Recenzja filmu

Love Lies Bleeding (2024)
Rose Glass
Kristen Stewart
Katy O'Brian

Obiecująca młoda kobieta

Choć ejtisowa stylówka i gwiazdy w obsadzie mogą sugerować, że jest to dzieło bardziej przystępne od kameralnej "Saint Maud", nie dajcie się zwieść. Odważny miks gatunkowych konwencji – od
Obiecująca młoda kobieta
Romantyczne związki to zazwyczaj transakcje wiązane: w pakiecie z nową sympatią dostajemy jej rodzinę. Póki potencjalni teściowie i szwagrostwo nie wychodzą poza nieszkodliwe dziwactwa, można jeszcze przeżyć; gorzej, gdy obiekt naszych westchnień okazuje się gryzioną sumieniem córką lokalnego gangstera. Na własnej skórze doświadcza tego bohaterka "Love Lies Bleeding" – drugiego filmu Rose Glass. Choć zarówno fabularnie, jak i estetycznie sytuuje się on daleko od debiutanckiej "Saint Maud", pobrzmiewają w nim echa tych samych motywów i obsesji. Brytyjska reżyserka wciąż eksploruje kobiecą cielesność, ale tym razem zamiast kameralnego horroru dostajemy list miłosny do kina klasy B.


Lou (Kristen Stewart) poznajemy, gdy walczy z zatkanym kiblem. Te mało romantyczne okoliczności są trafną metaforą jej sytuacji życiowej: choć robi wszystko, aby zapomnieć o przeszłości, gówno w końcu wypłynie. Zanim jednak do tego dojdzie, na scenę wkracza Jackie (Katy O’Brian) – aspirująca kulturystka, która w równej mierze imponuje bohaterce wyrzeźbioną sylwetką, co niezależnością. Bez zobowiązań i długoterminowych planów, z dobytkiem w niewielkim plecaku i dziewczęcym uśmiechem cieszy się wolnością, o jakiej Lou może jedynie pomarzyć. Strach o siostrę, uzależnioną od męża-damskiego boksera Beth (Jena Malone), nie pozwala jej bowiem opuścić rodzinnych stron – pustynnej pipidówy, gdzie diabeł mówi dobranoc.

Jak mały jest to świat, Jackie przekonuje się, gdy odkrywa, że spędzający sen z oczu jej partnerki brutal to jej stary znajomy. Wkrótce potem pobita do nieprzytomności Beth ląduje w szpitalu, a bohaterka postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Tak rozpoczyna się desperacka walka o przetrwanie, w której nie ma miejsca na rodzinne sentymenty. Jako kochanki i partnerki w zbrodni Jackie i Lou rzucają wyzwanie patriarchalnej przemocy, posługując się jej własną bronią: siłą napompowanych sterydami mięśni i spluwami. Protagonistka w oczach swej wybranki urasta do rangi bóstwa. Ze swoją atletyczną budową może zresztą uchodzić za archetyp silnej kobiety – budzącej wśród mężczyzn nie tylko pożądanie, lecz przede wszystkim strach. Rose Glass zgrabnie wplata tę postać w gatunkowe konwencje, w jej DNA wpisując zarówno body horror spod znaku Davida Cronenberga, jak i oldschoolowe sci-fi w rodzaju "Ataku kobiety o 50 stopach wzrostu". Wcielająca się w bohaterkę Katy O'Brian błyszczy na ekranie, tworząc harmonijny duet z bardziej stonowaną grą Kristen Stewart.


O ile w "Saint Maud" reżyserka skupiała się przede wszystkim na wewnętrznym życiu tytułowej bohaterki, oszczędnie dawkując informacje o jej stosunkach ze światem zewnętrznym, o tyle w "Love Lies Bleeding" starannie odmalowuje relacje łączące poszczególne postacie. Wraz z współscenarzystką Weroniką Tofilską wprowadza nas w motywacje głównych osób dramatu – Jackie, Lou i jej ojca (spokrewniony z granym przez Willema Dafoe Bobbym Peru z "Dzikości serca" Ed Harris) – biorąc poprawkę na kolidujące ze sobą pragnienia i marzenia każdej z nich. Najlepiej widać to na przykładzie psychodelicznej sekwencji, w której odurzona sterydami i swoimi możliwościami Jackie rusza na podbój Las Vegas. Rozterki, z jakimi się mierzy, znajdują odzwierciedlenie w zaskakującej metaforze. 

Choć ejtisowa stylówka i gwiazdy w obsadzie mogą sugerować, że jest to dzieło bardziej przystępne od kameralnej "Saint Maud", nie dajcie się zwieść. Odważny miks gatunkowych konwencji – od B-klasowego kryminału do arthouse'owego horroru – sytuuje "Love Lies Bleeding" raczej w kategorii festiwalowych dziwności niż multipleksowej rozrywki. Rose Glass udowadnia przy tym, że jest dojrzałą twórczynią, bezkompromisowo realizującą swoją artystyczną wizję. Gwarantujemy, że jeśli podejmiecie ryzyko, będziecie mieli temat do długich dyskusji. 
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '89. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Napisała pracę magisterską na temat bardzo złych filmów o rekinach. Dopóki nie została laureatką VII... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?