Recenzja filmu

Terminator: Mroczne przeznaczenie (2019)
Tim Miller
Jarosław Boberek
Natalia Reyes
Mackenzie Davis

Reanimacja 4.0

Wydaje się, że fani serii o elektronicznym mordercy w końcu dopięli swego, kiedy okazało się że po niemal trzech dekadach na pokład powraca James Cameron. Nie był to powrót, o jakim byśmy
Wydaje się, że fani serii o elektronicznym mordercy w końcu dopięli swego, kiedy okazało się że po niemal trzech dekadach na pokład powraca James Cameron. Nie był to powrót, o jakim byśmy marzyli, ale z pewnością znaczący - w końcu ze stołkiem producenta dla swego twórcy. "Terminator: Mroczne przeznaczenie" to zdecydowany i odważny powrót do korzeni, restart i zarazem kontynuacja znanej nam historii, ale czy jest to nasza wymarzona, czwarta już z kolei próba kontynuacji "Dnia sądu"?

To, co cieszy, to z pewnością fakt, że Tim Miller utrzymał swój film w tonie dwóch pierwszych części, jeśli chodzi o tempo i nastrój kolorystyczny. Czas ekranowy jest wypełniony dosłownie po brzegi spektakularnymi scenami akcji łączącymi DNA Terminatora z najlepszymi produktami sygnowanymi logo Marvela. Idealna kontynuacja? Nie do końca... wiec skoro jest tak dobrze, to czemu jest źle?


Tim Miller jako człowiek, który zjadł zęby na tworzeniu efektów specjalnych i animacji, z pewnością wie, jak nakręcić solidny blockbuster, co już udowodnił swoim "Deadpoolem". Do reanimacji serii o elektronicznym mordercy trzeba jednak czegoś więcej niż nienagannego CGI. Cameron zdradził swój przepis na film, ale zapomniał dodać, ile razy trzeba zamieszać łyżką i jak długo gotować odpowiednie składniki."Mroczne przeznaczenie" jest fabularną kalką pierwszej części Terminatora - zwyczajna, niczym niewyróżniająca się młoda kobieta (Natalia Reyes) nagle staje się celem śmiercionośnej maszyny z przyszłości (Diego LunaGabriel Luna). Kalką jednak o tyle nieudaną, gdyż cierpiącą na poważne zachwianie proporcji klasycznej, pięcioaktowej struktury dramatu. Rozwiązanie fabuły "Dnia sądu" jest szczątkowe, podobnie jak ekspozycja w "Mrocznym przeznaczeniu", która służy jedynie za pretekst do zawiązywania kolejnych scen akcji. Dani Ramos zdumiewająco szybko oswaja się z sytuacją, w której ściga ją śmiercionośna maszyna z przyszłości, nie robi to również specjalnego wrażenia na jej wujku. Na tym tle nieźle wypada postać Grace (Mackenzie Davis) - superżołnierza przyszłości - przywodząca na myśl znanego z pierwszej części Kyle'a Reesa opatrzonego dodatkowymi gadżetami, podebranymi od Marcusa z "Terminatora: Ocalenie". W swoje buty gładko weszła Linda Hamilton - Sarah Connor to niewątpliwie czynnik dodatni filmu, dokładnie ta sama bohaterka, jaką znamy z "Dnia sądu".


Twórcy chyba nie do końca wykorzystali możliwości, jakie dawała zakładana od początku wiekowa klasyfikacja filmu w kategorii R. "Mroczne przeznaczenie" poszło w pewnym stopniu drogą wytyczoną przez filmy spod znaku Marvela. Bohaterowie prezentują się trochę jak terminatorowa kalka składu Avengers z obowiązkowym comic reliefem w postaci Arnolda Schwarzeneggera. Szkoda, że gdzieś po drodze mocno ulotniła się atmosfera poczucia nieuchronnej zagłady i dystopijnej przyszłości. Wiarygodny, mocny, zahaczający o horror techno thriller
wydaje się marzeniem ściętej głowy.


Trzeba jednak uczciwie przyznać, że "Mroczne przeznaczenie" jest najsprawniej zrealizowanym sequelem niewychodzącym spod ręki Camerona. To Terminator zaadaptowany do naszych czasów - inny, ale wciąż bardzo solidny blockbuster, który mimo wad ogląda się zaskakująco dobrze.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Terminator znowu wrócił. Wrócił też James Cameron. Po 35 latach odzyskał prawa do marki, odstąpił stołek... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones