27 najlepszych filmów w Polsce w 2018 roku

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/27+najlepszych+film%C3%B3w+w+Polsce+w+2018+roku-131313
27 najlepszych filmów w Polsce w 2018 roku
Poznaliście już najbardziej przez nas oczekiwane filmy najbliższych 12 miesięcy (TUTAJ), zobaczyliście podsumowujący odcinek "Movie się" (TUTAJ), teraz przyszła pora na prezentację listy najlepszych filmów 2018 roku.

Już po raz dziewiąty przygotowaliśmy roczne podsumowanie. Różni się ono pod jednym ważnym szczegółem od poprzednich. Wciąż braliśmy pod uwagę tylko te filmy, które trafił do dystrybucji w Polsce między 1 stycznia a 31 grudnia 2018 roku. Oznacza to, że na liście zabrakło tytułów prezentowanych w ramach odbywających się w naszym kraju festiwali, przeglądów czy też wyświetlanych na pokazach specjalnych. Jednak po raz pierwszy przy dokonywaniu wyboru nie ograniczaliśmy się wyłącznie do dystrybucji kinowej. Dzięki temu w naszym zestawieniu znalazło się kilka pozycji z ofert platform streamingowych.

Lista została sporządzona na podstawie głosów członków zespołu Filmwebu. Wyboru dokonali: Michał Walkiewicz, Marcin Pietrzyk, Łukasz Muszyński, Jakub Popielecki, Dorota Kostrzewa, Julia Taczanowska, Maciej Łuka, Jacek Borowski, Krzysztof Michałowski i Ewelina Leszczyńska.

Każda z głosujących osób została poproszona o sporządzenie listy 20 najlepszych tytułów uporządkowanych od najlepszego do najmniej dobrego. Po zliczeniu punktów powstało zestawienie, które znajdziecie poniżej.

***



1. "Nić widmo"

Paul Thomas Anderson uszył kolejne arcydzieło. Tu nitka rodem z Hitchcocka, tam z baśni o Sinobrodym, jeszcze gdzieś – z gotyckiego romansu czy Freuda. I choć "Nić widmo" można by nazwać perwersyjnym wariantem komedii romantycznej, choć wszystko rozgrywa się tu na malutkiej przestrzeni między trojgiem bohaterów, to ogląda się to niczym – kolejną po "Aż poleje się krew" – epopeję. Do tego bardzo przewrotną: przecież aktorski geniusz Daniela Day-Lewisa zostaje utemperowany przez duet Vicky Krieps i Lesley Manville, a siłę atomowej eksplozji ma tu, ot, zwykłe chrupnięcie bułki. 


***



2. "Dziedzictwo. Hereditary"

Najlepszy horror roku – i to w roku pełnym najlepszych horrorów. Opowieść rozpisana na matrycy rodzinnej psychodramy, do której niepostrzeżenie zakrada się metafizyczny niepokój. Dziedziczenie traum i projektowanie lęków na dzieciaki, zabawy w wywoływanie duchów i egzorcyzmy wewnętrznych demonów, groza, absurd i dramat w jednym. Do tego oscarowa Toni Collette i parę scen, przez które nie będziecie spać. Mistrzostwo świata, a przypomnijmy, że to debiutancki długi metraż Ariego Astera.


***



3. "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"

Doskonałość w każdym calu. Film Martina McDonagh bawi i wzrusza, oferując zarówno sceny efekciarskie, jak i głębokie przemyślenia. Jest to dzieło humanistyczne, mówiące o poczuciu winy, żałobie, o tym, że życie nigdy nie jest czarno-białe. Jednowymiarowi bohaterowie z czasem okazują się skomplikowanymi i niejednoznacznymi postaciami. Była to zasługa piekielnie inteligentnego scenariusza McDonagh, jak również aktorskiego tour de force w wykonaniu całej obsady, co doceniła amerykańska Akademia, przyznając Frances McDormand i Samowi Rockwellowi statuetki Oscarów.


***



4. "Roma"

Alfonso Cuarón swoim zwyczajem nakręcił film zarazem bombastyczny i intymny. Pełen technicznego rozmachu, ale jednocześnie niezwykle czuły oraz osobisty. "Mała" historia dziewczyny imieniem Cleo spotyka się tu z "dużymi" tematami: politycznymi turbulencjami Meksyku lat 70., walką klas, dynamiką genderową czy namysłem nad cyklicznością ludzkiego żywota. Ale "Roma" nie ma w sobie nadętej pomnikowości i – wbrew pozorom – nie jest też pustym ćwiczeniem z symulacji stylu Felliniego czy De Siki. W pół drogi między "I twoją matkę też" a "Grawitacją", w sam raz na arcydzieło.  


