Recenzja filmu

Joker (2019)
Todd Phillips
Joaquin Phoenix
Robert De Niro

Jak to było z tym społeczeństwem?

"Joker" chce być opowieścią o genezie zła i dogłębnym studium szaleństwa, ale ma w sobie tyle uniwersalnej prawdy o ludziach, co "Władca much" Williama Goldinga albo stanfordzki eksperyment
Świat filmowy mocno podzielił się na "poważne" kino festiwalowe, którego – jak kąśliwie podkreślał choćby Chris Rock jako prowadzący galę rozdania Oscarów – "nikt nie ogląda", oraz na wielkie filmowe spektakle spod znaku katastrof naturalnych i komiksowych superbohaterów, tyleż imponujące rozmachem i wykorzystaniem technologii komputerowej, co nastawione na łatwą rozrywkę, płytkie i wtórne, przynajmniej według ich przeciwników. Wydaje się jednak, że w roku pańskim 2019 tę przepaść między mainstreamem a artyzmem, można niemal powiedzieć między sacrum a profanum, brawurowo pokonał "Joker", a to głównie dzięki jego szumnej wygranej na festiwalu w Wenecji. Film Todda Phillipsa prezentowany jest jako przełomowy, odważny, bezkompromisowy, intelektualny, wywrotowy, a to tylko początek litanii pochwał. Po bezpośredniej konfrontacji z produkcją okazuje się jednak, że padliśmy ofiarą szarlatana – obiecywano nam pokaz magii niczym najlepsze występy Davida Copperfielda, a dostaliśmy drugorzędnego prestidigitatora po kilku jutubowych tutorialach, który pokazuje oklepane już sztuczki, a na finał wyjmuje z kapelusza nie żywego króliczka, ale mocno wymiętą kukłę.

Zaczyna się jednak dobrze – jak mogłoby być inaczej, skoro w przyszłego Jokera, a teraz jeszcze szarego Arthura Flecka, wciela się Joaquin Phoenix? Tradycyjnie wkładając w rolę całą swoją fizyczność, Phoenix tworzy postać idealnie tragiczną, której ból istnienia objawia się w oczach, twarzy, przerzedzonych włosach, wychudzonym ciele i lekko utykającym kroku. Arthur bierze leki, chodzi na terapię, marzy o kontakcie z ludźmi i karierze komika. Jednak wciąż dostaje od losu ciosy – dosłownie i w przenośni – które nie pozwalają mu choćby na chwilę poczuć się szczęśliwym. Przyznać trzeba, że przedstawienie alienacji jest w "Jokerze" wyjątkowo dojmujące, ból i smutek wchodzą widzowi pod skórę i nie pozwalają o sobie zapomnieć, zwłaszcza że film rzadko kiedy pozwala sobie na choćby najmniejszą dozę humoru. I nawet kiedy Arthur doświadcza kilku sukcesów, szybko orientujemy się, że są one pozorne. Wszystko, co może zaoferować mu społeczeństwo, to pogarda, poniżenie i upokorzenie, w najlepszym wypadku litość. Nawet najbliżsi okazują się wilkami w owczej skórze. "Jeśli nie umiesz ich pokonać, dołącz do nich", mówi angielski idiom. Tak też czyni Arthur, którego stopniowa transformacja w Jokera przypomina wtapianie się kameleona w tło – Gotham nurza się w otchłani szaleństwa, więc wariat idealnie nada się na jego naczelnego złoczyńcę.

Właśnie tutaj leży chyba największy problem filmu Phillipsa – jego pierwsza połowa wybrzmiewa współczuciem dla osób chorych psychicznie i pokazuje, jak tragiczne w skutkach mogą być niezrozumienie i stereotypizacja tego typu zaburzeń. Potem jednak produkcja robi woltę o 180 stopni i przypisuje Arthurowi wszelkie cechy typowego popkulturowego szaleńca, nieprzewidywalnego i przede wszystkim niebezpiecznego. Powód takiej zmiany jest oczywiście jasny – nie mamy przecież do czynienia z filmem o zwykłym człowieku w zwykłym mieście, ale o Jokerze w Gotham, a więc niezależnie od tego, jak zaczniemy budować postać, zakończyć musimy na kultowym komiksowym bandycie. Niestety z tego powodu w pewnym momencie widz zaczyna się gubić – co właściwie powinniśmy czuć wobec Arthura? Czy mamy uważać jego czyny, nawet te najbardziej okrutne, za poniekąd usprawiedliwione? A jeśli mamy powiedzieć "dość", to w którym momencie? Nic dziwnego, że Amerykanie obawiają się, że w ślady Flecka pójdą sfrustrowani młodzi mężczyźni, żądni "zemsty" na społeczeństwie, które wydaje się ich nie rozumieć. Skoro ludzie ich nienawidzą, to czy mogą odpowiedzieć inaczej, niż jeszcze większą nienawiścią?

Oczywiście nie jest winą filmu, że niektóre osoby zbyt mocno identyfikują się z czarnymi charakterami. Nie jest to zresztą pierwsza produkcja, wobec której wysuwano oskarżenia o podżeganie do nienawiści. W ich gronie jest chociażby kultowy "TaksówkarzMartina Scorsese. Nie sposób zresztą nie wspomnieć o nim, omawiając Jokera, gdyż film Phillipsa jest nim przesiąknięty do głębi. Reżyser pożycza od Scorsese nie tylko osamotnienie głównego bohatera, ale też motywy wizualne. Łatwo zapomnieć, że akcja dzieje się w Gotham, gdyż tak bardzo przypomina ono obskurne ulice Nowego Jorku z lat 70. Phillips delektuje się każdym nawiązaniem do "Taksówkarza", a także – poprzez tematykę i postać graną przez Roberta De Niro – do "Króla komedii" tego samego reżysera, ale ostatecznie odwołania do najlepszych stają się raczej kulą u nogi twórców niż atutem i dowodem na kinową erudycję. "Joker" jest bowiem filmem całkowicie w sobie zakochanym i biorącym siebie na śmiertelnie poważnie, przez co miejscami zbliża się do granicy autoparodii. Artystyczne sceny pełne wysmakowanych kadrów przeplatają się z innymi, dużo bardziej banalnymi, pokazując dobitnie, że reżyserowi nie starczyło inwencji wizualnej na pełne dwie godziny. W rezultacie powstał film dosyć niezgrabny, walący w widzów młotem symbolizmu i starający się świecić blaskiem odbitym od Scorsese. Niestety wszystko to już kiedyś widzieliśmy, i to w dużo ciekawszej odsłonie.

Widać wyraźnie, że "Joker "aspiruje do mistrzów kina, a więc i taką miarą należy oceniać jego niedociągnięcia. Największym z nich, co zostało już wspomniane, jest zupełny ideowy chaos. I choć słowami głównego bohatera film podkreśla, że jest całkowicie apolityczny, to ciężko tak na niego patrzeć, skoro tak wiele czasu poświęca okrutnemu systemowi, który wyżyma jednostki z godności, budując jednocześnie mocny kontrast między żyjącymi w bezpiecznej banieczce elitami i sfrustrowanymi, mieszkającymi w obleśnych norach ludźmi ze społecznych nizin. Trzeba zresztą powiedzieć, że wątek reprezentującego pełnych pogardy bogaczy burmistrza jest co najmniej konfundujący – zaprezentowany jest on jako człowiek cyniczny i wywyższający się, ale jednocześnie widz ma traktować wybuchające przeciwko niemu zamieszki jako dowód na upadek społeczeństwa. Przez tego typu zabiegi wyraźnie przebija się geneza filmu, który bardzo chce być wyzywający, ale nie może, bo przecież powstał na zlecenie wielkiej korporacji, a scenariusz niechybnie przeszedł przez ręce niejednego pana w drogim garniturze. Mamy tu więc rewolucję widzianą oczami uprzywilejowanych, którzy może i współczują biednemu ludowi, ale, bojąc się o własny dobytek, napominają go o wystrzeganiu się przemocy.

Chce być więc "Jokeruniwersalną opowieścią o genezie zła i dogłębnym studium szaleństwa, ale nie rozumie chyba, że komiksowa postać stworzona w latach 40. niespecjalnie się do tego nadaje. Próbuje pokazać, do czego może doprowadzić alienacja, niezrozumienie, wykluczenie społeczne, wreszcie odcięcie dostępu do potrzebnej pomocy – a jednak ostatecznie powtarza wszystkie szkodliwe stereotypy dotyczące osób chorych psychicznie. I tak, rzeczywiście film uświadamia nam dobitnie, że – cytując klasycznego już mema – żyjemy w społeczeństwie, ale wysuwa wobec niego zbyt ogólne wnioski. "Jokerma w sobie tyle uniwersalnej prawdy o ludziach, co "Władca much" Williama Goldinga albo stanfordzki eksperyment więzienny – czyli może trochę, ale bardzo niewiele. Nie każdy upokorzony człowiek chory psychicznie zamieni się w niebezpiecznego szaleńca, nie każda samotna osoba zemści się na tych, którzy ją odrzucili. Wbrew temu, co próbuje powiedzieć nam film Phillipsa, ludzka psychika i społeczeństwo są – na szczęście – dużo bardziej złożone.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jakiś czas temu wytwórnia Warner Bros odpowiedzialna za uniwersum DC zorientowała się, że pod względem... czytaj więcej
Opowiem wam dowcip. - Puk, puk! - Kto tam? - Todd Phillips. Za ułamek budżetu standardowej ekranizacji DC... czytaj więcej
Postać Jokera to istny fenomen popkultury. Pojawiała się już w niezliczonej ilości komiksów, gier,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones