Recenzja filmu

Droga (2009)
John Hillcoat
Viggo Mortensen
Kodi Smit-McPhee

Choćbym kroczył ciemną doliną...

Ile już było filmów przedstawiających wizję końca świata? W samym tylko 2009 roku udało mi się zobaczyć dwa. Nafaszerowany efektami specjalnymi i mdłą, pozbawioną sensu i logiki fabułą "2012", a
Ile już było filmów przedstawiających wizję końca świata? W samym tylko 2009 roku udało mi się zobaczyć dwa. Nafaszerowany efektami specjalnymi i mdłą, pozbawioną sensu i logiki fabułą "2012", a także przezabawną, niezwykle luźno i z humorem podchodzącą do tematu komedię "Zombieland". Twórcy filmowi pokazywali nam post-apokaliptyczny świat na tyle różnych sposobów, że aż trudno uwierzyć, że w tym temacie coś jeszcze może wywołać większe emocje. A jednak. Najnowszy film Johna Hillcoata - "Droga" na podstawie książki Cormaca McCarthyego o tym samym tytule to wizja zagłady świata, jakiej jeszcze nie widziałam. Taka... niezwykle prawdopodobna. Choć dokładniej rzecz ujmując, nie o samą zagładę w obrazie Hillcoata chodzi. Bardziej o to, co dzieje się z człowiekiem po, a w zasadzie w trakcie, bo apokalipsa wciąż trwa.

Nie dowiemy się, co było jej przyczyną. Czy ktoś spełnił wreszcie swoje groźby i wcisnął czerwony guziczek odpalając broń atomową? A może to natura postanowiła ukarać ludzkość? Nieistotne. Nasza planeta umiera. Ziemię trawią wybuchające wciąż na nowo pożary, niebo przysłaniają gęste, szare chmury, przez które promieniom słonecznym coraz trudniej się przebić. Robi się coraz zimniej. Zwierzęta wyginęły, umierają rośliny. Suche pnie drzew padają co chwilę z głuchym hukiem. Wszystko dokoła pokrywa wulkaniczny pył. Ludzi została garstka. Głodują. Wędrują w poszukiwaniu jedzenia, ciepła, schronienia. Kanibalizm nie jest już niczym niezwykłym. Człowieczeństwo zanika. Masz broń i twarde serce jesteś myśliwym, nie masz – jesteś zwierzyną. Tak przytłaczającej i ponurej wizji post-apokaliptycznego świata chyba jeszcze nie było. W sam środek tego obrazu reżyser wrzuca dwóch naszych bohaterów – Ojca (Viggo Mortensen) i Syna (Kodi Smit-McPhee). Tak jak inni próbują przeżyć. Wędrują w kierunku równika, bo wiedzą, że jedynie na południu mają szanse przetrwać kolejna zimę. Szukają jedzenia, żywią się resztkami, nie chcą posunąć się do kanibalizmu, nie chcą utracić resztek człowieczeństwa. Wierzą, że gdzieś jeszcze są Dobrzy Ludzie i pragną (zwłaszcza chłopiec) pozostać jednymi z nich.

Film ewidentnie gra na emocjach. Mamy bezbronne dziecko, chorego, umierającego ojca, a przez moment będzie nawet niedowidzący starzec i kobieta z córeczką. Wycięto ponoć scenę, w której matka piecze w ogniu zwłoki swojego nowo narodzonego maleństwa. Przepełniona żalem i smutkiem narracja, którą Ojciec wprowadza nas w jeszcze bardziej ponury nastrój, a także przepiękna melancholijna muzyka duetu Cave - Ellis, dopełniają całości. Dawno nie słyszałam tak zachwycającej ścieżki dźwiękowej.Wspaniała jest też scenografia. Wszystko szare, brudne, surowe, obumarłe. Dla kontrastu reżyser pokazuje nam wstawki z przeszłości przed apokalipsą w niezwykle ciepłych barwach. Gdy wracamy do rzeczywistości, w której żyją nasi bohaterowie, czujemy się jak wyrwani z bezpiecznego snu. Genialnie jest przedstawiona również relacja Ojciec – Syn. Ojciec jest za chłopaka odpowiedzialny, jest jego opiekunem, musi go chronić, bez niego mały nie dałby sobie rady. Jednocześnie jednak to Syn jest całym sensem Ojca. Gdyby nie chłopak Ojciec na pewno już dawno by się poddał. Obaj są związani nierozerwalną więzią i żyją tylko dzięki sobie nawzajem. Ojciec daje opiekę, ale to Syn daje wiarę i nadzieję. Widzimy też jak Ojciec próbuje chronić małego. Stara się zapewnić mu bezpieczeństwo a jednocześnie dać choć cień radości dzieciństwa, choć odrobinę beztroski. Wzrusza, a jednocześnie cieszy scena, gdy postanawiają wykąpać się przy wodospadzie. Łzy napływają do oczu gdy Ojciec uczy chłopaka jak ułożyć lufę, gdyby musiał sam się zabić, gdy celuje w głowę Syna, by uchronić go przed większym cierpieniem. Wtedy chyba najmocniej widać bezradność mężczyzny..

"Droga" opowiada przede wszystkim o uczuciach. O miłości, nadziei, uporze, desperacji, bezsilności. To melancholijna, przesycona żalem i bólem historia, która na końcu daje jednak cień nadziei. Kto szuka wartkiej akcji, efektów specjalnych, superbohaterów uzbrojonych po zęby, hord zombie atakujących bezbronnych ludzi z pewnością wyjdzie z kina zawiedziony, lub zaśnie po 10 minutach seansu. Wszystkim innym serdecznie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Droga
Tak smutnej i przerażającej wizji końca świata dawno na ekranie kin nie oglądaliśmy. "Droga" to wierna... czytaj więcej
Recenzja Droga
Twórczość Cormaca McCarthy'ego okazuje się wdzięcznym źródłem dla filmowców. W przeciągu trzech lat... czytaj więcej
Recenzja Droga
Widziałem już wiele filmów mówiących o zagładzie ludzkości, o końcu świata, o upadku społeczeństwa. Żaden... czytaj więcej