PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=808437}

Przemytnik

The Mule
7,0 74 004
oceny
7,0 10 1 74004
6,0 25
ocen krytyków
Przemytnik
powrót do forum filmu Przemytnik

Oskar nie ma znaczenia. To nie jest to samo wyróżnienie co 15, 20 lat temu. Przypominam, ze Clint Eastwood to biały, heteroseksualny mężczyzna o konserwatywnych poglądach. Zapomnijcie o Oskarach i po prostu cieszcie się z każdego nowego filmu w którym wystąpi bądź wyreżyseruje.

ocenił(a) film na 7
lastmanstanding

Uśmiałem się po pachy

lastmanstanding

Clint Eastwood nie jest czasem zadeklarowanym liberałem i to od dziesięcioleci?

Nie wiem skąd te przekonania, że jest konserwatywnym dziadkiem. Bo jest stary?
Spójrzcie jaka jest tematyka filmów, które sam rezyseruje. Bardzo często poruszają one
kwestie rozziewu w społeczeństwie amerykańskim i zwykle Clint samodzielnie wciela się
w rolę największego betona, któremu towarzyszy narracja, że nie jest to wzór do naśladowania.

Winter_Midnight

Oczywiście ani to dobre, ani to złe. Każdy człowiek w jakimś aspekcie jest konserwatywny, i w jakimś aspekcie zawsze liberalny. Nie ma w życiu czarno-białych scenariuszy z bajek dla maleńkich dzieci.

Napisałem to powyżej tylko dlatego, że już któryś raz spotykam się z opinią, która w ogóle mi ani do biografii Eastwooda, ani do jego filmów nie pasuje. Bycie "starszą" osobą oczywiście istotnie statystycznie częściej wiąże z tym, że jest się ciut mocniej zakorzenionym w modzie i epoce lat poprzednich, niż osoby młodsze.
To oczywiście też naturalny proces.

ocenił(a) film na 8
Winter_Midnight

Piszesz o Gran Torino i tylko o Gran Torino i jego postawa tam jest w 100% konserwatywna i w żaden sposób nie naśladuje "betonu".

lastmanstanding

Tak właściwie to pisałem o Gran Torino, The Mule, Million Dollar Baby...

W ogóle nie rozumiem tego "o Gran Torino i tylko o Gran Torino", wydawało mi się, że wiem co mam na myśli. ;)

BTW: mówimy o postaci filmowej. Clint Eastwood odgrywa tam rolę - jak to aktor. Trudno więc mówić o postawie. Mówmy o "rolach". Jeśli już.

Winter_Midnight

Amerykański liberalizm i konserwatyzm to zupełnie inne rzeczy niż polski liberalizm i konserwatyzm. Jedyne co można na pewno powiedzieć o poglądach Eastwooda, to to, że otwarcie popiera Republikanów, co faktycznie jest rzadkością we współczesnym Hollywood. Sami Republikanie zaś, w przełożeniu na nasze, są liberalni gospodarczo (niektórzy wręcz libertariańscy), ale bardzo konserwatywni obyczajowo, jednocześnie hołdując wolności osobistej (dopóty dopóki nie narusza ona kwestii obyczajowych).

_SetH_

Copy that, dzięki _SetH_

ocenił(a) film na 7
_SetH_

Eastwood popiera ruchy LGBT

_SetH_

w Polsce nie ma ani liberalizmu ani konserwatyzmu, tylko komuna mentalna ;)

ocenił(a) film na 5
Winter_Midnight


Witam,

Winter_Midnight,
Tobie się chyba Eastwood pomylił z Robertem Redfordem, faktycznie zadeklarowanym liberałem, mającym wyczucie proporcji i przyzwoitości, czego dał dowód przygotowując taki np. „The Conspirator”
https://www.filmweb.pl/film/Spisek-2010-538326
ze świetną skądinąd rolą Robin Wright, ale że temat był kontrowersyjny to obraz w Stanach nie dostał nawet JEDNEJ nagrody. A liberalny obyczajowo i poprawny politycznie Hollywood dał dla odmiany prawie 50 nagród i nominacji wchodzącemu na ekrany kilka miesięcy później „The Help” Tate Taylora, mimo, że oba filmy poruszały pokrewną (wbrew pozorom) ze sobą tematykę.
Ja postrzegam Eastwooda jako zadeklarowanego konserwatystę, także mającego wyczucie proporcji i przyzwoitości, nabyte przynajmniej w jego przypadku z wiekiem, zwłaszcza po rozstaniu z Sondrą Locke.
Jak w ogóle Eastwood może być zadeklarowanym liberałem i to od dziesięcioleci?
Chyba jedynie w sensie gospodarczym, ale w takim razie wypadało to WYRAŹNIE dopisać.
Głosował dwa razy na George Busha, o czym wspominał, choć z zastrzeżeniami w kilku wywiadach.
W 2008 r. wpierał swoją obecnością na wiecach sztab McCaina, o którym na długo wcześniej parokrotnie wypowiadał się z dużą sympatią, eksponując zwłaszcza starania tego ostatniego na rzecz pojednania z Wietnamczykami.
W 2012 r. wsparł jeszcze bardziej aktywnie Republikanów i Rodneya w walce przeciw Demokratom i Obamie. Przypominam o słynnym występie z krzesłem, który przeszedł do historii jako "Invisible Obama's chair"
https://www.youtube.com/watch?v=j264eN107hw
ośmieszając liberałów po stronie Demokratów i personalnie krytykując w skeczu Omabę oraz zwolenników tego ostatniego.
Jeśli masz jakieś wątpliwości to proponuję obejrzeć i odsłuchać w całości:
https://www.youtube.com/watch?v=933hKyKNPFQ
Eastwood mówi tam wbrew pozorom także o sobie i swoich poglądach. Również o rodzinie i wartościach przypisywanych środowiskom konserwatywnym a nie liberalnym.
Gdyby Eastwood był liberałem nie wdałby się w słynną pyskówkę ze Spike Lee – ikoną kina afro amerykańskiego uważaną przez wielu za nietykalnego jeśli idzie o prawo do krytyki
https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=Spike%27m+Lee
Wymiana zdań miedzy panami przybrała tak żenujący przebieg, że do dziś nie mogę się już jakoś przekonać do Lee. Jego pretensje o brak czarnych żołnierzy w dylogii o Iwo-Jimie, mimo iż tych ostatnich w kampanii właściwie nie było, trąciły chamską agitką bez oglądania się na fakty (pod Iwo była kompania zaopatrzeniowa Armii, nie Korpusu złożona z czarnoskórych żołnierzy obsługujących transportowe DUKV. Krążyli blisko rejonu walk, ale udziału czynnego w nich nie wzięli żadnego. Po zakończeniu operacji, byli obecni na wyspie (po zakończeniu walk) uczestnicząc oraz pomagając we mszach i porządkując nabrzeże). Jak miałby ich eksponować Eastwood?
Zarzuty ze strony Lee były nie tyleż bezpodstawne, co w pewnym sensie nawet bezczelne.
Przypomnę też, że Eastwood jest jednym z bardzo, bardzo nielicznych amerykańskich twórców, którzy mieli i mają odwagę w swoich filmach obsadzać czarnych w rolach nie koniecznie wyłącznie pozytywnych.
Żaden reżyser i producent o liberalnych poglądach i to silnie utrwalonych („zadeklarowanym liberałem i to od dziesięcioleci”) niczego podobnego nigdy by nie zrobił:

