Nie rozumiem jak można być ateistą. To bardzo smutny wybór, bo sprawia, że życie człowieka traci swój sens i głębszy wymiar. Stary zastanów sie nad tym. Bardzo chciałbym Ci pomóc, bo kiedyś też żyłem jakby Boga nie było. Co prawda chodziłem do Kościoła, ale bardziej z przyzwyczajenianiz z potrzeby. Zrozum - im wcześniej odnjadziesz Boga, tym większe będzie Twoje życie. Proszę się nie śmiej się. Czas biegnie szalenie do przodu.
Słowa "Bóg" , "Boga" i inne ym podobne pise sie z DUŻEJ lutery! Nawet jeśli nie wierzysz
Proszę nie obrażać mojej religi! W innych moich wypowiedzach mówiłam dlaczego wierzę i to powinno wystarczyć. Ja nie chcę tam kogoś na siłę nawrosać czy coś, jednak mam prawo wyrazić swoje zdanie i podkreślam: NIE MOŻNA MÓWIĆ, ŻE NAM, WIERZĄCYM WCISKA SIĘ JAKIŚ KIT! TO OBŁĘD CO SIĘ NA TM ŚWIECIE DZIEJE!
Proszę nie obrażać mojej religi! W innych moich wypowiedzach mówiłam dlaczego wierzę i to powinno wystarczyć. Ja nie chcę tam kogoś na siłę nawrosać czy coś, jednak mam prawo wyrazić swoje zdanie i podkreślam: NIE MOŻNA MÓWIĆ, ŻE NAM, WIERZĄCYM WCISKA SIĘ JAKIŚ KIT! TO OBŁĘD CO SIĘ NA TYM ŚWIECIE DZIEJE!
Polska tak długo będzie trzecim światem, jak długo niewierzący będa w undergroundzie. Polscy katolicy w gruncie rzeczy są bardzo niedaleko od islamskich fundamentalistów. Dać Wam ogień to spalicie świat. Zalecam więcej szacunku dla ateistów, a więcej szacunku OD ateistów spłynie na Was, szanowni wierzący. Poza tym... 80% wiary w tym kraju to czysta bigoteria.
"Polscy katolicy w gruncie rzeczy są bardzo niedaleko od islamskich fundamentalistów."
Gruba przesada. Zwłaszcza w kontekście mordów na zakonnicach po słynnym już papieskim wykładzie, w którym Papież (cóż za nietakt i niezrozumienie muzułmańskiej wrażliwości!) odważył się zacytować słowa średniowiecznego cesarza potępiającego islam. O zamachach samobójczych słyszałeś?
Ja wiem, że czasami wyolbrzymia się pewne rzeczy dla uzyskania lepszego efektu, ale naprawdę, trzeba jednak zachować proporcje.
Fakt, posunąłem się do grubej przesady. Ale wies, wkurzyło mnie nastawienie katolików w naszym kraju, które prezentuje się w następujący sposób : "nam wolno, wam nie wolno; my pragniemy tolerancji, ale my nie musimy tolerować; my będziemy mówić, ale wy cichosza". I tyle. Najprostsze byłoby wzajemne podanie sobie ręki, na następującej zasadzie: Ok, Ty lubisz myszkę Miki, a ja wolę Jamesa Bonda, Ty słuchasz techno, ja rocka... i co z tego? Czy przeszkadza nam to jakoś w polubieniu się? Czy trzeba kogoś nawracać na myszkę Miki?
Mam 16 lat.
Ateistą jestem od wieku 14 lat.
Wcześniej byłem ateistą niepewnym.
A jeszcze wcześniej byłem embrionem.
Koniec kropka. A schizokatole niech się przynajmniej własną naiwnością nie chwalą.
PS. Co to jest agnostyk?
Ja stanowczo zgadzam się z pierwszym rozmówcom. Ja jestem wierząca i czuje się z tym świetnie. Nie rozumiem jak można "nie wierzyć w nic". Życie przecierz musi mieć jakiś głębszy sęs. Wielu z Was twierdzi, że to nie ma znaczenia. Ja myślę, że napewno ma. Teraz najważniejsze: POMYŚLCIE, GDYBY NIEBYŁO BOGA, TO W JAKIM CELU JEZUS MIAŁBY DLA NAS CIERPIEĆ? PO CO DAWAŁBY SIĘ UKRZYŻOAĆ? W KAŻDEJ CHWILI MÓGŁ SIĘ UWOLNIĆ, NIE DAĆ SIĘ. UMIERAJĄC, ZWŁASZCZA TAK OKRUTNĄ ŚMIERCIĄ MUSIAŁ MIEĆ JAKIŚ CEL! I TERAZ SIĘ ZASTANÓW: ON ODDAŁ ZA CIEBIE ŻYCIE A TY TERAZ MÓWISZ "JESTEM ATEISTĄ, NIE WIERZĘ" ZASTANÓWCIE SIĘ NAD TYM. CO POWIESZ PRZED OBLICZEM BOGA? Ja sądzę, że nieczujecie się smutni ponieważ przytómiliście wiarę, która mówi po co, dla kogo mamy żyć. Gdyby nie było Boga, to Ciebie też by niebyło! Ciesz się, że Bóg jest, bo dzięki Niemu masz życie...
Zgadzam sie z pierwszym postem! Na jakimś forum nawet dostałam bana za o ,że sie pokłóciłam o to ,że niedobrze jest być ateistą!
