Zazwyczaj gdy myślimy o Luisie Buñuelu, do głowy wpada nam jedna jedyna myśl – "Pies andaluzyjski". Niestety taki tok myślenia sprawia, że sporo dzieł tego hiszpańskiego reżysera wciąż pozostaje
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
Zazwyczaj gdy myślimy o Luisie Buñuelu, do głowy wpada nam jedna jedyna myśl – "Pies andaluzyjski". Niestety taki tok myślenia sprawia, że sporo dzieł tego hiszpańskiego reżysera wciąż pozostaje nieodkryta przez rzeszę kinomaniaków. Ja sam postanowiłem nadrobić spore braki zabierając się za jeden z mniej znanych obrazów Buñuela – "Zapomniani".
Jest to historia grupki chłopców żyjących w slumsach miasta Meksyk. Już przy pierwszym pojawieniu się głównych bohaterów wiemy, że ich życie nie jest usłane różami. Chłopcy dzień w dzień muszą walczyć o przetrwanie w miejskiej dżungli, która nie oszczędza nikogo. Okradają, walczą, znęcają i włóczą się bez nadziei na lepsze jutro. Sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana kiedy Jaibo, lider chłopięcej watahy morduje Juliano, nastolatka podejrzanego o zdradę, wskutek której Jaibo trafił do więzienia.
Obraz zachwyca zdjęciami meksykańskich slumsów i pomimo tego, że ma już ponad 60 lat na karku nadal jest aktualny. Bezdomne tudzież porzucone dzieci, które muszą sobie same radzić zostają pchnięte do najgorszych czynów. Czasami jest to szydzenie z innych, czasami pobicie i okradzenie ślepca oraz inwalidy, kolejnym razem morderstwo. Zbrodnia i przemoc w tym świecie to chleb powszedni i coś normalnego. Wydawać by się mogło, że hiszpański reżyser tym filmem próbuje wszystkich utwierdzić w przekonaniu, że nie ma żadnej nadziei na poprawę jakości życia ludzi mieszkających w tym miejscu. Ludzi, którzy przecież tak gorliwie wierzą w Boga, który najwidoczniej zapomniał o świecie jaki ich otacza.
Do tego dochodzi znakomite, bezpretensjonalne aktorstwo, które w znacznym stopniu dodaje prawdziwości "Zapomnianym". Mało znane twarze przeciętnemu zjadaczowi filmowych klatek sprawiają, że film ogląda się bez większych oczekiwań i uprzedzeń przez co wywołuje u widza jeszcze większe emocje.
Gdy w połowie filmu zacząłem sobie uświadamiać, że będzie to film Buñuela bez jakichkolwiek elementów surrealizmu, on umiejętnie wplata w tę historię kilkadziesiąt sekund rozgrywających się na pograniczu jawy i snu. Nomen omen te kilka chwil sprawiają, że Pedro (jeden z głównych bohaterów) przechodzi przemianę, coś w rodzaju katharsis, które sprawia, że zaczyna postrzegać inaczej życie. Próba zmiany swojego życia i zbliżenie się do najbliższych jest jednak trudne w świecie, w którym człowiek potrafi zabić za kilka peso.
Niesamowicie realistyczne kino, obok którego nie można przejść obojętnie. Z pewnością film warty uwagi. Szkoda tylko, że tytuł jest adekwatny do rozpoznawalności tego – nie boję się użyć słowa – dzieła mistrza filmowego surrealizmu. Jak najbardziej polecam!