PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=149809}

Karol - człowiek, który został papieżem

Karol, un uomo diventato papa
2005
6,9 167 tys. ocen
6,9 10 1 167060
5,1 28 krytyków
Karol - człowiek, który został papieżem
powrót do forum filmu Karol - człowiek, który został papieżem

jesteś ateistą?

ocenił(a) film na 9

Nie rozumiem jak można być ateistą. To bardzo smutny wybór, bo sprawia, że życie człowieka traci swój sens i głębszy wymiar. Stary zastanów sie nad tym. Bardzo chciałbym Ci pomóc, bo kiedyś też żyłem jakby Boga nie było. Co prawda chodziłem do Kościoła, ale bardziej z przyzwyczajenianiz z potrzeby. Zrozum - im wcześniej odnjadziesz Boga, tym większe będzie Twoje życie. Proszę się nie śmiej się. Czas biegnie szalenie do przodu.

Hilton

O czym Ty mówisz? Śmiej się? ? wizyta w kościele polega tylko na umartwianiu się. To ciągłe klękanie, spowiedzi, pokuty. Żeby nie było ? jestem katolikiem ? ale odpuszczenie grzechów i skruch w chwili śmierci do mnie nie przemawia. Wierzę w Boga, wierzę w Chrystusa ? ale nie wierzę, że On odpokutował za moje grzechy. Za to sam zapłacę, i tak prawdę mówiąc nie chcę by robił to ktoś inny.
A wracając do ateistów ? widziałem wierzących, którzy płakali bo Jan Paweł umarł. Przecież trafił do lepszego świata ? i TO jest powód do żalu? Jeśli tak to nie chcę być katolikiem, nam się obiecuje cuda, a jak człowiek święty odejdzie to żałość wielka.

ocenił(a) film na 5
Eddie_8

Na początek coś o sobie. Przeczytałem każdego posta, jedne uważnie inne mniej uważniej ale przeczytałem tyle, że jestem w temacie :] Byłem wychowywany w rodzinie katolickiej, w której od niepamiętnych czasów pielęgnowało się wartości chrześcijańskie, praktykowało się, chrzciny, śluby, bierzemowania, odnowy przysięgi małżeńskiej itp. Od dziecka chodziłem do kościoła, na prawdę wierzyłem choć byłem w tej wierze słaby, jak to człowiek, świętym nie byłem. Od jakiegoś czasu coraz rzadziej chodzę do kościoła a ostatnio praktycznie w ogóle. Nie wynika to z mojej przemiany z katolika na ateistę, którym notabene wcale nie jestem, czy z powodu jakiejś tragedii osobistej po której skłuciłem się z Bogiem. Po prostu nie chce mi się rano iść do kościoła z przyczyn najzwyklejszego lenistwa. Nie mówię, że msze święte mnie nudzą, czasami są nawet ciekawe, to zależy od kazania. Do spowiedzi nie chodzę już bardzo długo i nie jest mi z tym źle, choć wiem, że przykrość sprawiam rodzicom, w szczególności matce. Powiedzmy, że jestem wierzącym ale zadającym trudne dla katolików pytania oraz wątpiącym. Kiedyś był taki okres w którym w Boga wierzyłem ale uważałem, że wcale nie jest taki doskonały :] Ale do rzeczy.
Jak zwykle po obu stronach barykady stoją fanatycy, którzy nie biorą pod uwagę argumentów drugiej strony. Mocno wierzący mówi, że ateiści muszą być bardzo smutni, że nie mają celu w życiu, są przez to gorszymi ludźmi i w nic nie wierzą. Najwięksi fundamentaliści pewnie nawet w ewolucję nie wierzą. To wszystko bzdury. Zgadzam się z którymś z Was, że to katolicy przejawiają więcej niechęci do ateistów, niż ateiści do katolików. Choć ateiści nie są świętoszkami bo potrafią śmiać się z czyjejś duchowości i przekonań. Wartości, które niesie wiara chrześcijańska uważam za bardzo wartościowe i dlatego jestem za tym żeby religia była obowiązkowym przedmiotem w podstawówce i w gimnazjum nie ze względu na Boga czy kościół ale ze zwględu właśnie na te wartości. Dostanie dobrej oceny z religii nie zrobi nikomu krzywdy nawet ateiście :] Prawda jest taka, że bardzo dużo katolików to hipokryci do potęgi, wiem coś o tym. Usiłują nawracać człowieka wmawiając mu, że jest niespełna rozumu bo w nic nie wierzy. Jest wiele powodów aby uważać wiarę za mit, który służy człowiekowi jako parasol ochronny przed i tak nieuniknioną śmiercią.
Ateiści z kolei uważają chrześcijan za głupichi naiwnych ponieważ wierzą w te bajeczki, które wciskają im na katechezie i które wyczytają w Biblii. Uważają, że to katolicy wybrali sobie łatwiejsze życie ponieważ podporządkowali się i swoje postępowanie kościołowi oraz Bogu, nie potrafią samodzielnie myśleć. To nie prawda. Życie chrześcijanina jest trudniejsze. Pielęgnowanie wiary wymaga cieprliwości i wytrzymałości, skupienia i wrażliwości. Nie twierdzę, że ateiści mają o wiele łatwiej no ale jednak łatwiej. Ateiści uważają Biblię za stek bzdur, że żadnych cudów nie było itd. Jeśli tak uważają to nie znają podstwowych prawd wiary, po prostu nie są w temacie. Biblia to wybitny utwór literacki, który powstał na potrzeby wiary, według wierzących są to słowa samego Boga wypowiedziane i spisane przez wybranych przez Boga ludzi. Tylko, że tekstu w Biblii nie traktuje się dosłownie. Tam jest mnóstwo symboli, metafor, przesłań i morałów. Tak jak w wierszu. To nie jest książka historyczna przedstawiająca tylko i wyłącznie prawdziwe wydarzenia. Jak mówi pewne słynne zdanie: nie zbadane są wyroki boskie. Ateiści mówią, że skoro Bóg jest taki sprawiedliwy to dlaczego pozwolił umrzeć dziecku, dlaczego jest tyle wojen? To kolejny dowód na to, że owi ateiści nie wiedzą za bardzo na czym polega wiara. Wiara polega na nie zadawaniu pytań i służbie Bogu według jego przykazań. Zapewne znacie przypowieść o Hiobie, tam można to przesłanie wyłowić. Dlatego opowieść o Adamie i Ewie wcale nie jest zaprzeczeniaem ewolucji. Te kilka dni, w których Bóg miał stworzyć świat to w rzeczywistości miliardy lat. Adam i Ewa byli symbolem pierwszych grzeszników a nie pierwszego homo sapiens, symbolem słabości człowieka. Nie wolno tych przypowieści brać dosłownie.
Prawdą jest również to, że w Polsce strach przyznać się do tego, że nie wierzy się w Boga. To nie jest zbyt dobre zjawisko jeśli chcemy aby świat traktował nas poważniej a nie traktował nas jak fanatyków religijnych.
Odniosę się teraz do pewnego posta w którym ktoś twierdzi, że nie wiele jest prawdziwych ateistów, za to jest wielu pozerów. Brednie. Ateistą można się stać w ciągu wielu lat wątpliwości i nurtujących pytań zadawanych samemu sobie ale także w ciągu jednej chwili pod wpływem impulsu. Najczęściej jest to najbardziej dramatyczna chwila w życiu człowieka. Jeśli ktoś twierdzi, że jest ateistą to najczęściej mówi prawdę, dlaczego miałby udawać? Dla szpanu i pokazania swojej indywidualności? Pewnie tak ale takich desperatów jest moim zdaniem niewielu. Ludzie dzielą się na 5 grup. Na wierzących, na hipokrytów, którzy pokazują, że wierzą, na wątpiących, borykających się ze swoją wiarą, na ateistów i na tych obojętnych. Wierzący wierzy i nigdy nie udawałby ateisty. Hipokryta to hipokryta, woli pokazać, że wierzy aby być "porządny" i nie dopuszcza do siebie myśli, że tak na prawdę nie wierzy. Wątpiący nie powie, że jest atesitą do póki o tym definitywnie się nie przekona lub nie stwierdzi, że zranił Boga i pozostaje w swojej wierze. Obojętny pozostawia całą wiarę pod znakiem zapytania, uważa, że nie ma dowodów na istnienie Boga tak samo jak nie ma dowodów na to, że Boga nie ma. W każdym bądź razie obydwie postawy wmawiania drugiej stronie, że nie ma racji, jest naiwna itp., są postawami zgoła niesprawiedliwymi i niesłusznymi. Osobiście uważam, że wiara może sprawić, że jest się lepszym człowiekiem ale trzeba mieć do tego otwarty umysł a nie kierować się zaściankowym fanatyzmem, nie wchodzić buciorami w osobiste przekonania ateistów jak to lubi robić kościół. Natomiast bycie ateistą nie czyni go gorszym człowiekiem pod warunkiem, że nie będzie szydził z wierzących.
Najwazniejsze jest bycie dobrym człowiekiem. Skoro ktoś nie wierzy to dlaczego miałby odpowiadać za to przed Bogiem? Będzie odpowiadał ale za swoje uczynki a nie przekonania. Za to wierzący mogą odpowiedzieć przed Bogiem za swoja zbytnią pewność siebie i brak szacunku dla innych przekonań.
Tyle w tym temacie. Trochę za dużo ale mam nadzieje, że się nie zniechęcicie i przeczytacie.

_Pablos_

Masz rację co do wszelkiej maści fanatyków, wierzących, niewierzących, wyznających inne wartości, itp. Nie zgodzę się co do religii w szkole ? nie można zmuszać kogoś do poznawania religii (nawet w tak szczytnym celu jak poznawanie wartości ? a dobrze wiemy, że nie taka przesłanka kierowała tymi co wprowadzali religię) ? moim zdaniem lepszym rozwiązaniem było religioznawstwo. Pamiętam jak w liceum miałem okazję poznać na lekcjach inne religie, ich wartości i przesłania. Uważam, że na złe mi to nie wyszło. Miałem okazję wykorzystać swoją wiedzę w praktyce, nie całą ale jej część ? ale przydało się. Masz rację, że wiara w Boga ? to wiara, z namacalnymi dowodami już nie możemy mówić o wierze. Tyle, że wiara chrześcijańska wcale nie jest taka wymagająca. O wiele bardziej wymagający jest muzułmanizm ? prawdziwy muzułmanin, nie jakiś fanatyk, jest przykładem człowieka wierzącego. Muzułmanin wie, że żadna pokuta, spowiedź, itp., nie zapewnią mu odpuszczenia grzechów które popełnił za życia. Mówisz o metaforach w Biblii i masz racje, ale już na samym początku, w Księdze Rodzaju są dwie wersje stworzenia świata przez Boga.
Zdecydowanie masz rację co do podejścia ludzi i relacji między wierzącymi, niewierzącymi oraz tym cyrkiem jaki mamy w Polsce. To nawet w stolicy kościoła nie ma takich szopek.
Tak, trzeba być dobrym człowiekiem.
Albo chociaż próbować.

_Pablos_

Pablo85...przeczytałam Twój post i stwierdzam, że masz prawie absolutną rację. Najważniejsze by być dobrym człowiekiem.

Nie mogę się tylko zgodzić co do religii w szkole...uważam, że dzieci nie należy doktrynować religijnie - z tego prostego powodu, że gdy uczymy malca być poddańczym wobec jeszcze innej wielkości niż jego rodzice, możemy mu urobić charakter w taki sposób, by dziecko w późniejszym życiu potrzebowało religii [zresztą właśnie dlatego religia w szkołach jest]. Dziecko należy doktrynować etyczno-moralnie i powinni to robić w pierwszym rzędzie rodzice, którzy nie kłapaniem dziobem, ale przykładem pokazują co jest dobre a co złe.

Uważam, że człowiek powinien decydować o swoim rozwoju duchowym prywatnie i będąc w pełni władz nad swoim życiem. A nie ma takiej możliwości, gdy jest się otoczonym tłumem małych cymbałków, które chłoną każde zdanie wypowiedziane przez dorosłego jak wyrocznię. W szkole mamy do czynienia jedynie z owczym pędem, przemocą grupy wobec jednostki i konformizmem. Nie ma to nic wspólnego z duchowością.

Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 5
Jorjan

Niestety nie zgadzam się. Tu nawet nie chodzi o wpajanie komuś na siłę wierzeń religijnychg ale o tradycję. Polska to katolicki naród i powinnismy być z tego dumni. Dlatego dopóki jest się dzieckiem do w takim środowisku powinniśmy dzieci wychowywać. Religia to nie tylko nauka katechezy ale przede wszystkich cenne wartości jak miłość do bliźniego, szacunek dla rodziców, poszanowanie godności itp. Przecież prawie wszyscy ateiści chodzili na religię i jakoś ta religia nie przeszkodziła im aby stać się niewierzącym. Po prostu człowiek kiedyś dorasta, usamodzielnia się i sam może zdecydować o tym czy wierzy w Boga czy nie. Religia pozwala dziecku stać się uczciwszym i lepszym człowiekiem, takie jest moje zdanie. Później ten człowiek może wyciągnąć własne wnioski i pójść swoją własną drogą, z własnymi poglądami. Nikt mu tego nie zabroni. Dlaczego uczymu matematyki w podstawówce, skoro niektórzy przejawiają humanistyczne zdolności? A no po to aby w całości człowieka ukształtować. Dlatego uważam, że religia powinna pozostać w szkole a ocena z niej powinna być zaliczana do średniej. Oczywiście te lekcje powinny być w miarę nowocześnie i rozsądnie prowadzone przez rozsądnych katechetów a nie takich z jakim ja miałem do czynienia w liceum. Czyli z moherowym beretem, o zaślepionych i zatwardziałych poglądach politycznych, które chciała nam wcisnąć owa siostrzyczka :]

