Recenzja filmu

Kobieta-diabeł (1964)
Kaneto Shindô
Jitsuko Yoshimura
Nobuko Otowa

Kameralne piekło wojny

Bez wątpienia japoński horror może znużyć niejednego widza, szczególnie jeśli widz spodziewa się filmu pokroju produkcji z XXI wieku, pełnej niepokojących efektów specjalnych i niespokojnych
Filmy o tematyce feudalnej Japonii stanowią sporą część dwudziestowiecznej kinematografii tego kraju. Nic jednak dziwnego, ten szeroki okres przedstawiany jest niejednokrotnie jako czas honoru i niezrównanych w swoim fachu wojowników. Z tego powodu zaskakującym wyjątkiem dla niejednego widza może okazać się horror "Onibaba", w dużym stopniu zaprzeczający pięknym mitom o sile i chwale.

Trwa wojna domowa. Dwie bezimienne kobiety, matkę (Nobuko Otowa) i jej synową (Jitsuko Yoshimura), utrzymuje przy życiu zbijanie i okradanie zwłok martwych samurajów, którzy uciekając z pola bitwy błądzą w wysokich szuwarach. Obie czekają na Koichiego, syna starszej i męża młodszej, który wraz z  przyjacielem, Hachim (Kei Satô), wyruszył na wojnę. Wraca jednakże tylko ten drugi i szybko przystosowuje się do panujących warunków, rabując nieszczęśników razem z dwoma bohaterkami. Po pewnym czasie rozpoczyna romans z żoną swojego druha, która nocą wymyka się do jego chaty. Starsza kobieta, czując zazdrość i bezsilność wobec poczynań Hachiego, postanawia za wszelką cenę utrzymać synową przy sobie.

Kaneto Shindô w mistrzowski sposób ukazuje oblicze wojny. Nie skupia się jednak na samym jej centrum, na bitwach czy najazdach, ale na życiu ludzi, dla których konfliktem jest samo przetrwanie. Nie ma tu scen batalistycznych, jedyne potyczki jakich świadkiem jest widz odbywają się rzadko, przeważnie między samurajami, których potem okradają bohaterki. Wojna przedstawiona zostaje jako czas zupełnego chaosu, w którym nie tylko prawa ludzkie, ale także prawa natury ulegają wypaczeniu – w lecie ponoć zaczyna padać śnieg, a w Kioto podobno koń rodzi cielę. Wojna jednak najbardziej niszczy ludzkie relacje. W całym dziele nie ma bohatera, pierwszoplanowego czy epizodycznego, który nie byłby chciwy, samolubny lub bezwzględny wobec innych. Relacje między każdą z postaci stanowią małe konflikty, bohaterowie rzadko w pełni zgadzają się ze sobą, a nawet jeśli już znajdują porozumienie, to zazwyczaj tylko aby osiągnąć swój własny, egoistyczny cel. Każda rozmowa stanowi bitwę, z której tylko jedna strona może wyjść zwycięsko. Ten cały film to wojna.

"Onibaby" trudno nie porównać z nakręconym w tym samym roku przez Masakiego Kobayashiego "Kaidan", filmem również należącym do klasyki wschodnioazjatyckiego horroru, ale podchodzącym do kina grozy z zupełnie innej strony. Kiedy obraz Kobayashiego nawiązuje do japońskiego folkloru i historii o duchach czy demonach (podobnie jak współczesne "Ringu" czy "Ju-on"), Shindô w swoim dziele przedstawia świat bardzo przyziemny, niemal pozbawiony jakiejkolwiek magii. Oprócz domniemanych nadnaturalnych zjawisk, które zostają jedynie wspomniane przez bohaterów, jedynym prawdopodobnie paranormalnym rekwizytem jest przypominająca paszczę demona maska tytułowej kobiety, która łączy się ze skórą nosiciela do tego stopnia, że zdjęcie jej wiąże się z oderwaniem części twarzy. Zdaje się ona symbolizować przywierający do niegodziwego człowieka grzech, niemniej jednak demoniczność każdej osoby noszącej ten artefakt jest bardzo ludzka – to nie on czyni ich złymi, ale wojna tocząca się wokół. Do końca filmu trudno stwierdzić, czy maska jest rzeczywiście w jakiś sposób zaklęta, czy przywieranie do ciała jest po prostu jedną z jej pierwotnych właściwości. Tak czy inaczej, naznacza ona swoich właścicieli.

Bez wątpienia japoński horror może znużyć niejednego widza, szczególnie jeśli widz spodziewa się filmu pokroju produkcji z XXI wieku, pełnej niepokojących efektów specjalnych i niespokojnych duchów. Jest to dzieło skupione przede wszystkim na ludzkiej naturze i jej wypaczeniu w ekstremalnych warunkach, nie na zjawiskach paranormalnych. Groza "Onibaby" nie wynika z nadnaturalnych fenomenów, ale ze zgubnego zła, jakie może kryć się w zakamarkach ludzkiej duszy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones