Zielony alarm

"Command & Conquer 3: Wojny o Tyberium" to bardzo dobra gra strategiczna z 2007 roku. I chyba jeden z najlepszych dowodów, że Electronic Arts potrafiło swego czasu wypuścić grę wysokiej jakości
Strategie czasu rzeczywistego były dla mnie ciekawym gatunkiem. Spadek ich znaczenia w mych oczach jest związany z zejściem tych gier z pierwszego planu owej branży. Wróćmy jeszcze do ich czasów świetności. Niewątpliwie seria "Command & Conquer" to liczący się gracz. W 2007 roku gracze otrzymali kolejną odsłonę serii z numerem trzy w tytule. Zapowiedzi prezentowały się znakomicie. Co po nich zostało?


Całkiem sporo. Zwłaszcza pod względem oprawy wizualnej było czuć rozmach i dopracowanie. Deweloper mierzył wysoko. Na szczęście dla graczy, a tym bardziej fanów serii. Niektórzy mogą narzekać, że jest zbyt kolorowo. Moim zdaniem pasuje to do klimatu, jaki seria "Command & Conquer" reprezentowała sobą przez ostatnie kilka lat. Jak na 2007 rok i realia graficzne gier RTS otrzymaliśmy bardzo ładny produkt, w dodatku genialnie brzmiący. Muzyka i efekty dźwiękowe świetnie komponują się w rozgrywkę. Broń i wybuchy tak właśnie powinny brzmieć. 

Pod względem technicznym nie było tak różowo. Przede wszystkim przez dość spore wymagania sprzętowe. Wiązało się to z nastawieniem na nową generację sprzętu, gdyż "Command & Conquer 3: Wojny o Tyberium" zostało wydane także na konsoli Microsoft Xbox 360. Całe szczęście ogrywałem wersję pecetową. Sterowanie padem wypadało okropnie. Udało mi się to sprawdzić w domu kolegi. Za nic nie chciałbym tego powtórzyć. Myszka i klawiatura pasują do gatunku RTS jak Lionel Messi do Barcelony.


Scenarzyści dali niemały popis. Kampania fabularna zawiera wiele ciekawych wątków, intrygujący czarny charakter, dobrze zrealizowany dubbing i kilka innych rzeczy, które sumarycznie oceniam bardzo pozytywnie. Akcja "Command & Conquer 3: Wojny o Tyberium" dzieje się na Ziemi. Na skutek działania trującej substancji pochodzącej z kosmosu większa powierzchnia macierzystej planety rodzaju ludzkiego została zniszczona. Organizacja terrorystyczna Nod zamierza wykorzystać ją do podboju świata. 

Brzmi sztampowo, ale nie jest takie w praktyce. Tryb dla jednego gracza w postaci kampanii fabularnej dostarczy nam zabawy na dobre kilkanaście godzin. Wszystko zależy od tego, jak szybko będziemy chcieli wykonać misje i jak sobie z nimi poradzimy. Ogólnie próg wejścia nie jest zbyt wysoki. Ówcześni nowicjusze także nieźle sobie radzili. Oczywiście po jakichś dwóch, trzech godzinach wprawy.


Przejdźmy do tego, co jest najważniejszym aspektem gier RTS. Oczywiście mowa o rozgrywce. Zacznę od pozytywów. Przede wszystkim podoba mi się brak limitu jednostek. Można stworzyć naprawdę potężną armię, której nie powstydziłby się sam Aleksander Macedoński zwany Wielkim. Walki wyglądają spektakularnie i przede wszystkim są przyjemne. To dla nich prowadzimy rozgrywkę i o to właśnie chodzi w takich grach. Dodatkowo doceniam zróżnicowanie różnych aspektów. Jednostek do zrekrutowania, budynków do postawienia itd. jest cała masa. Wielkie brawa dla Electronic Arts. 

Gorzej ma się sprawa z podejściem do surowca. Już sam tytuł gry sugeruje, że jest to jej ważny element. Moim zdaniem przesadzono. Jeśli nie będziemy kurczowo trzymać się źródeł Tyberium, to czeka nas rychła klęska. Troszkę szkoda, ale taki już urok tego gatunku. Po skończeniu genialnej kampanii fabularnej gracz może szybko odczuć poczucie nudy. Rozgrywka dla wielu graczy jest zbytnio powtarzalna. Mapy nie są już tak zróżnicowane jak powinny.


Podsumowując, "Command & Conquer 3: Wojny o Tyberium" to bardzo dobra gra strategiczna z 2007 roku. I chyba jeden z najlepszych dowodów, że Electronic Arts potrafiło swego czasu wypuścić grę wysokiej jakości od dnia premiery. Niestety, ale tutaj kończy się wszystko, co dobre. Ponad 13 lat zrobiło swoje. Poza tym, że gra strasznie się zestarzała, nie można jej nabyć w normalny sposób. Szczęśliwi posiadacze cyfrowej wersji na platformie Origin, bądź koncie Microsoft na pewno nie oddadzą jej tak łatwo. Dla mnie od dłuższego czasu pozostaje tylko (i aż) wspomnieniem.  
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones