Nowe Horyzonty trwają w najlepsze. Recenzujemy dla Was jedne z głośniejszych produkcji tej edycji: "Love Lies Bleeding" Rose Glass z Kristen Stewart i Katy O'Brian, "Emilię Pérez" Jacques'a Audiarda z Karlą Sofíą Gascón, Seleną Gomez i Zoe Saldañą oraz "Bestię" Bertranda Bonello z Léą Seydoux. Piszą Ewelina Leszczyńska, Daria Sienkiewicz i Jakub Popielecki. ***
recenzja filmu "Love Lies Bleeding", reż. Rose Glass
Obiecująca młoda kobieta autorka: Ewelina Leszczyńska
Romantyczne związki to zazwyczaj transakcje wiązane: w pakiecie z nową sympatią dostajemy jej rodzinę. Póki potencjalni teściowie i szwagrostwo nie wychodzą poza nieszkodliwe dziwactwa, można jeszcze przeżyć; gorzej, gdy obiekt naszych westchnień okazuje się gryzioną sumieniem córką lokalnego gangstera. Na własnej skórze doświadcza tego bohaterka "
Love Lies Bleeding" – drugiego filmu
Rose Glass. Choć zarówno fabularnie, jak i estetycznie sytuuje się on daleko od debiutanckiej "
Saint Maud", pobrzmiewają w nim echa tych samych motywów i obsesji. Brytyjska reżyserka wciąż eksploruje kobiecą cielesność, ale tym razem zamiast kameralnego horroru dostajemy list miłosny do kina klasy B.
zwiastun filmu "Love Lies Bleeding"
Lou (
Kristen Stewart) poznajemy, gdy walczy z zatkanym kiblem. Te mało romantyczne okoliczności są trafną metaforą jej sytuacji życiowej: choć robi wszystko, aby zapomnieć o przeszłości, gówno w końcu wypłynie. Zanim jednak do tego dojdzie, na scenę wkracza Jackie (
Katy O’Brian) – aspirująca kulturystka, która w równej mierze imponuje bohaterce wyrzeźbioną sylwetką, co niezależnością. Bez zobowiązań i długoterminowych planów, z dobytkiem w niewielkim plecaku i dziewczęcym uśmiechem cieszy się wolnością, o jakiej Lou może jedynie pomarzyć. Strach o siostrę, uzależnioną od męża-damskiego boksera Beth (
Jena Malone), nie pozwala jej bowiem opuścić rodzinnych stron – pustynnej pipidówy, gdzie diabeł mówi dobranoc.
Całą recenzję filmu "Love Lies Bleeding" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.
***
recenzja filmu "Emilia Pérez", reż. Jacques Audiard
Fajna dżaga autorka: Daria Sienkiewicz
Przychodzi do Was boss kartelu narkotykowego i prosi o spełnienie największego marzenia – chciałby przejść korektę płci. A) Załatwiacie najlepszego chirurga w Meksyku i zgarniacie szmal. B) Słuchacie głosu sumienia i bierzecie nogi za pas. "Żartuję, i tak nie masz wyboru" – mówi swojej bohaterce
Jacques Audiard, który w "
Emilii Perez" łączy mroczny kryminał z pstrokatą telenowelą, uzyskując w efekcie najodważniejszy i zarazem najbardziej odjechany (anty)musical ostatniej dekady. Flirtując ze wczesnym
Almodovarem i nawiązując do własnej twórczości lat zerowych ("
Prorok" czy "
W rytmie serca"), reżyser "
Braci Sisters" skacze na główkę w kolejne gatunki. Ale czy da się połączyć emancypacyjne
queer story i trzymające w napięciu kino gangsterskie?
zwiastun filmu "Emilia Pérez"
Audiard, jak przed ponad dwudziestoma laty zrobił to
Lars von Trier w "
Tańcząc w ciemnościach", umieszcza w centrum filmu zwykłą-niezwykłą kobietę – niezamożną, niedocenianą i nieszczęśliwą prawniczkę Ritę (
Zoe Saldana), która za marne pieniądze broni lokalnych kryminalistów. Zapadająca w pamięć ekspozycja jest świadectwem niezwykle przemyślanej i stylistycznie spójnej inscenizacji sekwencji śpiewno-tanecznych. Są widowiskowe, choć rozgrywają się w mało widowiskowych okolicznościach. Muzyczny monolog Rity zaczyna się po zmroku – na zatłoczonej ulicy, pośród przechodniów i targowych sprzedawców dołączających się do numeru w roli roztańczonego chórku. Bohaterka, wyśpiewując mowę przygotowaną na kolejną rozprawę, punktuje wszechobecną przemoc, ekonomiczną niesprawiedliwość, lamentuje na szklany sufit, którego nie jest w stanie przebić w pracy.
Całą recenzję filmu "Emilia Pérez" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. ***
recenzja filmu "Bestia", reż. Bertrand Bonello
Aktorka o stu twarzach autor: Jakub Popielecki
Léa Seydoux stoi w studiu filmowym na tle zielonego ekranu. Zza kadru płyną kolejne reżyserskie wskazówki. "Przesuń się w lewo, przesuń się w prawo, tutaj będzie stało biurko, a zza tego rogu wyskoczy bestia, teraz na nią zareaguj i krzycz".
Bertrand Bonello odsłania kulisy filmowego spektaklu i robi z tego metaforę. Jego "
La bête" (po polsku: "Bestia") to opowieść o tym, że największe życiowe dramaty wydarzają się nieraz w naszych głowach, kiedy wyświetlamy na green screenie świadomości swoje oczekiwania, namiętności i strachy. Sami jesteśmy swoją własną bestią?
zwiastun filmu "Bestia"
Akcja "
La bête" rozgrywa się w przyszłości zdominowanej przez sztuczną inteligencję. Ludzkie emocje uznawane są za defekt i stanowią poważną wadę w CV. Gabrielle (
Léa Seydoux) postanawia poddać się zabiegowi oczyszczenia z uczuć. To standardowa procedura, która cofa się po łańcuchu DNA tropem poprzednich żyć, kasując wszelkie ślady sentymentów i namiętności. Kobieta wraca do swoich byłych inkarnacji, przeżywając na nowo kolejne wersje relacji z jej ukochanym Louisem (
George MacKay). To miłość, która nigdy nie doczekała się spełnienia ze względu na prześladujące Gabrielle przeczucie nadciągającej katastrofy…
Film jest ekranizacją noweli
Henry’ego Jamesa "The Beast in the Jungle", ale
Bonello wykracza daleko poza literacki pierwowzór. W "
La bête" spotykają się kostiumowy melodramat, science-fiction, "gadane" kino francuskie i… vlog. Reżyser żongluje konwencjami i łączy wodę z ogniem. Sceny "z epoki" przywodzą na myśl "
Zeszłego roku w Marienbadzie"
Alaina Resnais: podczas wystawnego bankietu mężczyzna próbuje przekonać kobietę, że już się kiedyś spotkali, nie mogą jednak zgodzić się co do szczegółów wspólnej historii. Futurystyczna rama narracyjna ma coś z "
Broniąc życia": podobnie jak bohater
Alberta Brooksa, Gabrielle tkwi w czymś na kształt czyśćca, rozliczając się z lęku, jaki kierował jej dotychczasową egzystencją.
Całą recenzję filmu "Bestia" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.