„Heartbreak Ridge” i mega wredny a dodatkowo wyjątkowo obrzydliwy podlizuch w roli sierż. szt. Webstera (Moses Gunn):
https://www.filmweb.pl/film/Wzg%C3%B3rze+Rozdartych+Serc-1986-11838

“Million Dollar Baby” i Anthony Mackie w roli Shawrella, gnojka katującego białego nieszkodliwego pomyleńca. Tu możesz sobie odświeżyć tak od ręki:
https://www.youtube.com/watch?v=Yh-S4m7tMD8

„Gran Torino” i trójka łobuzów będących na dobrej drodze do bandytyzmu, napastujących dziewczynę. Jakoś tak przypadkiem Eastwood wybrał ich do tej sceny wszystkich czarnych:
https://www.youtube.com/watch?v=MhjkY45ztH0
Znasz zadeklarowanego liberała reżysera, który zaaranżował podobną scenę w jakimkolwiek filmie od ok. dekady? Może coś mi umknęło, nie przeczę, ale ja sobie nie przypominam.

W „Hereafter” Eastwooda połowa młodocianych napastników próbujących odebrać komórkę Marcusowi to czarni
https://www.youtube.com/watch?v=ItmdgOcRqGQ&t=139s

Że obsadza równolegle, tytułem równowagi, czarnoskórych w pozytywnych rolach? Jak już sam to oceniłem – facet posiada duże wyczucie proporcji i przyzwoitości w pokazywaniu patologii, które wplata w historie swoich filmów.

Przypomnę, iż wskazówkę podpowiadającą konserwatywne poglądy Eastwooda można odnaleźć np. w Jego wypowiedziach dla prasy po bardzo nieoczekiwanym, także dla Niego samego, sukcesie „Unforgiven” w 1992 r. Zapytano Go, m.in. czy gdyby dano mu drugą szansę na zmianę czegoś w filmie, wprowadziłby jakieś poprawki. Żalił się, iż pod wpływem nacisków (prawników?, współproducentów?) zdecydował się usunąć wszędzie ze scenariusza słowo „nigger”, które pierwotnie występowało tam wielokrotnie, zwłaszcza w jego drugiej połowie, w scenach z szeryfem – zresztą zgodnie z historycznymi realiami praktykowanymi wówczas na tzw. dzikim Zachodzie. Dodał na podsumowanie, że nie zamierza już nigdy w przyszłości poddać się podobnym naciskom. Nie przypominam sobie wywiadu poruszającego taki problem, w którym narzekałby na coś takiego zadeklarowany liberał, ale jestem otwarty na przykłady i chętnie się z nimi zapoznam tytułem poszerzenia wiedzy.
Jeśli odnajdę fragment rzeczonego wywiadu w moim księgozbiorze (gazeto zbiorze?), zeskanuję i zamieszczę link po umieszczeniu w sieci.

I na koniec – jeśli Eastwood to liberał, to jakim cudem nakręcił fabularyzowaną biografię snajpera „Chrisa” i to w wydaniu jednoznacznie pochwalnym dla tego ostatniego? Przypomnę, że facet miał przed swoim domem, jak również na trasie do niego, uprzykrzające jemu i jego rodzinie tygodniami życie, pikiety liberałów, młodzieżówek Demokratów i aktywistów ruchu na rzecz ograniczenia dostępu do broni. Nawet przyjechali busami na pogrzeb snajpera a wycofali się z miejsca tylko dlatego, że zdeprymowała ich liczba ludzi o odmiennych od nich poglądach, którzy przyszli pożegnać żołnierza.
Prasa liberalna notorycznie tytułowała Kyle'a mordercą, gdy ujawniono jakie statystyki są mu przypisywane m.in. za Irak. Jedynie dla konserwatystów był bohaterem.
Liberał nigdy by o nim filmu nie nakręcił.
Eastwood decydując się na zrobienie tego filmu kierował się kilkoma motywami. Chciał upamiętnić zabitego, gdyż uważał iż jest mu to winny, ale zaistniał także inny czynnik. W 2014 r. w miasteczku, w którym mieszka gwiazdor odwiedziła go delegacja weteranów z SEAL, którzy w związku z projektami administracji Obamy, zapowiadającymi okrojenie budżetu dla ich formacji, poprosili Eastwooda o jakikolwiek rodzaj wsparcia. Za inspirację posłużył przykład sprzed 65 lat, kiedy to weterani z Korpusu przyszli z prośbą o pomoc do Johna Wayne, gdy Kongres zatwierdził drastyczne redukcje budżetu US Navy a ta siłą rzeczy pierwsze cięcia przerzuciła na podległych jej marines. Tak powstały dobre skądinąd i dopracowane dzięki czynnym konsultacjom „Sands of Iwo Jima” Allana Dwana,
https://www.filmweb.pl/film/Piaski+Iwo+Jimy-1949-32331
w sporej części za pieniądze Wayna, który dał tym samym dowód, że nie żywi urazy za wygwizdanie go przez rekomwalestentów marines z Okinawy podczas występu dla nich w 1945 r.
Jeśli ktoś utrzymuje, iż jedyne, co można powiedzieć o poglądach Eastwooda, to to, że otwarcie popiera Republikanów, to może jednak zmieni zdanie przeglądając amerykańską prasę popierającą broń strzelecką i lobbującą na rzecz powszechnego do niej dostępu.
W „Complete Book of Guns”, “Old West Gun”, a przede wszystkim w moich ulubionych “Guns of The Old West” oraz “Guns & Ammo” Eastwood był do niedawna drugim po Ronaldzie Lee Ermeyu, najczęściej obecnym, żyjącym amerykańskim aktorem, udzielającym wywiadów wspierających powszechny dostęp do broni i lobbującym tym samym na rzecz środowisk broniących prawa do tego.
Nie potrafię natomiast wymienić ani jednego znanego liberała z Hollywood, który robiłby otwarcie coś choćby zbliżonego, ale jak już deklarowałem, chętnie zapoznam się z nieznanymi mi przykładami, jeśli takowe ktoś przytoczy.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
jabu

10/10

jabu

A co masz na myśli pod pojęciem " wyczucie przyzwoitości" bo parę razy się to pojawia w twojej wypowiedzi?

ocenił(a) film na 5
Jackie88


Witam,

>A co masz na myśli pod pojęciem " wyczucie przyzwoitości" bo parę razy się to pojawia w twojej wypowiedzi?
A poniższy fragment mojego komentarza nie odpowiada na Twoje pytanie? Pozwalam go sobie wyciąć i przytoczyć ponownie:

„Że obsadza równolegle, tytułem równowagi, czarnoskórych w pozytywnych rolach? Jak już sam to oceniłem – facet posiada duże wyczucie proporcji i przyzwoitości w pokazywaniu patologii, które wplata w historie swoich filmów.”

