Recenzja filmu

Przemytnik (2018)
Clint Eastwood
Clint Eastwood
Bradley Cooper

Poczciwy staruszek Clint

Dramat Clinta Eastwooda jest niezwykle intrygującym doświadczeniem, świetnie zamykającym przemianę głównego bohatera w dwugodzinnej, bardzo osobistej historii, która tylko miejscami daje się
Dramat Clinta Eastwooda jest niezwykle intrygującym doświadczeniem, świetnie zamykającym przemianę głównego bohatera w dwugodzinnej, bardzo osobistej historii, która tylko miejscami daje się zakłócić schematami i brakiem przestrzeni dla aktorów drugoplanowych.

Earl Stone (Clint Eastwood) jest ogrodnikiem, który jesień swojego życia ma już dawno za sobą. Wyznając iście empiryczne ideały, poświęca się swojej kwiaciarskiej pasji i "chwyta dzień". Jedyną grupą, która jest niezadowolona z decyzji życiowych Earl’a jest jego rodzina, której staruszek poświęca minimalną ilość czasu. Sielanka trwa w najlepsze, do momentu, w którym senior nie zostaje wygryziony z interesu. Pozbawiony źródła dochodów, podejmuje jakże niebezpieczną pracę przemytnika dla kartelu narkotykowego. 

Niech nikogo nie zmyli ten opis. Elementy kryminalne "Przemytnika" stanowią jedynie tło. Płótno, na którym fenomenalnie prężnieje sylwetka postaci granej przez Clinta Eastwooda. Centrum filmu nie są pościgi, strzelaniny czy rozgrywki wewnątrz kartelu. Ba, nawet same sekwencje związane z przemytem są jedynie pretekstem, by Clint Eastwood mógł zademonstrować wnętrze swojej postaci. Postaci, którą mimo wielu wad można polubić i z ogromną ciekawością przyglądać się jej wewnętrznemu konfliktowi, który dzieje się zarówno za kółkiem przemytniczego samochodu, jak i podczas spotkań z rodziną. 

Tak wyraziste przedstawienie głównego bohatera niesie ze sobą pewne konsekwencje. Postacie drugoplanowe (Laurence Fishburne, Michael Peña, Andy Garcia) nie mają przestrzeni, by w pełni wybrzmieć. Oglądający historię mogą odnieść wrażenie, że już ją gdzieś widzieli, a sam scenariusz nie jest pozbawiony pewnych uproszczeń i nieścisłości. Sytuację ratuje trzeci akt, który znacząco odbiega od schematów kina drogi i stanowi pewnego rodzaju "wisienkę na torcie", ostatecznie potwierdzając, że film na spektrum kryminał – dramat znajduje się bliżej tego drugiego. 

Nie ma wątpliwości, że "Przemytnik" jest produkcją bardzo autorską. Clint Eastwood, oprócz reżysera pełniący także funkcję producenta, nie waha się umieścić w swoim dziele mnogości komentarzy dotyczących m.in. relacji starszych ludzi z technologią, czy obecnie postępujących przemian polityczno - społecznych w Stanach Zjednoczonych. Reżyserskie piętno widać na każdym kroku, nie mniej jednak nie wybija ono z historii, a wręcz przeciwnie, ułatwia widzowi utożsamienie się z głównym bohaterem. 

Oglądanie dramatu Clinta Eastwooda jest niezwykle intrygującym doświadczeniem, świetnie zamykającym przemianę głównego bohatera w dwugodzinnej, bardzo osobistej historii, która tylko miejscami daje się zakłócić schematami i brakiem przestrzeni dla aktorów drugoplanowych.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Broń palna, pościg, helikopter, kartel narkotykowy, bogata obsada. Umieszczając wszystkie te elementy w... czytaj więcej
Magia kina polega między innymi na tym, że pewne fikcyjne postaci zapisały się w naszej świadomości... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones