Jak powszechnie wiadomo w filmach o wąpierzach przeważają dwie koncepcje źródła wampiryzmu, fakt pochodzenia pozaziemskiego (kosmitów etc. ergo Sapkowski) pomijam. Wątek biblijno-demoniczny (Lillith, Kain i ten nieszczęsny Judasz) przegrał tu z nową odmianą choroby wirusowej, w której pasożyt atakuje krwiobieg, a całkowita transfuzja gwarantuje wyleczenie.
A ja jestem za koncepcją metafizyczną (która wcale nie przegrała i jeszcze wygra, precz z pokemoniastymi Munlajtami!),
no w ostateczności - mutacji pochodzenia pozaziemskiego (może być roznoszona za pomocą wirusów, no problem, SF już od dawna mówi o wykorzystywaniu wirusów do zmian genetycznych).
Munlajt pokemoniasty? To jaki jest tłajlajt albo VD - pozaskalowy?
Co do koncepcji: ekstraterrestialny rodowód wąpierzów to wcale nie jest ostateczność, a HGT człowiek - człowiek/kosmita-człowiek/kosmita-kosmita poprzez wirusy jest powszechny w niejednym SF cz SF - fantasy.
Dała 7, dała 7 ;D
A ja tylko 5/10 (a wcześniej nawet 4/10)
Jednak masz zamiłowanie do tych zmierzchopodobnych filmów - z tym że Krew jest kilkakrotnie lepsza od Zmierzchu
Jak to nie ma?
Łzawa miłosna historia człowiek - istota nadnaturalna, pokonywanie wynikających z tego przeszkód, ten sam (schematyczny jak cholera) schemat.
A wszystko na poziomie dla nastolatków - tylko Krew tych trochę bystrzejszych.
Tylko znajdź jakąś taką, żeby miała trochę mięsa na rękach, co? Żeby nie wychodziły jej takie przeraźliwe żyły i ścięgna.
Jak to nikt się, ku ... znaczy gamratka, nie świeci?
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=pl&v=TKrR6fC9adQ - a co tu jest od 1:48 ?
Ja też. Ale Zmierzch tam widać - tylko taki ciut zeuropeizowany, więc lepszy.
No i głównych aktorów nawet nie ma co porównywać.
Kiedyś mówiłem, żebyście Krew rozpropagowali wśród małolatów na Zmierzchu, to żeście nie chcieli.
Wiesz co, ale to raczej "Romeo i Julię" widać, a nie "Zmierzch". A i w samym "Zmierzchu" jest zresztą też echo "Romea i Juli", ale w "Krew i czekolada", to szczególnie.
Podstawowy archetyp widać wszędzie, w wiekszości romansideł jest z niepasująca do siebie z jakiegoś powodu para oraz przeszkody i nieporozumienia, które trzeba pokonać.
Ale tu wyróżnikiem jest bardziej zderzenie człowiek - inna istota.
A według mnie jednak bardziej chodzi o starcia na bazie klany/rodziny. Ta laska z "Krwi.." ma sobie szukać samca w ramach swojej rasy (odpowiednik grupy/klasy społecznej). Aha no i mało to już pamiętam, ale w "Krwi.." jest nawet coś tam z tym truciem czy czymś, że się wydaje, że ona zginęła,a wcześniej on, czy jakoś podobnie. Jest wiele podobieństw do "Romea i Juli". Więcej niż w "Zmierzchu" i innych historiach o tym jak to bestia pokochała piękną itp. W ogóle może powiedzmy w ten sposób, że "Zmierzch" bardziej mi pasuje do miłości między piękną a bestią, a nie "Romea i Juli".
Tylko że klasy/grupy/rody składają się z takich samych ludzi, najwyżej trochę inaczej wychowanych, a tu mamy różne gatunki istot. Aż dziw, że mogą się krzyżować ;D
(oczywiście jednym z podtekstów tego typu fantastycznych historii jest zawsze spotkanie "prawdziwych" ludzi z odmiennych środowisk, ale tylko jednym – na tym właśnie polega przewaga fantastyki, że nawet stosunkowo prosty układ może symbolizować wiele różnych rzeczy jednocześnie).
Piękny i ona-bestia do Krwi też pasuje – przypomina się film "Gatunek", kiepski, ale wcale nie taki głupi.
W zasadzie powinienem preferować klasyczny układ ona-piękna i on-bestia, jak w Zmierzchu, ale od Zmierzchu po prostu wszystko odrzuca (szczególnie zaś aktorzy – zarówno pod względem profesjonalnym, jak fizycznym).
Nie no piękna ma być samiczka, a on ma być bestia. Poza tym ta samiczka w "Krwi.." nie ma nic z bestii, okazuje się wręcz bardzo delikatna. Nijak to tam nie pasuje. Natomiast do "Zmierzchu" i tej gadki "lew zakochał się w jagnięciu", to już jak najbardziej pasi.
A odniesienia do "Romea i Juli" jak najbardziej mogą być w sytuacji, gdy te istoty są aż tak ludzkopodobne (fajny wyraz, nie? ;P ).
A tak w ogóle jeśli chodzi o "Zmierzch", to tam chyba nawaliła cała reszta tzn. i reżyseria i scenariusz (to maksymalnie przecież), montaż itd. Ci aktorzy nie są chyba wcale tacy źli. Fakt, że idiotycznie ustylizowani (ten makijaż...), ale jeśli chodzi o ich zdolności, to chyba nie stoją tak nisko. Kristen w sumie jakoś tam grać umie, choć mało ją gdzie indziej widziałam, więc pewności nie mam. Pattisona też widziałam gdzie indziej i był nawet spoko. Ta jedna laska z tej bandy popieprzonych to grała w "Trzynastce" czy jak to się tam nazywało i choć fizycznie jest bardzo przeciętna i nie podoba mi się, to grać grała dobrze.
Zasadniczo to ja nie wiem, czemu wy się uparliście porównywać "Zmierzch" i "Krew" do "Romea i Julii". "Sierotka Marysia" bardziej by pasowała...
Zasadniczo, to ja się akurat nie upieram przy R&J, tylko przy P&B.
Ale i tak – gdzie 7 krasnoludków?
(poza tym Bella nie jest sierotką – ona jest sierotą ;)
Nie no, w Krwi to raczej mamy głupiego gąsiora, któren pcha się między wilki. Przez większość filmu laska (sorry, wadera) jest całkiem rozsądna.
Z każdej - stara się go zniechęcić i nawet ucieka i ukrywa się.
A jak już idzie na ostre, to potrafi ich z tego wszystkiego wykaraskać (zaś ranę od srebra odnosi wyłącznie przez JEGO głupotę).
Żeby wszystkie takie rozsądne były ...
Z całym szacuneczkiem, ale mnie się widzi, że kiepsko jej to zniechęcanie szło, skoro zniechęcany nie tylko się nie zniechęcił, ale i znalazł się w sytuacji, w której ją tym sreberkiem musiał płatnąć. Jakby była bardziej skuteczna, to by pojechał leczyć złamane serce z dala od niej. Ale nie - gęsina opierała się ,opierała, aż zaczęła się z nim umawiać, zamiast go zrzucić ze schodów :D Faktycznie, szczyt rozsądku...
Chyba inne filmy oglądaliśmy.
Nie widziałaś, jak spierniczała po podwórkach i murach, stosując szlachetną sztukę free running (z francuska parkour – patrz ciekawostki do filmu, zdaje się że sam to dodawałem;).
Potem, jak się coś niecoś wydało, kazała mu spadać po raz drugi.
A sreberkiem płatnął już tak kretyńsko, że nawet Bella się chowa – chyba mógł się łatwo domyślić, KTO za niego walczy.
Niestety, w tym filmie to facet był o wiele głupszy.
Zero empatii. Pobiegaj po lesie ze sforą wilków wiszących u du*y, a potem jak się jeden zacznie z drugim bić, to się domyśl, że to akurat twoja luba cię broni, a nie że się oba naparzają, który ci pierwszy wyszarpie wątrobę...
To że spierniczała po murach stosując szlachetną sztukę free running nic nie znaczy. Rozsądna kobieta potrafi zniechęcić do siebie facetabez zabawy w parcour.
A wracając do tematu "P&B" i "R&J" to prawda jest taka, że szczęśliwe miłości nudne są na ekranie, więc gdybyście chcieli analizować pod kątem tych dwóch opowieści każdy film o miłości lub choć z miłością w tle, to by się okazało, ze 90% nawiązuje do jednego lub obu. No niestety Szekspir i Barbot de Villenueve, która łaskawa była spisać jako pierwsza "P&B", załatwili topos miłości z przeszkodami a najlepiej nieszczęśliwej na cacy i do końca świata.
A pytanko - jakie książki/filmy o tej tematyce przychodzą wam do głowy, które by nie powielały żadnego z tych schematów?
Raczej zero pomyślunku i wyjątkowy kretynizm.
Poza tym nie mam pojęcia, co ci się nie podoba w bieganiu po lesie z wilkami? ;D
A ona go spławiła i z tego co pamiętam, to znalazł ją drugi raz przypadkiem.
I jeszcze przypominam sobie taki motyw, że jak już wiedział, o co biega, to wilkołki kazały mu wyjechać następnym pociągiem – oczywiście kretyn nie posłuchał i nie wyjechał.
A co do P&B, R&J, to właśnie tak mówię – to są archetypy, które odnaleźć można (w różnych konfiguracjach) praktycznie wszędzie.
Co to dokładnie znaczy "o tej tematyce"? Może wzmiankowana na str. 3 "Pianistka" się nada?
W sumie, to nie wiem dlaczego używasz nazwy "wilkołak", skoro z wilkołakami oni nie mieli nic wspólnego, To byli tylko ludzie zamieniający się w wilki. ;)
Używam nazwy "wilkołek" ;D
Zmiennokształność obejmuje również taką postać (odsyłam na mój blog) - a to krewniacy zwani loups garous.