PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547035}
7,8 177 tys. ocen
7,8 10 1 176999
6,6 33 krytyków
The Walking Dead
powrót do forum serialu The Walking Dead

Wyobraźmy sobie teraz sytuację, gdy epidemia tajemniczego wirusa wybucha w naszym pięknym kraju. Co byś zrobił zrobiła widząc na ulicach chodzących sztywniaków??
Załóżmy, że nasz główny bohater mieszka w bloku na piętrze i ogląda sobie spokojnie TV rano gdy nagle transmisja zostaje przerwana i zostaje nadany sygnał iż tajemniczy wirus albo diabli wiedzą co atakuje ludzi i zmienia ich w krwiożercze bestie. Zakładam, że tak jak w filmach, bohater nie zdaje sobie sprawy z tego, że zombie mogą istnieć naprawdę.
W telewizji proszą o pozostanie w domach i zabarykadowanie się do czasu aż sytuacja zostanie opanowana. Każdy z nas zapewne by podbiegł do okna z ciekawością zerkając czy coś dziwnego nie dzieje się na zewnątrz, załóżmy, że epidemia rozprzestrzenia się bardzo szybko i w ciągu nocy chodzących maszynek do mięsa namnożyło się już w okolicy dość sporo. Pierwsze, co byśmy uczynili to telefon do rodziny, znajomych, problem w tym, że tak myślących jak my byłoby więcej osób a tym samym sieci telefonii komórkowej byłaby za bardzo obciążona a tym samym nie mielibyśmy kontaktu ze światem zewnętrznym, oprócz wspomnianej telewizji oraz Internetu. Prawdopodobnie Internet mógłby paść drugi po telefonii komórkowej. Zbyt duże obciążenie jednocześnie a tym samym ciągłe wgrywanie się stron internetowych. Przynajmniej tak było podczas wypadku samolotu prezydenckiego. Zapewne każdy z nas po nieudanych próbach skontaktowania się ze światem zewnętrznym oglądał by telewizję aby zaczerpnąć jak najwięcej informacji o sytuacji. A teraz spójrzmy co mamy na dzień dzisiejszy w lodówkach, zapewne nikt z nas nie ma ogromnych zapasów żywności a zwłaszcza żywności długo zdatnej do spożycia, i nasz główny bohater nazwijmy go Marcin w lodówce ma żywność na kilka dni być może na tydzień. Lepiej zapewne jest w szafkach z żywnością (kasze, makarony, konserwy) Ale tak naprawdę na ile to może starczyć nam oraz wspomnianemu Marcinowi, na 10 -20 dni?? Prawdopodobnie tak zakładając, że od początku racjonujemy żywność. Jednak większość z nas nie bierze tego pod uwagę, że coś takiego może trwać dłużej niż kilka dni o zgrozo może tydzień??
Czy staramy się wyjść z bloku względnie domu?? Przypuszczam że tak i o ile mieszkańcy domów mają gorzej z zabarykadowaniem się gdyż okna są w zasięgu „rozpadliny” o tyle mają lepsze pole widzenia, gdyż z okien bokowisk nie wszystko dobrze można dostrzec w około.
Nasz Marcin stara się wydostać z bloku dociera do klatki schodowej obok głównego wyjścia jednak widząc na progu pożeraną przez byłych już sąsiadów biedną staruszkę szybko cofa się do domu. Biedak wpada w panikę i tak zapewne i my wpadlibyśmy w panikę nie mogąc złapać tchu oraz być może popuszczając co nieco w majtki. Może to się wydać śmieszne ale już nie jeden twardziel robił w majtki i to w mniej beznadziejnych jak i drastycznych sytuacjach. Mijają kolejne dni, niestety 4 dni po wybuchnięciu epidemii zostaje przerwany sygnał TV, pozostaje nam jedynie radio jak jedyne okno na świat. Tam dowiadujemy się że cały kraj został opanowany przez chodzące trupy. Policja oraz wojsko na rozkaz rządku stara się jedynie izolować grupy zombie nie zabijając ich gdyż opozycja by ostro skrytykowała taki ruch. Załóżmy też, że wojsko jak i policja ma ograniczone zasoby ludzkie biorąc pod uwagę, iż nie było mobilizacji na tyle wcześnie, aby opanować sytuację. Należy też założyć, że nie wiadomo jak zabić zombie gdyż strzały w korpus nie robią im większych krzywd a na pomysł strzału w głowę wpadnięto zbyć późno.
Podsumujmy więc pierwszy tydzień od rozpoczęcia epidemii.
Jako kraj katolicki spora część społeczeństwa udała się do kościołów, aby modlić się o wybaczenie win przez Boga. Niestety tam gdzie dużo świeżego mięska tam i dużo zombie a jak wiadomo w Polsce nie ma powszechnego dostępu do broni palnej, więc biedne owieczki w kościołach stają się kolejnymi chodzącymi maszynkami do mielenia mięsa.
Rząd ogranicza się do debat i prośby do społeczeństwa o pozostanie w domach, w pierwszym dniu pada siec telefonii komórkowej oraz Internet. Wojsko jak i policja stara się nie zabijać zombie, gdyż tak naprawdę nie wiadomo co się dzieje.
Wróćmy do naszego bohatera, który po 7 dniach zjadł połowę swoich zapasów, nie ma energii elektrycznej gdyż w siódmym dniu została ona odłączona. Siedzi w swoim azylu słysząc na korytarzu dziwne dzwięki oraz odchodzi od zmysłów. Potrzeby fizjologiczne załatwia jeszcze normalnie w toalecie, ale jak długo będzie dostęp do świeżej wody?
Wracając do tego co dzieje się na ulicach martwych przybywa w zastraszającym tempie co odważniejsi ludzie decydują się na wyprawę po pożywienie niestety przy marketach jak i osiedlowych sklepikach roi się od sinych zwłok przemieszczających się w kierunku tych którzy w swojej desperacji związanej z brakiem pożywienia starają się cokolwiek zdobyć.
Na podróż samochodem nie ma co liczyć, gdyż opuszczone samochody czasem spalone wraki tarasują większość ulic i uliczek. Widząc to Marcin pozostaje w domu ze strachu przed śmiercią, niestety zapasy pod koniec drugiego tygodnia się kończą a na domiar złego brakuje już wody w kranie. Na szczęście Marcin nie jest głupi i zrobił zapasy wody w wannie oraz wszelkich możliwych naczyniach. Ale ile tak można przetrwać ile wy byście przetrwali wiedząc, że nie ma dla was ratunku. Po dwóch tygodniach, gdy rządu już nie ma, bo zamiast się wspierac kłócili się do końca, resztki armii oraz służby mundurowych zdezerterowały zapewne w celu dotarcia do bliskich i pomocy im. Wzrosłą liczba samobójstw nawet wśród ludzi wydawałoby się silnych psychicznie, u wielu ludzi objawiają się pierwsze objawy psychozy, niektórzy wręcz poddają się i dają się pożreć z braku nadziei. Może to fantastyka, ale tak niewiele nam brakuje aby kraj pogrążyć w chaosie wcale to nie musi być zombie wystarczy kolejna powódź stulecia albo jakaś kolejna ptasia, świńska grypa tylko że bardziej uporczywa.
Nasz główny bohater po miesiącu bez bieżącej wody bez prądu oraz gazu jedynie o świeczce, co wieczór siedzi w swoim azylu i czeka na śmierć, bo cóż pocznie gdy wypije całą wodę zgromadzoną, cóż pocznie bez jedzenia. Zjadł już wszystko a kocia karma w jego obecnej sytuacji byłaby rarytasem, jakich mało. Niestety nie zostało mu już nic nawet nadzieja umarła wraz ze strachem przed wyjściem na zewnątrz i pożarciem. Jak wy byście się zachowali na miejscu Marcina, czy staralibyście się dostać za wszelką cenę do innych żywych, czy zaryzykowalibyście własne życie oddalając się z bezpiecznego domu właściwie niewiadomo dokąd??

ocenił(a) serial na 9
warhammer

No dobrze, wytłukliśmy większość zombie, sytuacja się stabilizuje, powraca cywilizacja białego człowieka
i wtedy...
znienacka...
Zieloni postulują objęcie zombich ochroną i zamknięcie w rezerwatach.
Przecież to gatunek "wymierający".

warhammer

warhammer, fajnie jest pomarzyć, ale rzeczywistość szybko wybiłaby ci z głowy takie rzeczy. Spotkałbyś np swoją nieumarłą dziewczynę i sądzisz, że nie wahałbyś się? Byłeś kiedyś w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, że śmierć w oczy ci zajrzała? Na początku byłbyś w szoku od całej sytuacji, nie wiedziałbyś co tak naprawdę trzeba robić, panika i strach. Potem różnie, bo są różni ludzie i tu się zgodzę, prawdopodobnie można byłoby się nawet uzależnić tak jak bywa to z ludźmi, którzy wracają z wojny - nie są w stanie żyć w normalnym społeczeństwie, szukają adrenaliny. To się takie fajne wydaje jak się ogląda w tv albo na kompie rozwala zombiaków itd.

dbrzost, wcale bym się nie zdziwił;) zieloni to debile zdolni do takich rzeczy.

ocenił(a) serial na 10
warhammer

"Marzenie" Też jestem fanem serialu, ale jestem również rozsądny. Mogło by się wydawać że skoro jestem fanem tego serialu to taka epidemia jest dla mnie czymś mega,. Nie jest tak ponieważ nie chciałbym patrzeć na kogokolwiek z mojej rodziny w postaci umarlaka. Dzięki temu serialowi widzę co by było gdyby... Więc cieszę się że jej nie ma ;)

użytkownik usunięty
warhammer

Ja bym po prostu wziął jakąś broń{najlepiej pilarkę łańcuchową lub siekierę}, zabijał zombie i barykadowałbym się w domach lub szukał innych ocalałych.

buchan

kurcze, specjalnie dla twojego tematu, zaakceptowałem ten przeklęty, nowy regulamin filmweb, żeby móc napisać post. zatem:

w dużym mieście nie mieszkam, marcin jest trupem jak się patrzy, ew ma bardzo małe szanse na przetrwanie (nie ma to jak milion potencjalnych zombie w sąsiedztwie! każdy fan zombie wie, że DUŻYCH MIAST SIĘ UNIKA!!!). ja mieszkam pod warszawą w uroczej mieścinie o nazwie sulejówek. jak ktoś już pisał, każdy szanujący się fan zombie plan awaryjny ma przygotowany od dawna. mój jest gotowy i zna go rodzina i przyjaciele, żeby w chwili tragedii mogli sięgnąć pamięcią do teoretycznych rozważań z przyszłości i mieli szansę wprowadzić go w życie, a zatem: na północ od sulejówka rozciągają się lasy. samo miasteczko to sypialnia warszawy, domki jednorodzinne, niecałe 30 tys mieszkańców. jestem wojskowym, surwiwalowcem, posiadam niezbędny sprzęt turystuczny i zapasy, pozwalające mi przetrwać zimę w lesie. w przypadku zorientowania się, że doszło do outbrake zombizmu, zwyczajnie ewakuuję się z rodziną do lasu. tam, w oddaleniu od miasteczka zakładamy obóz, przy pomocy broni białej i łuków bloczkowych eliminując po cichu sporadyczne szwędacze. po około tygodniu, można zapuścić się w pobliże jednostki wojskowej, najlepiej nocą, dokonując zwiadu przy pomocy noktowizji (to na wypadek gdyby wojsko wciąż operowało i strzelało do wszystkiego co zobaczą). po potwierdzeniu, że jednostka padła (a taka jednostka padnie na pewno, czy to wzięta z zaskoczenia w środku nocy, czy po kilku dniach, służąc wcześniej jako punkt zborny ludności i szpital polowy dla rannych, pogryzionych ludzi...), wbijamy się do środka, zabieramy tyle broni i sprzętu ile się da, eliminując sporadyczne szwędacze, które jeszcze błąkają się po terenie, do tego ciężarówka, zapas paliwa i już można ruszać ku wcześniej obranej destynacji, jak wyspa czy góry.

ocenił(a) serial na 10
djedrys

Witam wszystkich.
Ja się zastanawiam jaki wpływ na inwazje zombi miał by czas i pory roku.Może po np.roku ciała zombie po prostu uległy by całkowitemu rozpadowi jak normalne martwe mięso.
Czy np.w mroźną zimę nie były by one w stanie się poruszać bo przy -10stopniach mrozu by zamarzły jak to trupy.
Chociaż wiem, że jeżeli chodzi o Polskę i pory roku to mamy "lato i ciulato"
Co wy o tym myślicie?

ocenił(a) serial na 9
marwer84

Ciekawa kwestia.

Zombiaki jako martwe z definicji powinny ulegać rozkładowi. A to znaczy, że po wyczerpaniu możliwości dalszego infekowania, epidemia trwa do ostatniego "działającego egzemplarza".
Mróz powinien wyłączać żywe trupy z akcji.
Wysoka temperatura, upały, duża wilgotność przyspiesza rozkład, więc skraca czas pełnej sprawności zombiaków.

Trzymając się serialu i komiksu, to zombie gniją, bo śmierdzą niemiłosiernie.
W komiksie każdy umarlak otoczony był muchami i toczyły go różne larwy i inne paskudztwa. To też nie wpływa dobrze na kondycję żywego trupa.

ocenił(a) serial na 7
buchan

Świetny temat :-) Pewnie się rozpiszę.

Sama się dość często zastanawiam (przeważnie w nocy, gdy nie mogę spać), co bym zrobiła, gdyby taka sytuacja zaistniała.
Co do losu Marcina, to sądzę, że już po nim. Albo zaryzykował i w końcu wyszedł z mieszkania, ale osłabiony brakiem pożywienia długo by i tak nie pożył, bo musiał by walczyć przynajmniej z tymi zombie, które były już w bloku. Albo po prostu umarł tam z głodu i pragnienia. Najlepiej, jakby się zmobilizował wcześniej, przynajmniej, żeby dostać się do jakichś sąsiednich mieszkań, żeby znaleźć coś do jedzenia, zawsze to jakiś zapasowy czas. Dość realne jest, że mógł po drodze natknąć się na tych sąsiadów, którzy wcześniej robili sobie ucztę ze staruszki, ale może akurat by mu się udało ich pokonać. W ogóle uważam, że siedzenie tyle czasu w mieszkaniu, przy topniejących zapasach pożywienia, nie próbując zaryzykować, przy pewnie pogłębiającej się psychozie, to nie rozwiązanie. Ale mogę sobie "gdybać", ciekawe, czy miałabym "jaja", żeby wyjść na spotkanie zombie :-)

Jeśli chodzi o to, co ja bym zrobiła... A przynajmniej, jak to sobie wyobrażam. Przede wszystkim zależy, gdzie bym była. Jestem sobie w mieście, na ulicy, nagle ludzie zaczynają biec w moim kierunku, krzycząc coś o żywych trupach. Nieciekawa perspektywa... czekać na autobus do domu? :-) Nie no, żartuję.
Gdybym była w domu (bo akurat w tym przypadku NIESTETY, w domu), to sytuacja też nieciekawa. Pierwsze z brzegu, okno w kuchni na parterze... BAM, zombie w środku. Okienka w piwnicy, niby małe, ale mój dziadek, jak chciał, to się wydostał, a szczuplutki, to on nie był (historia rodzinna :) ).
Najważniejsza kwestia, to zadzwonić do rodziny i upewnić się, że wiedzą o sytuacji i jakoś się próbują zabezpieczyć. Pozostaje niestety taki drobny szczegół, czy w ogóle bym się dodzwoniła. Przykładem katastrofa w Smoleńsku i nie można się było nigdzie dodzwonić. A tak, to zabezpieczyć to nieszczęsne okno w kuchni, okienka w piwnicy, drzwi wejściowe i starać się być jak najciszej. Siekier mam kilka, więc jakaś broń by była.
Zapasy? Już od paru lat obiecuję sobie, że, gdy tylko będę miała swój dom/mieszkanie - to zawsze będę mieć zapasy żywności długoterminowej, puszkowanej, wody butelkowanej, apteczkę i kanister z benzyną. Tak, to trochę paranoiczne, nic nie poradzę. O, i może jeszcze jakaś radiostacja :-)
Co do działania - trudno przewidzieć. Jedno wiem, że jeśli się nie ma dobrej kryjówki lub zapasy są znikome, to trzeba ryzykować.
Dobrą opcją jest jakiś supermarket, albo aby zrobić zapasy, albo się tam po prostu "zamelinować".

Muszę się przyznać, że oglądałam pierwsze dwa odcinki wczoraj w nocy i potem mi się śniły zombie. Jest to chyba mój najgłębiej zakorzeniony koszmar. Chyba zainwestuję w ten podręcznik przetrwania.
Pozdrawiam :-)

coldgirl_eire

Powiem ci tylko tyle że człowiek kiedy jest na skraju wycięczenia i wygłodzenia może wszystko zrobić nawet stanąć oko w oko z zombie :D

ocenił(a) serial na 8
buchan

Ja w przeciwieństwie do wielu tu się wypowiadających zaczął bym od zbratania się z Zombiakami.Stworzenia dla nich specjalnego marketu z "Zombii Żywnością" - kawałki mięsa ludzkiego w puszce, suche karmy, sieć platform rozrywki, parki i place zabaw dla małych zombiaków np. zabawa w wirówce;) Handel na poziomie szpitalnych zapasów krwią oraz organów....Polak potrafi ;)))))

buchan

a Ja na szczęście mieszkam na malej wsi ok 2 tys. mieszkańców, otoczonej lasami, do miasta mam 18 km , dom mam dobrze ogrodzony wiec zombiaki latwo by nie mialy dostac sie na podwórko a jak juz by to im sie udalo to do domu no nie ma bata żeby sie wdarly ;) w ich zasięgu byly by tylko okienka od piwnicy 30 na 30 cm ktore latwo mozna zabarykadowac ;).
w piwnicy pelno puszkowej żywnosci wiec na jakis czas starczy. z bronią białą tez nie bd problemu, tak jak i z wodą bo studnie mam.
po paru miesiacach musial bym tylko zapasy zywnosci uzupelniac ( tu juz bylby maly problem ) ale napewno rozwiązanie bym jakies znalazl ;)

ocenił(a) serial na 10
deivid88

Ja oczywiście bym próbował wyjść, bez sensu jest siedzenie i czekanie, można coś za ten czas robić, najlepiej kierować się gdzie małe skupiska ludzi, pola, góry, lasy albo do dużych sklepów, tam można chociaż na jakiś czas mieć schronienie i pożywienie. Oczywiście jakieś znaki SOS, trzeba by było próbować, mieszkam na obrzeżach małego miasta, więc nie byłoby źle.

ocenił(a) serial na 7
LimakFR

Ja na miejscu Marcina jakbym mieszkał w bloku i zabrakło by mi jedzenia, uzbroił bym się w jakiś nóż czy cokolwiek, ukręcił linę mocną, mega mocną która by mnie utrzymała z byle czego chocby nawet sznur od szlawroku, łańcuch, kable, wszystko poskręcał i z balkonu albo okna zeszedł po linie do sąsiada okna czy balkonu bo może go nie było czy cokolwiek i zobaczył czy niema on u siebie żadnego jedzenia.

ocenił(a) serial na 9
fafa194

Wiesz, że większość drzwi balkonowych ma klamkę tylko z jednej strony? ;)
Lepiej weź też młotek, toporek lub siekierkę, łapkę, kombinerki, śrubokręt płaski i krzyżakowy, wiertarkę najlepiej ręczną z kompletem wierteł bo trzeba by robić włam do sąsiadów, a może być, że gospodarze w mieszkaniu i już zombiaki.

ocenił(a) serial na 7
dbrzost

No wiem, wybijam wtedy szybę jakimś cięzkim obiektem lub kopniakiem. Dlatego mówiłem że biorę ze sobą nóż jakby był jakiś zombiak u sąsiada to go wtedy killem.

ocenił(a) serial na 9
fafa194

Nóż to za mało na zombiaka.

Zbyt bezpośrednie zwarcie w walce. Za du ze ryzyko ugryzienia. Załatwienie żywego przeciwnika nożem wymaga sporo czasu i wysiłku. A co dopiero zombie...

Tętnice mu przetniesz, a ten nic, nie wykrwawi się. Z ciosów w brzuch też nic, bo nie będzie miał szoku pourazowego. Przecięcie ścięgien coś może dać, ale zombiak nawet "na leżąco" jest groźny i nie tak obezwładniony, jak się może wydawać. Wbicie noża w czaszkę też sprawy nie załatwi, bo trzeba uderzyć w kość, zadać wiele ciosów, żeby wystarczająco uszkodzić mózg, a nóż może ugrzęznąć w kości.

Jeśli już coś podręcznego na zombiaki, to młotek. Kruszy kości czaszki, powoduje duże obrażenia mózgu i do wybijania szyb też się nadaje ;)

dbrzost

Tylko czemu wszyscy zakładacie że zombie jest powolne, poza żądzą jedzenia nie kieruje nimi nic innego, są na tyle głupie/słabe że nie są w stanie wyważyć drzwi, czy też nie współpracują ze sobą? To że w większości filmów w taki sposób są przedstawione nie oznacza że tak faktycznie muszą wyglądać kiedy jakiś wirus stworzy takie potwory (odpukać w niemalowane). Przypomnijcie sobie kreatury które były w 'I am legend' - zupełnie inaczej się zachowywały niż dotychczasowe zombie.

Martinez0123

Trudno nazwać istoty z Jestem Legendą jako zombie. Jeżeli już chcesz przykłady innych zombie to masz np 28 dni później. Poza tym na czym się opierać jak nie na filmach ew komiksach i grach? Żywe trupy nie istnieją więc luzik.

Mnie tylko zastanawia czemu w większości filmów zombie ludzie, nawet jak znają zagrożenie latają z odsłoniętymi częściami ciała. Przecież zęby łatwo zatrzymać choćby solidniejszym ochraniaczem rowerowym nie mówiąc już np o zbroi motocyklowej. Ścisk może być mocny, ale nie dochodzi do wymiany płynów - nie ma zakażenia, to dość istotne.

ocenił(a) serial na 7
Abukashi

Słuszna uwaga co do odsłoniętych części ciała, jakieś ochraniacze na pewno byłyby przydatne. Ale w czasie totalnej apokalipsy, kiedy bardzo trudno o wszystko, o jakiekolwiek ochraniacze ciała chyba jeszcze trudniej. Odpowiedź jest prosta, ludzie biegają w normalnych ubraniach bo po prostu nie mają żadnych ochraniaczy. Gdy zombie zaatakowało zostali tak jak stali. Ja na motorze nie jeżdżę, rowerowych również nie posiadam i i w sytuacji takiej epidemii raczej nie wiedziałbym gdzie takowe znaleźć, a nawet ich nie szukał. Jedyne co mi przychodzi do głowy to z jakiegoś muzeum zawinąć rycerską kolczugę :) - przed zębami ochroni ale pewnie waży i ruchy tez krępuje ;)
W ogóle to najlepiej nie dopuścić zombie zbyt blisko - najbliżej na długość młotka, łopaty lub kija bejsbolowego ;)

ocenił(a) serial na 9
bob_Lazar

O właśnie, niedopuszczenie zombie na odległość "gryza" gwarantuje tylko ucieczka, na z góry upatrzone pozycje oczywiście.

ocenił(a) serial na 7
bob_Lazar

Wybacz, że odgrzewam posta sprzed szmatu czasu, ale ludzie często zapominają o skórzanej odzieży! Ja na ten przykład mam bardzo fajny, solidny i dość lekki na trzy pory roku płaszcz skórzany który spokojnie by powstrzymał wszelkie ukąszenia. Skórzane rękawiczki praktycznie każdy może mieć o ile nie chodzi w białych adidaskach na co dzień. Spodnie.. jakiekolwiek rip-stop tudzież inne solidne wojskowe spodnie od BDU z demobilu/kontraktowe i już masz kawał protekcji przed ukąszeniami. ;) Gdy brak takich - mocne, firmowe jeansy gruba bluza z kapturem itd powinny spokojnie zapobiec przebiciu skóry przez zęby truposza do czasu, kiedy wybierze się do jakiegoś sportowego po zbroję motocyklową.

Kolejna sprawa - okulary, gogle, maski p.gaz. czy nawet kaski prewencyjne z szybką! Ile razy w filmach ktoś trzasnął trupa aż bryzgnęło posoką? Pamiętacie co się stało z tatusiem w 28 Tygodni Później gdy kropla krwi kapnęła mu do oka? Niemal natychmiastowe zarażenie. Dobrze przylegające, nieparujące gogle to też podstawa według mnie. Nawet takie jak do koszenia trawy. Przynajmniej ochronią Cię przed przypadkowym zachlapaniem oka sokiem z trupa! Polecam airsoftowe gogle ochronne Bollé czy innej dobrej firmy, bo gwarantują dobre przyleganie i jakość zastosowanych materiałów (nie wspominając o wygodzie noszenia).

