Recenzja filmu

Joker (2019)
Todd Phillips
Joaquin Phoenix
Robert De Niro

Ludzki Joker

Postać Jokera to istny fenomen popkultury. Pojawiała się już w niezliczonej ilości komiksów, gier, seriali, animacji, a także filmów. Skłamię, pisząc, że widziałem już jego każde wcielenie.
Postać Jokera to istny fenomen popkultury. Pojawiała się już w niezliczonej ilości komiksów, gier, seriali, animacji, a także filmów. Skłamię, pisząc, że widziałem już jego każde wcielenie. Natomiast jestem pewien, że nie widziałem jeszcze takiego przedstawienia tej postaci, jakiego dokonał Todd Phillips

Na reżyserze owej produkcji chciałbym zatrzymać się na dłuższy moment. Jeszcze przed premierą miałem spore obawy co do wyboru Phillipsa na to stanowisko. Reżyser jest znany głównie z serii komedii pt. "Kac Vegas". Natomiast "Joker" od początku był zapowiadany jako film niemający za wiele wspólnego z komedią - poza profesją tytułowej postaci oraz środowiskiem komików, jakie się w nim pojawia. Miał to być pierwszy tytuł wchodzący w skład odrębnego uniwersum o nazwie "DC Black", czyli autorskich projektów filmowych ze znacznie mniejszym budżetem w stosunku do dzieł z głównej osi. Ponadto do głównej roli został wybrany Joaquin Phoenix, czyli aktor, którego imię pojawiało się na ustach wielu fanów w kontekście rozważań nad kolejnymi wcieleniami Jokera. Co więcej, aktor znany ze swojego metodycznego podejścia do pracy stroniący od nic niewnoszących projektów. Nazwisko Phillipsa zdecydowanie nie pasowało do filmu, który miał jednocześnie stanowić hołd wobec kina z lat 70. i 80. na czele z "Taksówkarzem" i "Królem komedii" Martina Scorsese. Na szczęście tylko nie pasowało. 

W filmie poznajemy Arthura Flecka. Jest to osoba zmagającą się z problemami psychicznymi, które objawiają się pesymistycznymi myślami oraz napadami powracającego, krztuszącego śmiechu. Arthur na co dzień zajmuje się swoją chorą matką i marzy o tym, by zostać zawodowym komikiem. Mimo swojej trudnej sytuacji jest postacią systematycznie odrzucaną i piętnowaną poprzez społeczeństwo, co jest źródłem jej stopniowego popadania w obłęd.

Mamy tutaj do czynienia z istną rewolucją. We wszystkich dotychczasowych filmach Jokera od razu poznawaliśmy jako maniakalnego szaleńca bądź osobę, która już wyraźnie zaistniała w świecie przestępczym, ale była jeszcze przed swoją słynną metamorfozą. Na próżno szukać w nich źródeł tego stanu. Natomiast tutaj obserwujemy stopniową przemianę w gruncie rzeczy osoby o dobrym sercu, której jedyną winą było to, że próbowała uszczęśliwiać innych i nie mogła odnaleźć się w świecie, który na każdym kroku ją odrzucał. Liczne traumy oraz cierpienia, jakie sprawili jej ludzie, doprowadzają w końcu do słynnego przeobrażenia.

Przeobrażenie to nie byłoby możliwe bez Joaquina Phoenixa. Swoją grą wzbija się on na absolutne wyżyny sztuki aktorskiej. Napiszę więcej. On nie gra. On jest Jokerem i jest też Arthurem Fleckiem. Na początku wbija nam nóż w samo serce, by pokazać człowieka dobitnie skrzywdzonego przez życie, niezdolnego do choćby jednego szczerego uśmiechu. Śmiech wiążący się zwykle z przeżywaniem pozytywnych emocji jest jego przekleństwem. Śmieje się wtedy, gdy nie chce i jest to śmiech, któremu towarzyszą łzy. Mimo że sam nie może być szczęśliwy, nie zaniechuje prób, by obdarować radością innych, lecz wszystko, co dostaje w zamian, wiąże się z brakiem jakiegokolwiek zrozumienia i prowadzi do licznych obelg, a nawet rękoczynów. 

