Jeśli wydaje wam się, że Louis de Funes nigdy nie był młody, w pewnym sensie macie rację. Wszystkie jego najważniejsze (jak "
Hibernatus", "
Oskar", "
Kapuśniaczek") i najbardziej znane (serie o Żandarmie i o Fantomasie, "
Wielkie wakacje", "
Skrzydełko czy nóżka") filmy powstały, gdy aktor przekroczył pięćdziesiątkę. Do tego czasu nie tylko grywał, ale i zdołał nakręcić ponad sto filmów (grał nawet w sześciu filmach rocznie), ale żaden z nich nie osiągnął popularności późniejszych przebojów.
Był synem hiszpańskiego arystokraty, mieszkającego we Francji szanowanego prawnika. Miał starszego brata i siostrę, o których nigdy nie chciał mówić. Żenił się dwa razy - drugą jego żoną została wnuczka pisarza
Guy de Maupassanta, która później stała się jego agentem. Zamieszkali w jej XVII-wiecznym zamku Clermont pod Nantes. Trzecią żoną - już tylko filmową - była
Claude Gensac: grała jego żonę w serii o żandarmie, w "
Wielkich wakacjach", w "
Hibernatusie" i w "
Skąpcu".
W czasie II wojny światowej żył z gry na pianinie w paryskich nocnych klubach. Pierwszą rolę w filmie zagrał już w roku 1945, pierwszą poważną i dostrzeżoną - w filmie "
Podróż do Paryża", dopiero w roku 1956. Lekceważony przez "wielkich" komedii francuskiej tego okresu -
Bourvila i
Fernandela, irytujący "wielkich" poważnego kina -
Jeana Gabina czy
Jeana Maraisa, wypłynął na szerokie wody filmem "
Koko" w roku 1963. Niemal natychmiast został zaangażowany do roli żandarma z Saint-Tropez - i jego popularność nie osłabła już do końca życia. Obaj "poważni" aktorzy wystąpili zresztą w końcu z de Funesem -
Gabin w "
Człowieku z tatuażem",
Jean Marais w serii o Fantomasie, chyba najbardziej dziś żywych filmach tego (będącego kiedyś idolem) aktora.
Przeciwnicy Louisa de Funesa twierdzą, że jest zawsze taki sam. I że jest męczący, to jego rozbieganie, hiperaktywność, wymachiwanie rękami, przykucanie, skoki, nienaturalne miny, pokrzykiwanie... Dla fanów te wady stają się zaletami - kochają de Funesa właśnie za to, że tak biega i krzyczy. Bo rzeczywiście staje się wtedy bardzo śmiesznym człowieczkiem.
Wielkim kasowym przebojem była "
Wielka włóczęga" - komedia wojenna, w której De Funes partnerował
Bourvilowi - obejrzało ją we francuskich kinach rekordowe w owym czasie 17 mln osób. Koszty produkcji filmu "
Gamoń" (drugi wspólny występ z
Bourvilem) zwróciły się po trzech tygodniach wyświetlania. Przebojem stała się seria sześciu - bardzo nierównych - filmów o przygodach żandarma Cruchota z prowincjonalnego Saint-Tropez. Do polskich kin trafiła z dziesięcioletnim opóźnieniem, a też pod kasami kin ustawiały się długie kolejki (podobnym hitem było w Polsce "
Skrzydełko czy nóżka", opowieść o wojnie "kucharstwa wysokiego" z fast foodami). PRL-owska telewizja raczyła widzów komediami de Funesa z okazji wszelkich świąt - niemal każdy obywatel znał już "
Napad na bank", "
Wielkie wakacje" (pogoń ojców za zakochanymi w sobie dziećmi), "
Hibernatusa" (próbę odtworzenia XIX-wiecznego świata na użytek przodka sprzed 70 lat, przypadkowo odkrytego i odmrożonego z lodów Alaski), "
Oskara" (gdzie de Funes wyczyniał przedziwne rzeczy ze swym nosem, rozciągając go, przydeptując i zaplątując w supeł) na pamięć. Dopiero jednak niedawno mieliśmy okazję poznać "
Przygody Rabina Jakuba", gdzie de Funes przebierał się za chasyda.
Krytycy wszelako najbardziej cenią chyba przedostatni film de Funesa, "
Kapuśniaczek" - o dwóch starych (ale bardzo jarych) rolnikach, w których zupie rozsmakował się kosmita...