"Naturalna dzikość serca" to hołd dla spontaniczności i dziecięcej żywiołowości, które, jeśli niepielęgnowane, każdy z nas prędzej czy później traci w zderzeniu z prozą codzienności. Niezależnie
Z czarnobiałej fotografii bije ciepło i niewysłowiona nostalgia: na tle malowniczego krajobrazu, ze zwierzętami u boku, czuło obejmuje się i uśmiecha sześcioro osób. Choć dokumentów i fabuł o takich rodzinach powstał już co najmniej tuzin, Silje Evensmo Jacobsen dostrzegła w swojskiej codzienności Nika i Marii Payne'ów coś niepowtarzalnego. Na bloga norweskiej fotografki, prowadzącej z mężem i czworgiem dzieci niedużą farmę w sercu natury, trafiła przypadkowo, około dziesięć lat temu. Jacobsen zafascynowała ich samowystarczalność: symbioza z przyrodą, skrupulatne pielęgnowanie w sobie wewnętrznego dzikusa, a także odwaga w dążeniu do bycia niezależnym od systemu. "Naturalna dzikość serca" choć z początku może się wydać ckliwą i naiwną idyllą, szybko okazuje się szczerze poruszającą kroniką rodzinną, w której kryje się gros małych-wielkich pytań o granice wolności, sens straty oraz potrzebę przynależności.
Norwegian Film Institute
Norwegian Broadcasting Corporation (NRK)
A5 Films
Reżyserka, organicznie wnikając w świat swoich bohaterów, nigdy nie ujawnia swojej obecności zza kamery. Narrację oddaje w ręce Payne'ów, z cierpliwością towarzysząc im w chwilach powszednich radości i smutków. Już po kilku minutach filmu dowiadujemy się bowiem o tragedii, która wdziera się do rodzinnej arkadii niczym siejący zniszczenie buldożer. Ujmujący monolog Marii oraz dziecięcy śmiech Falka i Ulva przerywa posępna cisza. Kilka pokazywanych na ekranie zdjęć odsłania prawdę o chorobie fotografki i jej rychłym odejściu – od chemioterapii przez ścięcie włosów aż po smutną wizytę na cmentarzu – Jacobsen najpiękniej opowiada o śmierci i stracie, nie używając przy tym ani jednego słowa. Te proste, przepełnione empatią gesty świadczą jedynie o wrażliwości i sile storytellingu norweskiej twórczyni.
Po druzgocącej stracie żony oraz matki, rodzina Payne'ów usiłuje przetrwać w nowej, bolesnej rzeczywistości. Dopiero wtedy Silje wkracza z kamerą do życia Nika i jego dzieci, którzy wspólnie decydują się na udział w filmie, spełniając przy tym życzenie zmarłej kobiety. "Naturalna dzikość serca", niczym szczery do bólu i urzekający w swojej formule "Boyhood", staje się świadectwem przeciekającego przez palce czasu – rodową pamiątką gromadzącą w sobie mniejsze i większe momenty konstytuujące życia i charaktery głównych bohaterów. Nie minie dużo czasu, zanim mimowolnie wejdziemy w skórę Nika i jego dzieci; rodzinne archiwalia wydadzą nam się dziwnie znajome, a dotykające ich bolączki i uciechy – aż nazbyt żywe i namacalne.
