Recenzja filmu

Królowa pustyni (2015)
Werner Herzog
Nicole Kidman
James Franco

Portret przysypany piaskiem

Gertrude Bell, pisarka, podróżniczka, szpieg, archeolog, polityczna konsultantka, w "Królowej pustyni", która na ekranach polskich kin pojawiła się prawie rok po nieszczególnie entuzjastycznym
Na festiwalu w Berlinie w 2015 roku, kiedy "Królowa pustyni" po raz pierwszy ujrzała światło dzienne, Werner Herzog mógł jeszcze zaklinać rzeczywistość porównaniami najnowszego filmu do wielkich dzieł z Klausem Kinskim w roli głównej. Tak jak w "Aguirre, gniew boży" i "Fitzcarraldo" duszna dżungla była rzeczywistym tłem dla gorączki trawiącej tytułowych bohaterów, tak w pierwszej fabule nakręconej przez Niemca po latach pustynia miała stać się pejzażem mentalnym dla pozbawionej szczęśliwej miłości Gertrude Bell, słynnej podróżniczki, pisarki, archeolog, może nawet kobiety szpiega. I w zasadzie nie było powodów, żeby reżyserowi nie zaufać, w końcu, kto jak kto, ale niemiecki twórca słynie z portretów w podobnej oprawie, portretów na tyle sugestywnych i głębokich, że aż wychodzących poza historię konkretnej osoby i sięgających do pytań o człowieka i jego naturę. Nie tym razem. W "Królowej pustyni" pustynia – mimo szumnych deklaracji, również w samym filmie – nie ma swojej królowej.

A przecież, wydawać by się mogło, było tak blisko, Herzog kierowany, czy to intuicją czy to logiką, w roli głównej obsadził bowiem niedawną księżną Grace – Nicole Kidman. Nie pustynią jednak dane było rządzić wyciętej z żurnala, posągowej, a przy tym eterycznej damie o kruchym sercu. Oczywiście Kidman, podążając za scenariuszem, a dokładniej pewnymi jego fragmentami, co raz przypomina nam, tak wszelki wypadek, o intelekcie i zainteresowaniach odgrywanej postaci, jej powierzchowność bardziej zbliża ją jednak do panienek na wydaniu z powieści pensjonarskich albo prozy Jane Austen, ewentualnie do dziewczyny z prowincji, która została księżną, niż do podróżniczki z krwi i kości, kierowanej pasją poznawania innych kultur. Herzog nie ułatwił zresztą nam – i aktorce – zadania, dając "Królowej pustyni" długie melodramatyczne preludium. Zanim zobaczymy Bell w drodze, tj. w jej właściwym żywiole, reżyser zaszkodzi esencji zbyt dużą dawką cukru (i słonych łez). Z tej melodramatycznej waty ani Kidman, ani sam film już się nie wywiną.

Nie można oczywiście odmówić niemieckiemu twórcy pomysłu – Gertrude Bell była podróżniczką, ale była też kobietą, więc i sprawy sercowe nie musiały być jej obce. Nieszczęśliwa miłość jako podkład dla wojaży po bezkresnych piaskach i vice versa, długie podróże po pustyniach jako próba zasypania pogorzeliska pozostawionego przez tragicznie zmarłego ukochanego – to się mogło udać, tyle że jak to zwykle bywa, istotne są odpowiednie proporcje (i styl). Początkowe epatowanie odbiorcy wątkiem romansowym, bardzo ckliwym, nie przeobraziło się płynnie w historię podróży Bell po Bliskim Wschodzie i Afryce, w czym oczywiście Nicole Kidman, sercem i grą oddana raczej pierwszemu tematowi, miała swój udział. "Królowej pustyni" brakuje niewypowiedzianego napięcia, dobrze znanego przecież z wielu wcześniejszych dzieł Herzoga, tak dokumentów, jak i fabuł – napięcia, które obecne było w działaniach przedstawianych postaci, a także w ich charakterystyce. Reżyser umieszczał często swoich bohaterów na tle natury, ale nawet w tych filmach, które naturze mogłyby oddać palmę pierwszeństwa, chociażby za sprawą pięknych zdjęć, to człowiek pozostawał protagonistą, w nim kumulowały się wszystkie emocje. Człowiek i jego dramat, jego wewnętrzna niespójność, czasami tajemnica albo wielkość. W nowym filmie Herzoga nie ma wielkiej gry aktorskiej (na miarę przywoływanego Kinskiego), dzięki której nieszablonowość Bell mogłaby zostać pokazana, nie ma też szczerości dokumentów, trudno bowiem przekonująco przedstawić postać i jej wewnętrzne pęknięcia, a sięgając głębiej, jakiś głód poznania, a może i przygody, w melodramatycznej oprawie, owszem, wyeksponowanej tylko w pierwszej części dzieła, ale potem cały czas wybrzmiewającej tu i ówdzie, tak za sprawą samej Kidman, jak i niektórych scen z jej udziałem.

Nie tylko jednak uwikłanie w płytko i szablonowo przedstawiony wątek romansowy nie pozwala właściwie przemówić historii Gertrude Bell, a raczej nie tyle historii, ile jej postaci, również entourage rodem z "Baśni z tysiąca i jednej nocy" odwraca nasz wzrok od głównej bohaterki. Momentami, dłuższymi momentami, można odnieść wrażenie, że Herzog dokumentalista tylko za sprawą okoliczności pozafilmowych (trudna sytuacja na Bliskim Wschodzie), chociaż to oczywiście tłumaczenie nader wątpliwe, musiał dla tego tematu wybrać formę fabularną, ulokowaną w przeszłości, a kręconą głównie w spokojnym Maroku. Prawie każda minuta filmu zdaje się naznaczona tym dysonansem – o ironio, pęknięć należałoby więc szukać w samym reżyserze, a nie głównej bohaterce. Wątek beduinów, w iście pocztówkowo-baśniowej scenerii, nie łączy się mocniej z wewnętrznym dramatem Bell, wydaje się raczej dokooptowanym do całości fragmentem, którego źródłem była twórcza chęć pogodzenia ognia z wodą, a może po prostu – zwyczajna niekonsekwencja. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że wyszła z tego dziwaczna efemeryda: pół-dokument, pół-fabuła, w istocie jest to film fabularny, ale całkiem spłaszczony, jeśli chodzi o autentyzm przeżyć i dramaturgię, tak przez melodramatyczność, jak i przez gubienie głównej bohaterki w partiach poświęconych Beduinom. Kidman jest w nich ze swoją postacią tylko pretekstowo.

Gertrude Bell, pisarka, podróżniczka, szpieg, archeolog, polityczna konsultantka, w "Królowej pustyni", która na ekranach polskich kin pojawiła się prawie rok po nieszczególnie entuzjastycznym przyjęciu w Berlinie, zamieniła się, bynajmniej nie za dotknięciem różdżki, tylko w wyniku potknięć i złych wyborów reżysera, a także za sprawą nie najlepiej dysponowanej Kidman, w postać wyciętą z pierwszego lepszego melodramatu, sam film zaś – w rozwleczony landszaft na taśmie. Po Herzogu z całą pewnością można było oczekiwać czegoś więcej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeden z największych outsiderów światowej kinematografii, Werner Herzog na przestrzeni dekad wypracował... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones