Po prostu mnie zatkało - pan World pod sklepem Inglota wpatrzony w wirujące pomadki. O ile w Chyłce mdli mnie od Wedla - to tutaj szacun ( i polonicum przy okazji).
Wendesday świetny jak zwykle, ale czy tylko mnie męczą wątki-supporty, których nie było w powieści? Fragmenty z domu Szakala, przeszłość Wotana w burlesce, no i kwestia Laury...niby w klimacie, ale ciut to rozmywa wydźwięk całości. Acha, ta nowa Media jest koszmarna, do Gilian nie ma nawet startu.
W 29 minucie zaczyna się scena w której Mad Sweeney jako król rozmawia z żona. Lokalizacja bardzo nietrafiona, współczesne nasadzenia świerków w równiutkich rzędach. Prawie widać pilarkę sthila za stertą pozyskanych tyczkowin...