Recenzja filmu

Miasto złodziei (2010)
Ben Affleck
Ben Affleck
Rebecca Hall

Gorączka w mieście złodziei

Ostatnimi czasy Ben "Kwadratowa Szczęka" Affleck coraz śmielej poczyna sobie na stołku reżyserskim. Po świetnym debiucie w postaci złożonego, intrygującego i poruszającego kontrowersyjne tematy
Ostatnimi czasy Ben "Kwadratowa Szczęka" Affleck coraz śmielej poczyna sobie na stołku reżyserskim. Po świetnym debiucie w postaci złożonego, intrygującego i poruszającego kontrowersyjne tematy obrazu "Gdzie jesteś Amando", Ben postanowił zmierzyć się z kinem lżejszym gatunkowo, jednak wcale płytkim i banalnym. Jak zatem wypada "Miasto złodziei" w ogólnym rozrachunku?

Fabuła usnuta jest wokół napadu, którego dokonuje szajka działająca w Charlestown w stanie Massachusetts. Doug MacRay (Affleck), do spółki z Jemem (Renner) i pozostałymi wspólnikami postanawiają obrabować lokalny bank. Dopracowany do ostatniego szczegółu plan akcji nie do końca zdaje jednak egzamin. W efekcie wystąpienia niespodziewanych okoliczności, protagoniści zmuszeni są wziąć jako zakładniczkę dyrektor placówki, Claire Keesey (Rebecca Hall). Koniec końców, zostaje ona wypuszczona przez porywaczy, jednak Doug postanawia ją śledzić by upewnić się, iż nie skojarzy żadnego z napastników. Nikt nie przypuszcza jednak, iż w wyniku zbiegu okoliczności MacRay i Claire zbliżą się do siebie, co spowoduje szereg komplikacji w dalszych działaniach całej szajki...

Fabuła "Miasta złodziei" została poprowadzona wzorcowo. Film zaczyna się od dynamicznej sekwencji rabunku, by potem nieco zwolnić tempo na rzecz ukazania przeszłości charakterów, zależności między nimi oraz rozwoju relacji pomiędzy Dougiem i porwaną wcześniej przez niego Claire. Stopniowo budowane napięcie i pętla zacieśniająca się z każdą minutą na szyi ekipy złodziei prowadzi do efektownej, aczkolwiek nieco przewidywalnej kulminacji. I to właśnie słowo, przewidywalność, obrazuje po części największą wadę produkcji starszego z braci Afflecków. Dobór obsady bowiem popada w zbyt mocne stereotypy. Wystarczy raz spojrzeć na aktorów obsadzonych w głównych rolach i od razu wiadomo, iż Ben Affleck będzie tym dobrym, Renner (klasyczny bad guy w "S.W.A.T. Jednostka Specjalna") zaś pozostanie uosobieniem negatywnych cech. Co prawda rysy psychologiczne postaci zostały nieco pogłębione (na dobrą sprawę w Charlestown nikt nie jest krystalicznie czysty), jednak brak przełamania sztampy w przypadku doboru obsady lekko niszczy klimat całej historii. Poza tym jednym mankamentem, "Miasto złodziei" trzyma poziom w pozostałych aspektach. Świetne sceny rabunków (jest nawet ostra wymiana ognia z funkcjonariuszami policji na modłę kultowej "Gorączki"!), dynamiczny montaż w sekwencjach pościgowych oraz mocny, lecz stonowany (w porównaniu do "Gdzie jesteś Amando") klimat to największe atuty w/w produkcji.

Aktorsko jest dobrze, Ben zaś udowadnia po raz kolejny (patrz jego poprzednia rola w "Stanie gry") iż potrafi zagrać nieco więcej niż przystojniaka z jedną miną na krzyż. Renner gra z typową dla siebie manierą złego chłopca, co nie pozwala mu wybić się z szufladki speca od czarnych charakterów nadanej mu przez Hollywood (inna sprawa, że jego rola na nic innego za bardzo nie pozwala...). Partnerująca im na ekranie Rebecca Hall także dobrze wywiązuje się ze swojego zadania. Innymi słowy, obsada buduje klimat całej historii, szkoda tylko takiego a nie innego (bardziej zaskakującego) przydziału ról pierwszoplanowych. Niemałym zaskoczeniem byłoby bowiem ujrzenie Rennera w roli prawego złodzieja, Afflecka zaś jako buntownika i narwańca, czyż nie?

Można jeszcze żałować, iż Affleck nieco spuścił z tonu po swoim reżyserskim debiucie. Co prawda "Miasto złodziei" ma parę mocnych wątków, jednak w porównaniu do złożoności i ciężaru gatunkowego "Gdzie jesteś Amando" (porwania i morderstwa nieletnich, korupcja na najwyższych szczeblach władzy) to wciąż dość lekko potraktowana historia. Historia wciągająca i trzymająca w napięciu od początku do samego końca, jednak z potencjałem dającym większe pole do manewru.

Trzeba uczciwie przyznać, iż kino "rabunkowe" ma nowego kandydata na stołek lidera. Widać iż w pewnych aspektach Affleck wzorował się na słynnej "Gorączce" Manna, aczkolwiek przy okazji udało mu się zachować unikalny charakter swojego dzieła. "Miasto złodziei" garściami czerpie z klasyków gatunku, jednak pożycza tylko najznamienitsze elementy i tylko od najlepszych. Znajduje to odzwierciedlenie zarówno w ilości nominacji przyznanych obrazowi (Oscar, Złoty Glob i BAFTA dla Rennera za najlepszą rolę drugoplanową, WGA za najlepszy scenariusz adaptowany) jak i opiniach krytyków, które w miażdżącej większości opisują "Miasto złodziei" w samych superlatywach.

Podsumowując, mimo blisko dwugodzinnego seansu, "Miasto złodziei" wciąga. Wciąga dobrze poprowadzoną historią, wciąga dynamicznymi scenami napadów, w końcu wciąga również i samym klimatem. Co prawda fabuła nie pozostawia zbyt wiele do analizy bądź snucia domysłów/szukania drugiego dna, niemniej jako baza do produkcji o motywie rabunkowym pasuje jak ulał. Solidne, świetnie nakręcone kino.

W telegraficznym skrócie: Affleck w swojej drugiej (udanej) próbie na stołku reżyserskim. "Gorączka" w Charlestown - dynamiczne sceny rabunków z mocną historią w tle. Nudy nie stwierdzono.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Miasto złodziei
"Miasto złodziei" to kolejny po "Gdzie jesteś Amando?" udany obraz reżyserski starszego z Afflecków. Tym... czytaj więcej
Recenzja Miasto złodziei
"Miasto złodziei" do Polski prawdopodobnie już nie zawita, co najwyżej na płytach Blu-ray oraz DVD.... czytaj więcej