TOP 10: Najlepsze seriale 2024 roku! Widzieliście wszystkie?

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/TOP+10%3A+Najlepsze+seriale+2024+roku+Widzieli%C5%9Bcie+wszystkie+%E2%80%93+Filmweb-158714
TOP 10: Najlepsze seriale 2024 roku! Widzieliście wszystkie?
Zbliżamy się do podsumowań roku. Przeglądając tegoroczne premiery serialowe, musimy przyznać, że 2024 rok był bardzo dobrym czasem dla telewizji i platform streamingowych. Rok 2024 rozpoczęliśmy od znakomitego i jedynego w swoim w swoim rodzaju "The CurseNathana FielderaBenny'ego Safdiego (obaj także na ekranie) z wybitną w swojej roli Emmą Stone. A już chwilę później oglądaliśmy "Szoguna", który rozbił bank z nagrodami na tegorocznej edycji Emmy, a także zdobył cztery znaczące nominacje do Złotych Globów. To wciąż tylko styczeń!          

Mamy nadzieję, że cofając się w czasie i przyglądając najlepszym serialom 2024 roku, przypomnimy sobie wspólnie, co oglądaliśmy w tym roku. A było tego znacznie więcej niż wymienionych przez nas 10 tytułów. Dajcie znać, jakie są Wasze TOP 10 2024 roku i co jeszcze warto dodać do naszej listy. 

Najlepsze seriale 2024 roku. 10 najgorętszych tytułów!



Emma Stone, Nathan Fielder i Benny Safdie w czarnej komedii o nowożeńcach, którzy starają się o dziecko, jednocześnie prowadząc własny program telewizyjny. Kiedy bohaterowie zaczynają podejmować wątpliwe etycznie decyzje, ich konsekwencje szybko odbijają się na związku pary. Nasz recenzent zachwalał "The Curse" w następujący sposób: Jeśli męczy Was bezbarwna, generyczna telewizja, której pełno na platformach streamingowych, sięgnijcie po "The Curse". Serial Nathana Fieldera i Benny’ego Safdiego wypływa z autorskiej wrażliwości. Z chęci burzenia reguł, a nie z konieczności zaistnienia, zarobienia lub ugruntowania bezpiecznej pozycji. "The Curse" nie poprzestaje na zabawie formą, psychologicznych analizach i inteligentnym szyderstwie. Dorzuca też wnikliwe komentarze społeczne i autotematyczne. Wreszcie okazuje się ostrą i bezwzględną diagnozą medium, które miało uczciwie pokazywać rzeczywistość, a tylko ją fabrykuje, ubarwia i wygładza na potrzeby twórców.



W Internecie głośna jest grupa osób, która twierdzi, że jeśli raz coś zostało dobrze nakręcone, to nigdy, przenigdy, pod żadnym pozorem nie może zostać ponownie zrealizowane. Te osoby nie powinny oglądać serialu "Szōgun", bo musiałyby zmienić zdanie. Nowa ekranizacja powieści Jamesa Clavella nie przekreśla wartości serialu z Richardem Chamberlainem. Nie jest też efektem bezwartościowej pogoni platform streamingowych i stacji telewizyjnych za nowym contentem. "Szōgun" to przemyślana, zmyślnie zrealizowana nowa wizja klasycznej opowieści, która pewnie trzyma się na własnych nogach. Fani ciekawych historii w nietuzinkowej otoczce byli zachwyceni. Nie dziwimy się. Dla nas to zdecydowanie jest jeden z najlepszych seriali mijającego roku.



Tom Ripley to enigma. Wymyślona przez Patricię Highsmith postać od dziesięcioleci rozbudza wyobraźnię czytelników oraz twórców filmowych. Na przestrzeni lat jego historię opowiadano na różne sposoby, a w postać wcielały się największe gwiazdy ekranu. A mimo to Tom Ripley wciąż pozostaje zagadką. To sprawia, że każda kolejna ekranizacja wygląda jak coś świeżego, pokazującego Ripleya w nowym świetle. Nie inaczej jest z serialem platformy Netflix. Siłą tego "Ripleya" jest bez wątpienia odtwórca roli tytułowej Andrew Scott. Jeśli ktoś wątpił w jego talent, po tym serialu nabierze pewności, że jest to jeden z lepszych aktorów swojego pokolenia.


[/webVideo
]

Dotychczas gry wideo nie miały szczęścia do ekranizacji. Powoli coś się jednak zmienia: "The Last of Us" i "Arcane" przetarły szlak, a w tym roku ich śladem poszedł dumnie "Fallout". "Wojna nigdy się nie zmienia", głosi słynne zdanie z kultowej gry wideo, i misja twórców serialu polegała na tym, by nie zmieniła się zanadto w tłumaczeniu. Udało się! "Fallout" zgrabnie łączy postapo z westernem, horrorem, kinem drogi i nawet humorem, kreując z jednej strony absurdalną, a z drugiej zupełnie poważną wizję świata przyszłości. Klimat gier został zachowany, ale – co równie ważne – serial broni się też w oderwaniu od oryginału. Nawet aktorstwo – zwłaszcza w wykonaniu Waltona Gogginsa – jest tu wysokiej próby.



"Reniferek" Richarda Gadda to jeden z największych tegorocznych hitów Netfliksa. Opowieść o aspirującym komiku, który zmaga się z natrętną fanką, prowokowała fanów do pytań, co z przedstawionej historii jest prawdą, a co fantazją twórców. Jak w swojej recenzji pisał Maciej Niedźwiedzki: Stalking czy podglądactwo to bardzo nośny filmowy temat: nie trzeba mu wiele, by utrzymać uwagę widza. Dla twórców "Reniferka" (brawa dla reżyserującej cztery odcinki Weroniki Tofilskiej) samo budowanie napięcia oraz eskalacja konfliktu między Donnym i Marthą to jednak zdecydowanie za mało. Nękanie jest dla nich punktem wyjścia, ale szybko na pierwszy plan wychodzi wyjątkowo zagmatwana i pełna cierpienia biografia aspirującego komika. Równie ciekawe było post scriptum, jakie do serialu dopisało życie. Pewna kobieta rozpoznała w bohaterce siebie i zdecydowała się pozwać Netflix o zniesławienie.



Nieliczne spośród współcześnie wychodzących seriali mogą pochwalić się regularnością i stabilnością formy prezentowanej przez "The Bear". Najlepiej, że – w odróżnieniu od kręcących się w kółko nowoczesnych sitcomów – nowy sezon oznacza zawsze nowe fabularne wyzwanie. W tym wypadku jest to zapis z pierwszych tygodni życia nowej restauracji Carmy'ego. Jeśli dominantą początku serialu był chaos i próby jego okiełznania w audiowizualnym rytmie "strasznie głośnie, niesamowicie blisko", a środka opowieści – odnowa i początek nowego, trzeci sezon upływa pod znakiem dążenia do utrzymania porządku i znalezienia balansu – pisze w filmwebowej recenzji 3. sezonu Kamil Kalbarczyk. Coś dla spokojnego ducha i podekscytowanego ciała.
[/rankingElement

]
"Uznany za niewinnego" wziął fanów seriali z zaskoczenia. Remake klasycznego dramatu sądowego Alana J. Pakuli robi bowiem wszystko tak, jak należy. Choć nestor telewizji David E. Kelley postanowił przebudować żelazną konstrukcję oryginału, pozostaje wiernym zawartym weń sensom i wymiarom. Na przestrzeni zaledwie ośmiu odcinków twórcy udaje się stematyzować paradoksalną przepaść pomiędzy winą a wyrokiem, napędzając tym samym widzowskie dyskusje, analizy i kłótnie o fabularne detale. "Uznany za niewinnego" to serial, do którego w specjalnym zestawie blu-ray powinno się dołączać mapę myśli i podejrzeń do samodzielnego zamontowania na ścianie. Biorąc jednak pod uwagę kuszącą łatwość w połknięciu serialu duszkiem, być może byłoby to jedynie marnotrawstwo papieru.


 
"Kulawe konie", czyli adaptacja cyklu powieściowego autorstwa Micka Herrona, to jedna z najlepszych produkcji Apple TV+. Jej bohaterami jest grupa dysfunkcyjnych szpiegów MI5, której przewodzi cieszący się złą reputacją Jackson Lamb (Gary Oldman). Czwarty sezon w pełni zaspokoił oczekiwania fanów. Przyniósł nie tylko świetnie nakręcone sceny akcji, ale też spore zaskoczenie w postaci pożegnania z jednym z bohaterów. Nie możemy się już doczekać piątego i zapowiedzianego przez platformę szóstego.


Pingwin w wykonaniu Colina Farrella był jedną z największych atrakcji "Batmana" Matta Reevesa, nic więc dziwnego, że doczekał się własnego serialu. Produkcja HBO świetnie rozwija to, co zapoczątkowano na dużym ekranie, kłaniając się przy okazji wielkim serialowym braciom – a to "Rodzinie Soprano", a to "Breaking Bad". Największym zaskoczeniem spin-offu "Batmana", w którym zupełnie nie brakowało nam samego Batmana, było jednak to, że wspaniałego Farrella przyćmiła jeszcze wspanialsza Cristin Milioti w roli Sofii Falcone. Rozpisaną na osiem odcinków przekomarzankę między tą dwójką bohaterów oglądało się po prostu świetnie.



"Matki pingwinów" pojawiły się na streamingu trochę z zaskoczenia, bez wielkiej kampanii promocyjnej. Mimo to szybko udało im się podbić serca widzów i widzek. Tytułowe bohaterki to rodzice dzieci atypowych, którzy każdego dnia muszą mierzyć się z szeregiem wyzwań: finansowych, wychowawczych, instytucjonalnych. Ich ekranowe perypetie pokazane są jednak bez martyrologicznego zadęcia. Autorki serialu z zaskakującą lekkością, ciepłem i humorem opowiadają o społecznym temacie wagi ciężkiej. Duża w tym zasługa doskonałej obsady, w której znaleźli się zarówno zawodowi aktorzy (Masza Wągrocka, Magdalena Różczka, Barbara Wypych i Tomasz Tyndyk), jak i grono utalentowanych debiutantów.