Żeby nie pisać kilku postów, to wypowiem się na sam temat potworum (podforum) - czemu wszyscy zakładają, że każdy by się odwrócił z miejsca od rządu i wojska? W sytuacjach kryzysowych rządzący WSPÓŁPRACUJĄ, nie dzielą się jak to się zwykło zakładać. Oczywiście, paru by mogło odwalić krzywe akcje, ale sam rząd niezbyt chętnie by pozwolił swojemu krajowi upaść.

Zakładając, że zombie są powolne i bezmyślne wojsko by spokojnie dawało radę z utrzymywaniem trupów na dystans. Zasieki, doły, trudny do zdobycia teren i zwyczajne barykady (sekcja płotu kutego ze stali podtrzymana zaparkowanymi w poprzek ulicy ciężarówkami by spokojnie zatrzymała tabun zombie. A to jeszcze można podtrzymać czymś innym jakby było mało. Nie mówiąc już o wojsku ufortyfikowanym w więzieniu z odpowiednim miejscem do przyjmowania zapasów, celami w których można nocować i prawdopodobnie agregatami. Nie wspominając o kuchni, stołówce i pomieszczeniach rekreacyjnych - raj postapokaliptyczny.

Motyw "wojsko odwróciło się od nas" też jest dość głupi. O ile wyobrażam sobie, że niektóre jednostki mogłyby zdezerterować/wziąć sprawy w swoje ręce, o tyle duża część dalej by pracowała w swoim(może nie satysfakcjonującym dla przeciętnego survivora ale zawsze) tempie, by zaradzić epidemii i pomóc ewentualnym niezarażonym.

Oczywiście bandy grasantów i gangi by były dużym problemem, więc ja też wyznaję zasadę, że zombie jest lepszy od żyjącego jeśli chodzi o losowe spotkanie. Zombie nie ominie barykady, nie wyważy Twoich drzwi, nie ustrzeli Cię bez pytania.Dobrze zaplanowana barykada nie ugnie się przed trupami. Twoim przyjacielem też są mury - nie wygną się jak ogrodzenie i - tak jak Brooks w swoim Zombie Survival Guide pisał - ograniczą traumę związaną z patrzeniem na zwłoki. Polecam poczytać jego wywody na temat znaczenia rozrywki i morale survivorów podczas truposzowej apokalipsy.

Ostatni temat który poruszę - broń. I pod tym względem warto się powodować ZSG Brooksa, bowiem jego wywody na temat doboru odpowiedniego oręża są bardzo przekonujące. Obuchy, obuchy i jeszcze raz obuchy. Lekkie najlepiej. Jeśli już siekiera, to lekka, ostra i z dobrej stali - machanie tego typu orężem i wyciąganie go jeśli utknie w czaszce trupa jest męczące co nie sprzyja mobilności i przetrwaniu. A jak obuchy, to i bryzgająca krew, więc ponownie zwracam uwagę na niezbędność ochrony oczu!

To chyba mój pierwszy post na FW i już się tak rozpisałem! Ale przynajmniej przyjemnie się pisało..!

Ps. - skąd tu >kurna< płonące wraki samochodów?! Kto je podpala? Samospalenie? Albo głupi sposób scenarzystów by podkreślić apokaliptyczność filmów, albo coś mi umyka i samochody lubią stawać w płomieniach. Grupowo. Dla rozrywki.

bob_Lazar

Taaaa najlepiej w gdyby apokalipsa zombie to w średniowieczu... by była wytępiona w niecały rok bo masz zbroje która chroni i miecz np taki claymore 2,5 m i siekasz takim albo machasz w tą i wew tą

ocenił(a) serial na 8
Abukashi

Również o tym wspomniałem we wcześniejszym poście :)) najpierw ochrona przed potencjalnym ugryzieniem później zaopatrzenie sie w broń eliminującą szwędacza. Ostatnio z głupoty oceniłem skład domowych narzędzi i mój nr jeden arsenału to obustronnie wyostrzona saperka :)))))) sieje spustoszenie jak mało co ....pełna mobilność i szybkość :] siekiery są z założenia mało wygodne no chyba że jakiś profesjonalny toporek ;) nr dwa to nóż do obciosywania burka cukrowego czyli typowa maczeta.

W kilku postach przewija sie motyw jazdy samochodem i wypełnianie go po brzegi .....eeeee marnie to widzę...drogi będą zawalone we wszystkich kierunkach :((( a zwłaszcza stacje paliw już o parkingach przymarketowych nie wspomnę.

ocenił(a) serial na 10
Abukashi

W twd woje króla Ezekiela mieli takie :P

Martinez0123

W "I am legend"w książce były wampiry to w filmie wymyślili jakąś odmianę zombie,więc tego filmu raczej nie brałabym pod uwagę,prędzej "devil's playground",z tymi byłoby ciężko zwłaszcza w walce wręcz.

ocenił(a) serial na 8
deivid88

No to masz szczęście, bo ja mieszkam w samym środku miasta liczącego 6 mieszkańców, a do tego pełnego wąskich uliczek. Szans na ucieczkę nie miał bym żadnych, albo prawie żadnych. No, ale dookoła są, niskie co prawda, ale góry - Penian Mountains. A tam Buxton, miasteczko woku którego niegdyś wyryto całe mnóstwo tuneli dla rządu w razie wojny nuklearnej. A koło Buxton uskok tektoniczny i Snake River wijąca się głębokim jarem przez piaskowcowe wzgórza (tubylcy mówią na to "hills" to znaczy "wzgórza", choć nominalnie to "mountains" - "góry"). Było by gdzie się ukryć, a w rzece znaleźć żywność w postaci ryb (to teren Parku Narodowego, więc ryby raczej są). No, ale takich jak ja to zapewne było by mnóstwo. A dodatkowo, teren zapewne byłby broniony przez armię. No i "d..a blada"... Oczywiście, gdyby powstało takie zagrożenie. Jeśli na prawdę by powstało, to postarał bym się o samolot z pilotem i uciekł na Błota Polesia albo Syberię (wpierw, oczywiście o broń i duuuży zapas amunicji). Słyszałem o człowieku który kiedy go chcieli siłą wcielić do Kołchozu to nawiał w 1932 r. z rodziną oraz bydełkiem do lasu i tyle go widzieli. Odnaleźli jego zagrodę przez przypadek po 1990 r. geologowie z Gaspromu kiedy szukali gazu. No więc, skoro NKWD nie dało rady, to myślę tym bardziej "zombies" nie dadzą.

rejmons

6 mieszkańców miasto i do tego pełne wąskich uliczek?ile zer zgubiłeś?albo mieszkasz w mieście duchów..

ocenił(a) serial na 8
szarit

Sorry: 6 MILIONÓW mieszkańców (jeśli policzyć wszystkich łącznie z przedmieściami, mieszkam w czymś na kształt Aglomeracji Śląskiej, gdzie miasto przechodzi płynnie w inne miasto)

rejmons

No to wiesz jak ja mieszkam(aglomeracja śląska tylko że nas jest podobno 4,5miliona) i jakie mam szansę na wypadek epidemii zombiactwa w Polsce.Mam dwie opcje wiać gdy tylko coś zacznie się dziać(o ile to możliwe),albo zabarykadować się i nie wychodzić choćby nie wiadomo co,a że mieszkam w starym budownictwie i ściany mam grube na 30cm to powinnam co nieco przetrwać,tylko co dalej jak mi się zapasy skończą?Czy wówczas wydostanie się z tej pułapki będzie w ogóle możliwe to jest dopiero dylemat

ocenił(a) serial na 8
szarit

Mogę sobie wyobrazić! A tak a propos, to całkiem fajna zabawa wyobrażać sobie "co by było gdyby..." Mieszkam w pobliżu "Kastle street" - uliczki handlowej pełnej tanich barów i sklepików. Tam znalazł bym żywność, ale.... Ale! Ta ulica wzięła nazwę od "kastle" (niby) byłych koszarów upozorowanych na zameczek - mury, neogotycki budynek z ostrołukowymi oknami i wieża. Niby tam już armii nie ma, ale okna są okratowane, mury "zamkowe" zwieńczone bardzo solidnymi prętami z kolcami, a całość ma jedną, ale za to potężną, metalową bramę. Niby nic się nie dzieje, ale wrota zamknięte na cztery spusty, a budynek bynajmniej nie sprawia wrażenia ruiny! Przede wszystkim starał bym się opanować tę budowlę. Jak znam życie, to koło twojego domu także jest coś takiego jak mój "Kastle". Bronić się w domu nie ma po co. Ścian może i nie przebiją, ale drzwi w mieszkaniach zazwyczaj nie należą do super solidnych. Tłum je może po prostu wyważyć, a wtedy co? W "Kastle" zaś mam bramę jak się patrzy, a i zapewne jakaś broń się zawsze znajdzie. A nawet jeśli, to zawsze można na poczekaniu zrobić sobie kilka włóczni którymi będzie się traktowało "nieumarłych" stojących pod bramą. Lokum znaczy się by było. Teraz przydał by się pojazd. I tu jest problem: Bo to musiało by być coś "gniotsa nie łamiotsa", znaczy taki który pojedzie wszędzie i do tego na rozpuszczalniku czy oleju opałowym. I żadnej elektroniki! Żeby go można było zreperować przy pomocy klucza uniwersalnego, młotka, obcążek i śrubokrętu. I tu by się znalazło rozwiązanie! Przy drodze do Wimslow, jakieś 4-5 km. od mojej uliczki, stoi sobie na posesji terenowa ciężarówka marki "Mercedes". Zrobił bym wszystko by ją zdobyć! To na wypadek wypadów "w miasto" po "furaż" i ewentualnej szybkiej ewakuacji. A później cała wyprawa do sklepu, gdzie widziałem kusze (można także do muzeum), a może i do jakiegoś posterunku policji po coś palnego. Najlepsze, jak myślę, było by "kombinowane" użycie broni: Kusza kiedy trzeba zachować dyskrecję, a w innych wypadkach "Mossberg" czy inny Remington. I mógłbym się wtedy bronić... No, ale jak długo? Na jak długo starczyło by mi sił "psychicznych"? Po roku, czy dwóch zapewne" deprecha" by mnie zabiła "na amen" i zrobił bym z siebie (za pomocą sznurka z pętlą) efektowną "girlandę" na wierzy. No, chyba, ze armia by wcześniej opanowała sytuację.

rejmons

No ja akurat mieszkam w takim fajnym miejscu ze połowa budynków jest już wyburzona a ostatnio się nawet jeden zawalił,na szczęście ludzie już dawno przenieśli się gdzie indziej,a okna i drzwi były zamurowane więc bez ofiar śmiertelnych.Niby takich pustostanów znalazło by się więcej ale strach tam wchodzić bo a nuż cie się zawali z tobą w środku(choć w ramach depresji jako śmierć samobójcza to nawet nie takie głupie rozwiązanie)Potem mam ogródki działkowe i autostradę,ale ponieważ musimy zdążyć do Euro 2012 to budują kilka różnych nitek na złość przy każdym wyjeździe z miasta np.do Świerklańca niby nie jest daleko ale przejedź przez autostradę i obwodnicę kiedy z jednej strony są roboty drogowe(zamknięte części drogi),a z drugiej trasa ;lekko zakorkowana bo wszyscy tą jedną drogą muszą jechać,w panice to byłby mega korek jak w całej aglomeracji,inne drogi oczywiście są ale trzeba przez centrum miasta i do innej autostrady dotrzeć co będzie równie zapchana jak ta pierwsza.Ogólnie mam nieciekawie najlepszym wyjściem byłoby wiać nim się rozwinie albo w Bieszczady,albo pod Częstochowę piękne lasy tam są,ale z tym może być ciężko na naszych drogach chyba że po polach,łąkach na przełaj co może być najlepszym rozwiązaniem.czyli bez transportu kołowego innego niż rower raczej się nie da,.Do Pyrzowic na lotnisko też za daleko i bez gwarancji że uda się znaleźć i transport i pilota.Motor niestety za dużo hałasu narobi a samochody utkną w korkach i pewnie będą na pierwszej linii zagrożenia
Co do sprzętu obronnego łuki można nabyć nawet w dobrej cenie,podobnie jak pokaźny wybór strzał,ale najbliżej można nabyć w Katowicach,na miejscu to najwyżej procę i kulki,chyba ze łuk zrobię samodzielnie ale z cięciwą będzie najtrudniej,nie każdy materiał się nadaje a znaleźć dobre drzewo powinno się udać łatwiej.Kusza to broń na którą trzeba mieć zezwolenie jak na broń palną,w zasadzie nie do nabycia w legalny sposób.Broń palna małe niestety szanse,policja ma komendę i posterunki w centrum miasta,zbyt duże ryzyko by tam dotrzeć,ale na miejscu za to mam duży wybór narzędzi ogrodniczych,co może być bardzo przydatne.Co do mojego mieszkania mam nie tylko grube mury,drzwi też stalowe podobnie jak obramowanie,dobrze się zabarykadować i siedzieć cicho i raczej nikt nie wejdzie z zewnątrz no chyba że zombie -strażak,a awaryjnie przez balkon od podwórka jakby zrobiło się gorąco nim by się połapały to dałoby się zwać na działki tylko że znając życie większość sąsiadów będzie tam się ukrywać,a samo zabezpieczenie na działkach w sumie słabe dobre tylko by zatrzymać się po prowiant nie ma tam zbyt dużych możliwości obrony przed zombie chyba ze w dużej grupie czyli dogadać się z sąsiadami i razem wiać. Budynków opisanych przez ciebie,brak w mojej dzielnicy właściwie tylko kamienice mieszkalne mam,i są bez zabezpieczeń przed wjazdem na podwórko można tylko wzmacniać drzwi i okna ,albo wiać do szybu kopalnianego tylko ze to teren prywatny,a po restrukturyzacji w latach 90 te szyby nieużywane zostały "zabezpieczone"piaskiem wraz z maszynami więc i tam raczej nie bardzo jak się schować zwłaszcza ze inni pewnie też na to wpadną.Ogólnie nie ciekawie to widzę i nadal mam dwa wyjścia barykadować się w mieszkaniu lub z sąsiadami w kamienicy drzwi od piwnicy i od klatki wejściowej okna parteru są wysokie więc od biedy nie jest najgorzej,albo wiać jak najdalej nim zacznie się robić naprawdę gorąco na pierwsze wieści tym że coś jest nie tak ,inne opcje są niestety niespecjalnie prawdopodobne.

ocenił(a) serial na 8
szarit

Co do broni, to zrobienie kuszy nie było by aż takie trudne. Oczywiście, bierzemy pod uwagę warunki ekstremalne: Mamy motek, piłę i parę innych drobiazgów. Kusza składa się z łuczyska, cięciwy, łoża z kolbą i mechanizmu spustowego. Łuczysko musi być sprężyste i wytrzymałe. najlepiej metalowe, ale... Z resora za twarde, a z noża za delikatne. Można je zrobić z piły ręcznej. Tyle, że to cholernie dużo pracy, bo trzeba usunąć zęby i całość wyrównać. Co jeszcze jest elastyczne i wytrzymałe? Na przykład wędka spiningowa z włókien węglowych. Najlepiej cześć szczytowa, albo wiązka trzech, czterech "szczytówek" które trzeba by je mocno połączyć w jedną całość, skleić i owinąć czymś. Na przykład - mocnym materiałem. Japończycy robili łuki z wiązek pędów bambusa, więc czemu nie? Cięciwa, to już żaden problem. Musi być elastyczna, ale twarda. Jak na przykład sznur od żelazka. Cieniowy robiono z nitek konopnych które mocno skręcano i nasączano klejem. Więc sznur jak najbardziej się nada, bo to ta sama idea: Kilkaset nitek (drucików) mocno skręconych i oblanych klejem - plastikiem. Teraz łoże, które trzeba sobie wystrugać i najważniejsze - SPUST. Najprymitywniejszy był bardzo prosty: W łożu, na stalowym trzpieniu osadzonym w wzmocnionych metalem jego ściankach umieszczano drewniany walec z dwoma wycięciami od wierzchu i mocnym kołkiem od spodu. Jedno wycięcie, przez cała długość walca przytrzymywało cięciwę, a w poprzeczne wkładano bełt. Walec musi być zrobiony z czegoś na prawdę twardego jak dąb czy akacja. Kołek pod spodem wchodził w dziurę zrobioną w spuście czy raczej czymś na kształt "wajchy". Z przodu płaska część z dziurą na kołek, dalej mocowanie (coś na kształt "huśtawki" - kiedy jedna część jest przy łożu, to druga odstaje), a dalej metalowy pręt czy płaskownik. Kusznik dociskał koniec pręta do łoża, przednia cześć się odchylała i uwalniała walec który się przekręcał i puszczał cięciwę. Proste i skuteczne, choć wymagające wprawy w strzelaniu, bo strzelano "spod pachy" nie celując jak to dziś robią użytkownicy broni. Bełty zaś można zrobić ze wszystkiego - także i metalowych rurek (najlepiej aluminiowych bo lekkie) Z przodu, w nacięciu umieszczamy grot, z tyłu lotki stabilizujące. Robiono je z piór czy pergaminu. My możemy z kartonu czy z sztywnego, płaskiego plastiku. Łoże zaś, to już własna fantazja wykonawcy. I jeszcze problem naciągu. Średniowieczni rozwiązali go w ten sposób, że z przodu kuszy umieszczali coś na kształt strzemienia w które wkładali nogę i naciągali ręcznie, lub (kiedy kusza była na prawdę duża) przy pomocy rożnych mechanizmów: Na przykład koła zębatego sprzężonego z prętem z głębokimi karbami. Pręt na końcu miał haki do utrzymywania cięciwy. Karby wchodziły w zęby koła które miało zamontowaną korbę. Koleś kręcił korbą, zęby pociągały karby na pręcie i przesuwały go ku górze, a wraz z nim cięciwę.Kiedy cięciwa weszła do rowka w walcu zdejmowano "windę" i strzelano. Inny mechanizm umieszczano na końcu kolby: Dwie korbki nawijały dwa łańcuchy na walec, a na końcu których były haki które pociągały cięciwę. Dość proste i zabójczo skuteczne. Oczywiście, po pewnym treningu. My, jako że, nasza kusza będzie raczej niewielka, nie będziemy tego potrzebowali, ale naciągniemy ręcznie. Kusza była lepsza niż łuk (choć nie każdy), ale łuk szybszy. Ot i masz już jakąś broń! No, ale to bron na pojedyncze "egzemplarze". Na tłum przydało by się coś ekstra. na przykład "Koktajle Mołotowa": Butelka z czymś łatwopalnym (najlepszy napalm) zakorkowana szmatą. miotający podpalał szmatkę (nasączoną czymś łatwopalnym jak pasta do podłogi) i rzucał. Butelka się tłukła płyn rozlewał i wybuchał płomieniem. Przy sporym zapasie "koktajli" można by zrobić prawdziwe piekło o dogrodzić "ścianą ognia" choćby na krótki czas który i tak wystarczy by uciec. Sposobów na bron jest całe mnóstwo. Wystarczy trochę wiedzy. Więc zamiast biegać po sklepach ogrodniczych proponuję pójść do jakiejś księgarni czy biblioteki i nabyć/wypożyczyć książkę o broni i metodach walki. Ja tam najbardziej lubię dzieło Sun Tzu pt: "Sztuka Wojny". Nie ma tam nic o "Koktajlach Mołotowa", ale jest o tym, jak robić (i czego NIE robić), żeby zwyciężyć, a przynajmniej unieść głowę z pogromu. POLECAM.

rejmons

Z tym że z łuku strzelać potrafię,bo miałam nie jeden i nawet jeszcze jakąś zabawkę z włókna węglowego mam w domu,ale cięciwą jest niestety zwykły sznurek(o nieodpowiedniej grubości i splocie) i on nie bardzo się nadaje,do naprawdę poważnego strzelania,trzeba lepszego materiału np.żyłka na ryby choć to może być zbyt twarde.Co do łuku chyba wydam te 3 stówki za profesjonalny i będę w domu trzymać na gorsze czasy,wraz z całym sprzętem do obsługi.Po ogrodniczych aż tak bardzo biegać nie muszę mam trochę tego w domu,a koło domu budowlany z narzędziami.Zrobienie kuszy fajna rzecz,ale znalezienie tych wszystkich materiałów może nie być takie łatwe,wbrew pozorom sporo z tego co piszesz nie każdy ma w domu a kusza ręczna od łuku zbytnio nie odbiega możliwościami.Właściwie tylko łatwiej się celuje i strzela i to cała różnica.Najtrudniej wbrew pozorom zdobyć drzewo,bo ścinać na podwórku gdy obok są zombiaki nie bardzo,a legalnie nie można,meble zaś to głównie płyty pilśniowe a one się absolutnie nie nadają.A po drewno na podpałkę to tylko na zimę lub do marketu budowlanego czyli raczej daleko.A sznur od żelazka nie wiem czy się dobrze nadaje na cięciwę prędzej jakiś kabel niespecjalnie gruby,cięciwa musi być maksymalnie napięta,,przy zakładaniu naciągu,ale i sprężysta co nie każdy materiał spełnia te warunki,jakoś słabo wyobrażam sobie montowanie kabla od żelazka,i utrzymanie naciągu.Najłatwiej zrobić to te "koktajle"i materiał na nie najłatwiej dostępny(choćby dezodorant czy cokolwiek inne w areozolu).A co do dzieła Sun Tzu(mam tą książkę) pożyteczna rzecz ale na zombiaki raczej nieskuteczna one strategi nie używają idą na ilość,a nakręca je instynkt i krew,bardziej ta książka przyda się na ludzi w walce o zapasy.

ocenił(a) serial na 8
szarit

Z tą kuszą i cięciwą to masz rację. Nie przemyślałem sprawy do końca. Jednak "Sztuki wojny" będę bronił, bo ta książka się przydaje. Niby mówi rzeczy oczywiste, ale dobrze jest sobie je często "odświeżać". Ot choćby taka myśl: "Armia [tj. "ty"] powinna przywiązywać wagę do szybkości, wykorzystywać nieobecność wroga, wędrować nieprzewidzianymi szlakami, atakować gdy nieprzyjaciel się tego nie spodziewa". Podobnie inna z tego samego rozdziału: "Kto nie zna topografii (...), nie może manewrować (...) [Sun Tsu, Sztuka wojny, Dziewięć terenów]. Obie myśli są fundamentalne i dobrze (w każdych okolicznościach, a szczególnie w tak ekstremalnych jak świat opanowany przez zombies) je wciąż pamiętać. Obie w sposób oczywisty przekładają się na sytuację o której mówimy: Mamy zdobyć żywność i materiały potrzebne do np; zrobienia kuszy. Musimy więc się dostać do jakiegoś supermarketu oddalonego o kilka ulic dalej. Możemy to zrobić głupio (biegniemy czy jedziemy szybko samochodem wprost do tego miejsca, bo a nuż nam się uda), albo posłużyć się radami Sun Tsu: Wpierw zapoznać się z jakąś mapą (albo wejść na dach wysokiego budynku który z marketem sąsiaduje), przemyśleć całą sprawę i wybrać najbardziej optymalną porę dnia oraz trasę. Przykładowo: Mamy dwie opcje: Od frontu, czy zaplecza. Od frontu jest spora pusta przestrzeń parkingu, więc jest duża szansa, że nas zauważą, dalej jest szyba. Oczywiście, możemy tę szybę zbić. No, ale jest bardzo prawdopodobne, że to szkło jest odporne na stłuczenie. W takim razie znajdziemy się w bardzo nieciekawej sytuacji: Przed nami nie tłukąca szyba a za nami parking pełen idących ku man nieumarłych. A nawet jeśli szyba da się szybko zbić, to jest równie bardzo prawdopodobne, że zawyje alarm posiadający własne zasilanie, a hałas to ostatnia rzecz jakiej potrzebujemy, bo przyciągnie rzesze zombies. Zaplecze marketu opasuje mur z teraz zamkniętą bramą. Robimy cichy zwiad i orientujemy się w sytuacji. Aha! Od zachodu, do zewnętrznej strony muru ktoś przystawił skip ze śmieciami. Możemy to wykorzystać! Dalej: Z lewej strony są drzwi dla personelu. Zamek wygląda na słaby, ale łom trzeba mieć na wszelki wypadek. Szyby wystawy nie są potłuczone. Jest więc pewna szansa, że zombies tam nie weszli. Itd. Na podstawie obserwacji orientujemy się kiedy nasi wrogowie są najmniej aktywni i mając przygotowany plan "atakujemy" o najbardziej dogodnej porze, w najbardziej dogodnym miejscu. Niby piszę tu rzeczy oczywiste, ale dobrze jest je po prostu cały czas odświeżać w pamięci. Książka Sun Tsu man to umożliwia.

