Wiem jedno, jeśli któryś z policjantów przeżyje, to będzie lekko naciągane, ale z drugiej strony
Hank to zbyt ważna postać, by teraz zginąć.
To podobno ulubiony odcinek Gilligana, a poza tym, jaki team nad nim pracował! Moira Walley-
Beckett (Gliding Over All) jako scenarzystka i Rian Johnson (reżyser genialnego Bricka) za
kamerą.
Wasze propozycje?
Wlasnie dlatego ze malo wiedza powinni powstrzymac sie od obwiniania Walta o zabicie Hanka- jak widac nieslusznego co tylko jest dowodem ze mam racje- a tym bardziej od dzwonienia na policje ze "tata jest grozny". To Skyler go zaatakowala. Syn wykazal sie totalnym brakiem empatii, nie interesowalo go co moze przezywac ojciec.
Ok, rozumiem Twój punkt widzenia. Ale znowu: patrzysz na to z perspektywy widza, obserwatora z zewnątrz (no...nic w tym dziwnego ;) Spróbuj się postawić w sytuacji Skyler albo Juniora. Wyobraź sobie, że to ktoś z Twojej najbliższej rodziny zachowuje się tak, jak Walt. Czy po kolejnym kłamstwie, zawiedzeniu Twojego zaufania, wiadomości o morderstwie, chciałbyś jeszcze o coś pytać i słuchać wyjaśnień? Zwłaszcza pod wpływem chwili?
Jeszcze do tej perspektywy wrócę. Przyszło mi teraz na myśl, że stosowanie tzw. obiektywizmu podczas oglądania BrBa, do niczego nie prowadzi. Obiektywnie i chłodno patrząc, wszyscy bohaterowie i każdy z osobna dali d*py, zachowują się głupio, źle i nielogicznie. Żeby zrozumieć sens ich działań i w ogóle przesłanie tego serialu, trzeba spróbować wejść w skórę każdego z bohaterów z osobna i spojrzeć na sytuację jego oczami.
Ale jak to po "kolejnym" klamstwie? Jakie klamstwa Walt mowil Skyler od momentu gdy dowiedziala sie ze jest narkotykowcem. Nie wiem, moze nie pamietam, takie szczegoly mnie nie interesuja, moze Ty pamietasz? Jakos nie za bardzo sobie przypominam. Zreszta akurat w przypadku Flynna to jest jedno klamstwo- nie warto juz tego powiazywac w iles tam- to jest jedno ogolne klamstwo co do tego kim jest jego ojciec. Widzac jakie emocje targaja ojcem jak cholernie zalezy mu aby jechali- nie probuje zupelnie wczuc sie w ojca dzwoni na policje a w dodatku oklamuje policjantow mowiac, ze Walt stwarza zagrozenie, podczas gdy Walt bronil sie przed atakiem nozem Skyler.
Chociażby cała ta historyjka o stacji benzynowej, którą usiłował sprzedać Skyler, po tym jak Jesse oblał dom benzyną. Potem w tym samym odcinku kłamał na temat tego gdzie wyszedł, kiedy spotkał się z Saulem. A kiedy chciał zabrać broń z myjni, nie mógł się oprzeć i wymknęło mu się kilka kolejnych kłamstw. To tylko przykłady z ostatnich odcinków. Generalnie trzeba bardzo się starać, żeby nie dostrzec tego, że kłamstwo stało się sposobem na życie Walta. Również na życie rodzinne.
A dlaczego według ciebie jedynymi, którzy coś powinni, np. wykazywać się empatią, powstrzymywać się od pochopnych działań czy interesować przeżyciami innych są pozostali bohaterowie serialu, a nie Walt. Dlaczego tak bardzo przejmujesz się przeżyciami/emocjami Walta- kryminalisty i mordercy, a kompletnie bagatelizujesz je w przypadku Walta Jr., dzieciaka, który właśnie dowiedział się, że jego ojciec nie jest przykładnym obywatelem, tylko producentem narkotyków, a jego ukochany wujek stracił życie na skutek działań tegoż ojca. A może to Walt, zamiast zajmować się pakowaniem i niemalże siłą wyciągać rodzinę z domu, powinien wczuć się w emocje Walta Jr. Może widząc szok i obrzydzenie na twarzy Skyler na wieść o śmierci Hanka, powinien wczuć się w jej emocje i po prostu wyjść z domu tak jak go prosiła. Może powinien zacząć od tego, żeby ich zapytać czy w ogóle chcą z nim jechać.
Tak, tylko, ze jest tutaj maly problem. Te klamstwa ktore podajesz, absolutnie nie byly w zlej wierze, to byly klamstwa jedynie polegajace na tym, ze INNI cos zrobili zlego, czy zagrozili Waltowi, a ten nie chcial niepokoic Skyler. Jesli sie myle- podaj mi jakies klamstwo Walta polegajace na tym, ze to WALT zrobil cos zlego i sklamal w BEZPOSREDNI SPOSOB Skyler.
Skyler jest szalenie apodyktyczna, jest wrecz uzalezniona od krytykowania ludzi i "podciagania" ich pod swoj wyzszy system praw- i wrecz narzuca innym ten system- nawet w niewinnej rozmowie z Jesse'm to da sie zauwazyc w takich szczegolach, jak np to, ze Skyler z taka mina poprawila Jesse'go mowiac o jakiejs salacie czy czyms takim do potrawy ktora jedli.
