Jest z czego wybierać :) "Made in Rivendell" a może Legolas i kamienie?Macie czas do środy 14 stycznia.
Oddaję głos na... LEGOLASA SKACZĄCEGO PO KAMIENIACH!
Zaczynamy!
PS: dzięki za głosy w poprzednim temacie :)
Legolas skaczący po kamieniach ;P - najgorsza scena haha ... ale gdyby nie to, wybrałbym śpiewającego króla goblinów haha ;P
hmmm to niech
będzie wybrał bym Alfrida bo depcze Legolasowi po piętach.... ale ostatecznie
Legolas skaczący po kamieniach.....
Nie, absolutnie nie. Każda scena z ich udziałem ustala coraz to nowsze normy kiczu, kiepskiego scenopisarstwa i ogólnej pogardy dla koncepcji widza, który podczas oglądania filmu jest w stanie samodzielnie trafić dolną szczęką w górną.
Scena z kamieniami była bez znaczenia dla filmu. To można by było darować.
Wg mnie najgorszą sceną jest:
1) Tekst o "spodniach" - nie dość, że żenujący, to wprowadza nam romans między... elfką a krasnoludem.
2) Gonitwa po Ereborze - czyli jak zniszczyć genialny obraz smoka wyłoniony z początkowej rozmowy z Bilbem.
3) przylot orłów pod koniec bitwy - zwalenie epickiej sceny, olanie Beorna i nie wprowadzenie armii Gundabadu do bitwy. Słabo.
4) Alfrid w spódnicy - za dużo tej postaci w kluczowych momentach filmu
Bez znaczenia dla filmu była cała postać Legolasa, ponieważ nic nie wprowadził nowego do filmu. Wszyscy czepiają się jego skakania po kamieniach, jakby zapomnieli, że elfy są bardzo lekkie. Podobna scena jest w 2 części, kiedy Legolas skacze po głowach krasnoludów płynących w beczkach...
Faktem jest, że ten wątek miłosny w ogóle nie był potrzebny i gdyby nie on, przynajmniej jeden z młodych krasnoludów by przeżył, tak jak w książce. Książkę traktowałam jako jedną wielką przygodę, a tu ten romans mi w ogóle nie pasuje.
Zaś "gonitwa" po Ereborze była motywem zaatakowania miasta na jeziorze przez Smauga, miała go rozwścieczyć... Nie wiem jak inaczej można było do tego doprowadzić.
Zgadzam się co do punktu 4, za dużo Alfrida.
Ogólnie w tej 3 części za dużo reżyser wprowadził zabawnych wątków i tych scen miłosnych, chociaż doceniam rolę Ewangeline... Genialnie odegrała uczucia i emocje żegnając się z Kilim i rozmawiając z Thranduilem.
"Nie wiem jak inaczej można było do tego doprowadzić." - Może tak, jak w książce? Poprzez gonitwę zrobili ze smoka głupie zwierzę, które nie wyczuwa krasnoludów pod sobą i lata za nimi, dając się łapać we wszystkie ich pułapki.
"Faktem jest, że ten wątek miłosny w ogóle nie był potrzebny i gdyby nie on, przynajmniej jeden z młodych krasnoludów by przeżył, tak jak w książce."
w książce obaj bracia zginęli, tylko w nieco innych okolicznościach niż pokazał to Jackson
to ja se odniosę do twoich wypowiedzi
1) nic nie dodam bo myślimy tak samo. Jak oglądałem pustkowie pierwszy raz, to myślałem że dodano ubarwienie do filmu, jednak z każdym oglądnięciem drugiej części Hobbita, było to żenujące.
2) niestety, to zniszczyło końcówkę pustkowia, zrobiono dłużyzny, zamiast tych taczek, sceny ze złotem, którą można było dać do EE, przez co można by już śmierć smauga, załatwić w pustkowiu, no i to skradanie, te monety spadające z ciała smoka. Można by spokojnie było umieścić Śmierć smauga w pustkowiu, poprawiło by to większy odbiór filmu BPA
można by się skupić na Dol Guldur dla którego w wersji kinowej powinno być 12 minut, reszta arcyklejnot, Bitwa, i zakończenie też inne. No ale niestety poszli na łatwiznę i zrobili co zrobili
3) Nie wprowadzenie armii Gundabadu, a mnie się wydaje że armia Bolga już walczy :) tylko kinowa jest tak strasznie pocięta że pominęli już to. Myślę że wersja EE może być przemontowana pod kontem bitwy i to bardzo, w pustkowiu, takie przemontowania zrobiono między Dol Guldur a krasnoludów przed wejściem do Ereboru, przez co film trochę zyskał.