rejmons

Macie w Anglii delikatne zabezpieczenia na tyłach u nas drzwi zabezpiecza się roletą zamykaną od wewnątrz,muru zazwyczaj brak ,ylko siatka do ogrodu i brama stalowa suwana na zamek,a wszystkie wejścia do marketu są zabezpieczone roletami. nawet te dla pracowników i tam zazwyczaj jest miejsce gdzie nocną zmianę ma i siedzi ochrona a do tego zamykają się od wewnątrz..Prędzej na chama przez szybę ,ale to straszny hałas,no i otwarta droga też dla nieumarłych.A o tym że do najbliższego marketu mam pół godzinki od domu(niestety nie budowlany)szkoda gadać zaś dojście też nie najprostsze bo ze dwa osiedla trzeba po drodze ominąć albo autostradą ale i tak muszę wejść na osiedle,a jak szczęśliwie ominę to są ogródki działkowe.No i największy problem u nas markety stoją w większości między miastami a w centrach to zazwyczaj na środku ludnego osiedla,i tylko te mniejsze głównie ze spożywką,te użyteczne między miastami przy autostradach.Już sobie wyobrażam wyprawę do Obi,Praktikera czy Castoramy,chyba tylko samochodem i to z potężnym objazdem polnymi ścieżkami bo inaczej się nie da,wyprawa na cały dzień albo i dłużej bo jeszcze wrócić trzeba bez zombie na głowie,no i wziąść sporo sprzętu typu łomy,(różne rozmiary)bo inaczej tych rolet się nie da zdjąć a i tu trzeba liczyć na ochroniarza w środku i to nie jednego.

ocenił(a) serial na 8
szarit

"Kto specjalizuje się w obronie, zakopuje się w najniższych otchłaniach Ziemi. Kto specjalizuje się w ataku, schodzi z najwyższych wyżyn Nieba. A zatem może ocalić siebie i odnieść całkowite zwycięstwo" [Sun Tsu, Sztuka wojny, Rozmieszczenie wojsk]
Nie bądź aż taki ponury! Nie możesz siedzieć i biernie czekać! W końcu, nawet i przez przypadek oni cię znajdą, a wtedy, kiedy nie będziesz odpowiednio przygotowany, PRZEGRASZ. Więc wyprawa do marketu, pomimo ryzyka, jest KONIECZNA. Jak tego dokonać? Sposobem: Nie ma tak, że coś jest zamknięte "na amen". Weź to pod uwagę ten fakt, że tam także pracują ludzie, a ci nie są doskonali. Na nocnej zmianie pracuje pan Janek i pani Dziunia którzy lubią "puścić dymka" i jakoś nie za bardzo chce im się za każdym razem prosić ochronę (czy kierownika) by podniósł żaluzję. Dlatego, zapewniam cię, któreś wejście jest zamknięte "tak na niby". Dlatego należy sprawdzić wszystkie wejścia. Ba, ale na to trzeba czasu! Jak zdobyć cenny czas? DIVERSION [dywersja]!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
"Zwabiaj przeciwnika pozornymi zyskami. Wywołuj i wykorzystaj chaos w jego szeregach" (Sun Tsu,.., Wstępna ocena). Czego pożądają nieumarli? Świerzego "miąska"! Wabi je hałas "industrialny" czyli pochodzący od człowieka. Możesz to wykorzystać! Na ten przykład alarm samochodowy. Na pewno będzie stało od cholery porzuconych samochodów. Wybierz taki który ma głośny alarm (na przykład "Opel"), a który stoi pod budynkiem z kratą. Do kraty przywiązujesz na sznurku ciężką belkę (na przykład przewrócony znak drogowy). Pod sznurkiem umieszczasz zabezpieczoną do wiatru świecę (lepiej wkład od znicza). Ta po pewnym czasie przepali sznurek i znak "rymsnie" z impetem na samochód co spowoduje włączenie się alarmu. Hałas będzie na całą dzielnicę. A hałas to nieodparta pokusa dla "zombich". Wszyscy poczłapią do jego źródła, co da ci czas na zbadanie drzwi do marketu, a w ostateczności na zbicie szyby.Najlepiej jak najmniejszej, by później "na wszelki słuciaj" łatwo można było dziurę zabarykadować.
Markety w UK są podobnie zabezpieczone. Tu niby kraty i żaluzje, ale... Na ulicy handlowej jest market "Debenhams". A w budynku, schowane dyskretnie z boku, stalowe drzwi z wielkim napisem "FIre doors. DO NOT OPEN!" (wyjście przeciwpożarowe. NIE OTWIERAĆ) Problem w tym, że czasem można tam spotkać kogoś w debenhamowskim "mundurku" na tak zwanym "dymku". Założę się o każde pieniądze, że te drzwi są zamknięte "tak na niby" i, że kierownictwo nic o tym nie wie.
PS: Bądź zawsze "Samcem Alfa" (kimś kto wykazuje inicjatywę), bo to się po prostu opłaca.

ocenił(a) serial na 8
rejmons

ufff.. uspokoiłeś mnie - mąż wędkarz, więc sprzętu nie brakuje, a że ma smykałkę do robienia wszystkiego w domu (naprawy, a nawet sam robi sprzęty typu heblarka stołowa itd, teraz w garażu konstruuje grubościówkę ), to myślę że z takim mężem nie zginę :) a na półce stoi książka "Kusza i Łuk" - poradnik jak wykonać jedno i drugie - i zgadzam się - kusza to nie taka trudna sprawa :) tylko że w PL nawet na nią trzeba mieć pozwolenie... no ale arsenał można jakoś schować :P co do jedzenia - własny ogródek, obok pola, las, niedaleko rzeka. Zapasów trwałej żywności nie mam tak dużo, bo czekam na remont piwnicy, ale przetwory zawsze robię, zamrażarka pojemna - mięso nie zepsuje się tak szybko nawet przy braku prądu.zboże jak nie u nas w sodole, to znajdzie się u sąsiadów :P sprzętu do obrony sporo- siekiery,metalowe pręty itd..... niestety okna nisko :( no i ogrodzenie do poprawy, bo to łatwo byłoby sforsować :)

ocenił(a) serial na 8
sabja

aa...paliwo też by się znalazło bo zapasy są (traktory kombajny) i sąsiedzi również takie posiadają :)

ocenił(a) serial na 4
buchan

Kazik - Mars Napada

Prosze posluchac !

buchan

Jeżeli by się dało, odwiedził bym parę miejsc, zeby zebrać zapasy żywności, paliwo, narzędzia i broń - siekiery, młoty, broń biała, proce i łuki w sklepach militarnych itp.

Niestety, obawiam się, że kilkadziesiąt tysiecy ludzi wpadłoby na ten sam pomysł, a zapasów i sprzętu taktycznego w takich sklepach starczy dla kilkudzisięciu/kilkuset osób. Chyba warto kupić sobie łuk, jakieś ochraniacze, miecz/maczetę, wygodne ciuchy i sprzęt do zapakowania narzędzi, amunicji, broni itp. Jeżeli broń palna, to coś samopowtarzalnego, najlepiej z tłumikiem, który nieco zniweluje hałas, oraz z jakimś celownkiem/lunetą, a do tego w razie ostatecznej obrony koniecznej rewolwer, broń która się nie zatnie.

Schroniłbym się w górach stołowych, namówiwszy na to znajomych i rodzinę, żeby w grupie było wielu uzbrojonych mężczyzn, w razie gdyby inni ludzie zapragnęli naszych zapasów. Prawdopodobnie jednak, wielu ludzi wpadnie na to samo i w górach zrobi się tłok. Nienajgorszą opcją, byłoby zdobyć dużą łódź, która pomieści zapasy i więcej niż jedną osobę, ale przy tym przepłynie całą rzekę. Coś takiego, jak mieli w "Apocalypse Now". Z drugiej strony, rzeka może zostać zanieczyszczona trupami i w razie wypadnięcia za burtę może być problem.

Realnym problemem bedą walczące między sobą plemiona ludzi ocalałych - jeżeli epidemia rozbje struktury państw, łączność padnie itp. Walczyć bedą o zapasy, amunicję, broń, ale mogą też z czasem tłuc się o kobiety itp.

Wg mnie trzeba opróżnic miasta, jako siedliska zombie, trudne do oczyszczenia i wprowadzić tam odddziały wojska, uzbrojone w broń palną, miotacze ognia, granaty o sposobie działania jak napalm itp.



ocenił(a) serial na 10
Arg

Ja na początku to bym srał ze strachu o najbliższych i przyjaciół ... dał bym im w jakiś sposób do zrozumienia aby opuścili miasto ..po czym sam bym się starał to zrobić przy okazji starając się o jakieś zapasy lub broń białą , może znalazł bym jakąś palna?

ocenił(a) serial na 9
plaZmus92

Właśnie plaZmus92, nikt nie napisał, że o kogoś by się bał.
Wszyscy zwarci i gotowi, tylko czekają na zombiaki.
Ja tam wierzę, że najlepszą obroną jest ucieczka.

ocenił(a) serial na 10
dbrzost

Dokładnie bo niektórym to chyba puściła fantazja troszkę;) by chcieli w stylu Alice z RE ciachać hordy ,,martwiaków'' ... ;)

ocenił(a) serial na 10
plaZmus92

Tak dodam jeszcze , że jakby te truchła leżały sobie tak i gniły to prędzej czy później trzeba by było dodać opcję epidemii ... ale nie takiej ,,Zombiotwórczej'' .. więc trzeba by było się poruszać w jakiś maskach chirurgicznych by od smrodu nie zemdleć albo nie złapać jakiegoś dziadostwa ..

ocenił(a) serial na 9
buchan

Tak się składa, że mam na imię Marcin i mieszkam w blokowisku =]

Plan mam przygotowany od dawna. Po pierwsze zabarykadować półpiętro, komfort mam ten, że mieszkam na ostatnim. Szafy, komody, łóżka z mieszkań sąsiadów, sterta ciężkich przedmiotów przez które nie przedostanie się żaden zombie ani człowiek bez zorganizowanej współpracy.
O ucieczce nie ma mowy, nie wydostał bym się z blokowiska które ma około 70 tys. mieszkańców a całe miasto ponad 300.
Po drugie zgromadzić zapasy wody i jedzenia. Mam całkiem spory zapas konserw i innych puszek/słoików, oraz podejrzewam, że u sąsiadów też by się coś znalazło.
Zaopatrzyć się w jakąś broń białą (siekierka nadała by się idealnie). Skonstruować na balkonie coś w rodzaju wciągarki, z kabli sznurów i walizek podróżnych.
Balkony mam tak skonstruowane, że bez większego wysiłku mógłbym się poruszać w górę i w dół.

Tuż pod moimi oknami jest sklep dość duży by zrobić w nim zapasy na dłuższy okres czasu, mianowicie Biedronka ^^ wyczekując odpowiedni moment zebrał bym dużą ilość zapasów i co... ?
Po prostu PRZECZEKAĆ. delektując się tak przyziemną rozrywką jak czytanie książek xd jedyna która nie wymaga prądu.

Odpowiedzmy sobie na fundamentalne pytanie.
Czy Zombie umierają ? Oczywiście, że TAK.
To nie jest perpetuam mobile, bądź co bądź dalej jest to organizm żywy, zainfekowany ale dalej żywy.
Jak wiadomo każdy organizm potrzebuje energii by funkcjonować. Czyli w tym wypadku pożywienia.
Najpierw będą zjadać ludzi, potem siebie nawzajem. Aż zabraknie im pożywienia, zaczną wymierać.
Ile to potrwa miesiąc? Dwa? Maksymalnie trzy zakładając, że zombie potrzebują o wiele mniej energii niż człowiek.

Dopiero wtedy myśleć o wydostaniu się z tego pobojowiska, i spróbować dotrzeć do jakiegoś ładnego domku na odludziu =]

Cormaq

Max Brooks - Zombie survival guide, jest oczywiście wersja polska do ściągnięcia w pdf w sieci, przytaczam Ci sugestię o książce, która była pisana w oparciu na autentyczne wydarzenia ;).. Zombie niekoniecznie umierają z głodu, nie będą też siebie nawzajem zjadać... polecam przeczytać, bo może się kiedyś przydać... :)

ocenił(a) serial na 7
buchan

mam w domu łuk i maczete, wiec zabawe mial bym wyjebista.

ocenił(a) serial na 10
buchan

Należy się zastanowić nad kwestią tego, że zombiaki (przynajmniej tak jest w RE) wyczuwają obecność pożywienia i schodzą się masowo w miejsca, gdzie zabarykadowaliby się ludzie. Szansa powodzenia wypadu z takiego miejsca, jak np. kryjówka w bloku otoczona przez zombiaki byłaby dramatycznie niska. Moim zdaniem, jedyna możliwość to znalezienie miejsca poza aglomeracjami, które posiada naturalne bariery, np. woda, skały oraz daje możliwość wypraw po zaopatrzenie.

Co do broni, to w polskiej rzeczywistości pozostaje jedynie broń biała, na tyle długa aby sięgnąć łepek zombiaczka. Co do wypraw po zapasy, najlepiej ciężarówką taką jak "Pogromca trupów" w "Ziemi Żywych Trupów". Jeśli nie masz papierów spawacza żeby przerobić, wystarczy zwykła ciężarówka.

Zasada - umiesz liczyć, licz na siebie znajduje pełne zastosowanie. Najlepiej radzić sobie samemu, ponieważ grupa ludzi charakteryzuje się mniejszą mobilnością, wolniejszą reakcją na nieoczekiwane wydarzenia oraz czysto ludzkimi odruchami jak uczucia, co w zadanej sytuacji jest elementem niekorzystnym. Poza tym, jedna osoba, zawsze przyciąga mniej uwagi niż kilka.

Mr_Herman

Witam. Jako zombie fan plan jest już od dawna przygotowany.
Mam ten komfort, że mieszkam na obrzeżach miasta na dość małym osiedlu. W około jest 5 sklepów dość dobrze zaopatrzonych i do każdego jest ok 10-15 min drogi. 30 min od mieszkania mam działkę, na której moge się ostatecznie skryć. Według mnie podstawowe rzeczy do przeżycia kiedy się wychodzi po pożywienie to: młotek lub mała siekierka, jeśli ktoś ma to pistolet małego kalibru najlepiej rewolwer, lina(niegdy nie wiesz do czego się przyda), nóż, plecak, a najlepiej dużą torba. Jak najmniej i żeby były to przydatne przedmioty.

Jeśli chodzi o pierwszą reakcję..... próbował bym zabezpieczyć najpierw tą rodziną najbliższą, z którą mieszkam, a o resztęmartwił bym się później.

Co potem? Kiedy w sklepach tych skończył by się zapas jedzenia ruszył bym do mniejszego misata liczącego ok 50tys mieszkańców, gdzie też miał bym świetną kryjówkę, a mianowicie stację kolejową z ciężkimi okutymi stalowymi drzwiami. Jeśli i tam bym nie znalazł niczego potrzebnego i skończyło by sie też tam pożywienie to wtedy ostatecznie ruszył bym do tego większego miasta(Szczecin).

Ciekawostka. Większość z nas mieszka właśnie w blokach, gdzie mają mieszkania. nawet ci co mają mniejsze to bloki i mogli by spokojnie opanowac całą jedną klatkę to i tak pojawia sie wieli problem. Mianowicie to, że k****a w każdym bloku muszą być drzwi od klatki, którą mają wielką szybę, którą można bez problemu rozbić.... :]

ocenił(a) serial na 7
danio344

Wszyscy w pierwszej kolejności wykupowali by jedzenie i broń. Ja bym raczej od razu rzucił się na stacje benzynową i wykupił tyle paliwa ile tylko się da. Póki jestem w ruchu w samochodzie raczej nic by mi (nam) nie groziło i mógłbym uciec od miasta a w międzyczasie słuchałbym audycji radiowych. Na pewno rząd (wojsko) coś by zorganizował, np otworzył dla cywili bazy wojskowe.