Podaj mi w ktorym miejscu Walt nie ma empatii W STOSUNKU DO Skyler lub do Flynna- ze co, ze oklamuje Skyler co do JEGO WLASNYCH SPRAW- ktore to on sam zalatwia? Przeciez to jest JEGO ZYCIE, on jest badz co badz odrebna jednostka i dopoki nikogo nie mordowal nie liczac morderstw w obronie wlasnego zycia to mysle ze to zostaje jego sprawą.
Powiedz mi- czy Walt bil Skyler, wyzywal ja, zle sie do niej odnosil, nie dawal jej pieniedzy, byl zlym ojcem, mezem? Wlasnie w tym sek, ze NIE. On staral sie jak mogl- a jego narkotykowe zycie to jednak JEGO zycie, a nie Skyler, on tutaj musial sie uporac z innymi.
To nie chodzi o zadne bagatelizowanie. Chodzi o to, ze emocje i uczucia u Walta sa bardzo logiczne, trafne, poukladane i calkiem w porzadku wobec innych. Nie probuj podawac przykladu Jesse'go bo Walt go naprawde OCHRANIAL, tam gdzie Jesse mial glupie i nieuzasadnione odruchy empatii- calkowicie nielogiczne, tam Walt kierowal sie prawidlową logika, merytorycznoscia. Natomiast uczucia Flynna sa glupie, to uczucia jak u malpki albo tresowanego zwierzecia. Wmowili mu, ze "trzeba zadzwonic na policje", pal licho ze to tata, pal licho ze narkotyki to bardzo niewyjasniona pod wzgledem etycznym kwestia- bo badz co badz truja nas takze koncerny farmaceutyczne np, Coca Cola zawiera substancje uzalezniajace- moze nie ma takich skutkow jak narkotyki, ale to jednak Twoj wybor ze wybrales to kiedys tam. Wmowili Flynkowi i co Flynek robi? zamiast zastanowic sie, ze moze siedzenie w narkotykach nie musi byc takie zle, ze jest to jednak dosc relatywna kwestia- to Flynnek ma zakodowane przez system ze "to jest zle" i pal licho czy to tata, dziewczyna, mama, Flynnek dzwoni na gliny i juz.
Flynnek widzi, ze to MAMA zaatakowala Walta NOŻEM, ale Flynnek dzwoni i oskarza... tate. Czemu? Bo... bo uczucia taty zapewne byly zbyt silne, za bardzo zalezalo mu aby jechali juz, szybko, a dla Flynnka to wszystko "za trudne", Flynnek pomyslal ze "tata jest jakis dziwny, odstaje swoim stanem psychicznym od typowego stanu"- wiec... wina jest taty, a nie mamy!:D.
Wiecej nie chce mi sie juz wymieniac, ale miedzy innymi wlasnei DLATEGO Flynn ukazal duzo wieksza ignorancje brak empatii. U Walta wszystko jest logiczne, przemyslane, oddziela rozne kawalki zycia od siebie, nie zapomina o tym, aby zachowac pozory normalnego zycia, aby synowi sie milo dorastalo a nie mowic prawde, ktora go tylo niepotrzebne zniszczy.
Flynn jest po prostu jak jak nasterowana malpka. Dla wielu zapewne byl on z pozoru dobry, ale ja od poczatku czulem to ignorant ktory zachowa sie jak ignorant zupelnie pozbawiony empatii. No i mialem racje.
To kolejny dowod na to, ze nie da sie byc naprawde dobrym czlowiekiem nie bedac odpowiednio madrym czlowiekiem, bo niektore sytuacje wymagaja glebszego zastanowienia sie aby wiedziec jak postapic. I tego u Flynnka zabraklo, a czego jak czego, ale mocnego umyslu to jego ojcu nie brakuje.
Czy Walt zaatakowal Skyler, czy moze bylo odwrotnie? A Flynn to WIDZIAL. I tutaj nie ma dyskusji.
Nie, zupełnie nie zgadzam się z tym co piszesz. Wydaje mi się, że jesteś w stanie usprawiedliwić całe zło, którego dopuścił się Walt tylko tym, że miał dobre chęci. Już pisałam, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Jakby brać pod uwagę tylko dobre chęci, to można w ten sposób rozgrzeszyć większość zła na świecie.
I dostrzegam tu dewizę, którą Michael Corleone miał dla żony: "nigdy nie pytaj mnie o interesy" :P Sorry, Skyler miała siedzieć cicho, udawać, że nic nie wie i wspierać męża, jak jakaś głupia gęś? I z racji tego, że Walt jej nie bił i starał się być dobrym mężem, mamy dać mu medal??? Flynnek natomiast, nie dlatego dzwoni na policję, że mu tak wmówili, tylko dlatego, że jest przerażonym dzieciakiem, któremu się właśnie świat zawalił. Nie wierzę, że to tłumaczę.
Głupie odruchy empatii. Ta.
Skyler miala po prostu nie wtracac sie do tej czesci zycia meza, tak dlugo, jak dlugo nie robil on nic naprawde zlego. A do momentu bodajze zabojstwa tych wiezniow, kazde zabojstwo to byla obrona konieczna.
Co Ty tlumaczysz, drogie dziecko? Flynn jest przerazonym dzieckiem ktore stwierdza, ze Walt zaatakowal Skyler, choc bylo inaczej? postradalas zmysly?
Wytlumaczylem Ci tutaj szczegolowo skad moze brac sie zachowanie Flynna, powtorze: Tatus wykroczyl w swoich emocjach poza "normalnosc" akceptowana i rozumiana przez Flynna. Nic oczywiscie zlego nie zrobil bo to Skyler rzucila sie na niego z nozem, a Walt sie bronil. Ale Flynn uznal ze to tata jest niebezpieczny bo byl w rozumieniu Flynna jakis "zbyt emocjonalny", jakis zbyt rozechwiany i oddalony od normy. Choc jak jest w Biblii "po owocach ich poznacie", a owoce sa takie, ze Walt stoi, a Skyler atakuje go nozem.
Krotko mowiac totalne dno jesli chodzi o poziom empatii i ogolny poziom przemyslen u Flynnka- z glupoty (bo ta "zla" empatia tez sie z niej wziela) postapil zle.
End of story.
Nie wierzę, że muszę tłumaczyć, skąd się wzięły takie reakcje Juniora. Co Ty ciągle piszesz o jakimś braku empatii i refleksji , przecież, gdy Skyler i Marie mu sprzedały te rewelacje w ogóle wierzyć w to nie chciał, stawiał się. Gdy weszli do domu, pierwsze co zrobił, to gorączkowo wypytywał Walta, co się dzieje. Czarę goryczy przepełniła wiadomość o śmierci Hanka. A tu jeszcze doszła szarpanina. Faktycznie, świetny moment na głębokie przemyślenia, taka scena jak ta. Nic tylko usiąść z czaszką w dłoni i snuć rozmyślania niczym Hamlet. Więc nie pisz, że działa jak centralnie sterowane ciele. I na miłość Latającego Potwora Spaghetti, nie podciągaj tego pod jakąś hippisowską teorię społecznego konformizmu :P
Jasne, Sky wyciągnęła nóż, ale przecież, nie rzuciła się z nim na Bogu ducha winnego Waltera. Była przerażona, zestresowana, skołowana, Walt jej wciskał kolejne bzdury. Mnie się wydaje, że złapała ten nóż bardziej w przewidywaniu obrony własnej. Czy Ty nie widzisz tego, że dla rodziny i znajomych, Walt nie jest już tym kogo, jak sądzili znają na wylot, od lat? Okazał się obcym, nieznanym człowiekiem, zdolnym do wszystkiego. Nikt nie wie czego się po nim spodziewać. To wyraźnie widać, gdy Walt krzyczy "Jesteśmy rodziną", a Sky i Junior patrzą na niego z przerażeniem z podłogi. Dokładnie w tym momencie utracił ich na zawsze, stał się obcym. Tu leży jego kara: został niesprawiedliwie potraktowany przez tych, których kochał najbardziej.
Z całą pewnością nie jestem dla Ciebie „drogim dzieckiem”, więc, proszę, daruj sobie takie nic nie wnoszące protekcjonalizmy. I nie, nie postradałam zmysłów, tylko dlatego, że staram się wczuć w emocje wszystkich bohaterów.
Twój rozmówca zwyczajnie kłamie, albo się naćpał oglądając film. Skyler nie rzuca się na męża z nożem, tylko każe mu się wynosić. To on się zbliża do niej, właśnie po tym jak się okazało, że jest mordercą Hanka.
Z Toba sie rozmawia jak z dzieckiem...
1. Walt nigdy nie powiedzial, ze zabil Hanka- mowila to Skyler
2. Walt byl w duzych emocjach, ale nie agresji- chcial aby jechali
3. Walt zostal zaatakowany nozem przez Skyler
Czy to tak trudno zrozumiec, ze wobec tego zachowanie Flynna bylo absolutnie niedopuszczalne, niesprawiedliwe i pozbawione empatii?
Zamykam te dyskusje, bo to do niczego nie prowadzi, nie potrafisz zrozumiec najprostszych faktow i wyciagnac najbanalniejszych wnioskow na swiecie.
Ty chyba na siłę chcesz przekonać wszystkich, że postawa "chłodna, bez emocji, bez empatii" wręcz socjopatyczna jest jedyną słuszną postawą, a nawet powodem do dumy. Cechy , które występują u psychopatów są dla Ciebie czymś godnym podziwu i czymś normalnym? Nie rozumiem tego. To niby tylko produkcja filmowa, ale jeśli w realu oceniałbyś innych ludzi tak, jak oceniasz zachowanie Walta to chyba nie byłoby żadnych granic moralnych? Zabijmy parę osób, a co tam. Bez sensu . Ani krzty uczuć?
Naprawdę?
Aha, jasne , (Walt) niech robi ze swoim życiem co chce, z tym się zgadzam. Dopóki nie dotyka to innych, dopóki wyrządza krzywdę tylko sobie, a nie osobom ze swojego otoczenia.
"Jesli sie myle- podaj mi jakies klamstwo Walta polegajace na tym, ze to WALT zrobil cos zlego i sklamal w BEZPOSREDNI SPOSOB Skyler. "
No przecież od tego się zaczyna "Ozymandias" - kolo wymyśla błahe kłamstwo aby ukryć, że produkuje narkotyki, które jak wiadomo nie są landrynkami tylko najczęściej rujnują życie ludzi.
Poza tym - on ją kłamał cały czas, aż do końcówki 4-go (czy początku 5-go, nie pamiętam) sezonu ona nie wiedziała o skali przestępczości Walta, nie znała historii z Crazy-8, Gusem, chemikiem Donaldem, w ogóle o czym my mówimy, przecież laska przez 3 sezony myślała, że facet jeździ do kasyna albo leczy raka w jakiejś klinice daleko od Albaqerque.
