PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78055
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"

ocenił(a) serial na 10
izalys


V.

Najpierw muszę przeciąć więzy ale czym. Myśl do cholery Bones myśl. W końcu jesteś inteligentna. Kamień, wystarczy kamień. O jest. Mam nadzieję, że na tyle ostry żeby przeciąć tą linę. Wygląda dość solidnie. Wiem, że i tak umrę ale nie mam ochoty umierać uwięziona. A okupu na pewno nikt nie wpłaci. Zastanawiam się czy w ogóle ktoś zauważył, że mnie porwali. Wątpię. Nie mam już przyjaciół, na ojca rzadko kiedy mogłam liczyć a Russ… no cóż kocham Go bo jest moim bratem ale do najbystrzejszych to On nie należy. Jednym słowem muszę o siebie zadbać sama. Tak już kiedyś było i będzie już do końca moich dni. Na szczęście już niedługo. Chociaż może jakbym podjęła leczenie może by udało mi się wyjść z tego obronną ręką. Lekarz mówił, że mam szanse. No nic zastanowię się nad tym jak już się uwolnię. A teraz zaczynam cięcie

- I co? – zapytał niecierpliwie artystkę
- Booth to musi trochę potrwać. Nie zrobię tego w 5 minut
- Minęło już 20
- Hej nie pozwalam denerwować mojej żony – widział, że Angela jest już wystarczająco zdenerwowana porwaniem przyjaciółki a w końcu była w ciąży
- Jak to się wszystko wlecze – dołączyła do nich Caroline
- Ambasada już jej szuka. Próbują się dowiedzieć gdzie ją przetrzymują ale z tego co mówili to nie mają ludzi żeby tam wysłać kogoś.
- Ja pojadę – był zdeterminowany ją znaleźć za wszelką cenę
- Nie pozwalam – zaoponował Cullen – są od tego odpowiednie jednostki. Wyślą najlepszych załatwię to
- Sam będę miał większe szanse na przedarcie się. Znam się na tym byłem w wojsku
- Ale sam nie będziesz miał szans
- Będę miał większe szanse niż z całym plutonem. Łatwiej jest załatwić to po cichu. Nikt się szybko nie zorientuje.
- Może masz i rację. Ale kto Cię będzie ubezpieczał?
- Dam sobie radę. Muszę załatwić sobie jakiś samolot
- Mój stoi zatankowany. Wiedziałem, że ktoś będzie chciał tam jechać. Możesz w każdej chwili ruszać – Jack nie obnosił się ze swoim bogactwem ale kiedy trzeba ma gest
- Ok. jadę się spakować Ange postaraj się coś ustalić gdzie to jest. Będę z powrotem za godzinę – wyszedł razem z Hanną
- Jak myślicie uratuje ją? – Cam miała wątpliwości
- Jak tylko zdąży to na pewno

Jechali do Jego mieszkania dość szybko. Hanna chciała porozmawiać ale nie widziała jak zacząć. Z kłopotu wybawił ją Booth
- Musze po nią jechać
- Wiem
- Jest moją najlepszą przyjaciółką
- To Ona jest tą kobietą prawda?
- Tak
- Kochasz ją?
- Nie wiem, Hanna. To skomplikowane sam już nie wiem co czuję. Jestem z Tobą szczęśliwy – zawiesił głos nie wiedząc co powiedzieć
- Ale ja to nie Ona – skończyła za Niego wiedziała, że przegrała ta batalię. Zresztą ona wcale nie walczyła. Wręcz oddała Jej agenta. Tyle, że Jego serce wybrało inaczej. Może i przez chwilę było im dobrze ale…
- To nie tak Hanna. Ja naprawdę nie wiem już co czuję. Tam w Afganistanie zapomniałem o Niej zupełnie, poznałem Ciebie pokochałem Cię – popatrzyła na Niego zdziwiona – tak pokochałem. Ale to jest inna miłość. Najdziwniejsze jest to, że kocham i ją i Ciebie i nie umiem sobie z tym poradzić. Już nie wiem którą z Was kocham jak kobietę a którą jak przyjaciółkę. Przykro mi Hanna naprawdę
- Wiem. Nigdy mnie nie oszukiwałeś wiedziałam, że była inna ale byliśmy tacy szczęśliwi myślałam, że o Niej zapomniałeś
- Hanna proszę Cię nie podejmuj żadnych decyzji. Proszę. Ja sam jeszcze nie wiem co zrobić. Na razie musze przede wszystkim ją odnaleźć i bezpiecznie sprowadzić do domu. Potem przyjdzie czas na podejmowanie decyzji. Poza tym jest wielce prawdopodobne, że Ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego zawiodłem ją
- Ale Ona…
- Nie wiem czy mnie kocha. Podejrzewam, że nie. Chodzi o przyjaźń jaka była między nami. Zawiodłem ją na tym polu. Tak bardzo o niej zapomniałem, że zostawiłem ją samą na długi czas. Nie tak zachowują się przyjaciele. Obiecałem jej, że nigdy jej nie zostawię choćby nie wiem co się działo. A zostawiłem ją.
- Wybaczy Ci
- Nie. Nie Bones. Wiedziałem o tym zawsze. Wiesz jak trudno było zdobyć jej zaufanie? Jej rodzice zostawili ją w przed dzień Bożego Narodzenia kiedy miała 15 lat. Miesiąc później zostawił ją brat. Potem tułała się od jednej do drugiej rodziny zastępczej. Była nieufna i zamknięta w sobie. Zaufała mi. Zaufała kolejnej osobie a ja ją zawiodłem. I tym razem mi nie wybaczy
- Nie wiem co powiedzieć. Nie wiedziałam, że ma taką przeszłość.
- Nie mówi o tym. Mało kto wie co tak naprawdę przeżyła.
- Obiecuję, że nie powiem nikomu
- Wiem, choć to pewnie już nie ma znaczenia – dojechali na miejsce wrzucił do worka parę swoich rzeczy, amunicję, paszport. Z szafy wyciągnął swój karabin snajperski i ruszyli w drogę powrotną do instytutu
- I jak macie coś więcej?
- Udało się nam ustalić mniej więcej gdzie ją przetrzymują – Angela wskazała miejsce na mapie. Taką samą mapę dostał do zabrania ze sobą. Jack w międzyczasie zorganizował dla niego trochę gotówki. Wiedzieli, że informację można kupić i to był najlepszy sposób już tam na miejscu. Dwie godziny później wsiadał do samolotu. Odprowadzali go wszyscy przyjaciele.
- Znajdź ją i przywieź do nas z powrotem – pomachał im jeszcze ręką i wszedł na pokład

No szybciej! Jakie tępe te kamienie. Niech to wszyscy diabli wezmą. No w końcu się udało. Jeszcze tylko nogi. Dobrze, że jest ciemno i nikt nawet nie podejrzewa co planuję. Mam dużo szczęścia jakoś nieszczególnie mnie pilnują. Mają mnie pewnie za słabą kobietkę. To się zdziwią. No nogi też mam wolne a teraz trzeba się szybko rozejrzeć co dalej i do cholery gdzie jestem. Jechaliśmy na północ w góry więc muszę się kierować w dół na południe. Na pewno poślą za mną kogoś. Mam tylko nadzieję, że zorientują się dopiero rano. Teraz może być około 1 – 2 w nocy
Wyszła z namiotu od tyłu obóz był pogrążony we śnie. Tylko jeden strażnik przy ognisku. Do tego chyba spał. Miała szansę tylko musiała zachowywać się po cichu. Podeszła po cichu do zapasów. Nie zawracała sobie głowy jedzeniem potrzebowała tylko zapasu wody pitnej choć trochę. Wzięła dwie butelki i po cichu wycofała się poza obóz. Z początku poruszała się powoli patrząc pod nogi żeby nic przypadkiem nie zaszeleściło i nikt się nie obudził. Musiał odejść jak najdalej zanim się zorientują, że jej nie ma. Kiedy była już poza zasięgiem wzroku i słuchu puściła się w dół jak najszybciej potrafiła w tych warunkach. Noc była gwiaździsta wiedziała więc w którą stronę iść…

Booth wylądował w Chile. Złapał autobus jadący do wioski znajdującej się w pobliżu gór w których według Angeli była przetrzymywana Bones. Zawiadomił jeszcze przyjaciół, że jest już na miejscu i ruszył w drogę. Autobus wlókł się z mozołem pod górę
W tym tempie to ja do jutra nie dojadę a czas ucieka. Mam nadzieję Bones, że z Tobą wszystko ok. A jak znam życie i Ciebie to pewnie zdołałaś już uciec. Mam cichą nadzieję, że wiem dokąd idziesz. Znam Cię w końcu trochę. Muszę Cię odnaleźć. Muszę… Trzymaj się i bądź silna a ja już do Ciebie jadę…

ocenił(a) serial na 8
izalys

Romantyczne :) Los jest taki przewrotny... No i autorzy tekstów :D Albo się minął po drodze, albo padną w ramiona :) Teraz tylko trzeba oczekiwać z niecierpliwością :) Powodzenia :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


VI.

Do rana zeszła prawie z gór nie była do końca pewna gdzie jest. Wydawało jej się, że dobrze idzie ale pewności nie miała. Dopiero kiedy wstało słońce okazało się, że miała rację. Za ok. dzień drogi powinna być w wiosce, w pobliżu której była ekspedycja. Przysiadła na chwilę żeby odpocząć biegła niemal całą noc.
Mam jeszcze na szczęście wodę. Choć nie wiele jej zostało. Musze ją racjonować w przeciwnym razie szybko mi jej zabraknie a wówczas od śmierci nie będzie mnie wiele dzielić. Wydaje mi się, że od porwania minęły jakieś trzy dni. Czyli teoretycznie czekają na okup. Którego i tak nikt nie wpłaci no cóż. Tak już bywa, że się przeliczyli. Ostrzegałam ich nie wierzyli mi ich sprawa. Muszę iść dalej muszę jak najszybciej wyjść z tego lasu.
Usłyszała trzask łamanej gałązki. Ktoś się zbliżał. Nadstawiła uszy nie miała szans uciekać mogła tylko siedzieć po cichu i mieć nadzieję, że ten ktoś minie ją i nie zauważy.

Cholera mam nadzieję, że dobrze idę. I, że ona jeśli uciekła to zmierza w moim kierunku. Minęło już 48 godzin wyznaczone przez porywaczy. Wiedział, że na pewno nie zapłacili a nie wiedział do czego byli zdolni Ci rebelianci. Ktoś tu jest
usłyszał westchnienie – z pewnością ktoś tu jest może od niego dowiem się czegoś.

Wyszedł z pomiędzy drzew i stanął na wprost szczerze zdziwionej Bones
- Booth co Ty tutaj robisz? – to było pierwsze co przyszło jej na myśl prędzej spodziewałaby się jakiegoś drapieżnego stworzenia niż byłego partnera
- Jak to co szukam Cię – i w końcu ją znalazł jest cała i zdrowa. Miał ochotę ją uściska, poczuć, że Ona żyje ale jej wyraz twarzy skutecznie go powstrzymał
- Widzę tylko nadal nie wiem po co
- Porwano Cię chciałem Cię uratować
- Po co? – była uparta z tym pytaniem
- Jak to po co? Przecież jesteś moją przyjaciółką – powiedział
- Cos takiego – w jej głosie dało się wyczuć ironie – naprawdę? A ja myślałam, że niemiłym wspomnieniem. Zapomnianym przedmiotem położonym na półce kiedy przestał być użyteczny – wściekłość wzięła górę nad radością, że kogoś spotkała tylko dlaczego musiał być to właśnie On?
- Bones nie mów tak
- Nie mów do mnie Bones. Nazywał się Temprence Brennan dla pana dr Brennan agencie Booth – jej głos zionął chłodem
- Bones…
- Słuch też się panu pogorszył?
- To nie tak… - chciał jej wytłumaczyć
- A jak? Obiecywałeś przyjaźń, że mnie nie opuścisz, że będziesz zawsze kiedy upadnę i nigdy mnie nie zdradzisz. Zaufałam i co mi z tego przyszło? Poza kolejnym rozczarowaniem nic. Nie było Cię przy mnie kiedy Cię potrzebowałam. Nawet nie zadzwoniłeś, nie napisałeś sms nic! Przez 8 dni 16 godzin i n13 minut nie odezwałeś się ani raz! I nie wiem kiedy w końcu się pojawiłeś bo mnie tam już nie było.
- To nie tak…
- Nie tak? Żarty sobie stroisz? Najpierw burzysz mur który wokół siebie zbudowałam a potem mnie zostawiasz. Wszyscy mnie zostawili. Już nie miałam tam nikogo. Zresztą było tak zawsze tylko na chwilę zapomniałam
- Ale Ty też mogłaś zadzwonić
- Dzwoniłam – i to była prawda – dzwoniłam ale nikt nie podnosił słuchawki. Próbowałam już nawet kiedy wieźli mnie na badania ale ciebie to już nie obchodziło. Nikogo nie obchodziło…
- Jakie badania… - chciał się koniecznie dowiedzieć
- Dzwoniłam do Ciebie do Angeli w akcie desperacji zadzwoniłam do Cam i tylko Ona odebrała ale nie dała rady się ze mną spotkać. Opuściliście mnie a ja… ja głupia liczyłam, że coś was obchodzę, że komuś w końcu na mnie zależy. Znowu się pomyliłam. Mam teraz nauczkę. Nigdy nikomu więcej nie zaufam! Nigdy! Wole umrzeć w samotności niż czuć się tak jak wówczas kiedy zdałam sobie sprawę, że znowu jestem sama. Powiedz mi Booth dlaczego? – opuściła ją siła walki z nim. Była zmęczona, głodna, powróciły zawroty głowy. Miała już wszystkiego dość
- Nie wiem. Nie chciałem Cię zranić. Nie zdawałem sobie sprawy. Hanna…
- Nie wymawiaj się swoją dziewczyną
- Nie wymawiam się nią
- Czy to dlatego, że Cię nie chciałam? Dlatego? To jakiś rodzaj zemsty?
- Nie, nie to nie żadna zemsta
- Więc co? Co takiego zrobiłam, że przestałam się dla Was wszystkich liczyć? Wiesz, że nawet polubiłam Hannę. Zrobiłam to dla Ciebie. Myślałam, że będzie Ci zależało. Nie było trudno. Ona da się lubić
- Wiem ale…
- To już nie ważne. Nie mam już przyjaciół nie mam rodziny. Jestem sama jak kiedyś. Tak powinno było być zawsze, nie zasługuję na nic lepszego.
- Nie mów tak. Zasługujesz na wszystko co najlepsze – zaśmiała się gorzko
- Jak tak wygląda wszystko co najlepsze to nie chcę wiedzieć jak to jest kiedy jest źle. Niepotrzebnie się fatygowałeś. Sama dam sobie radę. Zawsze dawałam.
- Wiem ale nie mogłem siedzieć bezczynnie kiedy Ciebie ktoś porwał!
- A czy to Cię w ogóle obeszło? Albo kogokolwiek?
- Jak możesz tak mówić? Martwiliśmy się wszyscy.
- Taaa a zwłaszcza Ty. Czemu nie martwiliście się wszyscy kiedy tam byłam co? Albo kiedy mi powiedzieli, że… - zamilkła. Nie chciała żeby wiedział. Nie chciała Jego litości. Już postanowiła podda się temu leczeniu. Będzie walczyć choć nie ma dla kogo. Będzie walczyć dla siebie! Bo chce wciąż żyć
- Co się stało? Powiedz mi coś Ci jest?
- Nie. Wszystko jest w najlepszym porządku. No może poza tym, że jestem głodna – wyciągnął prowiant który zapakował do plecaka – dziękuję ale zjem trochę owoców
- Weź się nie wygłupiaj. Pewnie dawno nie jadłaś – owszem nie jadła od paru dni ale nie miała zamiaru brać czegoś od niego. Była na to zbyt dumna – słuchaj przecież to tylko jedzenie – zrezygnował z dalszej walki żeby go wysłuchała. Wzięła od niego jedzenie. Posilili się i ruszyli dalej we dwoje. Niby obok siebie ale bardzo, bardzo daleko od siebie. Zrobili jeszcze dwa postoje po drodze. Ale już nie rozmawiali. Żadne z nich nie miało ochoty. Bones nie chciała bo miała zbyt wielki żal do Niego a Booth bo wiedział, że i tak ją nie przekona ani nie uda im się porozmawiać.

Spieprzyłem to. Spieprzyłem to na całej linii. Sam już nie wiem co czuję. Tzn. teraz to wiem, złość, wściekłość na samego siebie, że tak mocno ją zraniłem. Nie wiem co czuję do Bones ani co czuję do Hanny. Kocham je obie nie wiem tylko jak sobie z tym poradzić. Którą kocham bardziej. Nie chce mnie znać i nie ma się jej co dziwić. Zawiodłem ją. Zawiodłem jako przyjaciel, partner. I jeszcze te badania. O czym Ona mówi? Jaki badania i dlaczego jest taka blada i taka chuda. Nie widziałem jej niecały miesiąc a wygląda strasznie. Schudła, zbladła. Co do cholery jej jest?

Nie mam już sił iść dalej. Nie daję rady. Zaraz zemdleję. Rozmowa z Nim mnie wyczerpała. Nie chciałam dopuścić Go do głosu. Bałam się, że mu uwierzę i potem znowu mnie zawiedzie i znowu będę cierpieć. Nie chcę słuchać jaki jest szczęśliwy z Hanną. To ponad moje siły. O matko ja zaraz zemdleję.

Przystanęła nie miała sił iść dalej zemdlała…

ocenił(a) serial na 7
izalys

Zaskakujące to wszystko! Świetnie :))
ale co dalej?? :]

ocenił(a) serial na 10
Mrs-B

No właśnie co dalej? One są boskie! mam nadzieje że się pogodzą ; pp

ocenił(a) serial na 10
izalys


VII.

- Bones – podbiegł do niej. Położył ją i próbował ocucić. Udało mu się dość szybko – Bones no obudź się proszę
- Dlaczego bijesz mnie po twarzy? – na wpół przytomna patrzyła na niego zdziwiona
- Zemdlałaś
- Niemożliwe – podniosła się do pozycji siedzącej zakręciło jej się w głowie. Włożyła ją między nogi
- A jednak. Bones co Ci jest. Mówiłaś, że byłaś u lekarza
- Nie Twoja sprawa. Nic mi nie jest. Zasłabłam z gorąca – była to w miarę wiarygodna wymówka bo było naprawdę gorąco
- Nie ukrywaj nic przede mną. Co powiedział lekarz?
- Nie mam obowiązku z Tobą na ten temat rozmawiać. W ogóle nie wiem po co przyjechałeś. Co na to Hanna?
- Musiałem przyjechać i Ona to rozumie. Nie miała nic przeciwko temu
- Akurat. Nie krzywdź jej tak jak mnie. Ja ją lubię. W sumie to dobrze, że nam nie wyszło. Jakbym się zgodziła spróbować a potem zakochałbyś się w innej nie przeżyłabym tego
- Nie spojrzałbym na inną
- Zawsze miałeś słabość do blondynek. Nigdy tak naprawdę nie miałam u Ciebie szans.
- O czym Ty mówisz?
- Spojrzałeś kiedyś na wszystkie swoje dziewczyny? Widzisz wśród nich choć jedną nie blond piękność? – zastanowił się chwilę i stwierdził, że ma rację – wiedziałam, że nam nie wyjdzie. I miałam rację. Zniknęłam tylko z pola widzenia a Twoja miłość wyparowała. Przestała istnieć. Jest tylko jedno wytłumaczenie na to; Ty mnie nigdy tak naprawdę nie kochałeś
- Kochałem Cię i nadal kocham
- Jasne poczekaj bo Ci uwierzę
- Ale taka jest prawda. Nadal Cię kocham i kocham też Hannę. Ale inaczej
- Nic już z tego nie rozumiem
- Kocham Hannę raczej jak siostrę jak przyjaciółkę
- Z siostrą się nie idzie do łóżka
- A Ciebie kocham inaczej. Kiedy na Ciebie patrzę mam ochotę zerwać z Ciebie ubranie i kochać się tutaj na tej polanie. Nie zważając na nic. Zawsze tak było. Nie zdajesz sobie sprawy jak na mnie działałaś przez te wszystkie lata. Ile zimnych pryszniców musiałem wziąć. Jaką musiałem zachować samokontrolę żeby się na Ciebie nie rzucić. Pojechałem tam bez nadziei, że mnie choć trochę kochasz. Poznałem Hennę i było nam ze sobą dobrze. Potem wróciłem i odkryłem, że to co do Ciebie czuję nadal jest silne. To dlatego nie chciałem się z Tobą spotykać. Bo nie potrafiłem być tylko Twoim przyjacielem
- A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Hanny?
- Ona wie. Wiedziała o Tobie od początku. Tylko tak samo jak ja myślała, że to już moja przeszłość. Ale wie już, że nigdy nie będziesz moją przeszłością
- Dziwnie to okazujesz
- Temprence daj nam jeszcze szansę. O ile coś do mnie czujesz daj nam szansę.
- Nie potrafię. Nie zaufam Ci ponownie. Wróć do niej i bądźcie szczęśliwi – dalszą część drogi przebyli w ciszy każde z nich było pogrążone w swoich myślach

Uwierzyłam mu. Wierzę bo nigdy mnie nie okłamał. Nie miał tego w zwyczaju. Poza tym Jego oczy mówiły to samo co usta. Ale ja nie mogę z nim być. Nie mogę mu tego zrobić. Być na chwilę. Zaznać szczęścia a potem mu je odebrać. Ja umieram. Będę się leczyć ale nie wiem na ile to mi pomoże. Mam zaledwie 5 może 10% szans na dłuższe życie. I też nie wiadomo na jak długie. Operacja może się udać ale może też mnie zabić. Teraz jest pogodzony a moją decyzją. Jeśli dam mu nadzieję a potem umrę będzie cierpiał jeszcze bardziej. Tak już musi być. Po prostu tak już musi być…

Powiedziałem jej co czuję a Ona? Nic! Przyjęła do wiadomości i tyle. Myśli, że się poddam? O nie! Nie teraz kiedy wiem, że coś do mnie czuła i podejrzewam, że nadal czuje. Nie poddam się! Kazała mi wrócić do Hanny ale ja tego nie zrobię. Nie będę jej oszukiwać zresztą ona już to chyba wie. Kobiety takie sprawy wyczuwają. Nie musze nic mówić. Poza tym dość już oszukiwania Hanny, Bones a przede wszystkim samego siebie. Kocham ją. Zawsze ją kochałem i będę kochał. Choćby mnie nie chciała, choćby mi więcej nie zaufała ja już nie wrócę do tego co było. Wszyscy byśmy cierpieli. A na to mnie nie stać. Nie jestem takim draniem żeby oszukiwać dobra kobietę. Lubię ją a nawet kocham ale jak siostrę, jak przyjaciółkę a nie kobietę z którą chciałbym spędzić resztę życia. To już postanowione. Niezależnie od tego jak będzie z Bones ja nie wrócę do Hanny…

Pod wieczór zatrzymali się na jeszcze jeden postój. Bones szła teraz dużo wolniej. Była słaba. Wycieńczony organizm nie mógł już znieść tego wysiłku. To było za dużo. Siedzieli pod drzewem i patrzyli jak słońce znika za horyzontem. Jakby nie okoliczności można by uznać to miejsce za piękne
- Zatrzymamy się tutaj na nocleg? – zapytał widział jej wyczerpania a poza tym miał w tym jeszcze jeden cel. Za wszelką cenę przekonać ją do siebie po raz kolejny. Poprzednim razem zajęło mu to bardzo długo miał nadzieję, że tym razem pójdzie szybciej
- To jest dobry pomysł. Jestem w drodze od wczoraj. Prawie bez żadnego przystanku. Ty pewnie też jesteś zmęczony – jak zawsze troszczy się o mnie to się nie zmieniło.
- Nie da się ukryć. Leciałem tutaj co prawda prywatnym odrzutowcem Jacka ale nie zmrużyłem oka. Bardzo się o Ciebie bałem. Reszta też się o Ciebie martwiła. Kiedy wyjeżdżałem w instytucie byli wszyscy nasi przyjaciele. Angela z Jackiem, Wendall, Fischer, Daisy, Sweets, Caroline, Hanna a nawet Cullen
- Cullen? Przecież On mnie nawet nie lubi
- Wcale nie. Lubi Cię tylko tego nigdy nie okazywał
- Wiesz to pocieszające. A mój ojciec albo Russ?
- Jak wyjeżdżałem to żaden z nich się nie odezwał?
- Można się było tego spodziewać. Nic nowego – Rozłożył karimatę którą miał ze sobą – połóż się będzie Ci wygonie nie mam koca ale będę palił ognisko w nocy to nie zmarzniemy
- A Ty?
- Ja będę czuwał – ktoś musiał
- Będziemy się zmieniać. Nie możesz całą noc nie spać a potem iść jakby nigdy nic
- Ja jestem przyzwyczajony do tego mną się nie musisz przejmować
- Nie pozwolę Ci się nie położyć choć na chwilę
- Ok. obudzę Cię jak przyjdzie pora a teraz śpij – posłusznie położyła się na prowizorycznym posłaniu i w chwilę później spała. Była wykończona. Booth patrzył na nią i to co widział wcale mu się nie podobało

Jak ją przekonać, że kocham ją tak bardzo. Bez niej moje życie jest puste. Jest taka piękna i taka słaba co jej jest? Dlaczego ten lekarz i badania? I dlaczego nagle mówi o umieraniu? Nie mogę sobie darować, że ją opuściłem. Dzwoniła a ja nie odebrałem. Musiała byś tym wszystkim przerażona. Jak jej to wynagrodzić? Jak sprawić żeby znowu zaufała? Jest iskierka nadziei widzę to w jej oczach. Zimno jej biedna aż trzęsie się. Może mnie nie zabije jak się obudzi…

Położył się obok niej by ogrzać ją swoim ciałem. To najlepszy i sprawdzony sposób. Poza tym było to takie przyjemne. Nie odepchnęła go tylko mocniej się przytuliła
- Booth dobrze, że jesteś – wypowiedziała przez sen. A jego serce podskoczyło z radości. Jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnął i zasnął kołysany jej spokojnym oddechem…

ocenił(a) serial na 8
izalys

Niech ona nie umiera! Mam nadzieję, że da się to wyleczyć, cokolwiek to jest...

ocenił(a) serial na 8
mashe

Izalys, niestety mój stary dysk poszedł na niebiańską łąkę dla dysków. A swoje teksty wysłałaś mi na onetowską pocztę, która ostatnimi czasy szwankuje. Mogłabyś mi je wysłać jeszcze raz? Będę bardzo wdzięczna... Mój mail to masheses@gmail.com

ocenił(a) serial na 7
mashe

Boskie!! : ]

ocenił(a) serial na 10
mashe

Masche wysłałam Ci to co mam na kompie. Pozdriownka

ocenił(a) serial na 8
izalys

Ile tego się zrobiło :) Dziękuję uprzejmie.

ocenił(a) serial na 10
izalys

NIe ma za co:)

VIII.

Budziła się powoli…

Coś się zmieniło. Jest mi ciepło i wygodnie. Już dawno tak dobrze nie spałam a poduszka choć twarda kołysze mnie i utula we śnie. To takie cudowne uczucie. O Matko! Już wiem dlaczego. Już wszystko rozumiem. Jestem tu gdzie zawsze chciałam się znaleźć w Jego ramionach, na poduszce Jego mięśni. Ale jak to się stało? Było mi zimno a potem znowu ciepło. To On mnie ogrzewał. Przykrył swoim ciałem żebym nie zmarzła. Zawsze tak robił. Zawsze mnie chronił. Dlaczego to się zmieniło? Co poszło nie tak i oddaliliśmy się od siebie? Obwiniam o wszystko Jego, Angelę i resztę a może powinna poszukać winy w sobie? Może ro moja wina. W końcu ja Go nie chciałam. Mogłam przecież jechać do niego i się wypłakać jak nie raz już bywała. Wybrałam inne rozwiązanie. Znowu uciekłam. Nie powinnam była. Powinnam była stawić temu wszystkiemu czoło. Przecież to moi przyjaciele. Nie raz ego dowiedli a ja? Oskarżam ich o wszystko co najgorsze. Przecież mogłam zażądać ich uwagi albo poczekać choć dzień. Ale łatwiej było uciec. Tak zawsze jest łatwiej…

Moje kochanie śpi. Boję się nawet ruszyć żeby jej nie zbudzić. Jest taka krucha, zmęczona. W brzasku poranka jej twarz jest jeszcze bledsza niż normalnie. Powiedz mi kochana co Ci jest. Powiedz zaradzimy temu jakoś razem. Zawsze tak było. A teraz może być jeszcze piękniej szepnij tylko słówko…

Pogłaskał delikatnie jej policzek. Poruszyła się i otworzyła oczy. Był w nich smutek i strach. Strach o jutro. Ale nie odrzuciła Go nie zerwała się kiedy tylko zobaczyła, że spała w kołysce Jego ramion. A to dawało mu nadzieję.
- Hej – powiedział
- Hej – delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach
- Jak się spało?
- Wygodnie – zaskoczyła Go – i ciepło. Ale Tobie pewnie nie bardzo – zaprzeczył energicznie głową
- Jest mi bardzo dobrze – dla potwierdzenia tych słów przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, nie opierała się
- Skrzywdzimy ją – nie musiała mówić kogo ma na myśli. On to wiedział a od środka rozpierała go radość

O Boże słyszysz co Ona mówi? Wiem, że nie powiedziała wprost ale zrozumiałem. Ona mnie kocha i chce mnie. Chce mojej miłości. Pogodziła się z tym, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Dziękuję Ci Boże!