***



5. "Spider-Man Uniwersum"

Kiedy Sony ogłosiło, że Miles Morales został wybrany na bohatera animowanego filmu o Człowieku-Pająku, osób wierzących w powodzenie projektu nie było zbyt wiele. Na szczęście wytwórnia nie ugięła się pod naporem negatywnych komentarzy wyrastających w sieci jak grzyby po deszczu. Dzięki temu dostaliśmy jedną z najlepszych animacji roku! To pełen energii, dowcipny i inteligentny hołd złożony komiksom. Kino rozrywkowe w najlepszym tego słowa znaczeniu.


***



6. "Tamte dni, tamte noce"

W "Tamtych dniach, tamtych nocach" Visconti spotkał się z Proustem, Ameryka z Europą, a konwencja letniego romansu z opowieścią o niewyrażalności uczuć i naturze pożądania. Luca Guadagnino – swoim zwyczajem – nakręcił film niezwykle zmysłowy, inscenizując fascynujący pojedynek spojrzeń między Timothiéem Chalametem a Armiem Hammerem, filmowanym tu niczym grecki posąg. Ale twórca nie zgubił też z pola widzenia mrocznego rewersu swojej historii. Nie bał się – jak w oryginalnym tytule filmu – "nazwać rzeczy po imieniu", przypominając, że śladem Erosa kroczy nieustępliwie Thanatos.


***



7. "Pierwszy człowiek"

Biografia kosmonauty Neila Armstronga to obłędnie zrealizowana opowieść o ponadczasowym pragnieniu transgresji, które od tysięcy lat popycha ludzkość w kierunku postępu. To również historia o tym, jak cienka bywa granica między heroizmem a niebezpieczną obsesją. Dzięki świetnym kreacjom Ryana Goslinga i Claire Foy "Pierwszy człowieknajbardziej poruszający wydaje się jednak wtedy, gdy mówi o powolnym i bolesnym procesie radzenia sobie z żałobą. Reżyser Damien Chazelle nadal w olimpijskiej formie.



***



8. "Lady Bird"

"Dyskretny portret młodości. Spełniony artystycznie na każdej z płaszczyzn: psychologicznej, społecznej, seksualnej, rodzinnej, wreszcie – osobistej (łączącej wszystkie pozostałe). To studium niezwykłego czasu w życiu każdego człowieka, kiedy w bólach rodzi się akceptacja dla własnej niedoskonałości oraz odwaga, by, zamiast gonić za wyimaginowanymi ideałami, zacząć poszukiwania siebie". Tak pisała o rewelacyjnym filmie Grety Gerwig nasza recenzentka i trudno odmówić jej racji. Zwłaszcza gdy za psychologiczną wiarygodność owego studium odpowiada duet klasy Saoirse Ronan-Laurie Metcalf.


***



9. "Avengers: Wojna bez granic"

W końcu kinowe uniwersum Marvela doczekało się antagonisty z prawdziwego zdarzenia. Thanos i jego pstryknięcie stały się częścią popkultury, wywołując wiralowy efekt w internecie. Na owacje na stojąco zasłużyli jednak przede wszystkim bracia Russo. Nie ugięli się pod ciężarem 10-letniej spuścizny MCU i stworzyli widowisko spełniające większość marzeń fanów kinowych ekranizacji Marvela. Jedyną wadą jest to, że "Avengers: Wojna bez granic" postawiło bardzo wysoko poprzeczkę przed finałem, jakim będzie "Avengers: Endgame". Czy braci Russo stać na jeszcze lepsze widowisko? Przekonamy się w kwietniu.


***



10. "Tajemnice Silver Lake"

Jeśli pożeracie popkulturę na śniadanie, obiad i kolację, oto film dla Was. Andrew Garfield błądzi w labiryncie spiskowych teorii, rozwiązuje zagadkę zaginięcia piękniej dziewczyny i spada w otchłań paranoi. Twórca "Coś za mną chodzi" powrócił z filmem, który przynosi czystą, kinofilską frajdę, a jednocześnie zmusza do myślenia. Po zwiastunach spodziewaliśmy się pastiszu neo-noir, ale dostaliśmy o wiele więcej. I pamiętajcie: bez względu na to, co czytacie, czytajcie między wierszami.



***



11. "Nigdy cię tu nie było"

"Nigdy cię tu nie było" to taka arthouse'owa wersja "Uprowadzonej". Zastąpcie Liama Neesona Joaquinem Phoeniksem, włączcie paranoiczną muzykę Jonny'ego Greenwooda, a za kamerą postawcie Lynne Ramsay – i już wiadomo, że nie będzie klasycznie. Reżyserka bierze sztampową intrygę i opowiada ją w skrajnie niesztampowy, ekspresjonistyczny sposób. W rezultacie z konwencji gatunkowej zostają wióry, zastąpione przez spektakl szarpanych obrazów dający do zrozumienia, że przemoc to nie zabawa. Jeśli jakieś kino zasługuje na przydomek "mocne", to właśnie takie kino. 


***



12. "Jestem najlepsza. Ja, Tonya"

Biografia osławionej łyżwiarki figurowej Toni Harding to zarazem fenomenalna czarna komedia w duchu braci Coenów, gorzka opowieść o toksycznych relacjach rodzinnych i niespełnionym amerykańskim śnie, a także celny komentarz na temat goniących za skandalem współczesnych mediów. Dodajcie do tego wybitne kreacje Margot Robbie i Allison Janney, rajdowe tempo akcji oraz przebojowy soundtrack, a otrzymacie film, który ogląda się z niesłabnącą frajdą przez dwie godziny seansu.


***



13. "Zimna wojna"

Paweł Pawlikowski ponownie skradł serca widzów. "Zimna wojna" to najgłośniej oklaskiwany na świecie polski film od czasów "Idy". Tytułowy konflikt odnosi się zarówno do nieszczęśliwej miłości pary artystów, jak i trudnego uczucia, którym bohaterowie – polscy imigranci – darzą zniewoloną przez komunistów ojczyznę. Trzymamy kciuki, aby ten piękny, przesycony melancholią melodramat okazał się trampoliną dla międzynarodowych karier Joanny Kulig, Tomasza Kota oraz operatora Łukasza Żala. O nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego jesteśmy spokojni.


***



14. "Suspiria"

Przez lata widownia kin studyjnych z pogardą patrzyła na horrory jako gatunek prymitywny, pełen pustych filmowych kalorii. Rok 2018 ostatecznie udowodnił jednak, że obecnie to właśnie horrory są najciekawszym artystycznie gatunkiem. Swoją rolę odegrał w tym Włoch Luca Guadagnino. Kultowe dzieło Dario Argento przemienił w fascynujące studium kobiecości, hipnotyzujący obraz tańca i zmysłową przypowieść o mrocznych popędach. Piękne zdjęcia, interesujące choreografie czynią z filmu kolejne w dorobku reżysera dzieło, które fascynuje i w pełni angażuje uwagę widzów.


***



15. "Mission: Impossible – Fallout"

Cruise. Tom Cruise. I wszystko jasne. W szóstej odsłonie przygód Ethana Hunta gwiazdor po raz kolejny rzuca wyzwanie śmierci i robi rzeczy, od których obleje Was zimny pot. Tym razem w ofercie m.in. skok HALO z samolotu, pościg helikopterem oraz – nasz redakcyjny numer 1 – obłędna bitka w toalecie paryskiego klubu. Na drugim planie kapitalny Henry Cavill z sumiastym wąsem i łapami jak bochny chleba. Jest tutaj scena, w której Cavill musi dosłownie "przeładować" ręce po wyczerpującej naparzance. Naprawdę musimy dodawać więcej?


***



16. "Wyspa psów"

Animowana wersja wszystkiego, co w twórczości Wesa Andersona kochamy najbardziej. Są więc barwni, niezwykle ekscentryczni bohaterowie. Są znakomite dialogi, które często stają się małymi dziełami sztuki. Jest cudowna muzyka autorstwa Alexandre'a Desplata. I cała masa szalonych zabiegów formalnych, począwszy od wyglądu psich bohaterów, a skończywszy na haiku i wykorzystaniu języka japońskiego.


***



17. "Anihilacja"

Alex Garland poszedł za ciosem "Ex Machiny" i postanowił dalej testować granice człowieczeństwa. Wyszedł mu "instant classic" ambitnego science fiction: film, który zamiast bawić nas prostymi atrakcjami efektów specjalnych, zmusza do cierpliwego smakowania nastroju i rozważania intelektualnych reperkusji tego, co oglądamy. "Anihilacja" to kino wymykające się prostej kategoryzacji – zarazem pastelowe i depresyjne, transowe i wrażeniowe, a jednocześnie "mózgowe" oraz "analityczne". Takie, w którym bliskie spotkanie trzeciego stopnia może przybrać formę... sceny tańca. Takie, które przypomina sen i samo potem śni się po nocach.  


***



18. "Kształt wody"

Wbrew temu, co twierdzą złośliwi, film Guillermo del Toro zostanie zapamiętany nie tylko z powodu sceny seksu głównej bohaterki z morskim potworem. "Kształt wody" to wzruszający hymn na cześć odmieńców oraz najlepsze dzieło Meksykanina od czasów "Labiryntu fauna". Reżyser z lekkością łączy ze sobą tak odległe gatunki filmowe, jak melodramat, surrealistyczna baśń, szpiegowski dreszczowiec, a nawet musical. Choć pozornie nic tu do siebie nie pasuje, del Toro do spółki ze scenarzystką Vanessą Taylor udało się skonstruować spójną, angażującą historię.


***



19. "W ułamku sekundy"

Fatih Akin wraca do formy. Z pomocą wybitnej Diane Kruger reżyser opowiada tym razem aż trzy historie, splecione dla niepoznaki w jedną. Najpierw jest opowieść o żałobie, później ostra krytyka podzielonego, niemieckiego społeczeństwa, wreszcie – historia zemsty. Może nieco zbyt publicystyczne w wydźwięku, "W ułamku sekundy" pozostaje ważnym głosem w temacie politycznego i społecznego ekstremizmu. Zapamiętamy.


***



20. "22 lipca"

Jeśli twórca "Lotu 93" bierze się na warsztat Andersa Breivika i masakrę na wyspie Utøya, wiesz, że po seansie obsługa kina będzie musiała zbierać cię do szufelki. W "22 lipca" zamach terrorystyczny nie jednak tylko punktem wyjścia. Pełni rolę rozbudowanego prologu w dramacie psychologicznym o długim i bolesnym procesie radzenia sobie z traumą. W niezwykle aktualnym filmie Paula Greengrassa ma ona podwójny wymiar: osobisty i ogólnokrajowy.

***



21. "Ballada o Busterze Scruggsie"

Bracia Coenowie ponownie biorą na warsztat western – tym razem, by udowodnić, że Ameryka jest krajem nie tylko nie dla starych ludzi, ale w zasadzie krajem dla nikogo. "Ballada o Busterze Scruggsie" to bowiem filmowy odpowiednik wymierzonego w amerykańską flagę sześciostrzałowca. Nowelowa forma pozwala przeprowadzić brawurowy przegląd westernowych tropów – od śpiewającego kowboja po podróż dyliżansem – i podkopać każdy z nich. W efekcie zabawa kinem prowadzi do ponurej diagnozy, a śmiech – jak to zwykle dzięki Coenom – w końcu więźnie nam w gardle. Oklaski jednak się należą.  


***



22. "Fuga"

Jak pisał nasz recenzent: kto spodziewał się, że Agnieszka Smoczyńska pójdzie za ciosem "Córek dancingu" i zaproponuje kolejny seans kinowego "nocnego szaleństwa", ten może się srogo "Fugą" zdziwić. Zamiast feerii barw jest przyblakła, monochromatyczna paleta, zamiast muzycznej imprezy – cicha psychodrama, zamiast ekstrawagancji i ekstrawersji – introspekcja. To film spokojniejszy, dojrzalszy, precyzyjniejszy; zarazem bardziej czuły i bardziej okrutny. "Fugę" można czytać jako opowieść o rolach społecznych, które okazują się więzieniem, a także jako odważny dialog z uświęconym archetypem Matki-Polki. W roli głównej będąca jednocześnie autorką scenariusza wspaniała Gabriela Muskała.


