PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78052
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"

izalys

Fajna część... :) Bones pomoże Wendallowi :) - super :) Ciekawie piszesz... :) Czekam na kolejną część :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


33.

Bones wyszła z instytutu. Miała na niego poczekać ale wpadła na genialny pomysł. Wiedziała jak bardzo chce obejrzeć dzisiaj mecz w telewizji. A znając Jego to będzie chciał dotrzymać jej towarzystwa. Ale tym razem to ona Go przechytrzy. Ha! Wsiadła do taksówki i odjechała

- Cześć wszystkim a gdzie Bones? – zapytał wchodząc na platformę
- Jak to gdzie? Mówiła, że musi lecieć bo się spóźni i będziesz na nią krzyczał
- No nie przecież mówiłem, że po nią przyjadę. Co Ona znowu wymyśliła – wiedział, że miała dość siedzenia w domu ale nie miał pojęcia gdzie się podziała
- Nie martw się nic jej nie będzie
- Wiem. Tylko jak ostatnio wybyła z domu to wróciła po paru godzinach z telewizorem i meblami
- Co zrobiła? Kupiła telewizor? – Angela nie posiadała się ze zdziwienia
- Taki duży 42 calowy wisi na ścianie i jakby to powiedział Parker ma sto różnych bajerów – zezulce mieli nie zły ubaw
- Super to dzisiaj mecz oglądamy u Ciebie?
- Nie wiem czy to dobry pomysł, ona nie lubi meczów. Pogadam z nią i zadzwonię ok.?
- Pewnie wpadniemy z Angelą
- Zapomniałeś, że dzisiaj
- Tak zapomniałem. Ale sam chyba mogę iść
- Pewnie – łaskawie się zgodziła na co reszta zareagowała kolejną salwą śmiechu
- Idę jej poszukać. Powiedz Wnedallowi, że zadzwonię do Niego w sprawie tego meczu
- Ok. im więcej tym weselej daj znać Andrew polubiłem gościa
- Pewnie na razie – i poszedł
- Co znowu Brennan wymyśliła?
- Nie mam pojęcia ale pewnie coś dla niego – dodała z uśmiechem Cam

- Rebecca cześć z tej strony Brennan
- Witaj coś się stało?
- Nie, nic się nie stało. Mam prośbę może Parker spędzić u nas dzisiaj wieczór i noc?
- Pewnie – to było jej zdecydowanie na rękę. Była coraz słabsza i nie chciała żeby w takim stanie oglądał ją syn – zabierzesz go ze szkoły?
- Pewnie. A jakieś ciuchy? Może wpadniemy do Ciebie co?
- Ok. będę czekała
- To na razie – podjechała pod supermarket i zrobiła szybkie zakupy nie miała za wiele czasu obładowana ruszyła do szkoły Parkera. Dobrze, że wpadła do domu po swój samochód. Ale jak Booth to zobaczy to mi się dostanie. Stanęła przed szkołą
- Mamo – podbiegł do niej – Ty mnie dzisiaj zabierasz?
- Tak. Podjedziemy do domu po jakieś rzeczy dla Ciebie i jedziemy do nas
- Na weekend?
- Jak mama pozwoli. Na razie pozwoliła na dzisiejszą noc. Wskakuj i zapnij pas – tym razem jechała nieco ostrożniej. Mandat i punkty karne nauczyły ją co nie co

- Parker idź się spakować – powiedziała do syna
- Mamo Bones – powiedział z pytaniem w oczach
- Obiecałam, że zapytam o cały weekend – wyjaśniła z uśmiechem Rebecce, która swoją droga nie wyglądała najlepiej
- Jeśli chce to nie ma sprawy – Bones była w lekkim szoku coś jest nie tak. Kiedy mały zniknął w swoim pokoju zapytała
- Coś się stało? – zobaczyła pojawiające się łzy w oczach Rebecci – mogę w czymś pomóc?
- Nikt mi nie może pomóc. Mam raka piersi – ta wiadomość wstrząsnęła Brennan - nie wiem co robić. Mówią, że operacja to najlepsze rozwiązanie. Mój chłopak jest lekarzem ma znajomości…
- Cokolwiek zdecydujesz pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Mam znajomości i pieniądze jeśli będzie potrzeba tylko powiedz
- Dziękuję. Chciałabym żebyście się zajęli Parkerem. Nie rozmawiałam jeszcze z Seeleyem
- Jeśli o mnie chodzi nie ma sprawy. A Booth też na pewno nie będzie oponował tylko porozmawiaj z nim. Ja nie mam nic przeciwko bardzo go lubię. Jeśli to Ci w jakiś sposób pomoże to nie ma sprawy
- Dziękuję – przytuliła się do Bones. Ta nie wiedziała jak zareagować. Ale też wyciągnęła ręce
- Damy jakoś radę – do drzwi dotarł Parker – gotowy?
- Tak. Mamo będę w niedziele – ucałował matkę i pobiegł do samochodu.
- Pamiętaj o tym co Ci mówiłam. Nie ma wstydu prosić o pomoc.
- Dziękuję – Bones była w szoku. Taka młoda kobieta. Całe szczęście, że ma z kim to dzielić. Zabrała chłopca do domu a tam w buntowniczej pozie z założonymi rękami czekał jej narzeczony. Niespodzianka w postaci syna nieco załagodziła sytuację
- Parker – przytulił chłopca – nie zmienia to jednak faktu, że jestem zły. Miałaś na mnie poczekać.
- Za to możesz iść na dół po zakupy – Pamiętała, że nadal nie wolno jej dźwigać. Więc żeby nie wstrzynać kolejnej kłótni zostawiła wszystko w samochodzie
- Przynajmniej tyle. Co dzisiaj kupiłaś?
- Zrobiłam drobne zakupy – Parker już rozpakowywał swój plecak
- I jak Ci się udało przekonać Rebecce do wizyty Parkera
- Będzie u nas cały weekend i tak pamiętam, że jedziemy jutro na zjazd. Pogadam z mamą albo z Andrew
- Coś się stało?
- Potem Ci powiem – powiedziała cicho bo do pokoju wszedł mały
- Tato obejrzymy dzisiaj mecz? – powiedział z nadzieją w głosie
- To zależy jakie mama ma plany
- Wy sobie będziecie oglądać a ja mam co innego do roboty. Zaprosiłam wam do towarzystwa paru chłopaków będą o 6
- Bones a Ty? – targała go chęć obejrzenia meczu ale co Ona wówczas będzie robić?
- Ja będę miała zajęcie
- Bones…
- Niegdzie nie idę. Wendall przyniesie swoją pracę. Wy będziecie oglądać, a ja ją przeczytam. To żaden wysiłek. Mogę nawet leżeć jak chcesz
- Jesteś kochana wiesz o tym?
- Ja też Was kocham – punktualnie o 6 pojawili się chłopcy gotowi do oglądania meczu.
- Wendall masz to dla mnie? – podał jej płytę CD – ja ją przejrzę a pogadamy o niej w poniedziałek ok.?
- Pewnie. Ale bajer telewizor – zachwycali się tym cudem techniki.
- Nigdy nie zrozumiem mężczyzn

Panowie wygodnie rozsiedli się na kanapach a Bones zamknęła w swoim pokoju z laptopem na kolanach. Szkoda, że Andrew nie przyszedł z synkiem tylko zostawil go z babcią. Miałaby milsze zajęcie…

ocenił(a) serial na 10
izalys


34.

Wieczór był udany. Chłopaki obejrzały mecz, wypili po parę puszek piwa i ogólnie dobrze się bawili. Brennan natomiast zagłębiona w lektótrze pracy doktorskiej swojego asystenta zapomniała o całym świecie. No od czasu do czasu czyli raz na 5 minut panowie przypominali jej o swojej obecności okrzykami różnego rodzaju. Towarzystwo pożegnało się około północy. Nawet Parkerowi pozwolono pozostać na tym męskim spotkaniu a to nie lada przeżycie dla 8 latka. Bones weszła do salonu już po całej imprezie. W końcu to miał być męski wieczór
- Parker już śpi?
- Myje się. Ale obawiam się, że zaśnie pod prysznicem – dodał z uśmiechem – dzięki Tobie miał wspaniały wieczór – podszedł do Niej – zresztą nie tylko On – dobrał się do niej pachniał piwem i swoim niepowtarzalnym zapachem. Była teraz szczególnie wyczulona na zapach piwa. I chyba źle na nie reaguje bo robiło się jej niedobrze. Ale jak powiedzieć kochanemu, że nici z całowania bo jej niedobrze? Ale nie ma wyjścia zaraz zwymiotuje. Odsunęła się od Niego – coś się stało? - w Jego oczach widziała pasję, miał na nią ochotę zresztą Ona na niego też – kochanie czemu jesteś taka blada?
- Booth nie dam rady – odsunęła się od Niego poczuł się bardzo urażony
- Jak nie chcesz to wystarczy powiedzieć – w jego głosie słyszała rozżalenie
- Kochanie to nie tak – włożyła głowę między kolana może to pomoże
- Słabo Ci bo Cię pocałowałem? – cholera teraz jest zły
- Nie. tylko zapach piwa... o, Boże zaraz zwymiotuję – pędem rzuciła się do łazienki zdążyła w ostatniej chwili. Dobrze, że Parker leżał już w łóżku i chyba spał. Zwróciła wszystko co dzisiaj zjadła. A było tego trochę.
- Przepraszam nie wiedziałem – ale ze mnie dureń przeklinał siebie w duchu - Wyszoruje zaraz zęby i...
- To ja przepraszam, że sprawiłam Ci przykrość
- Skarbie to nie Twoja wina – zamoczył ręcznik i wytarł jej twarz starając się być jak najdalej od niej – nie wiedziałaś ani ja też nie wiedziałem. od dzisiaj więcej nie piję piwa
- Ale ja Ci nie zabraniam. Tylko to było silniejsze ode mnie – przytulił ją mocno do siebie
- Połóż się jak się umyje i wyszczotkuję porządnie zęby i przyjdę do Ciebie – poszła do sypialni a on pod prysznic. Jak obiecał wyszczotkował porządnie zęby i wrócił do Niej, do łóżka. Nie spała jeszcze. Wszedł pod kołdrę i mocno ją przytulił. Chwilę później już spał. Brennan nie dała rady. Ciągle czuła zapach piwa. Wstała po cichu, wzięła koc i poduszkę i poszła na sofę, do salonu. Miało to też swoje zalety był blisko do kuchni a Ona znowu była głodna.

Obudził Go dźwięk telewizora dochodzący z salonu. To ulubione kreskówki syna. Bones też już wstała. Więc nie pozostało mu nic innego jak też wstać. Dzisiaj pojadą na zjazd a Parker zostanie z mamą. O ile się zgodzi popatrzył na zegarek o Matko już 10. wszedł do salonu
- Cześć tato
- Witaj mały. Gdzie Bones?
- Poszła do sklepu z Angelą. Mówiła coś p jakiejś sukience na dzisiaj
- Jakby mało ich miała w szafie. Jadłeś już śniadanie?
- Tak mama mi zrobiła naleśniki
- A mnie nic nie zostawiłeś?
- Jest ciasto możesz sobie usmażyć
- Dzięki synu – mruknął. Nie obudzili go na pyszne naleśniki w wykonaniu ukochanej – mówiła kiedy wróci?
- Powiedziała, że ok 12 z lunchem żebyśmy się nie kłopotali
- To dobrze. Mówiła Ci, że zostaniesz za babcią?
- Tak dzwoniła do babci i macie mnie zawieźć do wujka Andrew bo Jasper jest chory i nie chce z nim nigdzie wychodzić.
- Ok w porządku – cieszył sie, że Bones traktuje Jego syna po dorosłemu. Małemu to imponuje i jest dumny, że nie mówi do Niego jak do dziecka. I choć czasami nie rozumie przytakuje zapalczywie. Zjadł śniadanie i zasiadł z chłopcem przed telewizorem
- Tato a wiesz, że mama jest chora? – zdziwił się – podsłuchałem kiedyś jak rozmawiała z Stewem. Mówił jej, że najlepsza będzie operacja i to jak najszybciej
- Może to nic poważnego – to dlatego pozwoliła zostać małemu cały wekeend. Coś na ten temat mówiła Bones pewnie z nią rozmawiała. Muszę z Nią pogadać – zpbacysz mamie nic nie będzie wyzdrowieje. Nawet jeśli potrzebna będzie operacja to szybko wróci do zdrowia. Popatrz na Bones tydzień temu miała operację a już biega
- To dobrze. martwię się o Nią
- Zadzwonię do niej i popytam ok? – mały pokiwał głową. Po 11 wróciła Bones z zakupami – udane zakupy?
- Tak mam sukienkę i nowe buty i jeszcze parę innych rzeczy – uśmiechnęła się do Niego zalotnie a Jemu zrobiło się gorąco gdyby nie Parker...
- A nasz lunch? – podniosła kolejną reklamówkę z kartonikami z Wong Fo – super – zabrał od niej siatkę i zaczął rozkładać na talerze. Lunch zjedli w wesołej atmosferze
- Idę się przebrać. Ty też chyba powinieneś – wskazała sugestywnie na jego jeansy i koszulkę
- Ale mnie zajmie to tylko chwilkę. Idź my posprzątamy. Wyszykowanie zajęło im prawie godzinę. Booth w międzyczasie zarezerwował pokój w hotelu niedaleko Jego liceum. Co prawda został tylko apartament dla nowożeńców ale co tam byle wygdne, duże łóżko było bo na Jej widok go po prostu zatkało. Wyglądała zjawiskowo w szafirowej sukni opinającej niczym druga skóra jej ponętne ciało., emanujące jakimś nieziemskim blaskiem
- Mamo ale z Ciebie laska – nawet dziecko to zauważyło
- Dziękuję młody człowieku. Bo na Twojego tatę nie mam co liczyć – powiedziała z chytrym uśmieszkiem
- Bo mi mowę odebrało. Wyglądasz cudownie – podszedł do niej i ucałował te ponętne usteczka smakowała truskawkami – smaczna pani jest dr Brennan
- Nie było o smaku czekolady w czerwonym kolorze. Idziemy? – wyszli z mieszkania. Po drodze podrzucili Parkera do babci.
- Tempe rozmawiałaś może z Rebeccą? Parker mówił, że słyszał, że musi iść na operację
- To jest bardziej skomplikowane. Ma raka piersi potrzebna będzie chyba mastektomia. Stew jest lekarzem i wszystko załatwi
- O matko. to dlatego tak chętnie dała nam małego
- Tak. Mam wrażenie, że chce żebyś się zajął nim dopóki Ona nie wyzdrowieje. Nie chce żeby patrzył jak ona cierpi. Poza tym większość czasu będzie w szpitalu. Stew pewnie by się nim zajął ale to Ty jesteś Jego ojcem
- Wiem i z chęcią weźmiemy Go do siebie prawda? – posłał jej swój olśniewający uśmiech
- Prawda. Bardzo go kocham. Wiesz nie wyobrażam sobie, że mogłabym Go mniej kochać niż własne dziecko...

izalys

... I kolejne dwie części na poprawienie nastroju :) dziękuję bardzo :)
Żal mi Rebecki choć nie przepadam za nią ale rak piersi to nie jest nic miłego... wręcz przeciwnie... (...) :P
Bardzo fajna niespodziankę sprawiła Bones wszystkim mężczyzną :) :) :) Heh... :)
Ciekawa jestem jak tam zjazd :) A więc czekam na cedeka :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

35.

- Tutaj chodziłeś do szkoły?
- Tak
- Ładne miejsce
- Wówczas wydawały mi się to najszczęśliwsze dni życia. Miałem dom, kochającego dziadka który zastępował mi ojca. Młodszego brata którego trzeba było non stop wybawiać z tarapatów...
- Piękne dziewczyny
- Nie odpowiem na ten zarzut – uśmiechnął się delikatnie.
- Przyznaj się, Która to zwabiła Cię pod trybuny?
- Bones ani mi się waż o tym wspominać – pomógł jej wysiąść z samochodu i poszli w stronę auli, w której odbywała się zabawa – i pamiętaj żeby nie szaleć bo jeszcze tydzień temu miałaś operację.
- Pamiętam – wzięła go pod rękę i razem przekroczyli próg a tam Bootha dopadli koledzy z młodzieńczych lat. Ściskali się i śmiali. Opowiadali jeden przez drugiego szkolne lata.
- Słyszałem, że jesteś teraz w FBI? Zawsze pociągało Cię wojsko a teraz FBI
- W wojsku też byłem także uważaj byłem snajperem i może się to dla Ciebie źle skończyć – fajnie było się przysłuchiwać takim przekomarzaniom. Bones z własnego liceum nie wyniosła zbyt wielu fajnych wspomnień. Można nawet powiedzieć, że żadnych – poznajcie moją narzeczoną Temprence Brennan – jeden po drugim wyciągali dłonie w geście powitania
- Nadal gustujesz w pięknych kobietach. Nic się nie zmieniło
- Teraz mam najpiękniejszą – przycisnął ją do swojego boku. Widział jak jego koledzy patrzyli na Tempe – a Wy jak tam pożeniliście się? Macie rodziny? – Każdy z nich jakoś sobie w życiu radził. Większość była już w stałym związku z dzieckiem
- Czy Ty wiesz, że On zabierał nam te najładniejsze laski? Zawsze nie wiem co one w nim widziały ale leciały do niego strasznie
- Opowiadał mi o Sali gimnastycznej – nie skończyła bo On gwałtownie jej przerwał
- Ich nie interesuje sala gimnastyczna
- Wręcz przeciwnie. I co było na tej sali? – dopytywali się
- Trybuny. A pod nimi... – nie skończyła widząc wzrok swojego partnera – a ja myślałam, że mężczyźni lubią się przechwalać...
- Bones! – był normalnie zawstydzony.
- Bones? Seeley nie mówi się do swojej narzeczonej Kości. Czy Wy aby na pewno?
- Na pewno. A co nie wolno? Moja Tempe jest antropologiem sądowym. Zajmuje sie badaniem kości.
- Czekaj Ty jesteś tą sławną pisarką – patrzyli na swojego kolegę z wielkimi oczyma – chłopie wysoko mierzysz
- Dajcie spokój co Was to obchodzi – był zły a Bones nie miała zamiaru być obojętna na słowa tych koleżków
- Czy coś Wam nie pasuje? Przecież to podobno wasz kolega. Z może mu zazdrościcie? – wsunęła swoją rękę pod Jego ramię – fajnych masz kolegów. Zamiast się z Tobą cieszyć nie wierzą – podobało mu się jak Go broniła pocałował ją prosto w usta
- Zatańczymy?
- Pewnie – wyszli na parkiet. W zasadzie nie mogła jeszcze szaleć ale taniec przytulaniec może być
- Zazdroszczą mi
- Czego?
- Ciebie. Mojego sukcesu. Nigdy we mnie nie wierzyli. Ty jesteś piękna, mądra a do tego sławna. Ja byłem w wojsku i teraz jestem w FBI. A każdy z nich pewnie pracuje w tutejszych zakładach konserw. Bo to jedyna możliwość. Ja coś osiągnąłem a oni nie.
- Wydawało mi sie, że koledzy powinni się cieszyć z Tobą a nie zazdrościć.
- Nie wszyscy tacy są – tańczyli przytuleni do siebie. Bones świata nie widziała poza ramionami swojej miłości. To w nich było jej najlepiej. Zaburczało jej w brzuchu – głodna jesteś – mógł się tego spodziewać
- Trochę. Junior mnie utuczy strasznie
- Tobie to nie grozi a ja i tak będę Cię kochał – podeszli do swojego stolika i zabrali się do jedzenia. Bones wybrała nadzwyczaj skromny zestaw – napewno tyle Ci wystarczy?
- Nie ale nie chcę wyjść na obżarciucha. Potem zabierzesz nas na porządną kolację.
- Tak jest – szepnął jej do ucha – zarezerwowałem pokoik w hotelu – musnął wargami jej szyję
- I nic nie powiedziałeś? – odchyliła głowę żeby miał lepszy dostęp
- To miała być niespodzianka. Jedzmy – oderwał się z trudem od Niej. Dwie godziny późnie pożegnali się z resztą towarzystwa i zaszyli w apartamencie dla nowożeńców.
- Pięknie tu – wtuliła się w Jego ramiona. A on z wprawą rozsuwał zamek w jej sukience, nie pozostała mu dłużna wyciągnęła koszulę z Jego spodni, rozwiązała krawat. Guziki sprawiły jej trochę więcej problemu. Nie miała ochoty się nimi bawić więc po prostu pociągnęła a one najzwyczajniej w świecie posypały się na ziemię. Namiętność powoli brała górę. Albo raczej bardzo szybko. W pewnym momencie Bones jęknęła z bólu. Rana co prawda się zagoiła lecz nadal bolało. Booth natychmiast zwolnił
- Przepraszam, nie chciałem Ci sprawić bólu – wziął ją w ramiona i ułożył przy sobie. Tylko, że jej to nie wystarczało
- Ale ja nie mam najmniejszego zamiaru przestać. Tylko trochę inaczej i wolniej – ocierała się zmysłowo o jego nagi tors. Nie mógł sie oprzeć takiej pokusie...

Rano a w zasadzie w południe wrócili do Waszyngtonu. Seelsey dostał telefon od byłej dziewczyny
- Zajmiesz się naszym synem jakiś czas?
- Pewnie. Może być z nami jak długo będzie trzeba
- Ja idę jutro na operację. Jadę do Chicago tam jest przyjaciel Stwewa i najlepszy onkolog.
- To dobrze, Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać. Zawsze pomożemy
- Dla mnie najważniejsze jest to, że Parker będzie miał dobrą opiekę, a z Wami nic mu nie grozi.
- To mój syn
- Wiem. Ja nie wiem czy...
- Rebecca przestań. Nawet tak nie mów. Zrobią Ci operację i wszystko wróci do normy. może nie od razu ale w końcu wróci. Zobaczysz
- Dzięki za dobre słowo. Spakowałam rzeczy Parkera. Możecie je zabrać kiedykolwiek. Sąsiadka da wam klucze od domu.
- A co mam jemu powiedzieć?
- Rozmawiałam z nim dzisiaj. Pojechałam do twojej mamy miałam trochę kłopotu ze znalezieniem jej. Jared mi pomógł
- Powiedziałaś o operacji?
- Tak że musze ne nią iść żeby wyzdrowieć i, że przez jakiś czas mnie nie będzie. Nie chcę, żeby mnie oglądał w tym stanie.
- Pewnie masz rację. Zdrowiej a my się nim zajmiemy
- Dziękuję...

izalys

Świetna część... :) Chciałabym zobaczyć minę "kolegów" Bootha :) "miła" część :) taka lekka i przyjemna :) oby nic się złego nie wyszło po tej ranie... Czekam na cd :)
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :)

użytkownik usunięty
izalys

A ja dopiero teraz zaczęłam wszystko czytac... super opowiadania, jesteś niesamowita, ale mnie ju ż oczy bola od czytania, a popiero jestem na 2 stronie xDD

ocenił(a) serial na 10
izalys

36.

Podjechali po drodze do domu Rebecci. Booth zapakował torby z rzeczami i książkami. Pudło z zabawkami zostawił na dzień następny. Przecież i tak ich sporo miał w swoim pokoju. Jak będzie coś chciał to podjadą. Zabrali jeden klucz ze sobą a drugi zostawili sąsiadce która miała się opiekować domem. Pojechali po małego
- Jak On się trzyma – zapytał mamy
- Chyba nie za dobrze. Nic nie mówił na ten temat ale jest smutny.
- Dzięki mamo, że się nim zajęłaś
- Zawsze mogę się nim zająć jeśli będzie trzeba
- Wiem. Wracasz do Owena?
- Tak. Andrew wynajął opiekunkę poza tym ma teraz normowany czas pracy i może się zająć i małym i Emily a Owen też mnie potrzebuje
- Mamo nie musisz nam tłumaczyć. Rozumiemy – pożegnał matkę i podszedł pod drzwi pokoju syna. Usłyszał go rozmawiającego z Bones. Nie wchodził Ona na pewno da sobie świetnie radę. Potem mu opowie a jak coś to zawoła

Kiedy Seeley rozmawiał z mamą Ona weszła prosto do pokoju malca.
- Hej Parker co tam słychać? – brawo Bones nie ma jak ciekawa konwersacja
- Już jesteście? – podniósł na nią załzawione oczy a chwilę później wylądował w jej ramionach – mamusia jest chora i musi iść do szpitala – płakał
- Wiem kochanie. Rozmawialiśmy z nią. Zostaniesz z nami dopóki ona nie wyzdrowieje – posadziła sobie go na kolanach
- Naprawdę? Nie pójdę do domu dziecka?
- No co Ty? Zostaniesz z nami. Ze mną i z tatą. A potem jeszcze z juniorem. A wcześniej pewnie jeszcze Twoja mama wróci. A skąd w ogóle taki pomysł
- Bo mamy kolegę w klasie. On jest z domu dziecka. Poszedł tam jak jego mama zachorowała
- Bo pewnie nie miał taty. A Ty masz tatę i mnie, babcie i dziadka wujków i ciocie. My Cie nie zostawimy
- Nawet jak się dzidziuś urodzi?
- Zwłaszcza wtedy
- A dlaczego?
- W końcu ktoś musi Go nauczyć tych dziwnych powiedzonek – uśmiechnął się do niej już spokojny – poza tym my bardzo Cię kochamy i nie pozwolimy skrzywdzić
- A jak mamusia umrze?
- Jest małe prawdopodobieństwo. Operacja ją wyleczy i długi odpoczynek. Zobaczysz. Teraz chodź na obiad. pójdziemy gdzieś, gdzie dają dużego soczystego hamburgera
- Royal Diner! – sytuacja kryzysowa zażegnana. Obiad zjedli rzeczywiście w Royal. Po powrocie rozpakowali rzeczy chłopca. Spać poszli dość wcześniej. W końcu Bones musi dużo spać a poza tym od poniedziałku wraca do pracy. Booth był przeciwny ale wiadomo, że z upartością Bones nie wygra.

Poniedziałkowy ranek zaczęli od nowego śledztwa.
- Bones zbieraj się mamy sprawę
- Co tym razem?
- Na przedmieściach znaleziono szczątki. Dzieciaki tam szalały.
- No to jedźmy. Panie Barry zapraszam z nami – asystent zdziwił się lekko ale z ochotą wybiegł za nimi. Wsiadł do samochodu nic się nie odzywając – a tak przy okazji przeczytałam pracę. Jest dobra. Nad paroma szczegółami będziemy musieli popracować. Ale ogólnie jest ok.
- Dziękuję. A co będziemy tam robić? – zapytał
- Na przedmieściach znaleziono szczątki. Do nas należą oględziny i to co można na miejscu ustalić. Dzisiaj pan się tym zajmie
- Dobrze dr Brennan – a w duchu skakał jak dziecko. Tak samo jak tego ranka. Kiedy przyszedł na uczelnie a tam skierowali go do Instytutu. Bo to oznaczało stanowisko doktoranta dr Brennan. O jak mu inni zazdrościli – uśmiechał się do siebie od samego rana. Miał doskonały humor. Nie ma się co dziwić w końcu spełnił się Jego pierwszy sen. Na miejscu odgrodzona została żółtą taśmą strefa gdzie znaleziono szczątki. Podeszli do nich. Booth jak zawsze odwrócił głowę marszcząc nos. Mimo wieloletniego doświadczenia nie mógł się przyzwyczaić do odoru unoszącego się nad szczątkami. Bones dzisiaj też to lekko przeszkadzało. Ale nie miała zamiaru się do tego przyznawać bo to byłby koniec jej pracy w terenie. Tylko dlatego wzięła swojego nowego doktoranta
- I co mamy panie Bary? – zadała standardowe pytanie Bootah tyle, że on mówił Co mamy Bones
- Hej to moja kwestia – zaprotestował
- Oj nie bądź taki. Choć raz ja miałam okazję to powiedzieć.
- Mężczyzna, biały wiek ok 19 – 20 lat. Uraz czaski prawdopodobnie dostał jakimś tępym narzędziem. Ślady chyba z noża na żebrach. Odcięte dwa palce prawej dłoni. To nie jest miejsce zbrodni
- Dlaczego?
- Szczątki są zbyt równo ułożone można nawet powiedzieć, że na baczność. Więc ktoś Go tak ułożył
- Bardzo dobrze – pochwaliła Bones – resztę sprawdzimy w laboratorium – Wnedall został żeby przypilnować dowiezienia ciała do instytutu i pobrać próbki dla Hodginsa. A oni pojechali najpierw na 2 śniadania. A jeśli licząc te tosty o 4 to 3 śniadanie. Ale kochane dziewczynki były głodne więc trzeba je nakarmić. Booth był bowiem przekonany, że będzie córeczka
- Muszę przestać tyle jeść – powiedziała odsuwając talerz po sałatce. Dzisiaj postanowiła zjeść sałatkę bo to niezdrowe tłuste i pełne kalorii jedzenie ją dość, że utuczy to zatka tętnice. Tyle, że po zieleninie była jeszcze głodna.
- Bones przecież jesteś w ciąży to normalne, że Ci przybędzie parę kilo – powiedział widząc jak się męczy nad sałatką
- A kto mi odetka tętnice i usunie cholesterol? – uśmiechnęła się do niego blado
- Nic Ci nie będzie zobaczysz. Jedziemy czy jeszcze coś zamawiasz?
- Tak jedźmy – wstała zdecydowanie i ruszyła do wyjścia

Na platformie leżały już szczątki. Cam pobierała próbki do analizy a Wendall robił prześwietlenia
- Macie coś już?
- Seeley nie przesadzaj dobrze? Dopiero zaczęliśmy
- Oj coś drażliwi dzisiaj jesteśmy – posłał Cam swój firmowy uśmiech
- Na mnie to już nie działa – na platformę weszła Angela
- Mamy tożsamość ofiary. To Jonatan Carter 19 letni student prawa. Zaginął 3 tygodnie temu. Wyszedł z uczelni nie dotarł do Campusu. Pochodzi z Los Angeles. Nie ma rodziców jako 8 latek został adoptowany przez małżeństwo agentów nieruchomości z Baltimore.
- Młody
- Bones jedziesz ze mną?
- Pewnie. Panie Bary proszę oczyścić kości i sprawdzić co jeszcze mogliśmy przeoczyć
- Dobrze dr Brennan

izalys

Fajnie, że spełniły się marzenia Wendalla :) w końcu nie ma to jak być doktorantem dr. Brennan xD :P heh...
Ciekawe co z tym studentem - kto go zamordował itd :P ciekawa sprawa :) Uwielbiam dialogi w Twoim wykonaniu :)
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


37.