- Skrzywdziłbym ją bardziej jakbym z nią został. Nie umiałbym jej oddać całego siebie bo choć mogę ofiarować jej ciało to moje serce i moja dusza należy do Ciebie. Zawsze należały
- Booth nie ma czegoś takiego jak dusza to tylko religijne pojęcie. Z antropologicznego punktu widzenia… - nie skończyła wywodu zamknął jej usta pierwszy miłosnym pocałunkiem

I w końcu mam Jego usta na własność. Niektórym mogłyby się wydawać zbyt długie i zbyt wąskie ale dla mnie są w sam raz. Jak długo o nich marzyłam. Zbyt długo nie pozwalałam się mu zbliżyć do siebie. Problem leży po mojej stronie. I to ja potrzebowałam czasu żeby się przemóc. Ale czy wolno mi dawać mu szczęście a potem zabrać je ze sobą? Ta myśl… jeszcze nie dawno myślałam, że to najlepsze rozwiązanie. Umrzeć i zostawić wszystko za sobą. Według mnie nikogo nie obchodziłam. A tymczasem On przemierzył pół świata za mną i cała reszta niecierpliwie czeka na wiadomości. Są tacy kochani i są moimi przyjaciółmi, moją rodziną. Angela będzie miała dziecko. Będę walczyć bo chcę zostać ciocią…

- I choć uwielbiam Twój antropologiczny punkt widzenia to nie przekonasz mnie – oderwał się od niej z trudem. Zbyt długo hamował swoją miłość do Niej. Teraz musiał szybko się uspokoić
- Boję się – powiedział podnosząc się z posłania
- Bones powiedz mi co Ci jest? Co powiedział lekarz?
- Mam guza – jego serce zamarło – w mózgu
- Ja też miałem ale to da się wyleczyć – objął ją chciał za wszelką cenę ukoić jej ból i strach
- Mam trochę innego. Umiejscowiony jest za nerwem wzroku. Dość duży. Jeśli mnie zoperują mam 5 może 10% szans na wyzdrowienie. Bez operacji jakieś 3 miesiące

Nie! Nie! Nie! To nie może być prawda! Ona nie może umrzeć! Nie pozwolę na to. Nie teraz kiedy mamy w końcu siebie. Kiedy oboje wiemy co nas łączy. Nie pozwolę się jej poddać. Musi walczyć

- Mimo to musisz walczyć. Zwłaszcza teraz. Kocham Cię i wiem, że Ty mnie też kochasz. Mamy siebie, mamy o co walczyć
- Wiem. Z początku myślała, że tak będzie prościej, że umrę i nawet nikt nie zauważy
- Jak mogłaś tak pomyśleć – zabolało Go to. Ale nie ma co ukrywać zapracował sobie na ta opinie jak i pozostali
- Byłam, zła, rozżalona na wszystko i na wszystkich. Wiem, że powinnam była zostać powiedzieć co się dzieje i podjąć walkę. W głębi ducha wiedziałam, że nie zostawiliście mnie specjalnie. Ale nie myślałam racjonalnie. Strach i ból przesłaniały mi wszystko. Nie wiem czy mam prawo do Ciebie Booth. A jeśli ja…
- Nie umrzesz. Nie pozwolimy na to! Będziemy walczyć. Będę z Tobą przez cały czas i reszta też
- A jeśli się nie uda?
- Kochanie uda się. Musi! – uśmiechnęła się przez łzy do niego właśnie tego jej brakowało. Tego żeby ktoś powiedział, że wszystko będzie dobrze, że się uda. Że musi się udać. Przyciągnął ją do siebie – zbierajmy się z jakieś dwie godziny powinniśmy być w wiosce. Potem pojedziemy do stolicy do naszej ambasady. Stamtąd zadzwonimy do reszty
- Dobrze – pozbierali się i po lekkim śniadaniu ruszyli dalej w dół

Dotarcie do najbliższej wioski zajęło im ponad 3 godziny. Brennan była słaba musieli zwolnić i dostosować tempo marszu do jej możliwości. Dotarcie do stolicy zajęło im kolejne 8 godzin. Był już wieczór kiedy zapukali do drzwi amerykańskiej ambasady. Bones słaniała się na nogach. Był przygotowany dla nich pokój i lekarz czekał w pogotowiu. Położył ją do łóżka i zdjął ubranie. Nie uszło jego uwagi jak bardzo schudła. Potem wpuścił lekarza mówiąc mu również o jej chorobie. Zbadał ją i wyszedł z pokoju a Booth za nim
- Podejrzewam, że poza dolegliwościami związanymi z guzem wszystko inne jest ok. ma prawdopodobnie też lekką anemię. Zostawię panu środki przeciw bólowe. Nie wiem czy coś zażywa
- Jeśli nawet tak to zostało nie wiadomo gdzie a jej nie chcę budzić, żeby zapytać
- Ma pan rację sen jest najlepszym lekarstwem. Rozumiem, że wracacie szybko do stanów?
- Jak tylko wypocznie
- Więc życzę powodzenia…

Na drugiej półkuli przyjaciele w napięciu oczekiwali na wieści z Chile. Wiedzieli, że musi upłynąć sporo czasu zanim On ją odnajdzie. O ile ją odnajdzie. Choć takie ewentualności nie brali w ogóle pod uwagę. Zamieszkali praktycznie w instytucie. Zawsze ktoś tam był a najczęściej wszyscy. Był środek nocy kiedy w końcu zadzwonił telefon na biurku Cam…

ocenił(a) serial na 10
izalys

IX.

Tej nocy w instytucie byli wszyscy. Siedzieli w gabinecie Cam tam było najwygodniej. Nikt z nich nie miał ochoty spać. Wcześniej w telewizji pojawiło się oświadcznie rebeliantów, że w związku z niezapłaconym okupem dr Brennan zpstała osądzona i stracona. Nie uwierzyli w to. Wręcz byli przekonani, że Brennan najzwyczajniej w świecie im zwiała. Nie pokazali żadnego dowodu, że ona nie żyje. A dal nich liczyły się tylko fakty. Był środek nocy kiedy w końcu zadzwonił telefon na biurku Cam. Pierwszy doskoczył do niego Jack
- Słucham – nie bawił się w przedstawianie
- Cześć Hodgins – po drugiej stronie słuchawki usłyszał zmęczony głos agenta
- W końcu. Znalazłeś ją?
- Mnie też miło Cię usłyszeć
- Booth proszę nie baw się z nami
- Tak znalazłem – w gabinecie w jednym momencie atmosfera się zmieniła. Z pełnej napięcia ciszy na ogólną radość z odnalezienia przyjaciółki. Booth nie chciał im psuć tej radości. Zresztą to Bones powinna im powiedzieć nie On. Jack dał na głośnomówiący
- Jest tam obok Ciebie?
- Gdzie jesteście?
- Nic jej się nie stało? – wyrzucali z siebie pytania z szybkością karabinka maszynowego. Uśmiechnął się pod nosem. Jak Ona mogła sądzić, że ich nie obchodzi.
- Powoli. Nie ma jej obok mnie bo śpi snem sprawiedliwego. Była wykończona. Widział ją lekarz poza ogólnym wyczerpaniem i prawdopodobnie anemią nic jej nie jest. Jesteśmy w ambasadzie, przenocujemy tutaj. Rano wrócimy do Stanów. Nic jej się nie stało. Uciekła im. Wiedziała, że od nas nikt się nie zgodzi na okup więc zwiała. Spotkaliśmy się w połowie drogi
- No nie tylko Wy tak potraficie – podsumował Cullen – spotkać się jak by nigdy nic w środku dżungli
- Przypadek – uśmiechnął się
- Zgodziła się wrócić do domu?
- Jeszcze nie rozmawialiśmy ale nie zostawię jej tutaj nie ma mowy! – wiedział to. Nie pozwoli jej się poddać bez walki
- A rozmawiałeś z nią? – Angela była bardzo ciekawa
- Ange to nie czas na takie pytania – zastopowała ją Cam – najważniejsze, że ją znalazłeś. Przywieź ją szybko do domu.
- Tak będzie. Idę się przespać Wam też to polecam. Przylecimy jak tylko się wyśpimy. Zadzwonię o której
- Ok. odpoczywajcie – rozłączyli się – no w końcu coś konkretnego – Wszyscy odczuli ulgę
- Tak. Mówiłam, że Brennan nie dałaby się zabić. Prędzej Ona by ich pozabijała – artystka wierzyła w swoją przyjaciółkę.
- Znając ją byłaby do tego zdolna. No nic czas iść choć trochę odpocząć bo w tym waszym instytucie – to była cała Caroline – nawet porządnej kanapy nie ma
Rozeszli się do domów. W końcu będą mogli odpocząć i zasnąć spokojnie wiedząc, że Ona jest w dobrych rękach i, że nic jej nie jest

Wszedł do pokoju w którym spała Bones. Miał własny ale nie chciał z niego skorzystać. Poszedł pod prysznic. Wrócił do Niej. Nadal spała. Usiadł delikatnie żeby jej nie obudzić. Na próżno. Ona otworzyła oczy
- Hej gdzie jesteśmy?
- W ambasadzie – podniosła kołdrę była w samej bieliźnie – a kto…
- Ja – uśmiechał się do niej – ale byłem grzeczny. Niewygodnie byłoby Ci spać w ubraniu. Poza tym pościel jest czysta a nasze ubrania dość odbiegały od czystości.
- Pewnie masz rację. Widzę, że wziąłeś prysznic – popatrzyła na niego siedział w podkoszulku i spodniach od dresu trzymając ją za rękę
- Tak przed chwilą. Dzwoniłem też do instytutu – zmarszczyła brwi.
- Przecież tam musi być środek nocy i w instytucie nikogo nie ma
- Byli wszyscy. Czekali na wiadomości o Tobie – w jej oczach zakręciły się łzy.

Jak niesprawiedliwie ich potraktowałam. Oni wszyscy się martwili a ja miałam to gdzieś. I do tego oskarżałam ich o to co najgorsze. Czy kiedyś mi wybaczą, że w nich zwątpiłam? Czy On mi kiedyś wybaczy. Ma takie cudownie czekoladowe oczy…

- Nie płacz – kciukiem otarł spływającą łzę – już dobrze. Najważniejsze, że nic Ci nie zrobili.
- Ale ja ich… ja Was tak niesprawiedliwie potraktowałam. Nie wiem czy będziecie mi w stanie to wybaczyć
- Kochanie my Cię kochamy i tylko to się liczy. Byłaś zła, przybita złymi wiadomościami a my… a szczególnie ja nie zachowaliśmy się jak należy. Powinienem był się do Ciebie odezwać co ze mnie za przyjaciel
- Najlepszy jakiego kiedykolwiek miałam
- Wiesz, że chciałbym być nie tylko przyjacielem…? – pokiwała głową

Jak mam się zachować? Co powiedzieć? Kocham Go i tez chciałabym więcej ale czy mam prawo dać mu szczęście a potem jej odebrać. Zabrać ze sobą do innego świata? Czy to nie będzie gorsze? Ja już wiem jak boli utrata szczęścia i nie życzę tego nikomu. Te parę tygodni było najgorszymi w moim życiu. A jeśli ja umrę i On będzie cierpiał tak samo…?

- Nie wiem czy mam do tego prawo Seeley
- Nie znam innej osoby która zasługiwałaby na szczęście i miłość bardziej niż Ty
- Booth… kocham Cię – powiedziała to w końcu na głos a Jego serce zrobiło fikołka ze szczęścia ale w jej oczach wyczytał jakieś „ale”
- Ja też Cię kocham. Nic tego nie zmieni. Nie zmienił rok rozłąki, nie zmieniła tego Hanna…
- A jeśli na umrę?
- Nie mów tak Bones. Nawet tak nie myśl! Będziesz walczyć! Będziemy walczyć i wygramy – powiedział to z przekonaniem
- Tego nie możesz być pewien. Jest wręcz duże prawdopodobieństwo, że nie przeżyję. Nie chcę, żebyś cierpiał. Wiem jak to boli kiedy traci się kogoś najbliższego
- Nie stracę Cię bo Ty będziesz żyła i koniec dyskusji. Przyzwyczajaj się do tego, że już zawsze będziemy razem. Ja i Ty. Na zawsze
- A Hanna?
- Zanim tu przyjechałem to z nią rozmawiałem. Wie o wszystkim. Zawsze wiedziała. Mówiła, że się wyprowadzi kiedy mnie nie będzie.
- Ona cierpi. Nie chciałam tego. Lubię ją
- Ona Ciebie też dlatego nie ma pretensji. Jest młoda jeszcze kogoś pokocha i będzie szczęśliwa
- Mam nadzieję. A teraz chyba czas na prysznic – wstała ale nie była w stanie się sama utrzymać na nogach – chyba nic z tego
- Pomogę Ci – wziął ją na ręce i zaniósł do przylegającej łazienki. Posadził na krześle i napuścił wody do wanny – lepiej Ci będzie na siedząco
- Nie wiem czy mam siłę – była zrezygnowana. Ta wędrówką ją wyczerpała. Nie miała nawet siły się umyć. Było z nią coraz gorzej
- Wejdę tam z Tobą i Ci pomogę – i bynajmniej nie miał nic zdrożnego na myśli. Była zbyt wykończona na igraszki choć jego ciało zdawało się tego nie rozumieć…

ocenił(a) serial na 7
izalys

Świetna część :))

ocenił(a) serial na 10
izalys

A to taki mały przerywnik. Kiedyś napisane opowaidanie na potrzeby pojedynku literackiego:) Miłego czytania
Ps.
C.D. Ucieczki jutro

ŻAŁUJĘ

- Niech ich wszyscy diabli wezmą – mruczała pod nosem, kierując się w stronę platformy na której czekały na nią szczątki i jej szefowa – mam to wszystko w nosie. Nie obchodzi mnie z kim się spotyka, z kim mieszka i z kim sypia – nieświadoma obecności idącej za nią przyjaciółki narzekała. Była zła, rozgoryczona i cholernie zazdrosna. Myślała, że On będzie zawsze tylko dla niej. Nie dotarły do niej Jego stwierdzenia „Muszę iść dalej. Poznać kogoś kto mnie pokocha.” Przecież nic się nie wydarzyło przez następne kilka tygodni po tym oświadczeniu. Była wściekła na siebie bo do tej pory uważała Bootha za swoją własność. Był na każde jej zawołanie. Przyzwyczaiła się już do tego a teraz to wszystko miałoby się skończyć? Na samą myśl o tym coś się w niej gotowało
- Czy ja dobrze słyszę? Mówisz sama do siebie? – Angela zrównała się z przyjaciółką. I choć nie wiedziała o co do końca chodzi miała niejasne przeczucie, że to będzie miało niemały wpływ na najbliższe dni
- Witaj Ang – starała się zachować spokój. Nie mogła się zdradzić przed swoją przyjaciółką. Ona zaraz wyciągnęłaby swoje własne wnioski w żaden sposób nie poparte dowodami a tym bardziej nie zgodne z jej przekonaniami – myślę na głos co mam dzisiaj zrobić – miała cichą nadzieję, że artystka nie usłyszała jej „przemowy”. Ta patrzyła na nią podejrzanie ale taktycznie wycofała sie z cisnącego się jej na usta pytania „Co się stało?” Wiedziona doświadczeniem postanowiła poczekać aż Brennan sama jej powie. Choć cierpliwość nie była jej mocną stroną
- No więc co mamy dzisiaj w planach? A jak w ogóle było na Maluku? – widziały się już co prawda ale nie miały okazji porozmawiać
- Cam ściągnęła nas dla jakiejś konkretnej sprawy więc chyba się za nią zabierzemy. A co do Maluku to pogadamy kiedy indziej. Teraz czas na pracę
- Jutro lunch? – zaproponowała od razu. Dzisiaj było już po lunchu a kolację pewnie będzie chciała zjeść w towarzystwie nie widzianego od 7 miesięcy partnera, i choć pewnie ona się do tego nigdy nie przyzna to On jest dla Niej nie tylko partnerem w pracy.
- Ok. – weszły obie na platformę – cześć Cam co masz dla mnie? – zwróciła się do szefowej
- To dość skomplikowana sprawa... – wyjaśniła im szczegóły tego śledztwa - ... Hodgins już zabrał próbki do badania. Ja zaraz będę przeprowadzać badania DNA znalezionego naskórka. Dziękuję wam, że przyjechaliście
- Cam daj spokój jesteśmy zespołem – powiedziała Angela
- Jasne – poparła ją Bren
- A pro po fajna fryzura. Do twarzy Ci w niej. Jakiś nowy facet na horyzoncie? – artystka nie byłaby sobą bez tego komentarza
- Angela nowa fryzura nie zawsze oznacza nowego faceta. Kobieta ubiera się i czesze ładnie dla samej siebie a nie dla jakiegoś napalonego samca – Brennan w swoim stylu zrobiła im wykład. Obie panie parsknęły śmiechem
- Widziałaś się już z Boothem? – zainteresowała się szefowa
- Tak wczoraj zaraz po jego przylocie. Zjedliśmy kolację i wypiliśmy kawę. Był jeszcze w mundurze. Będzie tu dzisiaj – w tym momencie bramka przy wejściu na platformę piknęła charakterystycznie i wspomniany agent dołączył do dziewczyn
- Witam drogie panie – przywitał się z nimi jak gentelman – co macie
- Jakbym wiedziała, że przyjdziesz tak szybko poczekałabym z referowaniem – potem powiedziała mu co ustalili – dr Brennan zajmie się kościami będziemy wiedzieć więcej
- Co mamy Bones? – nie uszło uwadze szefowej i artystce dziwne zachowanie tej dwójki. Milcząca Bones i dziwnie powściągliwy agent to było coś dziwnego. Coś nie grało
- Jeszcze nie zaczęłam – warknęła na niego – dopiero weszłam. Przyjdź za dwie godziny może będę wiedzieć coś więcej – ona go po prostu odprawiła.
- To ja jadę na lunch. Nie zdążyłem jeszcze – i wyszedł z instytutu. A dziewczyny stały „lekko” zdziwione w końcu Cam odezwała się
- Myślałam, że jak wrócicie to będziecie już prawdziwą parą – Bones nie podnosząc głowy odpowiedziała
- To się nigdy nie stanie Cam. Mówiłam Wam już to wiele razy – w jej głosie była wściekłość. Dziewczyny taktownie nic się nie odezwały. Angela podjęła mocne postanowienie dowiedzenia się co się takiego stało, że jej przyjaciółka jest taka zła

- Parker – rozłożył ręce i czekał na syna który biegł w Jego stronę. Chwilę później już się ściskali
- Cześć tato. Tęskniłem – powiedział
- Ja też synku. Zjesz ze mną i z kimś jeszcze spóźniony lunch?
- Pewnie. Uwielbiam Bones – mały był przekonany, że towarzyszka taty to Bones. Podjechali pod Royal Diner w środku czekała na nich Hanna
- Parker to jest Hanna – przedstawił ją synowi – jest moją przyjaciółką
- Witaj Parker. Tata wiele o Tobie opowiadał i pokazywał mi zdjęcia
- Dzień dobry – powiedział pełen rezerwy. Ta pani wcale mu się nie podobała. I dlaczego całuje Jego tatę? przecież do tego ma prawo tylko Bones – dlaczego pani całuje mojego tatę?
- Parker – był zdziwiony jego syn był zazwyczaj przyjazny do nowo poznanych ludzi – Hanna jest moją przyjaciółką
- A gdzie dr Bones? – to trochę ubodło do tej pory uśmiechniętą Hannę już dość się o niej nasłuchała a jeszcze nie zdążyła jej poznać. Bones to, a Bones tamto stłumiła w sobie negatywne odczucia. Musiała zdobyć sympatię tego chłopaczka
- Bones jest zajęta
- A ona już nie jest Twoją przyjaciółką?
- Jest, zawsze będzie – blondynka zacisnęła zęby ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że jak tylko się z nim zwiąże na stałe to zrobi porządek z dr Brennan
- To dlaczego Ona Cię całuje – zapomniał już jaki Jego syn potrafi być dociekliwy
- Bo Hanna też jest moją przyjaciółką – odpowiedział cierpliwie – to co zamawiamy? – zapytał ucinając dalszą dyskusję. 9 latek dał na razie spokój. Ale powziął mocne postanowienie zapytania Bones o co w tym wszystkim chodzi. Ona przynajmniej nie traktuje go jak dziecka.

Śledztwo dzięki obecności całego zespołu zostało rozwiązane w bardzo szybkim tempie. Już kolejnego dnia mogli zamknąć sprawcę. Bones pisała kolejną książkę w swoim gabinecie. W tej powieści postanowiła zawrzeć też swojej doświadczenia z Maluku. A było tego sporo. Myślami wracała jednak do poprzedniego dnia kiedy poznała nową miłość Bootha

Miała już wyniki oględzin a On miał wyłączony telefon. Postanowiła zawieźć mu je osobiście. Wiedziała gdzie Go szukać. Oczywiście był tam w najlepsze całował ta swoją blond piękność. Zagryzła zęby, przykleiła do twarzy uśmiech i podeszła do nich
- Cześć jestem Temprence Brennan – przedstawiła się wyciągając rękę do dziewczyny. Tamta popatrzyła na nią z wyrzutem, że ktoś jej przerywa jej sam na sam z ukochanym. Ale z sztucznym uśmiechem odwróciła się do tej baby
- Cześć jestem Hanna, przyjaciółka Seeleya – specjalnie podkreśliła swoją pozycję w jego życiu
- Przyjaciółka? Czyli nie spaliście jeszcze ze sobą – z całą swoją szczerością zapytała – no bo w tedy powiedziałbyś, że jesteś jego dziewczyną albo kochanką – do bólu szczera. Tamta spiekła raka. A Booth stał z otwartymi ustami. Jeszcze w życiu nie słyszał tyle złośliwości w wykonaniu swojej partnerki. To go lekko bawiło ale i też złościło. Przecież ona obraża jego dziewczynę. A jednak nie potrafił nic powiedzieć.
- To co robimy w naszej sypialni nie wystawiamy tego na widok publiczny – odparowała a Bones nie wiele myśląc
- W sumie masz rację. Wiem, że Booth jest dobry w łóżku a skoro przedstawił Cię jako przyjaciółkę to albo jeszcze nie spaliście ze sobą albo nie ma o czym mówić – odpowiedzi na to już nie znalazła natomiast Bones gotując się ze złości ze słodkim uśmiechem odwróciła się do agenta – To dla ciebie. Dzwoniłam ale wyłączyłeś telefon.
- Rozładował się pewnie – powiedział wyciągając z kieszeni. Hanna aż furczała ze złości. Nie powiedział nic na jej obronę a to ubodło ją do żywego – dzięki Bones – w ogóle w obecności pani antropolog nie zwracał uwagi na swoją nową dziewczynę...

- Słodziutka idziemy? – do jej gabinetu weszła Angela. Zapomniała, że umówiły się dzisiaj na lunch
- Wezmę tylko kurtkę – usiadły w małej knajpce zamówiły lunch. Mniej więcej w połowie posiłku i po przekazaniu najważniejszych informacji o Maluku Bones wypaliła
- Booth znalazł miłość w Afganistanie – powiedziała to najspokojniej jak potrafiła. Angela jak to Angela zareagowała
- Tak mi przykro – była w szoku. Bones natomiast nie miała pojęcia o co jej chodzi
- Dlaczego? – zastanowiła się chwilę – zakochałaś się w nim? Co na to Hodgins? – oczywiście zinterpretowała to na swój własny sposób i dziwny wzrokiem popatrzyła na przyjaciółkę. Tamta wydała dźwięk podobny do przeciągłego jęku
- Nie ja, ale Ty – znowu wracały do punktu sprzed wyjazdu. A już miała nadzieje tak samo jak Cam, że to co zobaczyły na lotnisku było zapowiedzią wielkiej miłości
- Ja nie kocham Bootha – powiedziała raczej z przyzwyczajenia a nie z przekonania. Angela nauczona doświadczeniem nie dyskutowała bo nie miało to sensu. Mogło wręcz przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.

- Tato – spędzał z synem każdą wolną chwilę musiał nadrobić wiele miesięcy rozłąki. Jego syn sporo urósł przez ten okres i poza tym uwielbiał Go. Hannie nie do końca się to podobało. Wolała ten czas spędzić z nim sam na sam a nie z dzieckiem. W efekcie zamiast we troje, czego chciał agent, spędzał czas tylko z synem – a dlaczego już się nie przyjaźnisz z Bones?
- Przyjaźnię się z nią – choć sam już nie był do końca pewny czy ta przyjaźń przetrwała próbę czasu. A to co Ona zaprezentowała parę dni temu było największym dowodem. Jeśli w jego sercu tliła by się choć iskierka nadziei zinterpretowałby to jako zazdrość. Ale Ona go nie kocha. I nigdy nie pokocha przecież mu to powiedziała.
- To dlaczego jej z nami nie ma. Dawniej chodziła z nami do parku
- Nie wiem nie zapytałem jej
- To zadzwoń do niej
- To nie jest takie proste synu
- Tato ale dorośli są skomplikowani – wyciągnął swój telefon poszukał numeru i już chwilę później rozmawiał z Bones – nie przyjdzie – powiedział – nie da rady bo idzie na cmentarz – na cmentarz akurat w agencie aż się zagotowało. Rozumiał, że jego ignoruje ale dziecko? To już za wiele! Ma tego serdecznie dość! Musi się z nią rozmówić. Resztę popołudnia spędził z synem na nauce gry w piłkę. Wieczorem wrócił do mieszkania gdzie czekała na niego Hanna. Była wściekła
- Nie przyjechałam tu za Tobą, żeby siedzieć samej w domu
- Nie musiałaś siedzieć. Mogłaś iść z nami do parku
- I słuchać paplaniny o wspaniałej dr Bones? Niedoczekanie Twoje. Musisz wybrać albo ja albo Ona!
- Ja z nią pracuję – nikt nie śmiał mówić tak o Jego Bones
- A po nocach marzysz, że jest w Twoim łóżku!
- Po nocach o ile wiem śpię i to z Tobą – miał serdecznie dość tej rozmowy. O co jej chodziło? Nie była taka zaborcza w Afganistanie
- Jaka ona jest? Dobrze wam razem było?
- Nigdy z nią nie spałem – najeżył się jak kot – nie będę się nikomu tłumaczył. Nie wiem o co Ci chodzi
- O to, że mnie ignorujesz! Nawet słowa nie powiedziałeś kiedy ona mnie obrażała
- Z tego co pamiętam dawałaś sobie całkiem dobrze radę
- Mówiłeś, że mnie kochasz
- Tak myślałem. Tam byłaś zupełnie inna. Nie obiecywałem Ci nic poważnego
- Ale mówiłeś, że chcesz się ustatkować i mieć w końcu rodzinę.
- To nie były oświadczyny. Owszem myślę o tym ale nie teraz. jeszcze nie jestem na to gotowy
- A kiedy będziesz? – chyba zaczęła pojmować, że to koniec
- Nie wiem – przynajmniej był szczery
- Ja za to wiem. Będziesz gotowy kiedy Ona powie, że tego chce! – trzasnęły drzwi od sypialni którą dzielili odkąd się do Niego wprowadziła

Następnego dnia od rana miała podły humor. Zostało jej po wczorajszym dniu. Tego dnia była rocznica pochowania jej matki. Każdego roku Booth zabierał ją na cały dzień. Najpierw szli razem na cmentarz a potem na spacer. Jak wypadał dzień wolny zabierali Parkera i świetnie się bawili. A wczoraj o niej zapomniał. Zapomniał choć ona tak na to czekała. Potrzebowała tego. Wczoraj zrozumiała, że straciła coś bezpowrotnie. Straciła szanse na miłość, na normalną rodzinę. Straciła przez własną głupotę. Głupotę i strach. Już nic nie będzie takie samo...
Do jej gabinetu wpadł wściekły Booth. Podniosła oczy z nad pisanej książki.
- Mamy sprawę?
- Nie – powiedział chodząc tam i z powrotem po jej gabinecie. Podczas bardzo długiej i bardzo samotnej nocy dużo myślał. W zasadzie nie przestawał myśleć od kiedy Hanna wyszła ze swoimi rzeczami trzaskając drzwiami wejściowymi
- To co się stało? – dziwiło ją zachowanie partnera
- Dlaczego taka jesteś? – wykrzyczał doprowadzony do ostateczności bo wnioski do jakich doszedł minionej nocy napawały go na przemian nadzieją, że ma rację i lękiem, że całkiem zwariował i widzi rzeczy których w rzeczywistości nie ma
- Jaka? – nic z tego nie rozumiała nie cierpiała tego stanu
- Taka – nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa – dlaczego powiedziałaś to wszystko Hannie?
- Nie rozumiem
- Jak zawsze! – wściekał się jak diabli przed drzwiami gabinetu dr Brennan zebrał się spory tłumek zwabiony krzykiem. na czele stała Angela, Cam i Hodgins. Za nic nie chcieli stracić tego widowiska. Nie było im to jednak dane. Booth zamknął drzwi i zasunął żaluzje nie miał ochoty na widownie. Ta jednak nie ruszyła się z miejsca
- Ale ja nadal nie rozumiem
- Hanna się wyprowadziła – powiedział nieco spokojniej
- Przykro mi – powiedziała mało szczerze – ale co ja mam z tym wspólnego?
- Przez Ciebie – było jej przykro ale tylko ciut
- Przecież ja nic nie zrobiłam
- Powiedziałaś jej... powiedziałaś jej, że jestem dobry w łóżku. Nie uwierzyła mi, że nigdy ze sobą nie spaliśmy – ciężko mu było rozmawiać o tych sprawach a tym bardziej z nią
- Powinna Ci uwierzyć – powiedziała z lekkim uśmieszkiem – a swoją wiedzę czerpię z obserwacji. Masz doskonałe ciało, jesteś zwinny... – chciała kontynuować ale jej przerwał
- Dlaczego nie pozwalasz mi odejść! Jesteś jak pies ogrodnika!
- Nie wiem co to znaczy – to rozwaliło go do końca jak strasznie mu tego brakowało. Jak bardzo kochał to jej zdanie – nie jestem psem nie chodzę na smyczy, nie mam ogona i nie podnoszę nogi kiedy sikam... – nie skończyła bo on roześmiał się na cały głos
- Bones, Bones to znaczy, że sama mnie nie chcesz a innym też nie pozwalasz! – wyjaśnił jej. Patrzyli na siebie chwilę. Bones spuściła głowę. Miał rację. Ale skąd on mógł wiedzieć, że zmieniłam zdanie? Przecież sama wiem to od wczoraj
- Wcale nie – powiedziała cicho i jakby nie to, że stał blisko pewnie by nie usłyszał
- Możesz powtórzyć? – poprosił z nadzieją w sercu, że dobrze słyszał
- Wcale nie jest prawdą, że Cię nie chcę. Żałuję tego co wówczas powiedziałam. Teraz już wiem o czym mówiłeś. Już wiem czym jest miłość... – nie potrzeba było mu więcej zbliżył swoje usta do jej i sięgnął po to co do tej pory było dla niego zakazane. Nawet nie zauważyli, że drzwi sie lekko uchyliły i ktoś zaglądał chwilę i zamknął cicho
- Kocham Cię – powiedział przytulając ją tak jak tego pragnął od dawna
- Ja... też Cię kocham – powiedziała wtulając się mocniej w Jego ramiona jak długo czekał na te słowa – chyba zawsze Cię kochałam. Ale zdałam sobie sprawę z tego wczoraj. Kiedy... kiedy zapomniałeś o mnie. Poczułam jakbym straciła kogoś najważniejszego w moim życiu. Byłeś w nim odkąd pamiętam. Przyzwyczaiłam się do Ciebie, pokochałam Cię nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Dopiero wczoraj... – popatrzył na kalendarz i jęknął
- Przepraszam, że zapomniałem. Byłem taki zły na Ciebie. Nie chciałaś mnie a Twoje zachowanie mówiło, że jesteś zazdrosna. Zgubiłem się w tym wszystkim. Wczoraj spędziliśmy dzień z Parkerem
- Jak zadzwonił to stałam na cmentarzu i... – po jej policzku popłynęła łza scałował ją
- Teraz się wszystko zmieni już zawsze będziemy razem
- Booth – nadal się bała ale jednego była pewna, że życie bez niego jest nic nie warte – tak masz rację będziemy razem.

ocenił(a) serial na 10
izalys


X.

Jestem za słaba żeby protestować. Nie powinien mnie oglądać w takim stanie. Nie wiem czego to jest wynik. Czy zmęczenia, niewyspania, niedojedzenie przez ostatnich kilka dni czy to wpływ guza. Przecież jeszcze parę dni wcześniej było mi całkiem dobrze. Pracowałam na wykopaliskach, nie miałam zawrotów głowy, nie mdlałam. Było wszystko ok. a teraz jakbym była już jedną nogą na tamtym świecie. Tak mi się w głowie kręci jakbym była na karuzeli. Muszę zamknąć oczy wtedy jest lepiej. Jest mi tak przyjemniej leżeć w ciepłej wodzie Booth delikatnymi ruchami gąbki zmywa ze mnie brud ostatnich dni. Jak to jest, że mimo wyczerpania jego dotyk pali? Pali żywym ogniem. Pod jego dotykiem moje ciało ożywa. Jego zresztą też…

Jest taka słaba i bezbronna. Ma zamknięte oczy. Pewnie znowu kręci jej się w głowie. Każdy ruch ręką sprawia mi coraz większą trudność. Wolałbym pieścić jej ciało a nie myć gąbką. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz musi wyzdrowieć. Musi zacząć walczyć. Bo żeby wygrać trzeba grać. A Ona się poddała. Już ja dopilnuję żeby podjęła walkę ponownie. Tylko do jasnej cholery dlaczego moje ciało nie chce mnie słuchać? Reaguje na jej bliskość jak zawsze. Nie mogę na to pozwolić muszę się opanować. Dość tego dobrego…

Wyciągnął ją z wanny powycierał przy jej małym współudziale. Założył jej swój podkoszulek który z powodzeniem mógł uchodzić za koszulę nocną. Wziął na ręce i zaniósł do łóżka
- Zjesz coś? – zapytał
- W sumie to głodna jestem – zszedł do kuchni poprosił o coś do jedzenia. Obiecano mu, że za chwilę ktoś przyniesie coś ciepłego dla nich
- Jak się czujesz?
- Nadal jeżdżę po karuzeli ale w końcu pachnę jak kobieta – uśmiechnął się Ona nie przestanie go zadziwiać to cała Jego Bones całkiem nieprzewidywalna
- Kocham Cie – powiedział z czułością w głosie i ucałował jej rękę. Do pokoju weszła kobieta z tacą pełną jedzenia postawiła na stoliku powiedziała smacznego i cicho wyszła – na co masz ochotę. Zaraz zobaczymy co tutaj mamy…
Zjedli posiłek w pogodnej atmosferze mimo dość znaczącego zmęczenia żadnemu z nich nie spieszyło się do spania. W końcu mieli siebie. Booth musiał jeszcze załatwić jedną sprawę ale to potem nie teraz.
- Dziękuję za wszystko – powiedziała przytulając się do Niego.
- Nie ma za co. Dla Ciebie zrobiłbym wszystko. Wszystko o co tylko mnie poprosisz
- Tylko mnie kochaj
- Kocham Cię – chyba nie zrozumiał o co jej chodziło. Poruszyła się delikatnie a On wciągnął głęboko powietrze – Bones jesteś słaba – jego opanowanie topniało
- Ale nie aż tak i wiem, że Ty też tego chcesz – obróciła Go na plecy i delikatnie pocałowała. Na reakcję nie musiała długo czekać… Później, dużo później kiedy Ona już zasnęła Booth wyszedł musiał wykonać jeden telefon
- Witaj Hanna
- Cześć. Słyszałam, że ją znalazłeś
- Tak. Spotkaliśmy się w połowie drogi – nie chciał tego kończyć przez telefon ale nie miał wyjścia. Może był tchórzem ale chciał być już wolnym dla tej jedynej
- Wracasz do Niej? – zapytała trochę ułatwiając mu sprawę
- Tak przykro mi, że nam nie wyszło. Ale dla mnie Ona zawsze będzie na 1 miejscu. Naprawdę myślałem, że to się zmieniło ale…
- Serca nie da się oszukać. Masz rację. Teraz widzę to co inni od dawna. Nie ma takiej siły która by Was rozdzieliła. Wracam do Iraku. Szef się nawet ucieszył
- Kiedy?
- Właściwie to już jestem na lotnisku. Zabrałam od Ciebie wszystkie moje rzeczy
- Przepraszam
- To nie do końca Twoja wina. Skończyliśmy to w Afganistanie. To ja nie powinnam była przyjeżdżać do Stanów za Tobą
- Nie wiem co powiedzieć – wiedział, że gdyby Ona nie przyjechała wszystko potoczyłoby się inaczej
- Żegnaj – to dla niej nie była łatwa rozmowa, chciała ją jak najszybciej zakończyć
- Żegnaj, może kiedyś się jeszcze spotkamy
- Wszystko jest możliwe. Pozdrów ode mnie Temprence
- Dzięki – zakończyli rozmowę. Była łatwiejsza niż myślał

To nie było trudne choć mało eleganckie. Nie powinienem tego w taki sposób kończyć. To powinna być rozmowa w 4 oczy a nie przez telefon z 2 rożnych kontynentów. Skrzywdziłem ją. Wiem o tym. Ale skrzywdziłbym ją bardziej zostając z Nią na siłę. Wiedziałem, że nawet jeśli moja Bones mnie nie zechce to z Hanną też już nie będę. To nie miało szans. Słodki miał rację. Romans zrodzony w boju ma marne szanse na przetrwanie w realnym, codziennym świecie. Jednak czasami mądrze mówi. Co nie zmienia faktu, że nie cierpię Jego psychologicznej gatki

Wrócił do pokoju, wśliznął się pod kołdrę i zaraz zasnął tuląc Bones do siebie. Obudzili się dość późno. Słońce stało już wysoko
- Jak się czujesz?
- Dobrze – i tak było faktycznie. Była wypoczęta i zadowolona. Zresztą kto by nie był po takiej nocy – a Ty?
- Świetnie. Jestem szczęśliwy. Obudziłem się obok Ciebie to mi wystarcza
- Tylko jak długo?
- Mówiłem Ci, że na zawsze
- To nie zależy od Nas. Ja nie chcę umrzeć – po jej policzku popłynęła łza a za nią kolejne
- Nie poddawaj się. Walcz. Masz szansę wygrać i tego się trzymajmy. Może 10% to nie dużo ale to też jest coś
- Wiem. Tylko to czasami tak strasznie boli – to te okropne bóle głowy skłoniły ją do wizyty u lekarza dostała tabletki ale nie miała pojęcia gdzie one są
- Lekarz zostawił coś przeciw bólowego – podał jej buteleczkę z lekarstwem – nie wiedział co bierzesz ale mówił, że możesz potrzebować czegoś silniejszego i zostawił to
- To samo co dostałam od lekarza. Dzięki. Mają jeden minus. Po nich jestem strasznie ospała
- To dość silne środki
- Booth Ty im nie powiedziałeś prawda?
- Nie, nie powiedziałem, uznałem, że sama będziesz chciała im powiedzieć
- Wolałabym im nie mówić. Ale chyba tego nie uniknę.
- Raczej nie
- Kiedy wracamy?
- Możemy w każdej chwili. Samolot stoi i czeka.
- No to wracajmy. Ale chyba będziesz musiał mi kupić jakieś ubranie. Przecież nie pojadę w tym podkoszulku. A to co miałam na sobie… no cóż chyba się już nie nadaje do użytku
- Masz rację. Ale ludzie z Twojej ekipy dostarczyli Twoje rzeczy więc chyba masz się w co ubrać – uśmiech rozjaśnił jej twarz.
4 godziny później byli już w powietrzu kierując się na północ. Do domu…

izalys

Wow Izalys wchodzę na forum a tu tyle części, że nie sposób ich policzyć.... :P
Jejku jak ja się cieszę, że wszystko między Nimi jest ok i że są razem... :) ...Tylko jeszcze ten cholerny guz...
Ehmm... Pamiętaj, że uwielbiam Happy Endy... :):P ;) heh...
Jesteś genialna... Z niecierpliwością czekam na cedeka :)
A co do opowiadanka "pojedynku literackiego to strasznie mi się podobał...!!!! Super... heh... Bones potrafi być złośliwa xD he he... Ekstra ;)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


XI.

Na lotnisku nikt na nich nie czekał. Tak chciała Bones. Nie miała siły na huczne powitanie. Wrócili w ciszy spokoju
- Zostaniesz ze mną? – zapytała uśmiechnął się od ucha do ucha
- Pewnie, że tak. Miałem nadzieję, że mi na to pozwolisz.
- Wiesz ja naprawdę nie wiem ile mi zostało. Chcę to maksymalnie wykorzystać. Tak, tak będę walczyć ale nikt mi nie da gwarancji powodzenia. Musimy patrzeć na to realnie – dojechali do jej mieszkania i weszli na górę – nie wiem Booth czy mam prawo Cię zatrzymywać. Hanna z pewnością…
- Hanna wyjechała do Iraku. Tak będzie najlepiej. Wiem, że Ona się bardzo zaangażowała. I jest mi przykro, że tak wyszło ale ja nie umiałbym ją oszukiwać.
- Wiem. Wiem też co Ona czuje. I jest mi głupio z tego powodu
- Ona chce naszego szczęścia.
- To dobra kobieta – siedzieli na kanapie – tajskie?
- Tajskie jak za starych dobrych czasów – zamówił ich ulubione dania – chyba powinniśmy zadzwonić do reszty. Powinni być w pracy jest dopiero 14
- Pewnie masz rację. Chyba w ogóle powinnam się tam pojawić, przeprosić
- To może zjemy i pojedziemy do nich? – pokiwała głową. Pół godziny później przywieźli zamówione dania. Zjedli i pojechali do instytutu

- Angela skup się – upomniała ją po raz kolejny szefowa.
- Nie mogę. Nie mogę się uspokoić dopóki Jej nie zobaczę
- Przecież mówił, że nic jej nie jest
- To dlaczego nie zadzwoniła? I dlaczego tak długo nie wracają? – szczerze powiedziawszy Cam też się nad tym zastanawiała i też jej się to nie podobało
- Nie wiem. Może zrobili sobie małe wakacje?
- Chyba sama w to nie wierzysz. Brennan i wakacje. Mam złe przeczucia.
- Nie kracz
- A co kochanie kraczesz – dołączył do nich Jack
- Mam złe przeczucia co do Brennan. Nie ma ich dość długo powinni już wrócić. Ona też nie zadzwoniła. Niepokoi mnie to wszystko
- Zaraz dowiemy się kiedy wracają – Hodgins poszedł wykonać jeden telefon. Wrócił 5 minut później – nic im nie jest. Wrócili dzisiaj kolo południa. Byli cali i zdrowi. Brennan wyglądała tylko na wykończoną i przespała cały lot – zdał im szczegółową relację.
- A czemu się nie odezwali?
- Pewnie chcieli nam zrobić niespodziankę. I zaraz się tutaj pojawią – jeszcze nie skończył mówić a w drzwiach pojawiła się wspomniana dwójka przyjaciół
- Czyżbyście o Nas mówili? – Bones uśmiechnęła się najweselej jak potrafiła Angela rzuciła się na nią z okrzykiem radości. Brennan wytrzymała impet uderzenia z ledwością. Nie chciała ich martwić. Jeszcze nie teraz. Booth asekuracyjnie stanął za nią na wszelki wypadek
- Słodziutka jak się strasznie cieszę – wyściskała ją a za nią pozostali. Cam w międzyczasie zadzwoniła do reszty. Umówili się na wieczór do ulubionej knajpki. Będą mieli małe party.
- Kiepsko wyglądasz – jak zawsze spostrzegawcza Cam
- Powiedzmy, że nie doszłam jeszcze po tym wszystkim do siebie. Wyśpię się, odpocznę i będzie ok.
- Nie chcę być zołzą ale praca czeka – Cam pogoniła wszystkich do pracy – spotkamy się wieczorem to pogadamy. Dzisiaj piątek to możemy sobie posiedzieć dłużej - z jękiem zawodu zabrali się do pracy – a Ty idź odpocząć bo tak szybko Cię dzisiaj nie wypuścimy – posłuchała bez szemrania. Booth zabrał ją do z instytutu. Cam patrzyła na wychodzących i zastanawiała się co się stało między ta dwójką. On ją obejmował uśmiechał się do niej a Ona do Niego i pozwoliła mu się wziąć za rękę – o mój Boże – powiedziała na tyle głośno, że przechodząca artystka usłyszała
- Co się stało?
- Ty widziałaś ich?
- Przecież byli tu przed chwilą
- A widziałaś jak wychodzili
- Nie. Ale sama kazałaś jej iść odpocząć – Angela nie mogła zrozumieć o co Cam chodzi
- Oni wychodzili trzymając się za rękę – Angela aż otworzyła usta ze zdziwienia
- Jak to za rękę?
- No tak jak chłopak z dziewczyną
- Ty myślisz, że Oni…?
- Tak, tak myślę.
- Biedna Hanna
- Wiesz dobrze, że ten związek z góry był na straconej pozycji. To było kwestią czasu kiedy oni się zejdą. Choć nie podoba mi się wygląd. Nie wygląda na zdrową
- Schudła i jest blada. Może to faktycznie wyczerpanie no i tam musiała lekko niedojadać.
- Obyś miała rację. Ale mnie się to nie podoba
- Wyciągnę to od Niej
- Ange nie naciskaj bo nic Ci nie powie – artystka pokiwała głową ze zrozumieniem. Właśnie taka była Brennan im bardziej się ją naciskało tym bardziej się w sobie zamykała. To wiedzieli już wszyscy

Jak mam im powiedzieć? Jak oznajmić, że jestem śmiertelnie chora. Wiem, że Booth mówi, że wszystko będzie ok. ale ja znam liczby. Wiem jakie mam naprawdę szanse i one są niewielki. Chce walczyć ale mam też realną świadomość, że mogę przegrać. Im szybciej się z tym pogodzę tym lepiej dla mnie. A jak wszystko będzie ok. to będzie bardzo dobrze. Ale mam pokręcone myśli. A może im nie mówić? Przemilczeć przynajmniej na razie? Muszę porozmawiać z Boothem jak wróci. Pojechał do swojego mieszkania po jakieś ciuchy. Tak przeprowadza się. Nigdy z nikim nie mieszkałam na poważnie. Nie wiem czy będę potrafiła. Ale chcę tego. Chcę bez względu na to czy będę żyła czy nie.

No to chyba na razie tyle. Chyba mam wszystko co mi potrzebne. Przecież nie jadę na koniec świata więc jakby coś to podjadę i wezmę. Hanna się wyprowadziła. Nie zostawiła po sobie nic. Nawet wysprzątała mieszkanie. Nie musiała. Szkoda mi tego wszystkiego. Pogubiłem się strasznie. Za wszelką cenę chciałem być szczęśliwy. Udowodnić Jej i sobie, że poszedłem dalej, że będę szczęśliwy. Jestem mądrzejszy o to doświadczenie. Nie da się zagłuszyć serca. Nie ma na to najmniejszych szans. Ono ma swoje prawa których rozum nie pojmuje. Skrzywdziłem przez to choć bardzo tego nie chciałem niewinną osobę. Mam tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczy. Że znajdzie sobie kogoś kto odda się jej całkowicie i będzie ją kochał tak jak na to zasługuje.

- Już jestem – dostał tez klucze od mieszkania. Nie będzie musiał pukać. Przeszedł do kuchni. Nikogo nie zastał w salonie też jej nie było. Pewnie się położyła. Wszedł do sypialni pogrążonej w półmroku. Siedziała na łóżku z laptopem na kolanach i pisała coś zawzięcie – nowa książka?
- Hej. Odpisuję na emaile. Między innymi od wydawcy. Pyta czy w najbliższym czasie przewiduję jakąś nową książkę.
- O czym będzie?
- Zaczęłam już książkę. Chcę w niej zamieścić doświadczenia z Maluku. Nie wiem tylko czy uda mi się ją skończyć
- Na pewno uda.
- Przywiozłeś rzeczy? Zrobiłam Ci miejsce w komodzie i szafie. W łazience musisz sobie zrobić sam bo zapomniałam. Na komodzie możesz postawić swoje zdjęcia
- A skąd wiesz, że takie mam? – znała go jak nikt inny
- Bo w domu też masz – pomagała mu rozpakować rzeczy. Dość sprawnie im to poszło – to co zbieramy się na imprezę? – pokiwał twierdząco głową
- Chcesz powiedzieć im dzisiaj?
- Powiemy im, że jesteśmy razem – uśmiechnął się i pocałował ją prosto w usta – a to drugie zachowam na inną okazję
- Powinni się dowiedzieć
- Wiem ale nie psujmy tego wieczoru – przebrali się i wyszli z domu. Na miejsce spotkania pojechali taksówką jeśli oboje chcieli wypić choć po jednym drinku tak było lepiej.

ocenił(a) serial na 10
izalys

XII.

- Mam nadzieję, że mi wybaczą tą ucieczkę – powiedziała kiedy jechali na miejsce spotkania
- Oni Cie kochają bez względu na wszystko. Na pewno już zapomnieli
- Może masz rację. Wiesz, że ja na swój sposób też ich kocham
- Wiem – uścisnął jej dłoń żeby dodać jej otuchy
- Teraz jak patrzę na te ostatnie tygodnie to mam wrażenie, że to był jakiś inny świat. Zupełnie nierealny
- Nie myśl o tym. Nikt z nas nie ma do Ciebie pretensji. Mamy co najwyżej do siebie, że zostałaś z tym wszystkim sama
- To nie Twoja wina. Byłeś z Hanną. Nie powinnam była tak reagować.
- Zazdrość nie jest zła, oczywiście w niewielkich ilościach – dodał z uśmiechem
- Ja wcale nie byłam zazdrosna – wróciła dawna Brennan – zazdrość to irracjonalne uczucie a ja jestem racjonalna więc nie byłam zazdrosna
- Bones Ty znowu swoje. Ja Ci mówię, że to była najzwyklejsza w świecie zazdrość – droczył się z nią. Uwielbiał jej dokuczać. Jak się złościła miała takie zabójcze iskierki w oczach
- Chyba ja lepiej wiem co czułam. Byłam zła ale nie zazdrosna. Rozumiałam, że poszedłeś dalej tak jak mówiłeś. Dlaczego miałabym być zazdrosna?
- Bo mnie kochasz? – patrzył z uwielbieniem w jej oczy

Jakaż Ona piękna… a zwłaszcza gdy się złości. Ma takie iskierki w oczach a jej policzki nabierają szkarłatnej barwy. Wygląda wówczas tak pięknie. Myśl, że mógłbym ją stracić przeraża mnie. Boję się tych nadchodzących dni. Boję się tego co powie lekarz i jaka jest przyszłość. To mnie śmiertelnie przeraża. Świadomość, że już nie długo może jej nie być koło mnie. To jest… nie, nie mogę o tym myśleć. Panie Boże daj nam siłę do tej walki!

- To, że Cię kocham nie znaczy, że jestem zazdrosna. Nawet Twoja Biblia mówi, że miłość nie idzie w parze z zazdrością.
- To Ty znasz Pismo św.?
- Jestem naukowcem. Przeczytałam tą książkę i tam był jakiś list i takie słowa o miłości. Swoją drogą, że bardzo ładnie napisane.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje*
- Łał Bones nie sądziłem, że Ty znasz fragmenty Biblii. Zadziwiasz mnie
- To bardzo ładny opis miłości. I daje nadzieję a jej teraz bardzo potrzebuję. Chcę wierzyć, że wszystko będzie ok. ale moja racjonalna strona nie chce patrzeć na to inaczej jak prze pryzmat statystyk a one nie są obiecujące
- Damy radę. Razem damy radę – podjechali pod knajpę

- Znowu się spóźniają – artystka strasznie się niecierpliwiła. Chciała koniecznie wiedzieć czy to co Cam mówiła jest prawdą
- Daj spokój, Ona była naprawdę zmęczona – uspokajał ją Hodgins
- Aż tak źle wyglądała? – Sweets nie wyobrażał sobie zmęczonej dr Brennan. Nie raz nawet po arcy trudnej sprawie widział ją pełną życia jakby wcale nie zmęczoną.
- No za dobrze to ona nie wyglądała.
- Już na Maluku źle wyglądała. Mało jadła. Wolała pracować niż jeść – Daisy była z nią na Maluku więc mogła coś na ten temat powiedzieć.
- Słuchajcie najważniejsze, że wróciła. Jest cała i zdrowa. Odpocznie i będzie szaleć jak dawniej – Caroline, choć tego nigdy nie okazała, bardzo ją lubiła – o patrzcie idą
- Przepraszamy za spóźnienie ale korki pokrzyżowały nam plany
- Jak zawsze w piątkowy wieczór – podszedł do nich Cullen – witamy z powrotem dr Brennan
- Dziękuję – uśmiechała się do nich. Była bardziej wypoczęta więc wyglądała o wiele zdrowiej. Trochę uspokoiła tym przyjaciół.
- W końcu. Słyszałem, że uciekłaś tym ludziom
- Nie miałam wyjścia. Wiedziałam, że nie zapłacą za mnie okupu. A Oni wyglądali na dość groźnych – żartowali, śmiali się jak za dawnych czasów. Wypili już parę butelek wina i choć było ich sporo to niektórym nie wiele potrzeba żeby szumiało w głowie. Mniej więcej w połowie imprezy Angela odciągnęła Brennan na bok chciała z nią koniecznie porozmawiać. I bynajmniej nie chodziło jej o ich ewentualny związek. Chciała ją przeprosić miała wyrzuty sumienia, że nie zauważyła jej wcześniejszych rozterek
- Słodziutka chciałam Cie przeprosić
- Za co Angela? To ja powinnam Cię przeprosić. Byłam zła na cały świat. A przecież Ty jesteś w ciąży i masz męża powinnaś o niego dbać i się troszczyć a nie przejmować się mną
- Ale jesteś moją przyjaciółką. Powinnam była zauważyć, że coś jest nie tak.
- Nic się nie stało Ange. Długo rozmawiałam z Boothem. Kiedy się spotkaliśmy w pół drogi miałam ochotę go zabić. Rozmowa pomogła. Już wiem co było nie tak jak powinno. To ja powinnam mówić o problemach a nie żądać, żebyście je zauważyli i ze mnie wyciągali jak było dotychczas. Miałaś rację mówiąc kiedyś, że jestem trudną przyjaciółką. Teraz już widzę jak bardzo – Amgela nie potrafiła powstrzymać łez
- Ale powinnam zauważyć.
- Ange nie rób sobie wyrzutów. Proszę Cię. Zaszkodzisz dziecku – to był chwyt poniżej pasa ale skuteczny – przepraszam, że byłam taka niedobra
- Ty też nie przepraszaj – podszedł do nich Booth
- No moje panie dość tych smutków na dzisiaj. Jest impreza. Wytrzeć oczka i wracać do towarzystwa
- A pro po Was dwoje. Co się dzieje – nie umiała się powstrzymać od tego pytania
- Nie wiem o czym mówisz – Brennan chciała się z nią trochę podroczyć
- Oj Ty dobrze już wiesz – roześmiała się. Booth przytulił ją do siebie władczym gestem. Dając znak Ona jest moja!
- A więc Cam miała rację?
- W czym miałam rację?
- Coś jest między nimi
- Nie coś Angela tylko miłość – poprawił ją Bootha i na dowód, że mówi prawdę pocałował Bones wprost w uśmiechnięte usta
- No proszę – otoczyli ich przyjaciele dając upust radości z ich związku
- Wasze zdrowie! – Cullen wzniósł toast

Oby Jego toast się sprawdził. Uśmiecham się i jest mi z nimi dobrze. Są moimi przyjaciółmi, moją rodziną. Wiem, że chcą dla mnie, dla nas jak najlepiej. Zresztą od lat to powtarzali. Tylko czy będzie nam dane tyle szczęścia? Oby…

*1Kor 13, 4 – 8

izalys

Ekstra części :) :) :) Takie bardzo w stylu "Bones"
Oj tak oby toast się sprawdził... Trzymam kciuki :) ....
Z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


XIII.

Ta noc była długa. Impreza skończyła się prawie o 4 rano. Kiedy wracali do domu już świtało. Wrócili do domu zadowoleni. Booth miał humorek po kilku drinkach. Bones starała się jak najmniej pić. Nie powinna teraz w ogóle. Ale z drugiej strony dlaczego ma sobie odmawiać skoro może w każdej chwili dojść do najgorszego. Wstali w sobotnie prawie popołudnie. Booth z przerażeniem odkrył, że Ona nie wygląda najlepiej.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską
- Booth nie zadawaj mi proszę takich pytań, wiesz, że tego nie cierpię. Co dzisiaj będziemy robić?
- Możemy zabrać Parkera do parku? – bardzo chciał żeby jego syn szybko się dowiedział o Jego związku z Bones. Uwielbiał ją i od dawna chciał ją za drugą mamę
- Bardzo Go lubię
- I ze wzajemnością – uśmiechnął się do niej. Parker kochał w niej przede wszystkim fakt, że nie zwracała się do Niego jak do dziecka a traktowała Go jak dorosłego i równego sobie
- Jeśli nie będzie miał nic przeciwko to chętnie się z Wami wybiorę
- Na pewno nie będzie miał nic przeciwko – już wykręcał nr do matki chłopca. Zgodziła się bardzo chętnie a nawet pozwoliła mu przenocować u ojca. co trzeba powiedzieć rzadko się zdarzało. Chwilę później wyjaśniła się cała sytuacja. Ona i jej chłopak szli na imprezę wieczorem. Więc było jej to na rękę – załatwione. Bones bo ja się zgodziłem a nie wiem czy mogę
- Na co? – zapytała zaciekawiona
- Żeby został z nami na noc, ja... – nie potrafił nic wyczytać z jej miny. chwilę później uśmiechnęła się radośnie
- Nie mam nic przeciwko. O ile jemu to odpowiada. Mam wolną sypialnię
- Jesteś kochana wiesz? – podszedł do niej i ją przytulił – Hanna nie chciała się z nim zaprzyjaźnić. traktowała Go z dystansem – była zdziwiona. Jak można tak wspaniałe dziecko traktować z dystansem. To świetny i dobrze wychowany malec
- Może nie lubi dzieci
- Nie rozmawialiśmy o dzieciach w ogóle... – pokiwała ze zrozumieniem głową. Ona też za nimi nie przepadała jeszcze do niedawna. Zebrali się dość szybko. Bo mały miał czekać na nich za pół godziny. Dokładnie 35 minut później parkowali pod domem Rebecci a na podwórku czekał już niecierpliwie mały blondynek
- Tato – uwielbiał swojego ojca uściskał go a kiedy zobaczył kto mu towarzyszy rzucił się żeby przywitać się z uwielbianą dr Bones – Bones – uściskała go – będziesz z nami przez cały dzień i noc? – jak to dzieci miały w zwyczaju tak i On też pod tym względem nie odbiegał od ogółu był szczery do bólu i nie bał się zadawać trudnych pytań. W międzyczasie Booth odebrał rzeczy od Rebecci i chwilę z nią rozmawiał
- Tak spędzimy razem cały dzień i noc o ile zechcesz
- Pewnie! Musimy pogadać – powiedział z powagą – ale jak tata nie będzie słyszał dobra? – pokiwała uroczyście głową na znak zgody. Wsiedli do samochodu i skierowali się do parku na obrzeżach Waszyngtonu

Ale super Bones jedzie z nami a nie Hanna. Uwielbiam ją i mam zamiar doprowadzić do tego żeby tata był z nią. Lubię Hannę ale Bones to jest Bones. Ja ją kocham. I nie traktuje mnie jak małe dziecko. Zawsze odpowiada poważnie. Ma super tatę który po ich ślubie mógłby być moim dziadkiem. Koniecznie muszę się tym zająć! I tak w ogóle to jest o wiele ładniejsza niż Hanna. A tak w ogóle to jak już się ożenią to może mama pozwoliłaby mi z nimi pomieszkać. Jej i tak nigdy nie ma w domu a jak jest to ma 100 innych rzeczy do zrobienia a ja się piekielnie nudzę. A ten jej Owen to całkiem fajny gość ale ma 2 własnych dzieci i jak przychodzi z nimi to mnie ignoruje i zajmuje się tylko nimi. A mama też się nimi zajmuje. Ja chcę do taty i do Bones! Tylko jak ich ożenić? Muszę zapytać Angelę Ona na pewno coś wymyśli!

Dzień był cudowny na spacer i zabawę w parku. Tylko Bones nieszczególnie się czuła. Nie chciała brać nic przeciwbólowego bo była po tym śpiąca. A teraz coraz bardziej dokuczał jej ból głowy. Nie chciała im jednak psuć zabawy.
- Macie ochotę na kolację dostać makaron z serem? - chwila wytchnienia na zakupach dobrze jej zrobi może weźmie jakiś nie zbyt mocny środek przeciwbólowy
- Pewnie. Zwłaszcza jak Ty go zrobisz – posłali jej swoje firmowe uśmiechy. Dwa identyczne. Na widok których miękły jej kolana.
- To wy sobie jeszcze porzucajcie a ja pójdę do sklepu. Jest zaraz tu za rogiem – wskazała im ręką. Wiedziała, że Booth będzie się martwił
- Ok – zgodzili się. Choć agent wcale nie był do tego taki przekonany – tylko wracaj szybko – pomachała im rękę i poszła w stronę sklepu. Zakupy szybko jej poszły. Oprócz składników dorzuciła jeszcze karton mleka, pieczywo wędlinę i jajka. W lodówce nie było za wiele a oprócz kolacji musieli zjeść rano śniadanie. Na deser zgarnęła z półki parę paczek ciasteczek czekoladowych i trochę owoców. Z małych zakupów zrobiły się nieco większe. Wyszła przed sklep.

Cholera do samochodu daleko no i nie mam kluczyków. Torby są ciężkie a mnie dalej boli głowa. Chyba nie mam wyjścia muszę po nich zadzwonić. Seeley się wścieknie jak to zobaczy. Trudno już zapłaciłam za późno na żale...