Ja powiem tak, nie wiem czy, ktoś pamięta, ale BPA miała mieć premierę w lipcu, ostatecznie przesunęli jednak, premierę by popracować nad lepszą bitwą, tym czasem nie wiem czy nad nią pracowali, czy zrobili na odwal się dzień przed premierą. Bitwa jest chaotyczna i aż szkoda patrzeć na to co Jackson z nią zrobił, ta bitwa przypomina mi bitwę z Harry Pottera w ostatniej części, też jest chaotyczna, i też w pewnych miejscach, poucinana. Do dziś Yatesowi wybaczyć nie mogę tego zamętu jaki tam zrobił.
4) tu też masz rację ta postać, powinna mieć max 3 sceny po minucie każda. Kończąca jego wątek na przespaniu bitwy....
Armia Bolga nie walczy - schodzą ze wzgórza i atakują ich orły.
Bitwa o Hogwart nie była osią filmu, ale mimo wszystko została pokazana świetnie, tyle że za krótko.
no tak wiem że nie walczy. Jednak myślę że może to być w EE przemontowane że będą walczyć, na przykład Lotr orłów będzie 5 minut-8 minut pózniej. Jak to wyszło z Dol Guldur, w EE pustkowia było widać, scena krasnoludów przy Ereborze, była o 6 minut pózniej, i wyglądało to świetnie.
Zgadzam się, i mnie też to denerwowało. Ostatnia część Pottera, była za krótka, a według mnie powinna być czasowo do Komnaty Tajemnic, czyli te 165 minut.
Nie mogą zrobić, bo orły atakują armię, gdy ta jest na wzgórzu, kiedy jeszcze NIE WALCZY:) Musieli by od nowa całą bitwę nakręcić.
No to ja wiem, no szkoda ;/ w takim razie lipa. Pozostaje liczyć że nas uradują, i dodadzą więcej Alfrida i Legolasa ;/ myślę że EE dzięki ich dwóch będzie arcydziełem zdecydowanie Jackson zapomniał o nich wręcz pominął ich ;/
a tak na serio to ja mam, nadzieję że EE poprawi faktycznie odbiór filmu. Bo w pustkowiu, prócz Beorna nic mi nie poprawiło odbioru filmu ;/
Bo oni w tej rozmowie niemal zwierzają się sobie. Mówią, jakby byli przyjaciółmi. A przecież Kili jest wtedy więźniem, a Tauriel jego strażniczką!
Rozumiałabym, gdyby nawet obce sobie osoby zachwycały się gwiazdami, pijąc razem pod otwartym niebem na imprezce u Bilba. Ale kiedy Kili jest w lochu i jedyne światło, jakie tam dociera to blask pochodni, to co najmniej chamskie jest ze strony Tauriel jak to lubi sobie uciekać od tego wszystkiego, kiedy świecą gwiazdy. Ona w każdej chwili może iść sobie te gwiazdy pooglądać, ale nawet nie pomyśli o tym, by uwolnić krasnoluda, choć klucz jest w jej zasięgu. Kili też jakby nie zauważał, że jest więźniem i priorytetem dla niego powinno być kombinowanie, jak się stamtąd wydostać. Ale nie, on będzie podrywał elfkę.
Eee tam, ta scena to początek tego, co widziemy dalej w Pustkowiu i Bitwie. Dla mnie świetna. Tauriel wyraźnie jest zdezorientowana zachowaniem krasnoluda. Nie zakochuje sie w nim od razu. Moze jest co najwyżej trochę zauroczona. Pewnie przez całe zycie myślała, ze krasnoludy to twardziele, którzy nie zawachaliby się jej nawet zabic, a tu prosze - krasnolud z wrażliwą duszą.
Mnie się ta koncepcja podoba.
dla mnie może nie jedna z lepszych, ale dobra, mimo że wątek romansowy średnio mi leżał.
w tej scenie w fajny sposób pokazano, jak może nawiązać się, dość niespodziewanie, nić porozumienia między teoretycznie całkowicie odległymi od siebie, różnymi pod wieloma względami, mniej i bardziej oczywistymi, rasami. a co najważniejsze, jakoś strasznie nie przesłodzili tej sceny, co jest wielkim jej plusem :)
Chyba nie mam takiej sceny. Ale niech będzie ta piosenka Króla Goblinów Down Down Goblin Town czy jakoś tak. Kiedys to lubiłem, teraz to trochę wkurza.
Wkurza Cię abominacja goblińskiego władcy? :> Uwielbiam tę piosenkę, kiedyś nie mogłam się od niej uwolnić przez kilka dni ;P
Najgorsza scena trylogii i chyba jedyna, która mnie niesamowicie raziła to moment, w którym Azog przepływa pod warstwą lodu, a Thorin podąża za nim nie wiadomo po co, a po chwili ten pierwszy wyskakuje jak rakieta i załatwia Thorina. Akcja z Legolasem nie raziła aż tak w oczy, jak wielu pisze, przynajmniej mnie. Wręcz przeciwnie. Chociaż naiwna, to animacyjnie na najwyższym poziomie.
Thorin chciał widzieć na własne oczy śmierć swojego odwiecznego wroga. Zwłaszcza, że poprzednim razem Azog przeżył. To wcale nie było głupie. Głupie to było dopiero to, jak on tak szybko z wody wyskoczył. Ale cóż, aż tak to nie przeszkadzało.
Właśnie, JAK wyskoczył, od czego się odbił? Od dna? Jeśli tak, musiałoby ono być bardzo płytkie, a skoro tak, Azog najpierw w ogóle nie zniknąłby pod lodem, tylko bo ja wiem, stałby po kolana w wodzie.
Chyba że tonąc spostrzegł jak jest płytko i pomyślał "Oł, totalnie poczekam na odpowiedni moment i spektakularnie wyskoczę jak łajza się nie będzie spodziewać"...
Nie będę się powtarzać, więc napiszę NAJGORSZY BRAK SCENY, czyli niepokazanie pogrzebów krasnoludów i straszne uproszczenie zakończenia (nie wliczając ostatnich minut, nawiązujących do LOTR).
Dobre pytanie, trudny wybór bo scen kiepskich i złych w całej trylogii było na pęczki. Zdecydowanie wygrywa Franduil i jego mina jak synalek mu nagadał w obronie rudej.
Jak zobaczyłam tytuł tematu to od razu pomyślałam o Legolasie skaczącym po kamieniach więc na to oddaje mój skromny głos. xd
Scena śmierci Thorina. Paradoksalnie, bo to jeden z niewielu pozytywów tego filmu wraz z rozmową o sadzeniu drzew.
Chodzi mi o słowa jakie tam padają. W oryginale książkowym mamy: "If more of us valued food and cheer and song above hoarded gold, it would be a merrier world", ale w filmie cytat został znacznie ukrócony z tego co pamiętam przez co traci na wartości.
I zmienia znaczenie - w końcu złoto Ereboru było częścią domu krasnoludów (tak jak książki i fotel są częścią domu Bilba), zatem walcząc o nie, walczyli o swój dom.
Nie wiem skąd taka interpretacja. Moim zdaniem złoto nie jest porównywalne z fotelem i książkami Bilba. Środek płatniczy, nic więcej, bez wartości sentymentalnej, którą posiada sama góra i jej budowle. Nie liczy się to co zdobiło dom przed wyjściem, tylko to, co ma w sobie wartość, która czyni dom, domem Bilba. Bez fotela to nadal jego dom, ale już nie taki sam, bo stracił fotel, który mógł pamiętać jego najlepsze chwile pomijając podróż. Złoto krasnoludów nie ma takiej wartości, bez niego praktycznie nic nie tracą, bo nadal mają te rzeczy, które noszą w sobie pamięć, oczywiście potocznie.