- Czy syn miał jakiś wrogów? Ludzi którzy Go nie lubili lub komuś podpadł?
- Nic nam o tym nie wiadomo. Od roku mieszkał na terenie Campusu. Jak przyjeżdżał do domu to nie bardzo chciał rozmawiać o studiach
- Nie dziwiło to Państwa?
- Nie. Mówił, że chce o tym zapomnieć bo tam jest ciężka praca a tu wraca żeby odpocząć. Raz przyjechał z jakimś kolegą z roku. Miał na imię Kurt ale nie pamiętam nazwiska. Jego rodzice wyjechali na urlop a on miał jeden zaległy egzamin i dlatego przyjął zaproszenie od Jonatana
- Rozumiem. Jaki był Wasz syn?
- Spokojny, dobrze się uczył. Nie miał kłopotów z prawem. W liceum pomagał innym w nauce. Był dobrym dzieckiem
- Dziękujemy Państwu. Jeśli będziemy mieć jeszcze jakieś pytania to się odezwiemy – pożegnali się i wyszli
- To co na uczelnie?
- Ale najpierw…
- Lunch – dokończył za nią. Jak łatwo było się przyzwyczaić do nowej Bones. Uwielbiał ją już wcześniej a teraz… - kochanie weź coś więcej niż sałatki bo zaraz będziesz głodna
- Nie mogę tyle jeść to niezdrowe
- Kochanie proszę, cię. Przecież wiesz, że i tak zaraz będziesz głodna weź przynajmniej do tego frytki albo rybę – Bones pokiwała z rezygnacją głową, najgorsze, że miał rację. Zaraz znowu będę głodna. Reszta lunchu przebiegła im spokojnie. Zjedli jeszcze po kawałku szarlotki. Agent musiał wysłuchać szeregu wywodów na temat tego jedzenia. I wcale jej nie przeszkadzało to w zjedzeniu aż 3 kawałków tego ciasta. Jakiś czas później spotkali się z Jego kolegami z uczelni i Campusu
- I nie wiedzieliście, że zaginął? – to było lekko dziwne
- Nie. Mówił, że jedzie do rodziców uczyć się do egzaminów.
- Nie zdziwiło Was, że nie ma go aż tyle?
- Niespecjalnie. On był dobrym kumplem ale raczej odludkiem
- I kujonem – dodał kolejny
- A czy miał jakieś zatargi jakiś wrogów?
- Carter? Chyba Pan żartuje. Tu na niego mówili chodząca świętość. I nie chodziło bynajmniej o to, że jest wierzący. Był tak dobrym i uczynnym człowiekiem, że wiele osób bez karnie to wykorzystywało.
- Nigdy się nie złościł. Nie miał problemów z nauką. Nie interesował się dziewczynami dopóki same się nim nie zainteresowały. Chyba nie ma osoby która by go nie lubiła
- A jednak ktoś go zabił – podziękowali chłopcom i wrócili do instytutu.

- Mamy coś więcej? – zapytała dr Brennan wchodząc na platformę
- Bones to ja jadę do siebie i pogrzebie w jego przeszłości i Jego rodziców
- Dobra. Nie zapomnij odebrać Parkera – uśmiechnął się pod nosem. Nie zapomniała o Jego małym synku
- Nie zapomnę – odszedł uśmiechając się pod nosem
- Rebecca pozwoliła Wam zająć się znowu Parkerem – zainteresowała się Cam Brennan westchnęła
- Rebecca ma raka piersi. Pojechała do Chicago na operację.
- O Boże. Taka młoda kobieta. Jak On to zniósł
- Ange wiesz, że ja się nie znam na psychologii a już na pewno nie na dziecięcej. Ale wczoraj płakał. Potem już nie ale już nie ma takich radosnych oczu
- Biedne dziecko. Może coś mu potrzeba?
- Będziesz się mogła nim zająć bo Booth pewnie go tu przywiezie. No dobra to co mamy?
- Był torturowany. Ma odcięte dwa palce i te ślady na żebrach nie były śmiertelne. Ktoś Go po prostu nacinał delikatnie mówiąc. I jeszcze coś ale aż mnie wszystko boli jak sobie pomyślę
- Panie Bary – upomniała Go
- Ktoś odciął mu genitalia – wskazał na cięcie na kości miednicy
- Musiało boleć – podsumował wchodząc na platformę Jack
- To mi przypomina zemstę na pedofilu a Philadelfii pamiętacie? Tak właśnie potraktowali zboczeńca w tamtejszym więzieniu. Było dość głośno o tym, nikt nie poniósł kary co zszokowało niektórych obrońców praw człowieka – relacjonowała Angela
- Muszę zadzwonić do Bootha niech zabiorą Jego rzeczy z Campusu łącznie z komputerem. Jeśli to prawda to podejrzanych może być więcej – wykonała telefon agent był w szoku. Podrzucił syna do instytutu dał laptopa ofiary Angeli i pojechał znowu do FBI szukać powiązań z tamtejszym morderstwem no i przejrzeć ostatnie zgłoszenia o molestowaniu nieletnich będzie tego sporo. Parker trafił na zajęcia do Maxa a Ange zabrała się za przeszukiwanie dysku. Bones zamówiła sobie pizze bo miała jeszcze dużo pracy a czas kolacji zbliżał się nieubłaganie o czym przypominał jej burczący żołądek
- Słodziutka widzę, że apetyt Ci dopisuje – powiedziała ale bez cienia uśmiechu na twarzy
- Nie narzekam. Masz coś?
- Skończ najpierw jeść – nie wiedziała o co chodzi więc zjadła ostatni kawałek. Potem artystka postawiła przed nią otwartego laptopa i puściła filmik
- Wyłącz to – zzieleniała. Było jej niedobrze – że też takie potwory chodzą po ulicy.
- Już nie ale… wiesz gromadzenie takich filmów jest obrzydliwe ale uczestniczenie w tym to jest po prostu nieludzkie…
- Nie mogę… - ledwo zdążyła do łazienki kiedy wyszła Ange już zamknęła laptopa – przepraszam. Zwróciłam całą pizze zaraz będę głodna znowu. Mały mnie utuczy…
- Zazdroszczę Ci
- Czego wymiotów czy obżarstwa? – zapytała z uśmiechem
- Też ale przede wszystkim dziecka. Masz już Parkera i teraz juniora w drodze ja już się nie mogę doczekać kiedy będę w ciąży
- No to na co czekacie?
- Staramy się bardzo intensywnie
- O co się staracie? – do gabinetu wszedł agent jak mówi Ange gorący
- O to co Wy już macie – uśmiechnęła się do niego a On odwzajemnił jej uśmiech a następnie podszedł do Bones ucałował usta i brzuch jak to miał w zwyczaju – ale Ci kochaniutka zazdroszczę
- Mówiłam bierz się do roboty. A pro po roboty Angela coś znalazła w laptopie studenta. Ale chyba nie chcesz tego oglądać
- Pokaż – Ange otworzyła odpowiedni plik a Booth zamarł
- Co za ludzie! – nie mógł pohamować złości. Zawsze był zły kiedy dzieciom działa się krzywda ale tym razem…
- Spokojnie. Już mamy przynajmniej motyw. Teraz trzeba poszukać sprawców
- Nie wiem czy mam ochotę. Bo sam bym go zabił.
- Ale musimy ich znaleźć. Oni muszą zostać ukarani. Choć rozum podpowiada co innego
- Kochanie to nie rozum ale serce. Rozum podpowiada, że trzeba znaleźć a serce żeby odpuścić

izalys

Kolejna świetna część... :) Trzymasz poziom i to nieźle w stylu "Bones" (ale ja Ci to już kiedys mówiłam :P) heh... :)
Pedofil... rrrr... sama bym mu obcięła jaja (za przeproszeniem)... nie wiem jak mogą być tacy ludzie....
ale i tak wszystko gra :) co do części oczywiście :) No i czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

38.

Sprawców zbyt gorliwie nie szukano. Za to zabrali się za innych którzy oglądali to w sieci. łącznie za pedofilię zamknięto 8 osób. 7 studentów i jednego profesora nauk społecznych.
- Dr Brennan mam naskórek do badania DNA
- Pod paznokciami nic nie miał
- Zgadza się ale za to miał co nie co między zębami. Musiał ugryźć sprawcę.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że taki spokojny chłopak był takim bydlakiem. Każdy wypowiadał się o nim jako o dobrym, młodym człowieku. Nie potrafię sobie wyobrazić co przeżywali rodzice tych dzieci.
- Nie jest to przyjemne dla nich. A ja mam moralne wątpliwości czy badać to DNA
- Cam wiesz, że nie możemy
- Wiem ale nie wiem czy sama bym nie postąpiła tak jak oni jeśli chodziłoby o moje dziecko.
- Pewnie masz rację
- A Ty jak sie czujesz? dziecko daje Ci się we znaki?
- Nie jeśli zanim nie podniosę się z łóżka zażyję tabletkę przeciw wymiotne. Gorzej z zapachami. Już wiem, że mój żołądek nie trawi zapachu kawy, piwa i rozkładających się szczątek.
- Chcesz posyłać w teren Wendalla?
- Na razie będziemy oboje. Jest dobry. On może robić oględziny. Tutaj na miejscu są wentylatory i klimatyzacja i już mi tak nie przeszkadza
- Ok. Skoro Ty uważasz, że da sobie radę ja nie wnoszę żadnego sprzeciwu. I nadal chcesz żeby był szefem stażystów?
- Tak
- Wiesz, że mogą się wściec? Jest z nich najmłodszy
- Najmłodszy nie znaczy głupszy. Wręcz przeciwnie. Jest od nich o wiele mądrzejszy – zakończyła przemowę.
- Też tak myślę. Idę zbadać to DNA

Po południu do instytutu dotarł mały Booth i duży Booth z przekąską (tym razem jak najbardziej zdrową) dla Bones
- Jesteście kochani. Sałatka owocowa – zajadała się z lubością – pycha
- Bo wiesz mamo doszliśmy do wniosku, że hamburgery wcale nie są takie zdrowe
- Wiem ale nie zmienia to faktu, że są dobre – chwilę później dołączyła do nich Angela z nowym pomysłem na ich ślub i wesele. Brennan miała już delikatnie mówiąc dość
- Ange już o tym rozmawiałyśmy – zaczęła
- Ale ja mam nowy pomysł
- Co tym razem?
- Zamek. Ślub w zamkowej kaplicy a potem uczta w komnatach
- Ange gdzie Ty znajdziesz w stanach zamek? – zawyrokował Booth choć pomysł sam w sobie nie był zły. I Bones też chyba się spodobał. Tyle, że on nie kojarzył zamków w Stanach no ale z geografii to on orłem nie był
- Nie ma typowych zabytków. Ale jest wiele posiadłości budowanych jak zamki europejskie
- Wątpię żeby ktoś zgodził się, żeby w Jego posiadłości urządzać wesele
- I tu się mylisz. Nie daleko Nowego Jorku jest taki zamek który jest pod opieką kustosza muzealnego. Oni organizują tam różne imprezy i w ten sposób zbierają kasę na utrzymanie
- To może być ciekawe – szczerze powiedziawszy spodobał się jej ten pomysł nawet bardzo – Ange ale bez żadnych strojów z dawnych epok ok?
- Pewnie – w końcu jej się coś spodobało i artystka była gotowa na drobne ustępstwa – ale obowiązkowe długie suknie jak na bal ok?
- Nie dasz za wygraną?
- Nie – powiedziała hardo – chcę żeby wypadło jak najlepiej
- Ok. Balowe suknie ale bez przesady
- Załatwione – Booth był cały w skowronkach. Strasznie spodobał mu się ten pomysł
- A ja w co mam się ubrać?
- Myślę, że stary poczciwy smoking wystarczy – odetchnął z ulgą miał zbyt krzywe nogi na starodawne, męskie stroje
- Ja protestuję. Ja muszę suknię balową to On tez powinien dawny balowy strój ubrać
- Kochana wybacz ale tym razem poprę Bootha. Nie cierpię krzywych męskich nóg. A tam zobaczyłabym wówczas ich zdecydowanie za dużo – w taki sposób załatwili najważniejszą sprawę gdzie będzie ślub i wesele oraz jakie stroje. Kiedy artystka oznajmiła pozostałym tą wiadomość byli zachwyceni. No bo powiedzcie sami która kobieta nie chciałaby się ubrać w piękną balową suknie na kole? Chyba nie ma takiej skoro nawet Bones się zgodziła

Zaleźli sprawcę dość szybko. Nawet specjalnie się nie sprzeciwiał aresztowaniu
- Jeśli trzeba by było zrobiłbym to jeszcze raz. ten drań skrzywdził nieodwracalnie moje dwie córeczki. Anna ma 8 lata a Bet 10 czy Pan wie co to znaczy dla nich?
- Wiem. Mam syna. I dlatego wierzę, że wyjdzie pan z tego obronną ręką – zakończył przesłuchanie

- Wiesz co Tempe chyba bym zrobił dokładnie to samo co ten człowiek
- Nie dziwię się mu
- Mam syna. I teraz drugie dziecko w drodze i myśl o tym, że ktoś mógłby którekolwiek z moich dzieci skrzywdzić wyjawia we mnie mordercze instynkty – przytuliła się do niego. Do pokoju wszedł mały chłopiec miał niewyraźny wraz twarzy
- Coś się stało? – podszedł do nich i władował się na kolana swojej nowej mamie
- Mamusia mi wysłała sms, że mnie kocha i żebym był dzielny – usta układały się w podkówkę. Brennan przytuliła drobne ciałko chłopca do siebie – i jest mi smutno bo Ona jest sama a ja mam was
- Nie jest sama – zaczął agent – jest z nią Stew a poza tym Ty swoim sercem też jesteś przy niej i ona o tym wie. odpisałeś jej?
- Tak, że tez ją kocham i się za nią modlę żeby wyzdrowiała
- No widzisz i wie, że jesteś z nią choć Cię tam nie ma. Bo pamiętasz o niej, bo ją kochasz – siedzieli jeszcze jakiś czas i rozmawiali mały zasnął na kolanach u Brennan chciała się podnieść i zanieść go do łóżka. Ale Booth był szybszy nie pozwolił jej jeszcze dźwigać. A na pewno nie kogoś tak ciężkiego. Może nie ważył 100kg ale On jej nie pozwolił czasami nawet cięższej torby nosić a co dopiero 8 letniego chłopca.
- Dawno nie byliśmy u Emily
- Ale dzwonimy codziennie. A już wiem co Ci chodzi po głowie. Wcale nie moja mała siostrzyczka a jej maleńki synek – uśmiech jaki rozjaśnił twarz Bones mówił wszystko
- No co muszę się wprawiać. Niedługo zostanę matką
- Będziesz najwspanialszą mamą pod słońcem. Jutro sobota możemy ładnie poprosić Andrew może da nam malca na cały dzień
- Na pewno będzie chciał choć trochę odpocząć i pobyć sam z Em. Tylko On na razie do niej wchodzi tak?
- Em rozpacza bo chciałaby synka ale nie pozwolili jej
- To dla jej dobra...

izalys

No i kolejna część na poziomie :) Super czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


39.

- Andy powinieneś trochę odpocząć – żona widziała, że jest wykończony przecież zajmuje się codziennie małym po pracy przyjeżdża z nim tutaj – Jasper powinien iść choć na chwilę na spacer
- Wiem, że mało bywa na powietrzu ze mną ale za to z panią Dubbis prawie cały dzień
- To wspaniała kobieta. Gdzie Ty ją znalazłeś?
- To mama jednego z moich kolegów z instytutu. Była przedszkolanką i od roku jest na emeryturze. Nie bierze dużo bo robi to z nudów. I nie chciała słyszeć o większej zapłacie
- Cieszę się. Rośnie nam jak na drożdżach – uśmiechała się do synka i do męża
- Słuchaj mam pomysł. Zadzwonię do Seeleya i Temp zabiorą małego a ja wejdę tam do Ciebie na całe dwa dni
- Kochanie nie możesz kogoś obarczać. Wiesz, że oni przygotowują się ślubu. Poza tym Temp jest w ciąży.
- Wiem ale chciałbym się do Ciebie przytulić – westchnął wpatrując się w ukochaną żonę. Zdrowiała szybko. Ale jeszcze nie na tyle żeby wyjść z tego sterylnego pomieszczenia
- Wiesz, że mama z Owenem idą dzisiaj na randkę? W końcu mają czas dla siebie. Cieszę się, że nam się poszczęściło. Jared pojechał na weekend z Padme byli tu wczoraj rano. A Seeley i Temp mieli na głowie jakieś paskudne śledztwo. Poza tym mieszka z nimi Parker i mają pełne ręce roboty ze ślubem
- Angela im pomaga. To tornado w ludzkiej skórze. Miałem okazję ją poznać.
- Pracuje też w instytucie tak? – pokiwał twierdząco głową.
- Razem z mężem. Wiesz tam są naprawdę fajni ludzie – nie zauważyli kiedy podeszła do nich trójka osób
- Cieszę się, że Ci się tam podoba – odezwała się Brennan – cześć – przywitała się z nimi i od razu dopadła do wózka. Była lekko zawiedziona bo mały spał – jak się czujesz?
- Dozo lepiej. Ale i tak nie mogę jeszcze wychodzić. Andy wchodzi tu kiedy tylko może ale nie opłaca się na chwilę bo za długo trwa oczyszczanie go z bakterii poza tym za każdym razem musi być badany przez lekarza żeby przypadkiem nie wniósł jakichkolwiek zarazków
- A powiedzmy na dwa dni? – zapytał Booth
- To by się opłacało- odezwała sie Em a jej mężowi aż oczy się świeciły
- Zrobicie to?
- Pewnie. Nie wiem czy wiesz ale moja Bones jest zakochana w juniorze nie mówiąc co o tym, że Parker już szykował od rana swoje zabawki które sie nadają do zabawy z małym
- Jakbyś Ty się w jakiś sposób sprzeciwiał
- Przyznaję się moja wina. To co możemy go porwać? Oddamy już jutro wieczorem – Bones nie wytrzymała i wzięła słodkiego chłopczyka na ręce – Bones daj mu pospać
- Już nie śpi – mały faktycznie sie obudził tyle, że dopiero kiedy ona wzięła go na ręce
- Tata mówi, że mama jest w małym zakochana – wytłumaczył Parker dorośli sie zaśmiali. Zaśmiał się również mały człowieczek co prawda bezgłośnie ale za to całą swoją maleńką buźką.
- No więc możecie Go zabrać. Tylko Go za bardzo nie rozpieszczajcie bo sobie potem nie damy z nim rady – uśmiechnął się ojciec maluszka. Rodzina to prawdziwe błogosławieństwo – a jak przygotowania do ślubu
- Dobrze będzie na zamku. W stylu balowym
- Nie założę tych dziwnych spodni – zaprotestował z miejsca – mam krzywe nogi
- Angela stwierdziła, że nie ma ochoty oglądać krzywych nóg więc pozwoliła nam łaskawie założyć smokingi – odetchnął z ulgą
- Ale za to panie mają mieć najprawdziwsze suknie balowe na kole – powiedziała przyszła panna młoda – Em mam nadzieję, że zasilisz orszak moich dróżek? – młodej dziewczynie łza zakręciła się w oku
- O ile zdążę wyjść to będę zaszczycona
- Masz na to jeszcze ładnych parę tygodni. Więc nie mam wątpliwości, że zdążysz
- Więc jesteśmy umówione
- To my porywamy Jaspera a Wy spędźcie miło ten weekend – pomachali im na odchodne
- Oni są niesamowici
- Tak. Dobrze jest mieć rodzinę

Zabrali Parkera i małego do parku. Bones zabrała też aparat fotograficzny. Robiła zdjęcie za zdjęciem i to nie tylko dziecku ale swoim dwóm mężczyznom również. Kiedy dorwał się do aparatu Booth Ona też zyskała parę nowych fotek. To był cudowny dzień. Do domu wrócili dość wcześniej ze względu na dziecko. Okapany nakarmiony mógł jeszcze chwilę pobawić się ze starszym kuzynem który go uwielbiał. Pozwolili mu nawet na chwile potrzymać chłopca. Dziwnie to wyglądało ale za to oba dzieciaki miały tyle radości, że to wszystko było tego warte. Bones patrząc na nich myślała czy jej dziecko będzie tak samo szczęśliwe jak te maluchy? Na pewno w końcu będzie miało kochającą rodzinę. A maleństwu tak na początek to wystarczy. W nocy mały trochę marudził, Bones miała mdłości już o 3 i biedny Booth się nie wyspał.
Ziewając wszedł do kuchni
- Nie daliśmy Ci się wyspać co? – powiedziała Tempe karmiąc małego. Parker oglądał kreskówki
- Przyzwyczajam się, jak się nasz berbeć urodzi to z pewnością nie jedną noc zarwiemy
- Zarwiemy? Booth nocy nie da się zarwać bo się na nią nie rzucamy – naprawdę się starał zachować powagę. Ale było to zdecydowanie silniejsze od Niego. A Bones jak to Ona zamknęła się z małym w sypialni demonstrując swoje humory
- Tato co znowu powiedziałeś mamie, że się obraziła? – zapytał z naganą w głosie
- Nic synku. Tylko musimy jej kupić słownik związków frazeologicznych i zmusić do czytania bo inaczej będzie z nami cienko – Bones wyszła po ponad godzinie z małym w nosidełku w pełni ubrana do wyjścia – kochanie gdzieś się wybierasz?
- Na spacer – odpowiedziała łaskawie
- Nie możesz dźwigać postaw to nosidełko. Ubierzemy się i pójdziemy wszyscy razem
- Nic mi nie będzie. Wychodzę – nie próbowali jej zatrzymywać. Wiedzieli, że to nie ma najmniejszego sensu.
- Tato chyba powinniśmy za nią iść.
- Tak. Zbieraj się tylko jak my ją znajdziemy? – to była zagadka. Na pierwszy rzut poszedł park w którym byli wczoraj, potem Royal Diner a następnie wszystkie ulubione miejsca w które do tej pory chodzili. W południe mieli dość a do tego byli dość mocno zdenerwowani.
- Bones do diabła gdzie jesteś? – był zły i zdenerwowany
- Napewno nic jej sie nie stało
- Oby...

izalys

Heh... Angela to tornado w ludzkiej skórze xD :P rozwaliło mnie to :) uwielbiam to jak piszesz... :) heh... ale prawda xD
Bones znowu poszła gdzieś nie wiadomo gdzie... Booth musi się ogarnąć... inaczej będą musieli ją tak szukać nie raz... Oby nic jej się nie stało... i ciekawe gdzie poszła... Może udała się do "Zjawiska atmosferycznego" xD xD xD :P z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

40.

- Tato nie martw się. Pewnie znowu poszła na zakupy albo coś w tym stylu – Booth aż jęknął jak miał ją szukać w sklepie? No i przede wszystkim w którym?
- Chyba wracamy do domu. Nic tu po nas – w tym momencie dostał sms odczytał i uśmiechnął się pod nosem – już wiem gdzie są. Mamy zaproszenie na lunch do Hdginsów. Jack mówi, że Bones tam już jest – oboje odetchnęli z ulgą

- Witaj słodziutka – przywitała w drzwiach koleżankę – o jaki masz słodziutki ciężar –wzięła małego od Brennen której, choć nigdy by się do tego nie przyznała, mały zaczął ciążyć. Osłabienie operacją i mdłościami daje o sobie znać – co Cię do nas sprowadza?
- Musicie mi pomóc
- Nie ma sprawy a w czym – odezwał się Jack
- Ja nie rozumiem co on i do mnie mówią. A potem się śmieją a ja się wściekam i obrażam. Potem mam wyrzuty sumienia i becze – jakby na potwierdzenie jej słów po policzku ociekła samotna łza – ja naprawdę chcę ich zrozumieć ale te powiedzenia są bez najmniejszego sensu
- Sprawa jest poważna – Jack zabrał małego – wy się uczcie a my pójdziemy na spacer – wyszedł
- Ange ja już nie mam siły. Te cholerne hormony mnie wykończą. Jestem słaba przez mdłości. A do tego jak je mam to wszystko mnie boli a najbardziej rana po operacji. Jestem wykończona
- A co agent gorący na to?
- Nic mu nie mówiłam. Nie chcę go martwić. Wiesz jaki jest przewrażliwiony
- Kochana powinien wiedzieć. A jakby coś Ci się stało to wiesz jakby się czuł?
- Dzisiaj w nocy mały marudził. A ja z trudem podniosłam się, żeby do niego zajrzeć a zamiast u niego wylądowałam w toalecie. No i on musiał wstać
- I był zły? – artysta wątpiła w to ale…
-Nie. Był kochany. Wziął na ręce małego i przyszedł do mnie żebym nie była sama. W ogóle strasznie się troszczy o mnie a ja mu dokuczam bo się ciągle obrażam. Ale to jest silniejsze ode mnie. Ange skoro teraz nie daję sobie rady z małym to jaką będę beznadziejną matką – masz Ci babo placek pomyślała artystka
- Teraz jesteś zmęczona i w ciąży. A jak dziecko się urodzi nie będziesz już w ciąży i nie będziesz zmęczona mdłościami – chyba logiczne argumenty do niej dotarły bo zdecydowanie się uspokoiła – a jak Parker? Przyzwyczaił się już do mieszkania z wami?
- Tak to cudowne dziecko
- Zostaniecie na lunch?
- A nauczysz mnie czegoś? Choć kilka tych głupawych powiedzonek? – popatrzyła na nią błagalnym wzrokiem któremu nawet Angela nie potrafiła się oprzeć
- No to zaczynajmy – choć artystka wiedziała, że to nie ma sensu nie sprzeciwiła się. Bo to mogłoby odnieść odwrotny skutek. Dwie godziny później Bones zasnęła nad notatkami które skrupulatnie robiła. Angela poszła poszukać męża i uwolnić go od dziecka. Znalazła go w cieniu drzewa na kocu. Mały leżał i radośnie machał nóżkami i rączkami a Jack zabawiał go grzechotką. To był cudny widok
- Widzę, że się nie nudzicie?
- Jest bardzo grzecznym chłopcem. Zostanie na lunchu?
- Tak. Chyba agent nie wie, że tu są
- Już wie. Zaraz powinni tu być. Napisałem smsa podejrzewałem, że mu nie powiedziała. Nie pozwoliłby jej samej przyjechać. W końcu nie dawno miała operację
-To dobrze, że o tym pomyślałeś. Jest słaba choć stara się tego nie okazywać. Męczą ją mdłości i ta operacja. Oczywiście nic nie powie ukochanemu bo po co – artystka była „lekko” poirytowana
- On nie jest ślepy tylko podejrzewam, że stepuje jej żeby się nie denerwowała jeszcze bardziej. Popatrz idą obaj wskazał na Bootha i jego syna
- Cześć
- Dzień dobry – przywitali się chłopczyk też postanowił się przywitać tyle, że w mniej konwencjonalny sposób po prostu zapłakał
- Cześć kolego – agent wziął go na ręce – gdzie zgubiłeś ciocię?
- Ucięła sobie drzemkę na kanapie w salonie
- Pewnie jej nie wygodnie
- Wiem, że z Tobą będzie jej wygodnie – zabrała obu chłopców i poszła w stronę stawu a za nią Jack. Booth zrozumiał przekaz. Skierował się do domu gdzie postulana Bones smacznie spała. Wziął ją na ręce nawet się nie obudziła usiadł w wygodnym fotelu a Ona wtuliła się w Jego klatkę piersiową. Pocałował jej blade policzki i słodko rozchylone usta. Przytulił policzek do jej włosów i zamknął oczy. Bynajmniej nie na długo bo komuś strasznie burczało w brzuchu.
- Seeley – wypowiedziała sennie – głodna jestem
- Wiem kochanie. Zaraz będzie lunch – podniosła się nieco i wyprostowała ale kochany nie miał zamiaru jej puścić trzymał rękę w miejscu gdzie rosło ich maleństwo
- Jeszcze nic nie widać
- Wiem ale ja wiem, że ona tam jest – pocałował jej brzuch – cześć córeczko to ja tatuś
- Głuptas jesteś wiesz?
- Wiem ale i tak mnie kochasz – żeby mu to udowodnić pocałowała go prosto w uśmiechnięte usta
- Skarbie. Musisz przestać nam uciekać bo się o Ciebie martwimy
- Wiem ale nie mogę nic poradzić, że się denerwuję. Angela chciała mnie nauczyć paru powiedzonek. Nawet je zapisałam – pokazała mu notatki – ale to jest zupełnie nie logiczne – westchnęła
- Nauczysz się powoli wszystkiego zobaczysz – dołączyli do nich przyjaciele. Bones wyciągnęła ręce po małego
- Mam nadzieje, że jesteście głodni. Martha przygotowała górę jedzenia
- O tak jesteśmy potwornie głodni – to było miłe popołudnie. Wieczorkiem pojechali d szpitala oddać syna stęsknionym rodzicom
- Mam nadzieję, że nie dał się wam we znaki
- To mały aniołek
- Aniołek o pojemnych płucach jak mu coś nie pasuje – dodał z uśmiechem Andrew

Wieczorem kiedy Parker już spał oni siedzieli z kieliszkiem mleka na kanapie w salonie Bones zaczęła
- Nie daję rady… - popatrzył na nią pytającym wzrokiem – jestem słaba po tych mdłościach
- To nic skarbie. Przecież jesteś w ciąży
- Dzisiaj nie miałam siły wstać do Jaspera a jak już wstałam to… wiesz co się stało
- Kochanie to normalne. Poza tym przeszłaś niedawno zabieg. Wiem, że czasami Cię jeszcze boli prawda – pokiwała głową ze łzami w oczach – to nie wstyd, że nie dajesz rady.
- Wiem ale czuje się taka niepotrzebna – to było dla niej trudne
- Mnie jesteś potrzebna i Parkerowi, i naszym przyjaciołom, naszej rodzinie
- Tak myślisz? A może…
- Tak. Tak właśnie myślę. I nie przejmuj się pracą. Oni rozumieją, że nie możesz już działać na takich obrotach jak do tej pory. Będziesz miała dziecko …
- I ono jest teraz najważniejsze – tej nocy zasnęła uspokojona

izalys

Nom a jednak Bones udała się do Hodginsów :P Heh... Kolejna super część.. :) Bardzo poprawiłaś mi nią humor za co dziękuję :) Dobrze, że Bones powiedziała o wszystkim Boothowi :) mam nadzieję, że z tego nie wyniknie nic niedobrego... Czekam na cd :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych wakacji :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


41.