"Polscy katolicy w gruncie rzeczy są bardzo niedaleko od islamskich fundamentalistów."
Gruba przesada. Zwłaszcza w kontekście mordów na zakonnicach po słynnym już papieskim wykładzie, w którym Papież (cóż za nietakt i niezrozumienie muzułmańskiej wrażliwości!) odważył się zacytować słowa średniowiecznego cesarza potępiającego islam. O zamachach samobójczych słyszałeś?
Ja wiem, że czasami wyolbrzymia się pewne rzeczy dla uzyskania lepszego efektu, ale naprawdę, trzeba jednak zachować proporcje.
a ja nie rozumiem jak tacy wykrztałceni ludzie w kierunku historycznym i teologicznym wierza w te bzdury napisane w biblii.. wielki potop, arka noego? mojrzesz, przemienienie wody w wino, gwiazda betlejemska? podobne mity zostały spisane na scianach grobowcow faraonow 5 tys lat przed chrystusem a 'modlitwe' 'ojcze nasz' tez tam znaleziono.... nie wykluczam istnienia boga.. ale ja nie wierze... nie ma zadnych naukowych dowodów (chodze na biol-chem:D)
Jest ciekawe, że 99% Polaków deklaruje się jako ludzie wierzące, a tu jak widzę - sami ateiści. Bez urazy, to tylko taka ciekawostka.
Po pierwsze nie 99, a 95, a to i tak przestarzałe dane, po drugie nie deklaruje się, tylko jest to sprawdzane na podstawie ilości chrztów, a jak wiadomo Polacy to lenie i nie chce im się jeździć czasami po kilkaset kilometrów, a czasami tylko kilkaset metrów, by złożyć akt apostazji. No i wspomnę tu jeszcze o ludziach w małych wsiach, którzy po prostu chcą mieć spokój. Statystyki zawyżają też ludzie starsi którzy zazwyczaj nie kożystają z internetu.
Teraz pasuje? :-)
Ja mieszkam we wsi. Ludziom tu chce się chodzić do kościoła, bo np. jest blisko. I nie chciałem obrażać tutaj ateistów, ani katolików, ani nawet wierzących jeszcze w Zeusa, jeśli tak to odczułeś.
Wyglądam na obrażonego? Ja tylko wyjaśniam dla czego statystycznie, mamy tylu katolików, a z mieszkańcami wsi chodziło, o to, ateiści mieszkający na wsi po prostu nie chcą być obgadywani... Akurat znam to na przykładzie kolegi.
No tak, na wsi wszyscy wszystkich znają. U nas też jest paru innowierców, dokładnie nie pamiętam z jakiej religii, ale wszyscy ich znają.
Mylisz się. Te statystyki nie powstały na bazie liczby chrztów - Kościół doskonale wie, że nie każdy ochrzczony musi być wierzący. Ankieta została przeprowadzona m.in. przez Centrum Badania Opinii Społecznej, a jej wynik jest następujący:
94% badanych uważa się za osoby wierzące, z czego 55% wiarę w Boga łączy z Kościołem. 6% badanych to ateiści i agnostycy.
http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2007/K_078_07.PDF
Wszystko jest na tej stronie. Nie są to przestarzałe dane.Najstarsze są z 2000, najnowsze 2007. Z ankiety wynika, że grono niewierzących zwiększa się z roku na rok.
taa,Jak wykształceni ludzie mogą wierzyć w wielki potop ,arke noego itp. To przenośnie.
Jakie ludzie wypisują głupoty w tym temacie. Ale swoje spostrzeżenia, skieruję do ogółu "młodych ateistów"
Zauważyłem, że bycie ateistą w ostatnim czasie, to takie osobliwe szpanowanie "innością".
A zresztą co z was za ateiści, jak z pewnością w większości macie "zaliczone" jakieś sakramenty (choćby bierzmowanie)
Wielcy ateiści....phi Ślub też pewnie weźmiecie w kościele, bo może się trafić, że żona, lub małżonek może być osobą wierzącą. A pogrzeb? Wątpie, żeby któryś z Was miał pogrzeb typowo świecki. Jeżeli nawet się sprzeciwicie przed śmiercią, to Wasi bliscy już o to zadbają, żeby ksiądz odprawił ostatnie powinności
Ja nie praktykuję swojej wiary ze zwykłego lenistwa. Po prostu, nie chcę mi się chodzić do kościoła, ale wierzę w Boga i jak jest jakieś duże święto to czasem pójdę. A Wy co? Najbardziej mnie śmieszą wypowiedzi 15-18 latków: "Jestem ateistą, nie wierzę w Boga" (nie mówię, żeby ktoś tak na forum się wypowiedział, ale niektórzy w tym wieku tak myślą) Zwykłe szpanowanie przed znajomymi, bo to przecież dumnie brzmi: "Jestem ateistą, sam wyznaczam swoje cele i nikt nade mną nie stoi" <ironia> Zwykli pozerzy, którzy nie przeczytali nigdy żadnej rozprawy ateistycznej, czy też teologicznej, a się wymądrzają
Tak, jestem ateistą. Tak, jestem zasmarkanym liberałem.
I pragnę zauważyć, że nie masz prawa, jako osoba absolutnie nieobiektywna w sprawie ateistów oceniać ich życia poprzez pryzmat deklarowanego wyznania. To obrzydliwe.
Nie potępiam ateistów, ale denerwują mnie ludzie w moim wieku, czy nawet młodsi, którzy wszem i wobec, całemu światu deklarują, że są ateistami. Jak jeszcze się uczyłem w liceum, miałem okazję przyjrzeć się bliżej takim początkującym ateistom. Charakterystyczną cechą było to, że takie osoby przy każdej lepszej okazji, podkreślały swój ateizm i czuli się dumni, że są inni niż reszta. Najśmieszniejszą rzeczą był fakt, że tacy ludzie chodzili na religię(sic!) (przecież rodzice nie pozwolą się wypisać, bo to wstyd dla rodziny). Tam często prowadzili zażarte (i często bezsensowne) dyskusje z księdzem lub zakonnicą.
Prawdziwy ateista to jest ktoś. Taka osoba przez lata dojrzewa do tej ważnej decyzji, którą jest odrzucenie wiary. Często trwa to wiele lat, zanim będzie się tego pewnym. Nie można zostać ateistą z miejsca, w ciągu kilku miesięcy, lub spontincznie, pod wpływem jakiejś osoby lub jednej książki. Prawdziwy ateista to osoba nierzadko inteligentna i wykształcona (przecież musi zrozumieć isotę i słuszność swych poczynań), która czyta dużo książek (chodzi mi tu o poważne pozycje) i rozpraw naukowych na ten temat, interesuje się filozofią itp.
Szczerze mówiać, uważam, że osoby, które odrzucają wiarę pod wpływem kilku książek, które są obecnie "trendy", ze względu na swoją heretycką treść i po obejrzeniu podobnych filmów, to zwykli pozerzy, nie ateiści.
ps. Ten post nie kieruję do żadnej konkretnej osoby, tylko do ogółu osób, które powyżej opisałem.
Uważasz że co? Jak będę miał 40 lat to będę mógł być Ateistą? Jasne że mam sakramenty zostałem ochrzczony, i maiłem komunię, ale potem sobie przeczytałem biblie i się zaczęło. W gimnazjum byłem pewien kim jestem i byłem mocno zdenerwowany za wciskanie mi kitu przez tyle lat, dla tego byłem taki wojowniczy, ale zawsze (cynicznie) kulturalny. W końcu udało mi się przekonać rodziców by wypisali mnie z religii. W liceum ochłonąłem, stałem się spokojniejszy, nie obchodziło mnie kto w co wierzy, zająłem stanowisko a niech se żyją. Nie przyjąłem bierzmowania, wystąpiłem z kościoła jak miałem 18 lat co oznacza że NIE MOGĘ mieć ślubu kościelnego ani księdza na pogrzebie :-) Teraz na studiach jestem na dodatek antyklerykałem, nie podoba mi się wtrącanie kościoła w moje życie, ale nie mam nic przeciwko wierzącym (dopóki sami nie zaczną ;-)).
Dobra ale dość tej "trochę biograficznej" części. żeby zostać ateistą będąc wcześniej w jakiejś religii, trzeba coś zrozumieć, a nie do tego dojrzeć. Dojrzeć to można do małżeństwa, dzieci itp. Albo jesteś ateistą albo nie, ateista nie wraca do wiary bo zrozumiał że bogów nie ma, więc jak może wrócić? Nie ważne ile masz lat. Za to żeby zostać wierzącym wystarczy się urodzić w jakiejś wierzącej rodzinie. Urodziłeś się w Polsce, myślisz że jesteś katolikiem, uczyli cię tego twoi rodzice ksiądz w kościele, katecheta na religii i masz wolne w święta kościelne. Gdybyś się urodził w Iranie byłbyś muzułmaninem, uczyli by cię tego rodzice, uczyliby cię tego w szkole, odmawiałbyś salat w meczecie itd.
To żeby zostać wierzącym potrzeba czasu i odpowiedniego urabiania.
To że rodzicie nie wypisują swoich dzieci bo wstyd, to akurat wina tępych rodziców i wcale nie oznacza że ich dziecko nie jest ateistą...? Co do dyskusji z księdzem i zakonnicami zawsze są one bezsensowne :-P ale oznaczają to że jakieś pojęcie o twojej religii ma (no chyba że to zwykłe pyskówki) i możliwe że większe niż ty. Tak że ateistą stałem się jak byłem w gimnazjum i z wiekiem w cale nie stałem się bardziej ani mniej ateistą, bo nie można odwrócić tego ,że się coś zrozumiało. Z wiekiem stałem się tylko większym antyklerykałem ;)
Z innej beczki, nie wierzysz w Allaha? jesteś pewien? Może nie dorosłeś do tego by w niego nie wierzyć? Powinieneś poczekać parę lat zanim odrzucisz taką możliwość. Czekaj czekaj... Ty nie wierzysz jeszcze w Krysznę, a jesteś tego pewien?...
Mogę ci powiedzieć że masz trochę racji, są też tacy którzy myślą że są ateistami, tak samo tacy którzy myślą że są katolikami. Bo powiedz mi nie chodzisz do kościoła, według prawa kanonicznego pewnie powinieneś zostać z 50 razy ekskomunikowany, w wielu sprawach nie zgadzasz się z kościołem ale dalej myślisz że jesteś katolikiem. Jesteś wierzący - możliwe, ale katolikiem nie jesteś jak większość dzisiejszych "katolików".
Na koniec pamiętaj: "Ja tylko nie wierzę w jednego więcej boga niż ty
".
No, no, no, wiedzę, że zacięty z ciebie atej. Ale mnie zastaniawia jedno: przecież trudno nie wierzyć w nic. Jedni wierzą w Boga, inni w pieniądze, a jeszcze inni w miłość lub przeznaczenie.
Jak już wcześniej pisałem, moje posty kieruję, do ogółu młodych ateistów, którzy są pozerami, a ty wziąłeś to do siebie.
A tak przy okazji. Jak jeszcze byłem w liceum to znałem takiego gościa. Był metalowcem, ubierał się na czarno, nosił długie włosy, cały czas pieprzył głupoty o swoich poglądach, wrzucał na księży. Miałem wrażenie, że typ jakoś słabo orientuje się w temacie ateizmu. Czesto szukał pretekstu do dyskusji, mądrzył się, że jest ateistą, bo dostrzegł w swojej religii takie rzeczy, których inni nie chcą widzieć i trwają w kłamstwie. Koleś lubił się wyśmiewać z normalnych wierzących ludzi i robił to chamsko i cynicznie. Pewnego razu kiedy kolejny raz gadał swoje bzdury (w większości oszczerstwa) nie wytrzymałem i spuściłem mu porządny wpierdol (a muszę przyznać, że z natury jestem łagodny, ale puściły mi nerwy). Po tym wydarzeniu zauważyłem zmianę, koleś przestał się z tym obnosić i unikał dyskusji o wierze (niestety mnie również). Myślę, że wreszczie zrozumiał, że pozerstwo nie popłaca. Nie mówię, że wszyscy ateiści tacy są, ale musisz przyznać, że spora grupa tak się zachowuje, jak gość, którego opisałem.
A na koniec 'Jeden Bóg, obojętnie, Jahwe, Allah, czy też Brahma'
Ja nigdy nie miałam nic przeciwko temu, czy ktoś wierzy w to, a może to, każdy ma swój świato pogląd, ale nigdy nie może go nachalnie narzucać innym, owszem, może mówić o swoich wyznaniach, ale nie może wbrew woli innych, narzucać ich ludziom. Ja osobiście trochę bym się bała w nic nie wirzyć, zamartwiała bym się tym, co by się stało ze mną po śmierci. Myślą też, że skoro życie jest takie ciężkie, to dobrzy, uczcziwi ludzie powinni zasłużyć na nagrodę. Niedawno zmarł mój ojciec, miał zaledwie 43 lata, ale był wspaniały, i myślę ze tacy ludzie jak on zasługóją na spokój ducha w Królestwie Niebieskim(popłakałam się jak pisałam to ostatnie zdanie).
MagDa...śmierć jest właśnie powodem, dla które religie będą miały się dobrze po wieki wieków.
Współczuję ci...osobiście uważam, że śmierć jest tym, co nadaje naszemu życiu wartość. Gdybyśmy żyli wiecznie, szybko by się nam znudziło. Gdy umiera ktoś kto się dla mnie liczy emocjonalnie, albo znajomy którego szanowałam, zawsze robię coś, co chciałam zrobić a brakowało mi czasu, bo marnowałam go jakbym miała żyć wiecznie...nie zamierzam cię pocieszać, bo to najgorsze co można zrobić...wg mnie wiara to sprawa indywidualna...jeśli przynosi ulgę to należy jej uzywać, bo właśnie po to jest...
pozdrawiam
"nie wytrzymałem i spuściłem mu porządny wpierdol" - przemówił przez ciebie gniew boski ;))))))))))
Myślę, że większość tych, którzy twierdzą, że są ateistami, nie wiedzą co mówią. Jest naprawdę niewielu prawdziwych ateistów. Ja jestem raczej agnostyczką, co oznacza że zadaję wiele pytań na które wierzący nie potrafią sensownie odpowiedzieć i trochę się w związku z tym irytują. Jedną z pierwotniejzych potrzeb psychicznych człowieka, jest przekonanie, że postepuje racjonalnie (nawet gdy wierzy w zwiastowanie, czyli zapłodnienie za pomocą aniołów), jesli nie potrafilmy czegos zracjonalizować, mamy tendencje do agresji.
A tak w ogóle, do wierzących nie mam nic. Moja najlepsza przyjaciółka modliła się zawsze przed pójściem spać i na wycieczce nie nabijałam się z tego faktu. Owszem, trzeba mieć jakieś zasady i trzymać się ich. Myślę po prostu, że młodzież razi propaganda. Ci którzy mają bardziej buntowniczą naturę, próbują robić dokładnie odwrotnie, niż zaleca to kościół i manifestuja ten fakt zbyt głośno. Natomiast dzieciaki, które zostały dobrze wytresowane w przedszkolu, będą dobrymi katolikami i nigdy nawet nie pomyślą, że mogą być kimś innym. Ani zagorzali przeciwnicy, ani też zagorzali zwolennicy nie posiadają własnych przekonań - ich "przekonania" to tylko reakcja na tresurę. Podobnie jak niewielu jest ateistów, niewielu ludzi naprawdę sensownie i głęboko przemyśliwuje problem wiary. Kim-Ir-Sen wiedział co robi, dając już 3-letnie dzieci do internatów :).
