Nie pojmuję zbiorowej histerii na tę dramę. Dla mnie to naprawdę przeciętny serial, ale widać dobry marketing i z czegoś średniego zrobi hit.

Scenarzyści zebrali najpopularniejsze motywy z koreańskich produkcji, wrzucili je do serialomixa i powstała naprawdę ciężkostrawna mieszanka. Główni bohaterowie są małżeństwem, ale prawie nic o sobie nie wiedzą. Nawet nie starają się wyjaśniać między sobą problemów, które pojawiają się i znikają w magiczny sposób.
Ilość nieszczęść jakie ich dotykają jest tak nieprawdopodobna, że można przypuszczać iż ktoś rzucił na nich klątwę przez co główny bohater cały czas płacze i doprawdy nie rozumiem czemu ten serial nie nazywa się "Król łez".
Główna bohaterka cały czas ma jedną minę i jest wręcz odpychająca. Szczerze to liczyłam, że umrze albo przynajmniej się rozwioda. To by powiedzmy trochę uratowało ten serial. Ale oczywiście znaleziono dla niej cudowną metodę leczenia, para przezwyciężyła wszystkie problemy i odeszła w stronę zachodzącego słońca wśród opadających płatków kwiatów wiśni...

Rozumiem, że koreańskie dramy rządzą się swoimi prawami, ale wśród nich można znaleźć prawdziwe perełki. "Królowa Łez" z pewnością się jednak do nich nie zalicza.