Gdy Phoenix przeobraża się w Jokera, jest totalnym zaprzeczeniem wcześniejszej postaci - pewny siebie, wygadany i jak to Joker bardzo nieobliczalny. Z dużą dawką niepewności obserwuje się jego kolejne poczynania, a wreszcie w pełni kontrolowany śmiech powoduje ciarki na całym ciele. Wydaje mi się, że Oscar dla najlepszej pierwszoplanowej postaci to tylko formalność, a i nawet bez niego Joker Phoenixa zapisze się w kanonie tych najwybitniejszych ról. Prawdziwie ludzki Joker. Coś, czego nie było dane odegrać jego poprzednikom.

Z pozostałych ról warto nadmienić Roberta De Niro, który po raz pierwszy od dłuższego czasu gra zapadającą w pamięć rolę prowadzącego komediowe talk show, które ogląda Arthur wraz ze swoją matką, oraz Zazie Beetz w roli uroczej sąsiadki. 

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, zdjęcia Gotham wręcz odrzucają, co w kontekście filmu jest najodpowiedniejszym i jak najbardziej pozytywnym określeniem. Jest to bez wątpienia miejsce, w którym nikt z nas nie chciałby się znaleźć. Z każdego zakamarka wieje przeszywającym chłodem i wszędzie panuje złowroga i ponura atmosfera. Wszystko to jest podkreślone przez równie dołującą muzykę stworzoną przez Hildur Guðnadóttir, czyli autorkę soundtracku do znakomitego mini-serialu HBO pt. "Charnobyl". Wydaję mi się, że dźwięk oraz obraz mogą w pewien sposób odzwierciedlać psychikę Arthura i jego wszechogarniające poczucie beznadziejności. Tak. "Joker" jest bez wątpienia bardzo przygnębiającym i ciężkostrawnym filmem. Taki jest również jego wydźwięk, a pełno w nim aluzji do sytuacji społeczno-politycznej Stanów Zjednoczonych. Otwarcie pojawia się krytyka wobec klas rządzących oraz osób niezdolnych do odczuwania empatii. Obrywa się również wybrakowanej służbie zdrowia i opiece społecznej, które nie wywiązują się ze swoich ról niesienia pomocy osobom z zaburzeniami psychicznymi. Bardzo doceniam reżysera za tak istotny i odważny przekaz. 

Podsumowując, "Joker" to absolutnie wybitne dzieło. Film, który swe korzenie zawdzięcza wielu komiksom, ale jednocześnie stanowi pełnoprawne i odrębne dzieło aspirujące do czegoś znacznie głębszego. Film, który stanowi studium stopniowego popadania w obłęd , będącego odpowiedzią na doznaną krzywdę. Film, który staje w obronie skrzywdzonych i napiętnowanych, i mówi stanowcze nie oprawcom. I wreszcie film będący teatrem jednego aktora i jednocześnie narodzinami legendy w postaci słynnego antybohatera i arcywroga Batmana. 

Muszę przyznać, że po seansie trudno myśleć mi o postaci Jokera w negatywnym kontekście, ale chyba świadczy to o wielkiej sile tego filmu. Od początku do końca kibicujemy głównemu bohaterowi, mimo że jego czyny bywają często dość wątpliwe. Na szczęście tutaj oceniam film, a nie motywy. Arcydzieło, do którego jeszcze wrócę.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jakiś czas temu wytwórnia Warner Bros odpowiedzialna za uniwersum DC zorientowała się, że pod względem... czytaj więcej
Opowiem wam dowcip. - Puk, puk! - Kto tam? - Todd Phillips. Za ułamek budżetu standardowej ekranizacji... czytaj więcej
Jak wyrazić swoje zdanie na temat obejrzanego filmu i przy okazji obyć się bez spoilerów? Być może się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones