Recenzja filmu

Obcy na poddaszu (2009)
John Schultz
Carter Jenkins
Austin Butler

Wojna domowa

Kawałek fajnego familijnego science-fiction, w którym "E.T." nawiązuje międzygalaktyczny kontakt z "Kevinem samym w domu".
Mimo że w obsadzie znalazła się znana z "High School Musical" Ashley Tisdale, "Obcy na poddaszu" przeszli w amerykańskich kinach niezauważeni. Szkoda, bo to kawałek fajnego familijnego science-fiction, w którym "E.T." nawiązuje międzygalaktyczny kontakt z "Kevinem samym w domu". Tytułowi przybysze to czwórka półmetrowych kosmitów wysłanych na Ziemię jako zwiad  gwiezdnej flotylli. Ekipa planuje przejąć władzę nad ludźmi, w czym mają jej pomóc przypominające pady od konsoli kontrolery umysłów. Obcy lądują na poddaszu domu letniskowego, do którego właśnie zjechała liczna rodzina Pearsonów. Wkrótce pojawia się tam również narzeczony jednej z sióstr – wystarczy spojrzeć na blond pasemka jego włosów i wściekle żółty sportowy samochód, by wiedzieć, że to kawał niesympatycznego drania. Jak można się również domyślić, podczas gdy dorośli zajmą się kiszeniem we własnym gronie, młodzież i dzieci będą musiały stoczyć walką z najeźdźcami z kosmosu. Choć walka o losy naszej planety nie wychodzi poza płot posiadłości Pearsonów, oglądanie tego filmu sprawia w niektórych momentach większą frajdę niż nadęte wysokobudżetowe kobyły w stylu "Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia". Oprócz paru gadżetów będących na obowiązkowym wyposażeniu każdego Bardzo Złego Kosmity, w wojnie domowej wykorzystuje się to, co można akurat znaleźć pod ręką. Niezwykle skuteczne okazują się na przykład bomby wykonane z mentosów i butelek coli. "Obcy na poddaszu" przeczą twierdzeniu, jakoby pokolenie Xboksa i Ipoda wykoleiło się z torów rzeczywistości. Młodzi zachowują się niekiedy dużo trzeźwiej niż ich do bólu poważni rodzice. Choć między rodzeństwem często dochodzi do konfliktów, w obliczu zagrożenia familia jednoczy się. Bo "Obcy na poddaszu" to, oczywiście, film z morałem. Został on jednak w miarę subtelnie wpleciony w fabułę – żaden z bohaterów nie doznaje nagłej iluminacji, a pouczające wnioski wypływają po prostu z nabytych doświadczeń. Po seansie widz zaczyna tylko żałować, że sam nigdy nie spędził tak odlotowych wakacji.
1 10
Moja ocena:
7
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?