Chwilę później przyszli obaj
- Bones mogłaś powiedzieć, że chcesz zrobić większe zakupy przyjechalibyśmy samochodem
- No bo w domu nic nie ma – powiedziała robiąc przepraszającą minkę
- No dobra. Mam pomysł. Wy sobie usiądźcie na ławce a ja pójdę po samochód i podjadę po Was. Może być?
- Może być – przytaknęli. Kiedy agent się oddalił Parker przypuścił atak
- Bones a mogę o coś Cię zapytać?
- Pewnie – uwielbiała z nim rozmowy były takie ciekawe i pełne dziecięcej szczerości
- Czy Ty kochasz tatusia? – zastanawiała się co powiedzieć postawiła na szczerość
- Tak
- No to czemu nie jesteście małżeństwem? – no tak chciała szczerości to ją ma
- Bo na to przyjdzie jeszcze czas – pokiwał głową jakby zrozumiał. A potem nagle jakby go olśniło
- Ale jesteście już parą? – miał tyle nadziei i ufności w oczach
- Tak jesteśmy już parą. Nawet mieszkamy razem. Dzisiaj będziesz spał nie u taty w mieszkaniu a w moim. Tam też będziesz miał swój pokój – dodała od razu żeby nie było żadnych wątpliwości
- Serio? – widzieć tą dziecięcą radość to bezcenne doświadczenie i wszystkie jej wątpliwości na temat „Czy On mnie zaakceptuje” rozwiały się w mig – a jak weźmiecie już ślub – od razu założył, że to nastąpi – to będę mógł zamieszkać z Wami? – na to pytanie nie wiedziała jak odpowiedzieć. Chciałaby ale to są trudne sprawy między Boothem a Rebeccą
- Parker posłuchaj mnie nie chcę żebyś mnie źle zrozumiał Bardzo Cie lubię i bardzo bym chciała żebyś zamieszkał ze mną i z tatą. Ale co na to twoja mama?
- Mamę to niewiele obchodzi. I tak jej całymi dniami nie ma. A jak już jest to zajmuje się sobą albo Owenem. A jak już przychodzą jego dzieci to mnie w ogóle nie zauważa
- Mówiłeś o tym tacie? – mały powinien pogadać o tym z ojcem a nie z nią
- Nie. Chciałem najpierw Ciebie zapytać – zrobił smutną minkę
- Ja nie mam nic przeciwko. Ale musisz porozmawiać z tatą i z mamą – pocałowała małego w główkę. przytulił się do niej tak ufnie. to kochane dziecko. Nie rozumiała Rebecci tyle, że to nie jej ją osądzać. To są sprawy między nią a Boothem. Chwilę później agent podjechał po nich. Załadowali zakupy do samochodu i ruszyli w droge powrotną do domu....

izalys

Ja też uwielbiam Parkera... Jest wspaniałym dzieckiem :)
Super... Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

XIV.

Dotarli do mieszkania Bones dość szybko. Mały nie był ani trochę zdziwiony. Booth podejrzewał, że ucięli sobie pogawędkę kiedy On poszedł po samochód.
- A masz windę? – zapytał patrząc na piętrowy apartamentowiec
- Nie ale to tylko 2 piętro – mały westchnął był już potwornie zmęczony.

Ale cóż tu dużo mówić trzeba brać nogi za pas. I tak już wiele osiągnąłęm tego dnia. Spędziłem wspaniale czas z ojcem i Bones, poza tym oni są parą. A myślałem, że to będzie ciężka praca; doprowadzenie do ich ślubu. Żeby jeszcze tata się zgodził żebym z nim zamieszkał to byłby już całkiem supernowy dzień. Ale jak mu to powiedzieć? Kocha mnie i ja Go też bardzo. Jest super tatą. O Boże co ta Bones nakupiła…

Mężczyźni nie pozwolili jej nic dźwigać. Wynieśli na górę wszystko sami. A było tego trochę
- Kochanie czy Ty wykupiłaś połowę sklepu? – kiedy już wyłożył wszystko na kuchenny blat
- Przecież musimy coś jeść - podszedł do niej i przytulił ją do siebie
- Wiem. Ale o ciastka Cię nie podejrzewałem
- Ty je lubisz więc pewnie Parker też. A dla równowagi jest też trochę owoców
- Kochana jesteś wiesz? – kołysał ją w swoich ramionach. Było jej tak dobrze.
- Ja też Cię kocham – wtuliła się a Niego mocniej – Parker będzie chciał z Tobą porozmawiać
- Tak? – uśmiechnął się – widziałem, że sobie rozmawialiście
- Lubię z nim rozmawiać. Jest taki otwarty, szczery. I wszystko chce wiedzieć.
- Mam nadzieję, że nie zadawał niedyskretnych pytań
- Zależy czy pytanie czy Cię kocham jest niedyskretne albo kiedy będzie ślub – znowu uświadomiła sobie, że jej przyszłość to jedna wielka niewiadoma. Westchnęła ciężko
- Będzie dobrze. A co do tego pytania to podejrzewam, że otrzymał satysfakcjonującą odpowiedź. Inaczej by nie przestał Cię przekonywać do swojego pomysłu. Bo On jak sobie coś do głowy wbije to będzie dążył do tego
- Nie skłamałam Go. Powiedziałam, że Cię kocham a co do ślubu to jeszcze nie podjęliśmy takiej decyzji. Chyba jest przekonany, że to i tak nastąpi
- A Ty byś chciała? – zaryzykował ale czuł, że to odpowiedni moment
- Nie wiem Booth. Moje serce chce spędzić z Tobą każdą chwilę z żlubem czy bez. Nie ma to różnicy. A wiem, że Ty chcesz ślubu. Ale mój rozum mówi, żeby nie podejmować decyzji do operacji.
- Ale Ona nie zmieni tego, że Cię kocham. Chciałbym, bardzo chciałbym żebyśmy wzięli ślub. Może być skromny. Możemy nawet lecieć do Vegas. Wiem, że boisz się operacji
- Boję się, że umrę a Ty zostaniesz sam – po jej policzku popłynęła łza
- Ale to i tak nie zmieni moich uczuć – stali jeszcze chwilę w objęciach i w ciszy. Z salonu dochodził odgłos włączonego telewizora który oglądał Parker
- On chce z Nami zamieszkać po ślubie
- Parker? – pokiwała głową – pytał Cię o to? – wiele by dał żeby zajmować się synem na co dzień. Kochał Go i bardzo bolała go rola weekendowego ojca
- Tak. Ale myślę, że musisz z nim sam porozmawiać.
- Wiesz, że ja bardzo bym tego chciał ale Rebecca nigdy na to nie pozwoli. Mogę zapytać co mu odpowiedziałaś?
- Wiesz, że nigdy nie stanęłabym między Tobą i Twoim synem. I bardzo go lubię nie przeszkadza mi może z nami mieszkać. Ale nie wiem co na to Rebecca. Powiedziałam, że musi z Wami porozmawiać – ucałował ją z mocą.
- Dziękuję. Wiesz jak na osobę która stroniła od dzieci jesteś wyjątkowo ciepła dla nich
- Parkera nie da się nie kochać – odsunęła się od Niego – czas zabrać się za kolację. Idź do Niego. Potrzebuje teraz Twojej uwagi – posłuchał jej i zostawił ją samą.

- Co oglądasz? – zapytał chłopca siadając obok Niego
- Bajkę – roześmiał się tyle to sam widział ale tego nie skomentował
- Podoba Ci się u Bones?
- No. Tato a ja chcę z Wami zamieszkać – przeszedł od razu do sedna sprawy a agent zastanawiał się jak zacząć z nim rozmowę
- My też tego chcemy. Ale musimy jeszcze porozmawiać z mamą. Ona może się nie zgodzić. Bardzo Cie kocha i brakowałby jej Ciebie.
- Wcale mnie nie chce
- Parker nie mów tak. Kocha Cię i dba o Ciebie
- Wcale nie. A jak przychodzi Moly i Jack to już wcale nie ma dla mnie czasu ani mnie nie zauważa
- Kim są Moly i Jack?
- To dzieci Owena. Fajni są. Lubię ich. Ale jak oni przychodzą to mama wcale się nie interesuje mną tylko nimi. Ciągle słyszę czy Oni nie chcą nic do picia albo jedzenia. Pozwala im na wszystko a mnie tylko mówi żeby nie marudził tylko po nich sprzątał – Booth zastanawiał się nad tym co Jego syn mówi

Pytanie na ile jest w tym prawdy a ile zazdrości małego chłopca który do tej pory miał matkę na wyłączność. Może być też tak, że chce się przypodobać Owenowi i bardziej zwraca uwagę na jego dzieci i ich potrzeby. Co nie powinno mieć w żadnym razie miejsca. Przecież nie przestała kochać własnego syna. Tego jest pewien. Uwielbia go nie mniej niż On. Broniła go zawsze żeby nie stała mu się żadna krzywda. Czas pogadać z nią na ten temat. Pewnie się narażę ale nie mogę zignorować rozmowy z synem. Dla niego to jest ewidentnie ważne. Do tej pory nie miałem zastrzeżeń do Jego matki czy teraz mam powód? To będę musiał sprawdzić sam

- Obiecuję Ci solennie, że z Nią porozmawiam
- I poprosisz żebym z Tobą zamieszkał?
- Porozmawiam z Nią na pewno – zapewnił Go nie obiecał mu jednoznacznie, że będzie to rozmowa na temat przebywania małego pod ich opieką.
- Kolacja – usłyszeli głos dochodzący z jadalni
- Czas na jedzonko. To jest pyszne
- Bones umie gotować?
- Pewnie, że tak a to co ugotowała to poezja smaku
- To dobrze jestem głodny – zasiedli do stołu. Do końca wieczoru nie poruszali już tego temat. Najpierw musi wybadać co się dzieje a potem podjąć działania. Parker wykończony zabawą na świeżym powietrzu szybko zasnął. Nie omieszkał skomentować swojego nowego pokoju
- Jest super – powiedział sennym głosem – tylko dlaczego tak biało? – i zasnął. Sypialnia była urządzona w bieli o kremie. Mogła faktycznie sprawiać wrażenie białej. To było dzieło Angeli jak zresztą inne pomieszczenia w mieszkaniu.
- Chyba mu się nie podoba – powiedziała siadając obok niego na kanapie
- Będzie się musiał przyzwyczaić – przyciągnął ją do siebie
- Wcale nie musi. Może go urządzić po swojemu. W końcu to Jego pokój – agent posłał jej swój firmowy uśmiech
- Jesteś pewna?
- Tak – przysypiała w Jego ramionach. Była bardzo zmęczona i lekko senna po tabletkach przeciwbólowych
- Kiedy pójdziemy do lekarza – zapytał z Nienacka
- W poniedziałek umówię się na wizytę. Nie wiem co zrobić jeszcze z pracą. Nie wiem czy jest sens wracać skoro nie wiadomo co będzie dalej
- Wiesz, że jak nie wrócisz będziesz musiała im powiedzieć?
- I tak będę musiała. Ból głowy czasami bardzo mnie ogranicza a po tych tabletkach jestem śpiąca
- Są dość silne – domyślił się pokiwała głową nie miała siły odpowiedzieć. Chwilę później już spała. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Rozebrał ją i położył do łóżka. Wziął szybki prysznic i wśliznął się obok niej. Przytuliła się do niego we śnie…

izalys

Śliczna część... :) Taka rodzinna ; ) Heh... Super... Ciekawa jestem co tam dalej... ; ) Bardzo mi się podoba i czekam na cd : )

ocenił(a) serial na 10
izalys

XV.

Niedzielę spędzili na wolnym powietrzu w zoo. Chłopiec biegał od jednej klatki do drugiej wypytując o wszystko Bones
- A ile On waży – zapytał wskazując na słonia – i jaki jest wysoki? – wyrzucał z siebie pytania z szybkością karabinku maszynowego
- Parker daj już spokój Bones. Przecież to wszystko masz napisane na tablicy informacyjnej
- Ale Bones ciekawiej odpowiada – przeciwko takiemu argumentowi nie mógł się sprzeciwić.
- Daj spokój. Opowiadanie Parkerowi to sama przyjemność. Jest taki ciekawy świata
- Słuchajcie to skoro Wam się tak dobrze zwiedza to ja się urwę na chwilę
- Booth co Ty opowiadasz? Jak to się urwiesz? Człowiek nie może się urwać bo nie wisi na niczym...
- Tak, tak, wiem. Chodzi o to, że pojadę w jedno miejsce i wrócę po was za jakiś czas – popatrzyła na niego z zaciekawieniem wskazał jej na syna. Nie chciał mówić o co mu chodzi przy chłopcu. A, że Bones mu całkowicie ufała nie miała nic przeciwko
- To się urywaj a my sobie damy radę prawda?
- Pewnie – zapewnił chłopiec
- Tylko nie zamęcz Bones za bardzo
- Dobrze tato. Będę się nią opiekował – powiedział uroczyście. Dorośli powstrzymali śmiech. Nie mogli podkopać wiary w siebie u 9 letniego chłopca. Booth oddalił się a Bones w Parkerem ruszyła na dalsze zwiedzanie.

Cholera może źle robię? Ostatnio dość dobrze układa mi się wspólna opieka nad chłopcem z Jego matką. A to o czym chcę z Nią pogadać może to tylko pogorszyć. Z drugiej strony nie mogę ignorować rozmowy z małym. Jak to załatwić żeby wszyscy byli zadowoleni? Ja chcę jak najlepiej dla chłopca. A Rebecca jest dość drażliwa na Jego punkcie. Kocha go niewątpliwie. Nie wiem już co o tym myśleć. Cholera! no nic skoro już tu jestem to postaram się z nią jakoś pogadać.

Rebecca była dość zdziwiona Jego wizytą
- Coś się stało Parkerowi? – przestraszyła się bo przyszedł sam – gdzie On jest?
- Nic mu nie jest. Jest z Bones w zoo – odetchnęła – masz chwilę? Chciałem z Tobą pogadać
- Pewnie. Wjedź Owen nie dawno pojechał do domu
- Jak Ci się z nim układa?
- Dobrze. Ale chyba nie przyjechałeś rozmawiać o Owenie?
- Nie. Masz rację nie o nim a on Parkerze?
- Nie rozumiem – zmieszała się czuł, że coś jest nie tak. w końcu nie na darmo był najlepszym agentem FBI
- Rebecca nie chcę, żebyś myślała, że Cię o coś oskarżam. Jestem daleki od tego. Kochasz naszego syna. Jesteś dobrą matką. Ale Parker powiedział mi coś co mnie zaniepokoiło
- Nie rozumiem – odwróciła się od Niego

Nie przypuszczałam, że ten chłopak jest taki spostrzegawczy. Wiem, że nie poświęcam mu ostatnio zbyt wiele uwagi ale On mnie nie potrzebuje. A Moly i Jack są jeszcze maleństwami które wymagają o wiele więcej uwagi. Tylko czy Booth nie wykorzysta tego przecie mnie?

- Myślę, że rozumiesz. Twoje zachowanie o tym dowodzi. Myślałem, że po prostu jest zazdrosny o inne dzieci. Do tej pory miał Ciebie na własność
- To nie tak...
- A jak Rebecco? Poświęcasz wiele więcej uwagi obcym dzieciom. Na tyle więcej, że Parker to zauważył. To chyba nie jest fair
- Widzisz One nie mają matki są tylko z Owenem
- Ale na litość Boską Parker jest Twoim rodzonym synem! Jak możesz przekładać potrzeby innych dzieci nad swojego syna?
- On ma 9 lat już nie potrzebuje tyle mojej uwagi
- Chyba jednak potrzebuje skoro to zauważył. Wiesz myślałem, że wyolbrzymia sprawę, że jest zazdrosny ale widzę, że On ma rację. Jak Ty to sobie wyobrażasz?
- Kocham mojego syna – przyjęła wojowniczą postawę
- Wiem, wiem, że go kochasz ale Go zaniedbujesz
- Ma przecież wszystko
- Oprócz uwagi swojej matki. Tego co dla dziecka najważniejsze
- Zależy mi na Owenie
- I dlatego zaniedbujesz syna? – nie mógł w to uwierzyć
- One są jeszcze takie małe
- On też! Rebecoo opamiętaj się! Czy wiesz o co mnie poprosił? – patrzyła na Niego ze zdumieniem – On chce ze mną za mieszkać bo sądzi, że Ty przestałaś go kochać
- To nieprawda!
- Wierzę Ci ale On tak czuje – coś w niej pękło i się rozpłakała – wiesz co Ci powiem? Facet który żąda od Ciebie poświęcenia się Jego dzieciom wiedząc, że masz własne nie jest wart Twojej uwagi. A ja nie pozwolę na to żeby mój syn był na którymś miejscu za Twoim facetem i Jego dziećmi
- Nie masz prawa
- Mam bo to jest mój syn!
- Ale to ja go wychowuję
- A ja na niego płacę alimenty i kocham go nie mniej niż Ty – w tym momencie podjechał samochód wysiadła z niego dwójka małych dzieci i Owen
- Już jesteśmy. Obiad gotowy? – zapytał podchodząc do nich – witaj Booth przywiozłeś Parkera? To dobrze. Będzie się miał kto zająć maluchami – nieświadomy tego co powiedział wszedł do domu nie pytając o zgodę
- Wiesz co lepiej będzie dla Parkera jak zostanie jakiś czas u mnie
- Nie pozwolę na to!
- A ja nie pozwolę żeby mój 9 letni syn był niańką dla tych dzieci! – z salonu dobiegł ich odgłos włączonego telewizora a przez przedpokój przemknął mały chłopiec na rowerze Jego syna – spakuj rzeczy Parkera łącznie z tym rowerem na którym ten chłopiec czuje się jak na własnym przyjadę po nie wieczorem
- Nie ma mowy!
- Ok kupię mu nowy. I dobrze Ci radzę nie zadzieraj ze mną. Jeśli chodzi o Parkera nie mam litości dla nikogo
- Co z tym obiadem – Owen był oburzony, że jeszcze nie ma posiłku. Booth nie wytrzymał wszedł na górę do pokoju Parkera. Jego pokój wyglądał jak po przejściu huraganu. wszędzie były rozrzucone zabawki a mała może 4 letnia dziewczynka właśnie demolowała kolejkę którą kupił mu na gwiazdkę.
- Cześć a wiesz, że to nie ładnie psuć czyjeś zabawki? – podszedł do małej i kucnął obok
- To nie moje – no tak charakterek odziedziczyła po egoistycznym tatusiu. Wyjął jej wagonik z ręki na co Ona zareagowała krzykiem do pokoju wpadł Owen a za nim Rebecca
- Co pan robi mojemu dziecku
- Zwracam uwagę, że psucie drogich zabawek nie swoich jest niegrzecznym zachowaniem
- Nie będzie mi pan dzieci wychowywał! – nie zwrócił na niego uwagi tylko powiedział do byłej
- Spakuj wszystkie ale to wszystkie rzeczy Parkera łącznie z kolejką. Przyjadę po to wieczorem – wyszedł trzaskając drzwiami

ocenił(a) serial na 10
izalys

XVI.

Booth wracał dośc wzburzony ze spotkania z byłą kobietą. Nie mieściło mu się w głowie, że ktoś mógł tak traktować Jego syna

Jak Ona mogła. Kochała go kiedyś. Ale czy jeszcze? Co mam teraz zrobić. Jak można pozwolić niszczyć tak drogie zabawki. Jeszcze to nie On zniszczył a obce dziecko. Na tą kolejkę wydałem połowę pensji. I z tego co widziałem nic nie zostało. Jak tak można? W głowie mi się to nie mieści. I niech nie próbuje nawet zatrzymać małego bo pokażę co potrafię.

W domu Rebecci była niewesoła atmosfera
- Jak możesz dać się tak poniewierać temu człowiekowi
- To jest ojciec Parkera. Bardzo dobry ojciec. To On mu kupił te wszystkie zabawki którymi bawią się Twoje dzieci, rower na którym jeździ Jack. Myślisz, że mnie byłoby stać na takie zabawki? Płaci mi alimenty. Duże alimenty a oprócz tego kupuje małemu wszystko co On zechce oczywiście w miarę możliwości i nie dziwi mnie, że się wściekł jak Twoja córka demolowała tą kolejkę
- Nikt mi nie będzie dzieci wychowywał! – Owen wściekał się wreszcie pokazał na co go stać
- To sam zajmij się ich wychowaniem bo rosną małe wandale! – jakby na potwierdzenie tych słów Moly zrzuciła szklankę pociągając za serwetkę na stole. To był jej ulubiony sposób na dosięgnięcie tego czego jeszcze nie mogła
- Na pewno są lepiej wychowane niż ten Twój syn obibok. Nie umie nawet porządnie posprzątać
- Nie ma obowiązku sprzątać po Twoich dzieciach. A jak myślisz skąd się dowiedział Seeley o Tobie? Od niego właśnie! Poskarżył się, że musi po nich sprzątać i się nimi zajmować. Prawie Go ułaskawiłam. Ale wówczas Ty wpadłeś i jednym zdaniem zaprzepaściłeś mój wysiłek żeby Go uspokoić
- Miał się zajmować dziećmi. Myślisz, że inaczej bym go tolerował? Po co mi baba z dzieckiem skoro mam już własną dwójkę? Ktoś musi się zajmować maluchami kiedy ja będę miał na Ciebie ochotę albo gdzieś wyjść. I taki miałem plan na dzisiaj. On miał się zająć dziećmi a my mieliśmy iść na kolację. Sprowadź tego dzieciaka tutaj bo ja nie mam zamiaru zmieniać planów
- Nie licz na to. Booth go nie wypuści.
- To zaraz zadzwonimy na policję
- Nie radzę. On jest agentem FBI i jeszcze Ciebie zamkną – Owen był w szoku. Tego nie wiedział. A, że aniołkiem nie był…
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie widziałam potrzeby
- Nie wiem jak to zrobisz ale masz go sprowadzić. Ja nie zmieniam planów. A Ty jak nie chcesz wylądować w ciupie będziesz siedzieć po cichu i spełniać moje polecenia
- Nie sprowadzę tutaj Parkera. Poza tym muszę spakować rzeczy Parkera. Booth nie odpuści już na tyle go znam.
- Nie będziesz nic pakować. Dzwoń!
- Nie! A jak nie pasuje to wynocha! Mam gdzieś czy pójdę do wiezienia czy nie. Wszystko będzie lepsze od Ciebie. Wynoś się razem ze swoimi rozwydrzonymi bachorami! – otworzyła drzwi czekając aż się wyniesie.
- Skoro tak to spodziewaj się policji z samego rana – wyszedł ciągnąc za sobą dwa wrzeszczące potworki. Rebecca oparła się o drzwi i się rozpłakała

- Patrz Parker tata w końcu przyjechał – czekali już na Niego obok bramy. Zdążyli zjeść lody tak długo Go nie było. Bones dostrzegła, że coś nie do końca jest tak jak powinno. Bo mimo, że się uśmiechał to miał zaciśnięte szczęki i w ogóle cały był spięty
- Nareszcie tato – podbiegł do niego – długo Cię nie było
- Musiałem z kimś porozmawiać to dlatego – mały był o wiele bardziej inteligentny niż można się było spodziewać
- Byłeś u mamy?
- Tak – odpowiedział
- I co? – mały był nieco zdenerwowany
- Na razie zostaniesz z nami. A potem się okaże – poszukał wzrokiem Bones ta pokiwała głową na znak zgody
- I nie będę już tam mieszkał? – w Jego głosie było słychać wyraźną ulgę.
- Tak na razie nie. A potem to się jeszcze zobaczy – mały był uradowany.
- Bones słyszałaś? Będę mieszkał z Wami! – podbiegł do niej
- Słyszałam. I wiesz co? Chyba musimy zmienić nieco twój pokój bo coś mi się zdaje, że nie bardzo Ci się podoba prawda? – mały nieśmiało spuścił głowę
- No – dorośli się roześmiali
- Nie ma na co czekać jedziemy na zakupy
- Ale łóżko zostaje? – bardzo mu się spodobało spanie w dorosłym łóżku
- Ok. łóżko zostaje. Kupimy po prostu kolorową pościel i narzutę
- Z autami wyścigowymi? – jakby nie było miał dopiero 9 lat
- Sam ją wybierzesz – poszli do samochodu. I pojechali na obiecane zakupy. Zajęło im to trochę czasu. Kolację zjedli na mieście w ulubionej knajpce. Pod koniec chłopcu zamykały się oczy i Glowa niebezpiecznie przechylała w stronę talerza
- Na nas już chyba czas? – powiedział wstając od stolika. Wziął syna na ręce a Bones podążyła za nimi. W domu byli pół godziny później. Parker już spał. Booth tylko Go rozebrał nawet się nie obudził. Potem zasiedli w salonie z kieliszkiem wina w ręce a agent opowiedział co się wydarzyło w domu Jego byłej
- Nie wiem co się z nią dzieje
- Booth Ona była do tej pory dobra matką. Może coś się stało?
- Nie wiem co o tym myśleć. Wiem, że Go kocha ale dlaczego tak się zachowywała
- Może Go kocha. Tyle się teraz słyszy o przemocy w rodzinie, o wykorzystywaniu. Może powinieneś z Nią porozmawiać? Trzeba jej jakoś pomóc
- Zastanawiam się czy tam jechać dzisiaj
- Jedź skoro powiedziałeś. I spróbuj z nią porozmawiać może Ci powie. Nie wierzę, że tak bez powodu zmieniła swój stosunek do dziecka
- Mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham?
- Mówiłeś ale możesz powiedzieć jeszcze raz – pocałował ją i zebrał się. Nie było jeszcze późno. Pojechał do Rebecci. Otworzyła mu z zapłakaną twarzą
- Rebecca co się dzieje?
- Nic spakowałam Jego ubrania nie wiem co z zabawkami
- Wezmę innym razem. Usiądźmy. Owen wyszedł?
- I mam nadzieję, że już nie wróci
- Powiedz co się stało? Pomogę Ci wiesz o tym – nie wytrzymała i wybunęła jeszcze większym płaczem. Kiedy się uspokoiła zaczęła mówić.
- Owen jest moim szefem. Wiesz, że pracuję w dziale płatności. Wiedziałam, że mu się podobam. Schlebiało mi to nawet bardzo. Jest w końcu przystojny. Przynosił kwiaty zapraszał na kolację. Z początku nie chciałam się zgodzić. Bo bałam się związku z szefem. Wiesz jak to jest ja Ci nie wyjdzie to możesz łatwo stracić prace. Pewnego dnia okazało się, że w kasie brakuje sporo gotówki
- Sporo tzn. ile? – zaczynało się układać wszystko w jedną całość
- 25 tysięcy. Ja ich nie wzięłam ale byłam tego dnia odpowiedzialna za kasę. Więc cała wina spadła na mnie. Rozpaczałam strasznie no bo skąd ja miałabym wziąć tyle pieniędzy? Przekopałyśmy się z księgową przez cała dokumentację ale nic nie znalazłyśmy. Pieniądze po prostu wyparowały. Wówczas wkroczył Owen wspaniałomyślnie pozwolił mi spłacać ratami ta kwotę.
- A w między czasie postanowił to wykorzystać tak? – pokiwała głową
- Wiesz do czego byłam mu potrzebna? Powiedział mi dzisiaj kiedy nie zgodziłam się sprowadzić Parkera do pilnowania jego dzieci. Byłam ładna i mógł się ze mną pokazać a fakt że miałam syna pozwolił mu zaoszczędzić na niańce kiedy nas nie będzie – Booth zaklął szpetnie
- Zajmę się nim z samego rana
- Pewnie doniesie na policję. Już nie raz mi tym groził
- Znajdziemy wyjście. Najważniejsze, że w końcu powiedziałaś. Wiesz Bones powiedziała, że coś się musiało stać
- Jesteście w końcu razem?
- Tak w końcu razem
- Cieszę się, wiesz, że ja ją nawet lubię? Będzie dobra dla Parkera
- Rebecca a co z małym?
- Niech zostanie z Tobą. Nie mam wątpliwości, że On spełni groźbę. Nie chcę żeby się o tym dowiedział
- Ok. posłuchaj dzwoń do mnie jak coś się wydarzy. Znam rożnych ludzi a Bones jeszcze więcej. Pomożemy Ci
- Dziękuję – czuła ulgę. Już nie jest sama. Już nie dźwiga tej wielkiej tajemnicy w samotności. A to jest bardzo ważne

izalys

Rewelacyjne części... Tak coś musiało się stać.. Bones miała rację... Ciekawa jestem jak to się dalej rozwinie... I jak tam sprawy zdrowotne Bones... Z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


XVII.

Kiedy Booth wrócił do mieszkania Bones, w zasadzie to już też jego mieszkanie, czekała na Niego. Chciała wiedzieć co się dzieje. Opowiedział jej wszystko co sam usłyszał
- Musimy jej pomóc – podsumowała z czego On był bardzo zadowolony
- Powiedziałem jej, że może na nas liczyć
- Jeśli pieniądze by coś rozwiązały to ja mogę dać
- Wiem, ale to niestety nie rozwiązuje problemu. On nadal będzie mógł ją straszyć. Trzeba się mu bliżej przyjrzeć. Sprawdzić jakie interesy prowadzi i z kim
- Myślisz, że może być nieuczciwy?
- Nie wiem, zupełnie Go nie znam. Aniołkiem to On na pierwszy rzut oka nie jest
- Booth nie można rzucać okiem to jest antropologicznie niemożliwe – nie mógł się nie uśmiechnąć – to taka przenośnia tak? – pokiwał twierdząco głową – jak chyba nigdy nie zrozumiem tych powiedzonek
- A jak Ty się dzisiaj czujesz?
- Nadzwyczaj dobrze. Nie musiałam brać nic przeciwbólowego
- Nie boli Cię głowa? – zapytał zalotnie
- Nie na tyle żeby brać tabletkę
- A na tyle żeby mnie pocałować?
- Zdecydowanie mogę Cie pocałować – oczywiście na jednym pocałunku się nie skończyło…

Rankiem zawiózł syna do szkoły załatwił sobie dzień wolnego, i tak nie było żadnej sprawy na wokandzie, i wrócił do Bones. Ona w międzyczasie zdążyła się umówić na wizytę do neurologa. Nie miał wolnych terminów na dzisiaj ale udało jej się dostać na jutro rano. Booth nalegał żeby skontaktowała się z innym lekarzem
- Ale ja już u Niego byłam. Więc zna mnie i mojego guza. Poza tym to naprawdę najlepszy lekarz.
- Ok. to co będziemy dzisiaj robić?
- Zrobię pranie a Ty zajmij się złożeniem biurka dla Parkera. Potem powieszę nowe zasłonki i przebiorę pościel
- Uwielbiam kiedy mną rządzisz
- A co z Rebeccą?
- Ma zadzwonić jak tylko coś się wydarzy. Poprosiłem Andrew żeby się przyjrzał Owenowi i Jego firmie
- A Ty nie możesz?
- Nie, jak coś znajdzie to On a nie ja. W razie ewentualnej rozprawy dowody będą nie do podważenia
- Pewnie masz rację
- A co z instytutem?
- Nie wiem jeszcze. Nie mówiłam, że dzisiaj przyjdę. W ogóle nie mówiłam, że wrócę do pracy. Bo nadal nie wiem co zrobić.
- Tak czy inaczej powinnaś im powiedzieć. Są przyjaciółmi kochają Cię
- Wiem – w tym momencie zadzwonił telefon

- Angela czy Brennan mówiła coś o powrocie do pracy? – do artystki weszła Cam
- Nie. W ogóle na temat pracy nie rozmawialiśmy o ile dobrze pamiętam
- Nie wiem co zrobić z Clakiem. Jest na etacie ale przyszedł dzisiaj do mnie czy będzie dla niego miejsce w zespole skoro Brennan wróciła a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poza tym chyba już by się pojawiła w końcu jest 10
- Pewnie masz rację. Może do niej zadzwoń. Choć podejrzewam, że dochodzi jeszcze do siebie po tym całym porwaniu. No i ma co teraz robić rankami. W końcu jest z Boothem – śmiały się wesoło ciesząc się szczęściem przyjaciół
- Dzwonię – czekała chwilę na połączenie – a ja źle wykręciłam? – była szczerze zdziwiona
- Nie. Już Ci daję Bones – to było lekkie zaskoczenie
- Halo Cam?
- Będziesz dzisiaj w instytucie?
- Będę ale później. A coś pilnego jest do zrobienia?
- Nie tylko chciałam pogadać o pracy
- Dobrze Cam. Choć mogę Ci powiedzieć, że w najbliższym czasie nie wracam do pracy – to był dla szefowej szok
- Dlaczego? – artystka przysłuchiwała się z coraz większą uwagą rozmowie
- Powodów jest kilka ale opowiem o nich jak przyjadę. Nie zwalniaj dr Addisona. Jest dobrym fachowcem
- Ok. ale nadal nic z tego nie rozumiem
- Wyjaśnię wszystko jak przyjadę.
- No to czekamy – rozłączyła się – będzie tu potem. Nie wraca na razie do pracy, mam zostawić Clarka
- Nie wraca do pracy? – szok Angeli był nie mniejszy
- Kto nie wraca do pracy? – dołączył do nich Jack
- Brennan. Bynajmniej na razie
- Wraca do Chile?
- Powiedziała, że opowie nam wszystko jak przyjedzie, podobno powodów jest kilka. A tak w ogóle to telefon odebrał Booth
- Booth u niej w mieszkaniu o 10 rano? To musi być mega poważne – zawyrokował Hodgins
- Na to wyglądało w piątek. Dzwoniłam do niej parę razy w sobotę na domowy ale nikt nie odbierał próbowałam też w niedziele i bez skutku. Myślę, że mile spędzali czas – uśmiech przyjaciół był na pozór szeroki. Ale miał też nutkę niepokoju. Co takie się stało, że dr Brennan pracoholik nr 1 nie będzie na razie pracować.

- Klamka zapadła – powiedział kiedy spojrzała na niego ze zdziwieniem wytłumaczył – podjęłaś decyzję
- Tak. Nie ma sensu wracać. Nie zawsze czuję się dobrze a poza tym masz rację powinnam im powiedzieć – popołudniu odebrali Parkera ze szkoły i pojechali do instytutu.
- Cześć – przywitali się z przyjaciółmi
- Witajcie. Słodziutka co się dzieje? – Angela nie miała w zwyczaju owijać w bawełnę
- Nie teraz – wskazała na chłopca
- Parker o ile wiem na 1 piętrze jest wystawa dinozaurów nie chcesz pooglądać? – zaproponowała Cam
- Mogę tato? – zrobił maślane oczka identyczne jak Booth kiedy czegoś chce
- Idź tylko się nie zgub – mały cmoknął najpierw ojca potem Bones i poleciał w stronę schodów
- No dobrze to dlaczego nie wracasz do pracy?
- Bo nie dam rady. Nie nadaje się do pracy po lekarstwach które przepisał mi lekarz. A bez nich czasami nie mogę się obejść
- Powoli jakie lekarstwa? Jaki lekarz o co chodzi? – tego było już dla nich za wiele
- Neurolog a lekarstwa przeciwbólowe. Mam guza w mózgu – Booth chwycił ją za rękę dodając w ten sposób otuchy
- Jakiego guza. Powoli
- Angela mam guza mózgu. Muszę się poddać operacji. I nie ma sensu żeby wracała do pracy z której zaraz będę musiała zrezygnować
- Pal licho pracę. Kiedy operacja? Dzisiaj?
- Jutro idę na wizytę dowiem się wszystkiego i wam powiem – chciała im pszczędzić statystyk mało obiecujących zresztą
- Dlaczego jutro dopiero – Cam odzyskała głos
- Byłam już. Ale nie zdecydowałam się na operację nie widziałam sensu. Nie miałam o co walczyć. Teraz to się zmieniło – Cam zaczynała powoli rozumieć co się wydarzyło zanim ona wyjechała
- I to był powód? Kochana nie przesadziłaś?
- Ange ja mam małe szanse na przeżycie 5 może 10% - ta informacja wywołała szok u przyjaciół – więc i tak nie wiem co mnie czeka. Chciałam… jak chciałam żeby to tak się skończyło. Ale teraz nie chcę. Chcę walczyć bo mam dla kogo – Przytuliła się do agenta
- Musisz – tylko tyle byli w stanie powiedzieć. No bo co odpowiedzieć na taką informację? – a my będziemy z Wami – Cam powiedziała w imieniu całego zespołu

ocenił(a) serial na 10
izalys

XVIII

Przyjaciele nie mieli ochoty ich ostawiać teraz samych ale służba nie drużba trzeba było zabrać się do pracy. No może poza Angelą która nie miała na to najmniejszej ochoty. Chciała porozmawiać z przyjaciółką musiała się jeszcze pozbyć jej nadopiekuńczego partnera
- Booth a może poszukasz Parkera? – to było mało taktowne ale szybko zrozumiał o co chodzi
- Dasz sobie radę sama?
- Pewnie poza tym Angela chyba ma ochotę na basie pogaduchy – zasmiał się pocałował ją i poszedł szukać syna
- No dobrze słodziutka a teraz mów od kiedy wiesz?
- Byłam u lekarza dwa dni przed wyjazdem
- I mimo to pojechałaś? – nie mieściło jej się w głowie
- Ange... ja nie była w stanie logicznie myśleć. Chciałam umrzeć. Świat mi się zawalił. Najpierw Booth potem guz. Jak mi lekarz powiedział, że jak nic nie zrobię to za parę miesięcy umrę postanowiłam skorzystać z tej okazji.
- Co Ty w ogóle opowiadasz? – była przerażona
- Nikomu na mnie nie zależało. Booth się nie odzywał, Ty miałaś własne życie. Cam... nigdy nie byłyśmy blisko ale nawet ona nie miała dla mnie czasu. Skoro nikomu na mnie nie zależało to po co żyć?
- O Boże przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam
- To nie Twoja wina. To ja jestem winna wszystkiemu. Nigdy nie byłam dobra w mówieniu o uczuciach. Zawsze musieliście ze mnie wyciągać i Ty, i Booth. A kiedy nie miał kto tego ze mnie wyciągnąć sama nie umiałam się upomnieć o pomoc. I coś we mnie pękło. Dowiedziałam się ile straciłam i co straciłam – Angela płakała i przytuliła swoją najlepszą przyjaciółkę. Teraz beczały obie w takim stanie zastał je Hodgins. Jedno spojrzenie na żonę wystarczyło żeby się taktownie wycofał.
- To nie Twoja wina to my zawiedliśmy jako przyjaciele
- Nie, nigdy mnie nie zawiedliście za to ja was wiele razy
- A jak się teraz czujesz? Co w ogóle czujesz?
- Dobrze. Często boli mnie głowa tak, że nie mogę wytrzymać. Muszę brać silne tabletki. Szybko się męczę czasem jest mi niedobrze. A co czuję? Angela powiedz mi czy ja mam prawo do Niego?
- Jeszcze pytasz? On Cię kocha i uwielbia. O mało nie oszalał jak sie dowiedział o porwaniu.
- Wiem. Ale... teraz jest szczęśliwy i ja też. Jesteśmy razem. Chcemy spędzać każdą wolną chwilę razem. Tylko co będzie jak ja umrę? Czy mam prawo dawać mu nadzieję która może się nie ziścić?
- Nie wiem kochana. Ale wiem, że o tym On powinien decydować i o ile się nie mylę podjął decyzję już prawda?
- Tak. Mówi, że przeżyje. To daje mi i jemu siłę do wstania każdego dnia z łóżka
- A pro po łóżka. Twój telefon rano odebrał agencik
- Wiem. Mieszka u mnie. Przeprowadził się i Parker też. Pomalował dzisiaj sypialnie na weselszy kolor bo biały nie przypadł do gustu 9 letniemu chłopcu.
- Jakoś mnie to nie dziwi. Cieszę się, że jesteście razem. I z Parkerem
- Na razie tak a co będzie potem to sie okaże. Powiedz lepiej jak Ty się czujesz?
- Dobrze. Uwielbiam słone krakersy – dodała z uśmiechem
- Cieszę się. Żałuję teraz, że nie zdecydowałam się na dziecko wcześniej. Teraz już za późno
- Macie jeszcze czas
- Jeśli będzie później potrzebna chemia to już nie mamy czasu
- A kiedy to się okaże?
- Po operacji. Jeśli guz jest złośliwy to chemia będzie konieczna i chyba naświetlanie też.
- Przykro mi
- Ja też żałuję i choć miało to być w dość niekonwencjonalny sposób to żałuję, że tego nie zrobiłam
- Rozmawiałaś o tym z Boothem
- Nie. Jeszcze nie. Nie wiem czy będzie o czym w ogóle rozmawiać.
- Przeżyjesz to zobaczysz
- Chciałabym mieć waszą wiarę
- Mamy jej wiele starczy też dla Ciebie – musiały zakończyć swoją rozmowę bo do pomieszczenia wpadła mała blond torpeda wprost na kolana do Bones
- Bones ale tam są dinozaury
- Wiesz, że to były wielkie zwierzęta
- No ale ten największy jadł roślinki. Pójdziesz tam kiedyś ze mną? Opowiesz mi o nich?
- Parker przecież czytałeś tablice
- Ale Bones o wiele lepiej opowiada
- Wiedzę, że masz nowego wielbiciela – Angela przysłuchująca się tej wymianie zdań
- Angela bo Bones jest najmądrzejsza, najładniejsza i najfajniejsza. Prawda tato? – dorośli śmiali się ze słów małego chłopca. Darzył On takim samym uwielbieniem Bones jak Jego ojciec
- Prawda smyku. To co idziemy na obiad?
- Idziemy – Bones podniosła się z kanapy – a kto dzisiaj gotuje? – panowie lekko się zasępili
- Bones ale my nie umiemy tak dobrze jak Ty – mały Booth był nieco odważniejszy niż duży
- No to czas się nauczyć
- Ja zrobię jutro rano tosty – zaoferował się – dalszej części rozmowy Angela już nie usłyszała bowiem wyszli kierując się do wyjścia. Chwilę później weszła do niej Cam
- Poszli już?
- Przed chwilą
- Jest bardzo źle?
- Jest fatalnie. Dobrze, że ma Go teraz przy sobie
- Tak to jest ważne. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. A nie zapytałaś co się stało z Hanną?
- Nie pomyślałam. Pewnie z nią zerwał skoro mieszka u Brennan
- Ooo a to ci niespodzianka choć można było się tego spodziewać to nie przypuszczałam, że tak szybko
- Wiesz jak się ma w perspektywie może 3 miesiące życia to każda chwila jest ważna
- Angela nawet tak nie mów. Ona musi przeżyć. Wyobrażasz sobie świat bez racjonalnej Brennan?
- Szczerze powiedziawszy nie bardzo – uśmiechnęły się do siebie

W drodze powrotnej wstąpili jednak na obiad do Sida. Było to jakieś rozwiązanie ale nie na dłuższą metę. Booth wiedział, że Ona jest słaba i podejrzewał, że to było przyczyną braku oporu w jedzeniu w restauracji. Był to normalny dzień tygodnia. Szybko wrócili do domu. Parker miał do odrobienia lekcje, Brennan chciała skończyć urządzanie pokoju dla chłopca a Booth miał jeszcze w planie wizytę u swojej byłej. Tak więc zostawił ich w mieszkaniu a sam pojechał do Rebecci
- Bones a myślisz, że mama się na mnie gniewa?
- Nie, na pewno nie. Kocha Cię i wie, że tutaj z nami jest Ci dobrze.
- Ja też ją kocham. Tylko nie lubię Owena dzieciaków
- Rozumiem
- Czy to źle?
- Nie. Nie zawsze lubimy wszystkich których znamy. Jeszcze spotkasz w swoim życiu wielu ludzi których nie będziesz lubił i to nie będzie nic złego – chłopak wrócił do odrabiania lekcji a Bones do wieszania kolorowych zasłon

- Cześć wejdź – Rebecca wpuściła Go do domu
- Cześć przyjechałem po jakieś zabawki dla Parkera
- Spakowałam Jego ulubione
- Dzięki. Owen się odezwał?
- Zostawił mi wiadomość na poczcie głosowej żebym nie przychodziła do pracy bo już tam nie pracuje.
- Przykro mi
- A mnie ulżyło. Nie wiem tylko czy mnie oskarży czy nie. Muszę zacząć szukać nowej pracy
- Na pewno znajdziesz. Masz kwalifikacje przecież
- Ale nie będę miała z ostatniego miejsca zatrudnienia
- To może utrudnić nieco ale nie poddawaj się.
- Nie mam zamiaru. Parker zostanie z Wami na razie? Dopóki sie to wszystko nie wyjaśni?
- Wiesz, że może zostać nawet na zawsze
- Wiem ale nie wiem czy ja jestem gotowa żeby go oddać na stałe
- Niech na razie jest tak jak ustaliliśmy niedługo wszystko się wyjaśni. Odwiedzisz Go?
- Pewnie kiedy mogę?
- Jedź ze mną. Zostaniesz na kolacji. Zobaczysz gdzie teraz mieszkamy
- Pewnie u dr Brennan
- Zgadłaś. To co jedziemy? – zabrali trochę zabawek dla dziecka i ruszyli w drogę

ocenił(a) serial na 10
izalys

XIX.

Bones nie była zbytnio zaskoczona widokiem matki chłopca.
- Wejdź. Zostaniesz na kolację? – wprowadziła ją do środka Booth zszedł po jeszcze jedno pudło z zabawkami – nie będzie nic wykwintnego ale zapraszamy
- I tak nie mam nic do roboty o chętnie zostanę
- Wiadomo już coś?
- Na razie tyle, że straciłam pracę. Nie wiem co będzie dalej. Dziękuję, że może z Wami zamieszkać
- Nie sprawia żadnego kłopotu
- Poczekaj przekonasz się. Potrafi być uparty jak jego tata – śmiały się jakby były całkiem dobrymi znajomymi
- Mamo – do salonu wbiegł Parker – przyszłaś do mnie?
- Chciałam zobaczyć jak się urządziłeś
- Chodź pokaże Ci mój pokój – wziął matkę za rękę i wprowadził do pokoju. Bones zajęła się kolacją. Mieli zrobić górę tostów i chyba na tym pozostanie. Chwilę później do mieszkania wszedł agent miał dość zagadkową minę
- Gdzie Rebecca?
- W pokoju Parkera. Coś się stało?
- Nie teraz jak Parker pójdzie spać – coś się musiało stać. Kolację zjedli w wesołej atmosferze. Nawet agent starał się śmiać razem z nimi. Potem chłopiec poszedł się przebrać i mama miała mu przeczytać fragment książeczki. Kiedy już spał i zamknęli drzwi Jego pokoju
- Możesz mi zamówić taksówkę?
- Ktoś po Ciebie przyjedzie. Usiądź Rebecca – popatrzyła na niego zdumiona – co wiesz o interesach Owena?
- Całkiem sporo choć więcej o liczbach niż o ludziach. Raczej nikogo nie spotykałam. A nazwy firm i kont nie jednokrotnie nie wiele mi mówiły. Czy coś się stało?
- Pracowałaś kiedyś na domowym komputerze?
- Tak choć bez wiedzy Owena. Nie pozwalał wynosić nic z firmy. A ja nie zawsze zdążałam na czas. Nie chciałam zostawać w biurze po godzinach bo nie miałby się kto zająć Parkerem więc w tajemnicy brałam wszystko do domu
- Te dane są w Twoim komputerze?
- Nie. Na pendrivie. Nie chciałam żeby ktoś przez przypadek to znalazł
- Gdzie go masz?
- W torbie – zaczęła przeszukiwać swoją torbę i wyciągnęła małe przenośne urządzenie – Seeley co jest grane? Po co te wszystkie pytania i kto ma po mnie przyjechać
- Rebecca posłuchaj. Wiem, że nie miałaś z tym nic wspólnego. Ale musisz nam pomóc
- Ale w czym ja nic nie rozumiem
- Poprosiłem mojego szefa o przyjrzenie się działalności Owena. Okazało się, że FBI interesuje się nim i Jego firmą od dawna
- Co On zrobił?
- Mają dowody na Jego powiązania z rosyjską mafią. Prawdopodobnie pierze w swojej firmie pieniądze z handlu narkotykami. Nie mają na to dowodów. Od dawna szukają kogoś do współpracy z pracowników. Najlepiej z księgowości
- Ja byłam księgową. Te dane myślisz, że mogą mieć jakieś znaczenie?
- Nie mam pojęcia. Chcą z Tobą porozmawiać i przejrzeć te dane
- A co ze mną?
- Jeśli coś znajdą zostaniesz objęta ochroną
- Czy Oni są niebezpieczni?
- Rebecca to mafia z definicji są niebezpieczni. Czy On wie, że jestem agentem FBI?
- Powiedziałam mu jak zaczął mi grozić
- Cholera. Trudno może się nie połapie. Pojedziesz z nimi?
- Kto to będzie? Znasz ich? Ja się boję. A jak On coś zrobi naszemu dziecku?
- Ja się zajmę Parkerem nie martw się. Znam tych agentów są dobrze. Sully i Kit dobrze się Tobą zajmą
- Sully wrócił? – wtrąciła się Bones. Do tej pory siedziała po cichu – to nie masz się co martwić. Jest prawie tak dobry jak Booth
- A co potem?
- To zależy czy znajdą coś w tych danych. Jeśli nie to nie będzie w ogóle sprawy
- A jeśli tak?
- Pewnie będą chcieli żebyś zeznawała. A potem zostaniesz objęta programem ochrony świadków
- To dla mnie za dużo – była tym wszystkim przerażona
- Rebecca – zwróciła się do niej Brennan – jedź z nimi. Przejrzyjcie te dane a potem ewentualnie zdecydujesz. Nic na siłę
- Bones ma rację
- Zajmiecie się moim małym?
- Pewnie. I nie martw się wszystko się ułoży. Jeszcze nie wiadomo czy tam coś jest. Może się okazać, że nic nie ma w tych danych i będą musieli szukać gdzie indziej
- Mam zadzwonić po nich? – pokiwała twierdząco głową chwilę później sprowadził ją na dół do pozornej taksówki. Musieli zachować wszelkie środki ostrożności. Booth wrócił do domu
- Ale się wpakowała
- No nie wesoło. Oby żadnej afery z tego nie było
- Oni są przekonani, że coś znajdą. A jeśli tak to pewnie więcej jej nie zobaczymy
- To był długi i ciężki dzień. Idziemy spać?
- Pewnie – Bones już spała a Booth nie mógł zasnąć za dużo zwaliło się na Jego głowę

I co teraz Panie Boże? Jak mam się zachować. Nie wiem czy ją namawiać na współpracę. Nie wiem jak to się wszystko skończy. Jeśli zdecyduje się na współprace to pewnie będzie chciała zabrać ze sobą dziecko. Czy ja zniosę rozstanie z synem? To wówczas będzie oznaczało zniknięcie chłopca z mojego życia. Chyba to nie dla mnie za bardzo Go kocham. Ale z drugiej strony czy mam prawo żeby ją odciągać od tej sprawy? Przecież dzięki temu mogą złapać tych ludzi. Oni handlują narkotykami. To świństwo trafia na ulicę a coraz częściej nawet do szkół. Nie mogę! A do tego jeszcze Bones. Jutro wizyta u lekarza. Co powie? Jakie będą jej wyniki. Jakie ma szanse? Wiem, że powinienem wierzyć ale nie zawsze potrafię. A zwłaszcza po takim dniu jak dzisiejszy. Moje kochanie jak mam Cię ochronić przed tym?

Przytulił ją mocniej do siebie. Bał się bardzo się bał a ten strach mógł tylko okazać kiedy Ona nie widziała. Tylko wówczas mógł sobie na to pozwolić.

Rano zawieźli chłopca do szkoły. Mieli jeszcze trochę czasu do umówionej wizyty. Pojechali do FBI
- Booth nie spodziewałem się Ciebie przed końcem tygodnia – Culle przywitał ich i wskazał krzesła
- Chciałem zapytać o Rebeccę
- Wiesz, że nie powinienem nic mówić. Ze względu na to, że jest matką Twojego syna powiem Ci, że nie wygląda to wesoło. W tej chwili jest w bezpiecznym miejscu. To co miała przy sobie to istna bomba. Pozwoli na udowodnienie powiązań i prania brudnych pieniędzy. Ona była zupełnie nieświadoma tego co nosi przy sobie
- I co teraz?
- Nie wiem. Namawiają ją do współpracy. Dostanie ochronę a po sprawie nową tożsamość
- Tego się obawiałem – westchnął zrezygnowany
- Wiesz, że powinna
- Wiem ale jak Ona zniknie to pewnie Parker też
- Nie pomyślałem o tym. To trudna decyzja dla niej.
- Mogę się z nią spotkać?
- Wiesz, że nie powinieneś. Dla Waszego dobra. Wstrzymaj się aż Ona podejmie decyzję. Potem będziemy dyskutować o szczegółach. Nawet nie wiesz jak to ułatwi wszystko
- Zleży dla kogo... – pożegnali się z Cullenem i wyszli

izalys

Wow... Jestem pod wrażeniem tych części ;) Jej... sprawy się komplikują... Ciekawa jestem jak to się zakończy i jak tak z Bones.... !!! Z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

XX.

Do kliniki jechali w milczeniu. Każde z nich było pogrążone we własnych myślach. Choć oboje myśleli i tym samym. Oboje martwili cię co będzie z Rebeccą i Parkerem. Oboje bali się wizyty u lekarza i tego co powie. To miał być dla nich wyrok. I to wszystko powodowało totalne przygnębienie partnerów. Podjechał pod prywatną klinikę. Bones było stać na prywatne leczenie. I tym razem nie miał nic przeciwko. Chciał dla niej wszystkiego co najlepsze zasługiwała na to. Siedzieli jeszcze chwilę w samochodzie po paru minutach. Booth wysiadł i otworzył drzwi Bones
- Boję się – powiedziała podając mu rękę
- Jestem tutaj – przytulił ją do siebie – zawsze będę
- Boję się bo wiem już ile stracę jeśli umrę
- Zrobimy wszystko żebyś przeżyła. Masz dla kogo – uśmiechnął się. Nie był to jednak pełny uśmiech. Śmiały się tylko usta a oczy pozostały poważne, smutne
- Wiem. Chodźmy – weszli do budynku.

Brennan została skierowana na badania. Trzeba było wykonać całą serię testów, rezonans i tomografię. Agent cały czas jej towarzyszył. Nie opuścił ani na chwilę. Oczywiście nie mógł wejść wszędzie ale tam gdzie mógł korzystał z tego. Potrzebowała Jego wsparcia a i On też potrzebował jej. Te wszystkie badania zajęły im mniej więcej godzinę. Później przyjął ich lekarz
- Witam dr Brennan a pan…?
- Seeley Booth jestem jej narzeczonym – przedstawiając się wyciągnął rękę
- Cieszę się, że pani Brennan nie jest sama. Nikt nie powinien być sam w takiej chwili
- Ja też się cieszę – usiedli naprzeciwko lekarza
- No cóż sytuacja za wiele się nie zmieniła od ostatniego badania, jest pani w dobrej formie fizycznej poza oczywiście guzem. Jak bóle głowy? Często dokuczają?
- Da się wytrzymać. Przeważnie przy dużym wysiłku fizycznym
- Bierze pani te środki które przepisałem?
- Tak. A nie ma czegoś lżejszego? Po nich jestem strasznie śpiącą i taka lekko otumaniona
- Guz mózgu wywołuje dość silne bóle głowy dlatego przepisałem pani coś silnego. Ale można zmniejszyć dawkę.
- Prosiłabym
- Dobrze – zanotował coś w jej karcie – rozumiem, że zdecydowała się pani na operację
- Tak – padła krótka odpowiedź
- Wie pani jakie są szanse powodzenia? – pokiwała twierdząco głową – przypomnę jednak ok. 5 do 10% pacjentów przeżywa ten zabieg – i choć agent słyszał to już wcześniej z ust Bones to słysząc te słowa od lekarza uświadomi sobie tak naprawdę, że szanse powodzenia są niewielkie – poza tym jak wspomniałem guz umiejscowiony jest obok nerwu wzrokowego. Może być tak, że zostanie uszkodzony wzrok – zacisnęła dłoń na ręce Bootha
- Mogę oślepnąć?
- Niestety istnieje takie ryzyko. Musi sobie Pani zdawać z tego sprawę.
- Wiem – była przerażona
- Tym jednak martwiłbym się dopiero po operacji
- A co jeśli guz będzie złośliwy?
- Dwa do trzech tygodni po operacji zaczniemy naświetlanie i chemioterapię aby zminimalizować ryzyko – niby to wszystko wiedziała ale kiedy wypowie się to głośno nabiera to realnych kształtów. I jest wielce przerażające
- Kiedy będzie operacja? – po raz pierwszy odezwał się Booth
- To zależy od Was
- Czyli…?
- Dr Brennan jest w dobrej formie więc możemy trochę zaczekać.
- Ale…
- Panie Booth czy operacja odbędzie się dziś czy za miesiąc to nic nie zmienia. Ani nie zmniejsza szans ani nie zwiększa. Chodzi raczej o czas dla Was. Operacja niesie wielkie ryzyko. Wiem, że czekanie jest nieznośne ale czy nie warto przeżyć kilka cudownych chwil? Musicie sobie zdawać sprawę, że ryzyko zgonu jest dość realne.
- Jak pan może tak mówić? – agentowi nie mieściło się to w głowie
- Booth On ma rację. Wiesz jakie są szanse. Może to co mówi ma sens? Pobędziemy trochę razem…
- Nie chcę tego słuchać – wyszedł z gabinetu
- Proszę mu wybaczyć. On w życiu kieruje się emocjami. Jest przerażony
- Nie mniej niż pani
- Ale ja patrzę na to racjonalnie. Dla mnie liczą się fakty dla Niego uczucia. Dziękuję za wszystko zgłoszę się do pana jak zdecyduję kiedy będzie operacja – pożegnała się i wyszła szukać Bootha

Jak Oni mogą o tym tak spokojnie rozmawiać jak o polityce? Przecież tu chodzi o Jej życie! To czy będzie żyła czy nie. Jak można o tym tak spokojnie rozmawiać tak logicznie i racjonalnie? Bones, kochana Bones taka już jest ale żeby nawet myśleć w taki sposób kiedy mówi się o Jej życiu lub śmierci? Boże nie pozwól jej umrzeć. Nie pozwól żeby jej się coś stało bo ja tego nie przeżyje!

Siedział na ławeczce w parku a po Jego policzku płynęła łza za łzą. Bał się tak strasznie. Tak bardzo ją kocha i może ją stracić. Ten strach Go paraliżuje. Podeszła do niego. W końcu Go znalazła. Położyła mu rękę na ramieniu do której od razu się przytulił. Poczuła, że Jego twarz jest mora od łez. Musieli porozmawiać
- Kocham Cię – powiedziała cicho – odwrócił się do Niej i mocno przytulił, płakał jak dziecko
- Nie chcę żebyś umarła. Nie chcę, żebyś o tym mówiła
- Booth ale to jest
- Wiem, wiem, że to jest możliwe. Wiem mam tego świadomość. Ale to już jest wystarczająco straszne żeby jeszcze o tym mówić. Proszę Cię kochanie
- Dobrze. Ale On ma sporo racji. Miesiąc czy dwa nic nie zmieni a nam może dać tak wiele
- Ale ta niepewność…
- Chcę przeżyć z Tobą to co mi zostało. Wiem, że wierzysz, że wszystko będzie dobrze ale…
- Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa
- Będziemy robić to na co mamy ochotę. Wszystko. Spędzimy ten czas jak najpełniej a potem poddam się operacji
- Dobrze. Na początek chcę żebyśmy wzięli ślub
- Booth ale potem…
- Nie potem. Teraz. Jeszcze w tym tygodniu. Jak tylko załatwimy formalności
- Ale zawsze chciałeś mieć wesele…
- To już nie ważne. Wystarczy mi kaplica kilkoro najbliższych przyjaciół, rodzina. Potem możemy zjeść gdzieś z nimi jakiś obiad
- Angela nam nie daruje
- Pozwolimy jej to zorganizować będzie zadowolona – uśmiechnął się do niej – tylko nie wiem co z Parkerem jak się skończy ta sytuacja z Rebeccą – to też spędzało mu sen z powiek
- Jakkolwiek będzie damy sobie radę. A Parkera możemy zabrać ze sobą wszędzie gdzie będziemy. W końcu za dwa tygodnie zaczynają się wakacje.
- Dziękuję Ci za wszystko. Za to co dla Niego robisz
- Bo ja Go kocham nie mniej niż Ty wiesz?
- Wiem. To co jedziemy załatwiać nasz ślub? Trzeba wszystkich powiadomić.
- No to się zbierajmy – i choć agent nadal nie był przekonany do odwleczenia operacji zrobi wszystko żeby ją uszczęśliwić

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXI.

- To gdzie najpierw? – Bones popatrzyła na zegarek
- Chyba po Parkera
- No to pod szkołę – i choć ustalili plan na najbliższy czas ani jednego z nich nie opuszczała myśl, że to może ich ostatnie wspólne chwile. Postanowili żyć i cieszyć się chwilą – Bones ja wezmę urlop na najbliższe miesiące – zdecydował. To było ciut niezgodne z jego przekonaniami. Nie miał żadnych oszczędności i będzie musiał być na garnuszku Bones. Ale to była jedyna słuszna decyzji. Jeśli miały być to ich ostatnie chwile to chcieli spędzić je razem. Bones nia wracała już do pracy a On pracując byłby praktycznie cały czas poza domem
- Chciałam Ci to zaproponować ale znam Twoją dumę i niezależność – uśmiechnęła się do Niego – a skoro sam to zaproponowałeś to mam o jedna mniej rzecz fo przekonania Cię
- Tak a do czego chcesz mnie jeszcze przekonać?
- Zostawię sobie to na inny raz – uśmiechnęła się tajemniczo. O tym zdecydowała już dawno. Jej ryzyko związane z pracą zmusiło ją do spisania testamentu. On miał być Jej głównym spadkobiercom. Miała trochę kasy. Zabezpieczyła w nim swojego brata i Jego dzieci ale to głównie On miał dostać wszystko. Musi go tylko przekonać, że tak będzie najlepiej a znając Jego dumę…
- Nie bądź taka – w tym momencie podjechali pod szkolę gdzie czekał na nich już Parker – uratowana przez chłopca ale i tak to z Ciebie wyciągnę. Cześć synu co tam w szkole
- Dobrze – miał dość niewyraźną minę
- Hej kolego co się dzieje?
- Była u mnie w szkole mama – Booth stanął na poboczu
- Tak? – byli zdziwieni – to chyba dobrze?
- Ona mówiła, że musi na jakiś czas wyjechać. I, że zostanę z Wami. Mówiła, że może jej parę lat nie być i, że ja będę z Wami – po jego małym policzku spłynęła łza
- Widzisz synku mamusia musiała tak postąpić
- To przez tego Owena?
- Nie kochanie, nie przez Niego. Mamusia pomoże bardzo wielu ludziom – Bones wiedziała, że nie może przekroczyć pewnej granicy
- Powiedziała, że zawsze będzie mnie kochać
- I to jest prawda. I nie opuszcza Cię dlatego, że Owen sobie tak chciał. Wiesz, że bardzo Cię kocha i nigdy by Cie nie zostawiła jakby nie miała ważnego powodu
- Wiem – nie mogli patrzeć na smutek chłopca. Mali chłopcy nie powinni się smucić, nie powinni tracić swoich matek bo bardzo ich potrzebują – a będziesz teraz moją mamą? – zapytał.

