Czego pragną kobiety? Wszystkiego. A jak już mają wszystko? Chcą więcej, oczywiście. W pułapkę idealnego z pozoru życia wpada bohaterka "Księżnej", Georgiana (Keira Knightley), młoda i piękna
Czego pragną kobiety? Wszystkiego. A jak już mają wszystko? Chcą więcej, oczywiście. W pułapkę idealnego z pozoru życia wpada bohaterka "Księżnej", Georgiana (Keira Knightley), młoda i piękna kobieta wybrana przez księcia Devonshire (Ralph Fiennes) na żonę i przyszłą matkę dziedzica tytułu. Dobrze urodzona, inteligentna i wykształcona tak, jak przystało kobiecie w XVIII wieku (mówi w trzech językach, jeździ konno i tańczy, wymienia jej matka) jest podziwiana przez otaczających ją ludzi, a wszędzie, gdzie się zjawi, wzbudza zachwyt pomieszany z zazdrością. Z początku posiada więc wszystko, co może zapewnić jej szczęście. Małżeństwo z nieznanym i trochę starszym mężczyzną nie wzbudza w niej strachu lub odrazy - Georgiana liczy na to, że odkryje w małomównym i szorstkim księciu wrażliwego, inteligentnego partnera. Niestety, czeka ją gorzki zawód. Gdy Georgiana dyskutuje z politykami, książę nudzi się lub po prostu wychodzi z sali. W ich związku to ona błyszczy, popisuje się elokwencją i giętkim umysłem. Nie są dobraną parą - ich relacje pogarszają się, pojawia się między nimi gniew (od strony księcia) i coraz wyraźniejsze rozgoryczenie (od strony Gee). Wizualnie "Księżna" zachwyca: piękne zdjęcia i kostiumy, śliczna buzia głównej bohaterki. Akcja toczy się wśród ludzi wyższych sfer, więc przebywamy cały czas w pięknych i bogatych wnętrzach. Ale co z wnętrzami bohaterów? Tak naprawdę poza Georgianą i księciem Devonshire wszystkie postaci są płaskie lub nie dano im czasu, by rozwinęły skrzydła na ekranie. Nie można powiedzieć jednoznacznie, że ktoś z obsady zepsuł swoją kreację, jednak żaden aktor nie przykuwa uwagi swoją grą i intryguje na tyle, by podnieść film na psychologicznie wyższy poziom. Być może winę ponosi tutaj wybitny Ralph Fiennes, który nie mówiąc prawie nic, zdominował swoją aurą cały obraz. Jego książę Devonshire jest twardy jak głaz, prostolinijny, praktyczny i chwilami okrutny - stojąc w cieniu Georgiany przykuwa wzrok i niepokoi, bo mimo wyrazistego charakteru nie da się zaszufladkować ani jako brutalny mąż, ani jako rozpustnik lub głupiec. Gee jest dla niego tylko narzędziem, ładnym przedmiotem z dobrymi rekomendacjami do rodzenia dzieci ("Kobiety z naszej rodziny nigdy nie zawiodły" - mówi matka). Jednak to nie książę gra według scenariusza pierwsze skrzypce, dlatego widz jest skazany przez większość seansu na przewidywalne miny Knightley, która nie jest złą aktorką, jednak brak jej charyzmy Fiennesa. Jak widać, uroda to jednak nie wszystko. Co więcej, z biegiem lat jej idealnie gładka twarz wcale się nie zmieniała, więc o upływie czasu dowiadujemy się z dialogów bohaterów ("Przez te wszystkie lata..."). Na specjalne oklaski zasługuje muzyka do filmu autorstwa Rachel Portman. Buduje wspaniałą atmosferę, bez której "Księżna" byłaby tylko zlepkiem ładnych obrazków. Jednak połączenie urzekających liryzmem skrzypcowych melodii z owymi obrazkami sprawia, że film nabiera indywidualnego charakteru i wartości. Film Saula Dibba płynie powoli przed oczami widza, olśniewa bogactwem wnętrz, przepychem strojów, jednak brak w nim morału lub zgrabnej pointy, która by związała biografię Georgiany w całość. Równolegle potraktowano wątki oziębłości męża wobec księżnej, jej ból z powodu niemożności urodzenia syna, romans z Charlesem Grayem (Dominic Cooper)... Żaden z nich nie jest wątkiem głównym, dominującym. A szkoda, bo po dopracowaniu scenariusza "Księżna" mogłaby być filmem wybitnym, a tak jest tylko niezłym. Wart jest on jednak polecenia ze względu na wizualne doznania, wybitne aktorstwo Fiennesa i wspaniałą muzykę.