Co myślicie? Dla mnie to śmierć Sonny'ego. Szczególnie, że w książce jest w tym momencie trochę gra na uczuciach. Płakałam wtedy bardziej, niż gdy zmarł Don.
W filmie jeszcze niezmiernie podobała mi się scena chrztu i wyznanie wiary Michaela przerywanego "egzekwowaniem sprawiedliwości".
A i jeszcze nie wiem kiedy ostatnio nienawidziłam jakiegoś bohatera, tak jak to było z Carlem. Choć to jakim był gnojem jest dużo lepiej ukazane w książce.