I jak mu teraz odpowiedzieć? Jak wytłumaczyć chłopcu, że ja mogę być też tylko na chwilę? Że moja przyszłość jest bardzo niepewna. Jak nie dać dziecku nadziei a potem ją odebrać? Już jedna matka musiała Go opuścić. Jeśli się zgodzę być może straci i mnie. Czy Jego małe serduszko to wytrzyma? I jak ja mam postąpić. Patrzę na Seeleya i widzę w Jego oczach niemą prośbę. Nie ma takiej rzeczy której bym dla Niego nie zrobiła

- Pewnie – odpowiedziała – jesteś wspaniałym chłopcem każdy chciałby mieć takiego synka
- I Ty też chcesz? – mały musiał być pewny
- Bardzo chcę – przytulił się do swojej nowej mamy
- To mogę już do Ciebie tak mówić? – na jego ustach pojawił się uśmiech
- Pewnie
- Kocham Cię mamusiu – wycisnął na jej policzku mokrego buziaka
- Ja też Cię kocham synku – kiedy już zakończyli całą serię uścisków ruszyli dalej – poza tym mamy z tatą dla Ciebie niespodziankę
- Jaką? – był tak samo niecierpliwy jak ojciec
- Co Ty na to jakbyś z Bones w sobotę wzięli ślub?
- Taki prawdziwy? – jego oczka były okrągłe i brązowe jak dwa guziki
- Najprawdziwszy
- Super. Będzie wesele – był podekscytowany i dzięki temu zapomniał o smutku a to było chyba najważniejsze – gdzie jedziemy? – zauważył, że ta droga nie prowadzi do miejsca ich zamieszkania
- Do kościoła a potem do instytutu – formalność w kościele trochę im zajęły. W końcu Bones nie była wierząca. Oczywiście ksiądz nie byłby księdzem jakby nie chciał ją przekonać do wiary. Dość spokojnie aczkolwiek stanowczo odmówiła
- A co będzie jak się urodzą dzieci? – trafili na jakiegoś gorliwego kapłana. Bones lekko zawrzała w środku ale ze spokojem odpowiedziała
- Nie będę ich do niczego zmuszać ani im zabraniać. Seeley jest katolikiem jeśli będzie chciał uczyć swoje dzieci religii i chodzić z nimi do kościoła ja mu tego nie zabronię – chyba był usatysfakcjonowany bo więcej nie ciągnął tego tematu. Umówili się na ceremonię ślubną o 14. Wyszli stamtąd dobrze po 17
- Chyba już nie ma sensu jechać do instytutu – popatrzył na zegarek
- Chyba nie ale wypadałoby ich poinformować żeby nie robili żadnych planów na sobotę
- Masz rację – wyciągnął telefon i napisał sms do wszystkich łącznie ze swoim bratem, że zaprasza ich dzisiaj na kolację – chyba się nie gniewasz?
- Nie no co ty. A ciekaw co im pan poda agencie Booth
- Kupimy tajskie – podsumował zaśmiała się
- Tato gości się nie przyjmuje z kupnym jedzeniem
- Widzisz nawet 9 letnie chłopiec to wie.
- Ja wiele nie potrafię gotować
- Ja umiem zrobić tosty
- A ja naleśniki
- No dobrze, dobrze. Parker zrobi tosty Ty naleśniki a ja zrobię deser – jęknęli myśleli, że się wywiną jak powiedzą, że nic nie umieją.
- A może makaron z serem?
- Coś wymyślimy jakiś pyszny deser. To co zakupy? – pojechali do supermarketu w pobliżu jej mieszkania. Każdy zabrał swój wózek i poszedł po zakupy potrzebne do swojego dania. Czas płynął im wesoło. Kiedy wrócili do domu nie mieli za wiele czasu przed przyjściem gości. Punktualnie o 19:30 zjawili się wszyscy zaproszeni.
- Wchodźcie – zapraszał ich do środka mały gospodarz
- A gdzie dorośli?
- Tata robi naleśniki a mama deser ja już swoje tosty zrobiłem – popatrzyli na niego zdziwieni. Tosty i naleśniki na kolację? No cóż można i tak
- Mama? – szepnęła Cam do Angeli
- No tak powiedział – byli ciut zdziwieni.
- Wejdźcie i siadajcie do kolacji od razu bo tosty wystygną a Parker się napracował. Booth później poda naleśniki
- A ja myślałem, że się przesłyszałem – Jared był przekonany, że to żart był głodny a jakoś nie wierzył w talenty kulinarne panów Booth
- Sami zaproponowali, że zrobią
- Wcale nie. Ja chciałem zamówić tajskie – wniósł półmisek z tostami i naleśnikami do tego różne rodzaje sosów
- Mam nadzieje, że to zjadliwe – mruknął Sweets – ja jestem głodny
- Nie tylko Ty – Hodgins tęsknił za stekami. Odkąd w Jego domu królowała ciężarna Angela ciężko było o takie jedzenie. Myślał, że przynajmniej tutaj sobie poje a tu nic z tego. Wbrew pozorom kolacja była pyszna. Zjedli wszystko do ostatniego okruszka. A deser to była poezja smaku. Ptasie mleczko z owocami i bitą śmietaną.
- To było pyszne choć wcale się nie zapowiadało – Jared podsumował
- A gdzie Padme?
- U rodziców od piątku. Mama złamała nogę.
- No dobra. Jedzenie było pyszne. A teraz powiedzcie o co chodzi – Angela lubiła jasne sytuacje więc zapytała prosto z mostu
- Zaprosiliśmy Was dzisiaj i cieszymy się, że przyszliście wszyscy – zaczął Booth
- Chcielibyśmy żebyście również w komplecie przyszli w sobotę na godzinę 14 do kościoła św. Katarzyny – zapadała cisza trybiki w mózgach przyjaciół pracowały na najwyższych obrotach
- A co będzie w sobotę o godz. 14? – Wendall chciał się upewnić, że dobrze rozumie
- Mama i tata biorą ślub…

ocenił(a) serial na 8
izalys

Takie... <szuka we wszystkich slownikach odpowiedniego słowa> Rodzinne... Ciepło mi się robi na sercu gdy Park mówi do Bones per mama... Dobrze ze ma wsparcie w takim momencie. Co mogę powiedzieć? Pisz dalej, bo ci dobrze idzie.

emilaKwa

Na XX części prawie się popłakałam jak czytałam.... Pięknie...
A XXI o wiele bardziej radosna... Ogółem super piszesz i z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

XXII.

No cóż zdziwienie przyjaciół byłe delikatnie mówiąc wielkie
- Ślub w sobotę a kiedy operacja? – Angela przypuściła atak kiedy tylko znalazły się same.
- Nie wiem może za miesiąc albo dwa
- Kochana co Ty mówisz?
- To nic nie zmieni Angela. Nie zwiększy moich szans a żaden sposób. A skoro moja przyszłość jest bardzo niepewna
- Brennan wygrasz to
- Nie możemy mieć całkowitej pewności i tego nic nie zmieni statystyki są bezlitosne
- Ale Ty jesteś człowiekiem a nie cyferką w statystykach
- Ange
- Co na to Booth? – miała jeszcze nadzieję, że On przemówi jej do rozumu
- Pogodził się z tym. Był ze mną dzisiaj u neurologa. Słyszał wszystko. Wie jakie są szanse i chcemy spędzić ten czas razem. Weźmie urlop Parker za dwa tygodnie skończy szkołę zabierzemy go gdzieś i będziemy spędzać czas razem tak długo jak się da a potem poddam się operacji
- Nie pochwalam tego
- Ale my podjęliśmy decyzję. I nic ani nikt jej nie zmieni. Będziemy żyć bieżącym dniem i ciszyć się każdą chwilą spędzoną razem
- To takie wstrętne – Angela zawsze była uczuciowa a teraz w ciąży jeszcze łatwiej było u niej o łzy czy to szczęścia czy smutku tak było i tym razem przytuliła swoją przyjaciółkę – będę się modlić żeby się udało
- A pro po modlitw byliśmy dzisiaj u księdza co za koszmarny człowiek
- No wiesz?
- Mówię Ci – nie skończyła bo do kuchni wszedł chłopiec któremu zamykały się oczy
- Mogę trochę soku?
- A może gorącą czekoladę i lóżko? – czule zmierzwiła jego blond czuprynkę
- Też może być
- To idź się umyć i przebrać a ja zaraz Ci przyniosę
- On jest słodki i mówi do Ciebie mamo
- Rebecca nam Go zostawiła. Będzie z nami mieszkał - wiedziała, że nie może nic więcej powiedzieć – wiesz mamy jeszcze jedną prośbę do Ciebie. Bo ślub już w sobotę
- Zajmę się wszystkim
- Chciałam, żebyś tylko mi pomogła
- No to pomogę. A wracając do Parkera to dlatego mówi do Ciebie mamo? Ale on i bez tego Cię uwielbia tak jak Jego tatuś
- Oj Ange, Ange – zaśmiała się przygotowała czekoladę i poszła do sypialni małego – powiedz im, że zaraz przyjdę

- Gdzie Bones?
- Poszła położyć Parkera. Booth powiedziała mi
- Więc już wiesz? Mieliśmy Wam powiedzieć jak mały zaśnie
- Mówi, że dałeś się przekonać
- Patrząc z jej perspektywy to ma sens. Tylko nie wiem czy ja wytrzymam tyle niepewności
- Jesteście razem na pewno wytrzymasz – chwilę później wróciła do nich
- Śpi?
- Zasnął ledwo przyłożył głowę do poduszki.
- Miał wiele wrażeń jak na jeden dzień. Trzeba im powiedzieć
- Tak. Chciałam wam coś powiedzieć – zaczęła – w pokoju zaległa cisza – byliśmy dzisiaj u lekarza
- Kiedy operacja? – zapytali od razu
- Nie wiem jeszcze. Ale na pewno nie w najbliższym czasie
- Jak to nie? – Jared wyraził głośno to co inni myśleli
- Nic nie zmieni czy operacja będzie dziś czy za miesiąc albo dwa. A znamy statystyki. Więc chcemy ten czas najbliższy wykorzystać maksymalnie żeby być ze sobą. Nacieszyć się miłością jaką mamy
- To dobry pomysł? – Cam miała wątpliwości jak reszta
- Tak zdecydowaliśmy – Booth był stanowczy. Nie chciał wnikać w szczegóły – lekarz powiedział, że nie ma różnicy a my chcemy być ze sobą – nie podobało się to reszcie ale przyjęli do wiadomości
- Pamiętajcie, że jakby co to zawsze możecie na nas liczyć. Cokolwiek byście potrzebowali
- Wiemy – chwilę później pożegnali się
- Zdzwonimy się jutro co do ślubu i wesela – kiedy goście już wyszli oni zajęli się sobą a sprzątanie zostawili na jutro

Każdy kolejny dzień przyprawiał Bones o zawrót głowy i bynajmniej nie z powodu guza tylko dzięki Angeli którą ciągała ją po różnych sklepach w poszukiwaniu wyprawki panny młodej. Pokazywała katalogi z bukietami ślubnymi i ozdobami na stół. Bones miała tego już dosyć
- Kochanie po prostu powiedz jej, żeby przystopowała
- Jakbyś nie znał Angeli
- Ale Ty się męczysz przez to tylko
- Nie marudź Angela, mówi, że to nasz najważniejszy dzień i ma być najpiękniejszy
- Wystarczy, że z Tobą to będzie najwspanialszy bez tej całej otoczki
- Tylko przypadkiem nie mów tego Angeli
- No co Ty ja nie mam zamiaru iść do ślubu w gipsie
- To dobrze. Booth umówiłam nas na piątek z moim prawnikiem
- Po co? – nie przychodził mu żaden powód do głowy
- Chodzi o sprawy finansowe
- Spoko nie ma problemu podpiszę intercyzę
- Czyś Ty zwariował? Żadnej intercyzy. Chodzi o testament i upoważnienia
- Bones nie musisz
- Posłuchaj mnie musimy. Testament pozostanie w tej formie jakiej jest. Jesteś głównym spadkobiercom
- A Russ i Twój ojciec? - był zszokowany
- Są w nim zapisani nie bój się. Każdy z nich coś dostanie. Ale to Ty będzie głównym spadkobiercom. To postanowiłam już dawno. Zaraz po tym jak porwał mnie Grabarz
- Nie wiedziałem
- Nie było powodu żebyś Go znał. A teraz musisz dostać jeszcze wszystkie upoważnienia
- Ale Bones nie chcę żeby ktoś pomyślał
- Nikt tak nie pomyśli. Poza tym musisz mieć. Jak ja będę w szpitalu musi ktoś płacić rachunki podejmować decyzje. I chcę żebyś to był Ty. Jesteś moim najlepszym przyjacielem a w sobotę będziesz moim mężem. Nie chcę nikogo innego. Tylko Ty
- Nie podoba mi się ten pomysł
- Dostaniesz kartę do bankomatu i upoważnienie do konta
- Kochanie
- Nie kłóć się ze mną. To już postanowione. Dla mnie zrezygnowałeś na razie z pracy, dla mnie poświęciłeś wiele. Ja dla Ciebie też zrobię wszystko. Więc się nie opieraj
- Dobrze wygrałaś choć wcale mi się to nie podoba
- A jak zareagował Cullen na Twoje odejście?
- Nie był zachwycony ale zrozumiał
- Cieszę się
- Mówił, że praca będzie na mnie czekać aż będę mógł do niej wrócić
- To dobrze. Idziemy spać?

ocenił(a) serial na 10
izalys

XXIII.

W piątek do południa załatwili wszystkie sprawy prawne. Potem odebrali Parkera ze szkoły i wrócili do domu. Panowie urządzali Boothowi mały wieczór kawalerski a panie Bones wieczór panieński. Parker został jak przystało z panami a Brennan wybrała się do Angeli gdzie miał się bawić panie. po drodze zabrała jeszcze Padme w końcu miała być jedną z dróżek a nie znała reszty.
- Mam nadzieję, że się nie przestraszysz reszty
- Nie boję się ich. nie po takim treningu jak mam szkole z pierwszakami. Możesz mi wierzyć przy nich cała reszta to pestka
- Wierzę na słowo. One są kochane ale czasami delikatnie mówiąc męczące. A szczególnie Daisy
- Lubię stokrotki
- Ja też ale ta jest wyjątkowo czasami męcząca – mimo, że nie znały się za dobrze to w swoim towarzystwie czuły się całkiem nieźle
- Jared mi powiedział o guzie
- To dobrze i proszę nie przekonuj mnie do szybkiej operacji
- Nie mam zamiaru. Moim zdaniem dobrze robicie.
- Chociaż Ty jedna masz takie zdanie. od tygodnia nic nie słyszę tylko namawianie do szybkiej operacji
- Oni Cię kochają i chcą jak najlepiej dla Ciebie. a czekanie co będzie dla nikogo nie jest łatwe zwłaszcza dla ludzi którym na Tobie zależy
- Pewnie masz rację ale taką podjęliśmy decyzję
- Wiesz, że Seeley się z nią nie zgadza?
- Ale...
- Pewnie nie powinnam Ci tego mówić ale uważam, że powinnaś wiedzieć. Słyszałam jak rozmawiał wczoraj z Jaredem. Bardzo się boi. A niepewność doprowadza Go na skraj wytrzymałości
- Więc dlaczego nic nie powiedział?
- Podejrzewam, że nie ma rzeczy której by dla Ciebie nie zrobił. Poza tym wmawia sobie, że wszystko będzie dobrze ale też ma świadomość ryzyka i chce ten czas wykorzystać maksymalnie. Jest bardzo rozdarty. Nie powinnam Ci tego mówić dzisiaj
- Dobrze, że mi powiedziałaś On nigdy sam by tego nie zrobił a ja nie jestem najlepsza w odgadywaniu ludzkich uczuć. I nie zauważyłabym, że coś jest nie tak. Ale nie bój się nie powiem mu skąd wiem. Pomyśli, że się domyśliłam – na tym musiały skończyć rozmowę bo dojechały do posiadłości Hodginsów na spotkanie im wyszła Angela z kieliszkiem mleka
- Cześć jestem Angela a Ty pewnie Padme
- Zgadza się. Nie wiedziałam, że to impreza mleczna – wskazała na jej kieliszek – i zabrałam wino
- Mleczna tylko dla mnie – poklepała się znacząco po swoim jeszcze płaskim brzuszku
- A chyba, że tak – dała jej butelkę
- Mam nadzieję, że masz wymiarową 36 bo sukienki już kupiłam a rozmiar uzyskałam od twojego lubego
- Raczej tak – impreza rozkręcała się na dobre. W salonie były już pozostałe panie a nawet ktoś dodatkowy
- Amy – Brennan uśmiechnęła się na widok przyszłej bratowej i przywitała z nią radośnie – wnioskuję z tego, że Russ jest u mnie teraz
- Zgadza się
- Cieszę się, że mogliście przyjechać. Ostatnio jak rozmawiałam z Russem mówił, że może nie dostać wolnego
- Nie było łatwo ale jesteśmy
- A gdzie dziewczynki?
- Bawią się z gospodynią. A dokładnie pieką ciasteczka na jutro. Tylko cii to ma być tajemnica – powiedziała konspiracyjnie artystka
- Nie przyznam się, że wiem – Cam i Daisy podeszły się przywitać z Brenn i przedstawić Padme. 5 minut później wszystkie rozmawiały jakby znały się od lat. pół godziny później zawitał jeszcze jeden gość Caroline
- Przepraszam za spóźnienie kochaniutka ale przestępcy nie znają się na zegarku – uwielbiali panią prokurator. Była dla nich kimś ważnym
- Dobrze, że jesteś – zabawa rozpoczęła się na dobre. Było parę minut pod 22 kiedy pojawił się gość specjalny. Młody, sądząc po budowie ciała, nieźle umięśniony ze zniewalającym uśmiechem „barman”. Serwował paniom drinki w rytm muzyki. Z każdym drinkiem pozbywał się również części garderoby. Zabawa była przednia. Kiedy „barman” zakończył swój występ Bones zabrała się za odpakowywanie prezentów od przyjaciółek
- No nie to z pewnością Angela – powiedziała wyciągając cieniutką, przeźroczystą koszulkę a do niej spodenki o ile to coś można było nazwać spodenkami
- Nie tym razem. to sprawka Daisy
- No co dr Brennan musi mieć odpowiednią oprawę nocy poślubnej. Choć pewnie już niejedną noc przeżyła z agentem Boothem... – młoda adeptka antropologii jak zawsze nie przestawała mówić. Uciszyła ją Cam
- Daisy – tamta umilkła gwałtownie – dawaj dalej – kolejnym prezentem był zestaw olejków do masarzy – to ode mnie
- Dzięki Cam. Wiecie, że umiem masować?
- No to Ci się przyda – kolejnym prezentem była książka „Kamasutra” nie trudno się domyśleć od kogo
- Dziękuję – tym razem bezbłędnie odgadła
- Zawsze do usług – Padme była pod wrażeniem. Wałek do ciasta i młotek
- A to, żeby utemperować Twojego lubego i czasami wybić mu coś z głowy – Caroline była niezwykle pomysłowa. I jeszcze jeden zestaw damskiej, seksownej bielizny tym razem czerwonej z czarnymi piórkami
- Russowi się podobało
- Rycerzyk będzie zachwycony – Angela podsumowała miały niezłą zabawę na koniec odpakowała prezent od Angeli – kochana jak Cię w tym zobaczy to padnie – w pudełku była koszula nocna frotowa, biała długa do ziemi. Zapinana pod szyję i z długim rękawem. do tego reformy z takiego samego materiału i szlafmyca. Oczywiście prezent wzbudził zachwyt wśród pań. Śmiały się do rozpuku.
- Kochane jesteście. Dziękuję Wam za ten wieczór i w ogóle za wszystko. Ale chyba musimy się zbierać. Jutro mój wielki dzień powinnam być wypoczęta – a tak naprawdę to potwornie bolała ja głowa. Nie miała jednak sumienie przerywać zabawy. Dotrwała do końca rozpakowywania prezentów ale dłużej już nie potrafiła.
- Pewnie masz rację – reszta na szczęście nie zauważyła jej bólu. Zaczęły się zbierać u Hodginsów została Amy bo dziewczynki dawno już spały poza tym tak było wygodniej. W końcu wesele miało być właśnie w ich posiadłości. Cam, Caroline i Daisy wsiadły do jednej taksówki. Padme miała wracać z Brennan tak jak przyjechała. Bones ze względu na lekarstwa nie piła więc nie było problemu. Przed wyjściem uściskała jeszcze raz Angelę
- Dziękuję Ci za wszystko i do zobaczenia jutro
- Przyjdziemy w południe – pożegnały się i wsiadały do samochodu. Tuż za bramą Bones zatrzymała się
- Coś zapomniałaś? – Padme nie wiedziała co jest grane
- Muszę na chwilę stanąć. Nie dam rady prowadzić bo widzę podwójnie
- Dzwonie po Seeleya
- Nie, nie dzwoń narobi tylko szumu a mnie zaraz przejdzie
- To po Jareda. Powiem, że obie wypiłyśmy a On nie pije. przyjedzie taksówką – Brennan nie miała siły dopowiedzieć tylko pokiwała głową. Padme już nie czekała tylko wykręcała numer do narzeczonego
- Jared? Przyjedź do nas taksówką – starała się żeby jej głos brzmiał pewnie ale nie bardzo jej to wychodziło – nie nic. Tylko wypiłyśmy trochę wina i nie chcemy tak wracać. Ok czekamy – spojrzała na swoją przyszłą szwagierkę. I przestraszyła się nie na żarty...

izalys

Świetne części... :) Wieczór panieński w miarę udany, gdyby nie ten ból głowy Bones... :):) A tak to nieźle się bawiły ;) Bardzo mi się podobały dialogi... :)
Ciekawe co z Bones... Z niecierpliwością czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXIV.

Jared, Hodgins, Wendall, Russ, Max a nawet Cullen pojawili się chwilę po wyjściu Brennan. Panowie też mieli własną imprezę. Nieco się różniła od panieńskiej. Było sporo piwa i mecz
- Wchodźcie – zaprosił ich do środka. Rozsiedli się na kanapie zanim rozpoczęła się transmisja meczu panowie dawali rady przyszłemu młodemu żonkosiowi
- Słuchaj uważnie co do Ciebie mówi – Cullen jako najbardziej doświadczony wiedział jak się obchodzić z kobietami
- Ale nie koniecznie rób co Ci każe – Max też co nie co wiedział o życiu. Na koniec głos zabrał Jack, facet o najmniejszym stażu małżeńskim
- Nie słuchaj ich. Brennan i tak zrobi z Tobą co będzie chciała. Wierz mi przyjacielu znam to z autopsji – reszta śmiała się do rozpuku
- To na co mamy ochotę? Pizza? Tajskie? Chińskie?
- Pizza – w tym byli zgodni. Każdy z nich zamówił swoją ulubioną. Mieli cały wieczór przed sobą zdążą zjeść. Trzeba powiedzieć, że bawili się całkiem nieźle mimo podobnych atrakcji co u Pań. W połowie meczu mimo najszczerszych chęci Parker padł. Zaniósł śpiącego chłopca do pokoju. Za nim z troską wszedł Jared. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. A w minionym tygodniu spotkali się parę razy w związku ze ślubem
- Jak Ona się czuje?
- W sumie nie najgorzej zważywszy na sytuację
- Jak długo będziecie czekać?
- Nie wiem. Ja bym chciał z jednej strony żeby już było po operacji a z drugiej strony jak sobie pomyślę, że Ona może tego nie przeżyć to chcę z Nią spędzić każdą następną minutę
- To nie jest łatwe – teraz kiedy kochał, tak naprawdę pokochał Padme wiedział co czuł Jego brat. Bo podobnie jak Seeley, On nie wyobrażał sobie życia bez Padme

Panie Boże pozwól im być szczęśliwymi. Nikt bardziej nie zasługuje na nie niż mój nieznośny brat. Był zawsze przy mnie kiedy Go potrzebowałem od najwcześniejszych lat zawsze mnie chronił. Wiem, że nie jestem zbyt religijnym człowiekiem i w kościele już nie wiem kiedy byłem ostatnio. Kocham mojego brata i dla niego zrobię wszystko. Modlitwa nigdy nie była moją mocną stroną. Proszę Cię pozwól dożyć im razem późnej starości. Wiem, że nie jestem idealny i nie chcę robić z Tobą żądnych układów ale mimo tego proszę Cię...

- Chodźmy do nich – wyszli z pokoju chłopca
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć zawsze?
- Wiem bracie. I wzajemnie – wrócili do imprezy. W końcu przegapili niezły kawałek meczu. Panowie zaczęli się zbierać do domu dobrze po 23. Russ z Maxem mieli nocować w Jego mieszkaniu. Jared został bo czekał na Padme która miała przywieź Brennan. Kiedy za ostatnimi gośćmi zamknęły się drzwi w kieszeni Jareda zagrała komórka
- Słucham – chwilę słuchał – pewnie a gdzie jesteście? Ok będę za chwilę zamówię tylko taksówkę. No to na razie pa – rozłączył się i zanim wyjaśnił bratu o co chodzi zamówił sobie taksówkę
- Coś się stało?
- Dzwoniła Padme
- Coś z Bones?
- Nie, nie uspokój się. Zadzwoniła bo obie wypiły po parę kieliszków wina. Wiedziała, że ja nie piję i zadzwoniła żeby przyjechać taryfą a wrócimy tu samochodem Tempe
- Napewno nic jej nie jest?
- Nie
- Przecież Ona wie, że nie powinna pić. Bierze lekarstwa
- Widocznie uznała, że może się bez nich obejść – Booth wiedział, że nie lubiła ich były mocne i chciało się po nich spać. Brała je tylko w ostateczności. Pewnie Jared ma rację. Ten jednak nie był do tego całkiem przekonany coś w głosie narzeczonej kazało mu sie pospieszyć
- Pewnie masz racje. Nie lubi ich bo mówi, że ją otumaniają. Zadzwoń co z nią. Nie chcę dzwonić żeby jej nie zdenerwować. Bo zaraz dostanę wykład o moich alfa – samczych zapędach – młodszy Booth zaczął się zbierać
- Nie martw się przywiozę Ci ją bezpieczną i napiszę sms – mimo zapewnień brata, po Jego wyjściu nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jared wsiadł do taksówki i od razu wykręcił numer do Padme. Czekając na połączenie czuł dziwny niepokój

- Temprence – Padme bezskutecznie próbowała się z nią porozumieć. Nie miała pewności czy to z powodu bólu czy Ona straciła przytomność. Poczeka na Jared zadecydują co dalej. Czy ją zawieźć do szpitala czy do domu. Zobaczyła światła podjeżdżającego samochodu. Kiedy zobaczyła, że to taksówka myślała, że Jared już jest a to był Hodgins. Podszedł do auta. Wysiadała. Cieszyła się, że nie jest sama
- Co Wy tu robicie?
- Temprence rozbolała głowa. Zatrzymała się nie dała rady jechać dalej a ja wypiłam parę kieliszków. Dzwoniłam po Jareda zaraz będzie
- A może wezwać karetkę – otworzył drzwi i przyłożył palce do szyi Brennan
- Nic mi nie jest – jednak była przytomna – wezmę w domu lekarstwo i przestanie
- Nie wiem – oboje mieli wątpliwości
- Mówię poważnie. Żadnej karetki w domu się położę i mi przejdzie. I nie mów nic Angeli i nie dzwoń do Bootha – w międzyczasie Padme rozmawiała z narzeczonym
- Jak Ona się czuje?
- Nie dobrze. Domyśliłeś się?
- Pewnie. Wezwać karetkę?
- Próbowałam ale nie chce o tym słyszeć. Chwilę była chyba nieprzytomna. I bardzo ją boli. Dojechał też Hodgins
- To dobrze zostańcie z Nią
- Pewnie. Mam nadzieję, że nie powiedziałeś o swoich podejrzeniach Seeleyowi
- Nie. Inaczej sam by do Was jechał
- Wracam do niej
- Ja zaraz będę – rozłączyli się

Padme podeszła do samochodu
- Jared już jedzie
- Tyle zachodu niepotrzebnie. A to zwykły ból głowy
- Chyba nie zwykły. Nie było z Tobą chwilę kontaktu. Przestraszyłaś mnie nie na żarty
- Przepraszam ale nie mogłam dalej jechać mogłoby się to źle skończyć.
- I dobrze zrobiłaś
- Jutro nasz wielki dzień a ja jestem ledwo żywa. Cholera
- Zadziwiasz mnie. Boli Cię głowa, jesteś zmęczona a myślisz o tym co będzie jutro
- W końcu spełnia się moje marzenie – łza popłynęła po jej policzku – będziemy małżeństwem. Wiele lat marzeń się spełnia a ja prawdopodobnie się tym za długo nie nacieszę – kolejna łza spłynęła po jej policzku...

ocenił(a) serial na 10
izalys

XXV.

