Serial jako adaptacja książki wypada dość solidnie, chociaż momentami stroni od pewnych szczegółów, które tak pieczołowicie uzupełniają wartość fabularną powieści. Narracja reżyserska stara się nam w jak najprostszy sposób zobrazować to, co w zasadzie w obszerniejszym materiale przedstawia książka, skracając tym samym niektóre wątki o znaczną ilość lub najzwyczajniej w świecie bryluje w sferze emocji przedstawionych bohaterów, przez co główną oś fabularna zostaje momentami zepchnięta na boczny tor. Dlatego też w kwestii wiarygodności a także spójności problemu, który poznajemy w powieści , o wiele lepiej wypada w owej roli obraz zaserwowany nam przez Azjatów.
Doszło tu także rzecz jasna, do naocznego spłycenia aspektu danych postaci; rozszczepienie roli jednego z naukowców pierwowzoru na dwie, całkiem odmienne jednostki, czy też dokonanie zabiegu, który wręcz przedstawia nam zupełnie rozbieżne(może i poniekąd zbędne) z warstwą literacką osoby.
Wiodąca siłą napędową dzieła pod kątem aktorskim jest na pewno postać odgrywana przez Liama Cunninghama, co z powodzeniem podkreśla jego świetny warsztat, jak i charyzmę dosłownie wylewająca się z ekranu - choć on sam piastuję tutaj funkcję raczej mało sympatyczną, a wręcz despotyczną i w niektórych scenach ordynarną.
Reszta jakoś sobie radzi...albo udaje, ze to robi. W każdym razie, serial pozostawia po sobie przyjemne odczucia, wraz z zachęta na sięgnięcie po opowieść spłodzoną przez fantastycznego w swoich fachu Cixin Liu.