"...oby ten Matuszyński był młody... szczerze w to wątpię, ale gdyby był młody - wtedy mamy kawał kina przed sobą."
"Ostatnia rodzina" jest tak reżysersko dojrzała, wysmakowana, naturalnie lekka acz ambitna, W PUNKT po prostu.
Życzę Panu Janowi wielkiego, ogromnego wiadra, kubła, a co mi tam, silosu lodowatej wody na głowę - i drugiego, i trzeciego, a i od czwartego co najwyżej się przeziębi, więc mu nie pożałuję. Byle nie uwierzył zbyt mocno w to, co tutaj piszę, byle nie za szybko uwierzył we własną wielkość. Rozwoju osobistego i twórczego życzę. Sukcesem się nie przejmować.
Moje pierwsze zetknięcie z tym reżyserem i od razu zyskał moje szczere uznanie. Rzadko mnie to dotyka.
Od teraz będę śledził z uwagą kolejne dzieła.
"Ostatnią rodziną" Jan P. Matuszyński wszedł do historii polskiego kina. Życzę mu, żeby się w niej trochę porozpychał, a gdy przyjdzie czas spaceru nogami do przodu - był uznawany za jednego z najlepszych. Co najmniej.
Skarbem jest reżyser, co scenariusza nie spieprzy.
Gratuluję.
Późno już.