- Jestem – podszedł do nich Jared – no co panienki jedziemy do domu? Było tak balować? – bardzo starał się ukryć przerażenie na widok swojej przyszłej bratowej
- Niepotrzebnie przyjechałeś. Zaraz będę mogła jechać dalej – zrozumiał, że Ona za wszelką cenę nie chce ich martwić
- Słuchaj no bratówka skoro tu już jestem to chyba mogę się do czegoś przydać
- Następny samiec alfa – wywołała tym komentarzem uśmiech na ich twarzach
- Niewątpliwie dochodzi do siebie bo zaczyna mówić antropologicznie
- No wysiadaj – czuła się zbyt słaba żeby się ruszać. Każdy ruch powodował potworny nawrót bólu ale też nie chciała ich martwić więc zacisnęła zęby i próbowała wysiąść. Jej szwagier nie próbował nawet z Nią dyskutować tylko wziął ją na ręce i przeniósł na tylne siedzenie. Na wszelki wypadek razem z Nią usiadła Padme.
- Jedziemy – pożegnał się z Jackiem – może faktycznie nie martw żony. Powiem Seeleyowi, żeby do Was rano zadzwonił
- Pewnie masz rację – wsiadł za kierownicę i ruszył w kierunku mieszkania Brennan

Booth chodził od okna do okna. Miał już dość tego czekania a sms który dostał od brata za wiele nie mówił „Już jedziemy” ale jakby jeszcze napisał co z nią to już nie. Pierwszy raz przeklinał minimalizm jaki stosują faceci. Był totalnie sfrustrowany a do tego nie mógł się ruszyć bo w pokoju obok spał Parker. Kiedy w końcu zobaczył z okna znajome auto aż odetchnął z ulgą. Trwało to tylko chwilę. Bo kiedy zobaczył, że Jego brat wyjmuje z auta i bierze na ręce Bones nie było mu już do śmiechu. Jednego był pewien nie upiła się więc wniosek nasuwał się sam. Zbiegł na dół i nic nie mówiąc dopadł swojej ukochanej. Nie mówiąc nic wziął ją od brata i mocno przytulił a po jego policzku popłynęła łza
- Co się stało skarbie? – pytał niosąc ją na górę
- Głowa mnie rozbolała nie chciałam jechać bo było mi słabo – wniósł ją do mieszkania a za nim szedł brat z narzeczoną. W mieszkaniu skierował się wprost do sypialni.
- Nie strasz mnie więcej – pocałował ją w czoło było zimne i całe spocone ból musiał być wielki
- Tylko musze poleżeć nieruchomo – ledwo mówiła
- Dać Ci tabletkę?
- Proszę – bez sprzeciwu się zgodziła. Zgadł, że musiało być bardzo źle nalał wody do szklanki i podał jej lekarstwo. Chwilę później już spała. Wyszedł cicho zamykając drzwi
- Co z nią?
- Zasnęła. Nie rozbierałem jej nawet. Jak ból się nasila to najmniejszy ruch sprawia jej trudność.
- Czy tak jest zawsze?
- Nie, przeważnie jest dużo lepiej. Tylko kiedy jest bardziej zmęczona boli bardziej
- Przeraziła mnie nie na żarty. W pewnym momencie miałam wrażenie, że Ona straciła przytomność
- Jak Ty to znosisz?
- Muszę być silny i zdrowy za nas oboje. Nie mam czasu na słabości
- Chcesz to zostaniemy z Tobą – myślał przez chwilę. Dobrze byłoby mieć ich przy sobie choć przez jedną noc
- Dziękuję – pościelił na kanapie i przeniósł Parkera a im odstąpił Jego sypialnię. Dał im też coś w czym mogli spać. Wszedł do sypialni była już prawie 2 godzina.

Dzisiaj o 14 Ona będzie na zawsze moja. Na zawsze to znaczy jak długo? Miesiąc? Rok? Dłużej? Czy dane nam będzie cieszyć się naszym szczęściem, naszą miłością przez długie lata? Czy zdążymy zrobić wszystko o czym marzymy? Tylko Ty Panie Boże to wiesz. I mam nadzieję, że wiesz co robisz. Ja bez niej nie wiem czy będę potrafił żyć. Nie wiem jak to będzie. Chcę dla niej i dla Parkera wszystko co najlepsze. Ja nie muszę ale Oni... Pozwól im być szczęśliwymi...

Zasnął przytulony do jej ciała nawet nie wiedział kiedy. Rano Ona obudziła się pierwsza i już bez bólu głowy. Zresztą rano czuła się najlepiej była wypoczęta. Najpierw poszła pod prysznic musiała w końcu zdjąć z siebie wczorajsze ubranie. Potem weszła do kuchni gdzie zastała Padme
- O witaj lepiej wyglądasz
- I lepiej się czuję. O wiele lepiej – i choć była zdziwiona ich widokiem to nie skomentowała
- Zostaliśmy bo nie chcieliśmy Was zostawiać samych. Seeley bardzo się o Ciebie bał. Mnie też nieźle nastraszyłaś
- Mówiłam, że mi przejdzie – uśmiechnęła się biorąc od niej kubek z kawą
- Przepraszam, że się porządziłam ale bez kawy jestem nieprzytomna
- Nic się nie stało. A nasze Boothy śpią
- No rannymi ptaszkami to oni nie są – uśmiechnęły się do siebie – napisz sms albo zadzwoń do Hodginsów
- Ok – napisała sms, że wszystko ok – na co masz ochotę na śniadanie?
- Lubię praktycznie wszystko
- No to płatki chyba nam wystarczą – wyjęła płatki z szafki i mleko z lodówki usiadły przy stole. Zdążyły zjeść i posprzątać kiedy najmłodszy Booth przyczłapał do nich
- Cześć mamo, cześć ciociu – każda z nich dostała po buziaku
- Jaki miły początek dnia – Padme pogłaskała go po głowie
- Dostanę naleśniki? – zapytał z nadzieją i maślanymi oczkami swojego ojca. Któremu żadna z nich nie umiała się oprzeć. 10 minut później polewał naleśniki syropem klonowym
- Pycha – powiedział miedzy jednym a drugim kęsem. Chwilę później do kuchni wkroczyli jednocześnie bracia
- Dzień dobry – przywitali się ze swoim paniami
- Jak się czujesz?
- Dobrze – Booth przytulał jej szczupłe ciało do swojego nagiego torsu
- Nie strasz nas więcej bo nie dotrwamy nawet do Waszego ślubu -Jared był nie mniej zaniepokojony niż Jego narzeczona
-Obiecuję, że nie będę. Wiesz kochany, że już dzisiaj będziemy małżeństwem?
- Oj wiem kochana. O niczym innym nie marzę
- A wiecie, że musicie się wynieść do Twojego mieszkania? Bo o 11 wpadną tu dziewczyny i dla Was braknie już miejsca
-Widzisz bracie jak to jest? Wyganiają nas
-Taka już nasza dola
-Patrz i ucz się bo Ciebie nie długo też to czeka – Jared zrobił zbolałą minę
- No już panowie sio z naszego miejsca
- Zostaliśmy eksmitowani
-Na to wychodzi

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXVI.

Booth zabrał brata i syna i wynieśli się do Jego dawnego mieszkania. Po drodze wstąpili jeszcze po ubranie młodszego z braci. W jego mieszkaniu śniadanie jedli Max i Russ
- I ja panie młody?
-Dziadku tata wcale nie jest młody ma już trzydzie...
- Starczy synu. Wszyscy wiedzą ile mam lat. A tak się mówi o kimś kto się żeni.
- Aha
- Ktoś się tu wstydzie swojego wieku
-Wcale nie, tylko po co mówić głośno to co wszyscy wiedzą? – to był wesoły poranek
-Chcecie śniadanie?
-Jedliśmy już ale dzięki za chęci. Bierzmy się za przygotowania bo panie nas zjedzą jak nie będziemy na czas gotowi – zabrali się za przygotowane. Jako, że mieli tylko wziąźć prysznic i założyć smokingi pośpiech nie był wskazany. Jedynie Max musiał wyjść wcześniej. W końcu miał jechać jeszcze po córkę, którą miał poprowadzić do ołtarza.

Ledwie zamknęły się drzwi za panami a pojawiła się reszta pań ze strojami. Angela nalegała, żeby Booth nie widział ślubnego stroju swojej wybranki. I ta choć nie wierzyła w żadne zabobony nie miała zbyt wiele do gadania. W końcu to artystka praktycznie wszystko zorganizowała. Bez niej nie daliby rady wszystkiego zorganizować w tak krótkim czasie.
- Kochaniutka słyszałam, że miałaś w nocy jakieś problemy
- Twój mąż to plotkarz. Nic mi nie jest zwykły ból głowy nic więcej.
- Z tego co mówił to było gorzej
- Ale już przeszło. Macie ochotę na coś do picia? Albo jesteście głodne?
- Ja nie mogę to Twój wielki dzień a Ty myślisz o jedzeniu i piciu - Amy nie kryła zdziwienia
- To dzień jak każdy. Tyle, że jego zapamiętam do końca.
- W to nie wątpimy
- Ale Was na żarty wzięło. Zabierajmy się za przygotowania bo czas ucieka
- O rany – artystka spojrzała na zegarek i zagoniła wszystkie panie do ubierania. a, że uwielbiała się rządzić i do tego była w ciąży to nikt się jej nie sprzeciwiał. ubierały się w wesołej atmosferze. nie czuły specjalnego zdenerwowania. Brennan miała rację nie powinno się czuć zdenerwowania skoro spełnia się marzenie. Trzeba być szczęśliwym. Zapomnieć o tym co złe
- Dziewczynki macie cudne te sukieneczki
- Dziękujemy – odpowiedziała starsza za nie obie – Russ nam kupił – takie dostał zresztą polecenie w końcu miały iść w orszaku razem z druhnami no i miały mieć ze sobą nie lada przystojniaka 9 letniego Parkera
- Brennan pospiesz się już czas. Zaraz przyjedzie Twój tata – Cam popędzała ją. Zresztą nie tylko Ona była ciekawa jaką sukienkę wybrały z Angelą. Podejrzewały, że nie będzie w białym kolorze ale to co zobaczyły zaparło im dech w piersiach. sukienka porażała prostotą. Była, długa, jedwabna w morskim kolorze jej oczu. w biuście i talii dopasowana podkreślała jej figurę u dołu rozchodziła się falami. Góra powyżej biustu była z delikatnej koronki w takim samym kolorze. Po prostu cudo
- No co nic nie powiecie? – zapytała patrząc na nie
- Jest piękna
- Zachwycająca
- Booth padnie jak Cię w niej zobaczy
- Nie przesadzajcie. Jest ładna ale bez przesady.
- No dobra masz coś nowego?
- Mam sukienkę
- Coś pożyczonego?
- Kolczyki od Angeli
- Coś niebieskiego? – podniosła delikatnie sukienkę. Zobaczyły podwiązkę w błękitnym kolorze
- Czyli mamy wszystko. Czekamy tylko na Maxa
- Już jestem. Córeczko pięknie wyglądasz – podszedł do niej i pocałował oba policzki
- Dziękuję tato. Ty też się nieźle prezentujesz. Jedziemy? – wyszli wszyscy. dziewczyny wsiadły do samochodów wynajętych na tę okazję. Osobno Bones z ojcem

- No stary daj spokój. Nie mów, że się nie denerwujesz? – jego brat był w szoku. Stali w zakrystii kościoła
- Ani trochę. Wiem, że to ta właściwa i nie mam się czego denerwować. Ufam jej a Ona mi. Nie wystawi mnie prawda synu?
- Prawda. Mama zawsze dotrzymuje słowa
- Stary zabierzemy Parkera dzisiaj do siebie. Parker spędzisz ze mną i ciocią Padme ten weekend?
- A dlaczego?
- Mama z tatą dostaną w prezencie ślubnym noc w apartamencie dla nowożeńców w jednym z najlepszych hoteli
- Dobra. A masz telewizor i kablówkę?
- Mam. No chyba nasze panie przyjechały Ty idź przed ołtarz a ja i twój syn idziemy do swoich dziewczyn. Prawda?
- No tato a ja będę miał aż dwie – dorośli parsknęli śmiechem. Booth poszedł przed ołtarz a pozostali panowie Booth przed kościół do swoich dam

I spełnia się moje marzenie. będzie ze mną na zawsze, na dobre i na złe. Nic nas już nie rozdzieli. Do póki śmierć nas nie rozdzieli. Oby to było za kilkadziesiąt lat a nie kilka miesięcy. Jared się dziwił, że się nie denerwuję. Jak mam się denerwować skoro wiem, że dobrze robię? Przecież kocham ją ponad własne życie. Chcę dla niej wszystkiego co najlepsze. Będę, a bynajmniej postaram się być, najlepszym mężem. Przeżyjemy czas który jest nam dany najlepiej jak będziemy umieli. Jest taka piękna. Nieziemsko piękna. kolor sukienki podkreśla jej oczy. Ostatnio były przygaszone ale dzisiaj świecą jak dwie gwiazdy. Jest szczęśliwa i to mi wystarczy. Ja też jestem szczęśliwy...

W kościele na dźwięk delikatnej melodii granej przez organistkę goście odwrócili głowy. W drzwiach zobaczyli zjawiskowo piękną kobietę. I choć goście weselni wiedzieli jaką Oni tragedię przeżywają to w tym momencie Ona wcale się nie liczyła. Nikt o niej nie myślał. Byli tylko On i Ona. Oni i ich miłość

Mój kochany już na mnie czeka. Uśmiecha się do mnie. Jest szczęśliwy i to mi wystarczy żebym i ja była szczęśliwa. bardzo Go kocham. Dzisiaj zostaniemy mężem i żoną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Panie Boże nie umiem się modlić, nawet nie bardzo w Ciebie Boże wierzę. Ale Seeley Ci ufa i wierzy w Ciebie. Proszę Cię pozwól nam cieszyć się naszym szczęściem jak najdłużej. Będę żoną cudownego człowieka i matką dla Jego syna. Oni zasługują na to co najlepsze. Nie wiem czy ja jestem dla nich najlepsza ale ich kocham i Oni mnie też. Proszę Cię...

Doszła do Niego. Jej tata oddał Mu ją
- Kochaj ją i szanuj synu
- Obiecuję – chwycił jej delikatną dłoń w swoją i oboje odwrócili się w stronę kapłana...

ocenił(a) serial na 10
izalys

XXVII.

Stali naprzeciw siebie. Niby to słuchali księdza, tego co mówi o miłości i o dzieciach Ale nie wiele z tego do nich docierało. Wystarczyła im sama obecność drugiej kochanej osoby. Magiczna chwila która łączy dwa życie w jedno. Kiedy kapłan skończył swoją zwyczajową formułkę Oni przystąpili do składania przysięgi, którą za zgodą kapłana ułożyli sami. Czym zaskoczeni byli wszyscy zebrani. Nikomu nie powiedzieli.
- Temprence Brennan. Znam Cię ponad 6 lat a nadal pamiętam dzień kiedy ujrzałem Cię po raz pierwszy. Miałaś na sobie czerwoną bluzeczkę i spódnicę w kwiaty. Pamiętam ten dzień bo właśnie wówczas zdałem sobie sprawę, że znalazłem kobietę mojego życia. Pokochałem Cię tamtego dnia całym sercem. Moja miłość dojrzewała długo. I dzisiaj oddaję Ci siebie. Swoje serce, swoje ciało. Wszystko co mam od dzisiaj należy do Ciebie. Nie obiecuje, że zawsze będzie cudownie. Przyjdą też gorsze dni ale obiecuję kochać Cię i szanować. Będę tobie wierny do końca moich dni. Zrobię wszystko co w mojej mocy żebyś była ze mną szczęśliwa. Oddaję Ci swoje życie moja Bones – nie byłby sobą jeśli by nie powiedział do niej „Bones”. Nawet podczas ceremonii ślubnej. Pocałował jeszcze jej dłoń z szacunkiem wziął do ręki obrączkę i wkładając jej na palec powiedział – ta obrączka niech będzie symbolem mojej miłości. Wybrałem platynę podobno jest mocniejsza niż złoto. Tak samo moja miłość do Ciebie jest mocniejsza niż wszystko inne – przyłożył jej dłoń do swojego serca
- Seeley’u Booth. Zanim Cię poznałam miłość była dla mnie związkami chemicznymi zachodzącymi w naszym organizmie co wielokrotnie Ci przypominałam. Byłam zamkniętą w sobie osobą. Zmieniłam się. Nie stało się to w jeden dzień. Moja przemiana trwała bardzo długo. Każdego dnia uczyłeś mnie czegoś nowego. Uczyłam się patrzeć na świat Twoimi cudnymi czekoladowymi oczami. Wiele lat bałam się miłości. Bałam się oddania drugiej osobie w obawie przed odrzuceniem. Twoja cierpliwość i wytrwałość sprawiła, że znowu wierzę. Wierzę w Nas w naszą miłość. Ufam Ci kochany. Oddaje się Tobie cała. Moje serce należy do Ciebie. Obiecuję kochać Cię, być Ci wierną i szanować dopóki... – głos się jej załamał – dopóki śmierć nas nie rozdzieli – po ich policzkach spłynęły pojedyncze łzy – wszystko co mam należy do Ciebie tak jak ja – wzięła do ręki obrączkę wkładając ją na Jego palec powiedziała – prosiłam żeby wygrawerować na niej trzy słowa „WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ” Wiara bo wierzę w nas, naszą miłość. Nadzieja ponieważ ona pozwala mi przetrwać kolejny dzień i daje siłę do walki. Miłość bo kocham Cię ponad wszystko – wsunęła mu na palec obrączkę i ucałowała Jego dłoń.

W kościele nie było wiele osób tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina. W ostatniej chwili dotarł nawet Paps nie chcieli go wypuścić bo miał ostatnio kłopoty ze zdrowiem. Ale wiadomo jak się Booth – niezależnie który – uprze to nie ma na nich mocnych. Oni byli zachwyceni tą przysięgą. Nie wiedzieli, że chcą złożyć swoją własną. po twarzach wielu z nich płynęły łzy. Tym bardziej, że wszyscy mieli świadomość tragedii która nad nimi wisi. I choć w taki dzień nie powinno się myśleć o smutnych rzeczach nikt nie potrafił o tym zapomnieć. Choćby nie wiem jak chcieli

Są tacy zakochani, tacy szczęśliwi. Boże daj im Długie wspólne życie. Booth mówi, że nie zawsze będzie lekko. I ma rację ale Oni już wiele burz przetrwali, przetrwają wszystko z Twoją pomocą. Oboje zasługują na siebie. Pozwól mojemu dziecku poznać ciocię. Ona je wiele nauczy...

Moja natura spiskowca nadal nie może uwierzyć, że to co jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się niemożliwe stało się faktem. Oni naprawdę są razem. I niech tak pozostanie. Teraz ciut żałuję tego ślubu w celi. A może by tak zorganizować kościelną uroczystość w najbliższym czasie? W zasadzie bardzo bliskim bo nie wiadomo co z Brennan. Nie powinienem tak myśleć ale jestem realistą. I wiem, że różnie może być...

Nigdy bym nie pomyślał, że dr antropologii sądowej Temprence Brennan potrafi tak pięknie mówić o miłości. Przecież wiem od dawna, że Ona nie jest bez serca. Ale co innego wiedzieć a co innego to zobaczyć. A mój kumpel od hokeja jest w niej bez pamięci zakochany. Boże nie jestem zbyt wierzący ale jeśli tam jesteś to zrób coś żeby Oni mogli się cieszyć sobą przez długie lata...

I dopiął swego. W końcu ma ją na zawsze przy sobie. Szczęściarz. Kiedyś, dawno temu myślałam, że może On jest moim jedynym. Pomyliłam się ale to nic. Lubię ich oboje. Choć Ona...no cóż na początku ledwo mnie tolerowała. Przyznaję popełniłam parę błędów. Choć nigdy tego głośno nie powiem. Teraz są razem i są dla siebie stworzeni. I tak powinno pozostać już na zawsze...

W końcu przestanie chodzi za nią z miną zbitego psa. Może nie do końca powinien się z Nią wiązać w końcu razem pracują. Choć Jego prośba o urlop na czas bliżej nieokreślony mnie zaskoczyła. Ale tylko na chwilę. Kiedy powiedział mi o jej chorobie zrozumiałem wszystko. Wiem co znaczy patrzeć na cierpienie kochanej osoby. I choć ten widok boli to ostatnie chwile za wszelką cenę chce się spędzić razem z Nią. Oby im się udało i nie musieli sie szybko żegnać...

I co nie miałem racji? Oczywiście, że ją miałem! W końcu jestem dobrym psychologiem i wcale nie mam 12 lat. Od pierwszej chwili byłem przekonany, że Oni są sobie przeznaczeni. Nie znam większych przeciwieństw ale jak mówią przyciąga się „+” z „-‘’ oni są tego żywym przykładem. I już ich nie winię, że moja 2 letnia praca nad książką poszła na marne. Bo wszystkie założenia były błędne. No może trochę...

Moja córcia wychodzi za mąż! Bardzo się bałem, że zbyt mocno ją skrzywdziliśmy, że nigdy już nikomu nie zaufa. A jednak. A Booth? Mimo, że jest z FBI to porządny człowiek. I wcale nie ma tu wpływu na to fakt, że mi parę razy pomógł. Kochana Christino mam nadzieję, że jesteś tutaj z nami i cieszysz się tak jak ja. Ona jest szczęśliwa a przecież tego chcieliśmy dla naszej małej dziewczynki. Czuwaj nad nią i szepnij tam komu trzeba, że nie czas jeszcze na nią. Ma tu ludzi którzy ją kochają i jej potrzebują...

Myślałem, że nigdy mi nie wybaczy mojego odejścia. Wiem, że to marne wytłumaczenie ale miałem wówczas zaledwie 19 lat a Ona 15. I do tego była wściekła i zrozpaczona. Nie wiem co bardziej. Wybaczyła mi i to z pewnością, choć do tego się nie przyzna, zasługa mojego już teraz szwagra. Fajny z niego facet mimo tego, że glina...

Zawsze stawałeś w mojej obronie. Zawsze byłeś gotów zasłonić mnie swoim ciałem. Poświęciłeś wiele dla mnie. Kiedyś nie umiałem tego docenić. Uważałem, że to mi się należy. To, że wcale tak nie jest uświadomiła mi Twoja żona. Widzę szczęście na Twojej twarzy i to mnie cieszy. Oddam wszystko żeby je tam zawsze oglądać. Kocham Cię bracie tylko powiedz, tylko szepnij a ja zrobię dla Ciebie wszystko. No może prawie wszystko...

Wspaniale jest patrzeć na wnuka który bierze ślub z ukochaną kobietą. A zwłaszcza, że się tę kobietę kocha jak własną wnuczkę. Mimo jej szczególne podejścia do pewnych spraw Ona jest dla Niego najważniejsza. Boże błogosław im. Daj im długie szczęśliwe życie. Takie jak ja miałem z moją żonką. I nie pogniewał bym się jeśli miałbym więcej prawnuków...

Dlaczego dorośli płaczą? Przecież powinni być zadowoleni w końcu to ślub a nie pogrzeb. Muszę zapytać Bones Ona mi na pewno odpowie szczerze. W końcu jest najmądrzejsza i najpiękniejsza. A w sumie dlaczego tata i mama też płaczą? No i kto tu zrozumie dorosłych?

Kapłanowi udzielił się chyba nastrój jaki panował w kościele. Przed błogosławieństwem przytoczył jeszcze coś co nasunęło mu się podczas przysięgi
- Zanim odejdziecie świętować swoją miłość, pozwólcie, że coś jeszcze powiem
Ludzie, gdy poczuli strach
Zaraz wymyślili dach
Kiedy wyszło,
że nie każdy o tej samej porze może
być pijany
no to wymyślili ściany
Gdy się nagle stało jasne
że na człeka, na kolację
nie przypada cały wół
zaraz wymyślili stół
Kiedyś biegli, jak to zimą dla rozgrzewki
jeden stanął, mówi-ileż można biec?
- chodźmy, wymyślili piec.

I tak ludzkość
wytężając
a to rozum
a to serce
a to ręce
doszła żmudnie i powoli
do kafelków
w
łazience.
Tak więc ludzkość
jeśli nie policzyć bomb
głównie wymyślała DOM
Nawet koło
Wymyślono nie z powodu "ciężka praca"
Koło wymyślono po to
by do domu szybciej wracać
A proch? - Dziś tak już znienawidzony
wymyślono przecież po to
by móc zwiedzać inne domy.

Ale w domu
choćby róże rosły w murze
telewizor był w glazurze
i w doniczce każdej kran
Jeśli serce nie zamieszka
To to będzie PUSTOSTAN*
- Takiego domu. Z sercem i Waszą miłością Wam życzę...

*Andrzej Poniedzielski „Dom”

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXVIII.

Ślub był piękny. Choć to słowo w pełni nie oddaje tego co się działo w kościele. To można było tylko przeżyć. Nie ma takich słów które by oddawały atmosferę tamtej chwili. A co wesela. No cóż z założenia miało być skromnie. Ale to było tylko założenie choć Angela upierała się, że to jest skromne wesele.
- Jak Ona to nazywa skromnym to nawet nie chce wiedzieć jak u niej wygląda wystane – komentowała Bones
- Jesteś zła?
- Jestem zachwycona – tańczyli przytuleni do siebie. I choć osób było nie wiele to liczyło się to jakie były to osoby. Sami przyjaciele i rodzina. Wszyscy którzy dobrze życzyli młodej parze. Był nawet fotograf i amatorski kamerzysta w osobie Charliego.
- Charli odłóż ten sprzęt i baw się z nami
- Kiedy mnie to sprawia najwięcej frajdy
- Ale Twojej żonie chyba nie – wskazał na kobietę siedzącą samotnie przy stoliku. Charli odłożył kamerę aczkolwiek niechętnie i zajął się własną żoną
- Mam nadzieję, że Ty mnie tak nie będziesz ignorował
- Nie ma takiej opcji – przytulił ją jeszcze mocniej choć wydawało się to niemożliwe – wyglądasz przepięknie
- Ty też niczego sobie. Popatrz na Parkera. Szybko uczy się jak obchodzić się z kobietami – mały blondynek bawił się z nowymi kuzynkami. Oczarował je równie łatwo jak Jego ojciec czarował kobiety.
- No baa w końcu to Booth! Masz ochotę odpocząć?
- Usiądźmy, zjedzmy coś – naprawdę zgłodniała – a największą ochotę mam na ten lukrowany tort. Jak myślisz Ange pozwoli nam go w końcu zjeść?
- Zadziwiasz mnie. Masz ochotę na ciasto? – uśmiechnął się do niej. i poszedł po cichu podkradając się do tego artystycznego dzieła. Wziął do ręki nóż i zaczął się do niego dobierać. I prawie mu się udało gdyby nie fakt, że dostał po łapach od wściekłej Angeli
- No wiesz! Jako tradycjonalista powinieneś wiedzieć, że tort weselny kroją małżonkowie wspólnie! Nie spodziewałam się tego po Tobie – Booth miał tak żałośnie skruszoną minę, że nie mogła się nie roześmiać
- Ale Bones ma na niego ochotę – brzmiało to żałośnie
- Poczekaj bo Ci uwierzę. Ona nie lubi ciast. Przyznaj się to Ty masz na niego ochotę
- Ale naprawdę ma ochotę na tort. Dlatego chciałem jej dać zanim się rozmyśli
- Poczekaj bo Ci uwierzę – klasnęła w dłonie – kochani czas na krojenie tortu. Brennan możesz tutaj podejść – zjawiła się dość szybko. Podeszła do męża i zgodnie z tradycją razem ukroili pierwszy kawałek i nakarmili siebie na wzajem. Magia chwili trwała nadal – Ale zanim przejdziemy do tortu najpierw toast – do przodu wysunął się pierwszy drużba i brat pana młodego Jared
- Kochani nie ma co Wam opowiadać o moim bracie. Wszyscy go dobrze znamy. No może niektórzy lepiej. Nie chciałbym być mało oryginalny i opowiadać o Jego podbojach w młodości. Prawda jest taka, że jest najwspanialszym człowiekiem jakiego znam. I nie mówię tego dlatego, że jest moim bratem. Ale dlatego, że wiem do czego jest zdolny. Jeśli kogoś kocha zrobi dla tej osoby wszystko. Wiem to z doświadczenia. Niejednokrotnie wybawiał mnie z tarapatów narażając siebie. Nigdy nie usłyszałem od Niego słowa skargi
- To brzmi jak mowa o świętym – agent był lekko zażenowany
- To tylko prawda. Ma w życiu wiele pasji ale największą jest teraz już jego małżonka – po Sali przeszedł pomruk zrozumienia zwrócił się do nich bezpośrednio – podczas indiańskich zaślubin padają takie słowa:
„Nigdy już nie poczujecie deszczu
bowiem nawzajem będziecie dla siebie schronieniem.
Nigdy już nie poczujecie chłodu
bowiem nawzajem będziecie sobie ciepłem.
Nigdy już nie odczujecie samotności
bowiem nawzajem będziecie sobie towarzyszami.
Choć jesteście dwoma ciałami
Przed Wami tylko jedno życie.
Udajcie się teraz do swojego domostwa
i wkroczcie w dni waszej jedności.
Oby Wasz życie na ziemi było dobre i długie.”
Podniósł kieliszek do góry a za nim reszta gości poddając się nastrojowi chwili.
- Oby to wszystko było Waszym udziałem. Wasze zdrowie!
Potem odtańczyli jeszcze parę kawałków. Zanim odjechali na swoją noc poślubną Brennan rzuciła bukietem. I choć wcale nie starała się trafić w nikogo konkretnego, bukiet dostał się wprost w ręce zdziwionej Cam
- Teraz Twoja kolej – pomachali im jeszcze wsiadając do samochodu – bawcie się dalej
- Do zobaczenia w poniedziałek – Parker jeszcze ich uściskał i odjechali. Wcześniej ustalili, że chłopiec spędzi weekend z Jaredem i Padme. Zresztą to był ich pomysł
- Wujek a co to jest noc poślubna – i masz ci babo placek jak to wytłumaczyć dziecku?
- To pierwsza noc po ślubie kiedy dorośli śpią razem
- Ale tata z mamą spali już ze sobą – Seeley ratuj! Jak Ty wytrzymujesz ten grad pytań na co dzień?
- Ale ślub jest szczególnym wydarzeniem w życiu każdego człowieka. Można z drugą kochana osobą spędzać wiele czasu nawet z nią spać. Ale taka noc zdarza się tylko raz. I powinna mieć szczególną oprawę – z opresji wyratowała go, a raczej próbowała wyratować Padme
- Jaką oprawę – padło natychmiast kolejne pytanie
- Romantyczną. Tylko we dwoje, cicha spokojna muzyka, zamiast żarówki świece. Kwiaty dla ukochanej kobiety – mieli nadzieję, że na tym się skończy. Mały myślał intensywnie
- Aha – padła odpowiedź odetchnęli z ulgą zbyt wcześniej jak się okazało – a co Oni będą robić?
- No spać
- Ale przecież nie można spać z zapalonymi świecami bo może być pożar. Tak nam powiedział strażak na szkolnej pogawędce
- Pewnie będą rozmawiać, przytulą się posłuchają muzyki. A jak będą już bardzo śpiący to zgaszą świeczki
- To dobrze bo nie chcę, żeby coś im się stało – wyciągnął swój telefon dostał go w wielkiej tajemnicy od Bones żeby zawsze mógł się z nimi skontaktować. Booth o tym nie wiedział to była tajemnica Jego i nowej mamy
- Gdzie dzwonisz – wujostwo wcale nie było zdziwione tym, że ma telefon
- Muszę im powiedzieć, żeby nie zapomnieli zgasić świeczek – chcieli go powstrzymać ale zdążył już wykręcić numer – Halo mamo? Biegłaś gdzieś? Masz taki głos jak ja po zajęciach fizycznych – Jared z Padme prawie się udusili ze śmiechu – nic się nie stało chciałem tylko powiedzieć żebyście nie zapomnieli zgasić świeczki? No te romantyczne. No bo ja nie chcę żeby Wam coś się stało a z tego może być pożar. Ja też Was kocham pa – schował telefon do kieszeni - teraz mogę iść się bawić – i pobiegł w stronę dziewczynek...

- W końcu sami – powiedział przyciągając ją do siebie w limuzynie wynajętej na tą okazję. Poszukał wargami jej ust i złożył na nich czuły pocałunek
- Hej. nie jesteśmy sami – Booth z wprawą zasunął szybkę dzielącą ich od kierowcy
- Teraz już tak – nie dał dojść jej do słowa – chciałem to zrobić odkąd zobaczyłem Cię w drzwiach kościoła. Jesteś taka piękna. Jestem szczęściarzem
- A ja najszczęśliwszą kobietą bo mam takiego męża. Przystojnego, czułego, inteligentnego
- Nie tak jak Ty
- Nie umniejszaj sobie. Jesteś bardzo inteligentnym człowiekiem. Choć nie wiem dlaczego starasz się to czasami bardzo ukryć.
- Bo ja uwielbiam jak mi wszystko tłumaczysz z tego swojego antropologicznego punktu widzenia
- Obiektywnie rzecz biorąc jestem antropologiem i ten punkt... – przerwał jej ten wykład namiętnym pocałunkiem po którym zabrakło jej tchu a oddech miała jak po przebiegnięciu 100 w rekordowym czasie – widzenia znam najlepiej – w tym momencie zadzwonił telefon
- No nie Bones zabrałaś telefon ze sobą?
- Tak na wszelki wypadek. Halo – po drugiej stronie usłyszała głos Parkera – nie biegłam ale się trochę zmachałam. Coś się stało Parker? – Booth cały zesztywniał słysząc z kim rozmawia – ale jakie świeczki? – patrzyła na męża – aha. Dobrze nie zapomnimy. Nic nam się nie stanie na pewno. Baw się dobrze i słuchaj wujka Jareda i cioci Padme. Bardzo Cię kochamy pamiętaj o tym. Pa – rozłączyła się i zaśmiała na całe gardło
- Coś się stało?
- Nie. Tylko Parker chciał nam przypomnieć żebyśmy zgasili świeczki te romantyczne bo może być od nich pożar. Skąd mu to do głowy przyszło?
- Pewnie Jared palnął coś o romantyzmie a, że On musi wszystko wiedzieć zadał kilka dodatkowych pytań. Biedny barciszek – teraz zaśmiewali się oboje. Podjechali pod hotel tam czekał na nich boy z szampanem. Odebrał od nich jedną torbę w końcu to ich noc poślubna nie zabrali tego za wiele. Nie było im potrzebne. A swoją drogą Bones miała niespodziankę z panieńskiego wieczoru w sam raz nadające się na noc poślubną. Agent wziął swoją świeżo poślubioną żonę na ręce i wniósł do holu a potem do windy. Zawiozła ich na samą górę. Ten sam boy otworzył im drzwi, wstawił ich bagaż
- Jeśli będą coś państwo potrzebować wystarczy wcisnąć „1” odezwie się ktoś w recepcji – Booth wcisnął chłopakowi banknot a tamten wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi.

izalys

Wow wchodzę, a tu tyle części... I to jeszcze jakich... !!! ;) Cudowne...
Najbardziej podobały mi się przysięgi małżeńskie, myśli gości weselnych (tak to ułożyłaś, że wiedziałam kto mówi... zresztą nie trudno się było domyśleć ;) ) oraz końcowe sceny z Parkerem w roli głównej.. xD he he.. Super... ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejne części... ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXIX.

Podszedł do swojej żony z zachwytem i uwielbieniem w oczach. Ona zresztą też patrzyła na Niego w ten sposób
- Moja żona – powiedział z tkliwością
- Mój mąż. Jak to pięknie brzmi – otarł policzkiem o jej policzek wdychając jej cudowny, unikalny zapach
- Tak bardzo Cię kocham. Tak bardzo się cieszę, że... – głos uwiązł mu w gardle. Brennan zamiast słów użyła języka ciała żeby pokazać mu jak bardzo go kocha i jak bardzo się cieszy. Obrócił ją tyłem do siebie i nie przestając pieści karku ustami zaczął rozpinać jej sukienkę – Te guziki wymyślono chyba, żeby zrobić na złość facetom jest ich chyba ze sto – zaśmiała sie cicho
- Tylko 35. Angela myślała, że będziesz miał świetną zabawę. Ale sama się denerwowała zapinając ją – kiedy się uporał z guzikami odsłaniał powoli jej ciało obdarzając odsłonięte miejsca pocałunkami. Tak delikatnymi jak muśnięcia motyla. To była słodka tortura. Sukienka opadła tworząc wokół jej nóg jedwabny dywan
- Piękna – jego wzrok pieścił jej ciało. Odwiązała mu muszkę marynarkę zdjął sam. Potem chciała, naprawdę chciała zrobić to delikatnie ale kiedy jej nie szło rozpinanie guzików koszuli po prostu szarpnęła a guziki roztrysnęły się po podłodze
- Doskonały – przejechała dłonią po obnażonej klatce piersiowej. W tym momencie puściły wszelkie zahamowania. Podniósł ją zgrabnie i położył na wielkim łożu pośród stokrotek „Jared się postarał” – zdążył jeszcze pomyśleć zanim górę wzięła namiętność...

Kiedy minęły pierwsze uniesienia leżeli wtuleni w siebie, wsłuchani w bicie swoich serc.
- Prysznic? – zapytała
- Kobieto Ty masz jeszcze siłę? – miała jej w nadmiarze. W końcu noc się dopiero zaczęła. A Ona miała jeszcze co nie co w zanadrzu dla Niego
- Chodź obudzisz się – pociągnęła go za sobą. Nie miał innego wyjścia jak iść za nią. Zabrała ze sobą torbę. Prysznic zajął im trochę czasu
- Kochanie zgłodniałam – prawda była trochę głodna ale musiała znaleźć pretekst żeby na chwilę wyszedł – zamówisz coś? Ja wysuszę włosy i zaraz do Ciebie przyjdę
- Dla mojej żony wszystko – pocałował ją przeciągle i wyszedł nie przejmując się swoją nagością. Bones szybko wyciągnęła z torby ubranie które dostała od Angeli. „To będzie to!” Kiedy wyszła z łazienki przekąska w postaci owoców morza była już w pokoju. Biedny Booth omal sie nie udławił zobaczywszy swoją lubą w stroju rodem z XIX wieku
- A co to jest – podszedł do niej – czy to coś ma ostudzić mój zapał?
- A ostudziło? – zapytała spuszczając nieśmiało głowę
- Jak cholera – powiedział z uśmiechem – czy pani, droga pani Booth nie wie, że największą frajdę sprawia odpakowywanie prezentu? – jego zręczne palne już rozpinały guziki jej koszuli a usta błądziły wokół jej twarzy
- Ach tak... – poddała mu się całkowicie. Szybko jednak zeszli na ziemie słysząc burczenie w jej brzuchu. Zaśmiał się i przytulił ją do siebie
- Ale najpierw Cię nakarmimy – zjedli to co im dostarczyła obsługa – a teraz dokończę odpakowywanie mojego prezentu... – zajęło im to trochę czasu. Później, dużo później zmęczeni ale szczęśliwi leżeli odpoczywając – a swoją drogą skąd masz takie cudeńko?
- Dostałam od Angeli wczoraj
- Chyba muszę jej podziękować
- Mam jeszcze parę innych... fajnych rzeczy
- Nie wiem czy mam się bać? – potrzasnęła głową – a kiedy to coś zobaczę?
- Na dzisiaj wystarczy muszę mieć coś na inne okazje
- To coś też od Angeli?
- Nie dostałam sporo fajnych zabawek od dziewczyn
- Że też chłopaki poza dobrymi radami nic mi nie dali. Ale wiesz te Twoje mi się bardzo podobają i mogę je traktować jak własne
- Wiesz co jak na leciwego staruszka jesteś wyjątkowo żywotny – wiadomo jak skończyła się ta rozmowa...

Kiedy się obudzili słońce było już wysoko na niebie. Bardzo wysoko...
- Piękny poranek – patrzył na stojącą w drzwiach balkonu żonę
- Chyba południe – popatrzył na zegarek
- O rany – podniósł się z łóżka i podszedł do niej – jak się czujesz?
- Dobrze. Zadziwiająco dobrze
- Bałem się, że może Cię boleć głowa. W końcu był to dość intensywny wysiłek – przyciągnął ją do siebie
- Nic absolutnie nic mi nie jest.
- Cieszę się, bo ja mam ochotę na więcej – złożył na jej ustach pocałunek...

- Wujek a kiedy tata z mamą po mnie przyjadą?
- Nie bój się nic im się nie stało. Na pewno zgasili świeczki – jeszcze dziś na wspomnienie wczorajszej rozmowy chciało mi się śmiać
- Wiem ale je bym chciał żeby już wrócili
- Wrócą do Ciebie nie bój się. Za bardzo Cię kochają żeby się z Toba na dłużej rozstawać – w tym momencie zabrzmiał dzwonek u drzwi – może to oni? Padme poszła otworzyć. Miała rację to byli szczęśliwi małżonkowie
- Tata, mama – przywitał się z nimi jakby nie widzieli się miesiąc albo i dłużej a nie zaledwie jedną noc
- Jak się masz synu
- Dobrze. Przed chwilą zjedliśmy lunch
- Macie ochotę to coś przygotuję
- Dzięki ale jedliśmy już
- To może kawy?
- A tego chętnie się napijemy – mimo, że oboje nie spali za wiele tej nocy wcale nie było tego po nich widać. Parker uspokojony widokiem ojca i Bones poszedł oglądać kreskówki
- Jak się sprawował?
- jest wyjątkowo grzecznym dzieckiem.
- I bardzo wścibskim. Powiedz mi bracie czy On zawsze zadaje tak szczegółowe pytania?
- A jakie czasami kłopotliwe – dopowiedziała Bones – a o co chodziło z tymi świeczkami
- Jared próbował wytłumaczyć Parkerowi co to jest romantyczność
- A spowodowałem jeszcze więcej pytań
- Zauważyliśmy – spędzili u nich jeszcze kilka godzin. Do domu wrócili późnym wieczorem, po drodze wstąpili jeszcze do Royal Diner na kolację. Cała trójka totalnie zmęczona szybko położyła się spać. W końcu jakby nie było rano musieli wyprawić Parkera do szkoły. W nocy obudziły Bootha dziwne odgłosy dochodzące z łazienki. Wstał po cichu i otworzył drzwi...

izalys

Hmmm... Noc poślubna... Nie mogło być inaczej xD :P:P :D heh... Jej... Coś na pewno z Bones... Ciekawe co się stało... Czekam na cd ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Zgadzam się z koleżanką.... Dziwne odgłosy tak?..... hmmmm....Ciekawe co jej się dzieje? Czekam na więcej ;D

ocenił(a) serial na 10
izalys


XXX.

Nie mogę spać. Sen nie chce przyjść. Mój mąż śpi. To dobrze potrzebny jest mu odpoczynek. Mieliśmy dzisiaj tyle wrażeń, tyle cudownych wrażeń. Moje kochanie pokazało mi czym naprawdę jest miłość i pełne oddanie. Jak można byś szczęśliwym będąc z inną osobą. Nigdy. Ale to nigdy nie pomyślała, że nazwać kogoś „mój mąż” to najlepsze co mnie mogło spotkać. Ta pełnia szczęścia, dumy, że On należy tylko do mnie. Tylko jak długo…

Wstała po cichu starając się go nie zbudzić. Miał bardzo delikatny sen jeśli chodziło o Nią. Ale tym razem jej się udało. Weszła do łazienki

…przecież ja umieram! Nie chcę płakać ale nie potrafię się przed tym powstrzymać. Łzy same lecą nie mam nad nimi kontroli. Nie wytrzymam tego! Nie chcę umierać! Chcę być szczęśliwa. Chcę się zestarzeć z Nim u boku. Chcę żebyśmy mieli dużo dzieci a potem wnuków. Ja nie chcę tak żyć. Mieć świadomość, że to się może w każdej chwili skończyć. To mnie wykończy zanim upłynie termin który ustaliliśmy. Ale czy mogę być taką egoistką? Obiecałam mu szczęście choć te dwa miesiące. Nie mogę teraz tego odmówić bo ja nie dam rady! Nie mam do tego żadnego prawa. Muszę wziąć się w garść. On to potrafi więc ja też muszę! Co jest?

W łazience była Bones. Siedziała na podłodze obok muszli i płakała. Bardzo starała się to ukryć. Zaciskała mocno zęby ale to niewiele pomogło. Nawet nie zauważyła kiedy wszedł. Dopiero kiedy jej dotknął. Drgnęła przestraszona w odruchu wyciągnęła rękę
- Spokojnie to tylko ja – usiadł koło niej na podłodze
- Przepraszam, pewnie Cię obudziłam
- Nie przepraszaj. A tak w ogóle to powinnaś była mnie obudzić. Źle się czujesz? Boli Cię głowa? – troska w Jego głosie wywołała w niej jeszcze większy szloch. Przytulił ją do siebie. A kiedy to nie pomogło. Wziął ją na ręce, wszedł do sypialni i usiadł w fotelu. Posadził sobie ją na kolanach – no już jestem przy Tobie. Co się dzieje?
- Nic
- Oj Bones kłamać to Ty nie umiesz – uśmiechnął się ale serce mu się krajało – pamiętasz jesteś moją żoną. Na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie – to była dość niefortunna uwaga ale poskutkowała
- Boję się – tyle zdołał zrozumieć mówiła tak cicho. Wziął jej twarz w swoje dłonie
- Ja też się boję. Ale jesteśmy teraz we dwoje. Nie jesteś sama. Powiedz co się dzieje
- Nie wytrzymam. Nie dam rady – musiał się uzbroić w cierpliwość, musiał pozwolić jej mówić – ja nie chcę dłużej czekać. To tylko… - przytulił ją mocniej. W końcu mu powiedziała aż się uśmiechnął
- To nie będziemy czekać
- Ale… mieliśmy jechać na wakacje, bawić się aż…
- To pojedziemy na wakacje, będziemy się bawić ale dopiero jak wyzdrowiejesz
- Myślałam, że chcesz…
- To Ty tego chciałaś. A ja nie chciałem się sprzeciwiać. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Ja też nie chcę żyć w niepewności. Nie powiem, że się nie boję co będzie dalej. Skłamałbym. Ale jeszcze bardziej przeraża mnie udawanie wesołości kiedy we mnie wszystko się buntuje.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Byłaś taka zdecydowana. Nie chciałaś słyszeć o natychmiastowej operacji pamiętasz? – przypomniała sobie tamten dzień. Wybiegł z gabinetu jak tylko usłyszał, że nie podda się operacji od razu – nie chciałem Cię denerwować. Musisz mieć spokój i zbierać siły na walkę
- Mogę ją przegrać
- Możesz ją też wygrać i ta perspektywa pozwala mi patrzeć na to z optymizmem.
- A co będzie jeśli…
- Nie umrzesz
- Nie możesz tego wiedzieć
- Ależ ja to wiem. Jesteś zbyt uparta żeby poddać się bez walki. A w tym jesteś najlepsza i zawsze wygrywasz
- Są rzeczy na które nie mam wpływu
- Ależ masz kochanie. Pokonasz to siłą woli. Nikt nie ma w sobie tyle woli życia i woli walki co Ty. Pokonałaś grabarza i to dwu krotnie najpierw uwalniając siebie i Hodginsa a potem kiedy szukałaś mnie. Jeśli nie byłoby w Tobie tej woli nie byłoby tutaj ani Ciebie ani mnie
- Kocham Cię wiesz? – uspokoiła się trochę
- Wiem. I ja Cię kocham. Bardzo kocham – przytulił ją mocniej do siebie – to kiedy będzie operacja
- Zadzwonię rano do lekarza i umówię się z nim na wizytę
- To dobrze. Pójdę tam z Tobą
- A co z Parkerem?
- Musimy mu powiedzieć. Nie możemy tego przed nim ukryć.
- Wiem ale On… On już stracił jedną matkę. Jest duże prawdopodobieństwo, że jej nie zobaczy więcej. Traktuje mnie jak swoją mamę
- To Ty jesteś teraz Jego mamą i On Cię bardzo kocha
- Ale czy to nie będzie za dużo jak na jednego małego chłopca?
- Nie wiem Tempe ale wiem, że nie możemy tego przed nim ukrywać. Jak wytłumaczymy, że Cie nie ma?
- Ja to wiem. Ale On jest jeszcze taki malutki. Nie powinien się martwić, nie powinien się smucić
- Wiem skarbie. Wiesz co mu imponuje w Tobie najbardziej? – zaprzeczyła ruchem głowy – fakt, że nie traktujesz go jak dziecko, że rozmawiasz z nim jak z dorosłym.
- On jest za mądry na dziecinne tłumaczenie
- Wiem, w końcu to mój syn – wypiął z dumą pierś. O tak był dumny ze swojego małego chłopca.
- Oj Ty i te Twoje…
- O nie, nie mam żadnych alfa samczych zapędów – zaśmiali się do pokoju wszedł mały chłopiec zaspany i chyba wkurzony bo ktoś go wyrwał ze snu. Zupełnie zapomnieli o tym, że za ścianą śpi 9 latek a oni wcale cicho się nie zachowują
- Czy Wy wiecie, że ja rano muszę iść do szkoły – stał jak dorosły w drzwiach ten widok wywołał kolejną salwę śmiechu u dorosłych – a mówią, że to ja jestem dzieckiem – podszedł do nich – z czego się śmiejecie?
- Bo tata ma zapędy alfa samcze – patrzył raz na jedno to na drugie i nic z tego nie rozumiał. Chyba czas na kolejne pytanie
- A co to są alfa samczowe zapędy? – o mało nie udławili się śmiechem
- Przede wszystkim alfa samcze – poprawił go ojciec – a po drugie to mama Ci to wyjaśni – Bones spiorunowała go wzrokiem
- Mamo co to jest to alfa samcowi zapędy – trochę się poprawił ale tylko trochę wstała z kolan
- To kochany wymaga co najmniej gorącej czekolady – wzięła chłopca za rękę i poszli do kuchni. A za nimi ciekawy Booth – Ty możesz już iść spać – powiedziała do Niego
- Nie ma mowy. Ja też chcę się dowiedzieć… - nie skończył, przerwał mu Parker
- Tato mama ma rację możesz iść spać
- Ale ja mam ochotę na gorącą czekoladę – mały zgodził się łaskawie. Usiedli w kuchni z kubkami gorącej czekolady a Bones przystąpiła do wyjaśniania
- Uczyliście się już w szkole o zwierzętach? – pokiwał głową – no to wytłumaczę Ci na przykładzie zwierząt dobrze? Więc jak wiesz niektóre zwierzęta łącza się w stada w których tworzą rodziny. Jest mama i tata u nich to nazywa się samiec i samica
- Wiem mówili o tym na przyrodzie
- Dokładnie. Samiec czyli tata chroni za wszelką cenę swoje stado czyli swoją rodzinę.
- Jest jak tata
- Dokładnie. Dba o nich, pilnuje żeby się nic nie stało. Jak dzieci są małe to przynosi jedzenie, uczy je polować. I takiego tatę samca nazywamy Samcem alfa. Czyli pierwszy w stadzie, najsilniejszy i opiekun reszty.
- I tata jest takim samcem alfa w naszej rodzinie?
- Tak dokładnie. Kogoś takiego co dba o rodzinę, jest silny i zrobi dla niej wszystko nazywamy alfa samczym zachowaniem a Jego samego samcem alfa.
- Aha – myślał chwilę – ja też chcę być kiedyś takim samcem alfa. Bo ja chcę być jak tata!
- Z pewnością będziesz. Jesteś bardzo do Niego podobny
- A co trzeba zrobić żeby być takim no tym alfa…
- Przede wszystkim musisz dorosnąć. Ale możesz już zacząć uczyć się pewnych cech
- Jakich?
- Możesz być np. uprzejmy dla swoich rówieśników. Dziewczynkom pomagać puszczać je przodem kiedy wchodzicie np. do klasy. Nie kłamać. Być sprawiedliwym. Stawać w obronie słabszych. To też jest ważne. Wypełniać swoje zadania z jak największą starannością. Nie zawsze będziesz najlepszy ale musisz wiedzieć, że zrobiłeś wszystko co mogłeś. To daje poczucie własnej wartości
- I tata taki jest?
- Zdecydowanie tak. A kiedy będziesz starszy to te rzeczy których nauczysz się już teraz bardzo Ci się przydadzą – Booth pomógł żonie. Bardzo podobało mu się jej wyjaśnienie no i przede wszystkim chłopak je zrozumiał
- A w czym? – tego nie przewidział. Kolejne pytanie
- W wielu rzeczach. Będziesz chciał założy rodzinę na przykład. To nie będziesz się musiał tego uczyć bo już będziesz wiedział
- Ja znajdę sobie taką żonę jak mama Bones. Ona jest najlepsza – przytulił się do niej z całą dziecięcą ufnością
- No dobrze Ty mój mały synku alfa ale chyba czas z powrotem do łóżka pobudka już o 7 – patrzyli jeszcze na niego jak zasypia i wrócili do swojej sypialni – chcę operacji jak najszybciej. Ja chcę zobaczyć jak On dorasta. Jakim stanie się mężczyzną – położyli się spać o wiele spokojniejsi…

ocenił(a) serial na 10
izalys

XXXI.

Tego, że rano mieli małe problemy z dobudzeniem Parkera można było się domyśleć. Mały opierał się na wszelkie możliwe sposoby. Udając, że śpi dalej. Kiedy to nie wyszło chciał ich wziąć na litość
- Jeszcze 10 minutek mamusiu – mruczał nie otwierając oczu
- Nic z tego kolego. Jak wstaniesz za 10 minut to się spóźnisz na zajęcia – to był argument nie do przebicia. Jednak mały miał jeszcze jedno w zanadrzu. Próbował wzbudzić jej poczucie winy
- Ale to przez Was mi się chce spać – trochę mu się udało ale tyko na chwilę. Bones szybko odzyskała rezon
- Mój kochany synu. Jeśli chcesz być samcem alfa musisz też dotrzymywać słowa i być obowiązkowym a to się wiąże z pójściem do szkoły – na taki logiczny argument nie miał przebicia. Podniósł się z łóżka i narzekając na nic nie rozumiejących rodziców poszedł do łazienki. A Tempe do kuchni gdzie agent szykował śniadanie
- Zawieziesz Go dzisiaj?
- Pewnie. A jest jakiś szczególny powód do tego?
- Nie ma żadnego. Po prostu mama też może to zrobić od czasu do czasu. Poza tym pani chciała by poznać nową mamę. Bo Parker cały czas o Tobie mówi – dodał z miną niewiniątka. Na którą nie dała się nabrać
- Coś pan, panie Booth kręci
- Ja? No dobrze. Poważnie chciała Cię poznać. Chyba nie do końca uwierzyła małemu, że jego nowa mama to światowej sławy antropolog sądowy i sławna pisarka – jedno zachował dla siebie. Najwyżej mnie zabije po powrocie pomyślał
- No dobrze niech będzie – do kuchni wszedł jeszcze nie całkiem rozbudzony chłopiec
- Mama Cię dzisiaj zawiezie – oznajmił. Parker natychmiast się obudził
- Naprawdę? Super! – na tę okoliczność szybko zjadł śniadanie i chwycił podejrzanie lekki plecak
- A żadnych książek nie zabierasz?
- Przecież to już koniec roku. Prawie nie ma lekcji. Oceny wystawione.
- No to po co jeszcze chodzicie
- Nie wiem. Ale widzisz jaka ta szkoła jest beznadziejna – reszty rozmowy agent nie usłyszał bo wyszli z domu. Został sam. Mógł jeszcze na chwilę się położyć. Byłaby niezła draka jak wróci...

Zdecydowała się na szybką operację. To dobrze. To bardzo dobrze. Nie wiem jakbym zniósł te miesiące niepewności. Kiedy po tygodniu jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Na szczęście to się skończy. Mam nadzieję, że operacja będzie szybko. A jeszcze większą mam, że będzie wszystko w porządku i choć istnieje ryzyko wierzę, że my je pokonamy. Musimy jeszcze delikatnie powiedzieć o tym małemu. Bones ma rację teraz jest mu szczególnie potrzebna. A najbardziej cieszy to, że sama do tego doszła. Ci co mówią, że Ona jest zimna w ogóle jej nie znają. Ja wiem najlepiej jaka jest moja żona. Poza tym jej rozmowa z małym w nocy... no cóż chyba 5 latek by zrozumiał. A jeśli to jeszcze sprawi, że mały będzie lepszy dla innych dzieci, z czym nie raz było różnie, to będę już zupełnie zadowolony. A po za tym muszę się przygotować na awanturę jak już wróci. Może jechać tam taksówką i na nią zaczekać. A może lepiej nie bo gotowa mnie zabić na oczach wszystkich dzieciaków. Mogłem jej jednak powiedzieć co obiecałem w jej imieniu. Czuję, że nieźle mi się dostanie...

- Mamuś chodź ze mną do klasy
- A nie wystarczy tutaj? – jakoś nie była przekonana do tej nauczycielki bo nie uwierzyła chłopcu
- No chodź ona jest fajna naprawdę
- No dobrze już dobrze – wysiadła z samochodu i poszła z nim w stronę wejścia do szkoły. Na korytarzu było mnóstwo dzieciaków w różnym wieku. Zadzwonił dzwonek i cała ta chmara ruszyła do swoich klas. Brennan delikatnie mówiąc czuła się nie na miejscu ciągnięta przez Parkera
- Dzień dobry pani – Parker przywitał się z nauczycielką. Była to kobieta w średnim wieku, gustownie ubrana. Taka typowa nauczycielka – to moja nowa mama – przedstawił ją
- Witam. Bardzo się cieszę, że znalazła pani czas żeby przyjść do nas i opowiedzieć o swojej pracy – Bones patrzyła na nią „lekko” zdziwiona. Przecież miała go tylko zawieźć do szkoły – dzieciaki nie mogą się doczekać. Wiele z nich przyniosło książki swoich rodziców do podpisania – o nie! Ratunku! Ja Cię zabiję! – zapraszamy –weszła do klasy i stanęła przed 20 9 latkami. Nie mając pojęcia co im powiedzieć. Niech ja go dorwę. Niech ja ich dorwę! Podeszła do nauczycielki
- Więc jaki miał być temat tej lekcji? – zapytała
- To Pani nic nie wie?
- Jakoś nikt mnie nie doinformował
- Ale pan Booth powiedział w piątek – No tak mój kochany mąż!!! Niech ja go dorwę. Brennan policz do 10 te dzieci nie są winne temu jakiego masz męża i syna!
- Mój mąż mimo młodego wieku ma sklerozę staruszka podobnie jak syn – nie mogła sobie odpuścić tej małej złośliwości
- To może przełożymy to na inny termin
- Nie ma takiej potrzeby dzieci nie powinny odpowiadać za sklerozę dorosłych. No więc co z tym tematem?
- Jakby pani opowiedziała co to jest antropologia, czym się zajmuje. Byłoby fajnie – powiedziała nieśmiało.

Zatłukę. Zabiję i nie wiem co jeszcze. Kiedyś mówiłam mu o morderstwie doskonałym. Chyba czas to wprowadzić w życie...

- Dzień dobry – powiedziała nauczycielka chórem odpowiedziały jej głosy również dzień dobry – jak wiecie dzisiaj odwiedził nas specjalny gość. Dr Temprence Brennan
- Dr Temorence Booth – poprawił ją Parker
- W zasadzie to Brennan – Booth
- Tak więc dr Booth jest antropologiem. I chciała nam dzisiaj opowiedzieć o swojej pracy – chciała? Co ta kobieta wygaduje. Przecież ja... no nic czas na lekcję antropologii dla 9-latków
- Skoro Wy już wiecie jak ja się nazywam to chciałabym poznać też Wasze imiona –dzieciarnia przedstawiła się po kolei. Nie będzie łatwo ich zapamiętać. Ale może tak źle? Od czego tu zacząć? – poznaliśmy się trochę to teraz czas na 1 lekcję antropologii. Czy jest wśród Was ktoś kto wie co to jest antropologia? – parę osób podniosło ręce – Jesica tak? – wskazała na dziewczynkę wyglądała jakby miała lekki zespół Downa i siedziała obok jej syna
- To coś o kościach – padła odpowiedź
- Zasadniczo tak. Dobrze Jesica. Wie ktoś coś więcej? – uśmiech na tej małej twarzyczce był cudny – David –wskazała kolejnego ucznia
- To nauka badająca stare kości. Ludzi którzy żyli dawno temu
- Zgadza się. Oboje i Jesica i David mają rację. Ale antropologia to nie tylko kości ludzi żyjących wiele setek lat temu a czasami nawet tysięcy. To także kultura tych ludzi. To jak żyli, w jakich warunkach. Jakie uprawiali zawody sporty. Jest też antropologia sądowa. To dotyczy przeważnie ludzi którzy żyli całkiem niedawno. Umarli z niewiadomych przyczyn. Bardzo często zdarza się, że padli ofiarą zabójstwa
- Tak jak w pani książce? – padło pytanie z końca klasy. I tak rozpoczęła się rozmowa pani antropolog z 20 dziećmi. Trwała Ona prawie 3 godziny a ilość pytań na które odpowiedziała była powalająca. A na koniec zgodziła się podpisać książki które dzieci przyniosły. Zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie do szkolnego albumu i pożegnała się z nimi. Za nią wyszła nauczycielka
- Dziękuję za wspaniałą lekcję
- To bardzo mądre i zdolne dzieci. Cieszę się, że w klasie są też dzieci niepełnosprawne. To pozwala im oswajać się z innością.
- Tak to prawda.
- A może by dzieci miały ochotę na małą wycieczkę po instytucie?
-Chcieliśmy ale są straszne terminy. Zapisałam ich na następny rok
- To da się załatwić. Dam Pani znać jeśli uda mi się coś załatwić – pożegnała się z nią i wyszła na zewnątrz. Gdzie czekał na nią pewien skruszony agent...

izalys

Jej to nieźle ją wkopali... xD Ale poradziła sobie wyśmienicie bez przygotowania... w sumie to ona nie musiała się do niczego przygotowywać, ale lepiej by było z Boothem, gdyby wiedziała wcześniej...;) Ciekawa jestem co mu zrobi... Czekam na cd :)
Kolejne niesamowite części ;)
Pozdrawiam :)