Z tym wszystkim to bardzo różnie bywa. Kiedy czytamy Biblię często wydaje nam się, że jedna rzecz znaczy coś konkretnego, co jest dosłownie napisane. Tak naprawdę w Piśmie Świętym jest wiele przenośni, są tam słowa, które trzeba dogłębnie zbadać, żeby znaleźć ich prawdziwe znaczenie, które są prawdą samą w sobie. Ja wyznaję katolicyzm, bo to głębokie znaczenie tego przepisanego Bożego Słowa, jest dla mnie prawdą, bo tak rzekł Bóg.
Przenośnią jest na przykład mowa o tym, że jest jeden Bóg w trzech osobach. Tego nie da się powiedzieć tak, że da się to prosto i logicznie zrozumieć. Pamiętam nawet jak kiedyś ksiądz mówił "Tego nie da się wyjaśnić, to trzeba przyjąć! W to trzeba uwierzyć!". Z drugiej strony istnieją zagadnienia Biblijne, na które znaleziono nawet dowody, przykładowo zostało udowodnione naukowo, że w okolicach zamieszkania Noego rzeczywiście są dowody na wielką powódź, która zalała olbrzymie obszary. W Piśmie Świętym było napisane, że woda zalała całą ziemię, w tedy przychodzi nam na myśl, że cała nasza planeta była zalana przez wielkie wody. Przyjrzyjmy się jednak temu bliżej, ktoś spisujący te słowa, kiedy napisał "Całą ziemię" nie musiał mieć na myśli całej kuli ziemskiej, mogło to znaczyć "całą ziemię znaną przez nas". Jest tak dlatego, że ówcześni ludzie nie znali jeszcze tak wiele, jak my dziś, prawdopodobnie wydało im się, że woda zalała całą planetę, bo oni nie znali jej więcej.
Bóg chce abyśmy wierzyli zawsze, nie zwracali uwagi na to, że ktoś próbuje nas wytrącić z równowagi, mamy się mocno trzymać!
Dowody... to nie są żadne dowody, szeregowiec Ryan walczył w Normandi która istnieje, podczas wojny która się wydarzyła, miał mundur taki jaki wtedy noszono, i używał broni jakiej wtedy używano, czy to znaczy że istniał na prawdę, a wszystkie wydarzenia w filmie są prawdziwe? Jak to robią wyznawcy FSM, tak samo można "udowodnić" że globalne ocieplenie i wszystkie kataklizmy są spowodowane, zmniejszającą się liczbą piratów. Na wykresach można pokazać, że średnia temperatur rośnie, przy jednoczesnym spadku liczby piratów...
Według mnie natomiast, światem żądzą małe niewidzialne krasnoludki kradnące skarpetki i też mogę to udowodnić, w taki sam sposób jak wy... W końcu ludziom giną skarpetki, pewnie nawet tobie... Na dodatek w żaden sposób nie możesz udowodnić że ich nie ma, w końcu są niewidzialne, i nie mów że skarpetki zgubiłaś bo nie możesz udowodnić, że nie zostały ukradzione przez krasnoludki. A jeśli je później znalazłaś to nie zapominaj że inne skarpetki pozostają nieodnalezione, jednak nawet to nie oznacza że je zgubiłaś bo możliwe jest że krasnoludki w swej wielkiej dobroci je zwróciły...
Zastanów się co nazywasz dowodami, bo w większości wasze "dowody", dowodami nie są...
A co do przenośni, to najmniej uczciwy argument, którym wszyscy się zasłaniacie... dlaczego to wy macie decydować co jest przenośnią a co nie? Moglibyśmy traktować całą biblię jako przenośnie. Również i bóg może być przenośnią, ale nie, tylko wasze interpretacje są słuszne i przenośnią jest tylko to co dla was wygodne... każdy może wymyślić sobie swojego własnego boga, i niemożliwe jest by udowodnić że nie istnieje, bo tak powiedziałem a jak mnie nie obchodzi. W jaki sposób dowodami mamy obalić coś w co ludzie bez dowodów uwierzyli?
Dowody... to nie są żadne dowody, szeregowiec Ryan walczył w Normandi która istnieje, podczas wojny która się wydarzyła, miał mundur taki jaki wtedy noszono, i używał broni jakiej wtedy używano, czy to znaczy że istniał na prawdę, a wszystkie wydarzenia w filmie są prawdziwe? Jak to robią wyznawcy FSM, tak samo można "udowodnić" że globalne ocieplenie i wszystkie kataklizmy są spowodowane, zmniejszającą się liczbą piratów. Na wykresach można pokazać, że średnia temperatur rośnie, przy jednoczesnym spadku liczby piratów...
Według mnie natomiast, światem żądzą małe niewidzialne krasnoludki kradnące skarpetki i też mogę to udowodnić, w taki sam sposób jak wy... W końcu ludziom giną skarpetki, pewnie nawet tobie... Na dodatek w żaden sposób nie możesz udowodnić że ich nie ma, w końcu są niewidzialne, i nie mów że skarpetki zgubiłaś bo nie możesz udowodnić, że nie zostały ukradzione przez krasnoludki. A jeśli je później znalazłaś to nie zapominaj że inne skarpetki pozostają nieodnalezione, jednak nawet to nie oznacza że je zgubiłaś bo możliwe jest że krasnoludki w swej wielkiej dobroci je zwróciły...
Zastanów się co nazywasz dowodami, bo w większości wasze "dowody", dowodami nie są...
