39. WFF: Filmy, których nie możecie przegapić

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/39.+WFF%3A+Filmy%2C+kt%C3%B3rych+nie+mo%C5%BCecie+przegapi%C4%87-152342
39. WFF: Filmy, których nie możecie przegapić
źródło: Materiały prasowe
Jeśli już październik, a Wy wciąż kochacie kino, to cóż – Warszawa czeka! W stolicy rusza właśnie 39. Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Impreza potrwa do 15 października, a w programie sporo dobra: fabuły i dokumenty, długie i krótkie metraże, filmy starych wiarusów i młodych wilczków. Komedie, dramaty, thrillery i wszystko pomiędzy. Z całego świata, bez sztucznego podziału na to, co niskie i wysokie.

Z bogatego programu wybraliśmy dla Was najciekawsze pozycje. Jedyne, co łączy te filmy, to fakt, że obgryzamy paznokcie w oczekiwaniu na ich premierę – a czasem na powtórzenie seansu. Dajcie znać w komentarzach, na które z nich Wy czekacie. 

Filmy, których nie możecie przegapić na WFF 2023



Michał Toczek jest kimś. Najpierw zaanonsował swoją obecność w pierwszej lidze kina krótkometrażowego świetnymi "Strawberry Boys" i "Martwym małżeństwem". Teraz powraca z filmem "Być kimś", w którym polityczne i prywatne, intymne i rozbuchane, komediowe i dramatyczne, gatunkowe i artystyczne zostaje wymieszane w blenderze (powraca z nim również Sebastian Stankiewicz, czyli nasze narodowe dobro). Niby rzecz o polskich chochołach, ale tak naprawdę o erozji związku. Niby krótka i zgrabna, ale napakowana pomysłami, którymi dałoby się obdzielić kina dużych fabuł. Poza tym to lepszy film o Wałęsie niż "Wałęsa", a to pewnie coś znaczy. Polecamy.


Tegoroczny Warszawski Festiwal Filmowy to świetna okazja, by przypomnieć sobie jeden z najważniejszych polskich filmów ostatnich lat. Triumfalny pochód "IOJerzego Skolimowskiego zaczął się przed rokiem na festiwalu w Cannes, gdzie zdobył Nagrodę Jury. Później otrzymał dwie Europejskie Nagrody Filmowe i nominację do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. "IO" jest też laureatem 6 Orłów. To chyba wystarczy za rekomendację, by raz jeszcze film obejrzeć.


Niektórzy z nas uważają, że Sławomir Fabicki, mimo długiej kariery, nie spełnił obietnic złożonych w swoich pierwszych filmach – "Męskiej sprawie" i "Z odzysku". Inni z kolei wciąż widzą w nim autora z najciekawszą trajektorią kariery. "Lęk" to opowieść o dwóch siostrach, podróży, która na nowo zdefiniuje ich relację, oraz wiszącym nad nimi widmie śmierci. Na papierze to zestaw fabularnych wilczych dołów, na szczęście w praktyce to kawał kina z fenomenalnymi rolami Magdaleny Cieleckiej i Marty Nieradkiewicz. Aktorki są w "Lęku" fantastyczne. Są tak dobre, że nie nagrodzono ich na festiwalu w Gdyni. Nie ma lepszej rekomendacji.


Estońska "Niewidzialna walka" ma zadatki, by stać się w przyszłości filmem kultowym. Dzieło Rainera Sarneta to komedia kung-fu, której akcja rozgrywa się w prawosławnym klasztorze w Związku Radzieckim w latach 70. XX wieku. Na ekranie pod rękę idą ze sobą humor i świętość, Black Sabbath i chorały gregoriańskie, a także popkultura i sztuka religijna. Brzmi intrygująco, prawda? Głównym bohaterem filmu jest młody żołnierz Rafael, który pełni służbę wartowniczą na granicy ZSRR i Chin. Pewnego dnia zostaje ona zaatakowana przez latających chińskich wojowników kung-fu. Zachwycony wojak postanawia porzucić mundur i nauczyć się sztuk walk. Jak czytamy w oficjalnym festiwalowym opisie, droga do osiągnięcia wymaganej wszechpotężnej mocy pokory jest długa, kręta i pełna niesamowitych przygód. Chcemy w nich uczestniczyć!


