Tak, jak pierwszy sezon opowiadał nam (w głównej mierze oczywiście) o Cieniu, Laurze i Wednesdayu, konflikcie między Nowymi a Starymi bogami, tak nowy sezon pozwala nam poznać samych bogów, nie tylko ich przybycie do Ameryki. Przedstawia nam świat, w którym przyszło im żyć, pokazuje ich problemy i trudność związaną z byciem czymś więcej. Jeśli mam być szczery - jak na razie postawiłbym znak równości między sezonami. Serial stara się zrobić coś, czego zabrakło w powieści Neila - nakreślić to "boskie" tło. Opowieść o Thorze czy też TechnoChłopcu to naprawdę kawał dobrej roboty. Czy ludzie spodziewali się epickich walk rodem z Avengers czy innych tego typu filmów, że tak bardzo zawiedli się na nowych odcinkach? Proszę o jakieś argumenty, a nie tylko "Do bani", "Porażka" itp :]