Recenzja wyd. DVD filmu

Wszyscy kochają Mandy Lane (2006)
Jonathan Levine
Amber Heard
Anson Mount

Mandy Lane warta kochania?

"Wszyscy kochają Mandy Lane" jest horrorem odwołującym się do złotych lat 80., w których to slasher (a ten film do slasherów się zalicza) był w rozkwicie. Niestety "oldschoolowe" zapędy nie
Najlepsza laska w szkole. Efekt "slow motion'', z jakim przechadza się po szkolnym korytarzu, kontrastuje z energicznym biciem męskich serc i nerwowych spojrzeń zazdrosnych koleżanek. Wszyscy kochają Mandy Lane, bo to o niej mowa, lecz nikt nie może jej zdobyć. Pytanie tylko, czy widzowie muszą czuć to, co proponuje tytuł filmu?

"Wszyscy kochają Mandy Lane" jest horrorem odwołującym się do złotych lat 80., w których to slasher (a ten film do slasherów się zalicza) był w rozkwicie. Niestety "oldschoolowe" zapędy nie uratowały tej przeciętnej produkcji.

Początek filmu ukazuje tragiczny wypadek mający miejsce na imprezie, kiedy to jeden z adoratorów dziewczyny próbuje jej zaimponować. Duży udział w niefortunnym zdarzeniu ma jedyny przyjaciel Mandy Lane Emmet (znany z "Sagi Zmierzch" Michael Welch), przez co stosunki łączące ową dwójkę stają się bardzo chłodne. Bardziej z tego powodu cierpi Emmet, który jak się zdaje chciałby od Mandy Lane czegoś więcej niż tylko przyjaźń. Jakiś czas później zorganizowana zostaje kolejna impreza, nieco bardziej kameralna, której to gospodarz zaprasza bohaterkę, by ją poderwać (bynajmniej nie chodzi mu o zdobycie jej serca). I tak też imprezę polegającą na nieudolnych próbach upicia i uwiedzenia Mandy Lane przez męską część towarzystwa przerywa nieprzypadkowa śmierć jednego z imprezowiczów. Później wszystko przebiega już zgodnie z regułami rządzącymi slasherami, czyli im mniejsze IQ delikwenta, tym szybciej zginie. Prowadzi to wszystko do finału, który miał zapewne zadziwić widza, i gdy prawie mu się to udaje, dalsze minuty zupełnie go psują, a zawiedziony widz zastanawia się: "co autor miał na myśli?".

Dodatkowym błędem było zbyt wczesne ujawnienie tożsamości mordercy, które zupełnie pozbawiło film suspensu (inna sprawa, że tożsamość mordercy nie jest żadnym zaskoczeniem).

Jeśli chodzi o grę aktorów, to jest ona taka, jak cały film - bardzo przeciętna. Nie ma się co zresztą dziwić, za wyjątkiem Amber Heard i ewentualnie Michaela Welcha występują tu aktorzy znani jedynie nielicznym kinomanom. Na plus przemawiać może jedynie klimat filmu, który dość udanie naśladuje ten z horrorów lat 80. Sam klimat to jednak zbyt mało, by uratować ten nudny, przewidywalny i pozbawiony grozy film.

Pomijając urodę, trudno za cokolwiek pokochać Mandy Lane. Od udanego horroru wymagać należy wiele więcej.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Wszyscy kochają Mandy Lane
Omawiałem niedawno "Wiecznie żywego", apokaliptyczną wariację na temat "Romea i Julii", z rozkochanym do... czytaj więcej