Norwegian Film Institute
Norwegian Broadcasting Corporation (NRK)
A5 Films
Im dłużej przysłuchujemy się zwierzeniom rozdartego rodzicielskimi powinnościami Nika, tym bardziej zaczynamy postrzegać film Jacobsen jako intymną i niezwykle cenną opowieść o wyzwaniach ojcostwa. Choć mężczyzna stoi przed szeregiem ważnych, przytłaczających go decyzji, nigdy nie przestaje być stabilnym wsparciem dla tęskniącego za mamą rodzeństwa. Utopijna sceneria, którą para wspólnie stworzyła dla swoich pociech, nagle traci swój urok – jak dalej wychowywać dzieci zgodnie z przyjętymi ideałami, gdy jeden rodzic musi naraz pełnić rolę ojca, matki, nauczyciela oraz żywiciela rodziny? Nik waha się między przeprowadzką do rodzinnej Anglii a pozostaniem w Norwegii, w której bez Marii czuje się obco i samotnie. Chciałby rownież dotrzymać obietnicy złożonej żonie i dalej uczyć dzieci w domowym zaciszu norweskiej głuszy. "Co jeśli zniszczę im w ten sposób życie?" – zastanawia się na głos zlękniony protagonista, którego rozterki skłaniają do refleksji nad tym, czy bycie złączonym z naturą nomadą i outsiderem jest w dzisiejszym świecie w ogóle możliwe. Jacobsen wzbogaca ten troskliwy i zarazem kruchy obraz tacierzyństwa o pozbawioną grama fałszu dziecięcą perspektywę. Po śmierci Marii, Ronja, jej najstarsza córka z poprzedniego związku, przeprowadza się do ojca, nie może bowiem dłużej mieszkać na farmie; pozostają jej jedynie bolesne wspomnienia o utraconym szczęściu. Z kolei kilkunastoletnia Freja, choć otoczona uwagą młodszych braci oraz czułą opieką Nika, traci nie tylko matkę, ale i starsze rodzeństwo. Wzruszająca spowiedź kochających się, lecz rozdzielonych żałobą sióstr odsłania głęboką tęsknotę za kobiecą wspólnotowością. Twórczyni, kreśląc oś fabuły wokół relacji ojca i córek, tworzy złożony oraz chwytający za serce portret rodziny, która pomimo wzlotów i upadków pozostaje zżyta i kompletna.
Norwegian Film Institute
Norwegian Broadcasting Corporation (NRK)
A5 Films
Ta wizja, choć piękna i podtrzymująca na duchu, nie jest jednak w pełni autentyczna. Mimo że nagrodzonemu w Sundance dziełu Norweżki daleko do wyidealizowanej laurki, trudno oprzeć się wrażeniu, że Jacobsen świadomie romantyzuje i upiększa rzeczywistość Payne'ów. Dokumentalistka zatraca reporterską obiektywność, przyznając nawet w wywiadach, że jej marzeniem było – i nadal jest – pójście śladem Nika i Marii, którzy mimo przeciwności losu, wspólnie stworzyli upragnioną alternatywę dla życia w ciągłym biegu. Dlatego na dedykowanym zmarłej, wyidealizowanym portrecie rodziny próżno szukać choćby najmniejszej rysy. Jacobsen milczy nie tylko na temat kryzysu małżeńskiego, do którego fotografka przyznała się w swoich blogowych wpisach, ale także o tym, że małżeństwo rozważało sprzedaż ukochanej farmę i opuszczenie Norwegii na dobre. Plany pokrzyżował im nowotwór Marii.
"Naturalna dzikość serca" to hołd dla spontaniczności i dziecięcej żywiołowości, które, jeśli niepielęgnowane, każdy z nas prędzej czy później traci w zderzeniu z prozą codzienności. Niezależnie od tego, czy styl życia Payne'ów uznamy za słuszny czy nie, mikroświat przyrody, jaki odsłania przed nami Jacobsen, syci oczy i uszy, kusząc widzów pragnieniem spokoju i poczucia przynależności. W tej historii człowiek nie jest wrogiem natury, lecz jego integralną częścią i wiernym sprzymierzeńcem. Jakkolwiek łzawo i banalnie to brzmi, każdy jeden kadr filmu, każda fotografia i każde słowo wypowiedziane przez Marię zachęcają nas do wyjścia na zewnątrz – opuszczenia swojej strefy komfortu, spojrzenia poza horyzont i odszukania swojej własnej, naturalnej dzikości serca.