Ojciec wraz z synem podróżują przez postapokaliptyczną Amerykę. Nie mając do obrony przed stojącymi ponad prawem bandytami nic prócz pistoletu, noszą podniszczone ubrania i zadowalając się resztkami jedzenia, zmierzają na wybrzeże nie wiedząc, co czeka ich u kresu podróży.
udało się stworzyć świetny film postapokaliptyczny. Bez żadnego ratowania świata przez głównego bohatera-nieudacznika, przeistaczającego się w bossa. Bez kretyńskiego patosu. Bez taniego efekciarstwa.
Po prostu nienachalnie prowadzona historia dwóch zagubionych w tym świecie osób.
Nasza cywilizacja(A raczej to co z niej zostanie) tak będzie wkrótce wyglądać, więc będzie trzeba wybrać czy lepiej być zwierzyną czy łowczym. A sam film znakomity, i wręcz proroczy.
Szkoda że nie jest tak mało filmów z elementami survivalu, które przedstawiały by mroczne wizje
post-apokaliptycznego świata z perspektywy zwyczajnego zjadacza chleba (bez Bradów Pitów i Bruce
Willisów ratujących świat).
Znacie jeszcze jakieś filmy tego typu, które moglibyście polecić?
To pierwszy film po którym byłam tak wyprana emocjonalnie i zaraz po seansie naprawdę żałowałam, że go widziałam.
Wstrząsnął mną tak bardzo, że nie mogłam po nim autentycznie spać.
Wydaje mi się, iż dlatego tak to odczułam ponieważ sama mam kilkuletniego synka i potrafiłam sobie wyobrazić te uczucia, które...