PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=781264}

Ania, nie Anna

Anne
8,1 55 080
ocen
8,1 10 1 55080
7,1 11
ocen krytyków
Ania, nie Anna
powrót do forum serialu Ania, nie Anna

Zaczynając na nowo przygodę z kolejną wersją przygód pociesznej sierotki, liczyłam na zupełnie inne wrażenia. Nietrzymanie się ściśle pierwowzoru byłam w stanie wybaczyć - w końcu, jeśli film pod wieloma innymi względami jest dobry, można na swobodę interpretacji przymknąć oko - jednak to, co filmowcy zrobili z postacią Ani, głęboko mnie rozczarowało.

Pogodne Avonlea, tchnący radością, nadzieją i sympatią świat, jaki znaliśmy z książek pani Montgomery lub nawet fantastycznej adaptacji z Megan Follows w roli głównej, tutaj zwyczajnie nie istnieje. Tę produkcję, mroczną, przygnębiającą, zwyczajnie smutną, oglądałam z ciężkim sercem. Podczas gdy zatapiałam się w KSIĄŻKOWYM świecie Avonlea, uśmiech praktycznie nie schodził mi z ust. Ania była kochaną istotą, z niemal magicznym darem zjednywania sobie ludzi i przyciągającą wypadki doprowadzające do popełniania przez nią szeregu komicznych pomyłek. Mimo przykrych wspomnień, nie zatraciła swej niewinności, a fantazjowanie na jawie stanowiło po prostu część jej niebanalnego usposobienia. Ania, jaką stworzyła pani Montgomery, była pełną gracji marzycielką, pokrzywdzoną przez los i nieco zagubioną w praktycznym świecie, ale gotową pokochać każdego, kto tylko jej na to pozwoli.

Jaka jest zaś "Ania, nie Anna"? Zupełnie inna. To dzikie dziecko, zastraszone, pełne jadu i impulsywnej urazy, gotowe znienawidzić każdą osobę, która nasunie jej nieledwie pretekst. Niemal niezmiennie smutna, ta wersja Ani jest nie Marzycielką, a Ofiarą. Jej wędrówki w przepastnych otchłaniach wyobraźni z kolei są jedynie ucieczką przed przejmującą ją przykrością otoczeniem i traumatycznymi wspomnieniami. Jest jak zaszczute zwierzątko, które płaczliwie pragnie być kimkolwiek innym, tylko nie sobą.

Kolejna kwestia. Ania była lubiana w szkole. Gdy podpadła nauczycielowi, cała klasa się za nią wstawiła. Gdy zrobiła sobie krzywdę, spadając z dachu domu Diany, cała chmara dziewcząt potem ją wespół z panem Barry odprowadzała - i to samo liczne stadko regularnie ją odwiedzało, gdy musiała się kurować w domu, zaniedbując tym samym szkołę. Kiedy zaś wróciła do niej niedługo po incydencie z nieumyślnym upiciem Diany, sporo grono koleżanek bezsprzecznie, na wiele sposobów, wyraziło swą radość z tego faktu. Ania była oryginalna, ale budziła w większości szkolnej braci sympatię. A tutaj...? Tutaj każdy kolejny dramat goni następny. Ledwie Ani udaje się wykaraskać z jednego dramatu, zaraz dopada ją inny. Budzi powszechną niechęć i tylko jednostki się wyłamują - jakoś! - z tego przygnębiającego schematu.

Poza tym wątek z Prissy. Przyznam szczerze, im dłużej w to brnęłam, tym bardziej zniesmaczona byłam. Jak fani książek o małej Marchewce zapewne pamiętają, pan Phillips istotnie był w Prissy zadurzony, co zresztą było odwzajemniane - jednak nie stanowiło to nigdy pożywki dla skandalu. Uczniowie i uczennice żartowali na ten temat, czasem bywali złośliwi, jednak ani razu ani pan Phillips, ani panna Andrews nie dawali swym zachowaniem powodów so konkretnych plotek. Ot, niewinne zauroczenie, niewychodzące poza granice tego, co stosowne. A co mamy tutaj? Jeden wielki dramat. Anię sprowadzono do roli dręczycielki, która zniszczyła życie młodej dziewczyny i na której brat owej pannicy chciał się srogo zemścić. Z zabawnego, lekkiego i pociesznego wątku zrobiono nieomal drugą "Modę na sukces". A idąc jeszcze za ciosem - to całe gadanie o "myszkach"? Borze zielony i szumiący. Wiem, że współczesne adaptacje zazwyczaj są bardziej dosadne i nasączone wątkiem seksualnym, ale litości!

Plus relacja z Gilbertem. Ania miała "zacząć się do niego odzywać" jakieś 4, 5 lat po ich pamiętnej awanturze. Oczywiście, w tym serialu możemy o tym zapomnieć. W końcu co to za romans - choćby i platoniczny - bez stałych interakcji dwójki pchanych ku sobie przez przeznaczenie i filmowców bohaterów?

Mam wrażenie, że producenci nie widzieli w niezmienionej, oryginalnej historii potencjału i na siłę wcisnęli weń napięcie różnej maści, uwspółcześnienie, dynamizm. A to błąd. Powiem więcej - dla mnie to profanacja cudownej opowieści, której pogodną i radosną atmosferę przeobrażono o 180 stopni.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones