Oscary: 10 największych przegranych w kategorii "najlepszy film"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/TOP+10%3A+ranking+film%C3%B3w%2C+kt%C3%B3re+nies%C5%82usznie+przegra%C5%82y+Oscara-159046
Oscary: 10 największych przegranych w kategorii "najlepszy film"
Już jutro, 23 stycznia o godzinie 14:30 czasu polskiego, poznamy nominowanych do najważniejszych nagród sezonu. W Los Angeles pierwszy raz padną nazwiska przyszłych przegranych, a także laureatów, których zobaczymy na 97. gali rozdania Oscarów. Z tej okazji przypominamy o 10 kontrowersyjnych werdyktach dotyczących najważniejszej kategorii – najlepszego filmu roku. Jakie tytuły zasłużyły na wyróżnienie, a musiały znieść gorycz porażki? Przekonajcie się poniżej.               

Ranking: 10 filmów, które nie dostały Oscara za najlepszy film, ale powinny



67. ceremonia wręczenia Oscarów obfitowała w prawdziwe hity. Wystarczy spojrzeć na nominowanych w kategorii najlepszy film. Do walki o statuetkę stanęły: dramat Roberta Redforda "Quiz Show", komedia romantyczna "Cztery wesela i pogrzeb", późniejszy zwycięzca "Forrest Gump", "Skazani na Shawshank" i "Pulp Fiction". Takie mocne obsadzenie najważniejszego zestawienia to współcześnie rzadkość, zwłaszcza w czasach gdy skład nominowanych poszerzono do 10 tytułów. Każda z produkcji zasłużyła przecież na jakieś wyróżnienie, a gdyby trafiła na lepszy rocznik, mogłaby skończyć jako najważniejszy laureat gali. Najbardziej poszkodowanym wydaje się dzieło Quentina Tarantino – przez wielu fanów nadal uważane za jego największe osiągniecie, kultowy klasyk, którego dialogi weszły do użytku w języku powszechnym. W obliczu popkulturowego wpływu i niezrównanej legendy Oscar za scenariusz wydaje się marną nagrodą pocieszenia. Z drugiej strony przy takich kontrkandydatach każde wyróżnienie smakuje lepiej. 


Psie pazury

The Power of the Dog
2021
2h 5m

Australia

Kanada

Nowa Zelandia

Wielka Brytania

Nie znajdzie się wielu, którzy będą bronić wyboru Akademii z 2022 roku. Zamiast rozwodzić się nad słabością zwycięzcy, lepiej porozmawiać o zapomnianych nominatach. Z jednej strony stonowane "Drive My Car" Ryûsuke Hamaguchiego, małe wielkie kino, które dostało się na salony. Z drugiej zupełne przeciwieństwo japońskiego dramatu – epickie widowisko sci-fi "Diuna". Nie brakuje znanych nazwisk ani rozpoznawalnych twarzy; skrojonych pod nagrody biografii, w końcu dzieł autorów. Do tej ostatniej kategorii zalicza się western "Psie pazury". W obiektywie reżyserki Jane Campion nie ma w sobie jednak nic z klasycznego gatunku, może poza stereotypowo męskimi kowbojami, którzy przed kamerą odsłaniają swoje wnętrza. Nowozelandzka twórczyni na odległym Dzikim zachodzie tworzy wyjątkowo niejednoznaczną opowieść o uczuciach w kontrze do nieokiełznanej natury. Marcowa noc w Hollywood okazała się jednak smutną codą dla tej pieśni – 12 nominacji zmieniło się tylko w jedną statuetkę.


Sezon nagród zwieńczony 71. galą rozdania Oscarów zdominowały trzy drugowojenne obrazy. Roberto Benigni podbijał serca słodko-gorzką opowieścią z okupowanych Włoch w "Życie jest piękne". Weteran Steven Spielberg szokował realizmem na plaży Omaha w "Szeregowcu Ryanie", a powracający po dwóch dekadach przerwy twórca-zagadka Terrence Malick pokazywał liryzm konfliktu w "Cienkiej czerwonej linii". Każdy z tytułów miał szansę na główną nagrodę, dwa wracały nawet ze Oscarami. Jednak w głównej kategorii pogodził ich Harvey Weinstein i jego "Zakochany Szekspir". Późniejsze informacje zza kulis ujawniły prawdę o kampanii promocyjnej, która była wycelowana w zatopienie szans konkurencji i podniesienie ich dla dzieła Miramaksu. Pomimo nieczystej rozrywki efekt zostaje wieczny, tak samo jak niesmak po ogłoszeniu wyników.


Prawdopodobnie nikt nie szacował, ilu na świecie zostało jeszcze fanów filmu Richarda Attenborough "Ghandi". Biografia z Benem Kingsleyem w roli głównej rozbiła bank, zamieniając 11 nominacji na osiem statuetek, w tym dla najlepszego filmu roku 1982. Jeden rzut oka na pozostałych kandydatów i od razu widać, że próbę czasu najlepiej przetrwał "E.T.". Rodzinna opowieść wyszła spod ręki Stevena Spielberga i z miejsca podbiła serca widzów. Produkcja zarobiła pawie 800 milionów dolarów, co w momencie rozpoczęcia 55. gali oscarowej było historycznym rekordem. Z werdyktem nie zgadzał się nawet sam reżyser triumfatora (widzowie mogą znać go z późniejszego filmu Spielberga, "Parku Jurajskiego", gdzie wystąpił jako milioner John Hammond), który chwalił dokonania ekipy "E.T.". Historia o przyjaźni chłopca i kosmity wciąż bawi i wzrusza kolejne pokolenia oglądających. Na gali musiała zadowolić się nagrodami za muzykę, dźwięk, montaż dźwięku i efekty specjalne.


