Recenzja serialu

Łowca nagród (2025)
Thor Freudenthal
Sanaa Hamri

Zabili go. I?

Z każdym kolejnym odcinkiem coraz jaśniejsze staje się, że pilot był tylko przynętą. Humoru w serialu będzie coraz mniej, a krótka forma sprawi, że każdy odcinek zmieni się raczej w streszczenie
Zabili go. I?
W piekle znów nie dzieje się najlepiej. Co dokładnie, tego się z serialu "Łowca nagród" nie dowiemy. Poznamy za to opłakane skutki panującego tam chaosu. Na Ziemię co chwilę trafiają bowiem uciekinierzy z największego więzienia w historii. A władca piekieł zamiast samemu pofatygować się, by zbiegów złapać, postanowił – jak na prawdziwą korporację przystało – zlecić to zadanie podwykonawcom, którzy pracują za możliwość powrotu do życia. Szansa ta nie jest jednak dana na zawsze, bo w każdej chwili mogą wrócić do piekła, a na ich miejsce wysłany zostanie inny nieszczęśnik zadowolony, że dostał "drugą szansę".


W serialu platformy Prime Video "Łowca nagród" wykonawcą woli władcy piekła zostaje Hub Halloran (Kevin Bacon) – prawdziwy łowca przestępców, który za życia zbiera za nich nagrody. Pewnego dnia bohater wpada w zastawioną na niego pułapkę i umiera z poderżniętym gardłem. Chwilę potem wraca jednak do żywych. Jak dowiaduje się od przedstawicielki piekielnej korporacji, stało się tak po interwencji diabła, który wyznaczył mu zdanie chwytania demonicznych zbiegów. Hub Halloran już wkrótce będzie miał ręce pełne roboty. A dojdą do tego problemy osobiste...

Pomysł na opowieść o wysłannikach piekieł polujący na szatańskich uciekinierów nie jest nowy, ale pierwszy odcinek "Łowcy nagród" obiecywał ciekawą wariację na ten temat. Półgodzinna formuła sugerowała wartką akcję. Twórcy nie żałowali sztucznej krwi, więc można był oczekiwać także dużo efekciarskiej przemocy. Wystarczyła już tylko spora dawka humoru i klimat południowych stanów i voila: fajny serial rozrywkowy gotowy.


Nie tak szybko. Z każdym kolejnym odcinkiem coraz jaśniejsze staje się, że pilot był tylko przynętą. Humoru w serialu będzie coraz mniej, a krótka forma sprawi, że każdy odcinek zmieni się raczej w streszczenie fabuły niż jej opowiadanie. Twórcy z niejasnych powodów poszli bowiem w stronę historii pełnej rodzinnych problemów oraz dywagacji o grzechu i cenie, jaką płaci się za umowy z diabłem. W efekcie na polowanie na demony nie ma już czasu. Wszystko, co ma związek z piekielnymi uciekinierami, sprowadza się do informacji, że pojawił się nowy demon, oraz krótkiej sekwencji konfrontacji. Te na szczęście są dość krwawe, ale mimo wszystko trudno nie mieć poczucia niedosytu.

Szkoda, że twórcy zdecydowali się na półgodzinne odcinki zamiast godzinnych. Błędem było też postawienie na przesadzoną brutalność, której nie równoważy humor. Relacje rodzinne opisywane są zaś niczym w meksykańskiej telenoweli. Wszystko to razem sprawia, że "Łowca nagród" nie jest serialem, jakiego spodziewałem się po obejrzeniu pilotowego odcinka.


Nie znaczy to rzecz jasna, że "Łowca nagród" zasługuje na całkowite potępienie. Sam pomysł fabularny, mimo braku oryginalności, pozostaje interesujący. I gdyby trochę więcej miejsca poświęcono na polowania na demony, byłoby naprawdę nieźle. Wielkim plusem serialu jest jego strona muzyczna. I chodzi tu nie tylko o dobór piosenek na soundtracku, ale także o utwory wykonywane przez Kevina Bacona i Jennifer Nettles. Wyraźnie widać, że oboje mają doświadczenie jako piosenkarze, co uwiarygadnia grane przez nich postacie (które związane są z muzyczną sceną). Za ich sprawą największą frajdę z oglądania będą mieć fani country. Ci, którzy liczyli na powtórkę z serialu "Potępieniec", będą niestety rozczarowani.  
1 10
Moja ocena serialu:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?