Mam wrażenie, że swoje zdanie bronisz jakimiś dętymi argumentami. Ok, cenisz Walta - Twoja sprawa, tylko naprawdę trzeba być ślepym aby uważać, że on to wszystko robić dla dobra rodziny. Walt dawno zatracił poczucie co jest dobre a co złe. Wydaje mu się, że jak da rodzinie 11 milionów dolarów to będzie wszystko pięknie. Bzdura.
1. Juz Ci tlumaczylem, ze produkcja narkotykow to bardzo relatywna kwestia, co do rozstrzygań moralnych, a wiec tutaj jak najbardziej nie mozna wysnuwac wnioskow, ze Walt zrobil cos zlego.
W takim razie Coca Cola tez robi cos zlego, przemysl farmaceutyczny tez jest zly, bo jak wiadomo, jest duze prawdopodobienstwo, ze produkuje w duzej mierze leki UZALEZNIAJACE, a nie tyle leczace jak najefektywniej- przeciez wlasnie o to chodzi aby "leczyly" jak najdluzej. Przemysl tytoniowy tez jest zly. I tak mozna wymieniac i wymieniac. To sa relatywne kwestie, Walt nikomu bezposrednio narkotykow nie daje, on je tylko produkuje.
2. O czym Ty u licha gadasz? ja mowie, ze Walt nie zrobil do momentu zabicia wiezniow nic jednoznacznie zlego, zabil Gusa w obronie wlasnego ZYCIA, a Ty mi tu podajesz, ze Walt klamal:D. Przeciez ja Ci mowie: PODAJ MI KLAMSTWA co do rzeczy jednoznacznie zlych jakie zrobil Walt? To co Walt robil do tego momentu nie bylo jednoznacznie zle, to byla obrona konieczna, a Skyler robila zlego z Walta NIE DLATEGO, ze ten ja bil, cpal, chlal, awanturowal sie, tylko dlatego, ze klamal co do rzeczy, w ktorych jednoznacznie NIE ZAWINIL.
To takie trudne? Co ten nieszczesny Walt takiego zrobil tej Skyler?
Osobiscie do niej, staral sie byc najlepszy jaki tylko sie da, tolerowal jej humory, apodyktycznosc, chlod i brak milosci, ale on rozumiem byl tym STRASZNIE ZLYM.
Owszem, czyny Walta nie są na pewno święte, ale pamietaj, ze Skyler nie jest cholernym BOGIEM zeby osadzac bez przerwy zycie Walta. To sa czyny popelnione przez NIEGO SAMEGO i jesli istnieje Bog, to zapewne ON bedzie sadzil Walta, a nie, do jasnej cholery Skyler!
"jego narkotykowe zycie to jednak JEGO zycie, a nie Skyler, on tutaj musial sie uporac z innymi" - jego życie dopóki nie pozbawia go innych i nie naraża życia rodziny na zemstę swoich ofiar i ich rodzin, ziomków. Nie nazwałabym też "przemyslanym i logicznym" zawierania układów z grupą nazistów, która go koniec końców wydyma.ła z kasy, a to i tak uważam, że go nieźle oszczędzili.
"A może to Walt, zamiast zajmować się pakowaniem i niemalże siłą wyciągać rodzinę z domu, powinien wczuć się w emocje Walta Jr. Może widząc szok i obrzydzenie na twarzy Skyler na wieść o śmierci Hanka, powinien wczuć się w jej emocje i po prostu wyjść z domu tak jak go prosiła. Może powinien zacząć od tego, żeby ich zapytać czy w ogóle chcą z nim jechać. "
Ojezu to jest takie proste, ale tak nieosiągalne do ogarnięcia dla niektórych...
Ale nie, dowiesz się, że nagle co jeden to specjalista od zachowań ludzkich w maksymalnie stresujących sytuacjach, w których każdy z nich zachowałby się dokładnie tak, jak oczekują tego od rodziny Walta. I który będzie się z tobą kłócił do upadłego, że w tej scenie wszyscy zawinili, oprócz Walta. Skyler wariatka nie powinna zaatakować nożem bezbronnego męża w beżach, który przecież krzywdy nikomu nie robił, Flynn ZDRADZIŁ ojca, który TYLE dla niego poświęcił. Zaraz się okaże, że głupia Holly nie powinna drzeć ryja i wołać mamy (co ta głupia krowa dla niej zrobiła przy heroizmie Walta? nic!).
I ogólnie wszystko co złego (pamiętajmy - on nie chciał! samo wyszło) zrobił Walt zostaje rozgrzeszone wzięciem na siebie winy w rozmowie z żoną - nie nosz kuźwa łaskę komuś robi, czy co!
i jeszcze kolega po fachu którego odstrzelił Jesse w ost odcinku 3 serii, gdyby nie Wait, Jesse na pewno by go nie sprzątnął, dzieciak którego zabił Todd , Waita to nie ruszyło, Mike ktory nie zasłużył na taką śmierć , chciał po prostu zawinąć się Wait by go więcej nie zobaczył, trochę nabroił niestety
Ok, znając całą historie Walta zgadzam się.Najważniejsi ludzie w jego życiu odwrócili się od niego.Potepili nie znając wszystkich faktów.
Ale niech ktos sie postawi na miejscu tej żony<w wiekszości czasu stojącą za nim murem> czy syna ,dla którego był prawdziwym bohaterem,wzorem wszystkich cnót .
