"Drzewo Jozuego" byłoby kolejnym zwykłym filmem akcji z lat 90, gdyby nie jego realizacja. Jest w nim wszystko co powinno być w porządnym filmie tego gatunku. Mamy tu "niezniszczalnego bohatera",
Fabuła filmu nie jest skomplikowana. Niesłusznie skazany za zabójstwo przyjaciela kierowca ciężarówki Anthony Santee (Dolph Lundgren) ucieka z więzienia i rozpoczyna swoją wendettę na prawdziwych mordercach. Podczas ucieczki porywa kobietę, która okazuje się policjantką. "Drzewo Jozuego" byłoby kolejnym zwykłym filmem akcji z lat 90., gdyby nie jego realizacja. Jest w nim wszystko, co powinno być w porządnym filmie tego gatunku. Mamy tu "niezniszczalnego bohatera", sporo dobrze zrealizowanych strzelanin, kilka świetnych walk z elementami karate (w końcu Lundgren ma czarny pas w karate), no i w końcu wspaniały pościg z wykorzystaniem Ferrari F40 i Lamborghini Countach. Rzadko się zdarza w kinie spotkać w jednym filmie te dwie marki. Dochodzi do tego jeszcze mocny scenariusz.
Aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie. Znany z doskonałych warunków fizycznych Szwed idealnie pasuje do swojej roli mściciela. Jednak najbardziej w pamięć zapadają policjanci z Los Angeles ścigający Santiego grani przez George'a Segala i Beau Starra. Reszta ekipy też bez zarzutów.
Świetną pracę wykonał Joel Goldsmith, autor muzyki. Jest ona idealnie dopasowana do pięknych pustynnych krajobrazów i zapada w pamięci. "Drzewo Jozuego" to porządnie zrealizowany film akcji w sam raz na wieczór po całym dniu pracy. Jeżeli nie oczekujesz od niego nic ponad świetną, niezobowiązującą zabawę, to na pewno się nie zawiedziesz.