"Flames of Vengeance" to jedyny dodatek do wydanej rok wcześniej gry RPG "Divinity II: Ego Draconis". Jako Smoczy Rycerz graczowi przyjdzie ostatecznie zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem.
"Flames of Vengeance" to jedyny dodatek do wydanej rok wcześniej gry RPG "Divinity II: Ego Draconis". Jako Smoczy Rycerz graczowi przyjdzie ostatecznie zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem.
Rozgrywkę zaczynamy w miejscu, w którym kończy się "Divinity II: Ego Draconis". Duch maga Behrlihna składa nam propozycję nie do odrzucenia. Naszą misją jest odnalezienie miejsca, w którym Behrlihn został uwieziony, i ożywienie go. W trakcie rozgrywki przyjdzie nam poznać jego historię i ostatecznie zdecydujemy o jego uwolnieniu i losie Alerothu.
Fabularnie dodatek nie odstaje od podstawki. Wciąż jest sztampowo, ale historia trzyma dobry poziom. Główny wątek można urozmaić, wypełniając wiele zadań pobocznych. A tych nie brakuje, pomimo tego że wszystkie wykonujemy w mieście Aleroth, które w podstawce w większej części było dla gracza niedostępne. Jak się okazuje, mieszkańcy tego miasta mają nadzwyczaj dużo problemów, skrywają wiele tajemnic, a pod samym Alerothem ciągną się wszelkiej maści kanały, jaskinie czy inne zagadkowe miejsca. Kolejny raz duże znaczenia będzie miała zdolność czytania w myślach. Niektórych zadań nie da się wykonać bez "zajrzenia" komuś w głąb umysłu. Szczególnie na początku gracz może niechętnie korzystać z tej umiejętności – w końcu czytanie komuś myśli to poświęcenie nawet kilkunastu tysięcy punktów doświadczenia. Powstaje tym samym duży niedobór punktów, który odkłada w czasie awans naszej postaci na kolejny poziom. A na początku wrogowie nie są łatwi do ubicia, szczególnie gdy gra się postacią zaimportowaną z podstawki. Ta ma mniejsze statystyki niż bohater stworzony od nowa. Plus jest jednak taki, że im trudniejszy przeciwnik, tym więcej punktów doświadczenia dostaniemy za jego pokonanie.
Tak jak w "Divinity II: Ego Draconis" również w dodatku możemy skorzystać z Wieży Bitewnej, gdzie można ulepszyć swojego chowańca, swoje umiejętności, wytworzyć mikstury czy nałożyć na wyposażenie potężne zaklęcie. Jednak nauczycieli, zaklinacza czy nekromantę możemy znaleźć w mieście Aleroth, a w moim przypadku z Wieży Bitewnej skorzystałem tylko raz, gdy chciałem ze skrzyni wybrać kilka przedmiotów. Mikstury, składniki, zaklęcia, kamienie szlachetne i inne przedmioty, których w podstawce nie było zbyt wiele, teraz można spokojnie zakupić u konkretnych handlarzy w mieście. Nie trzeba już zbierać każdej roślinki, kamienia czy wysyłać po to gońców. Wszystko jest pod ręką w dużych ilościach.
Niestety w smoka można zamienić się wyłącznie w misji finałowej. Zdecydowaną większość gry przejdziemy pod postacią Smoczego Rycerza. Dużą rolę znów będzie odgrywać walka, ale też wiele zadań wykonamy bez wyciągania broni. Same questy po raz kolejny są zróżnicowane i nie powodują ziewania. Przyjdzie nam wiele razy zabawić się w detektywa, poszukiwacza, a nawet strażaka czy aktora w teatrze duchów – każde zadanie okraszone jest swoją własną historią i dobrymi dialogami. Pod tym względem dodatek wypada jeszcze lepiej niż wersja podstawowa. Aby przejść "Flames of Vengeance" ze wszystkimi zadaniami pobocznymi, potrzeba około 10 godzin. Jak na dodatek to dużo. W końcu wiele pełnych wersji innych gier jest dużo krótszych.
Poza lekko ulepszoną grafiką, nową lokacją, nowymi zadaniami i wyposażeniem, dodatek nie oferuje niczego innego, czego by nie było w wersji podstawowej. Jest po prostu godnym zwieńczeniem historii rozpoczętej w "Ego Draconis". Na tyle dobrym, że każdy gracz, który dobrze bawił się przy podstawce, nie będzie żałował czasu spędzonego przy dodatku.