Recenzja filmu

Strefa (2024)
George Nolfi
Anthony Mackie
Morena Baccarin

Czas żniw

"Strefa" to raczej rozgrywka tunelowa. Najpierw rzecz jasna chwila na uzbrojenie się w lokalnym punkcie ze sprzętem do zabijania. Potem samouczek na bezpieczniejszym terytorium, jedna misja
Czas żniw
źródło: Materiały prasowe
"Strefa" George’a Nolfiego nie wywoła raczej polaryzujących dyskusji o tym, jak dobrym/niedobrym jest filmem. Jeśli jednak nad czymś można się tu zastanawiać, to na pewno nad tym, czy żyjemy w czasach, kiedy już nie tylko gry mają aspiracje bycia bardziej filmowymi, ale również filmy marzą o tym, by przypominać gry wideo.

O cóż chodzi w "Strefie"? Ludzkość została zaatakowana przez agresywne i, zdaje się, niezniszczalne istoty. Przetrwać udało się tym, którzy ukryli się w osadach ulokowanych powyżej 2440 metrów nad poziomem morza. Z nieznanego bowiem powodu pozaziemskie drapieżniki, nazywane Żniwiarzami, nie potrafią przekroczyć tej granicy.



Wśród niedobitków po globalnej zakładzie poznajemy rezolutną Katie (Maddie Hasson), byłą panią profesor, obecnie alkoholiczkę Ninę (Morena Baccarin) oraz zachowawczego Willa (Anthony Mackie), którego syn Hunter (Danny Boyd Jr) cierpi na zagrażającą życiu dolegliwość płuc. Zapasy koniecznego lekarstwa oczywiście są na wyczerpaniu. W tej sytuacji ojciec nie ma się nad czym zastanawiać. Musi wyruszyć po medykament do szpitala, niespecjalnie odległego, ale położonego wyraźnie poniżej strefy bezpieczeństwa. W prostocie siła?

"Strefa" to raczej rozgrywka tunelowa. Najpierw rzecz jasna chwila na uzbrojenie się w lokalnym punkcie ze sprzętem do zabijania. Potem samouczek na bezpieczniejszym terytorium, jedna misja zręcznościowa z nieobligatoryjnym strzelaniem, potem wymagający etap, czyli przeprawa przez okrytą mrokiem kopalnię i efektowny finał w szpitalu oraz uniwersyteckim laboratorium. Całą planszę poznamy jeszcze, zanim opuścimy schronienie. Do tego film Nolfiego działa na silniku "Cichego miejsca". Przeciwnik jest bardzo groźny, ale ma swoje ograniczenia (tam woda, tu wysokość). Człowiek może z nim współistnieć na jednej planecie, ale musi przestrzegać rygorystycznych zasad. Niestety ta wyliczanka podobieństw kończy się na samej mechanice. "Strefa" nie równa bowiem do filmu Johna Krasinskiego ani warstwą dramaturgiczną, ani inscenizacyjną brawurą, ani narracyjną pomysłowością.

Szablonowa akcja koresponduje z papierowymi bohaterami. O Katie nie wiemy praktycznie nic poza tym, że kreuje się na odważną. Nina ma swoje problemy (a nawet wiedzę, by dokonać przełomu i uratować ludzkość), ale jej głównym atrybutem jest regularnie wyjmowana piersióweczka. Willa określa z kolei poświęcenie, miłość do syna i wspomnienia po zmarłej żonie. To ledwo okruszki i szkice postaci.



Pewną ciekawość i garstkę pytań wzbudzać mogą Żniwiarze. Skąd się wzięli? Z jakiego powodu? Czemu celem ataku są tylko i wyłącznie ludzie? Czemu do diaska 2440 metrów a nie 1749 metrów? No i w końcu jak się im przeciwstawić, bo przecież jakiś sposób być musi. Trudno jednak powiedzieć, na ile jest to zasługa tajemniczości "Strefy" a na ile zwyczajna, generyczna cecha tego rodzaju dzieł kultury – nieważne z jakiej dziedziny. Nolfi na pewno wie, że im przeciwnik jest dłużej w ukryciu – i dostrzegamy go jedynie gdzieś w oddali, poznajemy po kawałku, gdy reszta pozostaje w cieniu – tym lepiej. Dla budowania napięcia i aury zagrożenia, dla podtrzymywania zainteresowania i skupienia. Bo możemy sami wcześniej rozwiążemy zagadkę. To sprawdzona i skuteczna metoda, więc sprawdza się i jest skuteczna również tutaj.

Prędziutko z punktu A do B: z napisami to ledwo dziewięćdziesięciominutowy metraż, kilka lokalizacji i trzy poziomy trudności. Ktoś powie, że "Strefa" pozostawia przyjemne uczucie niedosytu, że od razu przyjmuje zaproszenie na obiecywany w finale sequel (choć nic nie wskazuje, byśmy mieli go dostać). Film Nolfiego niestety zdaje się być niczym więcej jak marketingowym chwytem, zwodniczym DLC. Marginalnym dodatkiem do uniwersum, w którym spędziliśmy już setki godzin. Oczywiście nikt wobec "Strefy" nie miał wygórowanych oczekiwań (wśród tych, którzy o filmie wiedzieli), ale nie ma wątpliwości, że to produkcja jedynie dla najbardziej oddanych, żarliwych pasjonatów postapokaliptycznego kina.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?