Tę edycję Warszawskiego Festiwalu Filmowego otworzy nowy film Andrzeja Jakimowskiego, "Uśmiech losu". Twórca takich tytułów jak "Zmruż oczy", "Sztuczki" czy "Imagine" zabiera nas tym razem na odległą grecką wyspę. Głównym bohaterem jest Andrzej (Mateusz Kościukiewicz), fotografik ze Śląska, który przybywa, żeby sprzedać odziedziczoną po wuju działkę. Najpierw musi jednak uregulować dług, na spłacenie którego go nie stać. Utyka więc w dolinie i... zakochuje się w lokalnej dziewczynie. Nadciągające wydarzenia zmuszą go do postawienia sobie pytania o to, co jest ważne w życiu. U boku Kościukiewicza występują Themis Panou oraz Ifigeneia Tzola. "Uśmiech losu" to historia o poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi, opowiedziana z czułością i dyskretnym poczuciem humoru, osadzona w malowniczej śródziemnomorskiej scenerii.


Ostatni film tybetańskiego reżysera Pemy Tsedena, który zmarł nagle w tym roku. "Śnieżna pantera" miała premierę na tegorocznym festiwalu w Wenecji, była też pokazywana w Toronto. To opowieść, której punktem wyjścia jest drobny incydent: lampart wpada do zagrody owiec miejscowego pasterza i zabija dziewięć baranów. Zwierzę zostaje uwięzione i pojawia się dylemat, co z nim zrobić. Tseden pokazuje, jak prosta sytuacja stopniowo eskaluje, wciągając kolejnych ludzi – a to lokalnych mieszkańców, a to członków ekipy telewizyjnej, a to przedstawicieli służb... Mamy tu zarówno perspektywę zwierzęcia, jak i portret napiętych relacji na Wyżynie Tybetańskiej. Trochę medytacja, trochę dramat społeczny – ale z nutką ciepła i humoru.


Stałym bywalcom festiwali filmowych nie trzeba przedstawiać Cristiego Puiu. Rumuński reżyser zdobył m.in. nagrodę w Cannes za "Śmierć pana Lazarescu" i w Berlinie za "Papierosy i kawę" oraz "Malmkrog". Na Warszawskim Festiwalu Filmowym pokazany zostanie jego najnowszy film "MMXX". To opowieść o ludziach zagubionych na rozdrożu historii. Film zbudowany jest z czterech powiązanych ze sobą historii pokazujących losy młodej terapeutki, jej brata, męża oraz inspektora ds. przestępczości. Całość jest połączeniem komedii i dramatu. Dla fanów kina rumuńskiego jest to z całą pewnością lektura obowiązkowa.


Podczas każdej edycji festiwalu dużą uwagę poświęcamy debiutom. W tym roku szczególnie ciekawie zapowiada się szwajcarski "Velo Gang" Aleksa Kälina. Jego bohaterem jest Yosef – młody uchodźca, który w poszukiwaniu lepszego życia trafił do Europy. Próbując utrzymać się na powierzchni, podejmuje niezbyt wdzięczną pracę dostawcy jedzenia. Niestety szybko naraża się niebezpiecznemu gangowi rowerowemu. Ten utrzymany w konwencji kina noir kryminał to zarówno list miłosny do B-klasowego kina lat 60., jak i mocno osadzona we współczesnych realiach analiza problemów, z jakimi musi się zmierzyć zachodnie społeczeństwo.


Bethann Hardison świętowała niedawno 81 urodziny, ale energią mogłaby obdarzyć szereg młodszych koleżanek. W latach 70. dumnie kroczyła po wybiegach najważniejszych projektantów, m.in. podczas legendarnej bitwy o Wersal. Pozowała dla "Allure", "Harper's Bazaar" czy "Vogue'a", przecierając szlaki takim gwiazdom jak Naomi Campbell czy Zendaya. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że jej działania zrewolucjonizowały branżę mody. Prezentowane na tegorocznym festiwalu Sundance "Niewidzialne piękno" to nie tylko opowieść o błyskotliwej karierze. Kierując kamerę na siebie, bohaterka wraz ze współreżyserem Frédérikiem Tchengem prezentuje przemiany społeczne, do jakich przyczyniła się jej walka o reprezentację czarnych w świecie high fashion.