***



23. "Wieża. Jasny dzień"

W "Wieży. Jasnym dniu" Jagoda Szelc intrygująco łączy dwa nasze "narodowe" tryby narracyjne. Z jednej strony reżyserka operuje konwencją "małego realizmu", dając niezwykle wiarygodny portret polskiej codzienności. Z drugiej – przywołuje do życia uśpione duchy romantyzmu: jest wyczulona na jakiś wyższy poziom rzeczywistości, na te sfery egzystencji, których nie da się zamknąć w wieży rozumu. Wychodzi jej film rozpięty między dramatem psychologicznym a horrorem, między traktatem filozoficznym a szamańskim rytuałem. A prościej: jeden z najciekawszych debiutów w historii polskiego kina.


***



24. "Czwarta władza"


Lata mijają, mody przychodzą i odchodzą, a Steven Spielberg wciąż przypomina, że w kinie najważniejsze jest rzemiosło.  Bywa sentymentalny i anachroniczny w swojej strategii twórczej, ale jego "Czwarta władza" to kawał kina: opowieść o odchodzącym do lamusa dziennikarstwie, ludziach honoru stojących na straży społecznego bezpieczeństwa i kobietach rozpychających się łokciami w męskim świecie. Do tego stonowana Meryl Streep w najlepszej formie od lat i solidny Tom Hanks. Klasyczne Hollywood w najlepszym wydaniu.


***



25. "Ciche miejsce"

Postapokaliptycznych opowieści o próbujących przetrwać potworach i ludziach powstało w ostatnim czasie całkiem sporo. Szczytowym osiągnięciem tego nurtu okazał się pełnometrażowy debiut reżyserski aktora Johna Krasinskiego. O tym, jaki wpływ miał on na widzów, najlepiej świadczy fakt, że wielu z nich rezygnowało przed seansem z zakupu nachosów i popcornu, by chrupaniem nie burzyć napięcia, którego źródłem jest fabularny punkt wyjścia. Bo w filmie Krasinskiego najważniejsza jest cisza, a każdy głośniejszy dźwięk może okazać się śmiertelnie niebezpieczny. Reżyser doskonale wykorzystał klasyczne gatunkowe rozwiązania. Mógł też liczyć na wsparcie swojej żony, Emily Blunt, która stworzyła przykuwającą uwagę kreację. Liczymy, że kolejne reżyserskie dokonania Krasinskiego będą co najmniej równie udane.


***



26. "Climax"

Najlepszy film w karierze Gaspara Noego – faceta, który zaczął intrygującym "Sam przeciw wszystkim", a skończył pretensjonalnym i nieznośnym "Love". Fabułę da się streścić w jednym zdaniu, lecz ważniejszy jest sposób, w jaki Noe opowiada o tancerzach przeżywających wyjątkowo zły trip. To stroboskopowe kaskady obrazów przerywane obłędnymi mastershotami, pulsująca muzyka narzucająca rytm kolejnym miniaturom oraz sceny tańca o nieprawdopodobnej choreografii. Podobno można wyłowić z tego strumienia parę myśli na temat podzielonej Europy, ale kto by się tym przejmował – byliśmy tam po to, aby przeżyć najbardziej hardkorową imprezę roku. 


***



27. "Iniemamocni 2

Nasz recenzent reklamował superbohaterską animację w następujący sposób: doskonała familijna komedia, w której humor sytuacyjny idzie ręka w rękę ze slapstickiem, z kolei szalone sekwencje akcji przerywane są iście sitcomowymi miniaturami (...) Brad Bird wie, jak utrzymać odpowiednie tempo i choć trochę za dużo się u niego nawija, a za mało działa, dzieciaki powinny wyjść z kina zachwycone. O dorosłych – jak to w przypadku filmów studia Pixar bywa – jestem spokojny


***



Nie są to oczywiście wszystkie filmy, które przypadły do gustu członkom zespołu Filmwebu. W sumie przynajmniej raz wymienione zostały 64 tytuły.

Poniżej znajdziecie listę tych filmów, które zdobyły co najmniej dwa głosy, lecz otrzymały za mało punktów, by trafić do głównego zestawienia.


"Narodziny gwiazdy

"Lato

"Halloween

"Źle się dzieje w El Royale

"Over the Limit

"Whitney

"Wdowy

"Czas mroku



A jakie były Waszym zdaniem najlepsze filmy 2018 roku? Zachęcamy do dzielenia się swoimi typami w komentarzach.