2 sezon za nami i muszę przyznać, że kompletnie nie spodziewałem się takiego spadku jakości i sikania na materiał źródłowy.
Rhaenyra i Alicent to jeżdżą do siebie jak im się zachce.
Daemon cały sezon bawi się w Scooby doo w Harrenhal.
Aegon albo pije albo leży (albo i oba naraz!).
Corlys siedzi cały...
Nie pokazali w tym sezonie nic, co uzasadniało by czekanie na tę kompromitację 2 lata. Gadanina w Harrenhal, gadanina przy stole w Smoczej Skale, gadanina w King's Landing i wielki finał w odcinku ósmym... czyli ciąg dalszy gadania.
Myślałem, że po zawiązaniu akcji w ostatnim odcinku fabuła poleci do przodu. Niestety znowu tułamy się jak Deamon po zamkach bez celu. Rozmawiamy po raz kolejny o tym, ze idzie wojna bez jakichkolwiek mocnych dialogów między sobą, które można byłoby zapamiętać. Spodziewałem się o wiele więcej. Mam już trochę dość...