W mojej wypowiedzi sprzed tygodnia jako przykłady wymieniałem raczej nowsze produkcje Eastwooda. Gdyby ktoś nie czuł się przekonany, co do Jego poglądów, to proponuję odświeżyć sobie także coś starszego, np. kultowy dla sympatyków westernu „The Outlaw Josey Wales” z 1976 r.
https://www.youtube.com/watch?v=dCPcoNo_OkM
Eastwood sam wyreżyserował obraz i był współautorem końcowej wersji scenariusza. Zadbał także aby film wyszedł pod szyldem Jego wytwórni "The Malpaso Company", choć rzutem na taśmę współprodukcję wynegocjował także Warner Bros czując pismo nosem i trafnie zakładając, iż szykuje się kinowy hit.
Kto pamięta wypowiedzi gwiazdora na temat wagi reżyserowanych filmów i strategii w tym przyjętej, skojarzy jak ważny to był dla Niego film (jeden film dla mnie przez Malpaso – taki jaki ja chcę, drugi dla Was – taki jak wy chcecie, nie związany z moją wytwórnią).
Film jest tendencyjny, schematyczny i zero-jedynkowy w odniesieniu do bohaterów, wśród których mamy wyraźnie zarysowane tylko dwie grupy: dobrych i złych. Niemniej nakręcono go i zagrano dobrze, widowiskowo, miejscami ze sporym rozmachem a kaskaderzy i scenarzyści uczciwie zapracowali na swoją gażę. To po prostu western, który się świetnie ogląda z wszystkimi atrybutami własciwymi dla tego gatunku.
Tyle, że w filmie kawalerzyści Unii mają na sumieniu tak dużo, że każdy uczciwy sąd uznałby ich wszystkich jednogłośnie za zbrodniarzy wojennych. Mordują jeńców (scena z Gatlingami, które w rzeczywistości nie zdążyły dotrzeć na lądowe fronty Wojny Secesyjnej, choć zdołano je bojowo wykorzystać w 1865 r. na okrętach Unii) i to w zorganizowanej egzekucji masowej. Gwałcą i zabijają kobiety, dzieci oraz starców. Palą domy cywili a czego nie zniszczą to rabują. To wizja Eastwooda reżysera i współscenarzysty. Tymczasem dla liberała armia Unii stanowi temat tabu, świętość, która obroniła jedność kraju i przyniosła wolność Czarnym (nawet jeśli do połowy wojny drugi czynnik nie miał pierwszorzędnego znaczenia a żołnierze Unii dokonywali na czarnoskórych nie mniejszych gwałtów niż Konfederaci, dodatkowo sprzedając ich masowo tym ostatnim do wiosny 1864 r., przynajmniej w stanach pogranicznych, gdzie wciąż respektowano przez obie strony tzw. ustawę o zbiegłych niewolnikach z 1850 r.).
Jeśli ktoś zna podobny obraz Unionistów wykreowany przez twórcę o liberalnych poglądach, chętnie zapoznam się z podobnym przykładem.

„The Mule” obejrzałem ze 3 dni temu. Przypominacie sobie scenę, w której główny bohater grany przez Eastwooda poucza czarnego kierowcę jak zmienić koło w aucie? 46 minuta filmu. I kontekst w jakim Earl Stone (Eastwood) używa w rzeczonej scenie określenia „nigger” dyscyplinowany następnie przez małżeństwo, że tak już nie wolno mówić (w tej ważnej scenie, jednej z kilku zresztą - Travina Springer i Kareem J. Grimes, co też ma dodatkowe znaczenie, zwłaszcza w odniesieniu do Grimes’a, jeśli ktoś śledzi jego działalność).
Po odświeżeniu rzeczonej sceny proponuję sobie przypomnieć, co napisałem w pierwszym komentarzu na temat wywiadu gwiazdora żalącego się na narzucone Mu poprawki w scenariuszu „Unforgiven”.
Jak dla mnie obie rzeczy się zgrzewają, ale rozumiem jeśli ktoś założy, że to jedynie życzeniowa interpretacja z mojej strony.

Pozdrawiam.

jabu

Nie mam problemu z wyrazem proporcja, bo to oddałeś, nie rozumiem natomiast co ma z tym wszystkim mieć przyzwoitość. Jestem świeżo po "the Mule" i scena przy aucie w moim odczuciu ma pokazywać wyłącznie to, jaki jest bohater, a nie jakim Clint Eastwood by sobie życzył, że by był i żeby każdy był. Bohater nie ruszył się z poprzedniej epoki w wielu kwestiach (media, elektronika), w tym również jego słownictwo, ignorancja.

ocenił(a) film na 5
Jackie88

Jasne, każdy ma prawo do własnej oceny tego, co zobaczył. Dlatego przytaczając wymienioną scenę tytułem podsumowania dodałem od siebie „ale rozumiem jeśli ktoś założy, że to jedynie życzeniowa interpretacja z mojej strony.”

ocenił(a) film na 5
Jackie88

Ach – jeszcze ta „przyzwoitość”.
Pisząc „mający wyczucie proporcji i przyzwoitości” zastosowałem grę słów. Przyzwoitość stanowiła w niej zamiennik uczciwości a nie - stosownego, oczekiwanego czy wymaganego zachowania. Użyłem zwrotu dwukrotnie, gdyż raz przypisałem zdanie Redfordowi a raz Eastwoodowi.
Temu pierwszemu, ponieważ zachował się uczciwie (przyzwoicie) reżyserując i po części sponsorując historię o której środowisko liberalne (którego Redford jest niewątpliwie sympatykiem pod względem światopoglądowym) nie tylko filmu nigdy by nie nakręciło, ale najchętniej całą historię przemilczało, więcej nawet – wymazało ze świadomości.
Do tego potrzeba odwagi, uczciwości i tym podobnych cech, które cechują ludzi przyzwoitych – w moim rozumieniu.
Eastwooda oceniam podobnie. Potrafi w swoich filmach właściwie każdorazowo i z różnych stron dotykać złożonych problemów społecznych czy światopoglądowych dzielących Amerykę. I robi to w sposób przyzwoity – odważnie biorąc byka za rogi ale bez zbędnego moralizatorstwa, wystrzegając się stygmatyzowania, oceny, i prowadząc opis z potrzebnym wyczuciem. Nawet w dość słabym i mało spójnym (wg mnie) „The Mule” jest chyba z tuzin tzw. "trudnych" scen, które nikogo nie szufladkują i nie deprecjonują a wyreżyserowane przez mniej przyzwoitego gościa o mentalności funkcjonariusza – stanowić by mogły bardziej zaproszenie do bójki niż do dyskusji.
Zwłaszcza w obecnych, silnie podzielonych Stanach.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
Jackie88


Zapomniałem dodać:
scenariusz do filmu „The Outlaw Josey Wales” powstał w oparciu o książkę Asy Earla Cartera, który udawał, że oparł ją wiernie na autentycznych wspomnieniach rebelianta z Teksasu. Ten ostatni był ciemnym, ale zdolnym i kreatywnym indywiduum mającym na sumieniu tyle, że starczyło by na tuzin rasistów. Był przywódcą Ku Klux Klanu w latach 50., oraz gorącym zwolennikiem utrzymania segregacji rasowej (hasło wyborcze „Segregacja teraz, segregacja jutro, segregacja na zawsze” wymyślone przez Cartera posłużyło za podłoże do sukcesu gubernatorowi Alabamy George’a Wallace). Carter założył grupę bojówkarzy czynnie i fizycznie napadająca na Czarnych (tzw. „The North Alabama Citizens' Council). Byli tak skrajną grupą, że demolowali też lokale Białym (m.in. w Alabamie i w Tennessee), którzy z szaf grających w swoich knajpach nie usunęli nagrań czarnych wykonawców.
Jeśli wśród czytających są sympatycy czarnego jazzu (ja się do nich zaliczam) to właśnie ofiarą tej grupy kierowanej przez Cartera i jego brata, Jamesa padł słynny Nat King Cole podczas swego koncertu, bodajże w Birmingham w kwietniu 1956 r. Grupa miała na koncie strzelaniny z policją i zabójstwa oraz usiłowania zabójstw Afroamerykanów, często przeprowadzane z wyjątkowym okrucieństwem (np. wykastrowanie brzytwą niepełnosprawnego umysłowo Judge Edwarda Aarona, oblanie ran terpentyną i ukrycie ciała w bagażniku porzuconego wozu).
Korzystając z przywilejów wykonywanego zawodu (był właścicielem stacji benzynowej, ale dorabiał również jako uznany spiker w kilku stacjach radiowych) podżegał do linczów na czarnoskórych i atakowania urzędników oraz włodarzy miast, jeśli próbowali wypełniać zalecenia związane z równouprawnieniem (np. zaaranżowanie przez Cartera zamieszek w Clinton w związku z przyjęciem na uczelnię pierwszych 12 czarnych studentów).
Eastwood namówiony przez partnera do adaptacji książki na film zapewne nie wiedział o wszystkich rasistowskich dokonaniach Cartera. Trudno jednak zakładać, iż dokonania i poglądy tego ostatniego były dla gwiazdora zupełnie nieznane. Po kasowym sukcesie westernu „The Outlaw Josey Wales” (ale tylko w sensie publiki, która dopisała. Na innej płaszczyźnie film zbojkotowano, wydaje mi się, iż nie otrzymał ani jednej nagrody a jedna, jedyna nominacja była, zdaje się za muzykę), poglądy Cartera zostały upublicznione i jeśli Eastwood przed kręceniem westernu mógł nie być świadomy czegoś z wymienionej przeze mnie powyżej listy dokonań Cartera, to po premierze dowiedział się wszystkiego z nawiązką. Nie tylko nie odciął się od kłopotliwego autora, od którego przyjął sfilmowaną historię, ale gdy Carter w kilka miesięcy później napisał i opublikował sequel pt. „The Vengeance Trail of Josey Wales” – Eastwood bardzo zabiegał, aby go zaadaptować na scenariusz kolejnego westernu.
https://books.google.pl/books?id=NipQn6jA0loC&pg=PT370&lpg=PT370&dq= the+wanderings+of+little+tree&source=bl&ots=p4alK6r4ky&sig=NyRYKn6UC qB1U678mo3rRjEeJuU&hl=en&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=the%20wand erings%20of%20little%20tree&f=false
Przez kolejne trzy lata obaj panowie potrafili wspólnie spędzać weekendy łowiąc ryby i robiąc wypady w kilkuosobowej paczce, choć zapewne Eastwooda z Carterem nie łączyła żadna większa przyjaźń. Gwiazdor planował także zekranizować inną powieść rasisty, poświęconą Geronimo (Carter nienawidził Czarnych, ale – co ciekawe, podziwiał Indian darząc ich najwyraźniej nieukrywanym szacunkiem. Echo tego przebrzmiewa zresztą w „The Outlaw Josey Wales” zobrazowane pod postacią Samotnego Wilka zagranego ciekawie i filuternie przez Tes-wah-no). Eastwood jednak nie zdążył pozyskać do niej praw, przed śmiercią Cartera a samą fabularyzowaną biografię Apacza Chiricahua wydano już po śmierci autora.
Carter został przypuszczalnie pobity na śmierć przez syna podczas kłótni, która się między nimi wywiązała (oficjalnie zgon nastąpił w skutek niewydolności serca). Gwiazdor zlecił także Carterowi poprzez wytwórnię Malpaso, prace nad trzema scenariuszami, m.in. do „The Wanderings of Little Tree” i sequela „The Education of Little Tree”. Carter zmarł w trakcie pracy nad nimi.

Eastwood ma na swoim koncie kilka innych, podobnie kontrowersyjnych znajomości, ale ta z Carterem, kontynuowana przez prawie dokładnie trzy lata (premiera westernu odbyła się w czerwcu 1976 r., Carter przeniósł się w zaświaty w czerwcu 1979 r.) jest szczególnie symptomatyczna.
Jakikolwiek liberalny twórca, aktor, reżyser, producent czy scenarzysta nigdy by nie pozwolił, aby ktokolwiek z Ku Klux Klanu był z nim kojarzony, czy przez niego zatrudniany, nie mówiąc już o podtrzymywaniu kilkuletniej znajomości.

Pozdrawiam.

jabu

Dobra robota Panie Jabu. Zrobiłbyś dobra robotę dla ludzkości, gdybys z podobna wnikliwością podał przykłady (są ich setki) wpływu lewaków, satanistow czy tez kiluminatow na kino światowe. Wczoraj obejrzałem fajna komedie z Charlize Theron „Niedobrani”. Niestety był tam przekaz antyrepublikański i antychrześcijański. Nie był nawet ukryty „jesteś republikaninem? Żartujesz powiedz jeszcze, ze jesteś chrześcijaninem i nosisz krzyż” ton był taki jakby bohater mówił o chorobie wenerycznej. Cała radość z śmiesznych sytuacji zdechła.

ocenił(a) film na 5
stocar1980


Witam i dziękuję za docenienie, ale to już raczej jeden z moich ostatnich, obszerniejszych komentarzy na FW. Ostatnio chcą ode mnie kasy za co miesięczne korzystanie z serwisu a jeśli nie, to nie mam nawet dostępu do swoich własnych wypowiedzi poprzez które współtworzyłem ten filmowy portal od blisko 15 lat. Zawsze pilnując poziomu tychże wypowiedzi, które były podobne poznawczo do tych względem „The Mule”. Moją aktywność sami w końcu sprowadzą a właściwie to już sprowadzili do klikania w gwiazdki podczas oceny. Przeniosę się już całkiem na IMDb i japońskie serwisy na których operuję równolegle i korzyść z mojej wiedzy będą już odnosili inni, niż polscy entuzjaści X Muzy. Filmweb to obumierający portal, który najpierw przez półtorej dekady chłonął moją aktywność oraz stan wiedzy i umiłowanie do nieco misyjnego pisania, aby na koniec dać z rozpędu kopa w tyłek.