On nagle zobaczył zupełnie obca osobę,nie troskliwego ojca,tylko zimną nieczułą maskę .Osobę którą nie był a jego ojcem,a facetem,który oszukiwał go przez ten cały czas ,i na dodatek śmierć Hanka.Jak mógł zareagować inaczej. Walt nie skupił się na odpowiedzeniu na jego pytania,nie powiedział nic co by pomogło mu go przekonać ,że to wciąż on ,i wrobił to wszystko też dla niego. Nie ,chciał natychmist zniknąć,nie miał prawa myśleć ,że to może się udać.
A Skyler,dla mnie przez wiekszość serialu była rozhisteryzowaną babą.Raz Walta nienawidzi,drugi stoi za nim murem, horągiewka...
Troche nie rozumiem tej postaci (na przestrzeni 5 sezonów) . Ale teraz faktycznie wydaje się ,że szystkie sznurki jej puściły,wszystkie klapki z oczu spadły , postrzega Walta jako obcego mężczyzne, nie widzi w nim już tego co dawniej .
Po 1. Flynn mogl myslec- kazdy wie, ze zaden Walt, czy ktokolwiek inny nie jest uosobieniem wszystkich cnot- jesli Flynnek nie wie, to wina jego braku myslenia, a nie Walta.
Po 2. Nie zobaczyl zadnej obcej osoby, zobaczyl czlowieka ktory pierwszy raz od niepamietnych czasow troszke krzyknal na swojego syna- zaiste, straszne. Moze jeszcze napiszesz, ze zly Walt zaatakowal nozem Skyler?
Po 3. Walt nie oszukiwal Flynna z niczym co dotyczyloby bezposrednio Flynna, ale z wlasnym zyciem. Flynn to nie jest jakies dziecko zeby nie mogl zrozumiec, ze kazdy MA PRAWO miec tez wlasne zycie, a nie tylko to ojcowskie. Tata nie byl wzorem wszystkich cnot, ale jesli zabijal to tylko tych zlych ludzi i do momentu zabicia wiezniow- zabijal tylko wtedy jesli sam mogl byc zabity. Wiec bylo to zabojstwo konieczne.
Pamietaj, ze Walt nie oszukiwal Flynna na tematy dotyczace Flynna, on go oszukiwal na tematy dotyczace JEGO SAMEGO- jego wlasnego odrebnego zycia. Rozumiem ze Flynn jest Bogiem ktory sądzi Walta?
3) Nie oszukał w niczym co dotyczyłoby Flynna? Sorry za pytanie, ale żyłeś pod jednym dachem z ojcem?
A co do powtarzanego tutaj często tekstu, że Walt chciał oddać 80 milionów, więc jest dobry. Facetowi po prostu grunt pod nogami się osuwał, on nagle skumał, ze nie jest podmiotem i szefem. Ta sytuacja to tylko dowód na to, że facet nie jest tak skończonym szatanem jak wujek Jack, ale to, że nie jest aż tak zły, nie oznacza, że jest aniołem, który wziął na siebie cały syf aby rodzince zapewnić piękny żywot. Gdyby świat na tym polegał to np. ludzie oddawali by wszystkie swoje organy, serce, płuca etc. i kasę dawali dzieciom - tylko chyba nie o to chodzi.
O czym Ty piszesz. O.o
1. Uwierz, Flynn myślał. Odsyłam do mojego postu na górze.
2. Flynn nie dlatego wpadł w panikę, że ojciec na niego krzyknął xD, tylko dlatego, że cała sytuacja była obłąkana, i z każda chwilą robiła się gorsza. I tak zobaczył obcą osobę, bo okazało się, że ojciec ma drugie, sekretne, mafijne życie. Ciekawe, jak Ty byś zareagował, gdybyś usłyszał taki news o Twoim ojcu. Na pewno przeszedłbyś nad tym do porządku dziennego.
3. Walt to nie jest jakiś siedzący na tronie bóg, wiodący egzystencję, do której dostępu nie mają zwykli śmiertelnicy. Jest mężem i ojcem, więc decyzje, które podejmuje odnośnie własnego życia mają wpływ na żonę i dzieci. Gdyby tu chodziło o sekretne wymykanie się na golfa, to pewnie, można by to uznać, za nieszkodliwą chęć posiadania chwili prywatności Ale, na wszelki wypadek przypomnę, gdyby Ci to umknęło: Walt wdał się w mafię. Prędzej czy później ta strona jego życia zaczęłaby oddziaływać na życie rodzinne, nawet gdyby Jesse parę razy nie pogmatwał sprawy. Mafia to nie jest klub skauta, z którego można się wypisać, jak Ci się znudzi!
1. No jak myslal, skoro sama napisalas, ze mial swojego tate za bezbledny wzor cnot?! No to jak myslal? Czlowieku, troche logiki na milosc boską, bo sama sobie przeczysz
2. Z pewnoscia pierwsze co bym zrobil, to urzadzenie trybunalu stanu na ktorym sądziłbym Walta z jego grzechow, bo to ja, Flynn jestem tutaj Bogiem.
3. Co Ty bredzisz? Walt gotowal narkotyki i zabil czlowieka ktory by go zabil, gdyby Walt tego nie zrobil. Tak bylo bodajze do morderstwa tych wiezniow. I tutaj NIE MA DYSKUSJI aby uznawac Walta za jakiegos ciezkiego zbrodniarza, bo zabil w obronie wlasnego zycia, Chryste Panie.
Czy Ty nie potrafisz zrozumiec najprostszych rzeczy:
- Walt NIE ZABIL Hanka, tak mowila Skyler mowiac jednoczesnie nieprawdę
- Walt NIE ZAATAKOWAL ANI NIE BYL AGRESYWNY wobec swojej rodziny, to Skyler go zaatakowala nozem
- Walt obiecywal ze wszystko im wytlumaczy jesli tylko pojada z nim i mu zaufaja.
To NIE WALT w tej sytuacji stworzyl jakas agresje jakies noze i Bog wie co- te cala sytuacje rozpetala SKYLER i FLYNN i nikt inny nie dajac nawet DOJSC DO GLOSU Waltowi.
Nie ma dyskusji tutaj- absolutnie racji nie masz.
Walt powinien był zachować zimną krew i szybciej się zorientować, że jego rodziny nie interesuje życie w ukryciu z takim człowiekiem. Oni po prostu nie chcieli jechać, a on powinien był to uszanować. Od samego początku nie wziął ich zdania i ich uczuć pod uwagę i tego jak oni chcą żyć, więc czemu Walter Jr lub Skyler mieli wykazywać się empatią w stosunku do niego? To on przekreślił ich rodzinę decydując za nich, że mają żyć z pieniędzy z narkobiznesu.
Co do tego, kto kogo zaatakował można się spierać. Skyler zamachnęła się nożem, ale dopiero jak Walt nie posłuchał ostrzeżenia.
Sugerujesz, ze jego rodzina nie chce zyc gdzies w Meksyku miec kupe kasy i prazyc sie na slonku do konca zycia? W Meksyku o ile wiem nic by im nie mogli zrobic.
Jesli mimo to twierdzisz dalej, ze nie chcieliby to niestety zapominasz, ze nie chcieliby zapewne dlatego, ze mysla jakim to Walt jest gangsterem, zbrodniarzem- podczas gdy sie MYLĄ. Gdybysmy tylko wyrzucili z zyciorysu Walta ten jeden epizod z zabojstwem wiezniow to by sie MYLILI na calej linii, bo Walt jednak zabil tylko w obronie wlasnego zycia i produkowal metę- nie handlował nią, nie byl dilerem czy bossem ktory to wszystko stworzyl.
Nie sugeruję, to wynika z serialu i jest oczywiste. I było tak od samego poczatku. Hank był gwiazdą rodziny a tym samym każda forma łamania prawa byłaby przez nich bardzo surowo oceniana. Walt od pierwszego odcinka nie mógł sobie w żaden sposób zasłuzyć na ich szacunek i nie zrobił tego do tej pory.
Z jednej strony się nie dziwię, że ukrywał wszystko przed nimi, skoro wiedział jaka będzie reakcja Skyler. Też bym się takiej rodzinie nie pochwaliła.
Z drugiej strony przecież to są wolni ludzie, mają prawo decydować czy do końca życia chcą się ukrywać. Może jakby nie wpadł do domu jak czubek i nie kazał im się pakować to więcej by wskórał. Zapomniał chyba że nie wszystkim może wydawać polecenia.
To bylo pytanie retoryczne, bo to o czym piszesz oczywiscie z serialu nie wynika. Oni chca tego, ale pod warunkiem ze Walt okazalby sie czlowiekiem ktory zabil tylko w obronie koniecznej- wszystko sprowadzaloby sie do tego aby Walt im to wytlumaczyl, ze tak wlasnie jest. Wszystko psuje tylko to, ze Walt zabil tych wiezniow- nie w obronie koniecznej jesli dobrze pamietam. Ale o tym Skyler i Flynn nigdy nie musza sie dowiadywac.
Nie wynika również że tego chcą! Eufemistycznie mówiąc Skyler nigdy nie reagowała entuzjastycznie na sposób w jaki Walter zarabia pieniądze jak i na same pieniądze gdy okazało się skąd pochodzą. A Waltera Jr nikt o zdanie nie pytał, ale wątpie żeby się ucieszył, wujek Hank stojący na straży prawa to był jego ulubieniec.
Jasne, że nie muszą się dowiedzieć, ale własnie o to głównie chodzi. Walter ich okłamywał, stawał przed faktem dokonanym, nie liczył się w ogóle z ich opinią, a przecież to nie jest do końca tak jak pisałeś wcześniej, że to tylko JEGO życie, bo ich to też w dużej mierze dotyczyło.
To, ze tego chcą jest prawie pewne- bo chyba kazdy tego chce.
A Walt przed zabiciem wiezniow nie zabil nikogo dla jakichs korzysci majatkowych, czy cos takiego- wszystko to byly zabojstwa w obronie wlasnego zycia. Ja wiem, ze to sie nazywa MAFIA, gangsterka, narkotyki- wystarcza te slowa aby Walt sie kojarzyl z kims strasznym, ale faktem jest dokladnie to co napisalem- Walt zabil tylko w obronie zycia przed tym ww. momentem, a oprocz tego gotował metę. Tyle jego złego.
Sa to mimo wszystko bardzo relatywne moralnie uczynki, zdecydowanie nie sa jednoznacznie złe.
Jeśli z kimś rozmawia jak z dzieckiem, to tylko z Tobą. Wciąż piszesz to samo, nie odnosisz się do argumentów innych użytkowników, a na dodatek wściekasz się jakby ktoś Ci zabrał ulubionego misia. Mam ochotę zapytać, ile masz lat, ale co to ma za znaczenie. Można mieć 100 i mentalność na poziomie przedszkola, więc whatever.
To, że ktoś ma kogoś za wzór cnót nie oznacza braku myślenia, tylko raczej niedoinformowanie i może lekką naiwność. Nie widzę sprzeczności w moich wypowiedziach. A skąd wziąłeś pomysł, że Flynn ma się za Boga, to już naprawdę nie wiem. Może pomyliły Ci się seriale. Więc to chyba nie ja, jak byłeś łaskaw ująć, "bredzę".
Już pisałam, żebyś darował sobie protekcjonalne traktowanie, odbiera mi to apetyt. Widzę, że przytaczanie merytorycznych argumentów nie skłania Cię nawet do podjęcia próby zrozumienia punktu widzenia innych osób (i postaci), więc tak, kończmy tę pseudo-dyskusję.
1. "To, że ktoś ma kogoś za wzór cnót nie oznacza braku myślenia, tylko raczej niedoinformowanie i może lekką naiwność"- hahahah, co Ty bredzisz na litość boską, jakie niedoinformowanie? To ktos ma Cie doinformowywac na temat przemyslen jakie powinienes miec? troche obserwacji ludzi, analizy zycia i od razu Flynnek by nie mial taty za wzor cnot- ale ze jest zwyczajnym IGNORANTEM, to tak mysli.
2. Oczywiscie, ze Ty bredzisz- przeciez podalem przyklad Boga, bo z zachowania Flynna wynika, ze jeszcze chwile i bedzie sadzil Walta- czy ten naruszyl chocby sladowo obraz "wzoru cnót".
Na koniec- nie masz absolutnie zadnych merytorycznych argumentow, ciagle klocisz sie z logiką i faktami. Mozesz zakonczyc rozmowe, no chyba, ze troche sie zastanowisz i przestaniesz bujac w oparach absurdu.
Widać wyraźnie, że jesteś fanatycznym wielbicielem Walta. I jak to u fanatyków bywa twoje wypowiedzi charakteryzują się ekstremalną stronniczością, zacietrzewieniem i werbalną agresją w stosunku do osób o odmiennym zdaniu oraz wysoką odpornością na logikę. Swojemu idolowi okazujesz wręcz ślepe uwielbienie i przyznajesz monopol na rację w każdej sprawie. Jednocześnie demonizujesz tych bohaterów, którzy twojemu guru wchodzą w drogę i odmawiasz im prawa do posiadania innego niż Walt oglądu sytuacji. Uczucia i reakcje Walta są zawsze trafne i logiczne, innych, jeżeli stoją w sprzeczności do tych Walta, głupie i nieuzasadnione. To o czym się tu tak rozpisujesz można właściwie streścić jednym zdaniem: pozostali bohaterowie mają robić bez gadania i z uśmiechem na ustach co im każe Walt, nie zadawać mu zbędnych pytań, nie żądać wyjaśnień i okazywać bezwzględne zaufanie. Wtedy i tylko wtedy, jak rozumiem, mają szansę zdobyć twój szacunek.
Ja również za dalszą " dyskusję" podziękuję.
Odporność na logikę i to wręcz niebywałą wykazujesz Ty. Nie potrafisz zrozumiec najbanalniejszych kwestii, a mianowicie:
1. Walt NIE ZABIL Hanka, tak mowila Skyler- mowila w jego kierunku oszczerstwa
2. Walt NIE ZAATAKOWAL ANI NIE BYL AGRESYWNY wobec swojej rodziny, to Skyler go zaatakowala nozem, Walt caly czas probowal ich udobruchac, mimo, ze tak naprawde nic nie zrobil zlego w tamtej konkretnej sytuacji z Hankiem- przeciez on NIE ZABIL Hanka
3. Walt obiecywal ze wszystko im wytlumaczy jesli tylko pojada z nim i mu zaufaja. Tymczasem Skyler nie dala mu dojsc do glosu z agresja wykrzykiwala w jego kierunku oszczerstwa a takze zaatakowala go nozem, natomiast Flynn oklamal policje i takze mowil oszczerstwa przeciwko swojemu ojcu, jakoby ten byl agresywny i zaatakowal matkę.
4. Cała afera, agresja, noże i złe emocje zostały spowodowane niezdrowym psychicznie zachowaniem Skyler oraz po czesci takze Flynna
Sprawa jest prosta- Walt nie zabił Hanka, na tyle na ile wiedzy ma Skyler (a chyba nie wie o wiezniach zabitych), wie ona tylko tyle, ze jej maz zabil w obronie wlasnego zycia- Gusa, a takze produkowal metamfetamine. Ot, tyle jego złego- sa to grzechy, ale czy sa to czyny jakiegos zlego bandziora- nie powiedzialbym.
Te 4 punkty absolutnie rozwiewają watpliwosci kto tu ma racje a kto tu zupelnie jest odrealniony i oddalony od logiki.
Tego pana "psajko" chyba nie przekrzyczysz, on wie "lepiej"... Anyway , zgadzam się z Twoimi wypowiedziami w 100% :) Fajnie przeczytać mądrze skonstruowaną odpowiedź, popartą argumentami i zwykłymi, ludzkimi , naturalnymi odczuciami.
Pozdro :)
Było parę razy. Proponuję sprawdzić w google. Najlepiej "ozymandias shelley" "ozymandias asnyk" lub po prostu "ozymandias wiki".
Jestem na świeżo po obejrzeniu odcinka i... szczęka wciąż uporczywie opada mi na podłogę. Oglądałam obgryzając paznokcie – tak, jak niektórzy, łzy w oczach i ściśnięte serce. Fantastyczny flashback, genialny w swojej prostocie pomysł twórców na ukazanie zmian, jakie zaszły w sytuacji bohaterów podczas tych 5 sezonów i konsekwencji ich decyzji. Urzekło mnie to stopniowe „znikanie” i „pojawianie” się samochodów i ludzi. No i efekt komediowy przed całą ta masakrą, która nastąpiła później. Napięcie - niepowtarzalne.
Ogólnie jeden z najsmutniejszych, najbardziej przygnębiających odcinków w całym BrBa. Śmierci Hanka spodziewałam się tak jak wszyscy, a jednak zabolała. Nie zasłużył na taki los - wykończenie przez bandę śmieci i zakopanie gdzieś na pustyni, jak ścierwo. Rozwiązanie cliffhangera pozytywnie mnie zaskoczyło - spodziewałam się, że początek odcinka przeniesie mnie w sam środek przerwanej strzelaniny, a tu cicho, spokojnie - już po wszystkim i nic nie można zmienić.
Świat dla wszystkich bohaterów rozpadł się w drzazgi. To, co im zostało, to chyba już tylko nienawiść. Każda z postaci jest odpychająca, czegoś winna i za nikim nie jestem w stanie się opowiedzieć. A jednocześnie jest mi ich wszystkich bardzo żal. Nawet Walta jest mi naprawdę żal, mimo, że go nienawidzę. W tym odcinku, budził we mnie tak sprzeczne emocje, jak nigdy. W jednej scenie, szczera nienawiść i obrzydzenie, łeb bym sku… urwała, w następnej – miałam ochotę go przytulić i płakać razem z nim. Aktorsko Bryan Cranston przeszedł samego siebie. Fascynujące było oscylowanie między starym, poczciwym Mr.White’em, a zimnym, okrutnym Heisenbergiem.
Pewnym zaskoczeniem było rozwiązanie kwestii Jesse’ego. Wcześniej nie spodziewałam się, że zginie przed finałowym odcinkiem, ale gdy zobaczyłam, jak wyciągają go spod samochodu, szykowałam się do zapalenia świeczki. Nie przeszło mi przez myśl, że Walt wywlecze sprawę z Jane. To było bestialskie, ale jednak rozumiem dlaczego to zrobił. Rozumiem jego wściekłość, żal i chęć zemsty, rozumiem, dlaczego obwinia Jesse’ego. Dla samego Jesse’ego byłoby chyba lepiej, gdyby zginął na pustyni. Chcąc nie chcą, przygotowałam się na sceny tortur rodem z „Wściekłych Psów”, ale to co się stało, to piekło. Skatowany, odarty z wszelkiej godności, na łańcuchu, jak pies. Obstawiam, że popełni samobójstwo ( choć nie wiem, czy to by nie zaszkodziło Andrei) albo na końcu jeszcze raz spotka się z Waltem.
„Walka na noże” – to był gwóźdź programu, zdecydowanie jedna z najlepszych, najbardziej trzymających w napięciu scen. Skyler znowu niczym lady Macbeth, Junior Walta zwyczajnie dobił. Sponiewieranie bohaterów w tym odcinku - przerażające.
Last but not least, wspaniała piosenka, w scenie toczenia beczki przez pustynię.
W ogóle, owacje na stojąco ;)
Nie zasłużył na taki los - wykończenie przez bandę śmieci i zakopanie gdzieś na pustyni, jak ścierwo.
=======
Jak to powiedział Eastwood w finale "Bez przebaczenia" w odpowiedzi na "nie zasłużyłem na to" Hackmana: "zasługi nie mają tu nic do rzeczy".
Zdziwiło mnie, że jeszcze nikt o tym nie napisał a przynajmniej nie wprost, ale moim zdaniem Pinkman wykaraska się z potrzasku. Myślałem, że będzie to jeszcze w tym odcinku, ale nie... Jak zobaczyłem, że Jesse wchodzi do laboratorium to od razu mi się przypomniała scena jak pan White uczył Krazy-8 i Emilio gotowania mety. Walnął wtedy czymś mocnym, chyba to był fosforan czegoś. Wspomniał tę nazwę w rozmowie z Jesse'm. Na dodatek był flashback z pierwszego gotowania, więc kojarzy mi się, że Pinkman w porę sobie przypomni i spróbuje tego samego tricku na Toddzie co byłoby pewnego rodzaju klamrą. Obaj wydostali się z sytuacji zagrożenia życia za pomocą tego samego tricku chemicznego.
a mnie dziwi, że w ogóle wyciągnęli go z celi, przecież jak tam nie będzie wujka nazi to jesse znowu ucieknie ..
Mogli sobie darować to ujęcie na początku, bo jednak aktorzy przez te 5 lat się trochę zmienili i tak 1 sezonowe sceny są odgrywane przez 5 sezonowych aktorów
Właśnie ta scena była punktem kulminacyjnym w odcinku. Twórcy chcieli nam pokazać, jaki kiedyś był Walter i Jesse, a jak sytuacja wygląda teraz i to w tym samym miejscu. Nie zauważyłeś kontrastu? Co prawda masz rację, że aktorzy wyglądają trochę inaczej, szczególnie Jesse, no ale co poradzić? To w serialach jest nieuniknione.