W końcu możemy zobaczyć coś co istniało w książkach i komiksach czyli odrobina cyperpunka, a czego bano się wprowadzić w różnych mediach filmowych. Oczywiście purystom to się nie spodoba, ale mnie cieszy pojawienie się tych motocyklistów. Coś w końcu ruszyło w nieco skostniałej formule Gwiezdnych Wojen. No i w końcu wujek Maczeta znalazł odpowiednią robotę.
Te latające Vespy to jest jakiś dramat. Ekipa w czystych ciuszkach i ich błyszczące piździwki pasują do Tatooine jak pięść do nosa...
To właśnie o to chodzi. Tatooine było zadupiem na Zewnętrznych Rubieżach Galaktyki kontrolowanym przez różne rodziny mafijne. Zapewniam, że to nie jest odpowiednie miejsce na wymarzone wakacje. Nie jest dla mnie wcale takie dziwne, że zbuntowana młodzież chciała się wyróżniać i żyć tak jak ludzie w prawdziwej cywilizacji czyli na przykład na Coruscant na której było pełno takich "błyszczących piździawek". Bunt młodzieżowy, subkultury i inne takie. Mówi to coś panu, panie Ferdku?