A co do przenośni, to najmniej uczciwy argument, którym wszyscy się zasłaniacie... dlaczego to wy macie decydować co jest przenośnią a co nie? Moglibyśmy traktować całą biblię jako przenośnie. Również i bóg może być przenośnią, ale nie, tylko wasze interpretacje są słuszne i przenośnią jest tylko to co dla was wygodne... każdy może wymyślić sobie swojego własnego boga, i niemożliwe jest by udowodnić że nie istnieje, bo tak powiedziałem a jak mnie nie obchodzi. W jaki sposób dowodami mamy obalić coś w co ludzie bez dowodów uwierzyli?
Dowody... to nie są żadne dowody, szeregowiec Ryan walczył w Normandi która istnieje, podczas wojny która się wydarzyła, miał mundur taki jaki wtedy noszono, i używał broni jakiej wtedy używano, czy to znaczy że istniał na prawdę, a wszystkie wydarzenia w filmie są prawdziwe? Jak to robią wyznawcy FSM, tak samo można "udowodnić" że globalne ocieplenie i wszystkie kataklizmy są spowodowane, zmniejszającą się liczbą piratów. Na wykresach można pokazać, że średnia temperatur rośnie, przy jednoczesnym spadku liczby piratów...
Według mnie natomiast, światem żądzą małe niewidzialne krasnoludki kradnące skarpetki i też mogę to udowodnić, w taki sam sposób jak wy... W końcu ludziom giną skarpetki, pewnie nawet tobie... Na dodatek w żaden sposób nie możesz udowodnić że ich nie ma, w końcu są niewidzialne, i nie mów że skarpetki zgubiłaś bo nie możesz udowodnić, że nie zostały ukradzione przez krasnoludki. A jeśli je później znalazłaś to nie zapominaj że inne skarpetki pozostają nieodnalezione, jednak nawet to nie oznacza że je zgubiłaś bo możliwe jest że krasnoludki w swej wielkiej dobroci je zwróciły...
Zastanów się co nazywasz dowodami, bo w większości wasze "dowody", dowodami nie są...
A co do przenośni, to najmniej uczciwy argument, którym wszyscy się zasłaniacie... dlaczego to wy macie decydować co jest przenośnią a co nie? Moglibyśmy traktować całą biblię jako przenośnie. Również i bóg może być przenośnią, ale nie, tylko wasze interpretacje są słuszne i przenośnią jest tylko to co dla was wygodne... każdy może wymyślić sobie swojego własnego boga, i niemożliwe jest by udowodnić że nie istnieje, bo tak powiedziałem a jak mnie nie obchodzi. W jaki sposób dowodami mamy obalić coś w co ludzie bez dowodów uwierzyli?
Hehehehe. Musiały targać tobą silne, nieopisane emocje, kiedy pisałeś te kontrargumenty, skoro aż trzy razy zamieściłeś ten sam post.
Niekiedy Filmweb szwankuje, i nie reaguje. Nacisnąłem przycisk 3 razy i zrezygnowałem z odpisania, po tym jak pojawił się napis spokojnie to tylko awaria, dopiero teraz po otrzymaniu informacji o odpowiedzi, zobaczyłem co się stało.
Co do emocji to nie daję się nigdy im ponosić, gdy z kimś rozmawiam, wolę spokojne odpowiadać i patrzeć jak pienią się ci którzy, nie potrafią odpowiedzieć mnie :-D Tak przy okazji, tylko to chciałeś napisać po przeczytaniu naszych postów? Chciałeś coś sobie udowodnić, wykorzystując do tego (znaną) usterkę Filmwebu? Typowe... ;-)
Wiem, że to z winy FW, tyle że nie należy klikać "na chama", jeżeli pojawia się owa usterka.
A co do Waszych postów, nie widzę sensu w dyskusjach na takie, teologiczne tematy. Chciałem jedynie napisać o ateistach - pozerach, którymi gardzę (podobnie jak innymi pozerami). I tak też wcześniej zrobiłem. Religia (lub jej brak, ateizm) nie jest najważniejsza w życiu i nie mam zamiaru ciągnąć dyskusji, z której i tak nic wyjdzie. Nikt przecież nie zmieni swojego, wcześniej utwierdzonego zdania pod wpływem tej rozmowy. No chyba, że jesteś na tyle naiwny i myślisz, że jak zanegujesz istnienie Boga, to ludzie na tym forum uwierzą Tobie i zostaną ateistami. Pozostaje wymiana argumentów, ale widzę coś, że szybko się wyczerpały i obie strony szukają ich teraz na siłe.
Ty się chyba powinieneś zastanowić nad swoją postawą. Jeżeli założyć, że jesteś katolikiem, to jak rozumieć:
"Pewnego razu kiedy kolejny raz gadał swoje bzdury (w większości oszczerstwa) nie wytrzymałem i spuściłem mu porządny wpierdol (a muszę przyznać, że z natury jestem łagodny, ale puściły mi nerwy)."
Jakie to chrześcijańskie, być może uważasz, że pójdziesz do spowiedzi i wszystko będzie OK, spełniłeś swój obowiązek. No ale z drugiej strony:
"Ja nie praktykuję swojej wiary ze zwykłego lenistwa. Po prostu, nie chcę mi się chodzić do kościoła, ale wierzę w Boga i jak jest jakieś duże święto to czasem pójdę."
Nie można więc chyba Chyba nazywać się prawdziwym katolikiem, raczej jesteś katolikiem-pozerem. Ale szczerze to mnie to nie obchodzi, bo w co kto wierzy to jego sprawa. Co więc Tobie do tego, że ktoś jest ateistą-pozerem w wieku 15-18 lat?
"Prawdziwy ateista to jest ktoś. Taka osoba przez lata dojrzewa do tej ważnej decyzji, którą jest odrzucenie wiary. Często trwa to wiele lat, zanim będzie się tego pewnym."
A może ten koleś, któremu wpierdoliłeś za kilka lat będzie "prawdziwym ateistą", który w końcu będzie tego pewnym. W dodatku jeśli chodzi na religię i dyskutuje "zażarcie" z księdzem, to zapewne próbuje odpowiedzieć sobie na trudne pytania, buduje swój światopogląd. Czy lekcje religii są tylko dla wierzących? A co z ewangelizacją? Wreszcie bez sensu jest mówić o "prawdziwych ateistach". Są tylko konkretni ludzie ze swoimi światopoglądami. Ludzie wierzący i niewierzący mogą być inteligentni lub nie, mogą czytać dużo lub mało i każdy podgląd mieszczący się w granicach prawa należy uszanować.
"A zresztą co z was za ateiści, jak z pewnością w większości macie "zaliczone" jakieś sakramenty (choćby bierzmowanie)
Wielcy ateiści....phi Ślub też pewnie weźmiecie w kościele, bo może się trafić, że żona, lub małżonek może być osobą wierzącą. A pogrzeb? Wątpie, żeby któryś z Was miał pogrzeb typowo świecki. Jeżeli nawet się sprzeciwicie przed śmiercią, to Wasi bliscy już o to zadbają, żeby ksiądz odprawił ostatnie powinności"
No racja, jak ktoś został ochrzczony w miesiąc po urodzeniu, to nie może już decydować o swoim życiu? Z kolei do Pierwszej Komunii nie przystępują tylko dzieci ateistów ideowych, a motywacją do przystąpienia jest góra prezentów, jakie z tej okazji są dziecku kupowane. Tak samo ze ślubem: wielu ateistom po prostu nic nie szkodzi, że biorą ślub kościelny, a jest niewątpliwie ciekawiej. Pogrzeb zaś nie powinien mieć żadnego znaczenia. Pogrzeby odprawia się dla żyjących.
"Ale mnie zastanawia jedno: przecież trudno nie wierzyć w nic. Jedni wierzą w Boga, inni w pieniądze, a jeszcze inni w miłość lub przeznaczenie."
Pomieszanie pojęć: ateistą jest ten, kto NIE WIERZY W ISTNIENIE BOGA, co nie oznacza, że nie wierzy w nic. Ja podzieliłbym ateistów na świadomych i ignorantów. Postawa ignoranta jest najłatwiejsza ze wszystkich: taki ktoś żyje, jak mu wygodnie, nie interesuje się dysputami teologicznymi. Świadomy ateista to ktoś, kto chce zbudować kompletny i spójny światopogląd i zadaje sobie wiele trudnych pytań. Musi się pogodzić z takim światem jaki istnieje, że po śmierci przestanie istnieć, itd. Jedno jest pewne: to wierzący przejawiają więcej agresji wobec ateistów niż na odwrót.
Na początek: ja jestem katolikiem, bo takim się urodziłem to mi odpowiada.
Analizujesz każde moje zdanie, chcesz na siłe mi dopiec, tylko jaki to ma sens? Bronisz gościa, o którym napisałem, więc mam pytanie: BYŁEŚ WTEDY PRZY TYM ? Odpowiedź brzmi NIE. Więc po co to wszystko piszesz o nim. Szukał odpowiedzi u księdza na trudne pytania, tak, oczywiście...Nie rozśmieszaj mnie. To były zwykłe drwiny z jego strony.
Wytykasz mi błędy w moim rozumowaniu tego tematu. Okej nie jestem nieomylny. Może w niektórych miejscach napisałem coś głupiego, ale w przeważającej części moich wypowiedzi to jest przykra prawda. W dodatku potrafię być samokrytycznyw tym temacie, a nie taki pewny siebie i zuchwały, jak niektórzy "wielcy ateiści"
ps. Nie jestem katolikiem-pozerem. Nie obnoszę się z moją wiarą i nie chwalę się przy każdej okazji wyznaniem. Bronię jej tylko w naprawdę skrajnych przypadkach.
"ja jestem katolikiem, bo takim się urodziłem to mi odpowiada"
- i to jest właśnie uczciwe podejście. Ale część tych, którzy są katolikami bo urodzili się w tej wierze i to im po prostu odpowiada, dorabiają do tego ideologię. Dlatego gdy dochodzi do dyskusji, bardzo łatwo wykazać sprzeczności w ich wypowiedziach - jest tak z tego prostego powodu, że katolicy z urodzenia zlepiają w jedną całość wiele różnych pomysłów, których nie są autorami i których samodzielnie nigdy nie przemyśleli, bo nie musieli tego robić.
Lepiej w takim wypadku powiedzieć: jestem katolikiem, bo w takiej wierze się urodziłem i to mi odpowiada. Po co zaraz filozofować?
