Ironista i społecznik kina Mike Leigh zaskoczył widzów pogodną opowieścią o tym, jak czerpać radość z życia w mało sprzyjających okolicznościach przyrody.
Ironista i społecznik kina Mike Leigh zaskoczył widzów pogodną opowieścią o tym, jak czerpać radość z życia w mało sprzyjających okolicznościach przyrody. Pod płaszczykiem pozytywnego przesłania skrywa jednak te same co zawsze lęki i obawy. Z pozoru życie Poppy nie jest usłane różami. Ma 30 lat, a więc jest w momencie pierwszych życiowych podsumowań, a te nie powinny prowadzić do szczególnie pozytywnych wniosków. Bohaterka wykonuje jeden z najbardziej niewdzięcznych zawodów świata – pracuje w przedszkolu, a do tego jej się nie przelewa – od 10 lat mieszka z koleżanką w sublokatorskim mieszkaniu. Największe emocje w jej życiu to weekendowe wypady z koleżankami. Jej świat to model przeciętności, ale jej życiowe podejście dalekie jest od normy. Poppy jest wcieleniem optymizmu, jednak nie z tego naiwnego kandydowskiego przekonania, o tym, że "żyjemy w najlepszym z możliwych światów", ale wynikającego z pogodzenia się z przeciętnością rzeczy. Jej radość wynika ze stoickiej z ducha rezygnacji i akceptacji rzeczywistości, zgodnie z mottem "wyzbyj się wszelkich oczekiwań". Mike Leigh obok Kena Loacha przez lata uchodził za najbardziej przenikliwego portrecistę brytyjskiego społeczeństwa, z niepokojem, ale i fascynacją opowiadającym o ludziach jako galernikach póz, ról społecznych, "więźniach kultury", tego gorsetu nie pozwalającego na autentyczną ekspresję. W ten świat wpuszczał bohatera, który burzył pozorny ład – jak anarchistyczny bohater "Nagich" czy czarnoskóra córka w "Sekretach i kłamstwach". W "Happy Go Lucky, czyli co nas uszczęśliwia" tej ambicji zmiany rzeczywistości już nie ma. Poppy nie chce nikogo zbawiać, przebudzić, zaniepokoić. Chce żyć, bawić się, popływać łódką w parku, przejść nad traumami codzienności bez ich egzorcyzmowania. Leigh wprowadza wątki mogące wskazywać na jakiś życiowy zwrot – jak postać obłąkanego bezdomnego czy psychopatycznego instruktora jazdy – ale zmiana nie zachodzi. Poppy jej nie potrzebuje, jest pogodzona ze sobą i światem. "Happy Go Lucky…" przez swój stoicyzm niesie pocieszenie bez nachalności, podkręcania, słodzenia. Dla Leigh świat wciąż jest miejscem nieszczególnie rajcującym, w tle pojawiają się te same co wcześniej lęki i obawy. Zmienił się tylko ton i nastawienie. Na starość Mistrz spogląda na rzeczywistość zdecydowanie łagodniej, z pogodną rezygnacją podszytą subtelną nadzieją. Świat nie jest pop – jest Poppy.