Każdy kto interesuje się Olivierem bądź Monroe powinien znać sytuację zaistniałą na planie Księcia i Aktoreczki. Laurence nadrabiał swoje kompleksy wyżywając się na Marilyn. Tragedią jest dla mnie oglądanie tego filmu, kiedy wiem jakie spięte stosunki były między aktorami i jaką Laurence był wtedy siekierą. Charakter miał wstrętny. Tak czy siak trzeba przyznać, że spisał się wtedy na medal, gdybym wcześniej tego nie wiedziała uznałabym, że dobrze dogadywał się z Marilyn.
Był profesjonalistą. Albo inaczej. On był aktorem, a Marilyn gwiazdą. On chciał zostać gwiazdą, a Marilyn aktorką. Sytuację z planu znam tylko z filmu "Mój tydzień z Marilyn", a więc nie za bardzo, więc nie powinienem się wypowiadać. Mam zresztą nadzieję, że ty masz jakieś lepsze źródło informacji poza tym filmem, bo można w ciemno zakładać, że jest mocno przeinaczony. Olivier być może nie był przyjemnym człowiekiem, ale i Monroe na pewno nie była po prostu zagubioną blondyneczką. Nie potrafiła nauczyć się tekstu, przychodziła na plan wtedy, kiedy jej się chciało. To raczej nie był po prostu wynik jej nieporadności, ale też niedbalstwa. Billy Wilder po każdym filmie z nią zaklinał się, że więcej jej nie zatrudni, bo nie da się z nią współpracować. Oboje po drodze pewnie uprzykrzyli życie wielu osobom, zanim na siebie trafili.
Nie on jeden miał ciężki charakter. Tak z głowy to można wymienić choćby Chaplina, przy którym Olivier był prawdopodobnie potulny. Myślę, że oni po prostu traktowali ten zawód naprawdę serio, a nie jak zabawę. I pewnie sami uważali, że albo jesteś profesjonalistą i potrafisz to znieść albo powinieneś zająć się czymś innym.
Czytuję sobie biografię Marilyn Monroe i sytuacja z planu Księcia i aktoreczki jest opisywana wszędzie bardzo podobnie, wręcz tak samo więc liczę w wiarygodność tych opisów.
Chaplin to geniusz nad geniuszami! Nie wgłębiałam się w temat, ale faktycznie muszę to zrobić, bo na razie jedyne co wiem o jego osobistym życiu to relacje z synem Charliem Jr., który notabenę też odegrał w życiu Monroe znaczną rolę.
Tego nie wiedziałem. Też nie jestem ekspertem Chaplina, a z jego autobiografii to raczej dużo się nie dowiesz (pomija wiele istotnych faktów ze swojego życia). Sytuację z synem to głównie z internetu znam i z wywiadów Marlona Brando, który pracował z Chaplinem przy filmie "Hrabina z Hongkongu". Brando (też zresztą niezły dziwak) nie cierpiał tej współpracy i pytał Charliego Jr., czemu ten tak daje sobą pomiatać. Facet stworzył jedną z najbardziej znanych i sympatycznych postaci w historii kina, ale nie owijał w bawełnę i potrafił zgnoić człowieka, jak coś mu nie odpowiadało.
Z drugiej strony Brando nie zaprzeczał, że Chaplin był genialny w tym, co robi i też lubił czasem zachowywać się jak primadonna, więc pewnie nie było tak, że dostawał ochrzan bez powodu.
W swojej autobiografii Chaplin nie wspomina o Licie Grey, z którą miał dwoje dzieci. Ona miała 16 lat, a on 35. Gdyby wszystko poszło źle, to Chaplin mógłby za to trafić do paki. Wyraźnie nie chciał, żeby ludzie widzieli go inaczej, niż jako sympatyczną postać ze swoich filmów, którą na pewno nie był. Niestety film o nim jest tak samo przekłamany (może nawet nie przekłamany, ale też nie mówi o tym, co najciekawsze).
Zabierając się za film, wiedziałam, że ich relacje były napięte. Troszkę ciężko mi się go oglądało, bo nie widziałam ani grama chemii między nimi. Nawet gdy w filmie raz czy dwa się do niej uśmiechnął, w jego oczach widziałam niemałą nienawiść do niej.
Podam inny przykład z polskiego podwórka.Na planie "Pana Wołodyjowskiego" Barbara Brylska-Krzysia zabrała swojego psa i aparat fotograficzny by robić zdjęcia ekipie filmowej! Powstał z tego lekki chaos,reżyser się wk..ił i wrzasnął na całe gardło"Więcej u mnie już nie zagrasz"! Kręcenie filmu to normalna praca gdzie ludzie się lubią,cenią,nienawidzą,wkurzają bo aktorzy inni filmowcy to normalni ludzie.Monroe nie tylko Olivierowi dała się we znaki.W "Pół żartem pół serio" miała taką depresję że nie zauważyła tego że Lemmon i Curtis to mężczyźni,a reżyser Billy Wilder był bliski depresji o czym był zresztą poświęcony list który napisał do ówczesnego mężą MM Arthura Millera.A propos jestem świeżo po obejrzeniu filmu dokumentalnego "Z pamiętnika Marylin" i tam goście twierdzili że Monroe przyćmiła Laurenca,a Olivier zagrał swa najsłabszą rolę.Noooooo jeśli to była najsłabsza jego rola to chcę obejrzeć najlepszą-stałbym się jego fanatykiem!!!Austriacki książę autorytarny, z komicznym zabarwieniem zupełnie jak z "Przygód dobrego wojaka Szwejka" był taki jaki być powinien! Takich dyktatorów za kamerą było wielu choćby uznawany za jednego z najlepszych reżyserów Orson Welles cały czas podobno wrzeszczał i znieważał kogo popadnie,z kolei Alfred Hitchcock przeważnie był na planie flegmatycznym angielskim dzentelmenem.WAŻNA JEST JAKOŚĆ FILMU,TO CO SIĘ DZIAŁO ZA KULISAMI W OGÓLE NIE POWINNO NAS OBCHODZIĆ!!!
Porównujesz Barbarę Brylską do MM? Wybacz, ale widzę, że sam znasz biografię Monroe i wiesz, że miała wyjątkowo trudne życie.
Nie jestem może osobą, która współczuje każdemu i z każdego powodu, ale Marilyn chwyta mnie za serce na ekranie, a znając historię jej życia w oczach widzę smutek i ciężkość.
Tal porównuje Brylską bo ona pierwsza do głowy mi wpadła.Vivien Leigh,Audrey Hepburn,Amy Whithouse,Robin Williams,Edith Piaf i nie tylko jak wynika z zeznań świadków ich żywotów,pamiętników etc. tak samo jak MM mieli depresję tylko się z tym publicznie kryli! W tym fachu aktora i piosenkarza można dostać zaj..ba od namolnych fanów bezczelnych pismaków,wymagających menedzerów co ich jak wysyłają padlinę na żer tym pierwszym i drugim.Ilu jeszcze jest takich śpiochów co nie wytrzynują psychicznie,a sa uzależnione od estrady.może do nich należy Brylska?Ja nie wiem! Fakt Monroe w nieradzeniu sobie z emocjami przerastała innych,ale nie była jedyną i to chciałem napisać,żeby mało patrzeć na to co się działo w kulisach bo równie dobrze wrażliwy robotnik budowlany może być kocony przez wulgarnych kolegów od p..y etc a razem zrobią piękny budynek i czy się mieszkańcy budynku się tym przejmą?! Wrażliwy się uwolnił od tamtych i może podziwiac swoje dzieło!PS Wierz mi ja też wspólczuję Marylin tego co przeżyła!
A ja nie neguję, że takie osoby Jak Vivien Leigh, Audrey itd. również miały b. ciężko.
Monroe oprócz depresji była też obarczona chorobami psychicznymi, nie tylko swoimi, ale również rodziny.
Problem Audrey polegał na tym, że miała problem z uporządkowaniem swojego życia miłosnego, pragnęła rodziny. Podobnie Marilyn, przy czym Audrey na większości (bo nie na wszystkich) planach filmowych była księżniczką. Monroe nie umiała pracować z ludźmi.
Och wiem, że trochę się spóźniłem, ale któreś z dzieci Oliviera opowiadało o tym w jakimś filmie dokumentalnym o nim i z jego punktu widzenia to wygląda inaczej. Nienawidził Marlin za to, że nie potrafiła pracować, była kapryśna i Olivier uważał, że miała kompleksy(co odbijało się na jej postawie) bo pochodziła z nizin a część ludzi na planie wraz z Olivierem to albo stara arystokracja, albo klasyczna gentry. Doprowadziła go do takiego stanu, że tylko jeden raz wyreżyserował coś więcej. Trzeba mu jednak oddać, że ponoć był oszołomiony tym, że kamera kocha Monroe i ponoć chwalił to u niej.
Właśnie obejrzałam "Rebekę", gdzie jego gra bardzo mi się podobała. W ciekawostkach można przeczytać: "Ponieważ Laurence Olivier był zły, że roli drugiej pani De Winter nie dostała Vivien Leigh, bardzo źle traktował Joan Fontaine, odtwórczynię tej roli." Widać, że nie tylko z MM miał problem. Wiem, że powinno się oceniać aktora tylko za to jak wypadł na ekranie, ale takie informacje jednak trochę wpływają na mój odbiór jego osoby.