Wypowiadam się po raz pierwszy w tym temacie, więc nawiąże do tego co napisał 'Hilton'. Choć nie wierze w Boga to też nie uważam, że moje życie nie ma sensu. Ciesze się każdą minutą tym, że moge posiedzieć w swojej samotnii wśród uroków naszej planety :D, czy w gronie bliskich osób.Wierze w miłość i w nauke. Przede wszystkim staram się wykorzystać swoje 5 minut: powoli spełniam swoje większe i mniejsze marzenia; poszerzam swoją wiedze z dziedzin, które mnie interesują ( m.in. filozofia, astronomia ). Po prostu dąże do samorealizacji mimo, iż jestem pewna, że moje życie pozagrobowe będzie tak samo ciekawe jak życie pozagrobowe muchy.... Również bardzo interesują mnie religie, ale traktuje je jako przykład bujnej wyobraźni ludzkiej. Moim zdaniem ważniejsze życie jest wtedy, kiedy ma się kogoś bliskiego, rodzinę, kiedy się spełnia w życiu dla siebie i dla bliskich, wiara tutaj nie ma nic do rzeczy. Ateista również jest człowiekiem, czuje, kocha bla bla bla:D:D.To tyle. Nie mam zamiaru się niewiadomo jak pięknie i wyniośle rozpisywać próbując przekonać do swojej racji bo to nie ma sensu. Jedynie co to radze osobom pokroju hiltona troche dystansu i wrzucenia na luz, bo się nabawicie depresji albo nerwicy:P Cieszcie się, że jesteście katolikami i będziecie żyć wieczie. Innowiercami czy ateistami się nie przejmujcie :P KUNIEC
Ładnie napisane...
Nie precyzuję swojej wiary, żeby się nie określać do końca (bo po co mi to?), jednocześnie nie interesuje mnie to, czy taki Hilton jest ze swoją wiarą szczęśliwy czy nie, bo nawet nie znam człowieka. Problem polega na tym, że przysłowiowy "Hilton" interesuje się wiarą innych ludzi. Nie wiem jak jest z innymi wyznaniami, ale wiara katolicka nakazuje interesowanie się cudzym zbawieniem - w przeszłości doprowadzało to do takich absurdów, że dla "dobra" drugiego człowieka nawracano go pod przymusem. Ten proceder głęboko tkwi we współczesnych - z jednej strony bąka się coś o jedności chrześcijan i o tym, że nawet "poganie" mogą znaleźć drogę do zbawienia, choć do końca pozostali poganami. Z drugiej strony misjonarze uwijają się jak pszczółki przy najbiedniejszych i przy ludziach w potrzebie (tych nawracać jest najłatwiej - nie spotkałam jeszcze człowieka, który przystał do jakiegokolwiek kościoła gdy był szczęśliwy), żeby poprawić statystyki KK.
Z tego co piszesz, wynika że jesteś szczęśliwa. To dobrze dla ciebie i fatalnie dla nawracających jakiejkolwiek maści. Oni żywią się tragedią ludzką, brakiem miłości, kalectwem, biedą. Z wszystkich ludzi na świecie im najmniej zależy na tym, by te zjawiska zniknęły z powierzchni ziemi. Żywią się nieszczęściem i mówią, że przynoszą nadzieję. Ale to jest trochę tak jak z akwizytorem - odprawisz go z kwitkiem na pewno tylko wtedy, gdy wszystko czego potrzebujesz masz w swoim domu.
Agnostyk a ateista to coś innego.
Agnostyk może być ateistą w związku z niemożnością powiedzenia o bogu czegoś pewnego, ale może być też człowiekiem wierzącym (inny problem jest taki, że agnostyk twierdzi, że nie można o bogu powiedzieć nic pewnego, a ateista to najczęściej człowiek który z pewnością twierdzi, że boga nie ma - więc jednak coś wie;...no ale nie każdy ateista twierdzi, że boga nie ma....może np. tylko uważać, że ma ten problem głęboko w d...:)...skomplikowane źdźebko)
Niby lepiej jest stwierdzić że jest się agnostykiem, ale po co, skoro jest się pewnym swojego ateizmu :)
Ale jak się komuś powie, że jest się agnostykiem to mniej się zbulwersuje :D Albo wcale nie zrozumie, różni ludzie są.
Aha i jeszcze dodam, że gdyby bierzmowanie było od 18 lat a rodzicie by do nich nie nakłaniali, to większość polskiej społeczności nie przyjęła by tego sakramentu, przynajmniej młodzież
Masz rację, ja miałam bierzmowanie w wieku 15 lat - tylko dlatego, że wtedy wszyscy z mojej klasy je mieli.
Dziś bym to olała.
Mnie, na szczęście nic nie przekonało, żeby iść do bierzmowania. W pewnym sensie jestem z siebie dumny.
To moje gratulacje :)
Stwierdzam po czasie, że w tym temacie miałam kisiel zamiast mózgu i robiłam to co inni bez myślenia, tzn. nigdy nie byłam katoliczką praktykującą prawdziwie, a jedynie płynęłam z prądem. No niby większość płynie z prądem, ale nie przywykłam myśleć tak o sobie. Bo przecież wiesz, co płynie z prądem :) Zazwyczaj same śmiecie... ;P
Jednak przyznaję, że wtedy było mi głupio. Ile to się nasłuchałem, jaki ze mnie bezbożnik. Z drugiej strony bawiła mnie argumentacja, że "mogę ślubu nie dostać". HEHE To akurat przekonało mnie, że nie warto iść.