Następne tygodnie upłynęły pod znakiem przygotowań do ślubu dynamicznego duo, jak zwykła ich nazywać Angela, przebiegły można powiedzieć spokojnie poza paroma kłótniami o samą ceremonię
- Ange nie chcę białej sukni
- Słodziutka to Twój ślub. Będziesz w niej wyglądać ślicznie zobaczysz
- Angela ani nie jestem młoda a przede wszystkim nie jestem dziewicą! Czytałam na internecie o tym obrządku...
- To nie obrządek ale ślub – przerwała jej gwałtownie
- ... czytałam, że w białą suknię i welon ubiera się młode dziewczyny a do tego taka powinna być dziewicą...
- Tak było dawno temu
- ... a ja jestem w ciąży od 3 miesięcy! - obie były nieugięte i gdyby nie interwencja Cam polałaby się krew
- Ostatnimi czasy modne stały się sukienki ślubne w kolorze ecru. Jest jasna i nie biała. A zamiast welonu załóż jakiś fajny stroik albo wepnij we włosy kwiaty – obie przyjaciółki mierzyły się wzrokiem Cam zastanawiała się czy dobrze zrobiła wtrącając się w tą dyskusje ale nawet ona wiedziała, że jakkolwiek Booth kocha Brennan, to krwistoczerwona sukienka u panny młodej nie wywoła u niego zbytniego entuzjazmu. A w taką chciała się ubrać przyszła panna młoda
- Ok. Niech będzie tak jak mówi Cam – ustąpiła pani antropolog Angeli wcale się to nie podobało ale lepsze to niż...
- Niech będzie – szefowa odetchnęła z ulgą – a teraz menu... - mogła je już opuścić kryzys zażegnany w korytarzu natknęła się na męską część ekipy plus dwóch małych chłopców
- I jak? - zapytał najbardziej zainteresowany czyli przyszły pan młody
- Doszły, z małą pomocą, do porozumienia. A Ty dzisiaj bawisz się w nianię?
- Andrew nie mógł się wyrwać z laboratorium, niania zachorowała a mama jest w Bostonie więc ja zgłosiłem się na ochotnika. Byłem szybszy od Jareda zaledwie o 5 minut. Poza tym mały działa uspokajająco na Bones – dodał z chytrym uśmiechem
- Parker masz ochotę na sesje z dziadkiem Maxem? - wspomniany dziadek właśnie się pojawił
- Pewnie dziadku! Mogę tato?
- A odrobiłeś już lekcje?
- No przecież wiesz, że ja to robię w szkole – Booth westchnął wiedział o tym doskonale. Prosił nauczycielkę żeby zadawała mu więcej ale to i tak było za mało. On nadal nudził się na lekcjach. A co za tym idzie bardziej rozrabiał
- Idź. Zaglądnij tylko i przywitaj się z Bones – zawołał za odchodzącymi

- No w końcu do czegoś doszłyśmy – artystka zamknęła notatnik – jak się czujesz?
- Ciągle zmęczona – chciała się dzielnie trzymać ale bywało tak, że jak tylko gdziekolwiek usiadła to zasypiała – lekarz mówi, że to normalne tylko lekko uciążliwe
- Miałaś już USG?
- Nie dopiero ok 16 tygodnia a to zaledwie 9 tydzień. Ale Booth i tak mówi do dziecka „córeczko” - uśmiechnęła się na to wspomnienie
- Będzie rozczarowany jak będzie synek
- Raczej nie tylko by chciał małą Beatrice
- Już imię wybrał
- Prawda, że śliczne? - wszedł do gabinetu – cześć kochanie. Jak się czujesz? - Bones przewróciła oczami
- Nic nam nie jest. A Ty widzę, że masz niezłe towarzystwo – wzięła chłopca na ręce – cześć maleńki – uśmiechnął się do swojej opiekunki – już mnie poznaje
- Wcale mnie to nie dziwi – Angela niepostrzeżenie wyszła zostawiając ich samych
- Parker poszedł do taty?
- Tak. Znowu mnie zaczepiła pani Brams
- Co tym razem?
- Puszczał samoloty z papieru. Mówi, że wszystko co mu daje to za mało dla niego. On już przerobił materiał z tego roku. A teraz rozrabia
- Myślałeś żeby posłać Go do prywatnej szkoły? - zasugerowała delikatnie
- Wiesz, że mnie nie stać. A od Ciebie nie wezmę pieniędzy – dodał
- Wiem ale musimy pomyśleć nad jakimś rozwiązaniem. Jest inteligentnym dzieckiem i to co oferuje mu program to dla niego za mało. Pomyślimy. Popatrz zasnął z uśmiechem na usteczkach
- Wiesz nie mogę się doczekać jak nasza córeczka się urodzi. Chcę jej tyle powiedzieć. Tyle nauczyć. Czasami nie mam pewności czy starczy mi na to życia
- Nasza mała ma szczęście mając takiego tatę. Dzwoniłeś do Stewa? - trochę martwili się o Rebeccę. Dawno nie mieli od niej wiadomości. Tylko sms do małego które jak podejrzewali pisał Stew
- Tak. Nie jest dobrze, zrobili jej obustronną mastektomię a teraz ma chemię i naświetlania
- Jak się ona czuje?
- Jest w stanie krytycznym – po jej policzkach popłynęły łzy
- Co mówi Stew?
- Że nadal ma szansę ale z każdym dniem coraz mniejszą. Jest załamany.
- Biedny Parker. Mówiłeś mu? - zaprzeczył głową – powinien wiedzieć
- Jak Ty sobie to wyobrażasz? - trochę się zdenerwował
- Powinien widzieć jak się ma Jego mama
- To jeszcze dziecko Bones on ma 8 lat
- Ale ma do tego prawo. Booth...
- Jak ja mam mu to powiedzieć? Synku Twoja mama ubiera
- Nie, ale musisz też zdawać sobie sprawę, że Ona może nie wyzdrowieć? Że on może nie zobaczyć nigdy mamy?
- Bones...
- On musi mieć szanse się z nią pożegnać i do Niej przytulić choćby ostatni raz – mówiła z żarliwością a po jej policzkach spływał łzy. Sama zbyt dobrze pamiętała jak to jest nie zobaczyć więcej rodziców – musi... - przytulił ją do siebie bo w tym momencie zrozumiał, że nie mówiła o Parkerze ale o sobie. Nigdy nie pogodziła się z tym, że rodzice ją porzucili, że nie miała możliwości się z nimi pożegnać. To nadal bolało mimo tego, że ojciec wrócił i znowu są w dobrych stosunkach. Tamten uraz pozostał. Może Ona ma rację?
- Wiem kochanie, że wciąż pamiętasz. Przepraszam, że przywołałem złe wspomnienia
- Tato dlaczego mama płacze? - do gabinetu wszedł a raczej wbiegł Parker.
- Chodź do nas – podszedł do nich i usiadł na kolanach ojca
- Czemu płaczesz?
- Synku. Chodzi o twoją mamę. Jest bardzo chora
- Czy Ona umrze?
- Nie wiemy – przytulił chłopca – chcesz się z nią zobaczyć?
- Chcę – po jego małej twarzyczce spływały łzy – możemy tam pojechać?
- Załatwię bilety – powiedziała Bones podchodząc do telefonu
- A ja zadzwonię do Stewa...

izalys

Świetna część... a ta końcówka niezwykle smutna... Jejku, biedny Parker...
Super piszesz i czekam na więcej :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


42.

Stew był zachwycony tym pomysłem. Chciał, próbował nawet namówić Rebeccę na przyjazd syna. O jej stanie poinformował Seeleya wbrew jej woli. Ale to było jej potrzebne. Było z nią bardzo źle nie było pewności czy z tego wyjdzie. Miała znakomitą opiekę medyczną. Ale w niektórych przypadkach medycyna jest bezsilna. Czekał na nich na lotnisku
- Jesteście – przywitał się z nimi
- Jak Ona się czuje?
- Kiepsko. Ale jest przytomna. Nie wie, że przyjechaliście
- W takim razie jedźmy - w szpitalu zaprowadził ich pod drzwi jej pokoju
- Ja wejdę pierwszy – powiedział zdecydowanie agent
- Ja też chcę tato – mały rwał się do matki
- Wjedziesz tam ale najpierw pozwól mi z nią porozmawiać – nacisnął klamkę i wszedł do środka. Leżała z zamkniętymi oczami. Podszedł do niej – witaj Rebecco
- Booth co ty tutaj robisz? Coś z Parkerem?
- Nie nic mu nie jest. Chciał Cię zobaczyć
- Ale nie powinieneś. Nie chcę żeby mnie widział w takim stanie. Popatrz na mnie
- To Twój syn. Dla niego jesteś najpiękniejsza. Powiedzieliśmy mu, że Twój stan jest poważny – po wychudzonej twarzy potoczyła się łza- ma prawo wiedzieć
- Chciałam mu tego oszczędzić. Ja umieram. Wiem o tym mam małe szanse na wyzdrowienie. Chciałam żeby zapamiętał mnie żywą a nie umierającą
- On ma 8 lat. Potrzebuje się z Tobą pożegnać i do Ciebie przytulić choćby ostatni raz – płakała ale pozwoliła wprowadzić chłopca. Wyszedł po syna.

- Cześć mamo – podszedł do łóżka. I choć przerażały go te wszystkie przyrządy starał się być dzielny dla mamy bo tata go o to prosił
- Cześć synku. Znowu urosłeś co?
- Tata mówi, że o cały centymetr – usiadł na łóżku obok matki – byliśmy z Bones na zakupach bo miałem za krótkie spodnie i za ciasne buty
- To dobrze. Lubisz dr Brennan prawda?
- No Bones jest odlotowa. Nawet z tymi swoimi humorami. Ale tata mówi, że jej przejdzie jak się dzidziuś urodzi
- Będziesz miał rodzeństwo to fajnie
- No. Tata mówi, że siostrę a Bones, że jeszcze nie wiadomo
- A jak w szkole?
- Dobrze. Pani zadaje mi dużo więcej zadań ale są za proste. Za to dziadek Max pozwala mi pomagać w eksperymentach
- Posłuchaj skarbie. Ja nie wiem czy wyzdrowieje – w oczach małego kręciły się łzy – ale zawsze będę przy Tobie nawet jak umrę...
- Nie mamo...
- ... nawet jak mnie nie będzie na świecie to pamiętaj, że bardzo ale to bardzo Cię kochałam. Że zawsze będę przy Tobie czuwać. Bo jesteś moim kochanym synkiem
- Ale ja nie chcę, żebyś umierała – teraz już płakał nie chciał być aż tak silny
- Ja też kochanie. Ale nie zawsze mamy to co chcemy. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać. Niezależnie od tego gdzie będę.
- Ja Ciebie też mamusiu – przytulił się do niej i płakał w jej ramionach
- Jeśli mnie zabraknie pamiętaj, że masz jeszcze tatę. Ojciec bardzo Cię kocha. I jest jeszcze dr Brennan już do niej mówisz mamo i niech tak zostanie. Będzie dla Ciebie najlepszą mamą poza mną oczywiście – uśmiechnęła się. Wiedziała, że pomimo jej pozornej oschłości w środku jest pełna ciepła i czułości a przede wszystkim bardzo kocha jej synka
- I nie będziesz się na mnie gniewać?
- Nie. Będę się cieszyć, że mimo tego że mnie przy tobie nie ma będziesz miał kogoś kto Cię kocha jak matka syna i będzie się o Ciebie troszczył.
- Kocham ją mamo. Ale Ciebie bardziej
- I mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie, ale też nie możesz żyć cały czas wspomnieniem o mnie. Musisz iść dalej. Wyrosnąć na silnego mężczyznę tak jak Twój tata. Musisz spełnić swoje marzenia a oni Ci w tym pomogą. Nie smuć się jak mnie już nie będzie. Ja będę w lepszym świecie i będę cały czas na Ciebie patrzeć. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni. Kochanie musisz być normalnym uśmiechniętym i szczęśliwym dzieckiem. Obiecaj mi to – ta rozmowa była potrzebna obojgu. Mały się uspokoił. Przede wszystkim miał okazję przytulić się do kochanej mamusi jeszcze raz, upewnił się, że mimo wszystko może być szczęśliwy i nadal się śmiać.
- Obiecuję mamusiu. Bardzo Cię kocham – pocałował ją jeszcze raz zanim zasnęła i wyszedł do ojca

- Nie mogę tego słuchać – zostawił uchylone drzwi na wypadek jakby syn go potrzebował – to nie powinno mieć nigdy miejsca. Matka nie powinna się żegnać na zawsze z dzieckiem. To niesprawiedliwe. On jest jeszcze mały
- Wiem skarbie – Bones trzymała go za rękę – to jest okrutne
- Nie wracajmy jeszcze – czuł, że Jego syn potrzebuje więcej czasu spędzić z matką
- Zarezerwuję jakiś hotel dla nas. Zostań z nim – poszła poszukać jakiejś książki telefonicznej. W międzyczasie mały wyszedł od matki cały zapłakany prosto w ramiona kochającego ojca
- Płacz synku. To przynosi ukojenie
- A przyjdziemy tu jeszcze? – zapytał kiedy trochę się uspokoił
- Bones poszła poszukać dla nas jakiegoś hotelu. Przyjdziemy tu jutro na pewno.
- To dobrze – cały czas się do niego tulił. Potrzebował jak nigdy ojcowskiej miłości. Jednak kiedy tylko Bones pojawiła się na horyzoncie wyciągnął do Niej ramiona nie wahała się ani chwili tylko musiała usiąść bo był dla jej osłabionego organizmu za ciężki Booth był z niej dumny. Wiedział, że kocha jego syna ale to, że tak instynktownie zareagowała najbardziej Go cieszyło.
- Chodźmy do hotelu. Jest już późno przyjdziemy rano – poszedł pożegnać się z Stewem

W hotelu mały szybo zasnął zmęczony wydarzeniami dzisiejszego dnia. Zadzwonił telefon. Booth odebrał. Chwilę rozmawiał a potem zwrócił się do narzeczonej
- Dzwonił Stew. Rebecca chciałby się z Tobą zobaczyć. Jest szansa, że pojedziesz do niej?
- Pewnie – już się zbierała
- Ona umiera Tempe. Stew płakał. Chce z Tobą porozmawiać. Podejrzewam, że o Parkerze
- Już jadę

Weszła do szpitalnej sali i na widok leżącej w łóżku kobiety łzy stanęły jej w oczach. Jeszcze kilka tygodni temu razem się śmiali i opowiadali o przyszłości a teraz Ona stoi u progu śmierci.
- Nie śpię. Dziękuję, że przyszłaś
- Nie dziękuj. To żaden problem – chwyciła ją za rękę.
- Chciałam Cię o coś prosić
- Jeśli będę mogła to na pewno pomogę.
- Chodzi o mojego syna. Ja umieram dr Brennan. Wiem o tym, jestem coraz słabsza. Przed chwilą z trudem przywrócili mnie do życia – Bones nie miała pojęcia co się w takiej sytuacji mówi – dziękuję, że przynajmniej nie mówisz tych frazesów „Wszystko będzie dobrze” albo „Na pewno z tego wyjdziesz” przecież ja wiem, że już nie będzie dobrze i, że to moje ostatnie godziny. Dziękuję Ci, że przywiozłaś mojego syna
- Ja wiem co to nie móc pożegnać się z matką. Moja zaginęła wiele lat temu. Dopiero niedawno dowiedziała się co się stało. Wiem jak ważne to było dla chłopca
- Dziękuję. Chciałam Cię prosić żebyś zajęła się moim małym synkiem – po jej policzkach spływały łzy
- Zajmę się nim jak własnym
- Wiem. Wiem, że go kochasz i za to Ci dziękuję. Wiem, że mówi do Ciebie mamo Bones. Niech tak mówi. Niech ma matkę która go kocha
- Zawsze tak będzie
- Dziękuję. Dziękuję Ci za wszystko i proszę Cię zajmij się nim i kochaj go tak jak ja
- Obiecuję Ci, że tak będzie – Rebecca zasnęła choć nie miała pewności czy nawet nie straciła przytomności. Wyszła na zewnątrz stał tam Stew
- Dziękuję, że przyszłaś i, że namówiłaś ich do przyjazdu tutaj. Jest o wiele spokojniejsza i już chyba pogodzona z losem – w tym momencie sygnał z monitora sygnalizującego pracę serca pacjentki wydał charakterystyczny dźwięk. Wszedł do niej jeszcze zespół reanimacyjny ale to już nic nie dało. Rebecca odeszła z tego świata na zawsze...

Wróciła do hotelu dwie godziny później. Została z Stewem. Nikt nie chce być w takim momencie sam.
- Jesteś w końcu martwiłem się - popatrzył na jej twarz już wiedział, że stało się coś złego
- Spotkałam się z Rebeccą, rozmawiałam z nią. Poprosiła o opiekę nad Parkerem żebym była dla niego matką – rozpłakała się – obiecałam jej to. Choć nie musiała prosić bo ja Go kocham bardzo. I nic tego nie zmieni. Potem zasnęła a ja wyszłam rozmawiałam ze Stewem a chwilę później ona umarła – przytuliła się do Niego. On też płakał. Nikt nie powinien umierać tak młodo...

izalys

Izalys piękna część... tak się wzruszyłam, że mam łzy w oczach... rozmowa Rebecki z Bones bardzo smutna a jeszcze bardziej smutna Rebbecki i Parkera... To prawda nikt nie powinien umierać tak młodo... :(
Masz talent... czekam na cd...

ocenił(a) serial na 10
izalys

43.

Nawet nie wiedzieli kiedy mały się obudził. Stał w drzwiach i wszystko słyszał
- Mamusia nie żyje? – odwrócili się jak na komendę
- Synku mamusia odeszła – podszedł do niego i wyciągnął swoje ręce które mały chętnie się wtulił i rozpłakał – płacz kochany, to przyniesie ulgę.
- Poproszę o coś gorącego do picia – podeszła do telefonu. Zamówiła dla nich gorącą czekoladę. Nie musieli długo na nie czkać. Chwilę później siedzieli we troje na kanapie Parker wdrapał się na kolana Bones
-Będziesz moją mamusią teraz? – zapytał ze łzami i z nadzieją w oczach przytuliła go do siebie
- Będę, już jestem. Na zawsze, jeśli tylko chcesz
- Chcę – uczepił się jej tak mocno, że nie mogła oddychać – ja już nie mam innej mamusi
-Więc teraz ja nią będę – pocałowała małego w główkę – i za parę miesięcy będziemy mieć inne zajęcie. Będziemy się zajmować Twoją siostrą o ile tata ma racje a ty mi w tym pomożesz. Ktoś musi siostrzyczkę nauczyć tych mało logicznych powiedzonek.
- Ja to bym chciał brata. Chciałem go nauczyć grać w piłkę.
- Tata zawsze ma rację więc będzie dziewczynka – uśmiechnął się do nich agent. Przytulili się do siebie
- I niech tak zostanie – przyznała mu rację. Tej nocy spał z nimi w jednym łóżku. Pozwolili mu na to ustępstwo ze względu na okoliczności. Rankiem Booth wstał pierwszy wziął szybki prysznic i zamówił śniadanie dla całej trójki jajecznicę jedną podwójną bo kochana Bones ma wilczy apetyt w końcu je za dwoje. Nie pomylił się zbytnio kiedy tylko wszedł boy ze śniadaniem obudziła się czując zapach jedzenia.
- Już ranek?
- Tak, śpiochy już ranek. Niech jeszcze pośpi to mu dobrze zrobi. Głodna?
- Nie wiem czy to dobry pomysł żebym coś jadła w ogóle nie wiem czy wstawać
- Spróbuj i tak musisz się podnieść pomogę Ci – podał jej rękę najwolniej jak potrafiła wstała i siedziała chwilę bez ruchu żeby uspokoić żołądek. Nawet się udało. Powoli wstała z łóżka ale niestety to nie pomogło ledwo zdążyła do ubikacji.
- Mogłam wziąć ze sobą tabletki
- Mieliśmy wrócić tego samego dnia co mi przypomina, że powinnyśmy zadzwonić, że dzisiaj nas nie będzie.
- Napisałam sms do Angeli wczoraj. Odpisała, że załatwi wszystko na miejscu.

Trzy dni później odbył się pogrzeb Rebecci w Waszyngtonie. Mały trzymał się nadzwyczaj dzielnie. Za dzielnie jak na gust jego ojca. Taki mały chłopiec powinien umieć jeszcze płakać to bardzo zdrowe
- Martwię się o Niego
-Ma kochającego ojca z nim przetrwa wszystko
- I nową kochającą mamę. Powinien choć trochę płakać a ja nie widziałem, żeby płakał
- Płacze co noc. Byłam przy nim. Ty spałeś więc nie chciałam Cię budzić. Poza tym on stara się być przy Tobie silny. Stara się być jak Ty dorosłym mężczyznom
- Ale przecież ja…
- On to wie. Wie, że go kochasz może przy mnie jest mu łatwiej bo jestem kobietą a kobiety płaczą częściej a zwłaszcza ja w ostatnim czasie
- Pewnie masz rację obiecaj mi, że mnie obudzisz następnym razem dobrze?
- Pewnie
Minął kolejny tydzień zanim mały doszedł jako tako do siebie. Chodził do szkoły na zajęcia z Maxem. Przez dzień zachowywał się normalnie. Natomiast w nocy płakał. Ale teraz za każdym razem przychodzili do niego oboje. Z czasem coraz rzadziej musieli wstawać do Niego. Te wizyty ustały po 2 tygodniach. Stał się pogodniejszy. Z nadzieją patrzył w przyszłość. Trwały również intensywne przygotowania do ślubu.

Na trzy tygodnie przed planowaną uroczystością szpital opuściła Emily. Dzień później odwiedzili ją w ich mieszkaniu.
- Wejdźcie – zaprosił ich do środka Andrew
- Cześć – przywitali się z nimi chórem – jak się macie?
- Całkiem dobrze. Jeszcze jestem słaba ale nareszcie w domu.
- Cieszymy się. I mamy nadzieję, że nabierzesz sił do naszego wesela
- Przyjdę na pewno. Nie co dzień mój starszy brat się żeni
- Masz jeszcze jednego starszego brata – dodał Seeley – on też nie długo się będzie żenił. My zaś żałujemy, że nie było nas przy tobie kiedy brałaś ślub
- Ja też tego żałowałam. Ale odbijemy sobie to na waszym weselu
- Z pewnością.
- Ciocia a gdzie Jasper?
- Odbywa popołudniową drzemkę. Ale jak tylko wstanie będziesz się mógł nim zająć. Napijecie się kawy?
- To chyba nie jest dobry pomysł – Booth kawę pijał tylko w pracy bo Bones reagowała na nią dość gwałtownie. – lepiej herbatę – dodał z uśmiechem
-Niech będzie herbata. My też napijemy się herbaty – powiedziała gospodyni a Bones poszła za nią do kuchni – nie wiem jak mam wam dziękować za to mieszkanie
- Daj spokój. Niedługo będzie wolne większe
- Wyprowadzacie się?
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym ale chyba czas na rozejrzenie się za domem. Na razie się mieścimy a w sumie nawet potem też ale marzy mi się domek z ogródkiem
- Wiem o czym mówisz. My może za parę lat się na to skusimy. Na razie są jeszcze rachunki za szpital no i przez jakiś czas za wizyty u lekarza
-Andy ma dobrą pracę teraz
- Tak dzięki Tobie. I zarabia o wiele więcej niż na 2 etatach w szkole
- A i tak ma stosunkowo niską płacę z tego co mówiła Cam. Jak się będzie starało pewnie i podwyżkę dostanie. Są z niego bardzo zadowoleni
- Stara się jak może. No herbata gotowa – poszły do pokoju
- Miałabyś czas w tym tygodniu we czwartek? Idziemy na przymiarkę sukienek
- Pewnie już tak dawno nigdzie nie byłam a o której?
- Jesteśmy umówione dopiero o 18 bo większość pracuje. Idziemy wszystkie. Ja, Ty, Padme, Angela i Cam
- Pewnie Andy zdąży wrócić z pracy
- No to jesteśmy umówione
- A gdzie się tak zawzięcie umawiacie? – agent oczywiście nie mógł się powstrzymać
- Na randkę – odpowiedziały zgodnie
- Nie ma mowy –posadził sobie Bones na kolanach – na żadną randkę Cię nie puszczę. Zapomnij o tym kochanie
- Puścisz, puścisz – pocałowała go prosto w usta
- Bones nie drażnij mnie – powiedział mocniej zaciskając ramiona wokół jej talii
- Oj ty zazdrośniku. Idziemy do przymiarki sukien
- A to co innego. A mogę iść z wami?
- Nie ma mowy – zaprotestowały gwałtownie – Tempe a kiedy wieczór panieński?
- O to musisz zapytać Angelę. Ona się wszystkim zajmuje
-No to my sobie zrobimy kawalerskie – zacierał ręce Andrew
- Tylko bez żadnych panienek – zaznaczyła panna młoda na co reszta zareagowała śmiechem – no co? Nie ma mowy mój mąż nie będzie szukał przyjemności gdzie indziej – powiedziała jak zawsze szczera do bólu
- Bones ty jesteś zazdrosna
- A co kobietom nie wolno?

izalys

świetna część :) Super nie schodzisz z poziomu :) ekstra... biedny Parker... Tak bardzo mi się smutno robi kiedy pomyślę sobie jak on się musiał czuć i w ogóle... Al dobrze, że jako tako doszedł do siebie :)
Hmmm... szykuje się większy domek xD :P Fajnie domek z ogródkiem, aż sama się rozmarzyłam... :P A Bones jak zawsze szczera do bólu xD Ale nie ma się co dziwić... Pewnie, że jest zazdrosna :P
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

44.

Przymiarka wypadła dobrze. Wszystkie były zadowolone no może poza Bones która nadal sceptycznie podchodziła do koloru sukni. Miała ochotę na tą krwistą czerwień. Westchnęła żałośnie patrząc na to cudo a na to co miała na siebie założyć z lekkim skrzywieniem. Nie uszło to uwadze dziewczynom
- Brennan ani mi się waż
-Ale ja naprawdę nie chcę tego koloru
- W tej czerwieni wyglądałaby pani pięknie – poparła ją krawcowa
- Widzicie?
- Ale to ma być Twój ślub a nie jakiś bal – jęknęła Angela
- Właśnie MÓJ ślub! I ja chcę czerwoną sukienkę. I ja chcę tą czerwoną a Wy możecie mieć te kremowe – wskazała na wiszące kreacje – zdąży pani z poprawkami?
- Jak posiedzę nad tym to zdążę – uśmiechnęła się do przyszłej panny młodej
- Więc załatwione. Zapłacę ekstra za pan i pracę
- Będziemy się liczyć potem – i nie czekając na pozwolenie zaczęła upinać na nich kremowe kreacje a na Bones czerwoną. Dziewczyny a zwłaszcza Angela poddały się tym zabiegom niechętnie. Bo choć faktycznie w tej czerwieni wygląda ślicznie to miały takie samo zdanie jak Angela. Ale też znały na tyle swoją przyjaciółkę iż wiedziały kiedy ustąpić. I to był właśnie ten moment. Dwie godziny później wyszyły z zakładu
- Macie czas i ochotę na babską kolację – rzuciła propozycją Brennan
- Czemu nie – zgodziły się. Poszły do małej knajpki niedaleko zakładu. Zamówiły coś do jedzenia i rozmawiały
- Brennan dlaczego nie chciałaś tej kremowej – zapytała Cam
- Bo podobała mi się tamta
- Wiesz, że Booth to tradycjonalista – próbowała argumentować artystka
- Ale mnie kocha – w to akurat nie wątpiły
- A ja myślę, ż dobre robisz stawiając na swoim – odezwała się Padme
- Jesteś odważna. Ja miałam ochotę na bladozieloną ale mnie wyśmiali – powiedziała Emily – a była taka śliczna
- Ja nie rozumiem tego stereotypu biała suknia, welon. Wszystko żeby zadowolić „tradycjonalistów” i gapiów. Mówią, że to wszystko robią żeby to był najwspanialszy dzień w życiu panny młodej. Skoro to ma być mój najwspanialszy dzień to dlaczego ja nie mogę o tym decydować, tylko jakieś staroświeckie zwyczaje.
- To wszystko co mówisz jest prawdą ale tak jest od wielu lat
- Angela ja nie zmienię zdania. Ustąpiłam już w wielu innych kwestiach ale w tej nie ustąpię – artystka zdała sobie sprawę, że tym razem nie wygra. Bo jak ona się zaprze to…
- Niech Ci będzie – reszta wieczoru upłynęła im w przyjaznej atmosferze

W przed dzień planowanego ślubu Bones zaczęła ogarniać panika. Było to dla niej bardzo irracjonalne uczucie nie mogła go zrozumieć. Booth miał spędzić tę noc u siostry a w jej mieszkaniu pojawił się ojciec i brat.
-Siostra strach Cię obleciał czy co?
- Czuję dziwny niepokój
- Nie masz się co przejmować córeczko. Każda panna młoda tak ma. Przecież Go kochasz prawda?
- Bardzo i chcę spędzić z nim resztę życia –patrzyła na swój pierścionek zaręczynowy. Był śliczny z szafirem otoczonym maleńkimi diamencikami
- On na pewno też się denerwuje – dodał pocieszająco jej brat

- A jak Bones się rozmyśli?
-A dlaczego miałaby się rozmyślić? – jego mama była dość zdziwiona
- Bo jeszcze nie dawno ona małżeństwo nazywała archaiczną instytucją pozbawioną sensu – chodził po mieszkaniu tam i z powrotem – nie cierpi białych sukien ani welonów
- Ale to jej ślub miałaby wystąpić w spodniach? – Owen był niemniej zdziwiony
- Nie wiem ale wiem, że ona nie cierpi jak coś się jej narzuca – do salonu weszła Em z synkiem na rękach
- Nie bój się nie dała sobie wejść na głowę jeśli chodzi o sukienkę – agent uśmiechnął się pod nosem to cała Bones – ale nic więcej nie powiem. No może tyle, że to nie będą spodnie
- Całe szczęście – odetchnęła z ulgą mama – i mam nadzieję, że nie czarna – ale Em nie chciała już nic więcej powiedzieć – a Ty jaką masz?
- Kremową jak wszystkie dróżki – Booth zmarszczył czoło. Przecież to Tempe miała mieć kremową. A skoro Em ma kremową to Bones…
- Cholera – zakończył myśl głośno
- Wygląda w niej naprawdę ślicznie. Nie macie się co bać – próbowała ich uspokoić

Dzień swojego ślubu zaczął się dla Bones szczęśliwie bo właśnie w tym dniu odkryła, że przestała mieć mdłości. Jej organizm już przyzwyczaił się do zmian hormonalnych. Na całe szczęście bo przez to była tylko o wiele słabsza. Ale z pewnością nie mniej głodna. Weszła do kuchni
- Już wstałaś? A ja zgodnie z instrukcją niosę Ci sok jabłkowo – miętowy i odpowiednią tabletkę – przywitał ją ojciec.
- Właśnie odkryłam, że już ich nie potrzebuję. Ale za to jestem potwornie głodna
- Na co masz ochotę?
- Na pizzę z chili. Zaraz sobie zamówię, zjecie ze mną?
- Skarbie pizza na śniadanie?
- Powiedz to dziecku. To jego zachcianka – zamówiła pizzę i zasiadła przed telewizorem
- Siostra masz boski ten telewizor
- O nie! Następny maniak telewizyjny – pizza przyjechała dość szybko zjadła ze smakiem. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi to była Angela z Padme Emily i Cam. Wszystkie w rękach miały sukienki i wszystko co potrzebne do ubrania.
- Już po śniadaniu? – zapytała – czy macie na coś ochotę?
- Już po. To co idziemy zająć Twoją sypialnie? – poszły do tego pokoju. Panowie woleli ominąć tą część przygotowań. Zresztą ich smokingi wisiały w gościnnej sypialni.
- Brennan muszę Ci przyznać, że wyglądasz zjawiskowo – artystka nie mogła wyjść z podziwu
- Dziwnie się czuję. I chyba trochę przytyłam. Ostatnio gorset był luźny a teraz jest w sam raz
- Tempe jesteś w ciąży to normalne, że zwiększa Ci się rozmiar. Do tej pory nosiłaś i tak luźne rzeczy to więc nie miało znaczenia. Wiem to z doświadczenia.
- Masz rację już nie mogę się dopiąć w jeansach, mam za ciasne biustonosze
- Beatrice rośnie – podsumowała Padme
- Chciałabym zobaczyć minę Bootha jak okaże się, że to chłopiec – dodała Cam do drzwi zapukał Max
- Jesteście gotowe? Pora jechać – wszedł do środka – córeczko jesteś piękna – podał jej ramię wyszła z nim a za nią jej dróżki…

izalys

No i kolejna świetna część... ;) Nom jak Bones się na coś uprze to nie ma mocnych... :) nawet huragan w ludzkiej skórze nic nie wskórał... xD Ale ciekawa jestem jak Bones w czerwonej sukni ślubnej... :P:P (moja wyobraźnia pracuje :P)
Super już się nie mogę doczekać relacji ze ślubu... :) czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


45. – EPILOG

„Ach co to był za ślub” tylko chyba w taki sposób można określić ten dzień…

- Nie martw się bracie na pewno nie zrezygnowała
- Nawet tak nie mów! Wypluj to słowo!
- Chyba zaczyna panikować – podsumował Anderw
- Tato nie martw się nie widziałeś się dzisiaj z mamą więc nie miałeś okazji jej zdenerwować. Więc z pewnością nie jest zła na ciebie
- Dzięki synu ale to marne pocieszenie – po raz nie wiadomo który zerknął na zegarek – spóźnia się – w tym momencie zagrano marsza i w drzwiach pojawiły się najpierw dróżki a za nimi w przepięknej krwisto czerwonej sukni na której widok aż odebrało mu mowę. Mógł się tego spodziewać, że postawi na swoim ale czerwień? Tylko Jego ukochana to potrafi. Szła wsparta na ramieniu ojca. Sukienka była w starym stylu długa do ziemi na kole. Z dopasowaną górą. Miała krótkie bufiaste rękawy i głęboki dekolt. Szyję zdobił jedynie łańcuszek który dostała od niego na urodziny. Wyglądała zjawisko. Zjawiskowo to mało powiedziane. I nie było nic dziwnego w tym, że prawie każdy miał otwartą buzie. Nie wiadomo było tylko czy z powodu koloru kreacji czy z tego jak cudownie w niej wyglądała. Ona jednak widziała tylko Jego zachwycone spojrzenie to jej wystarczało. Nie potrzebowała akceptacji nikogo innego poza swoim, zraz, mężem
- Oddaję Ci moją córkę. Kochaj ją i ochraniaj
- Obiecuję, że będę – wziął za rękę narzeczoną. Potem ceremonia poszła już standardowo. Była przysięga, wymiana obrączek i długi czuły pocałunek przerwany brawami i krzykami z życzeniami długiego, szczęśliwego życia. I takie mieli zamiar wieść. W tym dniu byli jednymi z najszczęśliwszych ludzi na ziemi.
- Pani Booth jest pani najpiękniejszą kobietą na tej imprezie
- Panu też nic nie brakuje. Nie gniewasz się o tą sukienkę?– przytuliła się do niego w tańcu
- Wyglądasz w niej pięknie. Zmęczona?
- Trochę. Mała daje się we znaki
- Usiądźmy. W końcu przyznałaś, że to będzie córeczka – poprowadził ją do stolika usiadł i posadził ją sobie na kolanach. Wtuliła się w jego ramiona i momentalnie zasnęła. Patrzył na swoją żonę z uwielbieniem. Położył swoją rękę w miejscu, w którym ostatnio miał zwyczaj trzymać, na jej brzuchu, tam gdzie rosło ich dziecko. Już czuł pod dłońmi delikatną wypukłość, kochał patrzeć na zmieniającą się figurę swojej miłości. Już miała lekko zaokrągloną talię i większy, wrażliwszy na dotyk biust. Podszedł do nich Jared
- Zmęczyła się? – pokiwał twierdząco głową – wygląda dzisiaj ślicznie mimo tej czerwonej sukienki.
- Taka jest już moja Bones. Niekonwencjonalna ale za to najbardziej ją kocham
- Mam coś dla Was – podał mu kopertę – nie martw się o Parkera zabierzemy go do siebie – Booth otworzył kopertę
- Paryż?
- Dwa tygodnie w Paryżu od poniedziałku. Lecicie jutro po południu
- Bracie… nie wiem co powiedzieć
- Zwykłe dziękuje wystarczy.
- No nie Ona znowu śpi – podeszła do nich Angela – a trzeba pokroić tort
- Jak trzeba to już nie śpię. Poza tym mam na niego potworną ochotę od samego początku. To wina ojca mojego maleństwa
- Nie możliwe i się powstrzymałaś? – obok nich zmaterializował się Parker
- Angela dałaby mi popalić jakbym choć trochę spróbowała. Głodna jestem –Parker jak na dobrego syna przystało oddał jej kawałek cista który właśnie miał skonsumować. W zamian otrzymał buziaka i uśmiech zadowolonej mamy
- I masz rację – pokroili tort, nawzajem się nim nakarmili a chwilę później pożegnali towarzystwo i udali się do wierzy. Tam mieli spędzić swoją noc poślubną. Z dala od bawiących się gości w romantycznej scenerii XVII wiecznego zamku. Jak przystało na pana młodego Booth wniósł ją na rękach przez próg i postawił obok łóżka. Albo raczej wielkiego łoża z baldachimem.
- Wyglądałaś dzisiaj cudownie kochanie. Jesteś taka piękna.
- Bałam się, że ta czerwień Ci się nie spodoba
- Uwielbiam Cię w czerwonym przecież wiesz o tym – zakończył dyskusję pocałunkiem...

Dwa tygodnie później Państwo Booth wrócili z podróży. W poniedziałek, po powrocie trzeba było wracać do pracy
- Już jesteście? Jak było? - dopadli ich zaraz po wejściu do instytutu
- Cudownie... - opowiadali o dwóch wspaniałych tygodniach. Potem przyszła szara codzienność. I pierwsze USG na którym mieli zobaczyć swoje maleństwo
- Czy chcą państwo poznać płeć – zapytał lekarz
- Nie, chyba nie – powiedzieli zgodnie – ja i tak wiem, że będzie dziewczynka – dodał dumny tata
- No więc ja wam nie powiem. Maleństwo rozwija się prawidłowo nie widzę żadnych problemów ani wad. Czuje już pani jak się rusza? - zaprzeczyła głową – za jakiś miesiąc powinna pani zacząć odczuwać aczkolwiek nie ma na to reguły. Na razie ma na tyle miejsca, że może baraszkować swobodnie w brzuchu mamy.

Każdy kolejny dzień był dla nich przygodą. Parker miał niezły ubaw patrząc na ojca skakającego wokół coraz grubszej Bones. A i tak najbardziej uwielbiał momenty kiedy mógł się przytulić do jej brzucha a Jego siostrzyczka kopała. Czuł się wówczas strasznie dumny.
- Ale ona jest silna
- Ma już prawie 7 miesięcy
- Ale przecież jeszcze się nie urodziła
- Tak ale maleństwo w moim brzuchu rośnie od dnia poczęcia i liczy się każdy jego dzień. A jak już się urodzi to jego wiek liczy się od nowa. Od 1 dnia jego narodzin.
- Och znowu kopie. Może mimo tego, że jest dziewczyną będzie umiała kopać piłkę
- Jak ją nauczysz to z pewnością tak będzie
- To czeka mnie dużo pracy. Bardzo dużo... - westchnął – ale i tak będą ją kochał.
- Co do tego nie mam wątpliwości

Pod koniec 8 miesiąca ciąży Państwo Booth przeprowadzili się do pięknego domu z ogrodem.
- Tu jest pięknie
- A wyobrażasz sobie jak piękna będzie tutaj wiosna?
- Tak. A przed nami Boże Narodzenie. Mam nadzieję, że nasza malutka przyjdzie na świat co najmniej tydzień wcześniej – Bones termin miała dokładnie na 24 grudnia – nie mam ochoty spędzać świąt w szpitalu.
- Słyszysz maleńka musisz się postarać – ucałował jej dość dużych rozmiarów brzuch.
- Słuchaj tatusia bo to mądry człowiek
- Skoro jestem taki mądry to dlaczego nie posłuchasz mnie i nie przestaniesz w końcu pracować?
- Ale ja się dobrze czuję. Poza tym oni tak wokół mnie skakają, że wcale się nie męczę a w domu bym się potwornie nudziła – w tym musiał przyznać jej rację. Bo jego Bones nie cierpiała bezczynności.
- Ale mama i tak zamierza do nas przyjechać na dwa tygodnie przed rozwiązaniem
- Pamiętam przecież rozmawialiśmy już na ten temat i się zgodziłam
- Poza tym nawet jak dzidzia się urodzi to w święta jest za dużo pracy dla kogoś po porodzie
- Wiem kochanie – przerabiali już to – a pokoik będzie żółty
- Nasza księżniczka powinna mieć różowy
- A jak będzie synek? - agent miał głupawą minę. Nie przyjmował do wiadomości, że to może być chłopiec
- Córeczka – powiedział stanowczo – i pokój będzie w ślicznym różowym kolorze. Parker zbieraj się jedziemy na zakupy – Bones pokiwała z politowaniem głową. Najwyżej będzie miał nauczkę. Pokój był gotowy dwa dni później. Śliczny i cały różowiutki.

Pewnej nocy, jakieś 10 dni przed świętami Bones obudziła męża
- Coś się stało? - gwałtownie usiadł na łóżku
- Chyba już czas na nas. Przed chwilą odeszły mi wody – agent zwykle opanowany zerwał się i w popłochu szukał już za w czasu przygotowanego ubrania. Byli gotowi już od paru dni. Obudzili mamę która przeniosła się do nich na ten ostatni czas i poprosiła o czuwanie nad ich synem. Obiecali jeszcze, że jak się już urodzi to zaraz ich zawiadomią.
Mała Beatrice, Christine Booth przyszła na świat w samo południe z głośnym krzykiem oznajmiła światu swoje narodziny.
- Jest piękna – wpatrywali się w swoją maleńką córeczkę. Którą, umytą i owiniętą podała jej do karmienia pielęgniarka. Maleńka istotka z zapałem zabrała się do jedzenia – cudowna
- Ma Twoje piękne czekoladowe oczy i zadarty nosek jak ja – zachwycała się nad nią młoda mamusia – i jest strasznym żarłokiem
- Mówiłem, że córeczka – pocałował delikatnie czółko maleństwa ssącego matczyną pierś – jest większa niż Parker
- 4250g i 60cm duża dziewczynka. Zadzwoniłeś do mamy i do reszty?
-Zaraz – nie miał ochoty odrywać wzroku od tego małego cuda które razem stworzyli... a zaraz przeciągnęło się o kolejne 2 godziny podczas których zapomnieli o świecie...

- Babciu a gdzie tata i mama – zapytał wchodząc do kuchni zaspany chłopiec
- Tata zabrał mamę w nocy do szpitala. Dzwoniłam do wszystkich zaraz tu będą – i nie pomyliła się chwilę później dom był pełen ludzi oczekujących w napięciu na wieści ze szpitala.
- Jak myślicie długo im to zajmie? - zapytała Angela która sama była w 5 miesiącu ciąży.
- Pierwszy poród trwa nawet 12 godzin – pozostali jęknęli
- Booth tyle nie wytrzyma z krzyczącą z bólu Brennen – podsumowała Cam
- Albo ona z nim – dodał Jared. Krążyli po ich domu opowiadając różne historie związane z ciążami i porodami. O 2 popołudniu zadzwonił telefon. Do telefonu dopadli niemal wszyscy. Nawet Parker i to on odebrał telefon.
- Halo cześć tato. Już naprawdę? Ale bomba! Pewnie już daję – podał słuchawkę babci
- Tak. To duża dziewczynka. Zaraz tam będziemy. Nie, nie ma potrzeby wszyscy są tutaj. Zaraz jedziemy – odłożyła słuchawkę – mają córeczkę waży 4250 gram i ma 60cm długości i jest strasznym żarłokiem.
- Czyli Booth miał rację

Dwa dni później Bones wróciła ze szpitala. Różowy pokoik czekał na swoją nową lokatorkę.
- Tato a kiedy ona będzie chodzić?
- Za jakiś rok
- Rok! - był totalnie zwiedziony a takie miał plany na lato a tymczasem Jego siostra będzie chodzić dopiero za rok – ale to strasznie długo
- Szybko minie – pocieszała Go mama – obiecałeś mi przecież pomagać przy niej...

Booth stał z boku i zastanawiał się jakim cudem zasłużył na tyle szczęścia. Ale to nie było ważne. Najważniejsza była miłość jaka ich połączyła. Z nią wszystko było prostsze. Z nią mógł nawet góry przenosić. Byleby tylko pozostała na zawsze...

I tak też było!

KONIEC

izalys

Epilog zakończony wielkim stylu... :) Tak dobre określenie „Ach co to był za ślub” inaczej chyba się nie da tego określić... :P:P
Genialnie piszesz... :) Podobało mi się całe to opowiadanko od samiuśkiego początku aż po koniec... :):) No i oczywiście nie mogło zabraknąć Happy Endu :):):) Super Izalys :) Czekam na kolejne Twoje dzieło... :)
Pozdrawiam :):):):):):)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Taki mały Onepart. Napisany na potrzeby pojedynku literackiego. Może i Wam się spodoba?

"ŻYCIE JEST PIEKNE"

Booth szedł do gabinetu dyrektora Cullena. Miał do niego jakąś sprawę. Pewnie znowu jakieś arcy trudne zadanie. Jak sie takie pojawiało zawsze informował go osobiście...

Już od dwóch miesięcy jestem z powrotem w kraju Ona zresztą też. Spotkaliśmy się przy barku kawowym, tak jak sie umawialiśmy. Ale to spotkanie pozostawiało wiele do życzenia. Tak wiele sobie obiecywałem, tak bardzo tęskniłem za nią. Tam w Afganistanie oddałbym wszystko za jedno spotkanie z nią, za jedną rozmowę nawet przez telefon. Ale to było niemożliwe. Niemożliwe z wielu powodów; wojna, odległość, różnica czasu... I chyba przede wszystkim to, że postanowiłem sprawdzić czy to uczucie przetrwa. Czy nadal będę ją kochał i chyba przed wszystkim chciałem sprawdzić czy Ona będzie tęsknić. A to spotkanie pierwsze po roku rozłąki no cóż...

- Jesteś już
- Tak niedawno przyszedłem
- Dobrze wyglądasz
- Ty też. Nowa fryzura ładnie Ci
- Tak. Postanowiłam coś zmienić. Tak jak Ty postanowiłeś iść dalej to ja też
- Takie jest życie...

To było okropne spotkanie, sztywne, zdawkowa rozmowa. Wypiliśmy kawę i tyle. Oboje od poniedziałku zaczynaliśmy pracę. Znowu razem. Razem ale wcale nie razem... Już nigdy nie będzie tak jak było. Nie ma na to szans. jest jeszcze gorzej niż na początku. Wówczas wiedziałem, że mnie nienawidzi. A teraz jej obojętność jest sto razy gorsza od nienawiści. Pracujemy już prawie dwa miesiące a przez ten czas może raz byliśmy na wspólnej kolacji podczas której zamieniliśmy może dwa zdania. Na lunche przestaliśmy chadzać. To jakiś koszmar. Bardzo mnie to wszystko boli. Nie wiem jak długo wytrzymam z nią w taki sposób. Jej chłód w oczach mnie dobija. Straciłem ją na zawsze. To ostatnia sprawa jaką prowadzimy razem.

Bones pisała kolejny rozdział książki.

Ta książka nie będzie żadnym hitem. jest do bani! A wszystko przez to, że nie mogę się skupić. Nie mogę się skupić od tamtego dnia kiedy Daisy szukając informacji w internecie natknęła się na stronę jednej z dziennikarek. Był to w zasadzie blog a nie strona. Opisywała na nim swoje przeżycia, umieszczała ciekawe zdjęcia. Była tam też relacja z jej pobytu w Afganistanie, w jednostce szkolącej przyszłych żołnierzy. I tam zobaczyła Jego w towarzystwie uroczej blondynki generalnie mówiąc była to owa dziennikarka. Był roześmiany, szczęśliwy pełen życia. Ja tak bardzo tęskniłam, wyrzucałam sobie, że nie dałam żadnej szansy na związek. Wierzyłam, że Jego uczucie jest prawdziwe, że mnie kocha tak jak ja kocham Jego. Okazało się jak jego „miłość” była wielka i na wieki. niech szlag trafi wszystkich facetów. Cholera jeszcze jej mi tu potrzeba
- Cześć Słodziutka
- Cześć Angela chciałaś coś ode mnie
- Tak. Dowiedzieć się co się dzieje
- Nic a co ma się dziać. Pisze książkę
- Chodzi mi o Ciebie i agenta gorącego
- Pracujemy razem
- Kochaniutka słuchaj. Ja nie jestem głupia. Powiesz mi w końcu o co chodzi? – może dobrze byłby z kimś pogadać. A Ange to przecież przyjaciółka
- Booth poszedł dalej – popatrzyła na mnie dziwnie – zanim wyjechaliśmy chciał żebyśmy spróbowali być razem, że mnie kocha i, że czuje, że to już zawsze tak będzie. nie zgodziłam się ...
- Braennan!
- ...nie zgodziłam się. Ale jak rozjeżdżaliśmy się rok temu to żałowałam tego. Stwierdziłam, że jak wrócimy cali to mu o tym powiem. Nie kontaktowaliśmy się w ogóle. Tęskniłam za nim cholernie. Tęskniłam do momentu kiedy Daisy znalazła to – pokazałam jej stronę tej dziennikarki i zdjęcia. Była w szoku niemniejszym niż ja – to jest jego miłość na zawsze Ange. Uwierzyłam mu byłam gotowa na związek na zawsze a on znalazł sobie blond piękność
- To niemożliwe. Pisze tam, że to jej chłopak? – pokręciłam przecząco głową – przecież to mogą być zwykłe zdjęcia przyjaciół. One wcale nie muszą nic znaczyć. Zadzwoń do niej.
- Co?
- Zadzwoń. Znajdź numer i zadzwoń
- To bez sensu - Angela poszperała po necie i miała już numer do niej wykręciła i dała na głośnomówiący
- Dzień dobry. Nie zna mnie pani ale mam nadzieję, że mi pani pomoże. Nazywam sie Angela Montenegro i pracuję w instytucie Jeffersona
- Dzień dobry kojarzę. Dużo słyszałam o Waszej placówce. W czym mogę pomóc?
- Chodzi mi o zdjęcia na pani blogu z Afganistanu. Jest na nich mój przyjaciel Seeley Booth
- Mam nadzieję, że nie za bliski bo będzie miała pani u Niego żadnych szans
- To pani chłopak?
-Chciałabym. Ale jemu w głowi tylko Jego partnerka z pracy – o mało nie spadłam z krzesła – poszłam z nim raz na kolację i cały wieczór słyszałam Moja Bones to a moja Bones tamto. Jestem twarda ale to nawet dla mnie było za dużo. przystojniak z niego ale dla kobiet stracony poza jedną. I nie wiem jak ona toleruje kiedy się do nie mówi Bones
- Bardzo mi pani pomogła dziękuję – Angela odłożyła słuchawkę. A ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu – mówiłam, że to nieporozumienie i, że on świata poza Tobą nie widzi
- To dlaczego nic nie powiedział
- Bo już raz go odrzuciłaś. Bał się przezywać to po raz kolejny. Teraz Ty musisz pierwsza zrobić krok w Jego kierunku – i wyszła. Ale narobiłam. Sama zniszczyłam swoją szansę na szczęście. I jak ja mam teraz je odzyskać? A jeśli On mnie już nie kocha? Przecież odsunęłam Go na całe dwa miesiące nie mówiąc o tym roku. Cholera po co ktoś dzwoni
- Brennan
- To ja Booth
- Witaj coś się stało, że do mnie zadzwoniłeś?
- Tak mamy sprawę. Będę u Ciebie za pół godziny
- Ok. czekam – nowa sprawa. Kurcze ale jak dać mu do zrozumienia, że to wszystko to jedna wielka pomyłka i do tego przez uczucie które zawsze negowałam przez zazdrość. Ale narobiłam...

- Szefie ale dlaczego my?
- Booth wiesz, że jesteście najlepsi. A ta sprawa podchodzi po federalne biuro. Oficjalnie odkupiliście zajazd od obecnych właścicieli. Okradli już 16 TIR-ów.
- Ale my zajmujemy się morderstwami
- Booth nie mam tam kogo wysłać. Wszyscy którzy mogliby Was zastąpić są zajęci sprawą Ernandeza
- To nie jest dobry pomysł. Nie dogadujemy się ostatnio. Nie wytrzymamy paru godzin w jednym pomieszczeniu a co dopiero dni albo tygodni
- Przykro mi podjąłem decyzję. Może spróbujcie ten czas wykorzystać, żeby się w końcu dogadać. Wszyscy mamy już dość tych waszych wiecznych przepychanek. Ożeń się z nią i będzie w końcu spokój – patrzyłem na Niego jak na przybysza z innej planety.
- Pan by na to pozwolił?
- Jeśli w końcu byłby spokój to owszem – osłupiałem. Kiedy podejmowałem ryzyko mówiąc Bones co czuję liczyłem się z tym, że któreś z nas będzie musiało odejść. Byłem gotowy na to. A teraz okazuje sie, że nie byłby takiej potrzeby. Muszę do niej zadzwonić ... No tak chłopie a czego się spodziewałeś? Że będzie radośnie skakać do góry bo zadzwoniłeś? ale ja jestem naiwny...