Pozdrawiam.

P.S.
Staram się opisywać i przybliżać w setkach wypowiedzi to, o czym sygnalizowałeś. Opisuję to na wielu portalach poszerzając nie tylko o kwestie religijne, światopoglądowe czy polityczne, dla których sztuka filmowa stanowi pole dodatkowego działania a której przedstawiciele od chwili powstania byli w przytłaczającej większości tzw. liberałami, ale również o trudne relacje polsko-żydowskie czy polsko-rosyjskie, jak na nieszczęsnym OKO Press poniżej wśród komentarzy, przez które i tak niewielu się przebija:
https://oko.press/morawiecki-przyznaje-ze-zydowskie-korzenie-domagajac-sie-drzew ka-yad-vashem-dla-calego-polskiego-narodu-zaklamuje-prawde-o-holocauscie/
Ale do tego potrzeba czasu, samozaparcia i końskiego zdrowia, których to z upływem lat zaczynam odczuwać deficyt, co dodatkowo idzie w parze ze wzrostem zapotrzebowania na tzw. święty spokój.
Poza tym i tak finalnie na koniec tzw. „narodowcy”, a przynajmniej ci mniej myślący spośród nich, robią ze mnie „żyda”
https://www.filmweb.pl/film/Tajemnica+Westerplatte-2013-483760/discussion/By%C5% 82em+na+filmie.+Wr%C3%B3ci%C5%82em+godzin%C4%99+temu.,2137430?page=3#post_161714 72
co stawia całość moich wypowiedzi na głowie, podpowiadając że społeczeństwo nam chyba ogólnie nieco tumanieje…

ocenił(a) film na 5
stocar1980


>ton był taki jakby bohater mówił o chorobie wenerycznej.

To odpychająca tendencja, która faktycznie się nasila i to we wszystkich możliwych gatunkach (dramat, film historyczny i przygodowy, kino grozy, nawet komedia – jak sam zauważyłeś. Zwłaszcza kino hiszpańskie, które latami uwielbiałem, wpadło niemal w obłęd pod tym względem. Niemniej to finalnie zacznie zagryzać samo siebie. Dobry widz mający wyczucie, gust i pożądaną wiedzę oraz, tak zwyczajnie – zdolność wychwytywania manipulacji, jako pierwszy odpuści sobie tego typu kino. I będzie bez znaczenia czy z przekonania jest ateistą, czy wierzącym.
Nie wszyscy są jak francuskie owieczki, które można strzyc, aż im zostaną jedynie żółte kamizelki na grzbiecie.

ocenił(a) film na 9
jabu

A jednak w "Przemytniku" "dziadek Clint" umieścił znamienny dialog - "Jeżeli nie Murzyn, to kto?" - "Czarnoskóry. Albo po prostu człowiek". Owe "po prostu człowiek" było rozbrajające. I to chyba najlepiej świadczy o poglądach Eastwooda, które on chciał, abyśmy pod koniec jego życia poznali.

ocenił(a) film na 7
Winter_Midnight

Clint jest zdeklarowanym libertarianinem, a nie liberałem. Sprawdź YouTube.

Winter_Midnight

Oczywiście, że ma konserwatywne poglądy. Jako aktor, podczas wyborów prezydenckich, powiedział, że głosuje na Trumpa, bo ma już dosyć pokolenia ciot. Jeśli to jest pogląd liberalny, to chyba czas się wieszać.

ocenił(a) film na 9
Winter_Midnight

Raczej libertarianinem, konserwatywnym ale libertarianinem. Dość ciekawa ideologia, której daleko do lewicowego liberalizmu.

ocenił(a) film na 7
Winter_Midnight

Zgadzam się. Bardzo często porusza tematy ciężkie, ale morał jest zawsze liberalny.
Ps. uwielbiam Clinta i boleję nad jego wiekiem.

lastmanstanding

Eastwood to żaden konserwatysta tylko czysty libertarianin

lastmanstanding

popiera prawne zrównanie pad homoseksualnych, więc nie jest typowym konserwatystą, o czym mogą świadczyć też niektóre jego filmy.

ocenił(a) film na 5
Jackie88

Podaj proszę jakieś źródło

Zielony2009

https://www.altfg.com/film/clint-eastwood-gay-marriage/ tam jest jego wypowiedź.

ocenił(a) film na 5
Jackie88

Super, dzięki.

ocenił(a) film na 5
Jackie88

Zaraz, zaraz. Materiał znajdujący się pod zamieszczonym linkiem stanowi swoisty przegląd gejów (zadeklarowanych i domniemanych) z branży filmowej, którzy w ten czy inny sposób otarli się podczas pracy w show-biznesie z Eastwoodem. Przynajmniej w części poświęconej gejom.
Reszta kluczy raczej wokół chorego związku z Locke, który chluby gwiazdorowi nie przynosi.

We fragmentach dotyczących homoseksualistów mamy szereg stwierdzeń podważających to, co Ty sugerujesz a przynajmniej rzecz kwestionujących. Bardzo, bardzo dziwne, że przesłałeś właśnie ten link jako dowód, ale być może tylko mnie to dziwi.
Zamieszczam kilka fragmentów, które od razu rzucają się w oczy czytającemu, jeśli zdecyduje się nawet na jedynie pobieżną lekturę materiału spod wskazanego linku:

“But despite the gay-curious J. Edgar and the filmmaker's public declarations of what some have mistakenly understood as support for gay marriage, Eastwood's reactionary credentials remain intact.”

“Those who have chosen to interpret Eastwood's anti-“sanctity of marriage” rant as support for same-sex marriage are apparently unaware that in the real world there is a major difference between supporting the rights of gays to get married and not giving a f..k either way.”

“”In fact, just recently Clint Eastwood openly declared his enthusiasm for a trio of hardcore Republicans:
• Herman Cain (“I love Cain's story. He's a guy who came from nowhere and did well, obviously against heavy odds. He's a doer and a straight-talker”).
• Chris Christie (“I'm a Chris Christie fan, but that didn't work out”).
• Newt Gingrich (“I think Newt Gingrich is still the smartest guy in the room”).
All three of them have come out (no pun intended) strongly against gay marriage.”

