Ze świetnego materiału na film stworzył zwykły, średni, płytki i bez smaku film. Z biografii Ryszarda mógł wykreowac świetny dramat, z wielkim przesłaniem, ze scenami zapadającymi w pamięć. Sceny jak stary na oczach syna się narkotyzuje w brudnym kiblu są zbyt schematyczne, a jak dla mnie to nie przemawia. Poza tym cały film jest tylko o dramacie Ryszarda i jego nałogu. Porównajmy sobie chociażby film O. Stona o Jimie Morrisonie. Tam reżyser znacznie bardziej profesjonalnie stworzył klimat muzyki Doorsów choć i tak wiele mu jest zarzucane. "skazany na bluesa" ma dobry tylko tytuł i muzykę, a sam film nie jest godny takiej postaci jaką był Riedel.