- Bones mamy sprawę
- Wiem mówiłeś – patrzyłem jak zabiera swoją torbę
- To dość skomplikowane usiądź proszę
- Coś się stało złego?
- Nie do końca. Cullen chce żebyśmy działali pod przykrywką – patrzyłem na jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nawet niechęci do tego zadania – mamy jechać do zajazdu na przedmieściach Nowego Jorku. Będziemy nowymi właścicielami. To jest zajazd głównie dla kierowców. Jest tam parking dla TIR-ów, można coś zjeść posłuchać muzyki. Od paru miesięcy ktoś notorycznie okrada TIR-y. Mamy się dowiedzieć co się tam dzieje no i najlepiej jakbyśmy złapali tych ludzi na gorącym uczynku. Nazywamy się Adam i Ewelyn Dawis.

- Małżeństwo – zapytałam zdziwiona
- Tak
- Ok. – zgodziłam się. Może to będzie świetna okazja do przekonania go i przeproszenia za fatalną pomyłkę. Tak muszę opracować jakiś plan. Prezent od Angeli na ostatnie urodziny będzie super pasował
- Bones – przerwał moje rozmyślania
- Przepraszam. Ale dlaczego my? Przecież nie ma żadnych szczątek
- Bo nie mają nikogo innego. Prawie wszyscy zajmują się sprawą Ernandeza
- To ten diler tak?
- Zgadza się. Więc szef postanowił, że to my tam pojedziemy.
- Na długo?
- Aż ich złapiemy – to jest to czego mi trzeba było. Świetny pomysł
- Ok. Zatrzymamy sie gdzieś w pobliżu?
- Poprzedni właściciel mieszkał nad zajazdem. Podobno całkiem ładne mieszkanko.
- Kiedy jedziemy? – w końcu muszę się odpowiednio przygotować
- Jutro o świcie – i poszedł. Super będę miała okazję naprawić swoje głupstwo. O ile jeszcze mnie choć trochę lubi. Sądząc po jego chłodzie nie będzie łatwo. A może chociaż odzyskam Jego przyjaźń? Tak strasznie mi go brakuje...

- Angela potrzebuje Twojej pomocy – w końcu musiałam się przyznać, że nie mam pojęcia co ze sobą zabrać
- Będę za pół godziny – kochana Ange zawsze mogę na nią liczyć. Na niego tez kiedyś mogłam… Już jest – no dobra Słodziutka o co tu chodzi – popatrzyła na moje walizki i chyba źle to zrozumiała
- Nie wyjeżdżam – widziałam ulgę na jej twarzy – mamy z Boothem udawać małżeństwo zadanie pod przykrywką – pokrótce wyjaśniłam jej o co chodzi -… i chcę to wykorzystać żeby Go przeprosić i delikatnie mówiąc uwieść – Angela chyba się nieco zdziwiła bo dziwnie na mnie patrzy
- Ty chcesz go uwieść? – potwierdziłam skineinem głowy – mam Ci udzielić kilku rad?
- Nie z tym dam sobie radę. Raczej nie mam pojęcia co ze sobą zabrać
- No to trafiłaś pod właściwy adres
- Wiem w końcu tu mieszkam
- Oj Brennan TY się nigdy nie nauczysz – pomogła mi. Wybierałyśmy ciuch i dodatki prawie do 2 w nocy – czekam na relację bardzo szczegółową
- Ok. – zrezygnowałam przecież i tak w końcu ze mnie wszystko wyciągnie dobrowolnie będzie mniej bolało.

- Cholera jasna miałem się spakować wczoraj – popatrzyłem na zegarek – no pięknie zaraz się spóźnię i na tym się skończy. Do moich licznych wad dorzuci spóźnialstwo – udało się w końcu.

No gdzie Ona jest? Przecież umawialiśmy się na 6 a już 3 po. Nie pozostaje mi nic innego jak iść po nią. Otworzyła mi niemal natychmiast. Odebrało mi mowę. Wyglądała pięknie w letniej sukience na ramiączkach w kolorze jej oczu. Włosy miała spięte, na twarzy delikatny makijaż i te pełne czerwone usta stworzone do całowania. Sukienka była na cieniutkich ramiączkach i o matko ona nie miała na sobie biustonosza, sukienka kończyła się o wiele za wysoko nad kolanami. Ukazywała w pełnej krasie ich zgrabność i te sandałki… o Boże ona chce mnie zabić
- Booth…

No w końcu już myślałam, że nie przyjdzie. Wzięłam go na przeczekanie i się opłacało. Ale miał minę. Co prawda to nie mój styl ubierania ale skoro miało się udać musiałam się postarać a swoją drogą, że całkiem wygodnie się w tym czuję. Nie wiedziałam, że to takie przyjemne. No dobra dość tego dobrego czas ruszać ale on chyba nie ma najmniejszego zamiaru
- Booth – próbowałam go wyrwać z tego letargu – Booth…
- Cześć Bones – jąkał się – nie schodziłaś i pomyślałem, że wyjdę po Ciebie – miło było patrzeć jak traci swoje opanowanie
- Nie mogłam się zebrać – w końcu na coś się przydała ta książka warto było przez nią przebrnąć – pomożesz mi z walizkami? Chyba, że mamy czas na kawę?

Kawę? Nie ma mowy. Muszę się stąd wynieść jak najszybciej bo inaczej stracę nad sobą panowanie i zamiast do zajazdu trafimy do łóżka. Hola kolego do jakiego łóżka? Zwariowałeś?! Przecież Ona Cię nie chce! No to po co się tak ubrała
- Myślę, że możemy już jechać. W końcu kawałek drogi przed nami – bardzo długiej drogi podczas której będę miał widok na jej nogi. Obyśmy dojechali cało – gdzie masz bagaż? – wskazała mi dwie wielkie walizki stojące pod ścianą. Wziąłem je bez zajęknięcia. Pewnie nabrała książek i innych swoich przyborów. Ale ich ciężar pozwolił mi na chwilę zapomnieć o jej nogach. Mam nadzieję, że na miejsce zabrała inne rzeczy bo parę dni z Nią w takim stroju doprowadzi mnie do szału. W końcu dojechaliśmy jeszcze chwila a…
- Jesteśmy na miejscu
- Ładnie tu – powiedziała rozglądając się dookoła. Miała rację. Zajazd był na skraju lasu gdzieś w oddali szumiała woda. Z pewnością jakaś rzeczka powinno być przyjemnie. Tylko jak ja wytrzymam tak blisko niej a tak daleko

Na razie wszystko idzie po mojej myśli. Obserwowałam go podczas drogi spod przymkniętych powiek. Co chwilę zerkał w moją stronę. A ten zajazd to bardzo ładne miejsc niektórzy powiedzieliby, że romantyczne. Na parkingu stały 3 TIR – y i kilka osobowych aut. Interes się kręci jednym słowem. W środku było sympatycznie.
- Dzień dobry nazywamy się Adam i Ewelyn Dawis jesteśmy.. – zaczął Booth
- … nowymi właścicielami. Miło mi jestem Katy kelnerka jest nas jeszcze dwie i kucharz. Poprzedni właściciele jeśli był ruch pomagali nam
- Więc na razie nie będziemy tego zmieniać – nie podoba mi się wzrok tej panny jakim patrzy na mojego agenta. O nie! Nie dam sobie go odebrać! – może nam pani wskazać nasze mieszkanie? – podała nam klucze
- Można tam wejść od zewnątrz lub z zaplecza.
- Dziękujemy – doszliśmy do naszego mieszkania a mój uśmiech był coraz szerszy…

O nie! Jeden pokój! Jedno łóżko! Malutki aneks kuchenny i ogromna łazienka z wanną i prysznicem. Trzeba przyznać, że ładne to lokum ale zdecydowanie dla jednej osoby lub małżeństwa a przecież my ostatnio się nawet nie lubimy! To będzie koszmar. Pozabijamy się jak nic! Cullen już nie będzie się musiał martwić naszymi kłótniami bo się pozabijamy!
- Bones ja nie wiedziałem
- Nic nie szkodzi – powiedziała szybko za szybko. Popatrzyłem na nią. Coś knuje w swojej głowie a ja nie mam pojęcia co i to mnie martwi – daj spokój przecież nie raz razem spaliśmy i jakoś przeżyliśmy
- Pewnie masz rację – zgodziłem się tyle, że wtedy byliśmy przynajmniej przyjaciółmi a teraz… - to od czego zaczynamy?
Dzień należał do udanych poznaliśmy „swoją” załogę. Bones zachowywała się normalnie. Muszę jej tylko zwrócić uwagę, że w takim stroju nie powinna krzątać się po barze wśród tylu facetów śliniących się na jej widok. Bo to mnie zabije tzn. ja zabije ich a oni w zemście mnie. Boże czy ona nie widzi co ze mną robi?

O tak wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeden pokój, jedno łóżko. Nie mogło być lepiej chyba coś mi sprzyja. Uśmiech nie schodził mi z twarzy dzisiaj a on miał minę, że ho! Chyba był zazdrosny więc może nie całkiem wszystko stracone? Może zostało mu co nie co ciepłych uczuć dla mnie. Co ja wygaduję jakich uczuć. Oj Kochan przyznaj się w końcu sama przed sobą, że nie ma życia dla ciebie bez niego!
- Idę pierwszy do łazienki jeśli to Ci nie przeszkadza – powiedział
- Nie ma sprawy. Ja zrobię coś do picia chcesz? – naprawdę coś musi mi sprzyjać
- Jeśli to będzie czekolada w Twoim wykonaniu to chętnie – kiedyś pijaliśmy ją niemal co wieczór. A bynajmniej wówczas kiedy kolację jedliśmy u mnie. Muszę to wszystko naprawić!

- I co dalej stary? – patrzę w lustro i stwierdzam, że jestem żałosny. Bo widzę coś czego nie ma i nigdy nie było – Booth Ty durniu przestań się łudzić w końcu – ale z drugiej strony dlaczego tak sie zachowuje? Dlaczego wysyła mi takie sygnały? Przecież nigdy tego nie robiła a już na pewno przez ostatnie dwa miesiące. Może zimny prysznic mnie ostudzi? Cholera nie zabrałem ze sobą bokserek o koszulce nie wspominając i jak ja mam wyjść do pokoju? Może mi się uda przemknąć, może jest przy kuchence. O nie stoi przy oknie. Przy tym pod którym postawiłem torbę ze swoimi rzeczami
- Już mogę skorzystać z łazienki? – zapytała mnie z zaskoczenia.
- Pe… pewnie – i znowu się jąkam i znowu wychodzę na głupca. Zabrała swoje rzeczy i poszła do łazienki udało się. Wciągnąłem bokserki i koszulkę i śmiało mogłem czekać na nią. O ile nie wyjdzie w tej swojej czerwonej pidżamce. To co, że jest z długim rękawem i długimi nogawkami ale mnie i tak to strasznie kręci. Właśnie to, że jest cała zakryta. Booth idioto to podchodzi pod zboczenie. W końcu wyszła a teraz odwrócę się do niej z uśmiechem na ustach jakby nigdy nic…

- Cholera Bones przesadziłaś – mówiła do siebie patrząc na bardziej niż kłusą pidżamkę. O ile te skrawki można nazwać pidżamą. A co tam raz się żyje wychodzę. W końcu Angela wiedziała co robi kupując mi ją.
Opłacało się! Wiem, że nie jestem mu obojętna. Opłacało się, żeby zobaczyć Jego minę. A miał ją nietęgą przełyka ślinę raz po raz próbując złapać powietrze otwierał i zamykał usta jakby chciał coś powiedzieć. Nie mówiąc o tym wybrzuszeniu w jego bokserkach. To jest to o co mi chodziło!
- Nadal masz ochotę na czekoladę?

Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Tylko pokiwałem twierdząco głową. Boże jak ona wygląda. Jest taka piękna a w tym czymś co w życiu nie nazwałbym pidżamką wygląda szalenie pociągająco. Cholera zaraz coś zrobię. Niech wie, że nie można igrać z facetami. Zaraz jej pokażę. Nie igra się tak z facetami, nie igra się tak ze mną!...

Osiągnęłam co chciałam. To było tego warte. A teraz wypijemy gorącą czekoladę i pójdziemy spać jak grzeczne dzieci choć nie na to mam ochotę. Ale na wszystko przyjdzie pora… o matko znalazłam się w niebie. On… on mnie obejmuje czuję jego dłonie na swoim brzuchu a usta na karku to stanie się dużo szybciej niż przypuszczałam jeśli myśli, że mu przerwę to się grubo myli! Musze zobaczyć Jego twarz odwracam się a to co widzę w Jego oczach… Nie mam zamiaru dłużej czekać. Jego suta smakują tak cudownie. Z początku gwałtowne natarczywe teraz zwalniają i stają się czułe. Ale je nie pozwolę mu przerwać za długo na to czekałam. Przyciągam Go do siebie czuję jak mnie obejmuje i ma na to taką samą ochotę. O tak czuję to wyraźnie jest cudowny….

Jeśli zaraz nie przerwę to nie będzie odwrotu. Chcę się wycofać ale szybko zmieniam zamiar czując jej dłonie wślizgujące się pod gumkę moich bokserek. Jak cudownie. Czuję na sobie jej dotyk i nie chce tego przerywać. Słodycz jej ust jest taka cudowna. Od tak dawna za tym tęskniłem. Ale nie tu nie na kuchennym blacie. Chwytam ją za pośladki. Ona rozumie mnie bez słów oplata mnie zgrabnymi nogami. Czuję, że czeka na mnie i tylko to się liczy. Słyszę jej przyspieszony oddech a może to mój oddech? Kładę ją na tym małżeńskim łożu. I nie mam zamiaru dłużej czekać. Rozebraliśmy się w szybkim tempie. Nawet nie przerywając pocałunku. Ma taką gładką skórę. Jest taka delikatna chcę trochę zwolnić ale ona mi nie pozwala. W końcu jest moja…

Czuję go w sobie to uczucie… to jest jak eksplozja przyjemności. Tańczymy w jednym rytmie gdzie szybkość nadają nasze spragnione ciała. Jeszcze chwila a nie wytrzymam On też nie. To za dużo… już…
- Booth…
- Bones – słyszę jego krzyk a potem nadchodzi spełnienie. Coś pięknego. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam. Boję się odezwać żeby nie zepsuć tej chwili. Booth też się nie odzywa. Przewraca się na plecy i ciągnie mnie za sobą. Wtulam głowę w jego tors i czuję jak powoli odpływam w sen…

Zasnęła. To dobrze bo nie widzi moich łez. Padło by pytanie na które nie chcę na razie odpowiadać. Nie tyle nie chce co się boję. Boję się, że powiem co czuję i po raz kolejny mnie odrzuci, że powie, że to było tylko zaspokojenie biologicznych potrzeb. A przecież mamy zadanie do wykonania. Zupełnie o nim zapomnieliśmy. Jest cudowna kiedy śpi. Tak ufnie położyła głowę na moim ramieniu. Wtuliła się we mnie jakby była to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Mam nadzieję, że kiedy się obudzi nie będzie tego żałować…

Coś nie daje mi spać. Słyszę trzask drzwi a przecież zajazd nieczynny. Wstałam nie budząc Go podeszłam do drzwi. Otworzyłam je najdelikatniej jak potrafiłam
- Ale Ci nowi – słyszę głos kobiety o ile się nie mylę to ta kelnerka – oni nie powinni się o niczym dowiedzieć
- Wiem. Ale to jest doskonałe miejsce. Wiesz o tym dobrze – to kucharz. Na pewno to on – chodźmy stąd
- A jak to znajdą?
- Przecież nie będą zaglądać do chłodni. Jutro przyjadą po to – słyszę trzask zamykanych drzwi, oddalające się kroki i zapalany silnik samochodu A więc to są nasi złodzieje

- Booth – ktoś usilnie próbuję wyrwać mnie ze snu co za brutal – no dalej obudź się – Bones pewnie znowu wstała o świcie. Ale mamy jeszcze czas. Teraz nie wypuszczę jej już z rąk. Pół nocy nad tym myślałem nie dam się jej zamknąć w sobie. Będzie moja i już! No proszę bez najmniejszego oporu oddaje moje pocałunki. Jest cudowna – Booth to jest strasznie miłe i normalnie nie miałabym nic przeciwko ale wiem kto kradnie
- Co? – potrafi sprowadzić mnie na ziemię – skąd wiesz? – popatrzyłem za okno jeszcze ciemno
- Przed chwilą była tu ta kelnerka co nas powitała Katy i kucharz. Schowali coś do chłodni – zeszłam po cichu na dół i ich podsłuchałam. Ubieraliśmy się w ekspresowym tempie
- Nie powinnaś sama tam schodzić
- Nie widzieli mnie – zeszliśmy na dół nikogo nie było. Na wszelki wypadek nie zapalaliśmy światła. W chłodni było pełno pudeł – miałam rację
- Tak kochanie miałaś rację – cholera znowu za wcześniej – co jeszcze mówili
- Że ktoś po to dzisiaj przyjedzie nie powiedzieli kiedy niestety – jakby nie zwróciła na to co powiedziałem uwagi. Może to i dobrze? Najpierw musimy poważnie porozmawiać.
- Musimy ściągnąć jak najszybciej ludzi. Nie wiemy o której przyjadą a akcję trzeba zorganizować tak żeby nikt się nie skapnął. Bo inaczej damy plamę i nam zwieją. I dobrze byłby ich przyłapać razem z dostawcami. Chodźmy musimy wykonać parę telefonów a potem powinniśmy chyba porozmawiać
- Mam nadzieję, że porozmawiamy – jej uśmiech powiedział mi, że wszystko będzie w porządku. Nie wiem skąd mam taką pewność ale ja po prostu wiem

Booth zabrał się za telefon do szefa. Ustalał z nim wszystkie posunięcia. Mieli mało czasu zdecydowanie za mało. Ale druga taka okazja może się nie trafić. A potem porozmawiamy. Boję się ale to jedyne wyjście z sytuacji. Żałuję tylko, że to tak szybko wszystko się skończy
- Coś się stało? – zapytał siadając koło mnie
- Nie, nic się nie stało – powiedziałam – tylko żałuję, że tak szybko się to skończy
- Wiesz, że nic nie musi się skończyć – uśmiechnęłam się do niego. Właśnie takiego zapewnienia potrzebowałam
- Mam nadzieję, że się nie skończy – a następne co czuję to jego usta delikatnie pieszczące moje wargi – nie chcę, żeby się to skończyło. Już rok temu wiedziałam, że podjęłam złą decyzję…

To był szok! Ona powiedziała…
- Żałowałam jej 5 minut po tym jak ją podjęłam. Ale nie byłam jeszcze gotowa ją zmienić
- A dzisiaj? – musiałem zadać to pytanie choć cały drżałem na myśl o negatywnej odpowiedzi
- Dziś jestem już gotowa do zmiany. Na Maluku zrozumiałam to wszystko
- Więc dlaczego? Dlaczego skazałaś nas na cierpienie? – nie chciałem być zły ale to było silniejsze ode mnie
- Przepraszam… - po jej policzku potoczyła się łza
- Nie płacz kochanie. Kocham Cie i nic tego nie zmieni tylko dlaczego?
- Zobaczyłam Ciebie z tą dziennikarką – zmarszczył brwi gdzie ona mogła mnie widzieć z nią? – na jej blogu – wyjaśniła mi – było tam kilka zdjęć między innymi jak jecie kolację. Byłeś taki uśmiechnięty i wtedy pomyślałam, że zrobiłeś to co mówiłeś, że poszedłeś dalej – nie dałem jej skończyć zamknąłem jej usta pocałunkiem
- Bones Ty byłaś zazdrosna – stwierdził z uśmiechem
- Tak i nienawidzę tego uczucia
- I więcej go nie doświadczysz bo ja jestem dla Ciebie. Żyję po to żeby być z Tobą – czyż życie może byś piękniejsze?

Sprawców ujęliśmy szybko, jeszcze tego samego ranka podjechał TIR a w nim było paru agentów FBI. Dobrze, że mieli klimatyzację na pace inaczej marny byłby ich los. Wieczorem kiedy już „spaliśmy” podjechała ciężarówka i pojawili się „nasi pracownicy”. To była szybka akcja. Nikt nie ucierpiał na szczęście. Musieliśmy wracać do Waszyngtonu. Rano mieli się pojawić prawowici właściciele. W drodze powrotnej uśmiech nie schodził nam z twarzy. Jestem taka szczęśliwa…

Nie wiem jak nasz los się dalej potoczy. Na razie jesteśmy razem i jesteśmy cholernie szczęśliwi z tego powodu. Jeśli oboje będziemy nad tym pracować to będzie, to związek na całe życie. Zresztą właśnie oboje tego chcemy. I znowu rozumiemy się jak dawniej bez słów. Wystarczy tak jak właśnie teraz jej drobna delikatna dłoń w mojej. I wiem, że wszystko jest na swoim, właściwym miejscu. A życie znowu jest piękne…

izalys

Izalys - wow - tylko tyle jestem w stanie napisać... :) To opowiadanko jest genialne i chciałabym to wszystko zobaczyć w serialu... heh..
Ekstra... :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

I jeszcze jedno z pojedynku. Tym razem o dalekiej przyszłości potmstwa B&B
Miłego czytania

100 PYTAŃ DO... ZEZULCÓW

- Bones może jednak zostaniesz jeszcze w domu z małą? - powiedział do swojej partnerki agent specjalny Seeley Booth. Która pół roku wcześniej obdarzyła Go największym szczęściem – maleńką córeczką z cudnymi błękitnymi oczami swojej matki i przepięknym jeszcze bezzębnym uśmiechem podobno Jego samego. Przed porodem Tempe upierała się przy 6 – tygodniowym urlopie macierzyńskim. Ale odkąd mała Christine, w skrócie Chrisy jak ją nazywali, pojawiała się na świecie termin ten z tygodnia na tydzień ulegał zmianie. Aż w końcu została podjęta ostateczna decyzja. Właśnie dzisiaj miał nastąpić ten dzień. Bones nie wydawała się tym ani trochę zachwycona. Po raz pierwszy miała się rozstać ze swoją maleńką na dłużej niż standardowe wyjście do sklepu – przecież nikt nie będzie miał do Ciebie pretensji o to – zapewniał
- Wiem ale dość już leniuchowania. Poza tym to tylko 4 godziny – nadal nie oddawała dziecka zatrudnionej na tą okazję niani. Pani Stocwell przychodziła do nich już od 2 tygodni żeby mała miała okazję się z nią poznać – pamiętaj słoneczko, że mamusia i tatuś bardzo Cię kochają – ucałowała główkę dziewczynki to samo zrobił jej tatuś i mała wylądowała w ramionach opiekunki, którą zdążyła już poznać i polubić.
- Do zobaczenia popołudniu – pomachali jeszcze swojej córce i jej opiekunce. Pani Stocwell stała jeszcze patrząc za znikającym, za zakrętem samochodem. Za zakrętem zza którego ta dwójka miała już nigdy nie powrócić...

16 lat później

- Ciociu proszę – mała Chrisy, no już nie taka mała w końcu za dwa dni skończy 16 lat – pozwól mi – próbowała wymusić na swojej opiekunce zgodę na wyjście do dyskoteki ze swoim przyszywanym, o niespełna rok starszym bratem Jackiem juniorem. A trzeba przyznać, że uroku miała nie mało. Nie ma się co dziwić z takimi rodzicami. A raczej z takimi odziedziczonymi oczami swojej mamy i uśmiechem swojego taty miała tego uroku zdecydowany nadmiar. Ale ciocia Angela i wujek Jack przez te wszystkie lata opieki, nad osieroconą przez swoich rodziców a ich przyjaciół, zdążyli się na ten urok uodpornić.
- Chrisy nie ma mowy i Jack też nie dostanie zgody na tą imprezę od wujka
- Dlaczego? - miała dobry charakter, po mamie odziedziczyła inteligencję a po tacie empatię co dawało całkiem sympatyczną mieszankę i dobry charakter. Była też twarda nie dała sobie jak to się mówi „w kaszę dmuchać”. Od o 10 lat starszego brata Parkera obecnie agenta FBI nauczyła się samoobrony i całkiem nieźle strzelała – wujek powiedz cioci, że możemy iść
- Nic z tego kochanie. Już na jesień wyniesiesz się od nas na studia. Musimy się wami nacieszyć póki tu jesteście. Poza tym przecież w sobotę masz urodziny zapomniałaś?
- No i właśnie z tej okazji chcieliśmy iść na tą imprezę
- Wiem ale nie tym razem. Zjemy razem kolację i powspominamy trochę. Przyjdzie wujek Sweets z ciocią Daisy – na dźwięk nazwiska doktorka dziewczyna aż jęknęła
- Nie tylko nie on z tymi sowimi psychologicznymi wywodami. Proszę! Będę grzeczna ale ja nie cierpię psychologii! To nie ma nic wspólnego z logiką! - Angela i Jack zanosili się ze śmiechu – dlaczego się śmiejecie – spoważnieli
- Twoja mama mówiła dokładnie to samo, tata też nie lubił sesji z wujkiem ale tolerował psychologię
- Oni naprawdę byli tacy wspaniali? - nie raz słyszała o swoich rodzicach od wujków i ciotek no i od swojego brata ale ich nie pamiętała
- Tak... będzie też Parker ze swoją nową blond pięknością
- Jacku Hodginsie! Zachowuj się teraz mówisz jak Brennan o byłych sympatiach Bootha
- Mama była zazdrosna o tatę?
- Och kochana i to jak! Ale nigdy się do tego nie przyznała. Przyznanie, że kocha Twojego ojca zajęło jej niemal 6 lat! Do zazdrości się nigdy nie przyznała ale my wiedzieliśmy swoje. Będzie też ciocia Cam z Sullym
- Czy oni w końcu wezmą ślub?! Ileż można ze sobą żyć na kocią łapę! Choć mama i tata też nie mieli ślubu
- Ale mieli go w planie. Mieli się pobrać dwa miesiące po tym jak zginęli – do Angeli i Jacka powróciły wspomnienia tamtego, feralnego dnia. Kiedy to zginęli ich przyjaciele. Wybuch zaskoczył wszystkich nikt nie spodziewał się, że w FBI może ktoś podłożyć bombę. Brennan zginęła na miejscu a Booth próbując ją ratować został przywalony sufitem. Pomoc przyszła zbyt późno nie dało się go uratować. Lekarze zrobili wszystko co mogli. Do dziś dźwięczy im w uszach „Zajmijcie się, proszę naszą małą. Kochajcie ją tak jak my. I powiedzcie jej, że była naszym światłem i spełnieniem marzeń. W szufladzie...” nie skończył, nie zdążył bo umarł. Ale znaleźli w szufladzie to co chciał powiedzieć. Zaopiekowali się nią i kochali. Powiedzieli jej, że rodzice do ostatnich chwil myśleli o niej. Znaleźli też list do niej który miała dostać w dniu 16 urodzin. I prośbę o zajęcie się ich dzieckiem jeśli coś by im się stało. W oczach na wspomnienie tamtych dni pojawiły się łzy – będzie też wujek Jared i ciocia Padme z bliźniakami
- Super uwielbiam ich. Są tacy kochani mimo, że mają dopiero po 10 lat.
- I, o ile zdąży wrócić z tych nieszczęsnych wykopalisk, wujek Wendall z małą Olivią. No i wujek Russ z Amy dziewczyny mają sesję ale będzie Mathew.
- No dobra ale na następny tydzień pójdziemy ok.?
- Pogadamy w następnym tygodniu. A póki co to szykuj się na imprezę w wielkim starym stylu
- I tak jest zawsze – westchnęła zrezygnowana – jak nie nadopiekuńczy brat
- Hej nie mów tak o Parkerze
- Wiem, wiem on tylko się o mnie troszczy. Ale moim zdaniem jest nadopiekuńczy. W końcu mam już 16 lat i umiem o siebie zadbać – co wywołało kolejną salwę śmiechu – niech zgadnę. Mama tak mówiła – pokiwali twierdząco głową – co ona nawyprawiała
- Oj wiele by opowiadać. Twoi rodzice byli jedyni i nie powtarzalni. A ich kreatywne dyskusje jak nazywali swoje kłótnie przeszły do historii
- No dobra. A mogę sobie coś kupić na sobotę? - w tym momencie Chrisy była bardziej podobna do ciotki która ją wychowała
- Pojedziemy tam jutro
- To super. Kupię sobie coś ekstra seksownego
- Chrisy! - zawołali jednocześnie

W sobotę rano Angela dała swojej podopiecznej list który znaleźli w szufladzie
- Co to jest?
- List od Twoich rodziców.
- Ale jak...?
- Ich praca wiązała się z ryzykiem. Myślę, że to wpływ mamy która straciła rodziców nagle. Jakiś czas później dostała taki list od swojej mamy. Chyba chciała żebyś Ty na wszelki wypadek też miała taką możliwość – dziewczyna wzięła od Angeli list przestała zwracać na cokolwiek uwagę poza listem. Angela zostawiła ją samą.

„Kochana córeczko
Jeśli to czytasz to ani mnie ani Twojego Ojca nie ma już wśród żywych. Chciałabym żebyś wiedziała jak bardzo Cię kochaliśmy. Byłaś naszym szczęściem. Czekaliśmy na Ciebie z niecierpliwością. Wiecznie kłóciliśmy się czy będziesz chłopcem czy dziewczynką. Tata mówił, że córeczka no i znowu miał rację zresztą jak zawsze. Jest taki kochany. Uwielbia Cię nosić na rękach i opowiadać co robił w pracy. Opowiada Ci o wszystkim a najczęściej o tym jak bardzo Cię kocha. Ja też Cię kocham. Nie wiem co jeszcze chciałabyś wiedzieć. Nie mam pojęcia co Ci napisać. Nie wiem jakie pytania chciałabyś nam zadać. Dlatego poprosiliśmy naszych przyjaciół, żeby jeśli zajdzie taka potrzeba odpowiedzieli na nie. W dniu Twoich 16 urodzin będą tam wszyscy którzy cię kochają i znali nas. A do tego nazywaliśmy ich swoimi przyjaciółmi. Jutro wracam do pracy i mam nadzieję, że tego listu nigdy nie będziesz musiała czytać. Bardzo Cię kochamy. I zawsze będziemy przy Tobie. Pamiętaj o tym.
Mama i tata”

Po policzkach młodej dziewczyny płynęły łzy. Jej rodzice mimo, że nie żyli od ponad 15 lat wciąż przy niej byli. Wciąż czuła ich obecność. Byli piękną parą. W jej pokoju na komodzie stało dużo zdjęć. Byli jej rodzice w instytucie. Mama i tata na plaży mama była w zaawansowanej ciąży tata patrzył z miłością na nią, między nimi szedł uśmiechnięty Parker. Było też wiele zdjęć po jej narodzinach. Jeszcze więcej było ich w przepastnych albumach stojących na półce. Kochali ją. Ją i Parkera. Zawsze o tym wiedziała. Miała tyle pytań. Chciała się tyle dowiedzieć. Choć nigdy nikt nie odmawiał jej odpowiedzi na pytania o rodziców nadal miała ich jeszcze wiele i dzisiaj znowu będzie miała okazję zapytać. Dzisiaj będą znowu wspominać ludzi dla których była największym szczęściem.

Popołudnie upłynęło im na przygotowaniach. Dzień wcześniej Chrisy z ciocią Angelą i Cam była na zakupach, mimo sprzeciwu obu cioć kupiła błękitną kreację sięgającą kolan. Górę miała dopasowaną z krótkim rękawem. Dół był rozkloszowany i wyglądała w niej jak kopia swojej mamy ze słodkim uśmiechem ojca. I choć z pozoru była całkiem niewinna to obie wiedziały, że ta sukienka będzie działała na wyobraźnię młodych chłopców a zwłaszcza jednego który usycha z miłości do niej. Czego ona zdaje się być zupełnie nieświadoma wpędzając biednego Hodinsa juniora w stan obłędu. Przed 18 zaczęli schodzić się goście. A punktualnie o 18 na dół zeszła solenizantka wyglądała jak marzenie bynajmniej dla jednego z zebranych aż jęknął
- Chyba ktoś tu wpadł po uszy – zaśmiał mu się do ucha tylko nieco młodszy od niego Mathew
- Daj spokój. Ja? – próbował zamaskować swoją reakcję
- Ty – dodał jeden z 10 letnich bliźniaków Jareda niestety jak większość miał problem z rozróżnieniem czy to Hank czy Seeley – Jack się zakochał, Jack się… - reszta słów zniknęła za ręką przysłaniającą mu usta
- Słuchaj no młody…
- Obiecuję, że nikomu nic nie powiem – powiedział ze zrozumieniem – ale obiecaj, że jak ją pocałujesz to mi opowiesz – był chytry i przebiegły
- Ok. – powiedział z rezygnacją. W międzyczasie wszyscy przeszli do salonu. Przy kolacji trwała dyskusja na bieżące tematy. Po posiłku wniesiono tort z 16 zapalonymi świeczkami goście chórem zaśpiewali okazyjne 100 lat. Był pyszny, po nim zajęła się rozpakowaniem prezentów. Dostała ich całe mnóstwo. Jeden jednak był dla niej najcenniejszy. Srebrny łańcuszek z maleńkim srebrnym delfinem. Domyślała się od kogo i choć nie było karteczki to wiedziała. Tylko jedna osoba znała ją aż tak dobrze. Osoba bardzo bliska jej sercu.
- Chrisy czy wiesz dlaczego się tutaj spotkaliśmy – zaczął rozmowę nie kto inny jak sam psycholog dr Lance Sweets zwany wujkiem Słodkim
- Przeczytałam list od mamy – było jej ciężko. Bo choć była dzieckiem kochanym i chcianym pozostał żal, że jej rodzice tak szybko odeszli. Jack nie myśląc wiele ani na nikogo nie zważając podszedł do niej i chwycił ją za rękę. I bynajmniej nie obchodziło go co inni sobie pomyślą najważniejsza dla tego 17 letniego młodzieńca była Chrisy. A reszta niech sobie myśli co chce – wiem, że mnie kochali
- Co do tego nikt nie ma wątpliwości – powiedziała Angela – pamiętacie jak się Brennan dowiedziała, że jest w ciąży?
- Ona jak ona ale Booth – wszyscy wrócili myślami do tamtego dnia. Jack starając się naśladować ich głosy opowiadał…

- Bones – na platformę wpadł wściekły Booth – znowu wyszłaś z domu zanim ja wstałem a do tego bez śniadania – na platformie zapanowała cisza
- Przecież wiesz, że ja nie jadam śniadań. Poza tym test ciążowy jest najskuteczniejszy na czczo – Booth patrzył na nią jak na osobę z innej planety pozostali zresztą też
- Test ciążowy?
- No taki paseczek pojawia się w plastykowym okienku niebieski albo czerwony – Bones wyjaśniła mu instrukcję obsługi
- Bones ja wiem co to jest test ciążowy. Ale…
- Jakie znowu ale? Testy dają 95% pewność. Nie chciałam iść do lekarza bo pewnie chciałbyś iść ze mną
- Poczekaj chwilę – próbował zebrać myśli – tzn., że jesteś w ciąży? Będziemy mieli malutką córeczkę? – jego twarz rozjaśnił 200 watowy uśmiech
- No a po co innego robiłabym test? – jak zawsze rzeczowa Booth chwycił ją w objęcia i zakręcił się wokół własnej osi…

… po policzkach dziewczyny spływały łzy. Zresztą nie tylko jej
- To najdziwniejsze oznajmienie komuś, że zostanie ojcem – powiedziała z uśmiechem
- Bo trzeba Ci kochanie wiedzieć, że Twoja mama była dość oryginalna – Cam ocierała łzę
- Do bólu logiczna dzięki tacie trochę się zmieniła ale pewne nawyki zostały – podsumował Parker
- Zresztą wtedy też dowiedzieliśmy się, że są parą – dodał Wendall – wcześniej ukrywali to przed nami jak tylko mogli
- Ale dlaczego? Wstydzili się?
- Nie to raczej wina cioci Angeli
- Wcale nie – zaoponowała artystka – to nie moja wina, że Bren była wyjątkowo tępa jeśli chodzi o Bootha
- Niemożliwe bo na każdym kroku jej o tym przypominałaś – myślami wrócili do tamtych radosnych dni a Wendall uczynił zadość dziewczynie i przytoczył jedną z wielu takich rozmów

- Angela przestań!
- Nie odpuszczę. Masz przy sobie rycerza w srebrnej, spełniającej standardy FBI zbroi a umawiasz się z jakimś Andrew
- Lubię Go mamy wiele wspólnego ze sobą
- A ja jestem św. Mikołajem – mruknęła pod nosem
- Nie wiem co to znaczy…

- Bo Twoja mama nie miała pojęcia o współczesnych powiedzonkach. I wszystkie brała dosłownie – wujek Jared sam był nieraz świadkiem
- Poważnie?
- O tak – zgodnym chórem przytaknęła reszta – a stwierdzenie „nie wiem co to znaczy” było jej znakiem firmowym
- Wujek a ja słyszałam, że Ty się umawiałeś z mamą
- To był jeden raz. Jedno przyjęcie. A potem dała mi w zęby i zrzuciła ze stołka
- Serio?
- Mama nie była obrażalska. Ale jeśli ktoś obraził w jakikolwiek sposób Twojego tatę to miał przechlapane
- Pokłóciłeś się z tatą?
- Można powiedzieć, że mieliśmy kiedyś inne podejście do życia. Powiedziałem coś Twojej mamie a to jej się nie spodobało. I mi się dostało
- Dla osób które kochała była gotowa na wszystko. Pamiętacie jak porwano Bootha? – Sweets zabrał głos – złamała własne zasady żeby pomóc w uwolnieniu go
- I przy okazji pozbawić mnie posady w Pentagonie. Ale nie żałuję.
- Ja nigdy nie zapomnę jak postrzelono Bootha i potem upozorowano jego śmierć żeby złapać jakiegoś drania. Te dwa tygodnie kiedy nie wiedziała, że On żyje była jakby martwa. Nic ją nie obchodziło poza pracą. Zatraciła się w niej. Nawet na pogrzeb nie chciała iść. Zmusiłam ją do tego szantażem. A na cmentarzu była tak wściekła, że nie omieszkała powiedzieć paru gorzkich słów pod adresem Boga.
- Ale i tak nic nie pobije jej złości kiedy się dowiedziała, że to blef.
- Ale dała mu w szczękę. Aż upadł na ziemię
- Biedny tata – uśmiechała się razem z nimi – jak było kiedy się urodziłam? – zapytała z nie nacka
- Wesoło. Wiesz tata strasznie się bał o mamę. Całą ciążę dobrze się czuła i pracowała jeszcze na 2 tygodnie przed Twoimi narodzinami.
- Łał
- Co doprowadzało biednego agenta do białej gorączki …

- Bones idziemy do domu
- Dopiero 19
- Dopiero?! Bones Ty pracujesz od 9 a jesteś 9 miesiącu ciąży
- Ale ja się dobrze czuję. Nic mi nie jest a maleństwo jest zdrowe. Baraszkuje dopiero jak się położę
- Mówi Ci, że najwyższa pora odpocząć
- Dziecko nie jest w stanie mówić w moim brzuchu
- Jezu… Bones! Idziemy do domu i basta!

- I poszli do domu. Mama chyba w końcu zrozumiała bo więcej nie przyszła do pracy. A Dwa tygodnie później Ty się urodziłaś.
- Dotarliśmy do szpitala już po Twoich narodzinach
- I zastaliśmy tatę z podbitym okiem ale z największym uśmiechem pod słońcem
- Byli bardzo ale to bardzo szczęśliwi kiedy się urodziłaś. Kochali Cię. Mogę Ci powiedzieć, że byli najwspanialszymi rodzicami pod słońcem. Bo choć Bones nie była moją mamą to kochała mnie i ja to czułem. A tata … tata był… jest niedościgniętym wzorem. W FBI oboje do dzisiaj są legendą.
- Bo oni byli najlepsi we wszystkim co robili – podsumował ich wspomnienia Wendall.

Goście rozeszli się do swoich domów po 23. Angela i Jack położyli się już spać. W salonie pozostali tylko Chrisy i Jack junior.
- Oni mnie bardzo kochali wiesz
- Wiem – wyszedł na chwilę. Wrócił z albumami z jej pokoju. Przeglądali je w ciszy pełnej wspomnień – popatrz jak bardzo są szczęśliwi – wskazał na zdjęcie jej rodziców. Stali ciasno objęci. Mama uśmiechała się szeroko a tata obejmował ją od tyłu trzymając ręce na lekko zaokrąglonym brzuchu z szczęśliwym wyrazem twarzy. Niemal czuła ciepło jego dłoni.
- I bardzo się kochali. Chciałabym kiedyś znaleźć taką miłość. Chciałabym kochać i być kochaną tak jak Oni – po raz pierwszy pozwoliła sobie na przytulenie się do najlepszego przyjaciela. A On z radością objął ją swoimi ramionami
- I znajdziesz. Oboje ją znajdziemy – złożył delikatny pocałunek na jaj ustach…

izalys

Izalys moim skromnym, ale szczerym zdaniem wygrasz ten pojedynek... :) Genialne opisane uczucia, emocje... Chwilami na prawdę chciało mi się płakać.. Rewelacja :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Cudowne! Wpada na filmweb dosyć rzadko, ale za to jakie cechy na mnie tu czekają... Izalys, piszesz absolutnie, fenomenalnie cudownie. Brak mi słów. Jesteś jedną z najlepszych autorek ficków jakie czytałam, a naprawdę mam doświadczenie. Śmiem nawet twierdzić, że - prócz oryginalnych pomysłów - znacząco poprawiła się jakość tekstów, zwłaszcza pod względem interpunkcji, stylistyki, etc.
Dowody uznania
Mashe

ocenił(a) serial na 10
izalys

„BŁĄD W DRUKU”

- Bones napisałaś swoją kolejną książkę? – zapytał Booth podczas jednej z ich ostatniej kolacji przed rozstaniem na cały okrągły rok
- Jeszcze nie, nie miałam ostatnio czasu. Poprosiłam wydawcę o zmianę terminu. Mam jeszcze pół roku na to
- A o czym będzie?
- Nie wiem może natchnie mnie na Maluku – odpowiedziała. A tak naprawdę to ostatnio nie miała ochoty na pisanie książki. Ta cała sprawa z Grabarzem, to napięcie między nimi od prośby agenta. Naprawdę miała nadzieję, że tam na tej wyspie znajdzie to o co jej chodzi.
- Będzie jak zawsze super
- To się dopiero okaże. Booth nie można zakładać, że będzie super skoro ja nawet nie wiem o czym będzie. Z antropologicznego punktu widzenia to jest...
- Wiem Bones. Ale wszystkie Twoje książki są super więc ta pewnie też będzie
- Ale nie możesz tego wiedzieć
- Ja to wiem, Bones dajmy spokój temu – zapadła cisza. Kiedyś odpoczywali w ciszy ciesząc się swoim towarzystwem. Od jakiegoś czasu ta cisza im ciążyła. Była pełna napięcia, niedpowiedzeń – więc rozstajemy się
- Nie na zawsze tylko na jeden rok
- Ta ale to zawsze jakieś rozstanie. Ale wrócimy prawda?
- Tak. Z pewnością wrócimy
- Za rok przy fontannie
- Za rok przy fontannie

Dwa dni później Booth pojechał do jednostki a jeszcze dwa dni później pożegnali się po raz ostatni na lotnisku. Ostatni uścisk dłoni i w oczach obawa o tą drugą osobę. Obietnica bycia ostrożnym i ostateczne rozstanie na cały okrągły rok...

7 miesięcy później wrócili do stanów. Mieli do rozwiązania bardzo ważną sprawę od której zależała posada dr Camile Sorayan jako patologa FBI.
- Więc poznałeś kogoś?
- Tak – pokazał jej zdjęcie oczywiście to musiała być blondynka
- To jest poważne? – zapytała z lekkim smutkiem w głosie a jej serce, choć to antropologicznie niemożliwe pękało z rozpaczy
- Tak poważne jak atak serca
- Atak serca jest poważny – zrozumiała aluzję. I już wiedziała, że nie ma najmniejszych szans. Miała ją kiedyś ale odrzuciła. Teraz już nic nie będzie takie samo. Wiedziała, że musi schować swoje uczucia gdzieś głęboko, gdzie nikt się ich nie dopatrzy. Tak musiała zrobić. Nauczyć się z tym żyć. Z tym, że zaprzepaścił swoją szansę na szczęście. Prawdopodobnie już nigdy jej nie dostanie.
Potem wrócili do pracy. Oczywiście udało się rozwiązać zagadkę zaginięcia 2 letniego chłopca w końcu byli najlepsi a ten mały był cały i zdrów. Dowiedziała się też, że Angela, jej przyjaciółka będzie miała dziecko. Po cichu ona też marzyła o swoim i Bootha dziecku. W końcu poczuła coś co ludzie nazywają biologicznym zegarem. Miała też nadzieję, że to Booth będzie ojcem. I wcale nie chciała już dziecka z probówki. Stwierdziła, że proces prowadzący do poczęcia dziecka przed którym tak się wzbraniała może być niewątpliwie całkiem miłym doświadczeniem. Przecież sam Booth przekonywał ją, że jeśli istnieje między dwojgiem ludzi uczucie to sex nie będzie gówniany tylko będzie łamaniem praw fizyki. Ona chciała tego doświadczyć ale teraz już za późno bo jej ukochana osoba związała się z inną
- Bones dobrze jest być tu znowu
- Tak witaj w domu Bones
- Dziękuję. Witaj w domu Booth – przed nimi była jeszcze żmudne sprzątanie laboratorium eksponatów muzealnych. No cóż ale to dopiero jutro...

Kolejne dni mijały na przywracaniu poprzedniego stanu ich miejsca pracy. Było im znowu wesoło. Wszyscy znowu byli razem
- Skoro już jesteśmy razem chciałam Was zaprosić na promocję nowej książki – powiedziała Bones wręczając im zaproszenia na promocję i podpisywanie książki
- Łał Bones – Booth oglądał swoje zaproszenie – nigdy czegoś takiego nie robiłaś
- Ja też nie przepadam za tym ale mój agent się uparł. Powiedział, że ta książka jest wyjątkowa i zasługuje na wyjątkową oprawę.
- A co w niej jest takiego wyjątkowego? – Angela zapytała
- Nie wiem. Zwykła książka o kościach w puszczy. Już nieraz pisała nie wiem dlaczego tym razem jest inaczej
- Uznali pewnie, że jest najlepsza – podsumowała Cam
- Pisałam ją na Maluku
- Masz jakiś egzemplarz? – zapytał Hodgins był wielkim fanem jej książek uwielbiał doszukiwać się podobieństw między członkami zespołu a bohaterami książki
- Nie to też jest dziwne. Podobno dostanę na miejscu. Nie będziecie musieli kupować dam wam w prezencie – na tym zakończyła się rozmowa na temat

Tydzień później cała ekipa stawiła się w siedzibie wydawnictwa które drukowało jej książki. Zebrała się spora grupa jej wielbicieli czekających na możliwość porozmawiania choć chwilę z autorką a może nawet na zrobienie zdjęcia. Większość z nich miała już egzemplarze w ręce. Jej współpracownicy siedzieli na swoich miejscach i byli pogrążeni w lekturze co było dość osobliwym zjawiskiem
- Już wiem dlaczego ona jest wyjątkowa – wykrzyknął Hodgins nie mógł się powstrzymać i zaczął już czytać
- Jack uspokój się i powiedz dlaczego
- Przeczytajcie sobie pierwszą stronę podejrzewam, że tak wygląda cała książka – wszyscy rzucili się przeczytać choć kawałek i byli w lekkim szoku. Lekki to mało powiedziane. Booth na przemian zamykał i otwierał usta a w jego oczach pojawiło się wielkie zdumienie. Jeśli...
- Pewnie błąd w druku – otworzył na kartce ze środka książki. Tam też to było – o Boże
- Seeley proponuję żebyś może całą przeczytał. Może to nic takiego
- Jak to nic – zapiszczała Angela – otwórzcie na ostatniej stronie – posłusznie wykonali jej polecenie
- Ale jaja – podsumował Wendall
- Booth... – zaczęła Cam ale Jego już nie było poszedł jej poszukać. Musi wiedzieć. Musi się upewnić, że ma rację. Nie wytrzyma tej całej imprezy w niepewności. A jeśli to prawda to On będzie najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem – gdzie on poszedł?
- Jak mniemam poszukać Brennan – Angela nie potrafiła ukryć podekscytowania
- Myślisz, że to prawda – Cam była nieco bardziej sceptyczna
- Tak. Jak mówiła o nowej miłości Bootha miała wielki smutek w oczach
- Hanna... teraz to On może być zły za taką pomyłkę – zupełnie zapomnieli o jego nowej dziewczynie

Booth chodził i szukał Bones. Musi wiedzieć
- Widział pan dr Brennan – zapytał jej agenta
- Przejrzała książkę i zamknęła się w ubikacji. Nie chce wyjść
- Dziękuję – a więc to prawda ona mnie kocha, ona mnie kocha powtarzał sobie w duchu a jego uśmiech był tak szeroki, że gdyby nie uszy miałby go dookoła głowy. Znalazł łazienkę. Zapukał
- Zajęte – usłyszał – a jak to Ty Stewen (agent Bones) to ja nie wychodzę
- To nie Stewen, to ja Bones otwórz proszę
- O nie – jęknęła i co teraz. Pewnie przeczytał już moją kompromitację – odejdź Booth
- Otwórz Bones. Wiesz, że jestem uparty i nie odejdę – o tak to wiedziała. Cóż trzeba stawić czoło rzeczywistości otworzyła łazienkę i wpuściła go do środka – hej co się stało – spojrzała na niego z cichą nadzieją, że jeszcze nie czytał. Książka w jego ręce przeczyła tej nadziei
- Widziałeś już – spuściła głowę żeby nie widział jej łez i ona sama nie chciała widzieć wyrzutu na jego twarzy. Chwycił delikatnie w dłonie jej twarz, zmusił ją by patrzyła na niego. A to co zobaczyła w Jego oczach... – Przepraszam. Nie wiem jak to się stało. Myślałam, że to błąd w druku ale pokazali mi emaila tak było w tym co im wysłałam...
- Ciii – przyłożył jej palec do ust – to nic. Pewnie inaczej bym się nie dowiedział prawda?
- Poszedłeś dalej. Spotkałeś kogoś z kim będziesz szczęśliwy. A ja nie wiem czy... – zamknął jej usta pocałunkiem
- Ja też Cię kocham. Nigdy nie przestałem. Owszem Hanna jest cudowną kobietą ale nie dla mnie. Dla mnie istniała, istnieje i będzie istnieć tylko jedna kobieta Ty. Może to nieeleganckie ale wysłałem jej emaila, że to koniec. To nie miało sensu. Nie mogłem jej dać swojego serca bo ono należy do Ciebie – wtuliła się w jego ramiona. Tu było jej tak dobrze

- Coś długo ich nie ma
- Dajcie im czas na rozmowę – powiedziała Angela choć sama się denerwowała – albo raczej czas na kłótnie. Do mikrofonu podszedł organizator imprezy
- Przepraszam państwa za małe opóźnienie. Mamy problem natury technicznej. Dr Brennan jest już z nami i za chwilę wyjdzie do swoich fanów
- Raczej dłuższą chwilę – w końcu dotarł też Sweets
- Jeszcze się nie zaczęło? Miałem małe problemy z dojazdem
- Nie Brennan strzeliła gafę w książce i nie chce wyjść. A Booth poszedł z nią pogadać
- A co takiego zrobiła
- W tej książce nie ma fikcyjnego agenta Andrew i antropolog Katy jest agent Booth i dr Brennan
- Tzn.
- W całej książce pojawiają się postanie autentyczne a bynajmniej ona i Booth – powiedział Jack
- Ona wyznała mu miłość – dodała Angela
- I na końcu ich ożeniła – podsumowała Cam
- Poważnie? Nie dziwie się, że nie chce wyjść – w tym momencie na podium pojawiła się Brennan a obok nich z wielkim uśmiechem na twarzy Booth
- I jak? - dopytywali
- Twierdziła, że to pomyłka w druku
- Ale jej nie uwierzyłeś – Angela była doprowadzona do ostateczności
- Nie. Ona mnie kocha i wcale nie był to błąd w druku – Jego oczy lśniły szczęściem

- Powiem Ci, że nas zaskoczyłaś – Cam podobnie jak reszta była w szoku. Byli u niej w domu na małym party
- Sama siebie zaskoczyłam. Nie zdawałam sobie z tego sprawy – za jej plecami, przyklejony do niej niewidzialnym klejem stał Booth – Dziękuję wam za obecność dzisiaj
- Ja też dziękuję – powiedział Booth – i mam nadzieję, że będziecie z Nami na następnej imprezie
- Jakiej? – zapadła cisza
- Na naszym ślubie

Miesiąc później odbył się ich ślub. Był kropka kropkę taki jak ten opisany w jej najnowszej książce. Książce która okazała się sukcesem nie tylko zawodowym ale i prywatnym...


izalys

Witaj Izalys :)
Po przeczytaniu tego opoka mam wielki uśmiech na twarzy (ale na pewno mniejszy niż ten na twarzy Bootha :P:P) Jejku... bardzo mi się podobało... Ciekawy pomysł z tą książką... ;) Super.. :)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Taki dwu częściowy twór może się spodoba. Miłego czytania!

- Uda się zobaczysz – przekonywała kobieta siedzącego naprzeciw niej mężczyznę
- Ona i tak nic nie powie – On był o wiele bardziej sceptyczny w końcu bądź co bądź ją trochę znał
- Żadna zakochana kobieta nie będzie patrzyła na to obojętnie
- Ona…
- Nie chcę słyszeć. Mówię Ci co wiem – była dość stanowcza i choć tamtej drugiej nie znała to wiedziała swoje
- Ok. mam nadzieję, że to nie przyniesie
- Będzie dobrze. Zdobędziemy ją dla ciebie. Razem – stuknęli się kieliszkami na znak zawartego spisku – będziesz ją miał tylko dla siebie

- Booth – powiedział odbierając swój satelitarny telefon. Właśnie przed chwilą uratował porwane dziecko. Afganistan to okropne miejsce
- Musisz wracać
- Caroline? Coś się stało?
- Kariera dr Sorayan jako patologa sądowego wisi na włosku
- Cam? Co się stało?
- Wracaj i to szybko – nic więcej się od niej nie dowiedział bo się rozłączyła. Lekko zdezorientowany agent załatwił sobie zwolnienie ze służby mimo, że do końca zostało jeszcze 5 miesięcy ale czego się nie robi dla przyjaciół? Poza tym jest możliwe, że Bons też wróci. W końcu są zespołem

- Wyjeżdżam
- Stało się coś – odezwała się kobieta. Przyszła na spotkanie najszybciej jak mogła.
- Tak Ona wcześniej
- Musimy przyspieszyć nasz plan
- Tak. Jeszcze dzisiaj jadę do Waszyngtonu
- Daj mi dzień albo dwa na zorganizowanie wszystkiego.
- Dobrze spotkamy się na miejscu – szybko się rozeszli w końcu mieli do wypełnienia misje

Dzień później spotkali się tak jak ustalili w parku przy fontannie, choć mieli się spotkać dopiero za 5 miesięcy.
- Bones – przytulił jej szczupłe ciało chyba jeszcze zeszczuplała na tym Maluku
- Booth – oboje cieszyli się z tego spotkanie. I oboje mieli sobie wiele do powiedzenia. Rozmowa przedłużyła się lekko i już kiedy Brennan miała powiedzieć co jej leżało n sercu agent wypalił
- Spotkałem kogoś – no to byłoby na tyle planów pani antropolog
- Czy to jest poważne?
- Jak atak serca
- Atak serca jest poważny więc zakładam, że
- Tak Bones – uśmiechał się szczęśliwy. Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać jak szczęśliwy uśmiech z powodu ich ponownego spotkania ale nie dla niej. Nie po tym co przed chwilę usłyszała. Znowu zamknęła swoje serce. Znowu się pomyliła teraz kiedy już wiedziała co to znaczy kochać. A agent? No cóż w końcu był zakochany i miał pełne prawo być szczęśliwym. Skoro on jest to ona też będzie. Najważniejsze, że on jest zadowolony reszta się nie liczy

Sprawę rozwiązali dość szybko. W końcu byli najlepsi. Początkowo Bones miała wrócić na Maluku, zwłaszcza po tym co powiedział jej agent. Dla niej praca a zwłszca ta w terenie to była ucieczka w zapomnienie. Tam miała szanse zapomnieć i iść dalej tak jak on poszedł. Ale to oni ją przekonali, że bez niej ich zespół nie istnieje. Cam miała trochę pretensji o jej wyjazd. Ale… Zawsze znała swoją wartość, wiedziała, że jest najlepsza ale nie pomyślała, że bez niej nie ma zespołu. Bez niej i bez agenta w końcu to oni są centrum. I tak została. Już nie wróciła na wyspę.

- W końcu jesteś
- Musiałam załatwić wszystko. I jak ona?
- Piękna jak zawsze. Widziałem ją. Codziennie ją widzę
- No to do dzieła. Rozprawimy się z nią szybko i już będzie Twoja
- Oby. Jutro w południe będzie w Royal Diner
- Ok. – szybki drink i każde z nich poszło w swoja stronę

Niby między nimi nic się nie zmieniło ale czuć było dystans, dystans który sami sobie narzucili. Nadal jadali wspólnie. Choćby tak jak dzisiejszy lunch. Zawsze przy posiłku omawiali bieżącą sprawę i to się nie zmieniło. W pewnej chwili Booth zerwał się z wielkim uśmiechem na ustach i okrzykiem
- O mój Boże! – Bones obejrzała się za siebie zobaczyła swojego partnera w objęciach blond piękności. Jak mogłam głupia pomyśleć, że mam jakieś szanse w końcu ani nie jestem ładna ani ze mnie blondynka a on ewidentnie w takich gustuje. Ale jestem beznadziejnie głupia, myślała. Wstała z miejsca żeby się przedstawić
- Cześć jestem Tepmrence Brennan
- Witaj – podała jej rękę – jestem Hanna – uśmiechała się radośnie przytulona do agenta. Tak Bones poznała nową miłość Bootha
Po skończonej kolejnej sprawie siedzieli w knajpce popijając wino. Jak zawsze po dobrze wykonanej robocie czuli satysfakcje i mogli się odprężyć. Lubiła ten czas mogli porozmawiać spokojnie bez pośpiechu.
- I znowu się udało – podsumował
- Tak w końcu jesteśmy najlepsi – w tej chwili dołączyła do nich Hanna
- Idziemy na kolację? – zwróciła się do Bootha po czułym pocałunku na powitanie
- Tak – teraz już Bones wiedziała dlaczego nie chciał z nią zjeść kolacji. W końcu miał ją zjeść z ukochaną. Teraz już się wszystko zmieni. Nic nie będzie takie samo – Bones idziesz z nami – zapytał
- Nie, dzięki ale mam jeszcze coś do zrobienia
- Ok. to do jutra – i poszli. To jeszcze jeden dowód na to, że nic już nie będzie jak dawniej. Kiedyś na moje słowa mam coś do zrobienia przeważnie namawiał mnie na rezygnację i ciągnął ze sobą a dzisiaj przeszedł obok tego obojętnie. Może czas na zmianę. Taką na zawsze a nie na rok? – myślała dopijając wino

- I jak?
- Widziałaś ją? Co myślisz?
- Już niedługo będzie Twoja zobaczysz widzę to po niej. Popatrz wychodzi. Ciekawe gdzie idzie
- Pewnie do instytutu jak zawsze – jego głos drżał z tłumionych emocji. Ruszył powoli za nią.
- Co robisz jeszcze nas zauważy
- Daj spokój umiem śledzić ludzi a ona nie zwraca na nic uwagi – chwilę później byli pod jej blokiem – a jednak dom a nie laboratorium
- Jednak dom – kobieta uśmiechała się pod nosem. Wiedziała, że nie wiele trzeba i ona będzie Jego

Bones czuła się samotna. Widząc jego szczęście. Jego pełen szczęścia i zachwytu uśmiech. Wiem, że jest szczęsliwy i teoretycznie to powinno mi wystarczyć tylko dlaczego nie wystarcza? Chyba po raz pierwszy doświadczam tego tak boleśnie. Przecież kiedyś już byłam porzucona. Ale wówczas nie była to moja wina. A tym razem sama jestem sobie winna i co gorsze doskonale o tym wiem. Może faktycznie czas iść dalej? Nie miałabym problemy ze znalezieniem pracy. A choćby nawet to stać mnie żeby już nie pracować do końca życie. Pisać tylko książki. I znaleźć kogoś kto mnie pokocha i już nigdy nie będę sama. Dziecko! To jest pomysł. Może nie zniszczyli jego spermy. To jest myśli. Będę miała część jego i ta cząstka to dziecko będzie mnie kochać. Kochać bezwarunkowo i na zawsze tak jak jego ojciec tego nie potrafił…

- Czas przejść do następnej części naszego planu
- Nie wiem czy to ma sens
- Nie marudź zaszliśmy już tak daleko teraz tylko wystarczy to wszystko kontynuować
- Czuje, że…
- Ona już niedługo będzie Twoja zobaczysz. Temprece Brennan będzie cała tylko Twoja

ocenił(a) serial na 10
izalys

II.

- To nie wypali – przekonywał ją
- Chcesz się poddać? Teraz kiedy jesteśmy już tak blisko?
- Ona nigdy…
- Ona już! Więcej optymizmu! – ale jak tu być optymistą. Jak patrzeć na ten piękny uśmiech i mieć nadzieję, że będzie przeznaczony tylko dla ciebie. Jego przyjaciółka mówi, że się uda ale on w to nie wierzy. Ale w jednym ma rację to zaszło zbyt daleko nie można się wycofać. Albo wygra i będzie Jego albo przegra a wówczas…

- Witaj dr Brennan – do jej gabinetu weszła Hanna – nowa miłość jej partnera. Ona była nawet fajna i ciężko byłą ją nie lubić ale…
- O Hanna wejdź proszę
- Bo wiesz mam problem chciałam coś kupić Seeleyowi w prezencie bo się do niego wprowadzam i nie wiem co by pasowało do jego mieszkania – a więc to jest aż tak poważne? Ona się do niego wprowadza a mnie pęka serce. Ale cóż mi pozostało?
- Kup mu telefon taki stary. On lubi takie telefony
- Dzięki za radę. A może wpadniecie do nas wieczorem? Zaproszę też dr Sorayan i Angelę?
- Nie chcę wam przeszkadzać
- Ale będzie nam niezmiernie miło
- Ok. to do wieczora – pożegnała się z nią. Twarz ją bolała od udawanego uśmiechu. Nie potrafi się cieszyć Jego szczęściem. Może kiedyś ale jeszcze nie teraz. W sumie już niedługo. Była już dzisiaj na badaniach. Jego sperma nadal na nią czeka. Dokumentów nie wycofał więc ma do tego prawo. A potem zniknie na zawsze. I On będzie szczęśliwy!
Wieczorem tego samego dnia w mieszkaniu Bootha, przy lampce wina wesoło rozmawiały 4 dziewczyny. Jakiś czas później do mieszkania wszedł agent był delikatnie mówiąc zdziwiony
- Co się tu dzieje?
- O propozycja wprowadzenia była żartem – Hanna bała się, że coś źle zrozumiała
- Nie, nie cieszę się, że tu jesteś. Witaj w domu! – jego twarz jaśniała szczęściem. Cam musiała wracać do domu tak samo jak Angela. Bones chciała zostać ale…
- To ja już pójdę – bała się, że na jej twarzy widać wszystko. W końcu Booth był zawsze mistrzem w odczytywaniu jej nastrojów
- Zostań, zjedz z nami
- Nie, powinniście być teraz razem sami – wyszła do przedpokoju gdzie dogonił ją agent
- To do jutra
- Tak, do jutra – wyszła zamykając za sobą drzwi. Wrócił do salonu zrezygnowany

- Mówiłem Ci, że to nic nie da – usiadł na sofie obok przyjaciółki
- Nie widziałeś jej miny? Ona Cię kocha
- Uśmiechała się cały czas
- Bo nie patrzyłeś w jej oczy. Jej oczy wyrażały tylko smutek a wręcz rozpacz
- Nie mogę patrzeć w jej oczy bo byłbym przegrany
- Następnym razem spójrz a się przekonasz. Już nie długo będzie cała Twoja tak jak o tym marzysz od lat
- Ona mi tego nie powie
- Musisz się zdobyć na ten krok
- Już kiedyś próbowałem. Drugiego odrzucenia nie zniosę – w jego oczach była bezdenna tęsknota

Tydzień później Bones była umówiona na wizytę u specjalisty od sztucznego zapłodnienia. Była zdeterminowana na to dziecko. Chciała maleństwa o brązowych oczach i uśmiechu swojego ojca. To wszystko co jej po nim pozostało. Jak się uda to już znalazła mały domek odpowiedni dla niej i dziecka. Wyjedzie i nikt nie będzie wiedział gdzie. Siedziała w poczekalni nieświadoma obserwującej ją kobiety

- Booth
- Hej tu Hanna, słucha jestem w klinice ginekologicznej
- Jesteś w ciąży? – nie krył zdumienia
- Nie. Czy kobieta nie może już iść do ginekologa od tak? A wracając do tematu. Jest tu dr Brennan czeka chyba na wizytę – ona jest w ciąży? – to byłby koniec jego marzeń
- Nie, raczej nie w tym gabinecie przy którym siedzi przyjmuje jak wynika z tabliczki specjalista od sztucznego zapłodnienia – Booth zerwał się na równe nogi. Przypomniała mu się taka sama wizyta sprzed ponad roku…
- O nie! Powiedz jej żeby nie robiła tego co chce zrobić. Powiedz jej, że dam jej to chce ale niech nie robi tego w gabinecie
- Booth o czym Ty mówisz?
- Proszę powiedz jej. Ja już tam jadę – rozłączył się. Teraz albo nigdy musi się odważyć nie ma nic do stracenia. A skoro ona tam jest w takim celu jak on myśli to…

- Brennan – podeszła do niej nie wiedziała co prawda o co chodzi ale najwidoczniej agent wiedział. Odwróciła głowę
- Hanna. Co Ty tutaj robisz? – pięknie jeszcze tego mi trzeba żeby się okazało, że ona jest w ciąży
- Przyszłam do lekarza na coroczną rutynową kontrolę – powiała żeby nie było żadnych wątpliwości i gołym okiem widać, że ulżyło – a ty?
- Ja też do lekarza
- Nie wiem o co chodzi ale Booth mówił, żebyś nie robiła tego co chcesz zrobić. Że on już tutaj jedzie – patrzyła jak w jej oczach pojawiają się łzy. Dla Bones skończyło się wszystko. Więc już nie chce żebym wykorzystała jego spermę. Odbiera mi nawet to… choć w tej sytuacji nie ma się co dziwić
- Ok. wiem o co chodzi – wstała z krzesła minęła Hannę i wyszła nie oglądawszy się do wołającej jej Hanny. Nie teraz kiedy jej oczy już nie umiały powstrzymać potoku łez.
- Brennan prosił żebyś na niego zaczekała – dobiegła do niej – że da Ci wszystko co zechcesz – zatrzymała ją
- To już nie ważne – była całkiem zrezygnowana do krawężnika podjechał czarny SUV wysiadł z niego nie kto inny jak agent Booth
- Ważne. Ważne dla niego – wzrokiem zatrzymała agenta Brennan nie widziała go stała tyłem do ulicy
- Wiem, że teraz kiedy jesteście razem nie mam już prawa do Jego spermy ale myślałam, że jak nie będzie wiedział to…
- Nic nie rozumiem
- Nic się nie stało. Ja tylko chciałam mieć cząstkę Jego skoro ty masz całego – pozwoliła sobie na ten komentarz. Już jej na niczym nie zależała i tak wyjedzie. To już postanowione
- Możesz mieć mnie całego i tą małą cząstkę też – za jej plecami odezwał się głos agenta obróciła się a w jego oczach widziała łzy
- Ale… - Hanna delikatnie usunęła się nawet nie wiedzieli kiedy. Wziął ją za rękę i poprowadził do samochodu. Wsiadła nic z tego nie rozumiejąc – a Hanna? – zapytała w końcu kiedy ruszyli
- Da sobie radę sama a my musimy porozmawiać. Proszę tylko nie teraz bo chcę nas dowieźć bezpiecznie do domu – chwilę później parkował pod swoim budynkiem. Wyciągnął zszokowaną Bones za rękę z samochodu i poprowadził na górę. Nie pamiętał czy posłał łóżko ale to było jego najmniejsze zmartwienie. Weszli do mieszkania. Oczywiście tak jak przypuszczał na sofie była jeszcze pościel.
- Ja nic nie rozumiem. Tzn. rozumiem, że nie chcesz żebym miała Twoje dziecko
- Ależ ja bardzo chcę żebyś miała ze mną dziecko
- Nic już nie rozumiem – usiadła zrezygnowana
- Chcę mieć z Tobą dziecko ale nie w probówki – podszedł do niej – chcę żebyśmy ten mały cud stworzyli razem. Ty i ja
- A co z Hanną – w jej serce zaczęła się wkradać nadzieja
- Hanna to dobra przyjaciółka
- Ale tu mieszka
- A ja śpię na sofie – dopiero teraz zauważyła poduszkę i koc.
- Więc…
- Chciała mi pomóc. Chciała żebyś była o mnie zazdrosna i… - i nie skończył bo zamknęła mu usta pocałunkiem. Na jednym się nie skończyło. Później, dużo później leżeli na przyciasnej sofie ale to im wcale nie przeszkadzało
- Kocham Cię Bones
- A ja kocham Ciebie agencie Booth – zadzwonił telefon Booth odebrał
- Słucham?
- Czy ja bym mogła zabrać swoje rzeczy? – zapytała ze śmiechem
- A musisz teraz? – nie miał ochoty się ubierać
- Stoję pod kamienicą
- Ok. – rozłączył się – Hanna chce zabrać swoje rzeczy – Bones niczym nie zrażona patrzyła na to wspaniałe ciało które należało do niej – Bones – uśmiechał się do niej usłyszeli pukanie do drzwi. Wzięła Jego koszulę i zarzuciła na siebie
- Wszystko w porządku? – zapytała wchodząc
- W jak najlepszym powiedzieli chórem
- Zabieram tylko rzeczy i znikam
- Zostań – powiedziała – nie przeszkadzasz nam
- Chcecie być teraz sami. To ja się zmywam do hotelu
- Zostań tutaj a Bootha zabiorę do siebie – powiedziała całkiem śmiało za co otrzymała najpiękniejszy uśmiech ukochanego
- Bones ma rację. Ja zmienię adres a Ty możesz tu zostać i poczekać na Mika
- Kto to jest Mik?
- Mój prawie narzeczony

Kiedy już wszystko było wyjaśnione a agent spakowany, przenieśli się do jej mieszkania. Oboje zyskali szczęście jakiego się nie spodziewali. Dwa miesiące później Bones obudziła się z niejasnym przeczuciem, że zaraz będzie wymiotować. Booth jeszcze spał pobiegła do łazienki. W myślach policzyła tak powinna była dostać miesiączkę tydzień temu. Położyła dłoń na swoim brzuchu. W takiej pozycji zastał ją Booth
- Już? – zapytał z uśmiechem pewnego samca
- Na to wygląda

8 miesięcy później na świat przyszło ukochane pierwsze dziecko dr Temprence Brennan i agenta specjalnego Seeleya Bootha – Jeremy Booth

KONIEC

PS.
Mam nadzieję, że się podobało

ocenił(a) serial na 7
izalys

Tak...bardzo się podobało...:]]

ocenił(a) serial na 8
Mrs-B

Absolutnie cudowne... :)

mashe

Mnie się również podobało... ;) Genialny pomysł z tym spiskiem... ;) :P:P Super... Na początku wydawało mi się, że ktoś inny na nią "poluje" dopiero pod koniec tych konspiracyjnych rozmów domyśliłam się, że to Hannah z Boothem ;) :) Super... !!! Bardzo mi się podobało... :) Czekam na więcej... :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Mój najnowszy twór. Miłego czytania!

Ucieczka
Jakby to było wsiąść do pociągu byle jakiego...
I.

Chciałabym uciec stąd ale gdzie? Tu mam wszystko dom, pracę przyjaciół. Miałam też kiedyś ukochanego ale z mojej własnej winy odszedł do innej. Tak to była tylko i wyłącznie moja wina. No bo jak inaczej nazwać to co zrobiłam? Otworzył mi drzwi swojego serca, jakkolwiek to brzmi bo z antropologicznego punktu widzenia jest to niemożliwe, a ja do niego nie weszłam. Nie chciałam. Bałam się. Wówczas myślałam, że chronię i Jego i siebie. Okazało się, że to kolejna ułuda. Nic bardziej mylnego zamiast ochronić je straciłam na zawsze. Nie było nas 7 miesięcy. To o 5 mniej z planowanego roku. To był trudny czas dla mnie. Postanowiłam się z nikim nie kontaktować. Nie było mi łatwo tęskniłam, pracowałam, tęskniłam, pracowałam i tak na okrągło. Chciałam się przekonać, że to co czuję jest trwałe i przetrwa nawet roczną rozłąkę. Dlatego nie dzwoniłam, nie pisałam choć było bardzo ciężko. Ja wytrzymałam.
A On? On poszedł dalej znalazł sobie kogoś innego. Wiem, że nie dałam mu żadnej nadziei, kazałam iść dalej. Ale myślałam, że skoro mnie kocha i chciał się ze mną związać to, to przetrwa ten rok. Może to nie było fair z mojej strony. Takie poddawanie go próbom ale... no właśnie jestem winna temu co się stało. To ja pchnęłam Go w ramiona innej. Ja nie chciałam przejść przez drzwi które dla mnie otworzył. Tylko dlaczego to tak boli?...
Hanna – jest dobrą kobietą kocha Go. To widać. Chce z nim stworzyć rodzinę. A to jest dla niego bardzo ważne. Chciałabym ją znielubić. Ale jej nie da się nie lubić. Jest sympatyczna, inteligentna ma poczucie humoru. Lepsza towarzyszka nie mogła mu się trafić. Więc dlaczego tak bardzo boli ich widok razem? To takie dziwne uczucie nigdy g wcześniej nie zaznałam. Angela powiedziałaby, że to zazdrość. Ale ja nie wiem co to jest. Może to tylko żal za czymś utraconym a może to faktycznie zazdrość.
Dom – ich wspólny dom. Dzisiaj się do Niego wprowadziła. Nawet jej pomogłyśmy. Poradziłam jej co kupić mu w prezencie. Oczywiście był zachwycony a jakżeby inaczej w końcu znam go juz wiele lat. Był szczęśliwy, uśmiechnięty i to właśnie dzisiaj zrozumiałam co straciłam. Czego już nigdy nie będę miała. Nie byłam mu już do niczego potrzebna. Wyszłam z obietnicą, że jutro znowu się spotkamy. Ale czy tak faktycznie będzie?
Nie wiem. Nie wiem co zrobić. Jedna część mnie ta nie racjonalna chce zostawić wszystko i uciec. Znaleźć sobie jakiś nowy cel w życiu. Jest wiele wyzwań które mogłabym podjąć. W końcu nie wielu jest tak dobrych antropologów jak ja. Ale ta druga część, ta racjonalna mówi, że trzeba wyłączyć uczucia, przejść nad tym do porządku dziennego. Pracować dalej ze swoimi przyjaciółmi. Spotykać się z Nim i z Nią każdego dnia. W końcu to tylko kolejny życiowy zakręt. Nie wiem która zwycięży.

Kolejny dzień pracy nie przyniósł im nowej sprawy. Ona pracowała z Kościami z Limbo a On dopełniał papierkową robotę. Popatrzyła na zegarek. Pora lunchu. Zazwyczaj jedliśmy Go razem ale nie teraz. Już od jakiegoś czasu nie jadamy razem. On każdą wolną chwilę spędza z Hanną. To jest dla nich dobre, dla nich i ich związku. A mnie pozostał smutek po tym co minęło. Daruję sobie tą przerwę.
Angela patrzyła na swoją przyjaciółkę ze zmarszczonym czołem
- Coś się stało kochanie? – zapytał podchodzą Hodgins
- Nie podoba mi się, że Ona znowu ucieka do pracy
- Kochanie przecież to są normalne godziny pracy
- To jest pora lunchu. Nie je go dlatego, że On po nią nie przyjeżdża
- Czy Ty aby nie przesadzasz? Przecież oboje mają własne życie
- Tak tylko dlaczego nie mogą go mieć wspólnego? – podeszła do Brennan – hej a agent gorący to już nie zabiera Cię na lunch?
- Nie już od jakiegoś czasu nie jadamy razem – odpowiedziała przyklejając do swojej twarzy uśmiech
- A dlaczego?
- Angela On ma z kim teraz jadać. Wcześniej jako, że obydwoje byliśmy bez partnerów mogliśmy sobie nawzajem towarzyszyć. Teraz byłoby to niewłaściwe – wytłumaczyła nie przerywając pracy
- To może pójdziesz z nami? – nie dawała za wygraną
- Dzięki Ang mam sporo pracy – zakończyła stanowczo dyskusję. Reszta dnia upłynęła na wytężonej pracy. Tylko Ona pozwalała jej na chwilę zapomnieć to co straciła. Tylko praca. To była jej ucieczka od rzeczywistości. Uciekała do tego co dawało jej ukojenie i zapomnienie

- Booth to dupek – podsumowała Angela
- Ange on się zakochał
- To po co przed wyjazdem zawracał jej głowę?
- Ale z tego co mówiłaś nic z tego nie wyszło
- I dobrze bo jak się okazało wcale nie był taki zakochany. Wiesz, że ona była mu wierna przez ten czas?
- Brennan bez romansu na wyjeździe?
- Tak wyobrażasz sobie? Ona napewno Go kocha ale On musiał wszystko zepsuć. Do tego ta cała Hanna jest naprawdę fajna.
- Ta i niezła laska
- Jacku Hodginsie – powiedziała oburzona
- Ale dla mnie istnieje tylko jedna kobieta, matka mojego dziecka – oboje byli bardzo szczęśliwi.

No i mam kolejny dzień za sobą. A co On mi dał? Chyba tylko potwierdzenie tego co już wiedziałam. Nigdy już nie będzie tak jak kiedyś.

„Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
a pomrzemy bez rutyny.
(...)
Żaden dzień się nie powtórzy
Nie ma dwóch podobnych nocy
Dwóch tych samych pocałunków
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy” *

Tak to prawda. Ja swoją szansę przegapiłam. Czas iść dalej. Zacząć od nowa bo nic już nie będzie takie samo. Nic się nie powtórzy. Nie wrócą tamte piękne dni. Teraz już wiem jak nie wiele trzeba do szczęścia. Kiedyś coś co uważałam za wieczne co wręcz mi się należało okazało się równie ulotne. To co się ma trzeba pielęgnować bo można wszystko stracić. Tak miałam kiedyś jego partnerstwo, przyjaźń niemal na wyłączność. A teraz? Owszem jesteśmy partnerami ale czy nadal przyjaciółmi? Czy istnieje coś takiego jak przyjaźń kobiety i mężczyzny? Jeszcze rok temu powiedziałam bym bez zastanowienia „Ależ oczywiście!” dzisiaj widzę, że to co nas trzymało razem to nie tylko przyjaźń. Choć ona niewątpliwie była. Była też chemia, te spojrzenia dwu znaczne słowa i gesty. Ale z drugiej strony czy to na pewno była przyjaźń? Bo jak to wytłumaczyć. Przyjaźń to z definicji trwała więź a nasza kiedyś może była trwała ale teraz już jej nie ma. Zniknęła wraz z pojawieniem się tej Innej. Tak Temprence czas zacząć wszystko od nowa. Czas zmienić otoczenie tutaj już nic na ciebie nie czeka. Tak będzie lepiej dla wszystkich bo kiedyś miałabym dość udawania, kiedyś powiedziałabym o jedno zdanie za dużo a po co? On wybrał. I siebie, i tylko siebie mogę winić za to, że to nie ja jestem na jej miejscu...


* Wisława Szymborska „Nic dwa razy się nie zdarza”

ocenił(a) serial na 8
izalys

To jest okropne... Napisałaś to w taki sposób, jakby nie było już dla nich ratunku... Nie mogłabym żyć ze świadomością, że coś takiego na prawdę się wydarzyło. Jestem niepoprawną optymistką i gustuję w szczęśliwych zakończeniach, stąd moja gorąca prośba: Nie rozdzielaj ich! Daj im szansę! Moja wypowiedź nosi w tej chwili znamiona hiperboli, ale prawda jest taka, że naprawdę lubię opowiadania w których wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Mam nadzieję, że to co w tej chwili zaprezentowałaś nam - czytelnikom, to tylko taki "chwyt" aby utrzymać nas w napięciu. A więc w napięciu czekam na kolejną część. Nadziei dodaje mi fakt, że w zakończeniu postu nie pojawił się jednoznaczny komunikat "KONIEC" :)

ocenił(a) serial na 10
mashe

To nie jest onepart. I ja też lubie happy endy. Choć jeszcze nie wiem jak to się skończy. :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


II.

A więc postanowiłam. Ochodzę. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie będzie niezręcznych sytuacji. Tajemnic, dziwnych spojrzeń ani skrępowania. Mówią czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Może to okaże się dla mnie najlepsze? Mam taką nadzieję bo ja już nie potrafię być racjonalna. Nie! Dopuściłam do głosu serce i znowu przegrałam. Znowu zaczynam budować wokół niego mur obojętności tak będzie dla mnie najlepiej. Tak będzie najlepiej dla wszystkich

Była 5 godzina kiedy dr Temprence Brennan zostawia kopertę na biurku swojej szefowej. Można nazwać ją tchórzem ale ona wiedziała co robi przychodząc o tej porze. Uniknie w ten sposób niewygodnych pytań na które nie była gotowa dać odpowiedzi. Może kiedyś. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie. Wyszła z instytutu zostawiając za sobą tamto życie. Zaczyna od nowa. To przecież nie jej pierwszy raz. Szybko musiała nauczyć się żyć sama i ciągle zaczynać od nowa. Co teraz zrobi? Chyba tylko Ona to wie. Powiedziała „Do widzenia” strażnikowi i wyszła nie oglądając się za siebie. Tak było prościej. Pytanie tylko na jak długo?

Dr Camille Sorayan weszła do swojego biura punktualnie o 9. Była nawet trochę zdziwiona, że nie ma jeszcze w pracy dr Brennan. Ostatnio przychodziła pierwsza a wychodziła ostatnio. Co w sumie nie było niczym nowym. Tym razem jednak na biurku leżała zaadresowana do niej koperta. Po piśmie poznała, że to właśnie dr Brennan jest jego autorką. Nie zważając na nic innego rozerwała kopertę.

„Cam
Proszę Cię o zwolnienie mnie z obowiązkowego dwu – tygodniowego okresu wypowiedzenia. Odchodzę. Już postanowiłam. Tym razem na zawsze. Wiem, że to nagle. Ale masz teraz do dyspozycji dobrego antropologa On może mnie zastąpić. Bo nie ma osób niezastąpionych sami zawsze mi to powtarzaliście. Wiem, że to jest dla was nagła decyzja z mojej strony. Ale wierz mi przemyślałam ją. Nie mogę stać ciągle w miejscu. Muszę iść dalej. Tutaj osiągnęłam już wszystko. Chcę podjąć nowe wyzwanie. Jeszcze nie wiem co będę robić. Ale tutaj nie ma już dla mnie miejsca. Proszę Cię spełnij moją prośbę.
Dr Temprence Brennan”

Aż usiadła z wrażenia. Wiedziała, że coś dziwnego się z nią ostatnio dzieje. Ale nie przypuszczała jakie myśli chodzą po jej głowie. I miała nieodparte wrażenie, że wie co jest przyczyną jej rezygnacji. Ona znowu ucieka. Cholera Bootha ja Cię zabiję! Do jej gabinetu weszła Angela
- Hej Cam nie wiesz co z Brennan?
- Odeszła
- Jak to odeszła? – Angela nie posiadała się ze zdziwienia. Cam podała jej rezygnację. Artystka czytała ją z przerażeniem na twarzy – uciekła
- Też mi się tak wydaje. Mam ochotę potrząsnąć co po niektórymi
- Ja to zrobię
- Ange ale nie możemy. On wybrał inną i na to nie mamy wpływu. Najwidoczniej ją kocha. A tego nie zmienimy
- Zostawił ją samą z dnia na dzień.
- Angela nie możemy mieć do niego o to pretensji
- Ja nie mówię o miłości. Ja mówię o zwykłej przyjaźni. Przez tydzień nie mieliśmy sprawy. Nie pojawił się tu ani raz. Nie zabrał ją na lunch ani na kolację. Nie zauważyłem też, żeby do niej dzwonił. Brennan nie ucieka z byle powodu. A dla niej miłość to nie jest ważny powód. Bo choć kocha go to nigdy się do tego nie przyzna. Nawet po torturach. Ale przyjaźń ceniła sobie bardzo. Był jej najbliższym przyjacielem a ją zostawił. Ja też nie jestem bez winy. Też nie poświęcałam jej za wiele czasu ostatnio. Ale On to co innego... był dla niej kimś bardzo wyjątkowym
- A mówiłam mu. Ostrzegałam Go
- Kiedy?
- Po Jego operacji jak przyznał się do tego, że ją kocha. Powiedziałam mu jak to się skończy a on mnie nie posłuchał
- Zabiję Go. Choć i ja nie jestem bez winy – dołączył do nich nie kto inny jak sam agent Booth
- Hej nie widzieliście Bones? Mamy sprawę przyjechałem po nią – obróciły sie do niego „piorunując” go wzrokiem – coś się stało? Czemu tak na mnie patrzycie? – Cam podała mu jej list – jak to wyjechała?! – chyba się trochę wkurzył
- Miała do tego prawo.
- To jakiś żart. Tak?
- Nie. To nie jest żart. Ostrzegałam Cię jak to się skończy – powiedziała Cam
- Nic z tego nie rozumiem
- Słuchaj Booth – Angela była wściekła – zostawiłeś ją to czego się wściekasz?
- To Ona mnie nie chciała! – zapienił się
- Ja nie mówię o miłości. Nie obchodzą mnie Twoje sprawy sercowe. Nic a nic. Możesz się nawet ożenić. Ale przyznaj się ile razy przez ostatni tydzień się z nią skontaktowałeś?
- Przecież nie mieliśmy żadnej sprawy – uświadomił sobie, że nie zadzwonił ani jej nie odwiedził przez cały tydzień
- To tak według Ciebie wygląda przyjaźń? Przyjaźnimy się tylko jak mamy sprawę? Tak a potem mam cię w dupie? – Angela krzyczała
- To Ona mnie nie chciała
- To, że nie chciała Ciebie jako faceta. Ale przyjaciółmi mieliście być na zawsze. Obiecywałeś jej to. Ale nie dotrzymałeś słowa. Ja też nie jestem bez winy bo nie pomyślałam o niej za wiele ostatnio. Ale to Ty byłeś jej najlepszym przyjacielem. To do Ciebie szła jak miała problem. Wiedziałeś o Niej wszystko mówiła Ci rzeczy jakich nikomu innemu nie zdradziła. A Ty? Pojawiła się Hanna i Ona poszła w zapomnienie. Nie mam nic do twojej dziewczyny. Ale nawet jak się ma nową miłość nie zapomina się o przyjaciołach – Angela wyszła trzaskając drzwiami
- Mówiłam Ci, ostrzegałam
- Cam. To nie tak... – próbował się bronić
- Seeley to Twoja sprawa. Ja się nie wtrącam ale Angela ma rację. A swoją drogą dobrze, że tak się stało. Skoro zapomniałeś o Niej tak szybko to widocznie nie była prawdziwa miłość.
- Cam o czym Ty mówisz? Kochałem ją całym sercem
- Tak a wystarczyło, że spotkałeś Hannę to pokochałeś ją. A co by było jakby Ona też Cię kochała? Zostawiłbyś ją dla Hanny? – sam już nie wiedział. Nie miał pojęcia jak na to pytanie odpowiedzieć – widzisz przyjaciel powinien być zawsze a nie tylko kiedy nam wygodnie – Cam uważała rozmowę za zakończoną Booth wyszedł wściekły

Jak Oni mogą mnie oskarżać o wyjazd Bones? Przecież to nie moja wina. To Ona mnie nie chciała. To przez nią poszedłem dalej. Ona nie ma racji. Wcale nie oglądałbym się za innymi gdybym wiedział, że Ona mnie kocha. Jakbym miał choć cień nadziei na to poczekałbym ten rok a nawet 5 lat bo jest tego warta. Ale nie dała mi jej. Nie zostawiał żadnych złudzeń. A Hanna miałem ją zaniedbać bo Bones była sama? Oszaleli czy co?
Wściekł się na Angelę, na Cam no i oczywiście na Bones. Dlaczego wyjechała? Dlaczego zostawiła wszystko? Przecież to bez sensu! A Ona nic nie robi bez sensu

Sprawa będzie ciągła się dość długo Clark to nie to co Bones. A do tego atmosfera w instytucie pozostawiała wiele do życzenia. Na koniec dnia Booth był tak wściekły, że nikogo nie oszczędzał. Nawet wezwał drogówkę do łebka który mu zajechał drogę kiedy wracał do domu. Wszedł do mieszkania. Do swojego azylu. Tutaj miał spokój i to okazało się niemożliwe. Hanna zaprosiła jakieś swoje koleżanki z redakcji. I po spokojnym wieczorze. Musiał cały czas się głupio uśmiechać i potakiwać. Patrzeć jak Hanna panoszy się po Jego kuchni.

Ale dlaczego dopiero dzisiaj mi to przeszkadza? Przecież mieszka tu już od tygodnia. Szlag mnie trafi zaraz jeszcze chwilę posłuchał tych chichotów. Idę stąd. Wyszedł pod byle pretekstem. Poszedł do ulubionej knajpki Jego i Bones

Bones dlaczego to zrobiłaś? Nawet piwo nie smakuje tak samo. Dlaczego wyjechałaś? Co takiego się stało, że mnie opuściłaś? Zaraz jakie opuściłaś. Idioto przecież to Ty się z nią nie skontaktowałeś ani raz. Przecież to Ty o niej zapomniałeś a obiecywałeś, że nigdy jej nie zdradzisz. Że zawsze będziesz przy niej. Podniesiesz gdy upadnie tak jak wtedy na lodowisku. Cam i Angela mają rację. Opuściłem ją ale było mi tak dobrze z Hanną, że o niej zapomniałem zupełnie. Jakby dla mnie nie istniała. Jak mogłem Ci to zrobić? Ale ze mnie drań

Do końca nie wiadomo co było powodem tych wywodów czy faktyczny żal po zdradzie przyjaciółki czy wypite 4 piwa w samotności. Jedno jest pewne to piwo nie smakowało pite w samotności. Czy tak się musiała czuć Bones jedząc i pijąc sama? Na to pytanie będzie sobie musiał agent odpowiedzieć sam ale jak już wytrzeźwieje. A póki co dopija 5 piwo...

ocenił(a) serial na 7
izalys

Świetne! czekam na kolejny cdk.!

ocenił(a) serial na 8
Mrs-B

Przeczytałam swój poprzedni post i muszę przyznać, że brzmi dramatycznie :) Ale w tamtej chwili byłam naprawdę przygnębiona. Jedynie wiara w Twoją twórczość pozostawiała mnie przy zdrowych zmysłach, droga Izalys :) Tak a propo odcinka, to nie wiem czego ale Booth mnie nieco sfrustrował. Na początku wydawał się taki zaślepiony. Kompletnie nie jak on. Ale po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że to jego burzliwa znajomość z Hanną tak na niego podziałała. Facetowi się wydaje, że jak się zauroczył (zaznaczam - zauroczył, nie zakochał! Jako niepoprawna romantyczka wciąż wierzę w miłość jak z bajki... I z serialu) to od razu może sobie lekceważyć starych przyjaciół. Początkowo stawiałam również na to, że być może próbował się w ten sposób zdystansować, odsunąć od Bones żeby i jej ułatwić sprawę, ale jego późniejsze zachowanie wskazuje jednak na najzwyklejsze w świecie "zapomnienie".
Bones... Bones jak to Bones. Uparta jak osioł, choć z antropologicznego punktu widzenia nie jest to możliwe. Ogólnie rzecz biorąc, mam wrażenie, że w tym opowiadaniu wszyscy są trochę inni niż znani nam bohaterowie kanonu. Ale wierzę, że jest to jedynie zabieg literacki mający na celu wprowadzenie w błąd całej ludzkości (bo niczym Hodgins wierzę we wszelkie spiski dotyczące ziemi. Zresztą, wszelkie pozaziemskie również).
A więc droga autorko do dzieła! Olśnij nas swoim geniuszem! (I jakkolwiek by to nie brzmiało, nie jest to wypowiedziane tonem kpiny czy szyderstwa, ale najszczerszej prawdy).
Do tej pory z sentymentem przypominam sobie Twoje wcześniejsze opowiadania... Szczególnie zapadło mi w pamięć to, gdzie Booth został sparaliżowany, Bones zaatakowana przez Scully'ego powraca, aby przywrócić partnerowi wiarę w ludzi (Boga, rodzinę, żywność, wannę, lekarzy, zwierzęta o całą resztę również). Ostatnio miałam reset komputera, ale jak tylko się obudzę na dobre przeszukam pocztę i po raz kolejny pobiorę opowiadania które mi wysłałaś. Wierz mi, ich lekturę traktuję na równi z całą resztą literatury wspaniałej, a cudownej którą trzymam na półce.
Żeby nie było, że tylko słodzę. Niestety, przez długi czas irytowały mnie niezmiernie błędy. Błędy w stylu "brak ogonka przy ą czy ę". Ale i to uległo poprawie. Znacznej! Nabrałaś płynności stylu. Świetnie mi się czyta mimo niewielkich zgrzytów natury stylistycznej. Ale poza tym... Jest tutaj na forum jeszcze kilku autorów których darzę naprawdę dużym szacunkiem. O, na przykład Charlotta... Ale jej będę kadzić przy następnej okazji, na razie dam sobie spokój. Zawsze masz świetne pomysły na ficka. Pojęcia nie mam skąd czerpiesz inspirację. Ale najwyraźniej literaci tak mają.
Cóż by tu dużo mówić. Życzę dalszej owocnej pracy nad kolejnymi tekstami.
Pozdrawiam i życzę dużo weny, czasu i cierpliwości
Mashe

Ps. Tak sobie patrzę i stwierdzam, że muszę być naprawdę zmęczona. Jak to u mnie w rodzinie mówią - kiedy jestem zmęczona, nazbyt często zachowuję się jak pod wpływem upojenia alkoholowego. Najwyraźniej tutaj mamy do czynienia z doskonałym odzwierciedleniem tego stanu. Nie mniej jednak proszę, abyś poważnie potraktowała mój post. Wszystkie pozytywy są jak najbardziej szczere. Negatywów chyba brak i dobrze. Rzadko wpadam na forum i komentuję, ale jak już tu jestem to czekają na mnie same świetne opowiadania... Żyć nie umierać. Jeszcze raz pozdrawiam.
M.

mashe

Izalys ja zgadzam się w całości z Mashe :)
I muszę dodać, że na prawdę, autentycznie miałam łzy w oczach podczas czytania cz. II...
Pięknie piszesz... Ciekawa jestem jak dalej się to potoczy i też jestem za Happy Endem ;)
Z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dziękuję Wam za miłe komentarze. Nie wiem jeszcze jak się potoczą losy tego opowiadnia. Ale FF ma to do siebie że można puścić wodze afntazji i wcale nie musi być to zgodne z kanonem (choć staram się tego przestrzegać) Jak już pisałam wczęśniej lubię happy endy więc można przypuszczeć, że też tak się skończy. "Ktoś tam płacze ażeby śmiać się mógł ktoś" lubię tą piosenkę oddaje prawdę o życiu. Zawsze ktoś będzie cierpiał a ktoś inny się śmiał. Nie ma złotego środka który by wszystkich uszczęśliwiał.
A co do pomysłu to czasami jest tak, że sam wskakuje do głowy. Ja nie mam problemu z pisaniem jak tylko mam pomysł. Może nie są to opowiadania stojące na jakimś super poziomie ale lubię to co robię więc chyba jest ok
ps.
Jak ktoś będzie miał pomysł a problem z realizacją to ja chętnie się wezmę za ten pomysł.

A teraz kolejna część miłego czytania!

III.

Booth wrócił do domu dość późno i lekko wstawiony. Hanna była nawet wyrozumiała. Nic nie powiedziała. Tylko pomogła mu się rozebrać i położyła do łóżka. Jej koleżanki dawno już poszły do domu. Nie wiedziała co się ostatnio dzieje z Seeleyem. Śledztwo które prowadził bardzo się ciągło. Chodził cały czas wściekły i nic nie mówił. Postanowiła zadzwonić do jego partnerki. Dobrze się rozumiały nawet polubiły może Ona powie jej coś więcej. Choć szczerze w to wątpiła. To była Jego przyjaciółka, bardzo lojalna przyjaciółka. Wykręciła nr jeszcze nie było bardzo późno. w słuchawce usłyszała „Nie ma takiego numeru” co jest do cholery? myślała. No cóż dzisiaj się z nią nie skontaktuje jutro wpadnę do instytutu.

Booth obudził się z małym kacem. Wziął szybki prysznic, zaparzył kawę i zaczął robić śniadanie. Wspomnienie wczorajszych przemyśleń powróciło
A co jeśli One mają rację? Jeśli ją zawiodłem? Cholera obiecywałem jej a nic z tych moich obietnic nie wyszło. Jeśli Angela ma rację to Ona już nie wróci. Znowu ją ktoś zdradził i zostawił i tym razem byłem to ja. Zrobiłem coś za co kogo innego byłbym gotów zabić.
Jego rozważania przerwało wejście Hanny
- Dzień dobry – pocałowała go w usta
- Dzień dobry. Jak się udał wieczór?
- Dobrze. A Tobie? Wyszedłeś nagle
- Musiałem wyjść odstresować się to było trudne śledztwo. Wykończyło mnie – nie potrafił jej powiedzieć, że Bones wyjechała. Sam przed sobą nie był jeszcze w stanie tego powiedzieć, że już jej więcej nie zobaczy – jakie masz na dzisiaj plany?
- Idę na spotkanie z producentem. Nie będzie to łatwe
- Dasz sobie radę
- Jak zawsze – podsumowała z uśmiechem po 8 oboje opuścili mieszkanie. Booth pojechał do instytutu z nadzieją, że Bones się odezwała. Nie chciał wiele tylko tyle czy u niej wszystko w porządku. I chciał z nią porozmawiać

- Hej Angela
- Cześć – przywitała się chłodno. Nie wybaczyła mu zdrady jej najlepszej przyjaciółki. Winiła go za to, zresztą prawie wszyscy Go winili – coś chciałeś ode mnie?
- Zapytać czy Bones się odezwała
- A co Tobie do tego?
- Chcę tylko wiedzieć co z nią
- Jakoś nie martwiłeś się nią cały tydzień. Więc teraz też sobie głowy nie zaprzątaj.
- Cholera Ange – zaczął się unosić
- Posłuchaj mnie to, że masz kobietę ok ale jak mogłeś ją zostawić jako przyjaciel. I nawet głupiego sms nie wysłać ani nie zadzwonić. Nikt nie prosił Cię o umawianie się z nią. Tak nie postępują przyjaciele
- Chcę tylko wiedzieć czy z nią wszystko ok
- Trochę za późno na martwienie sie o nią nie uważasz?
- Czy tak wiele żądam?
- Nie ale ja nie mam od niej wiadomości
- Nie dała znać?
- Nie, nic ani sms ani email. Zmieniła numer wyjechała a to wszystko...
- Angela dość! – wyszedł

Prawda boli co Booth? Ona ma rację opuściłeś ją, zostawiłeś. Zaufała a Ty zawiodłeś. Cóż prawda jest brutalna. I co teraz zrobisz? będziesz jej szukał? A czy to w ogóle ma sens? Czy Ona będzie chciała ze mną rozmawiać? A tak w ogóle to przecież Ona sama mogła zadzwonić albo wpaść do mnie przecież nikt jej nie bronił. Czemu nagle to ja jestem wszystkiemu winien?

Słońce paliło niemiłosiernie. Pracowała mimo tego. Nigdy nie robiła sobie przerw w południe. Wszyscy odpoczywali a Ona pracowała dalej. Lubiła pracować w samotności. więcej mogła zrobić kiedy nikt nie szwędał się jej pod nogami. Taka już była. Od zawsze. Teraz pracowała od świtu do nocy. Mało jadła niewiele spała. Nie przeszkadzało jej to jednak. Nawet fakt, że wokół w tej dżungli jest mnóstwo partyzantów. Nie bała się niczego. Zawsze taka była nic się nie zmieniło. Niebezpieczeństwo nigdy nie było dla niej przeszkodą w pracy.
- Dr Brennan – odezwał się jeden z członków tej wyprawy
- Tak – nie lubiła kiedy jej ktoś przerywał
- Powinna pani odpocząć. Jest gorąco
- Nic mi nie będzie. Zawsze tak pracuje
- Kiedyś sie Pani wykończy – poszedł do cienia. Pracowała jakiś czas jeszcze sama kiedy usłyszała odgłos jadącego samochodu. Prawdopodobnie jeepa tylko takim można było się w miarę bezpiecznie poruszać w dżungli. Nie zwróciła na to jednak uwagi. Pewnie wrócili ze sjesty. i trwała by w tym przeświadczeniu dalej gdyby nie poczuła na plecach lufy prawdopodobnie od karabinu
- Wstawaj – odezwał się po angielsku z silnym obcym akcentem
- Nic nie ma przy sobie – tak było faktycznie. Podnosiła sie powoli
- Nic nie potrzebujemy od Pani. Chcemy tylko Panią
- A po co ja wam jestem potrzebna – odwróciła się powoli oceniając szanse na ucieczkę. Były znikome było ich 8 i wszyscy celowali do niej z karabinu
- Dostaniemy za panią ładną sumkę
- Nic nie dostaniecie
- Oj zapłacą jesteś wiele warta ślicznotko – odezwał się inny głos. Ten głos sprawił, że po plecach przeszły ją ciarki niepokoju
- Wiecie doskonale, że mój rząd nie negocjuje z porywaczami
- No to masz pecha. Jak nie zapłacą to dostaną Cię w kawałkach – reszta zaśmiała się złowieszczo
- Zabawimy się z Tobą. Może zostaniesz moją żoną – przywódcy się zdecydowanie spodobała. Ale on jej ani trochę
- O tym możesz zapomnieć. Nie zadaje się z prymitywami – świadomie czy nie rozwścieczyła go. Dostała lufa w głowę i upadła. związali ją i wsadzili do samochodu. Chwilę później już ich nie było. Kiedy pozostali członkowie wyprawy wrócili nie zastali jej. Tylko krew i pozostawiona przez nią praca. Już wiedzieli co się stało. Jeden z nich wsiadł do samochodu i ruszył do najbliższego miasteczka powiadomić odpowiednie władze

- Hej Cam – Hanna przywitała się z patolożką
- O witaj jeśli szukasz Seeleya to już wyszedł
- Nie szukam Temprence
- Ale jej tu nie ma. Wyjechała ponad tydzień temu. Złożyła wymówienie i opuściła instytut. Booth Ci ni nic nie mówił?
- Nie. Pewnie zapomniał – zmartwiło ją to – to w takim razie znikam miłego dnia – pożegnała się i wyszła. Zastanawiała się dlaczego nic jej nie powiedział. I powoli zaczynała tez rozumieć jego zachowanie z ostatniego tygodnia. I wcale jej się to nie podobało...

W wieczornych wiadomościach pojawiło się nagranie porywaczy z żądaniem okupu za dr Temprence Brennan

ocenił(a) serial na 8
izalys

Co za emocje :)
Teraz dopiero się zacznie. Już nie mogę się doczekać :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

IV.

Booth jadł kolację którą przygotowała Hanna kiedy zadzwonił telefon
- Booth
- Załącz telewizor i to szybko – w słuchawce odezwał się głos Cam nie pytając dlaczego włączył odbiornik wiedział, że Cam nie jest typem panik owca a w jej głosie własnie panikę usłyszał
- Przed chwilą do naszego studia dotarło to nagranie – na ekranie pojawił się najpierw obraz zniszczonego miasta gdzieś w głębi puszczy potem twarz prawdopodobnie mężczyzny bo widać było tylko jego oczy i zniekształcony głos
„Mamy dr Temprence Brennan. Śliczna pani doktor współpracuje z nami. Jeśli wy również będziecie współpracować dostaniecie ją żywą. Chcemy 5 milionów dolarów amerykańskich na odbudowę naszego miasta. Macie na to 48 potem każdego dnia będziemy przesyłać po kawałku to co zostało z nieodżałowanej dr Brennan” – na koniec pojawił się obraz nieprzytomnej, związanej i leżącej na ziemi Bones. Boothowi zmroziło krew w żyłach. To nie może być prawda
- O mój Boże – skomentowała Hanna Booth nie zwrócił uwagi na to nawet wykręcił numer do Cam
- Ok. to ja też tam zaraz będę
- Seeley jeśli mogę w czymś pomóc
- Nie wiem Hanna jadę do instytutu inni też tam jadą
- Pojadę z Tobą – wstała nie oponował. Nie miał siły na dyskusje. Nie wiedział tylko jak jej obecność przyjmą inni. W sumie dziewczyny ją lubią. Pół godziny później byli już na miejscu. Reszta również. Byli wszyscy którym na niej zależało Angela z Hodginsem, Cam, Wendall, Clarc, Fischer, Daisy, Sweets, Caroline i co chyba było największym szokiem sam szef Bootha Cullen
- Co mamy do tej pory? – Culllen przejął dowodzenie
- Musimy dostać nagranie oryginalne z telewizji. Może tam coś znajdę – Angela była cała roztrzęsiona ale starała się jak wszyscy zachować zimną krew
- Załatwię to – zaoferowała Hanna – znam tam kogoś. Daj mi kluczyki – wyciągnęła rękę Booth bez wahania podał jej kluczyki. Sam nie wiedział co robić. Złatwienie taśmy oficjalną drogą mogło by trochę potrwać a skoro ona ma znajomości. W chwilę później była już w drodze
- Co wiemy na temat tej miejscowości?
- To małe miasteczko u podnóża gór w Chile. Zniszczone przez miejscowe władze za ukrywanie rebeliantów
- Zakładamy, że to oni ją porwali
- Na to wychodzi. Trzeba się skontaktować z naszą ambasadą w Chile
- Ja się tym zajmę – Caroline cieszyła się, że może się na coś przydać. Poszła telefonować w ustronne miejsce
- Nic więcej nie możemy dopóki nie dostaniemy taśmy – podsumowała Cam – ma ktoś ochotę na kawę? – przeszli do pokoju socjalnego w którym zazwyczaj pili kawę. Booth został w tym samym miejscu. Potrzebował chwili samotności. Nie zauważył, że razem z nim została też Angela. Po jego policzku popłynęła łza. Teraz miął już świadomość, pełną świadomość, że ponosi winę za jej wyjazd. Nie powinien był jej zostawiać. Zawsze na smutek reagowała tak samo ucieczką. Przeważnie na wykopaliska. Tym razem może z nich nie powrócić. Jest to brutalna prawda. I co wówczas? Przecież ja ją nadal kocham. Nic się nie zmieniło. Kiedy mnie odrzuciła zamknąłem tę miłość głęboko na dnie serca żeby samemu zapomnieć a klucz wyrzuciłem jak najdalej, tak żeby go nie znaleźć, żeby znowu nie cierpieć. Odwróciłem się od niej. Jak mogłem? Co ze mnie za przyjaciel?
- Co teraz zrobisz – odwrócił głowę a Angelę przeraził wyraz jego twarzy – Ty ją nadal kochasz? – nie był w stanie odpowiedzieć tylko pokiwał głową. Nie byli świadomi obecności jeszcze jednej osoby. To Hanna wróciła z nagraniem i przeraziło ją to co zobaczyła – zostawiłeś ją
- Angela to Ona mnie nie chciała
- Ale ja nie o tym mówię. Ile razy mam Ci powtarzać, że nie chodzi mi o Hannę. Jest fajną miłą osobą. I nie mam nic przeciw temu, że z nią jesteś. Ale jako przyjaciel zawiodłeś na całej linii
- Myślisz, że tego nie wiem? – podniósł głos. Hanna wycofała się do bezpiecznej strefy skąd mogła słyszeć ich rozmowę. Wiedziała, że to nie ładnie podsłuchiwać ale nie miała wyjścia. On sam jej nie powie jest na to zbyt honorowy i za to kochała go najbardziej
- Nie podnoś głosu
- To mnie nie dobijaj. Już sama myśl, że Ona tam gdzieś jest doprowadza mnie do szału. Tym bardziej, że się do tego przyczyniłem
- Nie da się ukryć
- Nie ma jak kopać leżącego co? – powiedział z sarkazmem
- Chcę Ci tylko uświadomić, że oszukujesz nie tylko siebie ale i je obie
- Nie chcę skrzywdzić Hanny. Skrzywdziłem Bones. Może ja się nie nadaję do stałych związków?
- Nie znam bardziej nadającego się faceta do takich związków. Tylko musisz się zastanowić co jest właściwe
- Z tego nie ma dobrego wyjścia. Nie ma wyjścia gdzie ktoś nie będzie cierpiał
- Kochasz Brennan nie wiem czy Ona Ciebie też. Nie rozmawiała na ten temat ze mną. Kocha Cię Hanna. Jeśli zostaniesz z Hanną skrzywdzisz i ją i siebie
- Ange to…
- Wiem nie jest łatwe ale w życiu nic nie jest proste. Nic…
- Jak ją znajdziemy to jej powiem, porozmawiam z nią.
- Na pewno ją znajdziemy. Ty ją znajdziesz
- Nie mam pojęcia od czego zacząć – w jego głosie dało się słyszeć rozpacz.
- Może od tego nagrania? – Hanna postanowiła się ujawnić. Nie dała nic po sobie poznać, że słyszała całą rozmowę. Musiała wszystko przemyśleć. Nie wiedziała jak zareagować. Angela wzięła od niej kasetę i poszła do swojego gabinetu. Booth poszedł za nią. Nie obejrzawszy się nawet za swoją dziewczyną. Hanna wyszła na zewnątrz. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość

Kiedy opowiadał o kobiecie którą kiedyś kochał a go nie chciała nie miałam pojęcia, że dane będzie mi ją spotkać. Poznałam ją, nawet ją polubiłam nie wiedząc o tym. Nie zachowywał się przy niej jakoś dziwnie. A może ja tego nie zauważyłam. Miałam ją za najlepszą przyjaciółkę i takie sprawiali wrażenie, nie zrobili nic co by miało świadczyć o ich wzajemnym uczuciu. Tylko kiedy Ona wyjechała On się zmienił. Nie był już taki radosny, nie miał w sobie nic z dawnego entuzjazmu. Kochał mnie tzn. wydaje mi się, że mnie kochał ale nie tak bardzo jak ją. Teraz już to widzę. I co ja mam teraz zrobić? Jak się zachować? Udawać, że wszystko jest w porządku kiedy nie jest? Kocham Go. Dla niego zmieniłam swoje życie. Miał być moją miłością aż po grób. Czy wolno mi go zatrzymać mimo wszystko? Czy mam do tego prawo? Jest człowiekiem honoru nie skrzywdziłby mnie. Zostałby dla zasady ale czy ja bym takiego go chciała? Takiego który kocha inną a ze mną jest z obowiązku? To jest impas. Jeśli z niego zrezygnuję będę nieszczęśliwa. I choćbym z niego nie zrezygnowała to nie mam gwarancji, że będę szczęśliwa a On z pewnością będzie nieszczęśliwy. Miłość to też poświęcenie… zaczekam do końca tej historii, potem zdecyduję. Choć już dzisiaj wiem co zrobię. Nie można nikogo do miłości zmusić taka jest prawda!

Cholera tak dać się podejść. Niech to wszyscy diabli wezmą! Przecież oni nie zapłacą za mnie. Kiedyś mogłam jeszcze liczyć na Bootha. Teraz pewnie już nawet nie pamięta, że ktoś taki jak ja istnieje. Może tata? O ile doszła do niego ta informacja i akurat będzie miał czas się tym zająć. Nie ma co ukrywać jestem zdana na siebie zresztą całe życie tak było. Zmieniło się to dopiero jak poznałam Jego. On powoli nauczył mnie ufać innym, ufać Jemu. No i co mi z tego zaufania przyszło? Tyle, że po raz kolejny się zawiodłam. A On był jedyną osobą przez długi czas na która mogłam liczyć. No cóż Bones powinnaś się już przyzwyczaić do tego, że nie nadajesz się do związków międzyludzkich. To przecież nie pierwszyzna. I do cholery przestań się nazywać Bones masz na imię Temprence a nie Bones! Czas zabrać się do dzieła i uciekać. A bynajmniej poszukać możliwości ucieczki…

ocenił(a) serial na 8
izalys

Cud, miód i orzeszki :) Czyli to co złaknione romantyzmu tygryski lubią najbardziej. Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)