- gdyby ktoś wątpił, to dla przykładu można powiedzieć, że Himmler był czarującym człowiekiem i świetnym organizatorem - i co z tego? I ten i ten to mendy i koniec, kropka
Powstaje pytanie - ile warte jest to, że był (ponoć) genialnym aktorem, skoro prywatnie był niebezpiecznym świrem i pedofilem?
Artysta, to ktoś, kto wnosi do społecznego życia coś wartościowego, dobrego. Ale jeśli jest jednocześnie zwyrodnialcem i gwałcicielem, to znaczy dla mnie tyle samo, co skorumpowany...