Przypadek "Obywatela Kane’a" przeszedł do historii jako jedna z najsłynniejszych grabieży w historii nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Film, który przez lata był uważany za najlepszym dokonaniem w historii X muzy, przegrał z podrzędnym dramatem stworzonym przez reżysera westernów. Kiedy w walce o nagrodę jest też ikoniczny film noir "Sokół maltański", a także "Sierżant York", werdykt brzmi jak epokowy żart. "Zielona dolina" zyskała swoich zwolenników, lecz zwykle nie jest dodawana do panteonu arcydzieł kina pokroju filmu Wellesa. Reżyser, który niedługo później wypadł z łask możnych w Hollywood, musiał nacieszyć się jednym Oscarem za scenariusz.


W 2011 roku o Oscara biły się dwa filmy dotyczące władzy. Ostateczny triumfator, "Jak zostać królem", dotyczył brytyjskiego monarchy Jerzego VI, który w obliczu globalnego konfliktu musi nauczyć się przemawiać do poddanych. Na drugim biegunie stało "The Social Network". Dramat w reżyserii Davida Finchera pokazywał drogę Marka Zuckerberga od inteligentnego studenta do założyciela wielomiliardowego imperium opartego o serwis społecznościowy Facebook. Pomimo świetnego scenariusza Aarona Sorkina, mistrzowskiej roli Jessego Eisenberga czy muzyki duetu Reznor i Ross, akademicy postawili na bardziej bezpieczny wybór. Decyzja dziwi wielokrotnie bardziej, kiedy jeszcze raz przejrzy się listę nominowanych. W tym gronie byli m.in.: "Czarny łabędź", "Incepcja" czy "Toy Story 3".

Na skróty: "The Social Network"




Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę

Dr. Strangelove or: How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb
1964
1h 33m
Kolejny wybór z historii Oscarów nie boli tak bardzo, zwłaszcza że zarówno "My Fair Lady" jak i "Mary Poppins" doczekały się statusu legendarnych filmów muzycznych. Jednak tragikomedia Stanleya Kubricka "Dr Strangelove" ma w sobie najwięcej z kina zasługującego na wszystkie nagrody. Jak okazało się po latach, rozpoczęty w latach 50. strach przed konfliktem nuklearnym nigdy nas nie opuścił. Film odpowiada na pytanie o decyzyjne osoby, które w jednej chwili mogą wysłać bombowce nad wrogie państwo, a później godzinami debatować o skutkach czy procedurach. Geniusz tego dzieła polega na połączeniu humorystycznego aspektu i jej celnego, zawsze aktualnego komentarza. Choć nie jest to długowieczność, jakiej pragniemy od kina, blask projektora kolejny raz oświetlił maestrię Kubricka.


Dramat "Rydwany ognia" rozsławił słynny motyw muzyczny Vangelisa, a także cztery Oscary w 1982 roku. W najważniejszej kategorii po raz pierwszy i nie ostatni został ograbiony Steven Spielberg. Jego "Poszukiwacze zaginionej Arki" triumfowali przede wszystkim w kategoriach technicznych, co później powtórzył wspominany już "E.T.". Akademia jasno dała do zrozumienia oglądającym, że kino popularne może zarabiać pieniądze, a nie konkurować o najważniejsze nagrody z kinem poważnym. Akurat w przypadku filmu o najsłynniejszym archeologu świata każdy zrozumiałby odejście od tej niepisanej reguły. Nie po raz pierwszy głosujący wybrali jednak konserwatywną propozycję. Nieśmiałe zrywanie z takim postrzeganiem kina rozrywkowego zmienia się dopiero w ostatnich latach.


Raczej niewiele rzeczy w Hollywood może zaskoczyć Jacka Nicholsona, człowieka, który widział już wszystko. Jednak gwiazdor wyraźnym gestem dał znać publiczności przed telewizorami i w Kodak Theatre, że wyczytany zwycięzca wieczoru to wielka niespodzianka. "Miasto gniewu", pełna dylematów moralnych opowieść o współczesności w Los Angeles, wygrała z typowaną do zwycięstwa "Tajemnicą Brokeback Mountain". Po werdykcie przez media przetoczyła się masa głosów oburzonych wyborem głosujących, podsycana oskarżeniami o homofobię. Opowieść o parze kowbojów, którzy z dala od ludzi, na łonie natury mogą być sobą i w końcu poczuć się wolni, wskazała, że szeroka widownia może tłumnie pojawić się w kinach na niepozornym dramacie na trudny temat. W tym wypadku odwaga filmowców zatriumfowała, choć na gali górą ze starcia wyszedł film jedynie niezły.


W 1953 roku temperatura debaty publicznej w Stanach Zjednoczonych stale rosła niczym w piekarniku. Senator Joseph McCarthy pracował nad publicznym oskarżaniem Amerykanów o sympatie komunistyczne, a trwająca Zimna wojna tylko wzmagała ostrożność. Oscara dla najlepszego filmu wygrał wówczas legendarny Cecil B. DeMille za "Największe widowisko świata". Jedni twierdzą, że była to zasługa jego wsparcia dla poszukiwań potencjalnych agentów radzieckich w Hollywood. Inni zakładają, że członkowie Akademii w ten sposób uhonorowali dorobek twórcy w podeszłym wieku. Faktem jest jednak, że przegrał film lepszy – "W samo południe". Western wyprodukowany i napisany przez Carla Foremana, który później od komisji senackiej dostał zakaz pracy w przemyśle filmowym, otrzymał cztery statuetki, w tym dla najlepszego aktora.