Nazwisko
Pasolini u wielu widzów wywołuje odruchowe wzdrygnięcie i natychmiastową utratę apetytu. Bestialskie morderstwo, kanibalizm, zoofilia - to motywy wyraźne w "
Chlewie", ale ukazane niemalże całkowicie poza zasięgiem wzroku widza, przez co kontrowersyjność tego obrazu wynika przede wszystkim z pozakadrowych wyobrażeń.
"
Chlew" tworzą dwie niezależne, nigdy nie przenikające się fabuły, które wykorzystują odmienne środki ekspresji. Historia średniowiecznego wojownika opowiedziana jest wyłącznie obrazami, z kolei wątek Juliana i osób z jego otoczenia w całości opiera się na dialogach. I to jakich dialogach! Julian Klotz (
Jean-Pierre Léaud) wymienia z Idą (
Anne Wiazemsky) zdania godne scenariuszy
Tarantino i
Buñuela, a gdy robi się niebezpiecznie blisko przeintelektualizowanej paplaniny - charakterystycznej dla wielu filmów europejskiego kina niezależnego - rzucają nagle: "Tralalala". Szkoda tylko, że Francuz i Niemka zostali zdubbingowani przez aktorów włoskich. Moc dialogu silnie oddziałuje jeszcze wielokrotnie, np.: Herditze (
Ugo Tognazzi) przez kwadrans kluczy wokół erotycznej słabości Juliana do prosiaków, a gdy wydaje się, że w końcu opowie o tym Klotzowi seniorowi (
Alberto Lionello), ten przerywa mu słowami: "I tak dobrnęliśmy do momentu, gdy pan nie może tego wypowiedzieć, a ja nie mogę dalej słuchać", a jednak doskonale wiadomo, czego dotyczyła rozmowa. Autor brutalnego "
Salo, czyli 120 dni sodomy" tym razem postawił na minimalizm. Widz ani razu nie uświadczy wspólnej sceny Juliana z wieprzami czy też brutalnego zakończenie jego fetyszystycznych zapędów. Wszystko jest opowiedziane, dostarczone z drugiej ręki.
Czemu właściwie Julian ugania się za świniami (dla jasności - nie piszę językiem blokowiska, mam na myśli maciory w sensie dosłownym)? Wszystko wskazuje na formę ekspresji jego buntowniczej natury. Nie jest to jednak bunt podobny do politycznego sprzeciwu Idy, jego dziewczyny, która wybiera się do Niemiec z zamiarem ostentacyjnego, grupowego sikania na Mur Berliński. Jego sprzeciw ma wymiar czysto teoretyczny, nie przekonuje go ani indywidualizm, ani kolektywistyczna równość. Według słów jego matki: "Jeśli się buntował to pod maską konformizmu, gdy usłuchał to w oznace buntu". Dlaczego miałby być z kobietą albo w ogóle z człowiekiem? Dla Juliana to trudniejsze pytanie niż dla większości osób.
Paralelna historia jest natomiast dokumentacją upadku, degrengoladą absolutną z zabiciem i zjedzeniem przeciwnika, zgwałceniem przypadkowej kobiety i zaspakajaniem wszelkich pierwotnych potrzeb włącznie. Gdyby tak wyrugować drugie oblicze "
Chlewu", to dostalibyśmy nie mniej, nie więcej niż typową produkcję spod znaku exploitation, podobną do "
Barbarian Queen" czy "
Deathstalker". Jak te dwa wymiary filmu mają się do siebie? Mogę jedynie podejrzewać, jakie intencje przyświecały reżyserowi.
Pasolini zyskał sławę przede wszystkim za sprawą niekonwencjonalnych adaptacji. "
Chlew" jest natomiast ostatnim filmem, który zrealizował według własnego scenariusza. Idzie za tym pewna trudność w interpretowaniu końcowego efektu - nie można wesprzeć się znajomością mitu o
Medei czy
Edypie, nie otrzymuje się najdrobniejszej podpowiedzi. Jeszcze jedno utrudnienie to skala społecznych problemów, jakie reżyser chce poruszyć w ciągu półtorej godziny. Można by uznać, że "
Chlew" balansuje na granicy bełkotliwej pretensjonalności, gdyby nie elementy autokrytycyzmu, a zwłaszcza negatywna wizja burżuazji dyskutującej o nienawiści do żydów podczas grania na harfie...
Interpretacji "
Chlewu" nie da się zawrzeć w kilku zdaniach internetowej recenzji, powstały przecież opasłe księgi opisujące twórczość
Pasoliniego i rozkładające m.in. ten film na czynniki pierwsze. Sądzę jednak, że włoski reżyser podjął próbę ukazania autodestrukcyjnej natury ludzkości na różnych etapach jej rozwoju i wyraził obawę, że tylko przemocą można położyć kres przemocy. Tytułowy chlew nie jest jedynie miejscem spełnienia fantazji Juliana, ale światem, w którym żyjemy. Chociaż wielu krytyków wyraziło negatywne opinie o ostatnich filmie napisanym przez
Pasoliniego, w moim odczuciu pozostaje on jednym z najlepszych jego dokonań.