_Pablos_

Ale, jak sam zauważyłeś, do tego się sprowadza. Ze świecą szukać dobrych katechetów.
Do tego nie wszyscy katolicy chodzili w dzieciństwie na religię. Ja nie chodziłem, do chrztu poszedłem mając 21 lat (choć moi rodzice mieli wszystkie sakramenty). Był to mój świadomy wybór. Mówisz o nauce matematyki nawet gdy dziecko przejawia uzdolnienia humanistyczne ? pozwala to dziecku poznać pewien zakres wiedzy i w przyszłości pozwoli dokonać wyboru co do dalszego kształcenia.
Będę uparcie wracał do zamiany religii na religioznawstwo. Nie tylko chrześcijaństwo szerzy wartości przez ciebie przedstawione. Nie twierdzę, że poznawanie innych religii pozwoli w przyszłości dokonać wyboru w co wierzyć, ale poszerzy horyzonty i pozwoli z większym zrozumieniem podchodzić do ludzi wierzących inaczej.

ocenił(a) film na 5
Eddie_8

"Mówisz o nauce matematyki nawet gdy dziecko przejawia uzdolnienia humanistyczne ? pozwala to dziecku poznać pewien zakres wiedzy i w przyszłości pozwoli dokonać wyboru co do dalszego kształcenia."

No właśnie. To samo się tyczy religii.

_Pablos_

"No właśnie. To samo się tyczy religii"

Ale przecież w szkole nie ma dostępu do wielu religii, tylko to jednej. Zresztą dostępu do etyki też najczęściej nie ma, bo po co.

_Pablos_

pablo85 :)

Rozumiem Twój punkt widzenia.
Uważam jednak, że główną rzeczą jakiej uczy się na religii jest przyzwyczajenie do kościoła jako do instytucji, której należy ulegać. Takie rzeczy jak szacunek dla rodziców i miłość do bliźniego mają z religią niewiele wspólnego - w innym wypadku większość katolików szanowałoby rodziców, a większość ateistów wręcz przeciwnie. Tymczasem cechy takie jak szacunek, patriotyzm i prawość rozkładają się po równo między jednymi i drugimi.
Skoro religia w szkole nie jest właśnie po to, to po co?
Uważam, że po to by zasiać ziarno, które w przyszłości zakiełkuje jako możliwość utrzymania kolejnej rzeszy ludzi bezproduktywnych. Gdyby dorośli, którzy wcale nie przestrzegają zasad własnego zakonu, nie odczuwali jednocześnie potrzeby rzucania na tacę, inni ludzie musieliby samodzielnie zarabiać na życie. I to jest dla mnie sedno sprawy.

Tradycja to dziwna rzecz. Mieliśmy kiedyś tradycję. Zapomniano ją, spalono lub zakopano. Postawiono na ołtarze nowych bogów. Tamtej nikt nie pamięta, nikt za nią nie tęskni.
Wszystkie tradycje czeka taki sam koniec :).

ocenił(a) film na 1
Jorjan

A ja tam popieram religie w szkołach. Rozumiem gdyby to był kraj bardziej "wymieszany" religijnie ale niestety jakby nie patrzeć przynajmniej 3/4 dzieci w każdej klasie, w każdej Polskiej szkole są Katolikami więc nie widzę z tym problemu.

Jasne - teoretycznie najwięcej sensu by miało by te reklcje odbywały się jako pierwsze lub ostatnie danego dnia.
Lepsze to niż lekcje religi miały by być w Niedziele... Niech dzieciaki mają weekend wolny :P

Hilton

Nie jestem ateistą, a agnostykiem, czyli ani nie uważam że Bóg istnieje, ani że nie istnieje. Po prostu nie przekonują mnie dowody na poparcie którejś ze stron. Ty za to piszesz, jakby było pewne że Bóg istnieje. Dlaczego? Bo chcesz żeby tak było? Ja osobiście chciałbym, żeby jakaś miłosierna, wszechmocna istota czuwała nad nami, a po śmierci otrzymywalibyśmy nagrodę. Ale samym chceniem nic nie zrobie, co najwyżej mogę stworzyć sobie wizję pięknego świata, w którą w końcu uwierzę. A może wierzysz w Boga dlatego, że od przedszkolnego wieku Cię do tego przekonywano? Tak więc najpierw sama się zastanów, czy masz dowody na poparcie swojej ślepej wiary., a dopiero później przekonuj ateistów i agnostyków do swoich racji. Miej odwagę myśleć!

devcon_85

Oj... Przepraszam, przez przypadek odpowiedziałem z konta brata -> nikifoor to mój właściwy profil.

ocenił(a) film na 1
Hilton

Osobiście jestem wierzący mocno ale do ateistów nic nie mam. Ba! Niektórzy z moich przyjaciół to ateiści.
Po prostu ? to ich wybór, tak samo jak naszym wyborem jest wierzyć w Boga. Wiem że wielu z nich jest ciężko w kraju w którym dominuje Katolicyzm ale powinniśmy ich szanować za to kim są bo to że ktoś jest ateistą nie znaczy że są gorsi.

Większość ateistów których znam nic nie mają do wierzących i szanujemy się nawzajem (Ba! Jedni z nich nawet nie przeczą że Jezus istniał? Oczywiście nie jako syn Boży a po prostu prorok? ?Przywódca kultu? jak ktoś woli) choć oczywiście znałem i paru takich którzy bez sensownie przy każdej okazji przysłowiowo ?jeździł? po kościele, wierzących czy papieżu.

No i spotkałem nieco tzw. ?ateistów na niby?. Tzn. twierdzą że nie wierzą w Boga a sami się do tego nie do końca stosują, bądź mówią na siebie że są ateistami a w rezultacie wierzą w Boga tylko po prostu nie chodzą do kościoła.

[To są często mylone jest pojęcie ateisty z deistą.
Ateista = Nie wierzy w Boga.
Deista = Wierzy w tak zwanego Boga uśpionego. Tzn. sądzi że Bóg istnieje ale odcina się od kościoła i ogólnie wszelkich religii, wieży że Bóg nie interweniuje w sprawach ludzi a co za tym idzie nie ma sensu się do niego modlić.]

Największy podziw wzbudzała moja znajoma która do tego stopnia trzymała się swojej ?wiary ateistycznej? (że to tak nazwę) że w Bożenarodzenie wychodziła z domu do znajomej albo zamykała się w pokoju odcinając się od reszty rodziny, gdyż po prostu wiedziała że branie udziału w świętach tego typu jest zaprzeczeniem jej ateizmu? Podczas gdy sporo wspomnianych ?ateistów na niby? normalnie brała udział w wigilii przecząc samym sobie i tworząc totalny oksymoron.

Także Ja do ateistów nic nie mam. Moim zdaniem każda wiara jest dobra póki ma zachowane jakieś normy moralne, póki jej wyznawcy naprawdę wierzą w to co robią i póki nie czepiają się oni innych religii.

ggk___

Na wstępie: jestem ateistą. Dziwi mnie a nawet szokuje patrzenie na ludzi przez taki dziwny pryzmat religijny. Mamusia pyta się dziecka: Twój nowy kolega chodzi do kościoła? Tak? To dobrze! Możesz iść się z nim pobawić. Nigdy nie będę na kogoś patrzał czy wierzy w Boga, Allaha nie wierzy w nic czy (samemu sobie tu coś można wymyślić). Tak samo nigdy nie będę patrzał na kogoś pod względem pieniędzy! Kiedyś miałem kolegę który był na równym poziomie finansowym co ja. A zginęło mi 200zł. Miałem wtedy z 16 lat. W domu gdy rodzice by wrócili miałbym lekko mówiąc przerąbane. Wiadome było że przestałem zadawać się z tą osobą. A na początku oskarżałem kogoś innego. Chłopaka który zawsze chciał mnie zaprosić do domu ale wstydził się swojej biedy, tego że nie ma swojego pokoju czy nie ma drogich zabawek. Na szczęście nie oskarżyłem go w twarz. Dziękowałem sobie ale i zarazem czułem się tak strasznie głupio. I ostatnie wspomnienia. Nad morzem, pod namiotem. Rozbiła się obok nas duża rodzina cygańska. -Przenosimy się, wszystko pokradną. A skończyło się że gdy wychodziliśmy gdzieś razem Ci co zostawali z tej rodziny pilnowali także naszych rzeczy. Dlaczego o tym pisze i tak sporo? By uświadomić nieuświadomionych oraz pokazać to głębiej bo pisanie ogólnikowo nie daje takich efektów jak żywe przykłady. Nie patrzmy nigdy na nikogo ni przez pryzmat religii, ani przez pryzmat pieniędzy ani żaden inny.
Jak najbardziej szanuję każdą religię. Każdy robi co chce i tyle na ten jeden dział. Inny, nie przekonujmy ateisty do wiary bo katolikom to pięknie wychodzi: "nawracamy innych a sami gnijemy", "Nie rób tego! Tylko my możemy to robić!" Jeśli pisze ktoś że ateiści to dzieciaki w wieku 15-18 obnoszący się z tą sprawą, odpowiadam: bzdura! Ateiści to mądre osoby i jeśli by stworzyć statystykę to ateiści stworzyliby największy krąg uczonych, osób z intelektem ale także i osób które nie muszą mieć papierów, tyt. mgr ale można być mądrym i bez tego. Ja nie obnoszę się z moim ateizmem. Dzielę się nim tylko z osobami takimi jak ja. Choć kilku katolików wie o tym. Nie lubimy o tym rozmawiać. zrzeknę się religii wtedy będę mógł zorganizować moje normalne wesele, gdy żaden z gości a w szczególności starsze osoby nie spojrzy na mnie jak na jakiegoś potwora. Gdy nie będę musiał chodzić na lekcje religii przy sytuacji gdy katechetka nie będzie na mnie patrzeć jak na demona. Pisze ktoś że do wigilii zasiada ateista to oksymoron? Jaka tu sprzeczność? Wieczerza wigilijna nie ma nic wspólnego z rocznicą narodzin Chrystusa! Taka data by zastąpić to dawno temu święta pogańskie! By stworzyć konkurencję. Wigilia była wpierw pogańska. Kiedyś Boże Narodzenie to były orgie. To jest dopiero oksymoron! Zasiadam do wigilii bo to rodzinny posiłek. Uroczysty. Gdzie tu religia? Dzielę się opłatkiem bo składam sobie życzenia? Po co tu aspekt religijny? To że opłatek kojarzy się z katolickim Bożym Narodzeniem? Co z tego! Nie obchodzi mnie to. Patrzę na to jak na coś dobrego. Kościół to instytucja takiego zabierania państwu pieniędzy, przeinaczania rzeczy że to aż się w głowie nie mieści. Rozumiem katolików którzy nie chodzą do kościoła. Tyle spraw że aż ciężko wszystko ująć. Może gdy nawiąże się ciekawsza dyskusja. Na razie pozdrawiam wszystkich.

ocenił(a) film na 5
razor_one

Czyli, jeśli dobrze zrozumiałem, "dla świata", jesteś katolikiem? I dalej będziesz, bo nie zaryzykujesz ślubu poza kościołem, żeby ktoś na ciebie złowrogo nie popatrzył?

ocenił(a) film na 5
razor_one

Mylisz się. Wigilia jest związana z narodzinami Chrystusa. Jest to dzień poprzedzający Boże Narodzenie, tak się utarło w tradycji i tak jest po dziś dzień. Jest to religijna uroczystość. Nie ważne jak się kiedyś wigilię obchodziło i że miała pogański charakter. Ważne jak się dzisiaj obchodzi. Jest tradycja, że pod opłatek wigilijny pod obrusem kładzie się siano jako symbol stajenki w której urodził się Jezus. Chcesz obchodzić wigilię bez religii to proszę bardzo ale nie odmawiaj innym religijnego praktykowania wigilii.

_Pablos_

Hm...zanim z tego zrobiono narodziny Chrystusa (którego dokładnej daty nie znamy), było to święto związane z narodzinami Mitry. Chrześcijanie-katolicy przerobili to święto na własny użytek, bo i tak by je obchodzono, tylko pod innym sztandarem. Idąc Twoim tokiem myślenia: ateiści przerabiają je na własny użytek i co może ich obchodzić jak świętowano je, gdy ich rodzina była katolicka. Skąd w kościele ten lament, że to święto świedczeje? Co to KK obchodzi? Przecież spotyka je dokładnie to samo, co spotkało obchodzenie narodzin Mitry...ludzie utrzymują kult choć nie wierzą w boga, bo istotą każdego święta jest czas wolny od pracy.

(Nie wiem jak inni, ale ja akurat nie odmawiam innym religijnego praktykowania wigilii. Jestem mało wścibska, więc nawet nie wiem, czy w tę noc ludzie idą na pasterkę, czy uprawiają seks z podręcznikiem kamasutry otwartym na 69 stronie)

ocenił(a) film na 5
Jorjan

No zgadzam się z tobą, że każdy może sobie obchodzić Wigilie jak chce, więc każdy może obchodzić wigilię "po bożemu" jeśli chce. Może w twojej rodzinie nie wierzą. W mojej wierzą i dlatego utrzymują kult wigilii, jestem przekonany, że o wiele więcej rodzin wierzy i dlatego utrzymuje religijny charakter wigilii. Pisałem wczesnie, że nie ma znaczenie czym wcześniej była wigilia. Teraz jest świętem religijnym, może niedługo będzie świętem całkowicie świeckim a może pogańskim, kto wie ale teraz jest religijnym i jeśli ktoś nie wierzy a obchodzi wigilię to ma do tego pełne prawo, to już tradycja.

_Pablos_

Hm...moi dziadkowie są/byli bardzo religijni (wiem, że babcia codziennie się modli - co nie przeszkadza jej wstrętnie oczerniać ludzi, ale to inna sprawa). Z jej powodu nie dokonałam jeszcze apostazji, bo po co ją martwić. Dla niej to wielka sprawa, choć tak naprawdę sama nie wie dlaczego.

Moi rodzice są już wierzący trywialnie - nie chodzą do kościoła, ale zachowują wszelki ceremoniał, bo to silne przyzwyczajenie.

Ja jestem niewierzącą z namysłu i z obserwacji - w zasadzie od katolicyzmu odwiedli mnie sami katolicy - gdybym mieszkała w kraju, gdzie ta religia nie jest tak powszechna i w związku z tym ludzie mają więcej pokory, może byłoby inaczej i odnajdywałabym przyjemność w tych ceremoniałach. Ponieważ są one powszechnie narzucane a zalecane zachowania powszechnie ignorowane, nie praktykuję od dawna a częścią KK też pewnie nie pobędę długo. Poza tym społeczna nauka kościoła ingeruje głęboko w życie prywatne co jest moim zdaniem wstrętne i nieczułe.

A wigilia to piękny czas...gdy byłam dzieckiem to była czysta magia...minęło jednak i już nie wróci :)

ggk___

"Największy podziw wzbudzała moja znajoma która do tego stopnia trzymała się swojej ?wiary ateistycznej? (że to tak nazwę) że w Bożenarodzenie wychodziła z domu do znajomej albo zamykała się w pokoju odcinając się od reszty rodziny, gdyż po prostu wiedziała że branie udziału w świętach tego typu jest zaprzeczeniem jej ateizmu? Podczas gdy sporo wspomnianych ?ateistów na niby? normalnie brała udział w wigilii przecząc samym sobie i tworząc totalny oksymoron"

Dlaczego? Nie rozumiem, jeśli ktoś jest ateistą, to wigilia jest dla niego takim samym wieczorem jak każdy inny. Jeśli wpada w paranoję i zamyka się na ten okres w domu to jest raczej fanatykiem, a ja fanatyzmu staram się unikać w każdej postaci. Czemu nie miałabym uczestniczyć w wigilii i nie życzyć moim bliskim wszystkiego najlepszego? Skoro dla mnie bóg nie istnieje to w czym problem? Że się katolickim sakrum pobrudzę? Przecież ono dla mnie nie ma znaczenia.

Zakładasz, że wigilia to dzień bezwzględnie święty, a to bzdura - święte jest wszystko, co takim uczynimy. Nie jestem osobą praktykującą a pomimo to zdarza mi się śpiewać kolędy, bo to lubię...i odwiedzam kościoły, bo lubię historię. Chętnie słucham śpiewających zakonnic i Bacha, który pisał na kościelne imprezy. Czy to aż tak dziwne? Ateiści uczestniczą w życiu kulturalnym narodu, jak każdy inny człowiek. Tylko to, co Ty bierzesz na poważnie, dla ateisty jest miłym folklorem. Mogę sobie przecież pooglądać z przyjemnością ludzi ustrojonych po kurpiowsku, ale to nie znaczy, że chciałabym być Kurpiem i mieszkać w leśnej głuszy.

Tak ogólnie: jeśli nikt nie próbuje rozgrzeszać na siłę ateistów, oni nie próbują werbalizować swoich poglądów. U nas mówi się o tym sporo, ponieważ nasze państwo, aczkolwiek oficjalnie cywilizowane, jest państwem wyznaniowym :)

ocenił(a) film na 5
Jorjan

"Zakładasz, że wigilia to dzień bezwzględnie święty, a to bzdura - święte jest wszystko, co takim uczynimy."

Wigilia jest dniem bezwzględnie świętym dla wierzących i każdy niewierzący powinien to uszanować. Wiem, że to szanujesz ale nie pisz, że to bzdura bo dla wierzących to nie jest bdura.

_Pablos_

Napisałam "bezwzględnie święty" - takim jest tylko dla wierzących. Z mojego punktu widzenia wszystko jest względne, może oprócz zwykłej ludzkiej poczciwości :). Ale to moja względność, więc nie ma się co przejmować :)

Ja bardzo lubię wigilię, bo przypomina mi cielęce lata. Gdybym miała własne dzieci, też zrobiłabym wszystko, żeby to był dla nich magiczny czas. Inna sprawa, że dla mnie nie ma wiele różnicy pomiędzy bogiem a św. Mikołajem. Z wiary w obydwie te postacie po prostu wyrosłam bez bólu.

Ostatni post wysmażyłam, bo roszkę mnie śmieszy, gdy wierzący się obruszają, że ateista "używa" ich świąt. Czas wolny nie jest niczyją własnością, a sposób jego spędzania jest sprawą prywatną.

A jeśli chodzi o szacunek: zdejmę buty w minarecie i nakryję głowę wchodząc na żydowski cmentarz. To kwestia szeroko pojetej kultury i umiejętności zachowania się. To nie są gesty, które należą do kogokolwiek. Jeśli widzi się ateistę, który sie żegna albo obchodzi Wielkanoc to może nie chodzi o to, że on się "sprzeciwia" własnej wierze [jeśli ateizm jest wiarą...osobiście nie sądzę], tylko z dobroci serca nie chce wprawiać w zakłopotanie tych, dla których różnego rodzaju ceremoniały są oczywistością. Bo w sumie po co ludziom sprawiać przykrość burząc złudzenie, że jest się częścią wielkiego porządku który wszyscy uznają?

ocenił(a) film na 5
Jorjan

A ja odniosłem wrażenie, że to ty się obruszasz, że wierzący robią z wigilii boże święto bo wigilia to była kiedyś pogańska impreza, no ale dobra - mój błąd :]

Z wiary się nie wyrasta, albo się wierzy albo nie, albo się zaczyna wierzyć albo przestaje i jest to kwestia indywidualna każdego z nas. Wyrosnąć to można ze świętego Mikołaja właśnie, wiara to coś o wiele poważniejszego niż wiara w świętego Mikołaja, przynajmniej tak mi się wydaje. Co do reszty dotyczącej kultury, żegnania się i szacunku zgadzam się w pełni. Pozdrawiam

_Pablos_

"A ja odniosłem wrażenie, że to ty się obruszasz, że wierzący robią z wigilii boże święto" :)))) - złudzenie. Niewiele mnie obchodzi co robią wierzący, byle tylko oni rewanżowali mi się tym samym ;P

"Z wiary się nie wyrasta"
Ale ja z wiary właśnie tak wyrosłam :) Nic nie poradzę.

Gdy wierzyłam, że Mikołaj przynosi prezenty, wierzyłam także że przy ołatrzu jest jakieś realne stworzenie do którego ludzie się modlą. Obydwie wiary odeszły niepostrzeżenie i bez specjalnych fajerwerków.
Przy mojej ostatniej spowiedzi (którą przeszłam, bo komuś ją obiecałam - więc obyło się bez żalu za grzechy, co oczywiście taką spowiedź unieważnia) ksiądz spytał mnie co się stało, że nie wierzę - bo to podobno najczęściej jest jakiś kryzys, straszne wydarzenie które powoduje że obwiniamy boga za coś. Nie wiedziałam co powiedzieć. Za nic boga nie obwiniam - po prostu nie sądzę by istniał. Nie miałam żadnego kryzysu - nadszedł w życiu taki moment, gdy msze zaczęły mnie nudzić, a potem (gdy poczęłam słuchac kazań) także irytować.

O ile nuda dotyczy samej wiary (powtarzalność na mszy jest męcząca - choć przyznam niektóre cytaty z Biblii są bardzo ładne a "Pieśń nad Pieśniami" jest przecudnej urody), to inna sprawa dotyczy instytucji i tu zaczyna się irytacja. Nie zgadzam się z nauką społeczną kościoła, bo tworzą ją ludzie, którzy w życiu uczestniczą z mniejszym pakietem zobowiązań - zobowiązania wobec czegoś co nie istnieje są moim zdaniem bez znaczenia a fakt, że panowie nie opiekują się własnymi kobietami i dziećmi jak każdy mężczyzna winien to czynić, jest zaprzeczeniem idei, które sam KK krzewi.
Czyli za dużo sprzeczności, powiązanej z nudą. Nie dla mnie to :/

ocenił(a) film na 5
Jorjan

No wiem o co ci chodzi ale stwierdzenie, że z wiary wyrasta się jak z świętego Mikołaja może być trochę drażniącę dla wierzących. Po prostu przestałaś wierzyć. Chciałbym napisać, że wiek nie ma tu nic do rzeczy ale to nie prawda. Prawda jest taka, że do kościolów się wręcz zapędza za młodu i prawdziwa wiara dopiero przyjdzie później albo w ogóle, albo przyjdzie, a potem sobie pójdzie :]

_Pablos_

Hm...cóż, ja jestem już w wieku trochę starszym (tak statystycznie, biorąc pod uwagę średnią latek na FW) i pewne rzeczy już we mnie wrosły. Wiara to kwestia potrzeby, a ja takowej nie posiadam. Nie muszę zrzucać winy na kogoś za mój durny żywot, a jak już będę koniecznie chciała to znajdę sobie do tego jakąś francę, która istnieje realnie :]. Modlitwa jest dobrą rzeczą, ważne jest jednak mieć świadomość, że jest to zabieg psychoterapeutyczny, który nie zmienia rzeczywistości, tylko nasze do niej nastawienie...nieważne...masz rację...wszystko się zmienia :)

Jutro wybiorę się do kościoła, bo z racji zawodu muszę. Sama siebie rozumiem - nie praktykuję. Niestety słyszę kpiące głosy na temat KK także z ust tych, którzy żenią się, modlą co tydzień i zapewne umierać będa w tej wierze. Po co im to wszystko, skoro podskórnie nie wierzą? Na to pytanie od wielu lat nie potrafię sobie odpowiedzieć...

Jorjan

Potrzeby, jak potrzeby. To już zależy od człowieka, i jego poglądów. Wiara widziana z perspektywy człowieka niewierzącego to coś zupełnie innego, niż wiara postrzegana od wierzącej strony - na logikę - bo ludzie z tych przeciwstawnych końców filozoficznych przyjmują do swych przemyśleń inne założenia. Bardzo fajny mechanizm. Dla mnie, jako człowieka wierzącego, to tylko kolejny dowód geniuszu Boga, który uczynił nas wolnymi do granic możliwości.

ocenił(a) film na 5
Jorjan

Gdzie do diabła podział się mój post?

ocenił(a) film na 5
_Pablos_

O, jest...

Hilton

Takie komentarze są najlepsze, wmawianie, że bez rzeczy x, w tym przypadku boga nie można być szczęśliwym. Tu nawet zapewnienia ateisty nie wystarczą, że jest szczęśliwy. Zaraz w głowie takiego żarliwego wyznawcy pojawi się pytanie, jak to on nie wierzy w boga, a jest szczęśliwy? To jest podejrzane, a w każdym razie, jeśli teraz nie wierzy to oczywiście zrobi to, gdy spotka go nieszczęście, co oczywiście z dobroci serce taki wyznawcy życzy bezbożnikowi. Na ogół nie włączam się w dyskusję z fanatykami, bo to mija się z celem, żadna strona nie przekona drugiej do swego zdania oponenta, w tym jednak wypadku zdecydowałem się zrobić wyjątek i trochę sobie pofolgować.
Otóż jeszcze raz powtarzam, można być ateistą i być człowiekiem szczęśliwym, gdyż jedno drugiego nie wyklucza, a jeśli wyznawcy dowolnej religii tego nie potrafią zrozumieć to niech przestaną się głowić i tracić swój czas, a uwierzą, tak jak czynią to w stosunku do boga.

Hilton

A ja jestem satanistą już od dobrych kilku lat i czuję się z tym wspaniale. Dodam, że prawdziwym satanistą a nie pseudodebilem palącym krzyże i zabijającym zwierzęta.

Fearman

Dziewice może gwałcisz, albo choć w ofierze składasz? Oczywiście, to była tylko i wyłącznie cyniczna uwaga.
Ostatnio rozprzestrzeniła się wiara w Szatana, sama mam jedną wierzącą w klasie. Jednak wolę ateizm. Albo raczej, wiarę w magię słowa. Nikt mnie nie opluje, bo za co?

Hilton

Niestety można. Jak się miało debilnych rodziców należących do PZPR, SB lub UB, chwalących pod niebiosa ZSRR i Lenina, to niestety takie wychowanie tworzy nie człowieka, lecz pustaka pozbawionego sensu życia.

ocenił(a) film na 4
Hagan

Pijesz do ateistów?
Ty jesteś przykładem co w skrajnych przypadkach może zrobić ludziom religia.
Porównania z komunizmem, zaczerpnąłeś je prosto z onetu?
Jedni potrzebują fikcji literackiej, indoktrynacji i braku własnej woli do nadania sobie ów sensu, bo są po prostu tchórzami. Myślą, że będą mieli z górki.

era

Wow - wyzywanie kogokolwiek od tchórzy to kiepski pomysł. Czasem wiara tez wymaga wielkiej odwagi, to zależy jedynie od sytuacji.

ocenił(a) film na 4
Hagan

Och nie nie nie, Przepraszam że burzę pana pana światopogląd ale pochodzę z katolickiej rodziny. I nie żeby to byli katolicy mniej katoliccy od innych. Dopiero kiedy zacząłem się bardziej interesować religią zostałem ateistą.
A życie nie ma żadnego większego sensu, my to zrozumieliśmy i jakoś dalej szczęśliwi jesteśmy.

Z resztą, czy nie wydaje ci się głupie, wtrącanie 2 nic nie wnoszących zdań do dyskusji, na temat o którym ma się małe pojęcie? Jak chcesz pokazać jakim ignorantem jesteś, poszukaj sobie jakiegoś innego miejsca.

Daywalkerp

Życie ma taki sens, jaki człowiek mu nadaje w swoim własnym przeświadczeniu. A jakość wiary poszczególnych ludzi to bardzo krucha sprawa. Ja też zacząłem się interesować swoją religią w sposób głęboki, rozważając różne za i przeciw. Różne poglądy, i różnoraką krytykę. Mnie to przybliżyło do Boga, nie oddaliło.
Jedno jest pewne - nie lubię obrażać innych. Jakoś do mnie nie przemawiają takie dyskusje przeprowadzane tonem kłótni. Bowiem obie strony w ten sposób grzebią swoje własne ideały (zarówno ateiści, jak i wierzący).

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i bardzo potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany
Czasy nieomylnych monarchów bezpowrotnie minęły może Ci się to nie podobać ale niczego to nie zmieni a jeśli lubisz siłę sugestii ponieważ Twoja genetyczna mapa uczuciowa potrzebuje fantazji (co jest wynikiem dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych) to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 5
max1916_2

Masz zafałszowany obraz tego czym jest wiara, lub czym może być. Być wierzącym nie oznacza mieć klapki na oczach, a obraz świata u wierzącego nie musi być zafałszowany. Nic nie jest potrzebne, zarówno bycie wierzącym jak i ateistą. Bycie wierzącym jest w równym stopniu dobre co bycie ateistą. To sprawa osobista, której nie powinno się komentować w tak arbitrażowy sposób.

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany natomiast jeśli lubisz fantazję oraz siłę sugestii i kochasz spotkania z Bogiem co jest wynikiem Twojej dziedzicznej mapy uczuciowej i dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany natomiast jeśli lubisz fantazję oraz siłę sugestii i kochasz spotkania z Bogiem co jest wynikiem Twojej dziedzicznej mapy uczuciowej i dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany natomiast jeśli lubisz fantazję oraz siłę sugestii i kochasz spotkania z Bogiem co jest wynikiem Twojej dziedzicznej mapy uczuciowej i dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany natomiast jeśli lubisz fantazję oraz siłę sugestii i kochasz spotkania z Bogiem co jest wynikiem Twojej dziedzicznej mapy uczuciowej i dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 7
Hilton

Myślę,że bycie ateistą jest dobre i potrzebne albowiem mój obraz świata nie jest zafałszowany natomiast jeśli lubisz fantazję oraz siłę sugestii i kochasz spotkania z Bogiem co jest wynikiem Twojej dziedzicznej mapy uczuciowej i dziedzicznych uczuć mistyczno-religijnych to już Twoja sprawa

ocenił(a) film na 5
max1916_2

Napiszę na dole jeszcze raz, coby było widoczne.

Masz zafałszowany obraz tego czym jest wiara, lub czym może być. Być wierzącym nie oznacza mieć klapki na oczach, a obraz świata u wierzącego nie musi być zafałszowany. Nic nie jest potrzebne, zarówno bycie wierzącym jak i ateistą. Bycie wierzącym jest w równym stopniu dobre co bycie ateistą. To sprawa osobista, której nie powinno się komentować w tak arbitrażowy sposób.

ocenił(a) film na 5
_Pablos_

Oczywiście założyciel tematu również ma zafałszowany obraz tego czym jest bycie ateistą...

ocenił(a) film na 4
_Pablos_

Przykro mi ale bycie ateistą z definicji oznacza, że wiem, że wierzący mają zafałszowany obraz świata... przecież wy wierzycie że wszystko istnieje dzięki potężnej nadprzyrodzonej istocie która decyduje o waszym życiu i śmierci realizując swój plan...

Taki fajny cytat "Bóg stworzył mnie ateistą"...

Co do drugiej części, to masz racę wierzący nie muszą mieć klapek na oczach (częściej różowe firanki ;-)) ale bycie wierzący znacznie ułatwia ich "założenie"...

Z resztą zastanów się w co wierzysz, czy jesteś katolikiem? Pamiętaj że katolicyzm wymaga ślepej wiary, bezwzględnego posłuszeństwa i przestrzegania zasad. Musisz chodzić do kościoła albo ekskomunika, nie możesz używać gumek (z premedytacją) albo ekskomunika, homoseksualizm? to samo, żadnej nowoczesnej medycyny, a i zapomnij o jakiejkolwiek innej pozycji niż misjonarska bo wiesz co... Jest tego znacznie więcej i ja tego nie wymyśliłem, to aktualnie obowiązujące prawo kanoniczne... To że kościół nie przestrzega ich własnego prawa (i nie chodzi o to że jest zapomniane, czy że nie jest w stanie go przestrzegać), to już inna bajka... Oficjalnie obowiązuje...

ocenił(a) film na 5
Daywalkerp

Przykro mi ale bycie ateistą z definicjo oznacza, że WIERZYSZ w to, że bóg nie istnieje, tak jak wierzący wierzy, że istnieje. Jedyne co wiesz, to fakt, że nie wierzysz w Boga. Nie wiesz jak patrzy na świat wierzący, a krytykowanie go, że ma zafałszowany obraz świata jest bez sensu. Istota wiary polega na tym, że się wierzy bez dowodów. Obraz świata wierzącego może być identyczny z twoim, poza szczegółem, że ów świat wg wierzącego stworzył byt inteligentny. Nie ma nic złego, ani naiwnego w wierze, nic co mogłoby by przysłonić komuś "prawdziwy" obraz świata, cokolwiek to oznacza.

Ja piszę o wierze w Boga, a nie o prawie kanonicznym. Jest zasadnicza różnica. Wiara w Boga nie zabrania mi używania gumek i tym podobnych bzdetów.

P.S. Nie jestem wierzący.

ocenił(a) film na 4
_Pablos_

Owszem WIEM jeśli nie mogę tego powiedzieć w tej sytuacji to w żadnej innej też nie mogę. NICZEGO nie możesz być pewien na 100% Więc logicznie, rzecz biorąc powiedzenie że się o czymkolwiek wie jest kłamstwem... (ale to nie jest pewne ;-P) Ale nie mów mi że nigdy tego słowa nie używałeś...

Wiem że nie ma boga takim jakim go opisują wszelkie religie, bo każdy z nich jest logicznie sprzeczny. Nie ma wszechmogących ani wszechwiedzących istot. Dalej jest jednak nieprawdopodobnie mała szansa na to że istnieje coś co mogłoby być bogiem...

Mówię wiem kiedy szanse na to że mam rację graniczą z pewnością. Powiedz mi, wiesz że krasnoludki nie istnieją czy nie jesteś do końca pewien ich nieistnienia... (nie wierzysz)

To obusieczna broń i powód istnienia Agnostyków, którzy nie zauważają bezsensu swoich poglądów i jakichkolwiek działań skoro nie potrafią niczego założyć... Nie mogą na pewno powiedzieć że boga nie ma, lub jest, tak samo jak nie mogą na pewno powiedzieć czy chce im się srać czy nie... (tak trochę nie lubię agnostycyzmu)

A to co odróżnia mnie od wierzącego, to to, że ja potrzebuje dowodu by w coś uwierzyć, odpowiednio wysokiej szansy...


Mam nadzieję że po tym wszystkim nie pozostawiłem żadnych wątpliwości.

A teraz drugie zdanie :-P

"Nie wiesz jak patrzy na świat wierzący, a krytykowanie go, że ma zafałszowany obraz świata jest bez sensu"

Owszem wiem, byłem katolikiem. I oprócz tego wiem jak katolik powinien patrzyć na świat...

Powiedz mi jak wielkim ignorantem i hipokrytą (idiotą też) trza być by jednocześnie wierzyć że istnieje wszechmogący, bóg który nakazał jedyną słuszną drogę i nie kroczyć tą drogą?

Katolik wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba lub piekła i robi wszystko by do piekła nie trafić. Podporządkowuje swoje życie bogu i podczas jego trwania, stara się nie schodzić z jedynej słusznej ścieżki.

Katolik IDIOTA natomiast wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba, i ignorując boskie nakazy robi co chce, często tylko myśląc że robi to zgodnie ze swoim własnym sumieniem, wie że jego wiara tego zakazuje i jednocześnie wierzy że "bóg nie miał na myśli tego co powiedział" i i tak trafi do nieba, ale ten morderca z tv trafi do piekła.

Dla tego walczę z pseudo katolicyzmem... Na prawdę większość ludzi jest tak głupia by uważać się za katolika jednocześnie nie przestrzegając zasad?
Całe szczęście nie, jest tak bo większość ludzi nic nie wie o swojej religii i nie zastanawiało się nad tą błahą, nic nie znaczącą, najważniejszą kwestią swojego istnienia...

Mimo to wierzą że wierzą w boga i ta wiara ma wpływ na ich światopogląd. Myślisz że wśród katolików, zadeklarowany ateista miałby jakieś szansę z zadeklarowanym katolikiem, na zostanie prezydentem? Nawet jeśli poza wiarą ich programy, poglądy, wykształcenie i IQ byłyby podobne? Myślisz że kogo by kogo by poparli katolicy?

A może katolicy mieliby poprzeć kogoś kto chciałby opodatkować kościół? Jak myślisz jakie zdanie mieli by na ten temat katolicy i ateiści? Podobne?

I owszem mogą być wierzący z podobnym obrazem świata co mój, to jak mówisz, jest możliwe, ale jakie są na to szanse? Wśród jakiej części wierzących ich wiara nie ma wpływu na ich poglądy? Albo jak mały wpływ ma ich wiara na ich poglądy, a co za tym idzie jak wielkimi są hipokrytami?
Jeśli nawet wierzą że ich specyficznemu bogu nie przeszkadza to, kto jakie ma poglądy i czy są słuszne czy nie. To co to jest za bóg? Wierzą w boga który jest niedoskonały, obojętny, nie stworzył życia i wszechświata, lub je stworzył ale go nie obchodzą, nie ma zdania nie ma emocji, niczego nie planuje?
Skasujmy tu boga i wiarę a zostanie ateista...

ocenił(a) film na 4
_Pablos_

Owszem WIEM jeśli nie mogę tego powiedzieć w tej sytuacji to w żadnej innej też nie mogę. NICZEGO nie możesz być pewien na 100% Więc logicznie, rzecz biorąc powiedzenie że się o czymkolwiek wie jest kłamstwem... Ale nie mów mi że nigdy tego słowa nie używałeś...

Wiem że nie ma boga takim jakim go opisują wszelkie religie, bo każdy z nich jest logicznie sprzeczny. Nie ma wszechmogących ani wszechwiedzących istot. Jest jednak nieprawdopodobnie mała szansa na to że istnieje coś co mogłoby być bogiem...

Mówię wiem kiedy szanse na to że mam rację graniczą z pewnością. Powiedz mi wiesz że krasnoludki nie istnieją czy nie jesteś do końca pewien ich nieistnienia... (nie wierzysz)

To obusieczna broń i powód istnienia Agnostyków, którzy nie zauważają bezsensu swoich poglądów i jakichkolwiek działań skoro nie potrafią niczego założyć... Nie mogą na pewno powiedzieć że boga nie ma, lub jest, tak samo jak nie mogą na pewno powiedzieć czy chce im się srać czy nie...

A to co odróżnia mnie od wierzącego, to to, że ja potrzebuje dowodu by w coś uwierzyć, odpowiednio wysokiej szansy...


Mam nadzieję że po tym wszystkim nie pozostawiłem żadnych wątpliwości.

A teraz drugie zdanie :-P

ęNie wiesz jak patrzy na świat wierzący, a krytykowanie go, że ma zafałszowany obraz świata jest bez sensu"

Owszem wiem, byłem katolikiem. I oprócz tego wiem jak katolik powinien patrzyć na świat...

Powiedz mi jak wielkim ignorantem i hipokrytą trza być by jednocześnie wierzyć że istnieje wszechmogący, bóg który zna jedyną słuszną drogę i nie kroczyć tą drogą?

Katolik wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba lub piekła i robi wszystko by d piekła nie trafić. Podporządkowuje swoje życie bogu i podczas jego trwania, stara się nie schodzić z jedynej słusznej ścieżki.

Katolik IDIOTA natomiast wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba, i ignorując boskie nakazy robi co chce, często tylko myśląc że robi to zgodnie ze swoim własnym sumieniem, wie że jego wiara tego zakazuje i jednocześnie wierzy że "bóg nie miałna myśli tego co powiedział" i i tak trafi do nieba, ale ten morderca z tv trafi do piekła.

Dla tego walczę z pseudo katolicyzmem... Na prawdę większość ludzi jest tak głupia by uważać się za katolika jednocześnie nie przestrzegając zasad?
Niestety jest tak bo większość ludzi nic nie wie o swojej religii i nie zastanawiało się nad tą błahą, nic nie znaczącą, najważniejszą kwestią swojego istnienia...

Mimo to wierzą że wierzą w boga i ta wiara ma wpływ na ich światopogląd. Myślisz że wśród katolików, zadeklarowany ateista miałby jakieś szansę z zadeklarowanym katolikiem, na zostanie prezydentem? Nawet jeśli poza wiarą ich programy, poglądy, wykształcenie i IQ byłyby podobne? Myślisz że kogo by kogo by poparli?

A może katolicy mieliby poprzeć kogo kto chciałby opodatkować kościół? Jak myślisz jakie zdanie mieli by na ten temat katolicy i ateiści? Podobne?

I owszem mogą być wierzący z podobnym obrazem świata co mój, to jak mówisz, jest możliwe, ale jakie są na to szanse? Wśród jakiej części wierzących ich wiara nie ma wpływu na ich poglądy? Albo jak mały wpływ ma ich wiara na ich poglądy, a co za tym idzie jak wielkimi są hipokrytami? Jeśli nawet wierzą że ich specyficznemu bogu nie przeszkadza to, kto jakie ma poglądy i czy są słuszne czy nie. To co to jest za bóg? Wierzą w boga który jest niedoskonały, obojętny, nie stworzył życia i wszechświata, lub je stworzył ale go nie obchodzą, nie ma zdania nie ma emocji, niczego nie planuje?
Skasujmy tu boga i wiarę a zostanie ateista...