Recenzja wyd. DVD filmu

Desperado (1995)
Robert Rodriguez
Antonio Banderas
Salma Hayek

El Vengador

"Desperado" w reżyserii Roberta Rodrigueza to film wybitny. Istne arcydzieło, które nie tylko zrewolucjonizowało kino niższej kategorii, lecz również udowodniło, że realizacja wybornej produkcji
Robert Rodriguez - twórca pięknego, niczym nieskrępowanego, chwytającego za serce, brutalnego kina. Kina, które wywołuje na twarzy widza w pełni uzasadniony, szeroki uśmiech. Rodriguez to człowiek obdarzony niespotykanym dotąd reżyserskim talentem. To operator tworzący widowiskowe produkcje nie dla wielomilionowych zysków, lecz przez wzgląd na swą bezgraniczną miłość do tradycyjnego kina niższej klasy. Owocem tego wspaniałego, ale i długoletniego uczucia był "El Mariachi". Film, który stał się zarówno przełomem, jak i nowym początkiem kariery uznanego reżysera. Zrealizowany za skrajnie niską kwotę, bez użycia aktualnych wówczas technologii udowodnił, że nawet za tak niewielkie pieniądze da się stworzyć istne dzieło sztuki. Rodriguezowi nie było łatwo. Ciągła oszczędność oraz brak wykwalifikowanych aktorów nieraz dawał się we znaki. Mimo to udało się ziścić swój sen o zabójczym muzyku. Trzy lata później, ze znacznie większym zapleczem finansowym R.R. powraca wraz ze swym sztandarowym widowiskiem zatytułowanym "Desperado".



El Mariachi (Banderas) to utalentowany muzyk, który ma w życiu wszystko. Kochającą kobietę oraz swoją wierną towarzyszkę - piękną gitarę, którą wygrywa wspaniałe pieśni. Niestety, jego szczęście nie trwa długo. Pewnego dnia z rąk okrutnych gangsterów ginie ukochana wędrownego gitarzysty, zaś on sam zostaje okaleczony. Od tej pory nie może kontynuować swej scenicznej kariery. Poprzysięga jednak zemstę. Wkrótce El Mariachi trafia do niewielkiego meksykańskiego miasteczka, gdzie wypytuje o niejakiego Bucho - człowieka odpowiedzialnego za morderstwo niewinnej kobiety. Okazuje się, że El Mariachi jest legendarnym muzykiem, który w futerale na instrument nosi broń. Gangster próbuje za wszelką cenę pozbyć się oponenta. Ten jednak nie spocznie póki zabójca nie padnie u jego stóp martwy. Swoją pomoc oferuje mu piękna Carolina (Hayek) - właścicielka miejscowej księgarni.



Produkcje z bogatej stajni Roberta Rodrigueza cechuje porządny, umiejętnie stworzony schemat stanowiący szkielet całego widowiska. El Mariachi - grajek, osoba powszechnie ceniona w meksykańskiej kulturze. Rzecz jasna nie jest to byle kto, lecz postawny, ale i twardy mężczyzna, stanowiący ideał damskiej części widowni. Carolina - piękna, urocza, ponętna niewiasta, oferująca swą pomoc przypadkowo napotkanemu mężczyźnie. Jak to w tego typu produkcjach bywa - między obojgiem rodzi się płomienne uczucie, które to zadecyduje o losach głównego bohatera. Historia zaserwowana w "Desperado" nie jest skomplikowana. Charakteryzuje się prostotą, ale i niezwykle wysoką jakością wykonania, znacząco wpływającą na odbiór filmu. W tej dziecinnej prostocie kryje się jednak prawdziwa głębia, którą dostrzeże tylko uważny widz zaznajomiony z twórczością reżysera. Każdy wątek został dopracowany do perfekcji, co zaciera uczucie pewnej nierówności. Zemsta - stanowiąca oś napędową "Desperado" - to krwawa wendeta, trwająca od początku projekcji aż do jej końca. Rodriguez jako mistrz w swoim fachu zaserwował spragnionym wrażeń widzom kilka przemyślanych, niespodziewanych zwrotów akcji, które z pewnością nie pozwolą nam spokojnie usiedzieć na miejscu. Bardzo dobrze zrealizowany został również wątek namiętnego, płomiennego uczucia pomiędzy dwójką bohaterów. R.R. po raz kolejny jest w stanie udowodnić, że potrafi wykrzesać z aktorów wszystko to, co najlepsze. Oboje są dla siebie podporą i otuchą, co tylko potęguje zgranie filmowego duetu Antonio-Salma.



Pojęcie "krwawa zemsta" nabiera za sprawą popisowego dzieła Rodrigueza właściwego znaczenia. Poszukiwanie sprawcy okrutnej zbrodni nie odbywa się w subtelny sposób. Wręcz przeciwnie. Protagonista urządza prawdziwą rzeź na mieszkańcach miasteczka, którzy jak widać - nie darzą obcych zbyt dużym zaufaniem. Główny bohater trylogii zostaje przedstawiony w mistrzowski sposób przez swego wiernego kompana, co tylko zaostrza apetyt na więcej krwawych, niezwykle efektownych starć. Każda strzelanina, eksplozja bądź pojedynek została zrealizowana z aptekarską precyzją, dbając przy tym o choćby niewielki realizm. Bohater odgrywany przez Antonio Banderasa z gracją posyła wrogów na tamten świat niczym matador walczący z rozwścieczonym bykiem. Każdy strzał, każde przeładowanie rozgrzanej do czerwoności giwery sprawia niespotykaną dotąd przyjemność, co dobitnie potwierdza potencjał ambitnego reżysera, a zarazem scenarzysty tego wspaniałego dzieła.



Wbrew pozorom nawet w tak efektownym, rozpędzonym do granic możliwości widowisku da się zamknąć wszystkie wątki bez konieczności otwierania furtki kontynuacji (choć, rzecz jasna, sequel był nieunikniony). Złego, bezdusznego oraz bezlitosnego przestępcę spotyka zasłużona kara. Dwójka kochanków zyskuje należyty spokój, zaś dusza bezimiennego muzyka uzyskuje długo oczekiwane ukojenie. Tak duża dbałość o szczegóły sprawia, iż druga część trylogii daje widzom uzasadnione uczucie sytości.

"Desperado" stało się dla Roberta Rodrigueza nie tylko potwierdzeniem jego wysokich, iście mistrzowskich umiejętności, lecz również przedstawiło światu kilka znaków rozpoznawczych wspomnianego powyżej twórcy. Charakterystyczna krwawa rozwałka pełna strzelanin, wybuchów i samochodowych pościgów zrealizowana w stylu standardowego kina klasy B czy też cała paleta niewiarygodnych rekwizytów na czele z prującymi ołowiem futerałami. Sceny, w których dwójka przyjaciół zmniejsza populację miasta za pomocą wyrzutni rakiet i karabinów maszynowych umieszczonych w futerałach przy akompaniamencie świetnej, elektryzującej muzyki, zasługuje na prawdziwe uznanie.



Robert Rodriguez słynie z angażowania do swych produkcji wielu znanych i cenionych aktorów. Tym razem na ekranie goszczą m.in. Antonio Banderas i Salma Hayek. Oboje są ulubieńcami Rodrigueza, często pojawiając się w jego coraz to nowych filmach. W momencie kręcenia "Desperado" byli jednak mało znanymi osobistościami, które dopiero po premierze filmu zyskały rozgłos i międzynarodową popularność. Banderas  sprawdził się wyśmienicie jako mściwy muzyk szukający mordercy ukochanej. Stworzył bardzo wyrazistą postać, którą uzupełnia Salma Hayek. Oboje stworzyli wspaniały duet, który zasługuje na szczerą pochwałę. Z obiema postaciami bardzo łatwo można się utożsamić. Joaquim De Almeida to łotr z krwi i kości. Zresztą zdążył już przyzwyczaić widzów do swej złowieszczej natury, przez co niemalże zawsze gości na ekranie w podobnej roli. Świetnie nakreśleni bohaterowie pierwszoplanowi stanowią podporę całego widowiska. Każdy z nich to wyrazista, godna uznania postać, lecz tym razem zadbano również o ciekawych osobników pojawiających się w tle całej zabawy. Steve Buscemi, Quentin Tarantino czy też Danny Trejo. Buscemi stworzył interesującą postać wiernego przyjaciela. Tarantino znów zachwycił nietypowym poczuciem humoru, zaś Trejo po raz kolejny zadbał o swój dość przerażający wizerunek. Tym razem posługując się nożami.



"Desperado" w reżyserii Roberta Rodrigueza to film wybitny. Istne arcydzieło, które nie tylko zrewolucjonizowało kino niższej kategorii, lecz również udowodniło, że realizacja wybornej produkcji nie wymaga imponującego, pokaźnego budżetu. Rodriguez otworzył drzwi do wielkiej kariery wielu późniejszym gwiazdom, samemu stając się królem tego typu, emocjonującego kina. "Desperado" trzyma w napięciu, cieszy oczy dynamiczną akcją i krwią wylewającą się z ekranu. Waleczny Banderas, piękna Hayek i wspaniała muzyka skomponowana przez zespół Los Lobos. Nic dodać, nic ująć.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Desperado
Nakręcony za kilka tysięcy dolarów "El Mariachi" w 1992 roku przyniósł Robertowi Rodriguezowi rozgłos w... czytaj więcej
Recenzja Desperado
"Desperado" jest opowieścią o muzyku - śpiewającym gitarzyście, zwanym w meksykańskich okolicach el... czytaj więcej
Recenzja Desperado
"Desperado" obejrzałam, kiedy byłam jeszcze małą "gówniarą". Po raz pierwszy przekonałam się wtedy, co... czytaj więcej