„Pomimo publicznych deklaracji reżysera, co niektórzy błędnie zrozumieli jako poparcie dla małżeństw homoseksualnych, reakcyjne preferencje Eastwooda pozostają niewzruszone” (reactionary credentials – mój angielski jest ułomny, poproszę więc o korektę ze strony kogoś znającego go perfekcyjnie).
To fragment podsumowujący wypowiedź Eastwooda, którą zapewne miałeś na myśli, sygnalizując ją przy linku.

“Those who have chosen to interpret Eastwood's anti-“sanctity of marriage” rant as support for same-sex marriage are apparently unaware that in the real world there is a major difference between supporting the rights of gays to get married and not giving a f..k either way.”
Tu może dokładnie przekładać nie będę z wiadomych względów (FW nie chciał mi zamieścić fragmentu, musiałem słowo wykropkować), ale treść chyba wskazuje na co innego, niż wsparcie par homoseksualnych.
I dalej:
“In fact, just recently Clint Eastwood openly declared his enthusiasm for a trio of hardcore Republicans:”
W rzeczywistości niedawno Clint Eastwood otwarcie ogłosił (zadeklarował) swój entuzjazm względem trójki zagorzałych (zatwardziałych) Republikanów:
I tu wymienieni są Herman Cain, Chris Christie oraz Newt Gingrich
“All three of them have come out (no pun intended) strongly against gay marriage.”
Wszyscy trzej (…) zdecydowanie przeciwni małżeństwom homoseksualnym.

W którym zdaniu (fragmencie) z materiału spod wskazanego linku, wyrażone jest poparcie reżysera dla „prawnego zrównania par homoseksualnych”. Mogłem nie zauważyć lub nie doczytać. W tekście kilkakrotnie autor stosuje także grę słów, więc wolę zapytać.

Pozdrawiam.

jabu

“These people who are making a big deal about gay marriage? I don't give a f. about who wants to get married to anybody else! Why not?! We're making a big deal out of things we shouldn't be making a deal out of. They go on and on with all this bullshit about 'sanctity' – don't give me that sanctity crap! Just give everybody the chance to have the life they want.”

To przeczy konserwatyzmowi, bo : - wyraża niechęć do sprzeciwiania się małżeństwom gejów;
- "każdy ma żyć jak chce", w tym biorąc ślub z osobą tej samej płci - gdyby przeciętny konserwatysta podzielał jego pogląd w tej kwestii, to Bill Clinton ćwierć wieku temu mógłby przegrać pierwszą kadencję z jawnym gejem z partii Republikanów).

ocenił(a) film na 5
Jackie88

A zauważyłeś jaki jest komentarz ze strony Autora ustosunkowujący się do tej dokładnie wypowiedzi? Może przytoczę całość:

Clint Eastwood support for gay marriage?
Here's Clint Eastwood's widely disseminated GQ quote on same-sex marriage:[1]

“These people who are making a big deal about gay marriage? I don't give a f. about who wants to get married to anybody else! Why not?! We're making a big deal out of things we shouldn't be making a deal out of. They go on and on with all this bullshit about 'sanctity' – don't give me that sanctity crap! Just give everybody the chance to have the life they want.”

Those who have chosen to interpret Eastwood's anti-“sanctity of marriage” rant as support for same-sex marriage are apparently unaware that in the real world there is a major difference between supporting the rights of gays to get married and not giving a f..k either way.
In fact, just recently Clint Eastwood openly declared his enthusiasm for a trio of hardcore Republicans:
• Herman Cain (“I love Cain's story. He's a guy who came from nowhere and did well, obviously against heavy odds. He's a doer and a straight-talker”).
• Chris Christie (“I'm a Chris Christie fan, but that didn't work out”).
• Newt Gingrich (“I think Newt Gingrich is still the smartest guy in the room”).
All three of them have come out (no pun intended) strongly against gay marriage.

Soares całkiem słusznie wytknął Eastwoodowi rzucającą się w oczy niekonsekwencję. Poza tym w wypowiedzi gwiazdora nigdzie nie ma jakiegoś konkretu, czy wnoszonego postulatu na temat "prawnego zrównania". Gdzie Ty to dostrzegasz? Raczej mówi: nie róbcie z tego wielkiego halo. Żyjcie i dajcie żyć innym, nie zaglądając nikomu w spodnie.
Warto także przytoczyć kontekst w jakim gwiazdor rzucił powyższą wypowiedź. Eastwood jest znany z tego, że źle przyjmuje krytykę i nie lubi gdy się go poucza odpowiadając konfrontacyjnie na zarzuty. Każdy inny zaczepiony przez Lee by odpuścił i przemilczał, ale nie Brudny Harry.
Gdy posypała się nań fala krytyki za „J. Edgara” ze strony konserwatywnych fanów legendarnego szefa FBI – nie wytrzymał i odpyskował. Wiedział, że nadinterpretowali kilka scen, które niedwuznacznie sugerują (ale tylko na zasadzie – głodnemu chleb na myśli) homoseksualny związek Hoovera z jego zausznikiem Clyde Tolsonem. I że winę przypisują zdolnemu scenarzyście, który ich zdaniem celowo tak rozpisał sceny, Dustinowi Lance'e Black'owi, który jest zadeklarowanym gejem w sformalizowanym związku. Moim zdaniem Eastwood tą konkretną wypowiedzią dał po prostu do zrozumienia „zamknijcie japy i odczepcie się!”.
Niemniej jeśli gwiazdor ma na swoim koncie szereg innych, bardziej jednoznacznych deklaracji, czy może udział w jakichś mityngach poparcia, to chętnie poszerzę swoją wiedzę na dany temat.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
jabu

Podczas wywiadu ze znaną lesbijką (wypadło mi z głowy jej imię) sam stwierdził, że popiera małżeństwa homoseksualistów

ocenił(a) film na 5
lukasz25


Witam,
Rozumiem. Ja nigdy na podobny wywiad nie natrafiłem, więc jedyne co mógłbym zrobić, to zawierzyć Ci na słowo. Po Twoim komentarzu próbowałem rzecz wytropić w sieci wrzucając w wyszukiwanie grę słów zaczerpniętą z Twojej wypowiedzi (Clint Eastwood, interview with a well-known lesbian, Eastwood supports homosexual marriages, Eastwood backs gay marriage - i tak dalej). Niestety podobne wyszukiwania nic nie dały a moja wiedza o Eastwoodzie czegoś podobnego mi nie podsuwa, choć pamiętam, że gwiazdor udzielił szeregu wywiadów na rzeczony temat, zwłaszcza po burzy w szklance wody jaką wywołał m.in. „J. Edgar”. Jako człowiek wierzący lecz niepraktykujący mam też w swojej „wierze na słowo” ograniczenia. Rozwiałby je np. jakiś link obrazujący rzeczony wywiad lub np. poświęcony temu fragment z książki czy pisma.
Ostatnio w dyskusji na YouTube przekonywano mnie, że LGBT brało udział w Powstaniu Warszawskim (wklepując w sieci – z miejsca wyskoczy) i jako człowiek o otwartym umyśle również z uwagą tej argumentacji wysłuchałem.
Jeśli na nowo wpadanie Ci do głowy (nazwisko, imię, wywiad, link… cokolwiek) z przyjemnością się z tym wywiadem zapoznam.
Pozdrawiam,
jabu.

ocenił(a) film na 7
jabu

Wpisz na YouTube "Clint Eastwood on Criticism, Gay Marriage and his Daughter's Boyfriend384"

ocenił(a) film na 5
lukasz25


Wiesz, wydaje mi się, że możesz mieć chyba na myśli kilkuzdaniową wymianę myśli na ten dokładnie temat z bardzo kiedyś przeze mnie lubianą Ellen DeGeneres. Producentką i w mniejszym stopniu aktorką, którą pamiętam też z prowadzenia (chyba, mogłem coś pokręcić) jednej z gali Oscarów i która jest w pełnoprawnym, zalegalizowanym związku małżeńskim ze swoją partnerką od, tak sadzę, jakiejś dekady. Możliwe, że chodzi Ci o słowa wypowiedziane podczas popularnego „The Ellen DeGeneres Show” w 42-minutowej rozmowie z gwiazdorem, podczas której przez ok. 2 minuty porusza ona trzy tematy na raz: sympatie Eastwooda względem idei libertarianizmu, preferencje wyborcze gwiazdora, Jego stosunek do małżeństw homoseksualnych oraz wyciągania przed tzw. publikę prywatnych spraw związanych z rodziną.
Jeśli tak, to zamieszczam link do tego wybranego fragmentu poniżej, aby każdy mógł swobodnie odsłuchać:
https://www.youtube.com/watch?v=LcRdtBC5Tyg

Podczas rozmowy gwiazdor przyznaje, że od 21 roku życia głosuje niezmiennie na republikanów, choć na obecną chwilę wg Niego obie strony (republikanie i demokraci) zachowują się niczym „pijani marynarze” (czytaj – nieodpowiedzialnie). Można z tego wywieść, choć możliwe iż to moja nadinterpretacja, że głosuje jakby na mniejsze zło, gdyż obie formacje mają swoje za uszami prowadząc nieprzemyślaną politykę. Niemniej jeśli tylko jednej z nich Eastwood oddaje swój głos od niemal 70 lat to z czegoś to przecież wynika.

W jej toku DeGeneres stwierdza w pewnym momencie:
2:11 minuta.
„Wiesz, że cię lubię. Nie masz problemu z małżeństwami homoseksualnymi, co szczerze mówiąc…”
Tu nie bardzo wiadomo w jaki sposób zdanie zamierzała zakończyć, gdyż Eastwood rozumiejąc ważkość tematu wchodzi Jej w słowo i zaczyna wyjaśniać, iż zgodnie z ideami libertariańskimi, wszyscy powinniśmy być tak samo wolni, co wywołuje aplauz publiczności zagłuszający resztę słów gościa i prowadzącej.

A potem coś w stylu: „stan społeczeństwa jest taki – z wysokim bezrobociem i ogromnym długiem narodowym oraz zwiększającymi się wydatkami rządowymi i na tych sprawach należy się skupić, zostawiając w spokoju problem małżeństw homoseksualnych”.
2:35-50 minuta.

Warto też zwrócić uwagę na kontynuowanie tego wątku w rozmowie dalej, ale już w kontekście rodziny Eastwooda, gdzie wspomina iż wielu innych wykorzystuje temat rodziny, bliskich czy małżeństwa do osiągnięcia doraźnych celów (poprzez ich eksponowanie – np. w karierze), podczas gdy on (Eastwood) prosi, aby jego w tej materii zostawić w spokoju (czytaj: to moja prywatna sprawa).
Każda strona ewentualnego sporu może interpretować (i interpretuje) te wypowiedzi tak, jak jej jest wygodnie. Symetryści tacy jak ja, słyszą coś w stylu: „Jest masa ważniejszych spraw dla nas wszystkich. W temacie życia prywatnego zostawmy ludziom wolny wybór, nie zaglądając im w spodnie.” Gdybym kojarzył Eastwooda z jakichś dodatkowych mityngów, czy wieców wsparcia, z jakich pamiętam np. Tarantino, Aleca Baldwina czy Madonnę, to nie jest wykluczone, iż tego pokroju wypowiedzi odebrałbym jako rodzaj deklaracji i opowiedzenia się. Ale Eastwood w niczym podobnym nie uczestniczył. Nigdy nie dał tego typu inicjatywom swojej twarzy poprzez fizyczną obecność, czy choćby podpisanie jakiejś petycji. Podczas prawie godzinnego „Ellen Show” wypowiada kilka zdań w ok. 40-sekundowej rozmowie na temat małżeństw homoseksualnych. Nie deklaruje tam jasno i jednoznacznie, że popiera jakąś ideę. Powołuje się na wolność jednostki do decydowania o samym sobie, co można interpretować bardzo różnie. Przypomnę przy tym, iż wiele liberalnych czasopism, zwłaszcza tych wojujących i czynnie zwalczających prawdziwych i urojonych przeciwników światopoglądowych z prawej strony, zaczęło po tym wywiadzie grillować temat przez kolejne miesiące wbijając swoim czytelnikom do głów, iż Eastwood wyraził zdecydowane poparcie dla małżeństw homoseksualnych, czy zrównania ich w sensie prawnym z małżeństwami hetero. Taką kampanię na szeroką skalę rozpoczął bodajże, jeszcze w dniu wywiadu, bardzo wpływowy i opiniotwórczy, nie przebierający w środkach, liberalny „The Huffington Post”
https://pl.wikipedia.org/wiki/The_Huffington_Post
Pytanie czy z tego wywiadu aby na pewno to wynika?
Na tej samej dokładnie zasadzie można by zawłaszczyć moje umiłowanie do wypośrodkowanych osądów i wypowiedzi tłumacząc, że ja także popieram małżeństwa homoseksualne.
Mam kilku kumpli gejów. Z dwoma spośród nich regularnie spaceruję każdego dnia, wychodząc ze swoim psem. Wchodzę w interakcję wymieniając uścisk dłoni, rozmawiając, dyskutując, gdy trzeba polemicznie. Nie mam problemu z tym, że tworzą związek, dla mnie są ważniejsze sprawy (szkolnictwo, zdrowie, polityka historyczna, czy promowanie innowacyjności) a to kto z kim jest stanowi kwestię prywatną – byle byli ze sobą szczęśliwi i nie narzucali tego na siłę innym, lub nie krzywdzili innych.

W okolicy nas „psiarzy” jest zaznajomionych i spacerujących ze sobą razem, gdy nadarzy się okazja, coś ok. 20-tki osób. 90% z nich to światopoglądowo przeciwnicy PiS-u (mieszkam w Warszawie), z reguły aktywni i zadeklarowani. Ale żaden z nich nie wita się z kolegami gejami spotykając ich na spacerach z pasami poprzez podanie ręki. Nie inicjuje z Nimi rozmów, nie zatrzymuje się na choć chwilę pogawędki. A gdy nie ma ich w pobliżu, tytułują ich per ped..y, czy cio.y, na co oponuję tylko ja w naszej grupie i co najwyraźniej przeszkadza, jeśli nie wręcz razi - jedynie mnie.
Najwięcej dowcipów z „peda…i, les…i lub ciapatymi, czy brudasami ” w tle opowiada starsze małżeństwo , z którego oboje to aktywni do niedawna działacze KOD-u mieszkający ode mnie „przez tak zwany blok”.
Z naszej grupy psiarzy prawie wszyscy głosowali w ostatnich trzech wyborach na szeroko pojętą twardą opozycję: PO lub Nowoczesną. Ja głosowałem dwa razy na Kukiza (mimo różnych oporów) a w wyborach prezydenckich na Jakiego. Do Warszawy napłynąłem w 1990 r. wraz z odejściem ustroju słusznie minionego. Inna osoba z grupy psiarzy, pani z tzw. wsi, mieszkająca w Warszawie od ok. 5 lat – głosowała z kolei na PiS. Cała reszta inaczej. Wszyscy oni ostatni głośno podczas spacerów z psami krytykują partię rządzącą za brak polityki ekologicznej, czy wręcz niechęć do jej wdrażania, ale z naszej ok. dwudziestoosobowej grupy jedynie ja i ta pani „ze wsi” sprzątamy kupy po swoich pupilach. Reszta albo nie widzi takiej potrzeby, albo widzi, ale podczas „robienia” odkręca głowę w innym kierunku udając, że nie widzą.

Mam poglądy konserwatywne, może nawet prawicowe, ale takim mnie w dużej mierze zaszufladkowali liberałowie i szeroko pojmowani zwolennicy prawicy. Jeden z moich ulubionych seriali to „Modern Family”, jestem też fanem Jima Parsonsa z „Big Bang Theory”. I cóż z tego. Dla sympatyków „GW”, „OKO Press”, „Newsweeka”, czy „Krytyki Politycznej” jestem niezmiennie typowym polskim Januszem w sandałach nałożonych na skarpety, co przypominają mi zresztą w dyskusjach przy szeregu okazji.

Dlaczego piszę to wszystko? Aby przypomnieć, że wśród szeroko pojętej grupy ludzi, którzy mają swoje konserwatywne, lub prawicowe przekonania jest zauważalny procent wypośrodkowanych światopoglądowo. Ludzie często nie są jednowymiarowi a preferowana przez nich ocena taczającego ich świata stanowi często skomplikowaną pochodną różnorakich poglądów. Tyle, że politycy i przede wszystkim szeroko pojęte media wolą ich szufladkować przypisując jednoznacznie do wybranych obozów a gdy to niesie korzyści - zawłaszczać z miejsca nawet w oparciu jedynie o poszlaki, dla własnej sprawy.
Tak wg mnie zrobił z wypowiedzią Eastwooda w prostej linii wojujący i mocno stronniczy, liberalny „The Huffington Post” posiadajacy duże wpływy i znaczną zdolność kreowania opinii. Inni rzecz pociągnęli i podjęli dalej.
Natomiast moja subiektywna ocena sprowadza się do tego, że, jak już wspomniałem wcześniej - każdy w tym wywiadzie widzi i słyszy to, co chce usłyszeć.

Pozdrawiam,
jabu.

ocenił(a) film na 8
lastmanstanding

Niech Clint rzuci parę milionów dolarów na walkę z globalnym ociepleniem jak Di Caprio a Oscar i dla niego się znajdzie. :-)

lastmanstanding

Krótko i na temat. Dzięki za mądre słowa.

lastmanstanding

Clint zaczął porzucać swój konserwatyzm dobre 10 lat temu (jak nie wcześniej).
Co ciekawe, był częściej nagradzany i hołubiony właśnie gdy był zadeklarowanym konserwatystą.
A teraz prawie liberał i prawie nic.
To jakby nieco obala twoją teorię wstrętnego "Hollywoodu".

ocenił(a) film na 9
Billy_Bones

To ciekawe, bo chyba ktoś inny przejął jego konto na twiterze, bo tam jest dalej konserwatywny i wierzący i mający w d... lewactwo.

lastmanstanding

Jakoś nie widzę powiązania i zdanie że film zdobył Oskar za to lub tamto nic nie znaczy bo większośc obecnych Oskarowych filmów to gowno

ocenił(a) film na 7
RadoslawKamil

Dokładnie,nigdy nie brałam pod uwagę ani nie interesowało mnie to jaki film,aktor itp.zdobył oscara (tak,z małej litery)...co to oznacza?Nic.Grupka ludzi wybiera sobie co lubi,albo co jest akurat na topie i tyle.

ocenił(a) film na 7
RadoslawKamil

Chociażby "czarna pantera " shit jakich mało Ale że o czarnoskórych to nagrody się sypia

lastmanstanding

To, że jest białym heteroseksualnym mężczyzną o konserwatywnych poglądach nie ma tu żadnego znaczenia, bo właśnie większość takich ludzi dostawała i dostaje Oscary. Na szczęście w ostatnich latach coś się zmienia w tym smutnym jak pi*da "Holiłudzie". Eastwood zdaje się tego nie zauważać niestety i dalej leci słabym seksistowskim żartem.

ocenił(a) film na 10
skalp_el

Przecież bardzo słabe filmy dostają Oscary za nic, bo mają czarnoskórych aktorów i krytykują białych. Twoim zdaniem Czarna Pantera była jakimś genialnym filmem? Nie mam nic przeciwko dawaniu równych szans i czarnym i białym i każdemu innemu ale faworyzowanie konkretniej grupy, bo ,,kiedyś byli prześladowani'' jest śmieszne. Chcemy mieć równość czy zemste?

Krexx

Nie, Czarna Pantera nie była genialnym filmem i dlatego nie dostała Oscara za najlepszy film, a za charakteryzację, efekty i coś podobnego z tego co pamiętam. Nie dlatego, że było tam o czarnoskórych, a dlatego, że charakteryzacja i efekty były zwyczajnie świetne. Co nie znaczy, że film był dobry, bo nie był, był średni. Także to prześladowanie to sobie wymyśliłeś kolego.

ocenił(a) film na 5
Krexx

Oceniłes to na dziesięć więc nie bardzo się chyba znasz na kinie?

ocenił(a) film na 9
lastmanstanding

Zgadzam się w 100%. Oscary to lewackie dno i nie ma sensu o tym w ogóle wspominać rozmawiając o filmach.

ocenił(a) film na 2
lastmanstanding

nie ma się czym cieszyć ten film nawet nie stał w tym samym sklepie co "Gran Torino"

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones